Król Lew PBF

Pełna wersja: Miejsce
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tereny koło wąwozu, niewielki zagajnik rachitycznych rosnących na skale akacji.

Od rozmowy z Otieno i resztą minęło kilka dni, pozostało tylko załatwić sprawy z Belialem i resztą Cieni. Kudłata liczyła że jakoś się dogadają, pewne priorytety zaprzątały jej wielki łeb, toteż kiedy zawędrowała aż nad kanion dotarło to do niej dopiero kiedy zatrzymała sie nad urwiskiem.
Popatrzyła w dół wydając z gardzieli głuchy pomruk. Miejsce to kojarzyło się jej dwojako, ponoć tu swój żywot skończył Mufasa.. także tutaj znajdowało się ukryte miejsce, znane bardzo nielicznej społeczności związanej z mrokiem. Zawróciła, nie przyszła tutaj po to by o tym teraz myśleć, chociaż znów poczuła ten niemiły uścisk na krtani.
Dzień zapowiadał sie nawet miły, a że było już coś koło południa.. czas na drzemkę~
Powoli podreptała w kierunku drzew i uwaliła się tam koło nich w cieniu.
Czarna nie zamierzała pozostawać tam, gdzie była tylko popychadłem. Pogodzenie się z tym że ktoś mógł wydawać jej rozkazy to jedno.. tak zniesmaczona dawno nie była. Podobnie tak rozczarowana, tyle obietnic i pięknych słów, a skończyło się na tym że znowu została sama, chociaż nie do końca sama. Bob, jej wspaniały towarzysz pozostał przy niej.
Opuściła tereny Bractwa i udała się przed siebie, podobno nic nie jest dziełem przypadku, zwłaszcza jeśli chodzi o natknięcie się na rodzicielkę, w jej przypadku przynajmniej, toteż niespecjalnie zdziwiła się kiedy spostrzegła tą burą górę futra uwaloną pod drzewami.
Położyła po sobie uszy i syknęła cicho, w tej jednej chwili zaczęła się zakradać ku niej, by na koniec, kiedy była juz dość blisko zerwać sie i w trzech długich susach zwalić na matkę całym ciężarem.
- Buaa! Upolowałam MAMUTA!- Zawyła i złapała ją za kosmaty kark obśliniając obficie brązową grzywę.

+8HP (Za 4 dni odpisów)
Kami leżała tak sobie w błogiej nieświadomości że cokolwiek skrada się za jej plecami, bo co o zdrowym rozsądku mogło chcieć zapolować na nią? Chociaż z drugiej strony... kraina ta oferowała spektakularna paletę czubków, od wyboru do koloru.. długie ucho automatycznie skierowało się pod wpływem szmeru w tył, nim jednak zareagowała ciało czarnej zwaliło sie na nią z impetem.- Pfgteusm...!- Prędzej było to zdziwienie niż ból, Kami przekręciła się na bok z otwartym pyskiem, z którego dobył się mało określony dźwięk, raczej jeden z tych, których lwy na co dzień nie używają, juz chciała klapnąć szczękami, jednak rozpoznała w kupie czarnych kudłatych patyków córkę. Zastygła w bezruchu w czasie gdy ta molestowała jej futro obśliniając je do granic możliwości.
- Powiedziała to mucha gnojarka, lądując na jego grzbiecie..- Burknęła pod nosem, określenie było idealne, nie tylko z powodu gabarytów lwicy, ale i zapachu, który doprowadził do tego że kudłata zmarszczyła nos, zaraz po tym jak bagienny odorek uderzył w jej nozdrza.
- ..gdzieś ty była tyle czasu? Hm.. widzę, ze z okiem.. reszta już lepiej.. no, poza głową. W tej dalej chyba pusto ino wiatr tylko hula..
Przykleiła sie do niej jak mała koala matki, grzywa Kami została poważnie wymemłana, gdyby była to malutka antylopka, zapewne już dawno wyzionęłaby ducha. Z pełnym ryjem parsknęła. Ona muchą gnojarką? Wypluła sierść z wywalonym językiem, po którym jeszcze chwilę na brązową sierść ściekała ślina. - ..dobrze sie bawiłam? Ew.. właściwie to wynudziłam sie za wszystkie czasy..- Nadęła poliki, jak obrażona księżniczka, uwaliła się na matce i niczym kocie zaczęła ja udeptywać, by wymościć sobie miłe miętkie miejsce do leżenia. - Ta.. ubiegł Cię Goryl z pewnego Bractwa z wschodu krainy.. - Spojrzała w bok prychając pod nosem. - ..to takie żenujące, wszystko zmieniło się tutaj na gorsze.. i wciąż leci na łeb, na szyję. Po jaka cholerę myśmy tutaj wrócili? MAMO.. wszędzie było lepiej niz tutaj..- Padła na pierś Kami jak w jakiejś kiepskiej tragicznej komedii.
- Naszym domem rządzi jakiś rudy buc wysługujący się podwładnymi.. z resztą, co to za podwładni? Zero w nich charakteru..- Żaliła się dalej. - Sądziłam że chociaż jego oponenci okażą się ciekawi, ale jedni są mało zdecydowani, a drudzy bawią się w spiski we własnym gronie..- Dodała na koniec tego wywodu nim wreszcie ucichła.
Do długich wywodów córki zdążyła już przywyknąć, także do tonu w jakich swe bóle raczyła tamta przywdziewać. Gdyby Chikja nie była Chikją.. pewnie dawno urwałaby jej łeb, chociaż Kami należała do całkiem cierpliwych stworzeń to czarna tarmosiła jej momentami nerwy niemiłosiernie. Z drugiej strony.. była tez przydatna.
Wysłuchała jej w milczeniu układając te strzępki w odpowiedniej kolejności za znanymi jej faktami.
Jakiś czas temu gościła u Beliala, więc dalej na wschód było jeszcze jedno stado? Czego jeszcze jej wyrodna córcia dowiedziała się w czasie ich rozłąki?
- Więc poznałaś Beliala? Młody to władca, ambitny, do tego jest synem Windu z Płonącej Ziemi, lwa którego ongiś zabiliśmy za nadmierne mącenie w czasie wojny. Trudno orzec co dokładnie jest przyczyną ich niezdecydowania, być może strach i brak wiary we własne możliwości.- Skwitowała, gdy stawka była wysoko, gra o nią stawała się niebezpieczna, ryzyko było nieodzowna częścią 'zabawy' w życie. Wzięła głęboki wdech.
- Opowiedz mi o tych drugich.. kim są? Mam wrażenie, że jest to jakiś brakujący element mojej układanki..
Naburmuszona dalej gniotła sobie pierś matki. Owszem poznała młodego Beliala. Nawet interesujący jegomość, ale.. za młody jak dla niej? Oj rajcowali ją dojrzali Panowie, z większymi.. grzywami.
Wywaliła jednak język ze zdziwienia na wieść o tym kim był Cienisty. Przywódca, ok, syn zamordowanego mąciwody.. ciekawiej. Schowała ozorek w paszczy i wyciągnęła łeb w kierunku uszka matuli by wyszeptać jej czarne sekrety wprost do niego.
- O Bractwie Jadu? Więc.. nie ma za bardzo o czym opowiadać, jedno słowo doskonale opisze cała tę szopkę. Kombinatorstwo.- Cel był prosty, ale stawał się tak nieosiągalny przez piętrzone w ich gronie zawiłości, że.. właśnie, aż się jej odechciewało brania w tym udziału. Już pominąwszy że miała się z nimi miziać bo inaczej chodzili nabzdyczeni.
- I obłuda.. prowadził ich Sadism, żmija czy jakiś inny kulawy jaszczurek, ale olał ich i oddał władze posępnej Sępicy Vult, ptasia kaleka bez skrzydła z maską na łbie, idealnie pasuje na władcę tego 'kalekiego' ugrupowania.- Parsknęła, idealne określenie? Bardzo ironiczne, czy wręcz prześmiewcze. Tak nabijała się z nich, bo co jej bowiem pozostało po tym bólu tyłka, który zaserwowali jej na do widzenia.
- ..drugi w kolejności władzy był Zephyr, pasował tam jak łapa do pyska, potulny, kochliwy, gepardzi łebek pełen wzniosłych ideałów. Poza nimi.. był tam jeszcze ten biały goryl medyk Mulungu, szara gepardzica Shishkebab, hiena.. ah i nawet antylopa.. hahaha.- Tu roześmiała się gromko i stoczyła z Kami na ziemię koło niej, zgraja jak się patrzy, jakby ktoś do jednego wora wrzucił wszystko co popadnie i.. usiłował związać ich czymś wspólnym na siłę. Czymś, to idealne określenie według niej.
- Zaiste pasjonująca to opowieść.. i własnie to robiłaś przez ostatnie kilkanaście dni tak?- Ogon kudłatej pacał leniwie w ziemie kiedy Chikja kontynuowała swój wywód, waż, sęp.. gdzie ona widziała taki zestaw? Oh.. no tak czy nie spotkała ich aby przypadkiem na Skale Skazy? Założyli bractwo.. było to zaiste interesujące i pewnie wymagałoby sprawdzenia o co dokładnie chodzi, w każdym bądź razie, trzeba na nich uważać.
- Opowiedz mi więcej może o tym gepardzie, Zephy-rze? I hienie im towarzyszącej.. czy to całe bractwo łączyło coś z Zachodnimi Ziemiami?- Podniosła się do siadu. Sapiąc przy tym cicho, ciekawe rzeczy się działy.. a Chikja zdaje się pozyskała całkiem interesujący skrawek informacji. Chociaż.. całkiem sporo jak zwykle zapłaciła za to w jaki sposób go wydarła. Kami sama nie wiedziała co córce siedzi w tym zapchlonym szkaradnym łebku. - Yh.. powinnaś kierować się większą rozwagą, bo komuś w końcu zabraknie cierpliwości, a tobie farta i skończysz jako nawóz..- Złapała ją za kark zębami i postawiła do pionu jak kocie. - Nie jesteś już bachorem.. ależ to paskudnie wygląda.- Sarknęła i zaczęła od wylizania pyska córki, rany zabliźniły się, ale oko dalej było zaczerwienione, przydałaby się melisa, albo rumianek, miała to wszystko, ale nie tutaj.
- Chodź, wyleczymy to porządnie.- Jak powiedziała tak wstała już na cztery łapy kierując się do małej jaskini idealnego miejsca na przechowanie ziółek.
Wcale nie miał to byc koniec marudzenia z jej strony.. zepsute jajniki, które potomstwa dawać nie umiały i tak nie szczędziły jej babskich humorków.
- A co miałam robić? Leżeć pod tym spróchniałym baobabem gdzie mnie zostawiłaś?- Prychnęła oburzona. - Lepiej żeby coś się działo.. Zephyrze? Gepard z grzywą i obrożą, nieszczególnie wyróżniający się jegomość, lowelas.. tylko na horyzoncie pojawiła się Shi i od razu poleciał na nią. Swoja drogą, ta szara gepardzica ponoć była w Zachodnich, odeszła bo szukała braciszka. swoja drogą ciekawe gdzie podział się ten pacan Duraj..- Ubodło ja to o tyle, że jak widać Zephyr najpierw naopowiadał jej ze w bractwie nie liczy się gatunek, a potem sam udowodnił że liczy i nie umie oprzeć się zwykłemu bezmyślnemu instynktowi, kiedy na horyzoncie pojawiła się ponętnie pachnąca samiczka.- Mieli jakiś pakt, czy sojusz.. ale nie zdziwiłabym się gdyby mieli go z każdym w okolicy.- Podzieliła się z matka kolejnym spostrzeżeniem. Tylko ile warte były takie przymierza, kiedy kłamstwo było ich chlebem powszednim? - ..nawóz, nawóź.. wszyscy jesteśmy przecież tylko roztańczonym pyłem tego świata.- Dla niej to wcielenie, wcale nie było jedynym, a ciało, to tylko powłoka, która kiedyś opuści. Skrzywiła się i powyginała dziwnie cierpnąc kiedy ta potraktowała ja jak smarka.
- .. dziękuje, ty tez jesteś śliczna jak zawsze~ Otrząsnęła się i ruszyła za matulą.
Przeszły nieco niżej, tam gdzie słońce w czasie popołudnia nie dociera do wąwozu. W skalnej ścianie ukazała sie im szczelina, dość duża by kudłata weszła tam na styk i juz po chwili zniknęła w skale. Chłodek panujący w kryjówce był całkiem miły dla brązowej. siadła sobie pod skałą czekając na córeczkę.
- Poznałam Żmija i Sepice na skale Skazy, już wtedy wydawali mi się dość oryginalni.- Rozmowa toczyła sie dalej. Było kilka kwestii które trzeba było poruszyć, a także pewne plany do opracowania, przy tych rewelacjach jednak trzeba było zrobić pewne rzeczy inaczej. Poprzednie plany nie brały pod uwagę kolejnego gracza. Zagarnęła pustą łupinkę splunęła do niej i odstawiła na ziemi zrywając z sufitu suche zioła. Rumianek roztarła miedzy łapami starając się utrafić do miski.
- Mam dla ciebie zadanie. Będzie ono bardzo ważne.. udasz się daleko stąd za tereny należącymi kiedyś do Złotej Gwiazdy. Odnajdziesz Czarne Ziemie.- Paluchem ugniatała na papkę to co w łupinie powstało z połączenia składników, dawno temu to było... oj jak dawno? Nie miała złudzeń, że to czego chciała,mogło już dawno odejść. Ale była nadzieja.. a czarna? Tu jej rola na razie została zakończona.
Cień i chłodek były przyjemniejsze niż żar z nieba. Zwłaszcza jak się miało czarne futerko. Niezbyt chętnie weszła za matka do nory.. pająki, brud.. zapach ziół. Akurat średnio za tym przepadała.. meh to całe szamaństwo i znachorstwo.
- Baaardzo oryginalni. Sadism ładnie gadał.. ostatecznie jednak nie dostałam od niego nic, ino figę.. phyh, Vult i jej gburowatość.- Nie pojmowała czemu Nahash oddał władze tej starej kwoce, przecież ona zrobi z Bractwa jakąś bandę misiów tulisiów.. pewnie taki był plan, zatulić wszystkich na śmierć.
Z coraz większym obrzydzeniem patrzyła na poczynania Kami.. czy ona robi jakiś wywar? W życiu tego nie wypije.. MOWY NIE MA!
- Zadanie? A na czym konkretnie będzie ono polegać?- Misja i to się jej podobało, aż uśmiechnęła się pod brązowym nosem i podeszła bliżej siadając naprzeciw kudłatej by ani słówko nie umknęło jej z tego co ta miała do przekazania.
Robiła swoje, az papka nie nabrała jednolicie zielonego koloru.
- Kiedy jest się wężem.. szczurem..małym słabym stworzonkiem, twoim atutem w walce z większymi lwami może być tylko twój język. A jak widać.. oboje maja sprawny ten mięsień.- Była to uwaga podszyta niejako złośliwością, przecież czarna robiła to samo, słowa jej były niczym jad, bolesny, drażniący Mało kto był odporny na jego działanie..
Wyciągnęła wolna łapę i złapała Chikję za sierść na karku przyciągając do siebie, paluchem nabrała mazidła i mimo licznych protestów córeczki wysmarowała nie tylko blizny ale i okolice zniszczonego oka.
Odrosnąć nie odrośnie. Ale nie będzie w przyszłości tak okropnie paskudne.
- Dokładnie.. na odnalezieniu pewnej rodziny. Levisa i Satal, ich potomstwa. Kiedy zwinęli się z Złej Ziemi była ich trójka, oni i ich córka Poison. Szukałam na wyprawie jakiś wskazówek dokąd mogli się udać, nie było to łatwe.- Ale ptaszki i inne gaduły zawsze chętnie pisną słówko za błyskotki, albo oszczędzenie własnego marnego życia.
- Przekażesz im wszystko co wiesz i użyjesz ozora aby przekonać do powrotu. Będziemy czekać z Otieno i resztą na Szarej Ziemi. chce abyś rozumiała że masz nie zwlekać.. ta sprawa ma swój priorytet.
Wydała z siebie serię nieartykułowanych dźwięków, aż sie opluła kiedy Kami opatrywała jej oko. Nie bolało, szczypało tylko trochę. Zapach ziół podrażnił jej czuły nos i az się skrzywiła, kiedy była juz wolna odsunęła się od matki i potrząsnęła łbem, hamując nieprzemożoną chęć otarcia mordy łapą. Wiedziała że to może jej pomóc..
- Ay ay wasza wielkość.. - Fuknęła, więc przyszło jej spierdalać stąd z podkulonym ogonem. Cóż, i tak bywa kiedy nikt nie umie poznać się na coś wartym lwie.
- Weź moje opale mamuś.. mi się nie przydadzą pewnie. Zakopałam je koło skały Sherkhana, pod głazem z trzema bruzdami od szponów, na lewo od głównego wejścia do wnętrza.- Pozbierała się. Komu w drogę temu czas prawda? Ostatnie spojrzenie na jamę, Kami i po prostu wybyła, bez ckliwych pożegnań. Odnajdzie może Duraja i razem zasieją gdzieś ziarno zła.

ZT x 2