Król Lew PBF

Pełna wersja: Ocean
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Faktycznie jakby komarów nagle się wezbrało i zaczęły ciąć jak oszalałe. Ciężko powiedzieć, żeby Dace się to podobało, no raczej, że nie. I wiadomo, że również wolałby podróżować w pełnym słonku, ale takim łagodniejszym, żeby chmurki były i gleba niezbyt spierzchnięta albo niezbyt rozmoczona. Ciężko jednak było o poetycką pogodę codziennie i zawsze.
Podrapał się za uchem bo właśnie jeden z rzeczonych komarów tam go właśnie uje... znaczy się dziabnął. W myślach palnął się w pysk bo powoli słownictwo i sposób bycia Abesa zaczynał mu się udzielać. 
- Ee.. ta szamanka? - Podrapał się teraz przednią łapą po pysku. - Rzuciłem ją w diabły po tym jak mnie zwymyślała. Porzuciłem nad wąwozem spory kawał stąd. Myślę, że to było nawet blisko tej skały co żem ci opowiadał. 
I znów mentalny policzek w pysk za plebejskie formy. Chyba już od tego nie ucieknie chyba, że ma w sobie niewyobrażalne pokłady silnej woli. 
- Czyli zamierzasz ją wykorzystać a potem pobić? - Uniósł jedną brew ku górze a cały dotychczasowy uśmiech mu na moment zrzedł. - A potem porzucić? To nie uważasz, że lepiej już, skoro mielibyśmy użyć przeciw niej siły, to siłą wcielić do stada? No bo dwie lwice to chyba już stado nie?
Odwróciłem się do brata i jego towarzyszy, czyli ciemnej chmurze komarków, nawet nie spojrzałem w górę. Byłem niemal pewny że podobna jak i nie większa jest też nade mną. I to znaczyło że już czas by przestać sie cieszyć skończoną podróżą a ruszyć w następną, dobrze, tym razem była jednak całkiem bliższa i miała więcej celu, brat jednak był całkiem sprytnym lwem.
Co do szamanki, jakby to mądrze ubrać słowa by powiedzieć, że chodzi o drobiazg a nie o coś konkretnego. Propozycja wykorzystania szamanki nie była przecież jakoś specjalnie słabą opcja. Tylko, matka mówiła by nie spoufalać się z takimi bo oni to już widzą do tyłu. Tylko co to znaczyło?
- Daleko. Ale można by ją znaleźć. - Pomachałem głową by wzbić w powietrze komarzą chmurkę. - No pobić i wykorzystać. Bo tu chodzi o taki mały przedmiot w którym jest posiadaniu każdy szaman, a taki woreczek z proszkiem czarodziejskim co jak się go rozsypie to robi taką malutką tęcze. Czaisz? Malutką tęcze. To ja tak sobie wykoncypował. Że weźmiem tego szamana na stronę, łubudubu, zabieramy woreczek i bawimy się tęczą. Ale jakbyśmy potem zabrali do stada to nie wiem czy taki by się nie mścił potem. Jak my ją tak trochę poturbujemy.
No i tu się plan trochę sypał, jak to zrobić by szaman po epickim wpierdolu pałał jakąś przyjaźnią a nie rządzą mordu? Plan był dość niedopracowany.
- Ej, a gdyby tak ją wziąć po dobroci?
W ogóle nie myślał o tym samym co Abes, myślał o tym co teraz, o tu i teraz. Teraz dostrzegał, że pogoda coraz bardziej się psuła i wiatr wzmagał się coraz bardziej. Myślał więc teraz o tym, że powinni poszukać jakiegoś lokum i żadne szamanki nie były mu teraz w głowie. Tak niemo wgapiał się przez dłuższą chwilę w szaro-sine niebo, które wyglądało coraz gniewniej i tylko czekało by pęknąć siarczystym piorunem i hukiem a potem rozlać wszelką wodę, którą miało. Można powiedzieć, że przez moment w ogóle nie słuchał tego co Abes miał do powiedzenia aż wreszcie dotarły do niego słowa o tęczy. Pokręcił szybko głową i przeniósł spojrzenie na brata. Poruszył uszami bo też miał wrażenie, że kręciły się wokół nich natrętne komary.
- Tęcza... jaka tę... a! Dobra, rozumiem - pokiwał głową. Jednak on szczerze wątpił w to, że coś takiego w ogóle jest możliwe. 
Pierwszy huk. 
- E... może odłożymy wyprawę na moment zaraz po burzy? - Wtrącił się Abesowi w słowa. - Dobrze, weźmiemy ją po dobroci, ale może obgadamy to w suchym miejscu? Poszukajmy jakiejś przytulnej grotki tu nad oceanem. Ja i tak potrzebuję trochę odpoczynku. Co ty na to? 
No to czeka trochę nas teraz chwila drogi i męczenie się nad poszukiwaniem kawałka zadaszenia. Zawsze chciałem być lwem jaskiniowym, a właśnie przecież taką jedna ziemną dziuplę to widziałem jak tutaj się kierowałem niby tylko lekko wychodziło nad ziemię ale to zawsze coś.
- Wiem gdzie możemy iść, za mną. - I powoli ruszyłem w kierunku miejsca gdzie wydawało mi się, że ta przepiękna jaskinia mogła się znajdować.
- Można przeczekać, chociaż moim zdaniem trochę nie wykorzystujemy okazji. - I wtedy uderzył piorun, zrobiło się jasno potem trzasnęło i zmieniłem zdanie.
- Dobra jednak możemy się trochę pośpieszyć. - I już truchtem kierowałem się w kierunku jaskiń.

zt
Poruszył uszami gdy brat wspomniał, że wie gdzie mogą podziać się na czas ulewy. Nieco podskoczył gdy piorun walnął teraz na prawdę porządnie.
- Tak, jednak sytuacja zrobiła się aż za dobra - pokiwał szybko głową i czmychnął w ślad za bratem.

zt
Stron: 1 2 3