Król Lew PBF

Pełna wersja: Polowanie - Sadism
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Skrawek Sawanny należący do stada Zachodnich Ziem było dobrym miejscem na polowanie. Żyje na nim wiele kopytnych, a zabicie jednego z nich nie powinno być trudnym wyczynem. W dodatku niedawne opady deszczu zamieniły ziemię w błoto, na którym odcisnęło się wiele tropów. Wystarczy tylko znaleźć ten właściwy...
Wykorzystując naturalne umiejętności Sadism wił się przez kałuże i błoto. Ubabrał się specialnie by być jeszcze trudniejszym do dostrzeżenia. Co chwila węszył za jakimś stworzonkiem odpowiednim dla swych sojuszników. Sam był najedzony.
Po chwili wąż usłyszał dość niecodzienny dźwięk. Coś jakby... Uderzanie drewnem o drewno. A dźwięk dobiegał z okolic dużego baobabu. Można by to sprawdzić...
Uderzanie to, jednak oznaczało prawdopodobnie spore stworzenie. Korzystając z swojego wzroku który pozwalał mu ujrzeć kontury cieplne żywych stworzeń, przeczesywał okolicę. W końcu jeśli słyszy, to i daleko nie powinno być owe coś.
Jeśli było jednak dalej, i nie dało rady zobaczyć czymże to zwierzę jest, to po prostu lekko podpełzł, cały czas zachowując dystans.
Sadism nie musiał się nawet wysilać, bowiem to zwierzę samo wyruszyło w jego kierunku.
A był to pająk zwany ptasznikiem słonecznym.
Jeszcze nim żmij go zobaczył usłyszał dość dziwny dźwięk. Pająk wypadł z trawy, ciągle powtarzając "kle kle kle kleee". Ciężko było nawet stwierdzić, czy pajęczak to mówi, czy też wydaje z siebie.
W dwóch odnóżach trzymał długie patyki, którymi machał podczas biegu. To zapewne nimi wcześniej hałasował... Gdy tylko dojrzał węża, zatrzymał się i przyjrzał mu dokładnie.
-Uszanowanko! - powiedział radośnie i pomachał mu jednym kijkiem.
Ptasznik. Jest to stworzenie należące do grupy tych które Sadism lubił. W końcu był tak samo jadowity jak i on. No i takim się nie naje nawet Vult, a co dopiero Srul.
- Witam szanownego kolegę. Co to kolega drogi niesie? Ale gdzie moje maniery- moja godność Sadism. A jak ty się zowiesz?
Typowa gadka. Nie był pewien co pająk wyprawiał, ale możliwe że widział jakieś bardziej mięsiste stworzenie.
-Chodzi o patyki? - spytał pająk, unosząc je w górę. -Ach, to tylko moi kumple. Mariusz i Marian. - uniósł odpowiednią najpierw prawy kijek, a później lewy. -Przywitajcie się grzecznie, chłopaki.
Poczekał chwilę, jakby jego patyki naprawdę miały przemówić.
-Ja jestem Chez, miło mi.
W tym momencie pewnie by się uśmiechnął, gdyby nie to, że nie miał twarzy. No cóż... Może po prostu uznajmy, że jego szczękoczułki były radosne. Ptasznik sprawiał wręcz wrażenie sympatycznego.
-A cóż ciebie, drogi Sadismie, sprowadza w te strony?
Lekko świrnięty pająk z patykami. "Fantastycznie.."
- Widzisz mój drogi. Szukam jakiegoś zwierza do upolowania. Najlepiej sporego, i samotnego. Może ty i twoi przyjaciele widzieliście jakiegoś?- mówił rzeczowo, i starał się by Chez nie wyczuł nawet że dla Sadisma traktowanie patyków za kumpli jest... śmieszne jeśli nie żałosne. Na szczęście manipulacja była wężowi znana. Liczył na to że ptasznik mu trochę pomoże.
Na co dzień, polował spokojnie wyczekując. Ale odkąd poznał Taal musiał zmienić przyzwyczajenia. Aktywne polowanie było konieczne, bo mała nie mogła zostawać sama.
Pająk nie ruszał się przez chwilę - pewnie się zastanawiał.
-Hm.. Wydaje mi się, że ostatnio pałętał się tutaj jakiś oryks. Samiec, o ile dobrze kojarzę. W dodatku kulaj na jedno kopyto, a to może całkiem ułatwić polowanie. Nie żebyśmy obaj potrzebowali jakichś ułatwień, oczywiście. - zakończył porozumiewawczo.
-Z chęcią pokażę ci, gdzie powinien się teraz znajdować. Ale, drogi Sadismie... Po co ci taka duża zwierzyna? Nawet bardzo głodny żmij twego gatunku nie poradzi sobie z całym oryksem. - pająk wydawał się być zainteresowany planami węża.
Tak! Wszystko pięknie i pomyślnie. Teraz tylko wywęszyć ofiarę.
- Bo widzisz Chez, jestem nieco oryginalny w doborze towarzystwa. Ja najem się myszami i innymi drobiazgami, ale moi towarzysze niekoniecznie. Toteż w zamian za... powiedzmy pomoc, ja załatwiam jedzenie. Tego się nie da ot tak opisać. Dziękuję za informacje. Może kiedyś ci się odwdzięczę.
Sadism nie należał do tych co rzucają słowa na wiatr. Pająk się przydał, i dlatego go nie zje, nie zaatakuje i kiedyś może jakoś też odwdzięczy jakąś informacją.
- A teraz prowadź mój drogi.
- A dziękuję, dziękuję. Ja i moi przyjaciele lubimy pomagać, zwłaszcza tym, którzy również posługują się jadem. - ptasznik zaczął iść, lecz nie skończył jeszcze mówić. - Jad to jest coś! Wyrafinowany sposób, by zabijać z klasą, nie to co te głupie ssaki. Dla nich ważne są tylko te ich pazury, kły, rogi... Plebejusze. Zero finezji, wyrachowania! I myślą, że siła i rozmiar to wszystko, czego potrzeba do szczęścia.
Westchnął z rezygnacją.
Po paru minutach zatrzymał się. Krajobraz nie zmienił się wcale, ciekawe po czym pająk poznał, że to właśnie tu... Cóż, ważne, że miał rację. Na ziemi widać było ślady opisanego przez ptasznika oryksa, choć jego samego nie było widać. Za to było go czuć - najwyraźniej jeszcze chwilę temu tu przebywał.
Czuły punkt. Punkt zaczepienia w rozmowie. Sadism uważał tak samo.
- Masz rację, zero finezji, zostawianie resztek i nie tylko. Toż to barbarzyństwo i grubiaństwo. Szkoda słów.
Gdy dotarli w pobliże ofiary, uznał że to już koniec spotkania.
- Dzięki za towarzystwo. Żegnaj, a ja ruszam na łowy.
I popełzał powoli węsząc i szukając wzrokiem wielkiego obiadu.
Pająk był uradowany, że ktoś jeszcze podziela jego zdanie. Mariusz dobrze wyczuł, że ten żmij może być kimś wartościowym. A teraz wywiązali się z umowy, więc ptasznik radośnie pomachał mu odnóżem na pożegnanie, po czym odszedł, kryjąc się w trawie.
Sadisma z początku tylko usłyszał szmer ciała ocierającego się o trawy. Gdy skierował tam wzrok, po chwili ujrzał w końcu ciepłotę wlekącego się oryksa. Kopytne oczywiście nie było świadome jego obecności i skubało smętnie trawę, nie przejmując się niczym.
Co pozostało? Lepszej sytuacji, nie będzie, chyba że zwierzak miał zaraz się położyć i zdrzemnąć. lepiej jednak nie czekać i brać się do roboty. By umarł szybko potrzeba będzie wstrzyknąc spora dawkę w szyję lub pysk. No a potem jak najszybciej poinformować Israela, który czekał w pobliżu, by przeniósł zdobycz do ich groty...
// Srula jako tako w wątku nie ma, ale jako późniejsza pomoc w przeniesieniu jest nieoceniony //

Podpełzał lekko w większa kępkę trawy, powoli, nie wydając żadnego dźwięku, a ze upaprał się wcześniej w błocie, to i zapachu żadnego nie posiadał. Był idealnie przygotowany. Spokojnie zbliżył się na tyle, by być niewidocznym dla wzroku ofiary. Czekał aż ugryzie trawę na tyle blisko by byc w zasięgu ukąszenia...
Czekanie opłaciło się. Oryks zauważył go dopiero wtedy, gdy żmij wbił swoje zęby w jego pysk. Antylopa zezowała, wgapiając się w węża, i dopiero po chwili uświadomiła sobie, o co chodzi. Niestety, dla niej było już za późno...
//Rozumiem, że nie bawimy się w powolne umieranie?
Stron: 1 2