Król Lew PBF

Pełna wersja: Legenda Śnieżnego Lasu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Legend jest wiele, a Afryka niejedną może się poszczycić. Jedna z mniej znanych narodziła się w osnowach Kilimandżaro, gdzie jako jedyne miejsce w Afryce było obsypane śniegiem, który nigdy nie chciał topnieć.
"Był kiedyś chłopiec imieniem Kali. Mieszkał on w położonej pod górą wiosce, zresztą dość bogatej. Chłopiec od małego przejawiał wyraźne zainteresowanie łowiectwem i kłusownictwem. Niestety, średnio wierzył on w opowiadania o duchach życia, toteż często siedział sam ostrząc swoje dzidy do kolejnych polowań. Pewnego razu Kali wyruszył na wyprawę, lecz dopiero w pobliżu śnieżnego lasu natrafił na godną siebie zwierzynę. Trochę oszukując nastawionymi pułapki w końcu dopadł dorodnego guźca, lecz nagle, zza krzaków wyskoczyły trzy lwy, wyraźnie rozzłoszczone. Kali począł uciekać wgłąb lasu, nie zwracając uwagi na to, że śnieg obsypywał go całego, utrudniając ucieczkę i oziębiając chłopaka. Lwy zagoniły Kaliego pod wysoką ścianę skalną, skąd nie miał jak uciec. Przerażony zaczął się modlić, z wyciągniętą dzidą przed siebie, bo to jedyne co mu teraz pozostało. Kiedy miał przymknięte oczy i oczekiwał już swojej śmierci, przed nim pojawiła się dziwna postać, podobna do człowieka, ptaka i lwa zarazem. Trzy lwy które goniły Kaliego aż tutaj przez chwilę jeszcze powarkiwały na nieznajomą postać po czym rozpierzchły się na trzy strony. Człowiek o głowie lwa i skrzydłach ptaka podszedł do przerażonego jeszcze bardziej Kaliego i nakłuł swój palec na ostrze dzidy którą chłopiec trzymał. Srebrna krew kapnęła na śnieg, który momentalnie stopniał w odległości jakiś kilku metrów od uderzenia jednej kropli. W tym okręgu odrosła również trawa, a nawet wyrosły piękne, górskie kwiaty. Kolejną kroplą krwi oznaczył Kaliego, a ten poczuł się w jednej chwili jak nowo narodzony. Chłopak spytał się kim jedn tajemniczy stwór, ze srebrną krwią, którego nawet wielkie lwy się boją.
- Jestem Arachaniołem, panem tego lodowego królestwa, które widzisz. To jest azyl, w którym każdy potrzebujący znajdzie pomoc, cierpiący ukojenie a głodny na ciele i duchu - pokarm. Ale tylko ci, który zasłużyli dostępują zaszczytu wstąpienia do tego ogrodu. Nie ma tu miejsca dla zła. Widzisz, te trzy lwy chciały cię zabić, ponieważ zabiłeś im zdobycz. Ochroniłem cię, a je odesłałem do martwego guźca by się posiliły. Uzdrowiłem twoją chorą duszę. Idź do domu, lecz nie próbuj skrzywdzić ani jednej istoty, ponieważ zbudzisz dzieci lasu, które się zemszczą choćby za kroplę przelanej krwi. - Ukłonił się i odszedł, znikając między drzewami. Ślad po nim nie został.
Faktycznie, kiedy poszedł sprawdzić guźca, którego upolował wciąż siedziały przy nim trzy lwy, które nawet na niego nie spojrzały. Całkowicie go ignorowały, nawet jak podszedł odzyskać swoją dzidę do polowania. Nie wiedział kiedy kończył się teren Śnieżnego Lasu i po drodze postanowił upolować małego warchlaka tamtego guźca którego ubił wcześniej. Stwierdził, ze chyba jedno małe stworzenie może zabić. I było to jego ostatnie morderstwo w swoim małym życiu. Posmutniały Archanioł posłał tylko jedno ze swoich dzieci lasu by odniósł martwe ciało chłopaka do jego rodziny w wiosce. Potem jeszcze długo ubolewał nad kolejnymi bezsensownymi śmierciami.

(by Shun)