Król Lew PBF

Pełna wersja: Cudze piórka [ozdoba, Bjorn]
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Z zachmurzonego nieba spadały z rzadka krople wody, jakby od niechcenia, jakby w te ciepłe popołudnie i chmurom nie chciało się wykonywać swej roboty, a tylko raz na jakiś czas przypominały sobie o deszczu.
Gorące powietrze stało, zielona trawa i liście trwały w bezruchu, a na sawannie rozlegały się dość niecodzienne... Dźwięki. Chwilami brzmiało to niczym prawdziwa muzyka, melodia, rytm raz to porywały do działania, raz zachęcały do zadumy, raz były znienacka przerywane dzikimi wrzaskami czy skrzekami. Śpiew, gwizdy i dziwne okrzyki czasem były ubogacane uderzaniem patykiem o gałąź czy szelestem potrząsanej gałęzi. 
Ktokolwiek zbliżyłby się do baobabu, który wydawał się być źródłem owych hałasów, ktokolwiek zechciał podnieść swój łeb i spojrzeć w górę, ktokolwiek miał na tyle bystry wzrok, by dojrzeć pośród liści i gałęzi ciemne futro - ten mógł zrozumieć, że to dżelada, spokojnie leżąca na wysokiej gałęzi, jest sprawcą tej "muzyki".
Bjorn nie potrafił siedzieć w miejscu. Musiał gdzieś połazić, ale tym razem pilnował się, nie zamierzał opuścić lwiej krainy przypadkiem, nie teraz, kiedy Kami znów przyjęła go do siebie.
Tak więc krążył po okolicy, to tu to tam, a chore kolano zaczynało mu coraz bardziej dokuczać. Do jego postrzępionych uszu docierały jakieś odgłosy, miał wrażenie że już coś takiego słyszał, i wiedział że to nic niebezpiecznego - tak więc nie przerywał swojego spaceru w kierunku baobabu, rozmyślając nad wszystkim, co go frustrowało.
Kiedy znalazł się o dostatecznie blisko, zauważył ruch wśród gałęzi.
Czyżby... czyżby to były małpy? O, nie. Tylko nie to, nie znowu... Aż go otrzęsło z obrzydzenia. Mimo wszystko, nie wyglądało na to, że zbiegło się tu całe stado, z jednym szkodnikiem dałby sobie radę.
-Hej, ty!- zaczął, zadzierając łeb do góry. -Życie ci niemiłe? Tylko hałasu, specjalnie wabisz tu takich jak ja?-
Małpa zdawała się zupełnie nie zauważać rosłego samca, ale też nie wyglądała na zaskoczoną jego okrzykiem. Nagłym ruchem odrzuciła patyk, który trzymała w ręce, a kijek upadł tuż koło lwa, niemal uderzając go. Po tym, dżelada przechyliła się na bok i zręcznie zeskoczyła na niższą gałąź, pokazując się Bjornowi, z szerokim uśmiechem na pysku.
-Może, może! Tylko co by mi przyszło ze zwabienia kogoś takiego jak ty? - energiczna małpa nagle pochyliła się nad gałęzią, ogonem pomagając sobie utrzymać równowagę. Ten manewr pozwolił jej przyjrzeć się lwu z nieco bliższej odległości, jednocześnie samemu nie zbliżając się znacznie. Wciąż był dość wysoko, ale być może, gdyby tak rosły lew stanął na dwóch łapach i wyprostował się, zdołałby go dosięgnąć? Małpa zacmokała.
- A może lepiej spytać, co by przyszło komuś takiemu jak ty z przyjścia tutaj?
Wyszczerzył kieł w niezadowoleniu kiedy patyk powędrował w jego kierunku. Małpy. Złośliwe, wkurzające, krzykliwe... Nic tylko zagryźć--ale i tego brzydził się zrobić, małpią krew pił litrami podczas boju o Oazę.
Nie ruszył się kiedy dżelada mu się przyglądała, powoli obmyślając plan jak tego krzykacza uciszyć, jak dosięgnąć.
Pytanie jakie zadała mu małpa trochę go zirytowało, bo tak naprawdę był tutaj zupełnie przypadkiem...no i z ciekawości, kto się tak wydziera.
-Na pewno nie cisza i spokój, a właśnie tego szukałem.- w końcu miał dużo do obmyślenia.
-Boli mnie łapa, dlatego pozwolę ci drzeć się dalej, ktoś inny cię wykończy. Ja po prostu sobie już pójdę.-
Jak on nie znosił małp.
Małpa przekrzywiła łeb, a na jej pysku wciąż malował się szeroki uśmiech, ukazujący wszystkie zęby. Ale milczała, tak właśnie w milczeniu przyglądała się lwu.
Nagle uczyniła krótki ruch ręką, a była w nim pewna gracja i zręczność - i oto, jakby znikąd, w powietrzu pojawiło się duże, czarne pióro, i łagodnie osiadło na pysku jasnogrzywego lwa, układając się pięknie na kremowym nosie.
-Ładne, prawda? - dżelada odezwała się w pewnej zadumie, wlepiając swój wzrok w to pióro. W istocie, nie dało się odmówić mu urody - było naprawdę duże, smoliście czarne, gładkie i błyszczące, lekko zakrzywione. A małpa podziwiała kontrast barw między ciemnym piórem a jasnym, kremowym futrem, który był dla niej istną ucztą dla oczu.
Hekima umiał dostrzegać piękno, inaczej nie zajmowałby się wyrobem ozdób, czyż nie?
Już miał się obrócić i sobie pójść kiedy coś nagle zaskoczyło go z góry. Opadło delikatnie na jego nos, i Bjorn przyjrzał się temu dokładnie.
Tak, było ładne, ale co z tego? Na nic mu się nie przyda, a prezent dla Kami musiałby być co najmniej wachlarzem piór strusia.
-Ładne. I co mam z nim zrobić? Zabieraj je.- odmruknął, machnął lekko łbem i spojrzał w górę, ciekaw czy małpa odważy się podejść do niego by podnieść pióro z ziemi. Bo przecież było ważne, prawda?
Pokręcił głową z niezadowoleniem, gdy piękne pióro straciło swe kremowe tło i spadło na ziemię, zieloną trawę. Nie, to nie jest właściwe.
Ruchem szybkim, lecz zręcznym małpa zaskoczyła z drzewa i stanęła pewnie na ziemi. Z lekki uśmiechem podniosła pióro, spoglądając bez lęku na potężnego lwa.
- Każdy lubi mieć przy sobie coś ładnego.
Nagle w jego dłoniach poza tym kruczoczarnym piórem znajdowały się też inne - mniejsze, większe, szare, białe, nakrapiane czy jednolite. Kiedy zdążył wyciągnąć je ze swej nieodłącznej sakiewki...?
Przebrał lekko palcami, i w jednej dłoni zostały mu tylko te czarne i szare okazy. Uniósł rękę, jakby prezentując ozdóbki lwu, ale też jakby sprawdzał, jak wyglądałyby one pośród gęstej, jasnej grzywy. Uśmiechnął się szerzej.
- Nadają niemal królewskiego majestatu - westchnął z pewnym rozmarzeniem w głosie.
Zmarszczył nos, co to za dziwak złazi z drzewa i po co? Co go obchodziły jakieś pióra?
Najwidoczniej chciał, żeby Bjorn je wziął, ale... po cholerę?
-Królewskiego majestatu mówisz...- całkiem niegłupio, chociaż średnio chciał wierzyć małpie, póki sam nie przyjrzał się lepiej piórom i nie wyobraził ich sobie na swojej grzywie. Może to właśnie to czego mu brakowało... Jakaś rzecz, która zrobiłaby z niego nie tylko wojownika ale i dostojnego pana. Wszak był partnerem królowej, jednocześnie nie chciał się z tym obchodzić ale wiek i doświadczenie nakłaniały go do tego by każdy obdarował go należnym szacunkiem... Może taka ciekawa ozdoba pomogłaby w tym.
A jeśli nie, da je Kami, a może kiedyś ich dzieciom.
-Chyba bardzo zależy ci na tym żebym je wziął, co? Znasz się na tym, zrób z tego coś ciekawego... bylebym głupio nie wyglądał.-
Hakima wzruszył lekko barkami.
-Moją misją jest dodawanie światu oraz zwierzętom piękna. - żywa iskierka błysnęła w jego oczach, gdy wypowiedział te słowa, i zaraz jego uśmiech stał się niemal cwaniacki -Te pióra podkreślą twe najwyraźniejsze cechy, lwie... Sam sobie powiedz, jakie one są.
On sam tylko uważał, że piórka doskonale będą w tak jasnej grzywie, jednak jak to mówią... Ładnemu we wszystkim ładnie?
Skupił się na ozdobach we własnych rękach, i trwało to pewną chwilę, wypełnioną krytycznymi spojrzeniami z różnych kątów, cmoknięciami oraz wytrwałym przebieraniem piór tak, by ułożyć doskonały komplet. Wreszcie, zadecydował.
Wybrał ich pięć - cztery były ciemne, lśniące, dość duże, lecz różnej wielkości. Piąte, największe, już nie było czarne, a bardziej szare, lecz i tak sprawiało wspaniałe wrażenie.
Jednak małpa nie zbliżyła się jeszcze do lwa, nie wyciągnęła ku niemu ręki z piórami.
-Ja daję ci piękne pióra, ty dajesz mi błyszczące kamienie - odezwał się wpierw -Opale