Król Lew PBF

Pełna wersja: Pieczara Arcymistrza ~ Zeusa
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
W potężnym drzewie wśród konarów i podziemnych tuneli znajduje się sporych rozmiarów pieczara - by pomieścić tak dużego lwa. Wyściełana jest trawami i liśćmi by spało się Złotemu wygodniej. Nie bywa tu jednak często.. nawet w nocy..
I własnie tutaj przywiało małego szatana w lwiej skórze.
Bagusia wpadła do pomieszczenia za ćmą wreszcie ja dopadając i przygważdżając do ziemi, co prawda miała szukać matki, ale jak to w tym wieku bywa skupienie było ulotne. Pochyliła się nad zdobyczą i pożarła ja łapczywie, oblizując pyszczek z resztek pyłku.
Zadarła łebek do góry z niemym podziwem, zaiste znalazła zajebiste miejsce.
Obchód czas więc zacząć. Machafuko najpierw miał zamiar sprawdzić tereny wokół Drzewa, a dopiero później wybrać się gdzieś dalej. Zbadał już kilka miejsc, aż wreszcie dotarł do jakiegoś podejrzanie wyglądającego drzewa. Nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że do wnętrza rośliny biegła jakaś ścieżka... Dodatkowo widział świeże ślady. Ktoś tu musiał niedawno być, a może nawet jeszcze jest. Świadczyły o tym odbicia łap w ziemi, i kępka futra zaczepiona o gałąź. Gdy się dokładnie przyjrzał, zobaczył że drzewo jest wydrążone środku i znajduje się w nim jakaś hmm... pieczara? Nie zorientowałby się, gdyby ktoś nie naruszył roślinności kamuflującej wejście do kryjówki. Postanowił zobaczyć o co chodzi. Gdy wszedł do pieczary, zobaczył myszkującą po niej samiczkę... Musiała tu trafić przypadkiem. Samiec chrząknął.
- Co tu robisz mała? - zapytał spokojnie.
Momentalnie zdębiała słysząc czyjś głos za plecami, oh nie ktoś zaszedł ją i teraz jest w pułapce bez wyjścia! Momentalnie zwróciła się przodem do lwa wojowniczo spoglądając na niego, łatwo swojej małej skóry nie sprzeda.
Małe ząbki zabłysnęły bielą, a futerko na grzbiecie Bagery zjeżyło się sygnalizując gotowość bojową, chociaż w jej przypadku pewnie wyglądało to zabawnie i/ lub uroczo.
- Mama nie pozwala mi rozmawiać z obcymi i.. zaraz tu będzie.- Przecież nie sprzeda się z faktem iż jest tu sama jak palec, w dodatku nawet nie wie gdzie jest.
Samiec uśmiechnął się, widząc reakcję samiczki. Prawda, tak się jeżąc i ustawiając w pozycji bojowej wyglądała dość zabawnie... Uroczo również. Spojrzał na nią roześmianymi oczyma. Kolejna bojowo nastawiona lwica. Ma jakieś takie dziwne szczęście, że spotyka tylko takie z charakterkiem.
- Spokojnie mała, nie tak szybko - odpowiedział, siadając na ziemi. Miała się tu spotkać z matką? Ciekawe.
- Jestem strażnikiem tych terenów i pilnuje tylko, by nie działo się tu nic złego - rzekł łagodnie, starając się jakoś ją uspokoić. Nie mógł jednak pozwolić by swobodnie plątała się po tych terenach...
- Twoja mama przyjdzie tutaj? Kim ona jest? - No cóż, jest możliwe że wysłała tu małą dla bezpieczeństwa. Musiała znać te tereny więc całkiem możliwe, że należy do stada. Wolał się upewnić, żeby czasem nie podpaść jakimś jego wpływowym członkom.
- Moja mama jest silna i dzielna, mamy swojego sługę, a inne lwy z takimi włosami boją się jej, ty też powinieneś.-Wskazała na grzywę Fuko. Może i mała lwica już nie jeżyła się, ale dalej była zuchwała. Bagusia swoje widziała i przeżyła, więc nie ma co się dziwić jej charakterowi. Ile lwiątek w jej wieku było świadkiem walki matki z wujem? Sprzeczki z byłym partnerem i wreszcie konfrontacji z dwoma kolejnymi obcymi samcami? Matumaini utarła im wszystkim nosa, chociaż byli od niej więksi, a dla Bagery byli wręcz ogromni.
Samiec przyjrzał się Bagerze. Albo przesadza, jak to dzieci mają w zwyczaju, albo rzeczywiście jej matka jest kimś ważnym. Trzeba było teraz zastanowić się co zrobić z małą, bo tu na pewno nie zostanie. Z drugiej strony... Lwice raczej nie zostawiają swych kociaków samych, chyba że sytuacja jest kryzysowa. A takie kryzysowe sytuację zazwyczaj grożą utratą życia, więc równie dobrze jej matka mogła już nie żyć... O ile jego przypuszczenia są prawdziwe... Mogło się zdarzyć przecież wiele rzeczy, że samica "zgubiła" córkę, ale nie można też wykluczyć najgorszego. Zastanawiał się chwilę, co odpowiedzieć małej lwicy.
- No dobrze. Jak ją spotkam to na pewno wszystko wyjaśnimy - uśmiechnął się lekko. - Ale może jesteś głodna? Mamy tutaj kilka miejsc gdzie można sobie porządnie zjeść. - Postanowił zaprowadzić ją do Khayaal, ona będzie wiedziała co zrobić z małą. Miał nadzieję, że trafi do niej po zapachu...

Brave

Lwiątko zmęczyło się wędrówką, więc postanowiło przeczekać w znalezionej pieczarze.
Miał nadzieję, że była pusta i nikt tam nie zamieszkiwał. Wydawała się bezpieczną kryjówką, lecz gdy tam wszedł troszeczkę się rozczarował. Pieczara nie była pusta, były w niej dwa lwy, a raczej lwiątko w jego wieku i dorosły lew. Nie zwracając na nich uwagi wszedł do środka, położył się pod ścianą. Miał kamienny wyraz paszczyka a oczy obłąkane. Nie chciał z nikim rozmawiać, nie był to najlepszy moment na rozmówki. Najlepiej, gdyby wogóle nie zwracali na niego uwagi Chciał odpocząć, a najlepiej zasnąć i się nigdy nie obudzić..
Głodna? Czy ona była głodna?! Była i to jak diabli, ale w jej wieku chyba pija się głównie mleko jeszcze..
Ciekawe czy Fuko miała cyca z mlekiem w jednej z swych miejscówek, którymi tak się przechwalał.
- Em..- Zawahała się.- A co jeśli mama mnie nie znajdzie? Będzie zła i..- O ile już nie jest zła, ale zaraz kto to tu wyruszył kogo poszukiwać? Minęło juz sporo czasu odkąd Matumaini zostawiła ja z Numrem 2, tego typa tez nigdzie nie było. Oczywiście Bagera nie podzieli się swoimi wątpliwościami i sekretami z obcym jej lwem, nawet jeśli wygląda i zachowuje się przyjaźnie.
Do jej kryjówki zawitał kolejny intruz, tym razem w jej wieku, spięła się ściągając wargi i brwi.
- To jest moja kryjówka!- Krzyknęła, nie życzy sobie tu jakiś obcych, lew to lew swojego terytorium pilnuje.

Brave

Brave spojrzał jednym okiem na histeczyczkę. Gdzie on sie znalazł w wariatkowie? Olał krzyki młodej samiczki, pozatym nie pił juz mleka tylko jadł mięso. Więc młoda niech uważa, bo jeszcze ją zje. Nie byl w najlepszym nastroju, właśnie dowiedzial sie od Khayaal, że jego matka nie żyje wiec młoda niech sie trzyma od niego zdaleka.
- Ej czy ja mówię nie dość wyraźnie, czy jesteś zbyt tępy by dotarło do twojego pustego łba co mowie przygłupie!- Wyraźnie denerwowało ją zachowanie małego lwa, co on sobie myśli że może łazić gdzie chce i pakować swój mały tyłek wszędzie bez konsekwencji?
Warknęła, wysuwając pazurki i obnażając kiełki, czego jak czego ale od Matu nauczyła sie jednego, jak bronić swoich racji.
- Idz sobie poszukaj innego miejsca na dąsy pókim dobra..

Brave

Młody wykrzywil ze zdziwieniem pyszczek, nie no z taka furiatką to on rozmawiał nie będzie napewno. A był na tyle zrównoważony psychicznie, ze ponownie olał piskliwą kotkę. Zmądrzeje to może z nią pogadać, narazie nie widzi powodów dla których miałby to robić.
Miał właśnie odpowiedzieć Bagerze, gdy nagle w jaskini pojawił się jakiś kociak. Fuko z niedowierzaniem patrzył jak mały wchodzi po prostu do jaskini i układa się do drzemki... Po chwilami zaczął chichotać. Nie był to jednak śmiech szczęścia, a raczej rozpaczy... Bagera usłyszała jego reakcję. No żesz cholera jasna! Żeby jakiś nawet nie półroczny samczyk, ot tak sobie szwendał się po ziemiach należących do stada? To chyba jakieś żarty... Rzeczywiście chyba nie ma nikogo, prócz niego, by patrolować te tereny. I niby co? Myślą, że sam jeden to wszystko obskoczy? W co on się wpakował... Pewnie by jeszcze przez pewien czas z uśmiechem kontemplował mizerny stan stada, gdyby nie to, że zachowanie dwóch podrostków starło mu go z pyska. Nagle rozpętało się istne piekło... Oni chyba chcieli się sobie rzucić do gardeł.
- Przodkowie... - Sytuacja zaczęła się mu wymykać spod kontroli. Postanowił działać stanowczo.
- Ej! Ty i ty, na zewnątrz, już! - powiedział stanowczym głosem, wskazując na Bagerę i Bravea. Nie miał zamiaru się cackać z kociakami. Żeby dorosły lew robił za przedszkolankę...
...a na zewnątrz czekała już Khayaal, która pozwoliła sobie na pięć minut wątpliwości. Okej, z całego stada to ona miała największe doświadczenie w wychowywaniu młodych - samce zawsze były w tym beznadziejne, jedyny znany jej wyjątek już nie żył, a Echo była nieco za młoda. Mimo tego... za jakie grzechy?
Westchnęła jeszcze raz, dotarłszy do groty, w której wyczuwała zapach Brave'a, Machafuko i kogoś trzeciego.
Nie, niech raz poradzą sobie sami.

Zaczekała kilka metrów od wejścia, słysząc podniesiony głos znanego jej samca. Czas, żeby pokazał, że też umie podejmować decyzje. Nawet, jeśli polegają na "niech ktoś inny się tym zajmie."
- Ja nie chcę iść na zewnątrz!- Zaprotestowała naburmuszona, ale w końcu ruszyła do wyjścia, a gdy przechodziła obok Bravo (;P) pchnęła go mało delikatnie barkiem, a niech się pierdziel rozwali o ścianę.
Prychnęła jeszcze, jakby była większa to pokazała by im obu.
Gdy była już na zewnątrz siadła ze złością mrucząc coś pod nosem.
- Na zewnątrz, oboje, bla bla bla.. a w tyłek kopa chciał?- Marudziła z odpowiednią ku temu mimiką, do momentu aż zobaczyła jasną lwicę.
- No i następna..
Stron: 1 2 3 4