Król Lew PBF

Pełna wersja: W dolinie spokoju
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Miejsce ze wszystkich niemal stron otoczone ziemiami tutejszych stad zwane Doliną Spokoju nie należało do nikogo. Tutaj Askari spędzała większość czasu. Było tu wystarczająco dużo miejsca, żeby przez długie dni nie spotkać żywej duszy. Z jednej strony pragnęła towarzystwa, z drugiej zaś starała się unikać obcych jak tylko się dało.
Zostawiła ziemie Mglistych daleko za sobą i przystanęła pod pobliskim drzewem.
Chwilę po niej pojawił się i Beli... Nie był pewien czy nie jest zbyt upierdliwy, ale postanowił zaryzykować. Podszedł więc bliżej. 
- Dobrze że poszliśmy... Inną opcją byłoby dołączenie do stada. - uśmiechnął się lekko i dodał. 
- mam nadzieję że nie przeszkadzam?
Westchnęła i położyła się dając do zrozumienia, ze teraz było jej już wszystko jedno. Choć trochę ją zirytowało, że samiec polazł całą tą drogę za nią, to w sumie i tak nie miała już nic do roboty.
- Tamten samiec wyglądał na takiego, który chciał cię zwerbować
Wzruszył ramionami... 
- można mnie zwerbowac... Ale on by nie dał rady tego dokonać. - zrozumiał że był tutaj trochę niechcianym gościem. Głupia sprawa, niby powinien się oddalić w takim wypadku, ale liczył na to że lwica jednak zmieni zdanie. Stał więc jakby czekając na cud.
Uśmiechnęła się na tą wypowiedź. No nieźle, przynajmniej tyle mieli wspólnego. Spojrzała jeszcze raz na samca. Nie spoufalała się z obcymi ale po tym wszystkim już nie była aż tak wrogo nastawiona jak na początku.
- No co tak stoisz? Z mojej strony nic ci nie grozi... - Powiedziała, bo samiec wydawał się jej trochę spięty. - Chyba ze sam zaczniesz. - Dodała.
Jej słowa jeszcze bardziej wprawiły go w zakłopotanie, które dobrze skrywał, ale jednak... 
- co miałbym zacząć? Chyba zauważyłaś że nie jestem agresywny. - dopiero teraz posłuchał i usiadł.... Bo przecież się nie będzie kłaść. 
- Myr zawsze pilnował terenów... Nie dziwi mnie więc że tak postawił sprawę. - dodał wracając do poprzedniego tematu.
Wzruszyła tylko ramionami. Oczywiście nie mała zamiaru go prowokować, chciała tylko zaznaczyć, ze też nie będzie agresywna bez powodu. Jej nabyta nieufność sprawiała, ze czasami była aż nazbyt wredna i zgorzkniała w zwyczajnych rozmowach tylko po to żeby poczuć się bardziej swobodnie.
- Dlatego ja się nie szlajam po takich miejscach. Nie chcę oberwać za to, że postawiłam stopę na czyimś kawałku piasku. - Odpowiedziała. - Skoro wiedziałeś że nowy król taki jest to nie wiem czego więc się spodziewałeś tam przychodząc.
- nie wiedziałem że on jest nowym królem. -  uśmiechnął się cwaniacko. 
- ale przyznam że trudno o lepszego. - miał nadzieję że będzie miał okazję wejść z nim w interesy. Beli chce czegoś, pomocy od Myra. Ale najpierw trzeba mieć kartę przetargową. 
- może warto przyswoić sobie jakiś skrawek ziemi i nazwać domem?
Spojrzała na samca z zaciekawieniem. Już prawie zapomniała jak to jest mieć miejsce które można nazwać domem, ale ambicja do rządzenia własnym kawałkiem ziemi nie pozwalały jej zignorować tej propozycji.
- Nie mówiłeś dopiero co, że nie warto mieć stada bez celu? - Zapytała, zaciekawiły ją plany szarego.
Z pełną powagą patrzył na lwicę, miała rację... Ale... 
- Nie mówiłem że ja nie mam celu... Stado jeśli jest młode zawsze ma cel,musi się utrzymać i wyrwać kawałek ziemi dla siebie. - uśmiechnął się cwaniacko. Chciał założyć stado? Na to nie było odpowiedzi, to co robił to jedynie wywiad. 
- przynależność do stada ma wady i zalety... Zaletą jest właśnie dom, miejsce do którego się wraca... Przyznasz że klapnięcie w każdym miejscu gdzie zechcesz jest fajne... Ale na krótką metę.
Była w tym jakaś racja. Cóż, teoretycznie Askari mogłaby pójść śladem samotnych zwierząt i wyznaczyć swoje własne rewiry, ale nie widziała w tym za dużo sensu.
- Do tego trzeba grupy zaufanych lwów ze wspólnym celem. Jeśli każdy będzie realizować własną wizję to nic nie zadziała.
Uśmiechnął się delikatnie, przecież tak dobrze to rozumiał. 
- celem jest stabilizacja... Jedni chcą o nią walczyć inni o nią prosić...  Cel jest jeden a wiele dróg do jego zdobycia. Ważne by iść ciągle tą samą drogą,tą którą stado wspólnie wybierze wtedy i tylko wtedy może się udać. - spojrzał na lwicę pytająco. 
- wolisz błagać o swoje czy wolisz o to walczyć?
W słowach samca było coś niepokojącego, ale i motywującego. Usiadła, zrównując spojrzenia.
- Jeśli coś wybłagasz, to tylko dasz znać, ze łatwo ci to odebrać - Odparła - Gdy to wywalczysz to każdy zobaczy, ze nie dajesz sobą pomiatać.
Przypomniała sobie czas, gdy sama chciała zakładać stado ze swym ówczesnym wybrankiem. Była zbyt ufna i pobłażliwa i nie skończyło się to dla niej dobrze. Teraz jawiły się przed nią nowe możliwości po które chciała sięgnąć twardą łapą.
- Dokładnie  - odparł twardo. Zastanawiał się czy to ma sens, czy to może się udać, czy tylko naraża się na kolejną kpinę. 
- jestem sam, sam niczego nie zbuduję. Nikogo tu nie znam, skąd wziąć zaufane lwy z podobnym myśleniem... Dobrze się marzy... - uśmiechnął się sam do siebie. Chciał mieć swoje miejsce, chciał być w grupie której można zaufać... Ale realia mówiły same za siebie.
Ona nie miała w tej kwestii nic do gadania, dopiero co tu przybyła.
- Myślałam, że znasz tutejsze tereny i ich mieszkańców. - Nie chciało jej się wierzyć, ze szaremu nie został żaden przyjaciel, przecież mówił, ze opiekował się jakimś stadem.
Westchnęła i zamyśliła się na chwilę. Niektórzy myśleli, ze do stada potrzebna jest rodzina. Tak było najłatwiej, ale Askari uważała, że grupa odpowiednio zmotywowanych lwów też by sobie poradziła. Tu nie było ani jednego ani drugiego.
Stron: 1 2