A czo mi tam! :3 Tylko, że to jest jedynie kawalątek, reszty nie napisałam. Kto wie, może to dokończę? Chociaż jestem mistrzem w pozostawianiu pomysłów nieskończonych xd
*
Cisza. Cisza, a ciepłe powietrze drga. Jednak coś przerwało ciszę. Czyżby to był... Wirnik helikoptera?
Starszy pan, o pomarszczonej i miłej twarzy westchnął. Znajdował się aktualnie we wspaniałym pałacu, zdobionym marmurem oraz złotem. Popijał herbatę z porcelanowego serwisu, a naprzeciwko niego siedziała starsza kobieta. Dama wyglądała... No cóż. Jak dama. Na zewnątrz było słychać zamieszanie. Młody lokaj o długich czarnych włosach wskazywał ręką kierunek przestraszonym ludziom, powtarzając - Proszę udać się do schronu. Tylko bez paniki!
Lokaje, służące, kucharze, ogrodnicy, ciasteczkowy potwór oraz jacyś przypadkowi przechodnie uciekali w popłochu. A dźwięk wirnika narastał. Aż w końcu to, czego tak oczekiwano nadeszło. Na horyzoncie pojawiła się czarna plamka i rosła, stając się helikopterem. Maszyna zniżyła lot.
Na pustym już dziedzińcu panowała względna cisza. Z okien budynków wyglądały przestraszone twarze. A helikopter wciąż się zbliżał. Był coraz bliżej i niżej, bliżej i niżej, aż... No cóż, wiadomo, nie można zaniżać lotu w nieskończoność. Bo wtedy stanie się właśnie to.
Helikopter z gracją zarył we wspaniały dziedziniec, rozwalając się na części. Z niewiadomych powodów fontanna zaczęła płonąć. Maszyna zresztą też. I jak to w porządnych katastrofach bywa, świat zamilkł. Cisza.
Przez plac jakaś płonąca część helikoptera przeturlała się, by dodać dramatyzmu.
Jak już mówiłam, nie ma porządnych katastrof bez ognia, ciszy, oraz turlających się dziwnych kawałków metalu.
*
Heh. Poziom jest, jak dla mnie, całkiem niezły. Patrząc na moje opowiadania (a raczej ich szczątki), całkiem nieźle :D I, nawet jeśli miałabym to dokończyć, to ostrzegam - w planach ma być ogromna impra, małżeństwo, porwanie, wątek romantyczny, bezludna wyspa... Ostro pogięte xD