Król Lew PBF
Ołtarz Staroone - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102)
+--- Wątek: Ołtarz Staroone (/showthread.php?tid=69)

Strony: 1 2 3


RE: Ołtarz Staroone - Nkiruma - 11-05-2013

Uważne spojrzenie Nkirumy starannie śledziło zmiany, jakie zachodziły na pysku Alve. Zauważył przede wszystkim to, że jej wzrok rozmył się, gdy samica odpłynęła w krainę wewnętrznych myśli; że grymasy, jakie prezentuje, nie odpowiadają jego słowom, a więc muszą być komentarzem do innego wywodu. Ależ mu stworzyła okazję. Chociaż... będzie tego żałował, jeśli kiedykolwiek sprawa wyjdzie na jaw.
- Czyli się zgadzasz, tak?
Zagadnął miękko, a ułożenie brwi nad ślepiami zmieniło się w stronę czułości, może zmieszanej z odrobiną tęsknoty. Od początku nie chciał jej przymuszać, ale to nie to samo, co odrobinkę zmanipulować, prawda? Poza tym pytanie zadane teraz było ukoronowaniem wejścia do tej groty, całego jego zachowania obliczonego na złagodzenie Alve, nim będzie musiała podjąć decyzję. Chciał ją mieć przy sobie. I niech chodzi na te wyprawy, niech zwiedza świat - ktoś taki w stadzie z pewnością będzie pełnił ważną funkcję, choćby i najprostszą do wymyślenia, czyli zwiadowcy. Ale zawsze będzie miała gdzie wrócić. Gdzieś, gdzie będzie bezpiecznie, a szalejące burze nie wzniecą pożaru na - zdawałoby się - mokrej sawannie.
Na zewnątrz zaczął kapać deszcz; teraz jeszcze niewielki, lecz sądząc po ściemnieniu nieodpowiednim do pory dnia, zamieni się wkrótce w ulewę.
- Ups... Chyba jesteśmy tu uwięzieni.


RE: Ołtarz Staroone - Alve - 12-05-2013

Gdy zadał jej to pytanie zamrugała kilkukrotnie i spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem pyska.
Chciała udać, że nie wie o co chodzi i jakoś uciec od tematu, ale zbyt dobrze wiedziała, w jakim kontekście zadane było owe pytanie.
Milczała dłuższą chwilę, jednak wyczekujące spojrzenie samca wywierało na niej presję i sprawiło, że w końcu się odezwała.
-Mówiłam Ci kiedyś, że nie mam najlepszych doświadczeń, jeśli chodzi o życie w stadzie. Nie potrafię zgrać się z innymi, oni nie lubią mnie, ja nie lubię ich-chyba się najzwyczajniej do tego nie nadaję..-powiedziała, westchnąwszy głośno z żalem do samej siebie.-Zresztą nawet nie jestem lwem tylko jakimś dziwadłem.-dodała po chwili, gniewnie spoglądając na prążki na swoich łapach.
W gruncie rzeczy to nie miała pojęcia jak naprawdę wygląda członkostwo w stadzie, bo to czego sama doświadczyła w rodzinnych stronach nie mogła raczej uznać za dobry przykład. Była czym była, nikt nigdy na niej nie polegał ani ona na nikim, nie wiedziała, na co w ogóle mogłaby się przydać toteż z góry uznała, że w stadach nie ma miejsca na takich, jak ona.
Uwaga Nkirumy wyciągnęła ją z ponownego zamyślenia, a wzrok pokierował się na wyjście z jaskini. Był to najwyraźniej koniec pory suchej, który miał przynieść ze sobą falę ulewnych deszczy, a zaczynał się właśnie teraz od tego niezbyt obfitego opadu.
-Straszne.-stwierdziła w odpowiedzi, uśmiechając się słabo.
_


RE: Ołtarz Staroone - Nkiruma - 12-05-2013

Nkiruma poruszył się, przekręcając w bok i zrzucając z siebie tigonkę. Nim mu gdzieś polazła, przerzucił przednią łapę przez jej grzbiet, by pozostała w miejscu, i nachylił się do jej ucha.
- Nawet ich nie znasz, Alve.
Zabrał się za czyszczenie jej karku, bo wcześniej nie zrobił tego odpowiednio dokładnie, w przerwach wypowiadając kolejne zdania. Masaż i kojący ton głosu miały sprawić, by przestała się stresować, przestała tak silnie przeżywać wymyślone scenariusze.
- Nie znasz ich, a oni nie znają ciebie. Skąd wiesz, że już ich nie lubisz? Skąd wiesz, że oni nie dostrzegą w tobie siły, samodzielności, odpowiedzialności? Tego, że jesteś dorosła, potrafisz obronić innych, jeśli na to zasługują, i tego, że twoich umiejętności należy uczyć młode?
Skupił się na chwilę na kołtuniku w jasnej sierści, wygryzając go uważnie. Trochę szarpnął, ale starał się, by nie było to za mocne.
- I bardzo dobrze, że nie jesteś lwem. Łączysz w sobie to, co te dwa gatunki posiadają najlepszego: zdolność do współpracy lwa, odporność i niezależność tygrysa, wreszcie doświadczenia i empatię kogoś, kto wie, jak to jest nie mieć domu. Tego potrzebuję, jeśli mam z Księżyca zrobić stado, a nie zbieraninę dzieci i maluchów, które sięgają mi do podbrzusza. Zrozumienia od kogoś, kto wie, co im we łbach siedzi - i podpowiedzi, jaki sposób najtrwalej wyruguje te głupie myśli, tak, by już zawsze spotykały się z odpowiedzią, że właśnie tu jest ich miejsce.
Przesunął łapę, milknąc na dłuższą chwilę. Miał ją teraz opartą o łopatkę Alve, palcami wyczuwając kość pod skórą. Kość i twarde, sprężyste mięśnie, atrybut zdolnego drapieżnika i skutecznego łowcy. Po karakalach nie mógł oczekiwać, że kiedykolwiek jej dorównają.
- Pomożesz mi?


RE: Ołtarz Staroone - Alve - 12-05-2013

Poprzednio nie chodziło jej o członków stada Nkirumy, ale po prostu inne koty.
Nie zmieniało to jednak faktu, że tigonka chyba rzeczywiście to wszystko zanadto uogólniała, za szybko wydając osąd o czymś, o czym nie ma pojęcia.
Ze wzmożoną uwagą słuchała słów Nkirumy, który przy okazji wyświadczył jej przysługę, oczyszczając futro na karku, gdzie niestety sama nie miała dostępu.
-Chyba masz rację..-odparła gdy skończył.-Jestem tak samo uprzedzona do innych, jak oni kiedyś do mnie.-dodała po chwili zawstydzona.
Gdy poczuła pociągnięcie spowodowane przez samca skrzywiła się nieco, jednak mimo wszystko była mu za to wdzięczna, w końcu jeśli chodziło o zabiegi pielęgnacyjne, to kark był poza jej zasięgiem.
Powtórnie wsłuchała się w jego słowa. A nie były to byle jakie słowa a chyba najmilsza rzecz, jaką w życiu przyszło jej usłyszeć, a przy okazji zupełna odwrotność jej dotychczasowych myśli.
To jak on o niej mówił, że była potrzebna tak silnie na nią zadziałało, że na chwilę oniemiała, a jej oczy mimowolnie się zeszkliły.
Tak szybko, jak zdała sobie z tego sprawę zamrugała kilkukrotnie, aby pozbyć się zaczątków łez i bez słowa wtuliła łeb w ciemną grzywę samca. Chciała mu podziękować, ale w obecnej chwili nie była w stanie wydusić z siebie słowa toteż przylgnęła łbem do jego szyi i trwała tak w milczeniu.
Gdy zadał jej pytanie pokiwała łebkiem twierdząco wciąż nie odzywając się.
Znowu zrobiło się tak przyjemnie..


RE: Ołtarz Staroone - Nkiruma - 13-05-2013

- Masz powód, by być uprzedzoną, Alve. Ale nikt nigdy nie ma powodu do tego, by osądu nie porównywać cały czas z rzeczywistością. Daj im szansę. Daj szansę nam wszystkim.
"I zobaczysz, że się ułoży". Nkiruma nigdy nie kończył wypowiedzi takimi pustymi frazesami, bo doświadczenie nauczyło go, że albo doprowadzają do szału rozmówców, albo kompletnie wyłączają im myślenie i sprowadzają tok rozmowy na tory utartych sloganów. Nie tego po nich oczekiwał, więc nie zamierzał ułatwiać im powrotu do bezpiecznych kolein myślowych.
Odsunął podbródek do tyłu, ułatwiając jej próbę samobójstwa poprzez uduszenie w splątanych, szaro-czarnych kosmykach jego grzywy, i umoszczenie łba między podbródkiem a barkiem. Trwał tak w ciszy, nie mając już nic więcej do powiedzenia - a nie należał do lwów, które nie lubią, gdy nie słychać głosów.
Szum deszczu, początkowo cichy i bardziej kapiący, a później coraz głośniejszy i bardziej rytmiczny, łagodził uszy i skórę, dając odpocząć od codziennych dźwięków oraz gorąca, które tak wysuszało skórę. I poduszki łap - nie wolno zapomnieć o łapach. To dlatego Nkiruma wyciągnął je przed siebie, wystawiając na delikatny powiew chłodniejszego powietrza, jaki ciągnął od wejścia. Przymknął oczy, pomiędzy spadającymi kroplami chwytając dźwięk spokojnego oddechu Alve, i prawdę mówiąc... zaczął pogrążać się we śnie. Na razie powoli, utrzymując się w przyjemnej, miękkiej przestrzeni pomiędzy jawą a snem.


RE: Ołtarz Staroone - Serret - 15-05-2013

Wbiegła co sił w łapach. Znalazłszy się w grocie, cała przemoczona, postawiła na ziemi trzymaną wcześniej w pysku młodą serwalkę. Usiadła, oddychając bardzo szybko, a szeroko otwarte ślepia skierowane były na Nkirumę.
- Prze... Przepraszam. Goryl... Ugryzł mnie! Chciał coś... Chciał coś od Przywódczyni! - wyrzuciła z siebie, z trudem konstruując swą wypowiedź, jako że wciąż była zadyszana po przebyciu tak długiej drogi.
Nie śmiała położyć się w obecności władcy, szczególnie że przebywała tu również jeszcze jedna, nieznana jej lwica. Skupiła się więc na uspokajaniu oddechu i bezustannym wpatrywaniu się w lwa z mieszanką niepokoju i nadziei.
A krew i woda spływały po kolorowej sierści, tworząc na podłożu niewielką malowniczą plamkę. Serret trzymała Samiyę pomiędzy przednimi łapami, nie chcąc dopuścić do zgubienia jej. Tymczasowo nie miała sił, by móc ją gonić po całej okolicy, a wiadomo, ile energii mają takie dzieci...


RE: Ołtarz Staroone - Alve - 15-05-2013

Pokiwała łbem w milczeniu znów zgadzając się z jego słowami. Jakoś dziwnie zawsze musiał mieć rację.
Korzystając z szansy jaką dał jej samiec przylgnęła do niego jeszcze bardziej, dołączając do tego ciche mruczenie.
Sama nie potrafiła tego wyjaśnić, ale była do niego tak bardzo przywiązana, zupełnie jakby przeżyli ze sobą parę dobrych lat, a przecież nie tak było.
Może przez to, że nikomu wcześniej na niej nie zależało, ani nawet nie utrzymywała z nikim bliższych kontaktów-a przecież każdy potrzebuje czasem odrobiny ciepła, którego Alve miała akuratspory deficyt. Najwyraźniej teraz, napotykając pierwszą taką osobę chwyciła się jej kurczowo, w obawie że owa szansa może się już nie powtórzyć.
Już prawie podzieliła los śpiącego Nkirumy, kiedy w jaskini rozległ się dźwięk kroków. Zanim pojawiła się karakalka, samica zdążyła jedynie trącić lwa nosem, po czym podnieść się i usiąść obok, nie bardzo orientując się w sytuacji.


RE: Ołtarz Staroone - Nkiruma - 18-05-2013

Szczerze mówiąc bardziej niż czyjeś wtargnięcie w ich przestrzeń obudziło go poruszenie się Alve. Bardzo chciał ignorować cudzy głos - ale jednak usłyszał go, a gdy tigonka poruszyła się i odsunęła, nie mógł dłużej udawać, że a nuż coś przegapił. Otworzył wtedy oczy i dostrzegł, że nie jakieś tam "goryl użarł" jak moskit, ale goryl zranił, goryl naruszył skórę i mięśnie. To go otrzeźwiło do końca. Zerwał się, a senność zniknęła z lodowych ślepi wraz z głuchym warknięciem, jakie z siebie wydał; przypadł do karakalki, której imienia nawet nie pamiętał, ale przecież znał jej zapach i wygląd, i wylizał częściowo ranę. Potrzebował sprawdzić, jak bardzo głęboka jest, na ile goryl naruszył całość Serret.
Przejął od niej Samiyę, unosząc młodą delikatnie w pysku i podsuwając Alve z pytaniem w oczach. Mogłabyś?
- Ułóż się tak, żeby bolało najmniej. I mów.
Zwrócił się ponownie do karakalki. A mówił Ines, do cholery, że takie małe to są całkiem bezużyteczne. Lew by gorylowi oddał, ona nie miała szans - bo jak niby miałaby mieć.
- Powoli i po kolei: jaki goryl, gdzie i czego chciał.


RE: Ołtarz Staroone - Serret - 18-05-2013

Z niepokojem śledziła poczynania lwa. Cóż więc, ma tak po prostu leżeć i mówić, a jej mała śliczna Samiyka ma leżeć przy obcej jej lwicy? Jakże to tak? To nie ona ją wychowała od małego, nie ona uśmiechała się na widok jej pierwszych kroków, dźwięk pierwszych słów... Co prawda Serret też nie, ale zasnujmy to zasłoną milczenia. Tak czy owak, teraz to karakalka się nią opiekowała i przykro jej było patrzeć jak nagle ląduje w obcych łapach.
Nie śmiała jednak zaprotestować. Mogła nie czuć należnego respektu wobec wielokrotnie od niej silniejszego goryla, ale kapłan to zupełnie co innego.
- Zwyczajny... Duży, umięśniony, czarno-szary, oczu nie pamiętam, za wysoko były. Miał bardzo gruby głos - ostatnie zdanie dodała po paru sekundach namysłu. - Nazwał mnie 'marnym stworzonkiem' i niezwykle istotna była dla niego informacja, w jakim jestem stadzie. Zdziwiło mnie to, bo przecież normalnie karakale żyją samotnie, jak więc mógł podejrzewać, że jestem wyjątkiem? Jednak przyznałam, że należę do Srebrnego Księżyca, nie sądząc, że ta nazwa cokolwiek przywiedzie mu na myśl. Oj!, jak bardzo się myliłam! - niemal jęknęła.
Wędrowała wzrokiem gdzieś po ścianach, teraz jednak skupiła go już wyłącznie na Nkirumie. A to dlatego, że to, co miała mu teraz powiedzieć, było ważniejsze nawet niż to, że goryl ten szczycił się niską barwą głosu.
- Prawie mnie udusił! A potem!, potem, kazał przekazać Ines - chyba nazwał ją wtedy królową, ale, nie wiem czemu, jakoś dziwnie się wtedy krzywił. Kazał mi przekazać jej, że nie żartował i żeby przemyślała raz jeszcze jakąś jego propozycję... Pojęcia nie mam, co ten oszołom miał na myśli.
Pod koniec swej wypowiedzi nieco ściszyła ton, jakby w obawie, że zdoła usłyszeć ją ten, którego właśnie określiła w ów niezbyt pochlebny sposób.


RE: Ołtarz Staroone - Alve - 18-05-2013

Alve kiwnęła łbem w odpowiedzi na pytające spojrzenie samca i przeniosła wzrok na młodą serwalkę.
-Hej mała.-rzuciła cicho i uśmiechnęła się niepewnie, rozczochrując futerko na łebku samiczki.
Od razu po tym jej uwagę odwróciła ranna karakalka, która była teraz w centrum uwagi. Tigonka z przejęciem słuchała tego, co ją spotkało, a gdy ta skończyła na jej pysku pojawił się grymas złości związany z nikim innym, a owym gorylem.
-Pamiętasz może, w którą stronę udała się ta małpa?- spytała z przejęciem w głosie, ale i pogardą dla człekokształtnego, wykorzystującego swoją siłę przeciwko słabszym. Bardzo nie spodobała się jej ta historia i momentalnie zapałała nienawiścią do napastnika, którą coraz bardziej nasilała brocząca krwią rana na grzbiecie samicy.
-Wskaż mi tylko kierunek, a zaraz pobiegnę za tym pustym gorylem i wgryzę mu się w tyłek tak, że będzie uciekać gdzie pieprz rośnie. Pewnie walka z równym sobie go trochę przerasta, skoro zniża się do takich zagrań-dodała po chwili krzywiąc się i z ożywieniem spoglądając na ranną.


RE: Ołtarz Staroone - Nkiruma - 21-05-2013

Słuchał słów Serret z opuszczonym nisko łbem, nerwowymi ruchami ucha dając do zrozumienia, że reaguje i zapamiętuje. Wyłaniający się z tego obraz nie był przyjemny, ale przynajmniej jasny, niepozostawiający wątpliwości, kto komu co jest winien.
- Kiedy burza przejdzie, odszukamy Anubisa, bo to chyba on zgłaszał się jako nauczony medyk, i obejrzy tę ranę. Do tej pory mogę ci podać wody. Na oko nie wyglądasz, jakbyś teraz potrzebowała pomocy, jednak jeśli jesteś odmiennego zdania, mów śmiało.
Gdyż tego by mu tylko brakowało - milczenia Serret ze strachu przed protestem, przed przeciwstawieniem się kapłanowi. Jego szacunki zostały poczynione na podstawie lwiej wytrzymałości, choć starał się mieć na względzie jej uwarunkowania gatunkowe, i nikt nie mógł potwierdzić, że ocenił ranę prawidłowo. Zwłaszcza, jeśli kły uszkodziły coś, co dla samego Nkirumy pozostawało ukryte.
- A później pójdziemy poszukać Ines, Alve. Nie biegnij za nim sama, szkoda twoich pięknych pasków.
Jak u licha nazywała się ta mała? Chyba... Chyba pamiętał.
- Poznajcie się. Alve, Seret, Sered, Alve.
Mówił na tyle szybko, by wypróbować obie wersje, które przyszły mu na myśl, i móc to zrzucić na karb niewyraźnej wymowy. Potem jego wzrok padł jednak na Samiyę i duży, dorosły Nkiruma stał się całkiem bezradny.
- Ale ta to nie mam pojęcia, jak się nazywa. Wybacz, młoda.


RE: Ołtarz Staroone - Serret - 22-05-2013

Podniosła łeb. Te lwy były taaakie wielkie... A ta lwica to nawet ma paski, jak słusznie zauważył Kapłan. Trochę jak u Oxeny. Fioletowooka zasmuciła się na myśl o dawnej władczyni, prędko jednak odegnała te nieprzyjemne myśli.
- Serret - podpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem. - Mam na imię Serret, a to jest moja podopieczna Samiya. Jestem karakalem, a Sami to serwal - dodała, żeby nie było co do tego żadnych wątpliwości.
Nie każdy musiał mieć okazję spotkania tych wyjątkowych w tych stronach kotowatych. A właśnie - ciekawe, gdzie włóczy się Tileth? Trzeba go koniecznie odnaleźć i przeciągnąć do stada, nie ma bata! Nie będzie się sam pałętał, skoro może być tutaj.
- I nie, nawet mnie mocno nie boli. Zagoi się - stwierdziła bez krzty żałości.
Zawsze radziła sobie bez niczyjej pomocy, nigdy też sama nie zgłębiała wiedzy medycznej, bo zwyczajnie nie była jej ona do niczego potrzebna. Drobnym rankom wystarczała zwykła woda, zaś jeśli idzie o coś poważniejszego... To się raczej nie zdarzało.
I bardzo dobrze, że już pójdą po Ines. Musi jak najprędzej się dowiedzieć, ze ta małpa teraz na nią poluje... Eeej, zapomniałaby!
- A, i nie wiem, gdzie on poszedł. Uciekłam pierwsza, zanim zrobiłby mi coś gorszego - odparła, po czym westchnęła cicho.


RE: Ołtarz Staroone - Samiya - 24-05-2013

Samiczka podawana z pyska do pyska, z łap do łap... Przyzwyczaiła się. Bo ona teraz nie miała rodziców, miała tylko ukochaną ciocię Serret. A jej rodzina to jej stado - więc tak, jak członkowie rodziny podają sobie młode, tak ona krążyła. Jednak Sami była przerażona, niesamowicie przerażona - odkąd ogromne coś zwane gorylem zaatakowało ciocię. Małpa była dla niej ogromnym monstrum, choć chyba najgorsze było poczucie bezradności. Teraz leżała, wciąż skamieniała z przerażenia i nie potrafiąca wymówić choćby najmniejszego słówka, przy obcej... Lwicy? Miała paski. I była miła. Na jej powitanie z wręcz demoniczną prędkością odpowiedziała cichutko
-H-hej.
Nie doprowadziła do ładu futerka - co to za różnica, jak tu jej ciocia umiera? No może i nie umiera tak naprawdę, ale dla małej serwalki ta rana miała ogromną wagę. Ona w życiu nie była tak poważnie zraniona. Miała ochotę podbiec i przytulić się do Serret, ale nie mogła. W końcu Nkiruma podał ją tej samicy, więc musi tu być. Za to jak najmocniej tuliła się do łapy pani w paski, by poczuć kojące ciepło drugie osoby. To jej dawało choć namiastkę bezpieczeństwa, a przynajmniej tak się wydawało Sami.


RE: Ołtarz Staroone - Nkiruma - 25-05-2013

//czas dostanie kopniaka.//

- Słusznie zrobiłaś.

Nkiruma z lekką niepewnością wyciągnął łapę i potarmosił Serret, zahaczając o długie uszy. Tak traktował go ojciec, gdy samiec był jeszcze młody, by wyrugować w nim poczucie winy - jeśli było niesłuszne. I choć wierzył, że karakalka dobrze odczyta sam gest, nie był pewien, ile ma użyć siły. Czy jakby opuścił łapę bez szczególnego impetu, to złamałby jej kark czy jeszcze nie?
W życiu nie zajmował się lwiątkami dłużej niż chwilę, więc nie miał porównania nawet z młodymi własnego gatunku. Dlatego do serwalki to już się wolał w ogóle nie zbliżać.
- Odpoczywaj. Gdy tylko burza ustanie, idziemy.

***

Burza nie ustała jednak tak szybko. Padało przez przynajmniej godzinę, i to tym gęstym, ciepłym deszczem, który rozmacza ziemię i dodaje żywotności roślinom. Spędzili ten czas głównie w ciszy; jeśli już rozmawiali, to półgłosem i cichymi pomrukami. Kiedy Nkiruma uwierzył, że nic poważnego nie stało się Serret, pozwolił Samiyi do niej wrócić. Ostatecznie jednak i tak leżeli w czwórkę blisko siebie, czekając, aż powróci życiodajne ciepło.
Gdy deszcz w końcu osłabł, zmieniając się z kurtyny w pojedyncze, nieregularne koraliki, kapłan zadecydował o opuszczeniu bezpiecznej jaskini.
- Idziemy na skałę.
Wskazał łbem górujący nad nimi nawis skalny, widoczny sprzed wejścia. Gdy tam zaryczy, wzywając wszystkich na pierwsze zebranie stadne, usłyszą go... wszędzie.

z/t


RE: Ołtarz Staroone - Serret - 25-05-2013

Początkowo kocica przyjęła zachowanie przywódcy z zaskoczeniem, to jednak prędko ustąpiło miejsca rozbawieniu. Szanowny przełożony, wielki Kapłan Księżyca... Mierzwi jej futerko. Niebywałe!
Serret z wdzięcznością przyjęła decyzję o przywróceniu jej serwalki, którą to od razu obdarzyła swoistym 'pocałunkiem' w łebek.
- Sami, wszystko w porządku? - wyszeptała prosto do jej wielkiego ucha.
Jak dobrze, że znowu jest tuż obok niej! Nie, żeby nie ufała Alve, ale... Właśnie. Czy ona przypadkiem o czymś nie zapomniała?
- Dziękuję - powiedziała cicho, posyłając tyglewce przyjazne spojrzenie.

Co jakiś czas czule tuliła do siebie Sami niczym jakąś maskotkę. W pewnej chwili zdarzyło się jej usnąć, choć nie na długo. Otworzywszy oczy z powrotem, pierwszym, co zrobiła, było zmiarkowanie, czy aby jej podopieczna nadal znajduje się tam, gdzie być powinna, to jest między łapami karakalki. Kiedy upewniła się, że wszystko jest w porządku, uśmiechnęła się do niej czule, a później to już musiała wysłuchać Nkirumy. Przekaz był jasny i klarowny, a jako że Serret nie odczuwała już żadnego bólu związanego z gorylą działalnością, ochoczo podniosła się z miejsca.
- Tak jest, kapitanie! - odrzekła z entuzjazmem, znów wzięła w pysk cętkowaną pannicę i podreptała za grzywiastym.

Z/t