Król Lew PBF

Pełna wersja: Poranek na Lwiej Skale
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wstawał nowy dzień. Słońce pięło się powoli do góry, oświetlając wszystkie okoliczne ziemie na piękny, pomarańczowy kolor. Było cicho i spokojnie, nic nie zapowiadało żadnych zamieszek. Stado nie spało dziś w środku Skały. Musieli widocznie rozejść się po terenach stadnych i nocować tam, gdzie akurat byli. Jedynie Venety zwlokła się na noc do legowiska, lecz wpadające do środka promienie zbudziły ją. Teraz siedziała na miejscu, z którego odbywały się prezentacje i po prostu patrzyła na świat w milczeniu.
Brązowa z trudem zbliżyła się do Lwiej Skały. Tak wiele wspomnień. Tak mnóstwo żalu i wylanych łez. Smutek, który na zawsze zagościł w sercu młodej lwicy. To wszystko widziała w tymże obiekcie. Wiedziała jednak, że jeśli chce z powrotem normalnie żyć to musi zmierzyć się ze swoim strachem. Przełknąwszy ślinę kroczyła w stronę masywu skalnego, lecz w jej krokach brakowało pewności w miarę zbliżania się do sterty kamieni.
Nagle jej morskim oczętom ukazała się nikła sylwetka postaci, która siedziała niemal na krawędzi wystającej częsci Lwiej Skały. Ściągnęła brwi, po czym zaczęła wskakiwać na poszczególne kamienie, by zbliżyć się do członkini stada. Przystanęła na tym samym poziomie, lecz znacznie dalej od samicy, by nie wystraszyć jej swoją obecnością.
-Venety? To ty?-zapytała niepewnie, wysuwając jedną łapę przed siebie jakby chciała przybliżyć się do lwicy, ale jednocześnie obawiała się jej reakcji. Ven była jedną z niewielu osób, którą znała. Nie wiedziała jak zareaguje na wieść o jej powrocie.
Słysząc swoje imię, odwróciła się prędko, by ujrzeć... Vari? Nie, niemożliwe... Co córka Kopy tu robiła? - Vari! - wstała i dała susa w kierunku lwicy, by wpaść na nią i objąć ją łapami, przytulając do siebie. Otarła się pyskiem o szyję samicy - Gdzieś ty tyle czasu była? Wszyscy myśleliśmy, że nie żyjesz. Inn będzie wniebowzięta! Ona jest taka samotna, wyobcowana, będzie naprawdę szczęśliwa! Och, to cudowna nowina na samo rozpoczęcie dnia - ogon podrygiwał wesoło, wyrażając radość lwicy.
Lwica nie spodziewała się tak entuzjastycznego przyjęcia, lecz mimo tego w pełni oddała się wesołej atmosferze. Zaśmiała się pogodnie i wtuliła łeb w ciepłą szyję Venety. Wciągnęła jej zapach, którzy kojarzył jej się z złocistymi trawami sawanny. Z domem.
Odsunęła nieco łeb, by móc spojrzeć na fiołkowooką. Turkusowe ślepia wpatrzyły się teraz w postać wojowniczki, śledząc zmiany, które zaszły w jej osobie.
-Wiem i przepraszam za to. Po śmierci Raya nie dałam rady tu dłużej przebywać. Przepraszam, że porzuciłam was bez słowa.-wyjaśniła, kuląc delikatne uszka. Jednak słysząc tyle informacji na temat siostry nieco się ożywiła, lecz tylko na chwilę.
-Tak źle jest z Inn? -zmartwiła się, wpatrując się ze smutkiem w córkę Vitani. Poczucie winy zaczynało ściskać jej kruche serducho.