09-09-2018, 02:00
Dzień był zwyczajny, biorąc pod uwagę porę suchą która akurat osiągnęła apogeum. Co w praktyce oznaczało, że w zasięgu wzroku nic mniejszego od drzewiastych zarośli, widocznych w pewnym oddaleniu, nie zamierzało nawet udawać, że jest zielone. Natomiast same akacje właśnie nie tyle były zielone, co udawały, że są, i do dosyć nędznie. Z odległości wyglądało to nawet znośnie, ale cała szopka nie wytrzymywała bliższej obserwacji, kiedy to na jaw wychodziła słaba kondycja owych chaszczy.
Natomiast w taką pogodę świetnie czuły się kaktusy. A raczej czuły by się, gdyby jakieś były w okolicy. Jednak z powodu ich braku, pierwsze miejsce pod względem samopoczucia zajmowały baobaby. No i oczywiście dżungla, ale ona była poza wszelką klasyfikacją. Zielony moloch rządził się własnymi prawami, miał własną pogodę i w ogóle stanowił odrębny od sawanny byt.
Reasumując: w okolicy wyschło wszystko, co tylko mogło wyschnąć. Jedyne, co tak naprawdę jeszcze utrzymywało wodę, to wielkie rzeki i wodopoje zasilane tajemniczymi podziemnymi źródłami.
Jedynym plusem zaistniałej sytuacji był fakt, że słońce nie prażyło jakoś specjalnie, a w godzinach porannych temperatura była na w ogóle przyzwoitym poziomie.
Natomiast w taką pogodę świetnie czuły się kaktusy. A raczej czuły by się, gdyby jakieś były w okolicy. Jednak z powodu ich braku, pierwsze miejsce pod względem samopoczucia zajmowały baobaby. No i oczywiście dżungla, ale ona była poza wszelką klasyfikacją. Zielony moloch rządził się własnymi prawami, miał własną pogodę i w ogóle stanowił odrębny od sawanny byt.
Reasumując: w okolicy wyschło wszystko, co tylko mogło wyschnąć. Jedyne, co tak naprawdę jeszcze utrzymywało wodę, to wielkie rzeki i wodopoje zasilane tajemniczymi podziemnymi źródłami.
Jedynym plusem zaistniałej sytuacji był fakt, że słońce nie prażyło jakoś specjalnie, a w godzinach porannych temperatura była na w ogóle przyzwoitym poziomie.