Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL PRZEBIERAŃCÓW - korytarz
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
- Nie, dlaczego? Przy tobie czuję się bezpiecznie - oświadczyła pewnie. - A co, masz już dość?
Wciąż się do niego szczerzyła.
Koń nadal stał i się gapił.
Sielanka niestety musiała się skończyć, bo oto do ich tajemnej piwnicy, w której byli tylko ona, on i koń, musiał wparować jakiś walnięty pirat.
Kotka zamrugała, oniemiała. Nagły brzęk szkła nieco ją oprzytomnił.
- Ej, ale może uważaj trochę, cooo? Mogłeś kogoś trafić! - ofuknęła go, po czym ścisnęła Sebastiana za gadzią dłoń.
Nieufnie przypatrywała się obcemu. Nie miała pojęcia, czego od niej chciał, ale nie odda mu się. Ani nie odda mu Seby. Ani klaczy.
Ta...
I oto jak złoczyńca staje się bohaterem. Sadism... znaczy się Sebastian, Seba oczywiście- wiedział że tym razem lepiej uważać. Koń w winiarni, to czemu nie pirat... a te pistolety nie napawały optymistycznie.
Zerknął co ma wokół po czym przytulił mocniej Fil.
- Teraz zatkaj uszy. - szepnął po czym krzyknął do pirata - To nie burdel, a ciebie zaraz naucze szanować damy!
I ryms! Ogromny huk i łoskot. Stojak z winem, beczkami i wszystkim został wywrócony przed gada jednym silnym ruchem ręki i ogona.
Sam fakt wywróconego ogromnego stojako-półko-trzymadła był zaskoczeniem dla wilka morskiego, a wino którym został oblany plus mokra podłoga uniemożliwiały mu pościg ( chyba że chciałsię poślizgnąć ns mokrej nawierzchni).
Nie mówiąc już o wystraszonym koniu który chyba zaraz kopnie jegomościa w cztery litery.
Seba wziął szybko Filemonkę na ręce i ruszył po schodach do góry...
- Wracamy na bal Kotku... - rzucił po czym wraz z dziewczyną zniknął w mrokach korytarzy.
zt x2
Jeśli jaszczuroczłek myślał, że doświadczony pirat nie poradzi sobie na mokrej podłodze to albo wypił za dużo i alkohol całkowicie zaćmił ten mały zwierzęcy móżdżek, albo nigdy nie miał do czynienia ze sztormem i całą łajbą zalaną przez wodę kołyszącą się niczym obraz przed oczyma tego dziwadła. Więc lecąca w jego stronę półka z winami była niczym z w porównaniu z lecącą kulą armatnią podczas walki z Hiszpańskim galeonem podczas sztormu, więc jedynie roześmiał się wniebogłosy skacząc do przodu i łapiąc jedną z lecących butelek odkorkował ją zębami i pociągnął z gwinta.
- Uciekaj szczurze! Miałaś szczęście pani, że spadające szkło nie oszpeciło twej buźki! Bowiem dla twego towarzysza już za późno i bardziej nie da się go oszpecić! - Wrzasnął za nimi i obracając się na pięcie ruszył dalej rad, że los podarował mu butelkę wina. W dodatku było dość smaczne, chyba długo dojrzewające. Ruszył dalej w swoim kierunku.
Stron: 1 2