Bo on mnie uderzył - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Bo on mnie uderzył (/showthread.php?tid=1092) |
Bo on mnie uderzył - Frigg - 06-09-2014 Biegła w dobrze znanym sobie kierunku ile sił w łapkach, szlochając cihuteńko na tyle, na ile pozwalała jej wydolność zmęczonych wysiłkiem płucek. Dawno temu wybiegła z cmentarza i starała się odrzucić od siebie bolące słowa, które w jej stronę zaadresował Tobo, lecz wbrew wszelkim staraniom, zamiast pozbywać się nieprzyjemnych wspomnień, drążyła je i rozdrapywała, nieumyślnie i z bólem serduszka, po prostu, samoistnie. Przy końcu swojego długiego biegu nie miała już łez w oczach, a tylko posklejane wokół nich futerko, które niechlubnie świadczyło o rozpaczy, która jeszcze przed momentem nakazywała im spływać w dół policzków obficie, wartkimi strumieniami. W zasięgu jej wzroku znalazła się Skała Skazy i rosła, rosła, rosła, aż nie zasłoniła lwiczce nieba i nie stała się, w swoim ogromie, jakimś marnym pocieszeniem i zapewnieniem, że przecież nic się nie stało. A przecież się stało. Usiadła pod suchym krzaczkiem. Brudna, ubłocona, roztrzęsiona, malutka. Zapłakała znowu, bojąc się, że pomoc nie nadejdzie i że ogromna Skała pozostanie jedynym świadkiem jej straszliwej rozpaczy. RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 06-09-2014 Dwugrzywy właśnie wracał z patrolu... a czy jest lepsze miejsce na obejrzenie całości ziem z wysokości? Łapy szybko go skierowały w stronę Skały Skazy. Już miał zacząć wspinać się na górę, gdy pewien dźwięk zwrócił jego uwagę. Zatrzymał się ze zmarszczonym pyskiem i szukał choćby nuty zapachu. Odkrył ją po chwili... ale przecież Rag nie był na tyle mały, żeby umknąć jego spojrzeniu. Zawrócił się i powoli przeglądał teren. W końcu jego uwagę przykuł krzaczek... zabawa w chowanego z Busarą nie poszła na darmo. Nie starając się nawet ukryć swojej obecności, zbliżył się w podejrzane miejsce. Gdy już wsunął tam łbem, na jego pysku zawitał cień zaskoczenia. Futro znane, tyle że jej oryginał był znacznie większy. No i nie miał niebieskich oczu... a więc miał przed sobą córkę Przywódcy. Drugie co go zaskoczyło, to to, jak ona wyglądała. Rdzawy położył się na ziemi, nie podchodząc już bliżej. Odezwał się po chwili cicho, starając się nadać swojemu głosowi ciepłe, uspokajające brzmienie. -Hej Frigg... co się stało? Całe szczęście zdołał sobie przypomnieć jej imię. RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 06-09-2014 Szare cielsko w tym czasie spoczywało na skale, regenerując swoje siły i na nieszczęście zrozpaczonej kuleczki, nie zauważając jej. Sylwetka rdzawego samca z kolei stała się punktem, który niemal od razu przyciągnął spojrzenie bladych ślepi, podążających za nim w skupieniu. Lwisko obserwowało z góry poczynania Kahawiana, by po chwili zauważyć szlochający obiekt jego zainteresowania. Poczuł, jak jego wszystkie mięśnie spięły się mimowolnie, a szczęki zacisnęły się gwałtownie, niemal przygryzając język. Lwisko nie czekając ni chwili dłużej poderwało się i szybkim, a jednocześnie ciężkim krokiem ruszyło w stronę dwójki. Im bardziej zmniejszał się dzielący ich dystans, tym bardziej ragnarowe ślepia zdawały się przewiercać sylwetkę tamtego. W obecnej chwili jednak nie on był tu najważniejszy. Pysk Przywódcy złagodniał, wykrzywiając się w trosce o pierworodną, wyglądającą teraz tak żałośnie i przygnębiająco. -Frigg. Już dobrze, jestem przy Tobie.-mruknął miękko, próbując ukryć własny niepokój, który mógłby zaburzyć charakter jego słów. Objął swoją kuleczkę łapą, przysuwając ją do pokrytej grzywą piersi. Zniżył łeb, po czym przytknął nos do drobnej szyjki, owiewając ją gorącym oddechem, buchającym z ciemnych nozdrzy. Ciepły język wysunął się spomiędzy warg, by po chwili czule mierzwić futerko na kremowej główce, uszkach i karczku.-Już dobrze.-powtórzył ciszej, podnosząc wzrok na Kahawiana i sztywniejąc momentalnie. Jego ślepia wówczas zlodowaciały, a on sam daleki był od przyjaznego. -O co chodzi, Kahawian?-wycedził przez zaciśnięte szczęki, sztyletując wzrokiem tego, przy którym friggowe łzy zrosiły suchą ziemię. RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 06-09-2014 Kremowa kuleczka otworzyła mały pyszczek na widok wielkiego, czerwonookiego samca, z przerażeniem położyła po sobie uszka i cofnęła się kilka kroków, gotowa zwinąć się w ciasną kulkę i w razie ewentualnego ataku próbować w ten sposób uniknąć jego wielkich kłów. Gest z jego strony nie mógł być bardziej trafny. Frigg momentalnie przybyło na pewności siebie. W dodatku jego słowa jasny świadczyły, w jej przepełnionych łzami oczkach, że nie ma się czego obawiać. No, może troszkę. Może troszeczkę. Jego wielkich łap i ostro zarysowanych w słońcu blizn. Lecz nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, znalazła się w objęciu ojca, ukochanego ojca, wybawiciela, bohatera. Już widząc go na horyzoncie poderwała się z ziemi i pobiegła w jego stronę, dając upust wstrzymanej na chwilę rozpaczy gorzkim szlochem. Zamknęła oczka i wsadziła nosek w ojcowskie futro, po czym czując, jak gorąco wypieka jej błękitne oczka niemożliwym do zniesienia ciepłem, z ulgą przyjęła na swoim ciałku ragnarowe czułości. Zanosiła się płaczem i nie potrafiła nic wybełkotać. Niech Kahawian powie, o co chodzi. RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 06-09-2014 Słysząc i widząc zbliżającego się Ragnara, odsunął się bez słowa. Mina Bliznopyskiego nie wróżyła mu nic dobrego... ale w tej chwili nie było w nim ani grama winy. Nie zrobił nic, przez co lwiczka miała się go wystraszyć... i przede wszystkim, to nie przez niego płakała. Milczał przez długą chwilę, dając czas samcowi na uspokojenie małej i upewnienie się, że nic jej nie jest. Mimo wszystko jednak z trudem powstrzymał się przed parsknięciem gniewem. Całe szczęście, niełatwo było wywołać reakcję na jego pysku... -Wracałem z patrolu, by jak zwykle skończyć go na Skale. W pewnym momencie usłyszałem szloch i zdecydowałem się sprawdzić o co chodzi. I takim sposobem znalazłem tu Frigg. Tak naprawdę, zjawiłem się tu na moment przed tobą i sam nie wiem, co się stało. Pokręcił minimalnie łbem i usiadł na zadku. Serio, czy on wierzył że ten, kto pilnował terenów stada i starał się, by wszystko było w porządku miał skrzywdzić jedno z lwiątek? Zwłaszcza, że sam miał jedno...? RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 07-09-2014 Lodowata mgła pokrywająca chłodne ślepia zniknęła, podczas gdy pysk, powykrzywiany dotychczas zmarszczkami gniewu wygładził się. Rzeczywiście, zbyt szybko i niedokładnie ocenił sytuację-Kahawian był zbyt ciotowaty, żeby skrzywdzić cokolwiek poza własną zdobyczą. Nieco wytrącone z równowagi błękity rzuciły szybkie spojrzenie rdzawemu, by po chwili z niepokojem zawiesić wzrok na targanej żałosnymi szlochami kuleczce. -Ciiii, już wszystko dobrze, cichuteńko.-szepnął czule.-No już, powiedz, co się stało i zaraz coś poradzimy.-dodał, delikatnie trącając kremowy bark nosem. /krótko i kijowo bo wychodzę RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 07-09-2014 Zanosząc się w spazmatycznych szlochach, Frigg kilkukrotnie próbowała otworzyć pyszczek i odpowiedzieć tacie na zadane pytanie, lecz nim mogła się pokusić o chociażby próbę stawienia czoła temu wyzwaniu, musiało upłynąć kilka taktów jej żałosnej serenady. A gdy już mogła nabrać przerywany tylko delikatnymi, niekontrolowanymi zachłyśnięciami powietrza oddech, uniosła główkę zamknęła oczka i całą sobą skoncentrowała się na tym, by dobyć z siebie głosu: - Bo... on... mnie... on mnie... powiedział, że jestem głupia... że... Zapłakała bardzo głośno. - ...że jestem... Zapłakała jeszcze głośniej. - NADĘTA. Płacz małej kremowej kluski był głośniejszy, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 07-09-2014 Miło, że przynajmniej tyle do niego trafiło. Kahawian rozumiał troskę Ragnara o Frigg i o chęć uduszenia (w najlepszym razie) każdego, kto zrobi jej krzywdę. W końcu zrobiłby to samo dla Busary. O ile kara taka byłaby adekwatna do przewinienia. Ze spokojem czekał na wyjaśnienie niebieskookiej, a gdy to już się stało, na pysku samca pojawił się wyraz zaskoczenia. Ale powiedział kto? to było podstawowe pytanie. Rdzawe uszy skuliły się minimalnie, chroniąc wrażliwy słuch rdzawego przed tak głośnym dźwiękiem. Kto by pomyślał, że lwiątko może być aż tak głośne... RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 07-09-2014 Ze skupieniem i jednoczesnym kłuciem w piersi wysłuchał słów roztrzęsionej Frigg, z trudem jednak rozumieją ich sens. -Oh..-opuściło jego pysk, a błękitne ślepia spojrzały porozumiewawczo na Kahawiana. Owe wyzwisko było co prawda nieprzyjemne, zwłaszcza, gdy mała poczuła się przez nie tak bardzo dotknięta. Kremowy pyszczek, tłumiący wybuchy płaczu w jego grzywie na pewno potęgowały karygodność tego czynu, a tym samym stopień gniewu szarego na tego, kto się go dopuścił. Lwisko wykrzywiło zatroskany pysk, obejmując mocno córeczkę i stanowczo acz delikatnie odsuwając ją nieco od siebie. Zniżył łeb, przytykając jasny nos do mniejszego, różowego, po czym spojrzał z uwagą, w pokryte szklistą powłoką ślepka. -Spokojnie Frigg, tata jest przy tobie. Proszę, nie płacz już. Możesz to dla mnie zrobić?-zamruczał cicho, spoglądając na nią ciepło, z tak rzadką dla siebie łagodnością. -Uspokój się, powoli..-mówił miękko, czule obejmując swą pierworodną.-Wszystko będzie dobrze, tylko opowiedz nam dokładnie, co się stało. Dasz radę, prawda?-spytał, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 08-09-2014 /wiem, że nie odpisałam wczoraj, Radż, już znalazłam swój pokutny woreczek.../ Sztorm tragedii powoli cichł. W główce Frigg zaczynało wszystko się układać, wspomnienia klarować przez pryzmat obecnej sytuacji - była już bezpieczna i miała za swoimi małymi pleckami wielką łapę tatusia i równie dużą łapę tego drugiego, Kahawiana. Obdarzyła Dwugrzywego bardzo przelotnym, ale jakże przenikliwym spojrzeniem, zupełnie nie przystającym do faktu, że przed chwilą jej oczka pokrywała mgiełka rozpaczy. - On... - zachłysnęła się płaczem, lecz zacisnąwszy oczka, kontynuowała, z powodzeniem nie poddając się bezmyślnym krzykom. - Byłam na patrolu... na Cmentarzu... jak ty. Chciałam zrobić obchód. Poprawiła przednie łapki i odkleiła się od cieplutkiego ciała Ragnara, by w pełnym skupieniu i z namysłem dobierając słowa, opowiadać swoją historię dalej: - On skądś spadł, bo miał zwichniętą łapę i powiedział, że jest z Lwiej Ziemi. Byłam dla niego miła, chciałam go wziąć na obchód, ale on nie chciał, on chciał się tylko bawić, zaczepiał mnie. Był starszy, JAK SZYSZKI - miauknęła, po raz pierwszy w życiu z lubością rozkoszując się faktem swojego nieszczęścia. Mruczała dalej cichutko: - Więc się go bałam, że mnie uderzy, no to zgodziłam się, że wejdziemy na taki szkielet. Nie chciałam. Mówiłam mu, że to niebezpieczne, ale dla niego to było łatwe jak złapanie żółwia, a ja nie umiałam i spadałam. Kolorowa historia, kolorowa, ale na każde ze swoich słów mały łepek Frigg był w stanie znaleźć natychmiastowe Poparcie, Wytłumaczenie i Usprawiedliwienie. - Mówiłam mu, że chcę wrócić do patrolu, że nie chcę się bawić. Wystraszył mnie. Pociągnęła noskiem. - Powiedział, że jestem nikim, że jestem słaba i że bez tatusia bym umarła. Mrug mrug. Frigg zastanowiła się chwilę nad wypowiedzianym zdaniem. Przypuszczenie, że mogło ono być słuszne przeraziło ją i kazało doskoczyć do gęstej grzywy ojca w poszukiwaniu poczucia bezpieczeństwa. - BAŁAM SIĘ GOOOOO - otwarła pyszczek i wrzasnęła. RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 09-09-2014 Lwisko z największą uwagą słuchało pierworodnej, z troską spoglądając w jej ślepka i gładząc ją powoli po kremowym grzbieciku. Relacja córki spowodowała zniesmaczenie u lwa-próbują dojść z Lwią Ziemią do jakiejś ugody, podczas gdy tamci wciąż nie wynieśli żadnych wniosków z przeszłości i konsekwencji tak durnych zaniedbań, jak choćby ich młode, pałętające się tu dla zabawy. Pysk samca zdrętwiał w obojętności, gdy irytacja z agresją materializowały się powoli w prawdziwy gniew. Ironia losu. Jakiś gówniarz z LZ przylazł sobie tu, jak gdyby nigdy nic. Śmiał zaczepiać JEGO WŁASNĄ córkę. ZMUSZAĆ JĄ DO CZEGOŚ ZASTRASZAĆ OBRAŻAĆ DOPROWADZIĆ DO PŁACZU Ciemna powieka drgnęła nerwowo, podczas gdy czysta wściekłość kumulowała się stopniowo w pokrytej grzywą piersi. I to wszystko na JEGO pierdolonych terenach. Szary ogon trzasnął gwałtownie o ziemię, a przywódca zacisnął szczęki, ostatkami sił trzymając nerwy na wodzy. -Już cichutko, Frigg, spisałaś się. Naprawdę, dobrze się spisałaś.-pochwalił pierworodną, w istocie zadowolony, że była w stanie odsunąć na tę chwilę plątaninę negatywnych emocji i udzielić im tych jakże istotnych informacji. -Jedynym, który teraz powinien się bać, jest ten głupiec-uwierz mi, już ja tego dopilnuję.-zapewnił, uśmiechając się ciepło i gładząc jęzorem czółko zapłakanej lwiczki. -Musisz nam tylko powiedzieć, jak on wygląda, a my już zajmiemy się resztą.-mruknął słodko, uśmiechając się do córki. RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 09-09-2014 Pociągnęła na nosku jeszcze kilkakrotnie, potarła go łapką i zamrugała kilkakrotnie opuchniętymi przez płacz oczętami. Było jej naprawdę przykro i szczerze wierzyła w słuszność własnych słów. Nie mówiąc już o słowach Ragnara, branych przez nią za święte i niepodważalne. Toteż bez zawahania, niechętnie wspominając postać Lwioziemskiego lwiątka, cichutko oznajmiła: - Nazywał się Tobo. Miał szarą sierść i złotą grzywę. I fioletowe oczy. Spuściła nos na kwintę i dała kilku łezkom opuścić jej chłodne, błękitne ślepka. Nie przyszło jej do głowy, by zapewnić tatę, że to nic, że nic poważnego. Była malutkim pępkiem świata nie tylko w oczach ojca, ale i samej siebie. Kilka chlipnięć potem zdobyła się na niepewne zerknięcie w stronę Kahawiana, ciekawa jego reakcji. Przyglądała mu się nieśmiało, badała jego postrzępione bliznami ciało i wielką posturę. Imponował jej. Był duży i silny. Jak tata. RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 09-09-2014 Uśmiechnął się lekko, choć jedynym, co teraz czuł była chęć skręcenia tamtemu gnojowi karku. Pogładził friggową łepetynkę, by zaraz przenieść obdarte z wszelkich uczuć spojrzenie na rdzawego. -Słyszałeś. Przyprowadź go tutaj.-warknął sucho, podczas gdy chłodne oblicze stygło w niesmaku wobec lwioziemskiego zuchwalca. -Ma ją za to przeprosić. Osobiście.-dodał, z nie większą dawką emocji co poprzednio, acz zdecydowanie stanowczo. Błękitne ślepia nie tolerowały sprzeciwu. RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 09-09-2014 Spojrzenie Frigg było nie tylko samego koloru co jej ojca. Ona nawet patrzyła w TEN sposób. Z rosnącym zdziwieniem przyglądał się lwiczce i słuchał jej opowieści. Dziwiło go, ze Ragnar postawił przed nią już takie zadania... teraz już rozumiał, czemu Deyne wspomniała mu o tej sprawie. Było to dla niej zbyt niebezpieczne w tym wieku. Przed oczami przesuwały mu się obrazy oparte na jej historii... i było kilka elementów, które się mu nie zgadzało. Zwichnięcie łapy to nie jest lekka kontuzja zwłaszcza dla dzieciaka. A ten mimo bólu miał chcieć się bawić i wspinać? Jedna z brwi zmarszczyła się lekko. Musiał jednak obcemu przyznać przykrą rację. Lwiątko bez ochrony to martwe lwiatko. Czerwone ślepia skupiły się teraz na Bliznopyskim. Starał się odkryć jego reakcję... czego mógł się po nim spodziewać. Miał nadzieję, że nie zapomni o kilku kwestiach. Raz, że nie wolno pogarszać relacji z Lwimi, skoro ich stada mają się połączyć. A dwa... że ten drugi to też dzieciak. Niewiele starszy, ale jednak. Z resztą, on nie był jedynym, kto złamał zasady. W tej perspektywie skinął Ragnarowi lekko łbem i ruszył w stronę ostatniego miejsca pobytu Tobo. Cmentarzysko. Miał tylko nadzieję, że Frigg nie oszukuje... W każdym razie, może uda się poznać ją lepiej. z.t RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 17-09-2014 W czasie oczekiwania na powrót Kahawiana mała kremowa kulka raz po raz pociągała noskiem i trzepotała rzęsami, próbując wypędzić ze swoich oczu resztki zalęgłych się tam łez. Nie, żeby uważała to za jakąś ujmę na honorze czy coś, wręcz przeciwnie - można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że pielęgnowanie stanu, w który wpadła wzięła sobie do serduszka, jakże niewinnego, czystego, dziecięcego serduszka... No bo byłoby jej to bardzo na łapkę przecież, tak płakać i być biedną. Szczerze być nieszczerą - uważała to za całkiem zbożne i nie przypuszczała nawet, że oszukuje. Chlipnęła raz, drugi i przebrała w miejscu łapkami, z drżeniem i w wielkim napięciu oczekując powrotu wielkiego, rdzawego samca i złotogrzywego, niewinnego prowodyra jej smutku. Nie miała ochoty go oglądać i nie miała ochoty wysłuchiwać jego przeprosin, chociaż w głębi serca na siłę zmuszała się do stwierdzenia, że tak być powinno. Myśl o tym, że to wszystko było organizowane przez ojca dla niej wystarczyła, by podsycić przekonanie o słuszności podjętych przez Ragnara działań. Oh, należało mu się. //#bezsensupostaleok #zachciałomisiępostukaćnaklawiaturze |