Król Lew PBF

Pełna wersja: Las w Dolinie Spokoju
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W pewnym lesie po długiej nocy nastał świt. Oblał blaskiem drzewa, krzewy, głazy. Dotarł również do gęstwiny, z której po chwili wychynęła głowa lwicy. Lwica rozejrzała się uważnie, po czym ruszyła do przodu, ukazując swoje ciało w pełnej okazałości. Podeszła do najbliższej kałuży (których w porze deszczowej nie brakowało) i powoli ugasiła pragnienie.
Szary znów wędrował sam, myśląc o swojej przyszłości, był już znudzony swoją bezczynnością. Widział lwicę nad małą sadzawką, szary przyszedł z drugiej strony i również postanowił ugasić pragnienie. Chwilę przyglądał się lwicy pijąc wodę, w końcu wyprostował się i ruszył w stronę lwicy omijając najpierw sadzawkę. 
- Anudora... - przywitał się. 
- pora deszczowa,a nadal słońce pali bez litości. - dodał cicho. Po czym przeszedł obok lwicy i położył się w cieniu drzewa, które zaczynało linię lasu.
Zafarani miała świadomość, że szary tam jest, nie przestała jednak pić. Wyprostowała się dopiero, gdy ten się odezwał. Zlustrowała go krytycznym wzrokiem.
- Anudora? Mało męskie imię - odparła z cieniem złośliwego rozbawienia w głosie. Zwróciła wzrok na wyjątkowo mało zachmurzone niebo jak na tę porę.
- Niektórzy twierdzą, że słońce jest świętę. Że gdy świeci, daje nam błogosławieństwo
Z jej gardła wydobył się pogardliwy pomruk. Znała już kilku takich i nie miała o nich najlepszego zdania. Wariaci.
-to nie imię - odparł jedynie, postanowił się nie przedstawiać póki ona tego nie zrobi. 
-Nie istnieje wyższa siła, opatrzność w formie słońca czy księżyca, to mogą być jedynie bajki dla lwiatek. - ruszył go trochę ten temat, widać było że lwica już spotkała się z księżycowymi. 
- życie to sztuka wyborów, czasem wybieramy dobrze czasem źle... Czasem spotykasz na swojej drodze kogoś kto cię zabije i zje, czasem omijasz kogoś i idziesz dalej... - wzruszył obojętnie ramionami. 
- różne bywa...
Zafarani podniosła jedną brew. Na jej pysku ukazał się zawadiacki uśmiech.
- No co ty nie pooowiesz... Tylko pamiętaj: "ci, którzy odwracają się od wielkiego i mądrego Stwórcy skazani są na mękę wieczystą" - sparodiowała tak dobrze znaną sobie wypowiedź. Parsknęła cicho. Jakoś nie zauważyła, by jakiemuś "niewiernemu" wiodło się gorzej niż tym "wybranym przez siłę wyższą". Nawet odwrotnie. Przypomniała jej się ta naiwna Maua - ta, która o każdej porze dnia i nocy musiała oddawać cześć jakimś bóstwom. I co to jej dało? Nic. Zwijała się z bólu jak zwykły pająk.
Z zamyślenia wyrwała ją kolejna wypowiedź brązowego.
- Tak, a czasami "zupełnie przypadkiem" się koło kogoś zatrzymujesz...
Rzyciła mu trochę kpiące, a trochę zaczepne spojrzenie.
Na jej słowa znów jedynie wzruszył ramionami, dla Beliala wszystko było dziełem przypadku albo własnych wyborów. 
- lepiej obolałe kogoś przejść bez słowa niż zostać zabitym... Ale bez ryzyka nic nie zyskujemy. - lwica wydawała się kpić z Beliala,a to nic miłego. Belial olewał takie coś jednak Belial nigdy nie wiedział kiedy do głosu dojdzie Windu. 
- skąd się tu wzięłaś? Należysz do jakiegoś stada? Czego tu szukasz?
Lwica momentalnie spoważniała. Usiadła prosto, unosząc wysoko głowę.
- Nie... Już nie.
Z jej głosu zniknął cały dobry humor, zostawiając zimną powagę. Powiodła twardym wzrokiem po lwie.
- Ty zapewne też nie.
Zatrzymała wzrok na jego oczach. Nie chciał żartów? Proszę bardzo - będzie miał teraz okazję poznać ją od innej strony.
Znów na pysku samca pojawił się chwilowy uśmiech jakbyś go coś rozbawiło. 
- ja też już nie... Ale nie tracę nadziei... - owszem chciał znów należeć do stada, jednak nie angażował się zbytnio. Czekał i jedynie słuchał co inni mają do powiedzenia. Ostatnio Zephyr dał mu nadzieję że może powstać grupa, że znów będzie o co zawalczyć... Ale grupa nie może składać się z dwóch zwierząt, dlatego słuchając innych, szary szukał potencjalnych członków grupy. 
- samotność to dobra rzecz... Tylko że na krótką metę... - dodał.
Miała wrażenie, że w słowach nieznajomego była zawarta nadzieja... a może i proźba? Jej spojrzenie trochę zmiękło, ale psotne błyski nie powróciły.
- Tak... dlaczego więc nie dołączysz do jakiegoś stada?
Miała podejrzenia dlaczego, ale wolała się upewnić. Nie dobrze jest budować coś na niepewnym gruncie.
-Nie jestem ciepłą kluchą, więc Lwie stado odpada, wkurzają mnie... Księżyc? No błagam - przewrócił oczami. 
- a reszta to moi byli wrogowie... Zresztą... Wstąpienie do stada chyba jest zbyt proste dla mnie... Bez ryzyka nie ma zabawy... - zaśmiał się i dodał już całkiem poważnie. 
- w każdym stadzie budzę nie miłe wspomnienia i raczej i tak nikt mnie nie przyjmie,nawet gdybym chciał.
Zafarani nie poznała jeszcze dość dobrze tych terenu, toteż słuchała uważnie wypowiedzi lwa. Tak, teraz była już prawie pewna, że jej podejrzenia są słuszne.
- Czegoś tutaj nie rozumiem. Nie chcesz być sam, ale nie chcesz też należeć do stada?
Spojrzała na chwilę w bok, myśląc intensywnie.
- masz rację... To nie takie proste. - westchnął ciężko. 
- Nie mogę należeć do stada które przeczy mojej naturze, ale nauczyłem się życia w stadzie... Każdy w czymś jest dobry, i powinien się tego trzymać... Ja lubię walczyć i... Czasem komuś przegryźć gardło... - spojrzał na nią z zawadiackim uśmiechem. 
-... Wiesz... Takie hobby.
Jej warga lekko uniosła się ku górze.
- Każdy robi to, co lubi.
Bała się? Nie... wręcz przeciwnie. Spotęgowało to tylko jej zaciekawienie brązowym. Westchnęła cicho i spojrzała na swoje łapy.
- Mógłbyś założyć własne stado. Musiałbyś tylko znaleźć członków i... i królową...
Nieśmiało uniosła wzrok z powrotem na lwa. Ale ten wzrok był już odmieniony.
Belial teraz dopiero postawił uszy i faktycznie było widać że to go zainteresowało. 
- Nie... Nie chcę władzy, to nie dla mnie... Byłem hersztem Cieniowiska... - odparł lekko podniecony 
- a królowa nie jest wymagana... Chociaż potomstwo się może przydać... - ciągle ukrywał że chce się zakochać że potrzebuje tego. Ale ukrywał to też przed samym sobą.