Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL PRZEBIERAŃCÓW - Balkon
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Sporej wielkości taras zawieszony na drugim piętrze. Oświetlony przez kilka pochodni przymocowanych do ścian i balustrady. Ze względu na swoje położenie prezentuje wspaniałe widoki.
Dotarcie na miejsce wymagało pokonania sporej ilości stopni spiralnych schodów. Tym bardziej Zawisza liczył na to, ze nikt inny tu nie dotrze. Balkon widział wcześniej jedynie od zewnątrz, więc kierował się bardziej na czuja. Na szczęście szybko udało się znaleźć ogromne szklane drzwi. Rycerz otworzył je przed serwalką.
- Przepraszam, ze Cię przeciagnąłem po tylu schodach, ale myślę, ze było warto. - Rzekł i rozejrzał się po balkonie. Kilka stolików i kamienna posadzka, ale przede wszystkim duża przestrzeń do tańca. A do tego rozgwiażdżone niebo budujące klimat. Zawisza postawił swój hełm na jednym ze stolików i oparł o niego komórkę z włączoną muzyką. Jak na tak drobny sprzęt jakość dźwięku była niezła.
Wreszcie stanął na środku parkietu i ponownie zaprosił Sylwię do tańca, tym razem w niemym geście.
Cierpliwie dała się prowadzić chłopakowi i rozglądała się z zaciekawieniem po zamku. Pokonali tyle schodów... Chyba musieli wejść gdzieś wyżej. Bardziej ją zastanawiało, skąd Zawisza wiedział, gdzie iść. Może zgubił się idąc na bal?
-Nie szkodzi. - odpowiedziała Zawiszy, podziwiając widoki. Spojrzała w górę, na rozgwieżdżone niebo i uśmiechnęła się mimowolnie. Przez chwilę próbowała dostrzec jakąś konstelację, ale widziała same trójkąty.
Przeniosła wzrok na Zawiszę. Nawet muzykę załatwił! Cóż, może nie był to walc, ale może da się do niej tańczyć? Podeszłą do niego z czarującym uśmiechem i pozwoliła mu ująć swoją dłoń. Drugą położyła mu na ramieniu.
Nie była to schematyczna muzyka do walca, ale na ucho Zawiszy rytm pasował do tego tańca. Nie żeby był jakimś wirtuozem.
Rycerz ujął prawą dłoń dziewczyny lewą ręką, zaś druga spoczęła na łopatce partnerki. Jednocześnie znaleźli się bardzo blisko siebie. Rycerz od razu zabrał się za to, co do niego należało, czyli prowadzenia tańca. Płynnymi ruchami wykonywał krok po kroku. Udało mu się nie podeptać drobnych stóp Sylwii, co już uważał za sukces. No ale oczywiście nie patrzył na stopy, a prosto w oczy partnerki. Wydawał się wręcz zahipnotyzowany.
- Nigdy nie spotkałem tak pięknej dziewczyny jak Ty. - Wyznał, po czym zmarszczył brwi. - Chwila, czy ja powiedziałem to na głos?
Taniec trwał w najlepsze, jakby rycerz nie panował już nad swoimi nogami, ale sam odczuwał pewne zakłopotanie. Choć z drugiej strony cieszył się, że przeszło mu to przez gardło.
Udało się jej odnaleźć rytm muzyki i dała się poprowadzić chłopakowi. Na początku pilnowała swoich kroków, ale później rozluźniła się. Dała się porwać muzyce i chwili... Spojrzała w górę, na twarz Zawiszy i nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc jego wzrok. To, jak na nią patrzył... Miała ochotę już na zawsze pozostać w jego ramionach i tylko go obserwować, czuć się bezpiecznie i doceniona. Zawisza spoglądał na nią jakby była ósmym cudem świata, mityczną wróżką czy grecką boginią. Nie chciała pamiętać o tym, że była niezwykle daleka od ideału. Porywcza, gniewna, a czasem zwyczajnie złośliwa i sadystyczna. Z nieco chorym zamiłowaniem do broni. Czy nie mogłaby taka być? Dziwne, ale właśnie tej nocy, dzięki temu chłopakowi wydawało jej się, że mogłaby się zmienić. Po raz pierwszy w ogóle czuła, że powinna.
Jego słowa sprawiły, że zaśmiała się lekko. Ha! Powinien tak właśnie myśleć!
-Dziękuję.
No dobra, trochę się zarumieniła. Mimo wszystko, niezwykle miło było coś takiego usłyszeć.
-Ja nigdy nie spotkałam równie rycerskiego chłopaka co Ty. - chciała mu się odwdzięczyć... I właśnie to przyszło jej do głowy. Mówiła szczerze.
- Dziękuję. - Odpowiedzial na jej komplement tak samo jak ona. Cieszył się, że jeszcze ktoś to doceniał w erze popytu na "niegrzecznych chłopców".
Odczuwał coraz większe przywiązanie o jej osoby, co było nietypowe, bo w końcu znał ją zaledwie kilka godzin. A już czuł, że byłby w stanie zrobić dla niej o wiele więcej niż uwolnienie z łap padalca. Był ciekaw, czy Sylwia choć częściowo odwzajemniała jego uczucia. Chyba coś w tym było, skoro tańczyli teraz we dwoje, sami, w odizolowanym miejscu.
Nie zdobył się na kolejne komplementy, ani tym bardziej na zdradzenie, co w nim siedzi. Kontynuował taniec w nastrojowym milczeniu wplatając od czasu do czasu urozmaicające figury. Ani się obejrzał, a muzyka już cichła sygnalizując koniec. Finał wymagał czegoś specjalnego. Zawisza płynnym ruchem odchylił partnerkę w tył. Gdy już się wyprostowała, przez kilka sekund wpatrywal się cicho w jej wielkie oczy. Niespodziewanie, pod nagłym impulsem pochylił się i pocałował ją.
Każdy krok sprawiał jej satysfakcję i radość. Niesamowite, jak wiele może dać jeden taniec. Może to zasługa jej partnera? Może to urok otoczenia? A może to Maybelline?
...W każdym razie, podobało się jej. Ach, co to było za szczęście, że na tym samym balu co ona pojawił się również rycerz imieniem Zawisza! Nie tylko uratował ją przed denerwującym Sebą, ale też przed nudą. No i... Zwyczajnie cieszyła się, że go poznała.
Nagłe przechylenie w tył nieco ją zaskoczyło, ale nie tak bardzo jak to, co Zawisza zrobił później. Choć jej niezwykle wysoka samoocena szeptała, że nie jest to nic dziwnego, w końcu jest taka super!
Bez zastanowienia rozchyliła wargi i oddała pocałunek. Emocje sprawiły, że zakręciło się jej w głowie, więc zamknęła oczy. Jedną ręką mocniej chwyciła ramię chłopaka, a drugą puściła jego dłoń, leczy tylko po to, by przenieść ją na jego szyję.
Czy mogło być coś piękniejszego? Ona i przystojny, zielonooki Zawisza, sami na balkonie pośród gwiazd.
Nie został spoliczkowany, ani nie dostał kopa w krocze. Ponadto jego pocałunek został odwzajemniony. Czy to się dzieje naprawdę?
Uwolniona ręka przeniosła się na potylicę dziewczyny, z czego kciuk gładził jej miękki policzek. Druga ręka zjechała niepostrzeżenie z łopatki nieco niżej. Zatrzymała się na talii, bo gdzieżby śmiał zsunąć ją niźej.
Zamknął oczy i teraz odczuwał jedynie euforię i przyjemność płynącą z pocałunku. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Ale oddychać też trzeba. Oderwał się niechętnie od Sylwii, gdy zaczęło już brakować mu tchu. Znów miał okazję, by spojrzeć w jej piękne zielone oczy. Uśmiechnął się szeroko.
- I pomyśleć, że gdyby nie ten głupi bal, nigdy bym Cię nie poznał. - Powiedział ze świadomością, jak wiele by stracił.
Dosłownie czuła się, jakby coś w jej wnętrzu roztapiało się pod wpływem chłopaka. Oparła się mocniej na nim. Gdy poczuła jego rękę we włosach, jej sama przeniosła się z szyi na jego nieco drapiący policzek.
Zatopiła się w tym momencie i nie mogła powstrzymać zawodu, gdy Zawisza się odsunął. Ale mimo to, jej oczy skrzyły zadowoleniem, a usta rozciągały w szerokim uśmiechu. Przesunęła nosem po jego policzku, a następnie oparła głowę na jego ramieniu. Teraz po prostu przytulała się do jego szerokiej piersi, choć zbroja trochę w tym przeszkadzała.
-Chyba oboje mieliśmy szczęście. - zaśmiała się cicho.
-I dobrze, że ta cała Filka sobie odpuściła - mruknęła jeszcze ciszej.
Gdy tak oparła się o jego ramię, Zawisza złączył ręce na jej talii. Pocałował ją w czoło, po czym delikatnie oparł policzek o jej głowę. Mimo, że muzyka już ustała, pozwolił sobie na lekkie kołysanie. Nigdy nie był tak pełen energii i jednocześnie zrelaksowany, jak w tej chwili. Miał ochotę robić wszystko lub po prostu nic. Bez różnicy. Byle Sylwia była przy nim. Dziwne uczucie. Ale przyjemne.
- Filka? - Powtórzył. Mimo wszystko dziewczyna szeptała mu wręcz do ucha, a i on nie chciał stracić żadnego jej słowa, więc wyłapał cały komentarz. - Prawie o niej zapomniałem. - Teraz dopiero sobie uświadomił, że od początku to mogła być rywalizacja dwóch niewiast o... niego. Nie można powiedzieć, że mu to nie schlebiało.
- Nie była dla Ciebie żadną konkurencją. To Ty od razu wpadłaś mi w oko. - Uśmiechnął się szeroko. W tej chwili chętnie znów by ją pocałował, ale samym przytuleniem też mógł się zadowolić.
Zamknęła oczy, uspokojona. Jakoś tak... Cały jej gniew zniknął. Kołysała się wraz z Zawiszą i uśmiechnęła jeszcze szerzej, gdy poczuła pocałunek na swym czole. Był tak przyjemnie... Nagle wysunęła głowę i spojrzała na chłopaka.
-No ja myślę, że zapomniałeś. - powiedziała naburmuszonym tonem. - Jeszcze czego, żebyś o niej teraz myślał!
Nie dało się ukryć, że jej zachowanie było pewnego rodzaju grą z chłopakiem. Ot, typowe kobiece zachowanie. Mimo to, Sylwia wciąż obejmowała chłopaka i właściwie nie ruszyła się z miejsca.
Roześmiał się cicho, gdy usłyszał pretensjonalny ton dziewczęcia.
- Hej, to Ty mi o niej przypomniałaś. - Pokiwał palcem pouczająco, ale jednocześnie nie potrafił ukryć rozbawienia. - Do tej pory myślałem tylko i wyłącznie o Tobie.
Korzystając z tego, że Sylwia wciąż patrzyła na niego tym udawanym (prawdopodobnie) obrażonym wzrokiem, Zawisza cmoknął ją zadziornie w usta. Następnie odsunął się na chwilę, by pokazać jej swój łobuzerski uśmiech i znów wrócił do jej ust, tym razem na dłużej. Nie sądził, że się na to zdobędzie, ale po prostu czuł się już przy niej swobodnie. Kolejny pocałunek, który smakował jak ambrozja. Rycerz chyba mógłby się od tego uzależnić.
Dziewczyna prychnęła, choć niezbyt przekonująco. W końcu nie będzie zgrywać typowej kobiety strzelającej fochy średnio raz na dwie godziny... Nie było nic gorszego. Nawet ona zdawała sobie z tego sprawę!
I znów zaczęła się uśmiechać jak głupi do sera, gdy tylko Zawisza ją pocałował przelotnie. Czy tak właśnie wygląda bycie zakochanym? Człowiek zachowuje się jak pacjent ośrodka bez klamek, widzący wszędzie wiewiórki? Chyba musi przestać się dziwić Romeo i Julii, że odwalili tak idiotyczne samobójstwo. Nie żeby miała zamiar się zabić gdyby Zawiszy coś się stało. Ona raczej znalazłaby winnego i zadźgała tępą łyżeczką. Według niej - lepszy sposób.
Miała wrażenie, że gapi się na chłopaka idiotycznym, maślanym wzrokiem, ale nie potrafiła nic na to poradzić.
Ochoczo odwzajemniła drugi pocałunek rycerza, który był równie niezwykły, co poprzednie. Znów czuła motylki w brzuchu, najdziwniejsza rzecz, jakiej doświadczyła. Przylgnęła do chłopaka i jedną rękę zatopiła w jego włosach, w których zresztą wciąż wyczuwała jakieś okruszki ciasta.
W końcu, zarumieniona i uszczęśliwiona, odsunęła się od niego. Chwyciła go za rękę i spojrzała w kierunku drzwi.
-Może wróćmy już do sali? - spytała.
Nie to, że nie chciała tu zostać. Chciała, może wręcz za bardzo. I dlatego wolała wrócić do spokojnej sali... Przecież nie mogą spędzić całego sylwestra na balkonie!
Zawiszy nie przeszkadzały szerokie uśmiechy, ani maślane oczy Sylwii. Wręcz przeciwnie, wydawało mu się to bardzo urocze. No i czuł się bardzo szczęśliwy, że to właśnie on na nią tak działa. Nie zdziwiłby się, gdyby on sam wyglądał na lekko otępiałego. Emocje jeszcze nigdy w nim tak nie buzowały, więc nie był do końca świadomy jak to wpływa na jego zachowanie.
Nie myślał o tym, co by zrobił, gdyby Sylwii stała się krzywda. Po prostu nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Wolał wierzyć w to, że uda mu się ją obronić przed wszelkim złem. Bo jaki byłby z niego rycerz, gdyby przez jego słabość ucierpiała wybranka jego serca?
Dziewczyna przerwała pocałunek i chwyciła go za rękę.
- Jak sobie życzysz. Ciekawe, co tam się dzieje... - Odparł i ruszył u boku dziewczyny w stronę drzwi. Po drodze zgarnął swoją komórę i hełm.
Emocje nieco opadły i rycerz zaczął wracać na ziemię. Nawet nie wie, skąd dziewczyna pochodzi, jak ma na nazwsiko, ani nie ma jej numeru. Będzie trzeba to załatwić, zanim ta impreza dobiegnie końca, a Sylwia ucieknie niczym Kopciuszek.
- Słuchaj, musimy pogadać o kilku sprawach... - Zaczął, gdy weszli na schody.

/zt x2

(Tę prywatną rozmowę pominiemy, w sensie, że będzie omówiona niby po drodze. Nie jest ważna dla rozgrywki, ale dla naszych postaci owszem :P)