Król Lew PBF

Pełna wersja: Polowanie - Mino i Giza
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tak jak postanowiły, sawanna. Odżywająca pod wpływem deszczu - choć woda z niebios siąpi nieustannie, trawy rosną w górę, a różnokolorowe barwy nabierają intensywności. Pora deszczowa w tegorocznej odsłonie charakteryzuje się przede wszystkim dwiema cechami: w miękkiej ziemi doskonale widać wszelkie ślady - ale zwierzyna pochowała się przed burzami.

Wiatru chwilowo brakuje.
Bordowa dziarsko prowadziła za sobą Gizę, by po trwającej kwadrans wędrówce dotrzeć na najbliższą sawannę gdzie- jak się spodziewała- ani widu, ani słychu zwierzyny. Mino od razu zabrała się do tropienia, począwszy od wystawienia brązowego kinola w powietrze i próbie wywęszenia czegokolwiek, a uszy jak radary chodziły we wszystkie strony, pozostając cały czas czujne.
- Sprawdź, czy nie ma gdzieś jakiś śladów.- mruknęła do swojej towarzyski, czując niemałą niechęć do błotnistego podłoża spowodowanego tą prze paskudną porą. Jedynym plusem były właśnie ewentualne ślady obecności nań zaznaczone, ale i to nie było niczym pewnym.
Szła za cały czas za Eive, bez szczególnego pośpiechu, ale też nie ociągała się. Zostawiała cały czas jedynie pół metra odstępu od młodszej lwicy. Gdy dotarły na miejsce, szara natychmiast podniosła łeb ku górze by rozejrzeć się uważnie. Chciała zapoznać się z terenem możliwie jak najszybciej, ale i ewentualnie dostrzec sylwetkę jakiegoś zwierzęcia nieopodal. Ponieważ jednak nic nie zauważyła, postanowiła zrobić to, co zasugerowała Mino.
- Yhm - przytaknęła. Nie miała awersji do błota, dlatego podeszła najbliżej jak mogła, schyliła też łeb ku glebie by mocniej się przyjrzeć wszelkim odkształceniom na miękkiej, wilgotnej glebie. Jeśli znalazła coś, co jej zdaniem mogło pozostawić zwierzę, przystawała na chwilę by obwąchać czy faktycznie. O ile nie, to robiła parę niewielkich, bezszelestnych kroków do przodu, by dalej szukać. Patrzyła uważnie pod łapy, aby żadnego ewentualnego śladu nie zatrzeć. Cmoknęła jednak cicho z niesmakiem, zdając sobie sprawę, że na tak wilgotnym podłożu to żadna sztuka się wyrżnąć o glebę. Niemniej... nie tylko lwice, ale i ewentualna goniona zwierzyna mogłaby się pośliznąć. Jednak, to tylko takie sobie gdybanie. W życiu nigdy nic nie wiadomo.
Postawiony nasłuch, nos przeszukujący powietrze, wzrok wbity uważnie w ziemię. Zadbały, o co trzeba - niestety póki co bez skutku. Zapach ozonu drażnił węch, bo choć sam w sobie przyjemny, nie niósł dodatkowych woni zwierzyny. Uszy chwytały tylko dalekie pomruki gromów - czynnik, który muszą wziąć pod uwagę; burza może zacząć przybliżać się w ich kierunku. Śliska ziemia zaś była tak przepełniona śladami, jednymi na drugich, drugimi na czwartych i szóstych, spłukanymi do połowy i nieostrymi, że aż łeb bolał od ich nadmiaru. Wszystkie zdawały się tak samo bezużyteczne.

To nie była dobra pora na polowanie. A przecież nawet wtedy trzeba coś jeść.
Te wszystkie ślady odciśnięte na glebie... było ich za dużo. Nawet dla wytrawnego łowcy takiego jak Giza czy zapewne Mino również, było to zbyt trudne do odszyfrowania. Nie da się raczej odczytać niczego przydatnego. Podniosła łeb sapnąwszy ciężko. Popatrzyła na bordową lwicę spokojnym tonem.
- Nic z tego. Na nic się nie zdadzą - powiedziała w końcu. Wyszła bardziej na przód, nie bacząc czy się ubłoci czy też nie. Węch na nic się tutaj nie przyda, zapach ziemi daje o sobie znać, jeden ze zwiastunów nadchodzącej burzy. Gizie aż na samą myśl zjeżyło się futro na grzbiecie. I teraz jeszcze te burczenie... będą musiały uwinąć się szybko. Giza uznała, że należałoby polegać teraz bardziej na wzroku i czujności. Dlatego też rozglądała się uważnie w poszukiwaniu podejrzanych sylwetek czy chociaż cieni, a będąc przy tym ostrożną, chowając się przed oczyma przyszłych ofiar. Wychodziła bardziej na przód, choć powoli, zastygając co chwila w bezruchu słysząc każdy możliwy szelest.
Mino również ani nic nie zobaczyła, ani nic nie usłyszała. Może trzeba było spróbować złapać coś w dżungli? Jednak oświadczenie tego na głos przed Gizą byłoby przyznaniem się do błędu, a przecież tak wytrawna samotniczka jak Eive nie mogła się mylić. Skuliła ogon pod siebie, obawiając się, że mokry od deszczu bandaż na jej ogonie łatwiej się zsunie i go zgubi.
W każdym razie- ruszyła powoli na przód, sugerując ruchem łba szarej, by ruszyła ostrożnie za nią. Był to wolny chód, łapa za łapą, uszy na sztorc niczym radary starały się rejestrować coś więcej, niż krople spadającego deszczu a wzrok wyszukiwał czegokolwiek, co nie byłoby drzewem albo kolejnym źdźbłem trawy. Nisko na nogach. Na tym etapie polowania nie uważała za konieczne jeżdżenie brzuchem po błocie, wystarczyło nie wystawać spoza traw i to powinno załatwić sprawę. Oczywiście na równi z zachowaniem ciszy i nasłuchiwaniem.
Musiały odejść spory kawałek, nim wpierw słuch Mino, a później Gizy doniósł, że poruszają się w dobrym kierunku. Och... Ale czy o to na pewno chodziło? Dotarł do nich trzepot skrzydeł i poskrzekiwania.

Jakieś kilkadziesiąt metrów przed nimi znajdują się sępy, szarpiące padlinę. Nie wiedzą o obecności lwów najpewniej z powodu silnego zapachu zgnilizny, który za chwilę zacznie docierać też do samic; padlina więc na obiad się nie nadaje. Można jednak polować na ptaszyska.
Lub próbować szczęścia dalej.
Mino od razu pokręciła łbem, zarówno na widok sępów, jak i na fetor zgnilizny, który właśnie zdążył dotrzeć do jej nozdrzy. A fe, nie dość, że te wychudzone ptaszyska nie będą obfitym posiłkiem, to jeszcze to, co one jedzą? Obrzydlistwo. Spojrzała wymownie na Gizę, unosząc jedną brew ku górze, jakby chcąc bez słów zadać pytanie- idziemy, czy bierzemy to. Nie była jednak pewna, czy szara ją zrozumie, więc na wszelki wypadek postanowiła się odezwać.
- Co myślisz?- rzuciła, spoglądając na pierzaste. Powiedziała to na tyle cicho, aby nikt poza jej towarzyszką nie usłyszał jej słów, bo jeżeli Giza zdecyduje się je złapać, to byłoby kiepsko, gdyby zdradziła ich położenie.
Niedaleko było zwierzęce ciało w stanie rozkładu. Instynkt wyrobiony u wieloletniej samotniczki pchał ją do tego, by skorzystać z tej okazji jaką podała na tacy natura, ale z drugiej strony doświadczenie kazało brać pod uwagę, że takim mięsem można się zatruć. Pokręciła głową.
- Musimy brać pod uwagę niekorzystną pogodę - powiedziała ledwie słyszalnie - jeśli nagle się załamie i nadciągnie burza to nic innego nie uda nam się znaleźć.
Spojrzała na swą bordową towarzyszkę całkowicie poważnie.
- Ale jeśli złapiemy jednego sępa pozostałe uciekną - wciąż ściszała głos, miała nadzieję, że nie za bardzo, bo przecież do Mino mówiła. - Są chude i żylaste. Jednym się nie najemy.
Mimo to ostrożnie pochyliła się niżej na łapach, żeby ewentualnej zwierzyny nie przepłoszyć. Ptaki to świetni obserwatorzy i doskonałym refleksie, trzeba by było spiąć mięśnie i wysilić się by upolować w sumie coś nie wartego większego zachodu. Żadna z nich nie miała lwiątek, więc nie musiały łapać wszystkiego jak leci desperacko, mogły zaczekać lub iść dalej. Gizie chyba bardziej odpowiadała ta druga opcja.
Z racji tego, że Mino Eive i Giza nie podjęły żadnej decyzji i porzuciły polowanie, odchodzą z niczym.

Przypominam, że pisanie w dwóch miejscach jednocześnie nie jest zgodne z Regulaminem (wyłączając treningi i wątki prowadzone na marginesie - patrz pkt 10 Regulaminu Fabularnego), a polowania nie odbywają się pozafabularnie.