Król Lew PBF

Pełna wersja: Dolinka Lasu w Dolinie Spokoju
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Cytat:Mała dolinka gęsto zarośnięta drzewami. Warto jednak przedzierać się przez tę zieloną plątaninę roślin, chociażby po to, by ujrzeć niesamowite jezioro znajdujące się w samym jej środku. Przy jego skalistym brzegu można odpocząć od codziennych problemów, podziwiając lśniącą taflę wody, w której odbijają się bujne korony drzew zamieszkiwane przez liczne ptactwo.


Kifo był zmęczony. Słońce osiągnęło zenit i powoli staczało się z powrotem, by za kilka godzin skryć się pod ziemią. Upał był nieco mniejszy niż w ostatnich dniach, kiedy to Kifo miał wrażenie, że jego cętki się topią, ale dalej było dość parno. Co on tu robił? Leżał wyciągnięty na gałęzi zwisającej nad wodą i spod leniwie uchylonych powiek przyglądał się własnemu odbiciu.
Przez ostatnie kilka dni, tygodni sporo wędrował. Nie wiedział dlaczego, po prostu nie mógł usiedzieć w miejscu. Chodzenie przed siebie, gdzieś daleko, na chwilę zagłuszało tę dziwną pustkę, którą czuł w sobie, ale później to niechciane uczucie wracało, zupełnie tak jak teraz. Najgorsze było to, że sam nie wiedział, za czym tęskni, czego mu brakuje. Nikt nie wiedział.
Panowała cisza i spokój, zupełnie jakby był pewien lampart leżący na gałęzi drzewa był ostatnim zwierzęciem w okolicy. Kifo położył się wygodniej i zamknął oczy.
Lwica przyszła nad jezioro, aby napić się wody i być może też złapać jakąś rybę, która pływałaby blisko. Kiedy zaspokoiła swoje pragnienie, zaczęła iść wzdłuż brzegu, wypatrując przy tym ryb. Patrzyła cały czas w wodę i nie zauważyła Kifo, który leżał na gałęzi tuż przed nią.
Vivienne uderzyła głową o gałąź i odskoczyła do tyłu, pocierając głowę łapą. Spojrzała przed siebie i dopiero zobaczyła Kifo.
- Ja przepraszam, nie zauważyłam Cię tutaj. - powiedziała natychmiast, kiedy zdała sobie sprawę, co zrobiła. Spuściła łeb zawstydzona. Ale wpadka.
Uszy lamparta poruszyły się raz, potem drugi. Dopiero po chwili do Kifo dotarło, że nie jest tu sam. Wyrwany ze stanu półsnu uniósł lekko głowę i rozejrzał się nieprzytomnie. W końcu dostrzegł białą plamę nachylającą się nad strumieniem. Biała lwica? Co ona tu robi? Jest za daleko od Lwiej Ziemi. Kifo zmarszczył brwi. Nie spodziewał się tu nikogo zastać, zwłaszcza ze swojego stada.
Dopiero kiedy lwica się przestała pić i uniosła nieco wyżej pysk, Kifo uświadomił sobie swoją pomyłkę. To nie była ta lwica, którą spotkał na Lwiej Ziemi, która kogoś tam szukała. Ta była młodsza i nie miała warkocza.
Wyglądało na to, że go wcale nie zauważyła, ani jego, ani gałęzi, na której odpoczywał. Całe szczęście, że konar był całkiem masywny i mocno nim nie zatrzęsło, bo by pewnie zleciał.
Kifo otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Nie zauważyło go, zderzyła się z nim, a do tego stała go i przepraszała, zamiast zwiewać, gdzie pieprz rośnie przed obcym i większym od siebie lampartem. - Musisz uważać. Mogę cię zaatakować, wiesz. - powiedział po chwili, ale przez ten cały czas nie ruszył się z gałęzi, mimo że lwica nawet na niego nie patrzyła, co bardzo ułatwiało atak. - Jesteś sama? - spytał, mimo że nie oczekiwał odpowiedzi. Nikogo innego nie widział. - Jak ty chcesz przeżyć w dżungli, skoro pokonuje cię jakaś gałąź? - zauważył, ale zaraz jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu.
Och, był daleki od atakowania zagubionej lwicy, w końcu wychowywał się w lwim stadzie, gdzie nigdy nie był pewien, ile osób do niego należy. Jeszcze by się okazało, że i ona tam należy i miałby problem. Inna sprawa, że w ogóle nie atakował niczego, jeśli nie był głodny lub do tego zmuszony.