Król Lew PBF

Pełna wersja: Ogród za zamkiem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Przepiękny kwiatowy ogród, widać że zadbany, takie oczko w głowie tutejszego ogrodnika.
Na samym środku jest pełno róż, oczko wodne, a na samym jego środku gnieździ się przepiękna altanka z lampionami.
Pociągnął wilczycę za sobą, do ogrodu. Wziął kieliszki w swoją mocno zarysowaną szczękę, wino schował do kieszeni kurtki i wziął Hannę na swoje muskularne ręce. Przechopsał szybko przez mościk kamienny do altanki posadził wiczycę na ławeczce obok stolika, podał jej kieliszek i nalał wina, to samo zrobił sobie. Usiadł i znów wyszczerzył swoje piękne kły.
Gdy tylko wyszła z zatłoczonego zamku, mogła wreszcie zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i odsapnąć. Zdecydowanie to był dobry pomysł. Nie stawiała oporu, gdy Marek tak prowadził ją w nieznane jej miejsce. Chyba najbardziej ufała jemu z tego całego towarzystwa. Być może dlatego, że oboje byli w większym stopniu wilkiem, aniżeli człowiekiem. Hanna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, gdy Marek tak nagle chwycił ją na ręce, lecz nic nie powiedziała. Usiadła na ławce, przyglądając się jak mężczyzna podaje jej kieliszek. Zazwyczaj nie piła za dużo, ale tym razem chyba mogła zrobić wyjątek. Białowłosa rozejrzała się wokół, biorąc w płuca głęboki haust powietrza. Wreszcie mogła się nieco rozluźnić.
- Przepraszam za problem. W ogóle nie powinnam się tu zjawić.
Westchnęła, niepewnie spoglądając na Marka. Swój biały ogon oplotła wokół nogi, a uszy lekko przyklapły, być może przez nerwy. Ten bal miał być przecież relaksem, zabawą, a wyszło tak, jak zawsze. Dlaczego w towarzystwie innych czuła taką presję? Czy bycie anthro jest czymś złym? Sama nie była w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Wziął małego łyczka cieczy, którą raczył się od początku wieczoru.
- Ale jaki, problem. Tak szczeze mówiąc, też myślałem, że będzie słabo. Tyle tam ludzi, a tym czasem nie żałuję. Gdybym się tu nie zjawił nie spotkałbym ciebie, nie siedziałbym tutaj i nie patrzyłbym w gwiazdy... z tobą. - powiedział do niej swoim niskim głosem, a lekki wiaterek powiewał do nutek słyszanych z adaptera. Leciała tam muzyka taka jak na typowym średniowiecznym balu maskowym. Do okoła w rytm muzyki poruszały się róże. Jakby tańczyły walca czy inny bankietowy taniec. Księżyc odbijał się od jego błękitnych tęczówek i wpadał do jeziorka, niby nurkował.
- Piękna noc, nieprawdaż? - zapytał powolnym głosem, wdychając piękną woń wilczycy. Zawiał mocniejszy wiaterek.
- Nie jest ci może za zimno? - spytał.
[hide][Obrazek: untitled_by_lurabbl-d6xkhp2.jpg] [/hide]
Amelka nagle podbiegła do altanki i podskoczyła by za chwile nadzwyczaj lekko wylądować na kolach Marka. W dłoni/łapie trzymała kilka kawałków kurczaka
-Chcecie? jest naprawdę dobry-
Nie wiedziała że była klasycznym niszczycielem romantycznego nastroju, ale czy nie wiedząc mogła coś na to poradzić?
-Ta nic jest idealna na kąpiel w leśnym strumyku. Księżyc jest bardzo ładny. Też lubicie wyć do księżyca w pełni? Ja uwielbiam-
Młoda była szczęśliwa że znalazła bardzo wilczych, choć nieco mniej od niej, przedstawicieli społeczeństwa wśród gości
Białowłosa wsłuchiwała się w słowa Marka z niepewnym wyrazem twarzy, lecz nie oderwała ani na chwilę spojrzenia z jego oczu. Delikatnie musnęła wargami o krawędź kieliszka, jednak nie wzięła ani łyka alkoholu. Siedziała w milczeniu, a delikatny wiatr poruszał jej białymi włosami. Gdy mężczyzna zapytał o noc, jej oczy jakby zalśniły nieśmiałym błyskiem, by następnie Hanka uniosła wzrok na rozgwieżdżone niebo. W istocie, było pięknie. Dziewczyna spojrzała ponownie na Marka dopiero wtedy, gdy zadał jej pytanie, czy nie jest jej zimno.
- Nie zapominaj, że jestem wilkiem. Zimno nie jest dla mnie żadnym problemem.
Uśmiechnęła się, po raz pierwszy od chwili, gdy wyszli na zewnątrz. Doceniała troskę Marka, ale czuła się dość nieswojo. Nie znała go tak dobrze i nie była pewna, czy czuje do niego to samo. Był miły, nawet bardzo. To nie było złe, ale mimo wszystko trochę ją to przytłaczało.
- Dziękuję, Amelko. Zjedz sobie.
Roześmiała się, gdy mała zaproponowała jej kurczaka. Najwyraźniej ich polubiła. Gdy znów się odezwała, Hanka tylko przytaknęła, chyba zwyczajnie dla ominięcia dłuższej dyskusji. Powróciła znów wzrokiem na Marka, po czym na jej twarzy wyrósł radosny uśmiech.
- Chciałbyś pobiegać?
Może to pytanie niezbyt adekwatne do sytuacji, ale Hanka chciała nieco rozładować atmosferę. Przecież wszyscy byli wilkami, dlaczego by nie pobawić się na swój sposób? Skoro bal nie był dla niej odpowiednim miejscem... Przynajmniej tutaj, wśród swoich, chciała poczuć większą swobodę. Później porozmawiają... Na pewno. Ale nie teraz, musiała się trochę odstresować.
Już się szykował, żeby zdjąć kurtkę i dać ją Hani, gdy tu nagle na jego kolanach wylądowała mała istotka, z kurczakami trzymanymi w ręce.
- Nie ja podziękuję, najadłem się ciastek. - powiedział do małej z uśmieszkiem. Fakt faktem, niszczy mu romantyczny nastrój, ale była nader urocza i nie dało się jej odmówić.
- Tak, fajnie byłoby się teraz popluskać. - powiedział. - Uwielbiałem jak byłem w twoim wieku, teraz... tylko czasami. - odrzekl i lekko się zarumienił, bowiem mama od zawsze mu mówiła, że musi się uczłowieczyć, aby móc normalnie żyć w śród ludzi.
-Dbacie o linie? Wiecie jak się mało je to nie ma się sił-
Amelka zaśmiała się do dwójki, a potem popatrzyła na Hanke i zaśmiała się
-Można pobiegać, tylko czy za mną nadążycie?-
Amelka z śmiechem przycupnęła na ziemi w postawie wilka gotowego do biegu
-Na ogół żyje w lesie z wilczym stadem ale przegrałam zakład i musiałam to przyjść żeby nie wyjść na trzęsiportka-
Hanka mimowolnie wybuchnęła śmiechem. Sama nie wiedziała dlaczego. Być może to z radości. To zdenerwowanie z niej ubywało, teraz czuła się naprawdę swobodnie. Wolała jednak odstawić "romantyczny nastrój" na bok, to powinno samo przyjść. Raczej nie powinno być zamierzone...
- A ja nadal lubię. Coś w tym złego?
Wyszczerzyła kły w uśmiechu, po czym spojrzała na Amelkę. Czy powinna jej wierzyć? To brzmiało dość nierozsądnie, skoro całe życie spędziła w stadzie i teraz musiała się... uczłowieczyć. Na pewno mówiła prawdę? Mimo to Hanka znów się roześmiała.
- Więc pokaż na co Cię stać.
Zaproponowała, chętna, by przekonać się o jej rzekomej szybkości. Hanka chciała pobiegać, potrzebowała ruchu. W ten sposób się relaksowała.
- Ja nie dbam o linię. - powiedział z oburzeniem i śmiechem w głosie, pokazując swój umięśniony i wytatuowany brzuch. Sześciopak jak się patrzy. - Chociaż po tym balu pewnie będę musiał, zjadłem tyle ciasteeeeeek - przeciągnął drugą część ostatniej sylaby.
- Chyba nie, w końcu taka nasza natura co nie? - zapytał lekko niepewny, lecz nie było tego słychać w jego niskim głosie. Nagle cały romantyczny klimat prysł, ale na to przyjdzie jeszcze czas, najpierw zrobi, aby czuła sie przy nim dobrze, a potem ją w sobie rozkocha.
- W takim razie. - powiedział męcząc się ze zdejmowaniem butów. - Biegniemy do tamtej lampy - pokazał palcem gdy już zdjął trepy ze swoich wilczych stóp. Przygotował się do startu i czekał tylko aż inni staną równo z nim.
Amelka powoli niczym zwierze na czterech kończynach stanęła na wysokości Marka
-A ja dbam. Najwyżej pół woła dziennie zjeść i czasem jagody dla zdrowia. Lubię ciastka ale tuczą-
Małe ciałko napięło się, a ostre pazury lekko wbiły w ziemię. Ten wilczy kształt, pysk i równa postawa, zapewniały aerodynamiczność. Ogon niczym żyroskop ustawił się w odpowiedniej pozycji, a łuk grzbietu napiął niczym sprężyna. Postawa przypominała nieco wilka gotowego do przejścia ze stania do sprintu za zwierzyną
-To strasznie krótki odcinek, może tam i z powrotem?-
Wyszedł z zamku, kierowany wskazówkami Zenka, że w ogrodzie też ktoś jest. Tam już nie mieli kamer, ale to nie szkodzi.
Stanął przy wyjściu jak wryty. Zamrugał kilka razy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Trzy wilcze anthro? Ukazujące swoje łapy, futro i uszy?! On się przysługuje własnej rasie, pozbywając się tak łatwych zdobyczy! Jak można się tak odkrywać?!
Ogarnął go gniew i zawód. Gdyby chociaż się starali ukryć...
Przywołał na twarz delikatny uśmiech i z rozmarzonym wzrokiem ruszył powoli w ich kierunku. Rozglądał się w około, jakby nie zauważył anthro.
Gdy już się szykowali do startu, do nosa Marka doszedł nieznajomy zapach, rozglądnął się i zauważył jegomościa szwędającego się po ogrodzie. Klepnął szybko dziewczyny po ramionach.
- Uważajcie, zachowujcie się jak ludzie. - wyszeptał do dziewczyn. Jeżeli tu podejdzie i będzie próbował robić coś podejżanego, ogromne mięśnie Marka go załatwią. Założył buty i usiadł na znajomej ławeczce popijając wino, któe wziął z bufetu.
Białowłosa chyba lepiej czuła się teraz, gdy mogli wszyscy zachowywać się wobec siebie swobodnie. Hanka z początku już czuła, że Marek darzy ją sympatią... ponadprzeciętną sympatią. Ale dla niej to wciąż był ktoś, kogo dopiero poznaje.
Nieco się zdziwiła, gdy Marek także, podobnie jak i Amelka, zmienił swoją postać. Czy wspominała coś o tym, że mają to robić? Może i nikogo tu nie było, ale lepiej być przezornym. Tak naprawdę, nie miała na myśli wilczych wyścigów.
- Słuchajcie, jesteście pewni, że...
Przerwała nagle, stając jak wryta. Zastrzygła uszyskami, węsząc czujnie. Po chwili także i Marek to wyczuł. Hanka kiwnęła głową i spojrzała na Amelkę. Przysiadła na ławce i zaczęła powoli sączyć wino. Cholera. A więc jej obawy nie były bezpodstawne. Co, jeżeli ten mężczyzna stał tak w ukryciu już od dłuższego czasu? Ile zobaczył? Na szczęście Hanka nie zmieniła postaci. To byłoby zbyt lekkomyślne, dziewczyna ani myślała tego robić, nawet jeśli ludzkie ciało ją spowalniało.
- Nie, zazwyczaj pokonuję większe dystanse. Biegam tak 5 km dziennie...
Spróbowała stworzyć iluzję rozmowy, choć miała nadzieję, że obcy nic nie usłyszał z tej wcześniejszej. Denerwowała się, lecz nie mogła tego okazywać. To byłoby podejrzane... Lecz nagle, z drżących dłoni wypadł jej kieliszek, który roztłukł się na posadzce altanki.
- Prze... praszam. Zaraz to posprzątam!
Jęknęła, nachylając się, by pozbierać stłuczone szkło. Co za pech...
[Obrazek: untitled_by_lurabbl-d6xkhp2.jpg]
Amalka powoli wstała i rozejrzała się
-Pięć? To zawsze jest jakiś początek-
Jej uśmiech który rzuciła do Hanki miał znaczyć że się z nią lekko drażni
-Na gimnastyce więcej się biega-
Celowo nie użyła słowa WF. Gimnastyką można wszak uznać ćwiczenia w polowaniu
-A wiecie że mój stój to prawie oryginał? Nimfy takie noszą-
Stron: 1 2 3