Schronienie Khayaal - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7) +--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102) +--- Wątek: Schronienie Khayaal (/showthread.php?tid=422) |
RE: Schronienie Khayaal - Malik - 12-10-2012 Czarny energicznie zaprzeczył łbem i jeszcze z większą prośbą popatrzył w ślepia Khayaal. -To wcale nie oto chodzi. Opuściłem ich z własnej woli, za podszeptem pewnego starszego samca z mojego poprzedniego stada. Powiedział, że za horyzontem będzie dla mnie o wiele lepiej. I w taki właśnie sposób przybyłem tutaj i to was znalazłem. Malik wytłumaczył wszystko po kolei na tyle ile mógł to streścić starszej od niego lwicy, a sam zaś przeciągle ziewnął. Wiedział, że nie należy to do rzeczy kulturalnych, ale zmęczenie miało większą siłę nad jego jeszcze słabą osobowością. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 12-10-2012 Khayaal, pogrążona w rozmowie z Malikiem, nie dostrzegała rozterek i wahań Hordiana - a jeśli to robiła, musiałaby być znakomitą aktorką, by tak bardzo nie dać po sobie nic poznać. Co innego Kuolema. On, będący starszy od Hordiana jeszcze o trzy lata w chwili śmierci, a do teraz nie-przeżywszy spory szmat czasu, widział, co się z samcem dzieje. Ba - sam to znał, pamiętając własne rozterki nad znalezioną w buszu kawową lwiczką; zaprowadziły go na to miejsce duchy przodków, żądając, by się nią zaopiekował, a on nie potrafił znaleźć odpowiednich argumentów, by im tego odmówić. Co jednak kierowało śnieżnogrzywym? Stary lew tego nie wiedział. Przyglądał mu się więc uważnie, w skupieniu, nie kryjąc się zarazem ze swą "lustracją". Całe życie kierował się uczciwością - i po śmierci nie zmienił poglądów. Ona sama zareagowała dopiero, kiedy Hordian się do niej zwrócił. - Hm? Podniosła łeb, wybita z rytmu. - Cóż, gdyby Machafuko po prostu pozwolił jej spać na naszych ziemiach, darząc zaufaniem, ja zrobiłabym to samo. Słyszałeś przecież. To, że zdecydował się przyjść ze swym problemem do mnie, było jego własnym wyborem, nie jedną z zasad stada; mogę się tylko cieszyć, że uznał mnie za godną bycia powiernicą. Wyjaśniła. Emocje jej zmieniały się jak w kalejdoskopie, nie kryjąc się przed rozmówcą; wcześniej zmęczona, lecz świadoma obowiązków, teraz mówiła z naciskiem na część o swojej marności i o tym, że na terenach Strażników naprawdę mogli znaleźć schronienie wędrowcy każdego autoramentu. Co nie znaczy, że musieli do niego dołączyć na stałe, jak się wydawało Malikowi. Dlatego skłoniła się teraz z powrotem do malca. - Mówisz mi, że słowa obcego lwa, którego imienia nie jesteś w stanie podać, powiedział ci, że tu znajdziesz szczęście i dobrobyt? Maliku... Pokręciła łbem, zastanawiając się nad doborem kolejnych słów. To nie spodoba się ani czarnemu samczykowi, ani jej przybranemu dziecku. - Rodzice nie krzywdzili cię, nie wypędziło cię stado. Nie zginęli, lecz żyją, a ty postanowiłeś ich opuścić nie jako podrostek zdolny sam przeżyć na sawannie, a jako kilkumiesięczne lwiątko, i stan twój wskazuje, że nie poradzisz sobie sam na dłuższą metę. Przykro mi, ale to nie jest podstawa, byś mógł wstąpić w szeregi Strażników Niebios. Nie oznacza to jednak, że jesteś na naszych ziemiach niemiłym gościem; przeciwnie, pozostań tu tak długo, jak zechcesz - a później odszukaj rodzinne stado, do czego gorąco cię namawiam, i rozmów się z nim; zmień coś tam, skąd pochodzisz, zamiast uciekać od obowiązków. Bo to nie jest zachowanie, do którego przyznaliby się Strażnicy. Khayaal miała świadomość, że właśnie odmówiła spełnienia marzenia lwiątku. Jednak życie w prawdzie, w zgodzie z tym, co wyznaje i co czuje, było ważniejsze od dostosowywania się do cudzych chęci. Zwłaszcza pochodzących od tych, którzy nie wiedzą jeszcze, co dla nich dobre; musiała dbać o nich za nich. I wtedy usłyszała propozycję Hordiana, wtedy, gdy zastanawiała się, czy nie przesadziła z ostrością słów. - Będę ci bardzo wdzięczna, śnieżnogrzywy, jeśli pozostaniesz ze mną... Jednak nie jako odciążenie dla obowiązków, a jako odciążenie psychiczne. Jako rozmówca i jako towarzysz, choćby na dzień lub dwa. A jeśli zechcesz, oczywiście także dłużej. Uśmiechnęła się do niego, doceniając propozycję pomocy - pierwszą, jaką usłyszała od dawna. Faktem było, że inne lwy ze stada przychodziły do niej wyłącznie po poradę lub pomoc, a uzyskując je, odchodziły natychmiast do własnych spraw; Khayaal nie miała czasu dla siebie, odkąd dołączyła do Strażników, a wydarzyło się od tamtej pory tak wiele, że aż ciężko jej było uwierzyć, że to dopiero tydzień. Nie miała nawet z kim porozmawiać na luźne tematy, tak po prostu porozmawiać, zamiast tylko szukać wyjść z rozmaitych sytuacji. I do tego Hordian przydałby się jej na pewno. Swoim zwyczajem wtuliła łeb w jego bark w niemym podziękowaniu. Tak, Khayaal była lwicą nietypową, przekonaną o uzdrawiającej mocy dotyku i zwykłej serdeczności - i do tej pory nie myliła się na tyle często, by zrezygnować ze swych metod. RE: Schronienie Khayaal - Brave - 13-10-2012 - Mamo nie..gdzie on teraz pójdzie, a jak się zgubi jeszcze bardziej? A aa jak dowie go ta sama łasica co dziś rano? A jak go hieny rozszarpią tak..tak...tak....jak moją Nel? - Bravemu stanęły łzy w oczach.. Odszedł kawałek od nich usiadł odwrócony, zeby Malik nie widział jak płacze RE: Schronienie Khayaal - Hordian - 13-10-2012 Taksujące spojrzenie zjawy nie uszło uwadze Hordiana, jednak zmusił się on do tego, by pytania dotyczące osoby potężnego lwa, zostawić sobie na później. Hordian także nie ukrywał tego, że widzi spojrzenie samca... Traktował go zupełnie, jakby był jednym z nich, jakby przez jego ciało nie było widać skał za nim... Bo skoro tak traktowali go mieszkańcy tych ziem... Gdy natomiast Khayaal zwróciła się do niego, przekrzywił pysk w zwyczajowym odruchowym geście skupienia uwagi. - Źle się zrozumieliśmy. - powiedział otwarcie - miałem na myśli wstąpienie w szeregi stada, nie tylko tymczasowe zamieszkanie na Waszych ziemiach. Jednak teraz widzę, że nie było to zezwolenie na bycie jednym z was. - Wcześniej, nim lwica nie wspomniała o tym w jakim sensie udzieliła rady Fuko, Hordian był niemal przekonany, że to co się zdarzyło było równoznaczne z przyjęciem białej w szeregi stada. Widać mylił się i jak na razie nie potrafił tego zrozumieć. Działanie tego stada wydawało mu się zagmatwane, ale także intrygujące... Wysłuchał odpowiedzi Malika na pytanie kremowej, jak i jej samej. Na jej miejscu postąpiłby tak samo... Niestety w tym sęk, że lwiątka nie potrafią jeszcze ocenić tego co dla nich dobre... Dlatego powinny zdawać się na opinię starszych. Przynajmniej on był takiego zdania... Natomiast chwila w której ofiarował jej swoją pomoc... To było dziwne. Zrobił to odruchowo, bezinteresownie, choć słowa, które wypowiedział kazałyby sądzić inaczej. On miał dziwne przeczucie, że tutaj może odetchnąć, a co najważniejsze on pragnął tego oddechu... Chwili ukojenia... Lecz nigdy, przenigdy nie przyznałby się do tego. Popatrzył wprost w niebieskie oczy lwicy kiedy obdarzyła go uśmiechem. Właściwie chciał coś jeszcze powiedzieć, ale słowa zamarły mu na pysku, gdy poczuł ciepło bijące od drugiego istnienia, które z taką łatwością zdecydowało się naprzeć na mur obojętności i skrywanego żalu. Biały samiec zamarł, zesztywniał... Ten jeden gest przywołał bolesną falę wspomnień... Nie Khayaal pierwsza wtulała się w jego grzywę, a wydawało mu się , że ostatni raz był tak dawno temu. Odchrząknął i powstrzymał się przed odsunięciem... Zbyt długo był sam, żeby teraz od tak dzielić z kimś ciepło, nawet jeżeli nie miało to większego znaczenia i było tylko wyrazem wdzięczności. Mimo wszystko jednak... - Zostanę - zapewnił, choć głos mu zadrżał... jak uczniakowi, nieznającemu życia pisklęciu, które ledwie co się opierzyło. - choć nie wydaje mi się, bym był dobrym partnerem do rozmów... Dodał po chwili zerkając odruchowo na pół przezroczystą postać, która przyglądała mu się uparcie... Poczuł się oddarty z wszelkich zasłon, zupełnie nagi i to go przeraziło. Na szczęście chlipanie Brave'a w pewnym sensie pozwoliło mu oderwać się od rozmyślań nad dziwną chwilą. Hordian wstał i podszedł do małego... Od dawna nie robił czegoś takiego, ale przecież jeszcze pamiętał... Trącił swoim wielkim nosem, małe kocię i mruknął cicho wlewając w swój głos tyle ciepła na ile tylko było go stać, a prawda była taka, że w tym momencie jeszcze stać było go na niewiele. - Malik może tutaj zostać, tak długo jak będzie potrzebował, a na pewno potrzebować będzie takiego przyjaciela jak Ty, więc uszy do góry. Nie stanie mu się krzywda. - miał tylko nadzieję, że nie spotka się z agresją, albo też, że go nie przestraszy... Tak dawno nie rozmawiał z kociętami. RE: Schronienie Khayaal - Malik - 13-10-2012 Czarny młodzieniec nie spodziewał się takiej odpowiedzi z pyska Khayaal. Był nieco zdruzgotany tym co usłyszał, ale nie chciał pokazywać, że się przez to załamał, o nie! Musiał być silny i to bardzo. -Chciałem być częścią was. Dlatego uciekłem, nie chciałem tam żyć. Ale widać tamten samiec pomylił się co do was. Jesteście tacy sami jak cała reszta. Jego ton głosu był poważny i ani odrobinę się nie zmienił. Chciał poznać warunki na jakich może zostać przyjęty do Strażników Niebios. Lichy ogonek samczyka odkręcił się z przednich łapek, a puszysta końcówka była umorusana w kurzu. Nie było to jednak tak bardzo widoczne, gdyż była w kolorze ciemnej szarości. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 13-10-2012 Gdyby była inną lwicą, przewróciłaby oczami. Albo zignorowałaby płacze i jęki Brave'a oraz próby szantażu Malika, co, nawiasem, podpowiadał jej cichutki głosik. Albo trzasnęłaby ogonem i pogoniła oba malce sprzed domu. Ale Khayaal była sobą. Dlatego pomimo poczucia, że to, co próbuje im powiedzieć, nie dotrze do łebków przez długi czas jeszcze - nie zrezygnowała z tych prób. Nim jednak zdążyła zająć się jaśniejszym z samczyków, ubiegł ją Hordian; nie ukrywała, że to dla niej wielka pomoc i odciążenie. - Maliku, wiem, że jesteś teraz przekonany o tym, że jestem wstrętna i skrycie cię nienawidzę, nawet, jeśli nie całkiem to sobie uświadamiasz albo nie chcesz się przyznać. Dobrze, uważaj tak; miej tylko na względzie, że pozwalam ci spać w swoim domu, bawić się z Brave'em, nie przeganiam cię ze swych ziem. Jedyne, czego od ciebie wymagam, to to, żebyś odnalazł rodziców i porozmawiał z nimi, zamiast uciekać w chwili, gdy nie wiesz nawet, co jest dla ciebie dobre. Moje dzieci są już dorosłe i rozstaliśmy się dopiero, gdy stały się samodzielne. Ty samodzielny nie jesteś i brakuje ci o tego trochę czasu. Gdy staniesz się zdolny polować, poproszę cię ponownie, byś wrócił do swego stada; może wtedy zrozumiesz, co to znaczy obowiązek. Co związywało Strażników z Malikiem na najbliższych kilka miesięcy, właściwie nawet rok. Jeśli czarny samczyk przez ten okres czasu rzeczywiście niczego się nie nauczy, nie pojmie ani w części, o co chodzi kawowej szamance, będzie to oznaczać, że podjęła dobrą decyzję. A szanse na to były równe tym, które wskazywały, że Malik wróci do domu i ewentualnie później pojawi się raz jeszcze na progu jej groty z tą samą prośbą. Zwróciła się teraz do Hordiana... Nie, jednak nie. Chciała coś dodać, przeprosić za niezrozumienie jego wcześniejszej propozycji, jednak widziała, że lew jest poruszony. Byłaby głupia, gdyby zakładała, że siedmioletni lew nie ma wspomnień związanych z tuleniem się samicy - więc nie taki był cel jej uprzedniego gestu. By coś poukładać, trzeba wpierw odsłonić przestrzeń; by wyleczyć zaropiałą ranę, trzeba ją przeciąć i pozwolić się skazom wylać. I o to chodziło Khayaal. O to, by obudzić w nim wspomnienia, których dawno do siebie nie dopuszczał - bo teraz, gdy ona da mu oparcie, może zechce z niego skorzystać i wyleczy się z przeszłości, by móc żyć dalej. Zwłaszcza, że - o czym miał się dowiedzieć już wkrótce - obecność Kuolemy oraz innych przodków w jej otoczeniu nie była przypadkowa. O jego dołączeniu do stada porozmawiają już za chwilę. Czuła, że Hordian, ze swym bagażem doświadczeń i nabytym stosunkiem do życia, a nie wymyśloną dziecięcą butą, może być podporą Strażników. - Czy mam wam wyjaśnić coś jeszcze, czy wolicie się pobawić w chowanego? Zwróciła się do obu lwiątek. Marna próba, ale może uda się zaszczepić w łebkach dzieciaków myśl, że czas na zabawę - a potem wystarczy poczekać, aż wykiełkuje. RE: Schronienie Khayaal - Brave - 13-10-2012 Brave rozumiał co mowi do niego Horidian, tak jak to o czym mówiła następnie Khayaal.. - Dzięki- mruknął Brave,do ogromnego puszystego białasa ,co wyglądał jak by go wyprali w cocolino, ale by mu się na nim miękko spało, może któregoś razu spróbuje.. Spojrzał się teraz na Malika. - Nie wiedziałem, że masz poważniejsze plany co do stada mojej matki. Przykro mi, że Ci odmówiła, chcesz zostać z nami? Nie idź nigdzie bo mozesz nie przeżyć tak chodząc samemu..- Brave miał nadzieję na pozytywną odpowiedź Malika, choć kto go tam wie.. Czarny miał twardy charakterek.. RE: Schronienie Khayaal - Malik - 13-10-2012 Młody zaprzeczył głową. Dobrze rozumiał, że kawowa chce dla niego jak najlepiej. Ale przecież on dla siebie też pragnął innego życia, tylko dlaczego nie do wszystkich zdążyło to dotrzeć? -To wcale nie o to chodzi, że pani nienawidzę. Nie mam do tego ani jednej przyczyny. Po prostu byłem przekonany, że to właśnie od was mogę liczyć na pomoc. Ale tak chyba nie jest. Tylko tyle wymamrotał Malik, który słysząc propozycję zabawy od razu zmarkotniał. Czemu wszyscy dookoła go do tego zmuszali. On nie miał najmniejszej ochoty na zabawę. Dlatego zwinął się w kłębek u wejścia do jaskini i obserwował dalsze zajście. RE: Schronienie Khayaal - Hordian - 13-10-2012 Burknięcie lwiątka choć lekko obrażone i pełne obojętności w zupełności wystarczyło samcowi, żeby mógł powiedzieć jeszcze parę słów. Bo gdyby młode okazało złość, bądź niechęć, Hordian zapewne zostawiłby malucha w spokoju, a tak, Brave usłyszał od niego kilka, chyba całkiem przyjemnych słów. - Jesteś bardzo dzielny. Chciał zawrzeć w tym krótkim zdaniu wszystko, to co sądził o młodym lwie, a uważał, ze pomimo swojej typowo kociej jeszcze prostolinijności, zdawał się przejawiać bardzo dużą empatię, a tego nie można było potępiać. słysząc smutnego Malika, przypomniał sobie jak to jet, kiedy dzieci nie pojmują tego, co chce się im przekazać. Spojrzał na Khay, która usilnie starała się wytłumaczyć małemu, ze choć oficjalnie nie będzie członkiem stada, będzie mógł tutaj zostać, by w odpowiednim czasie ponownie podjąć decyzję, gdzie chce należeć. Wcześniejsze wzburzenie, wywołane przecież tak zupełnie niewinnym i zdawać by się mogło przyjemnym gestem, zniknęło za maską powagi i stoicyzmu. Hordian umyślnie postarał się, by jego myśli zeszły na inny tor, żeby przestały się tak kotłować... Co prawda powinien już przywyknąć. Zawsze sam na sam ze swoimi myślami, starał się je porządkować, choć czasem wymykały się z pod kontroli, dając dojść do głosu uczuciom, których stary lew nie chciał wzbudzać... a dzisiaj... dzisiaj zupełnie przez przypadek wspomnienia wróciły, wróciła chęć przynależności... A może powinien stąd uciec jeszcze zanim będzie za późno? - Możesz czarny lwie, możesz na nas liczyć, bo nikt nie odmówił Ci pomocy. - odezwał się nagle głębokim, silnym głosem, co zburzyło na chwilę wizerunek zmęczonego życiem starego lwa, a przybrało postać charyzmatyczną i dostojną - Chcemy tylko, abyś podjął słuszną decyzję, przemyślał to, spojrzał z perspektywy czasu i dopiero wtedy zastanowił się, czy warto rezygnować ze swojego dziedzictwa na rzecz tego, co jest obce... Zdania wypłynęły z jego pyska dziwnie łatwo, używają słów "nas" "chcemy", jakby było to coś zupełnie normalnego. A mówił tonem kogoś, kto przeżył już nie jedno i nie jedną błędną decyzję podjął. Uniósł przy tym potężną głowę spoglądając na malca z góry chłodnym wzrokiem zimnych, błękitnych ślepi... Tak jak kiedyś patrzył na kocięta z własnego stada. Miał nadzieję, że Khayaal nie będzie miała mu za złe wtrącania się w tak poważne sprawy, jednak miał wrażenie, że malec nie rozumie, co prawdę powiedziawszy było dla niego irytujące. Poza tym... Poza tym, obiecał jej. Chciał jej pomóc, bo z każdą chwilą czuł, że i ona chce pomóc jemu. I choć nie przyznawał się o tego nawet przed sobą, bardzo pragnął tej pomocy, ale nie chciał być jej dłużny. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 13-10-2012 - Dziękuję, Hordianie. Kawowa lwica była nieco zaskoczona tym, jak nagle i z mocą wszedł w jej rytm myślenia i rozmawiania z Malikiem, do wstrzymujących matczynych instynktów dodając władczy autorytet ojca. Tak, te dwa lwy wiedziały, jak to jest mieć potomstwo i je wychowywać, nawet, jeśli nie zrobiły tego w całości same; ich przewaga nad hordą młodzików, jakie biegało po tych terenach niezależnie od przynależności stadnej, była w tej mierze nie do przecenienia. Khayaal czuła, że kończy się jej cierpliwość, więc miast chodzić dookoła tematu, postanowiła postawić sprawę wprost. I nie, nie Malikowej nieodpowiedzialności, to już miała za sobą - nie można za długo tłuc dziecku o jednym, bo rzeczywiście nastawi się negatywnie do idei. Chcieli być traktowani jak dorosłe lwy, to będą: uczciwie. Bez podchodów. - Jeśli załatwiliście już, co chcieliście, poproszę was o zostawienie nas w samotności. Potrzebuję porozmawiać z Hordianem sam na sam. Mogę na was liczyć? Możecie po prostu zostać przed jaskinią lub w jej okolicy, ale proszę, byście nie wchodzili bez potrzeby. To próba dla was. Użyła liczby mnogiej, choć właściwie mówiła tylko do Malika; wiedziała, że Brave, który zdążył się do niej mocno przywiązać, spełni tę drobną prośbę - bo miał świadomość, że lwica jest w zasięgu krzyku, że gdyby coś złego się działo, wystarczy ją zawołać. No i będzie chciał też pokazać, że można na niego liczyć. Miała nadzieję, że poprzez zwracanie się do obu naraz postawa Brave'a wpłynie jakoś na czarnofutre lwiątko i ono także zostanie na zewnątrz, dając dorosłym szansę spokojnej rozmowy. Skinęła więc na Hordiana i poprowadziła go krótkim, wąskim korytarzem w głąb niedużej, lecz przyjaznej groty; przez prześwity w sklepieniu błyszczały promienie słońca, rozjaśniając i ocieplając chłód wnętrza. Jasne skały pod opuszkami palców nie dawały pewnego oparcia, więc trzeba było stąpać uważnie. Zdawało się, że o takie właśnie warunki chodziło Khayaal, która z pełną powagą patrzyła pod łapy, aby się nie pośliznąć. Przysiadła na jednej z poduch utworzonych przez mech skalny i wskazała podobną Hordianowi. W geście zaproszenia, nie przesłuchania. Patrzyła na niego dłuższą chwilę w ten sposób, jak niedawno Kuolema; z namysłem, bez pośpiechu, dając sobie czas na zauważenie i zapamiętanie wielu szczegółów, a nie tylko wyglądu ogólnego. Sam duch zniknął gdzieś, także pozostawiając tę dwójkę w spokoju. Gdy się w końcu odezwała, dobierane słowa różniły się znacząco od tych, których używała wcześniej. - Kim jestem, śnieżnogrzywy? RE: Schronienie Khayaal - Brave - 14-10-2012 Brave nie wiedział do końca o co chodzi i sam poczuł się w tym momencie tylko gościem.. - Chodź Malik, przecież jesteśmy tu niepotrzebni..- Powolnym krokiem, ze spuszczoną głową kierował się ku wyjściu.- Zakochana para - prychnął nie zadowolony. Khayaal nie miała dla niego zbyt wiele czasu. Nie poszła z nim na spacer, nie pokazała mu pięknych miejsc, traktowała go z obowiązku który na siebie wzięła.. O matczynej miłości mógł tu zapomnieć.. - Nie będę dziś spał w domu- oznajmił Khay, kopiąc nerwowo leżący nie opodal kamień. RE: Schronienie Khayaal - Malik - 14-10-2012 A więc niebieskooki malec podniósł się z powrotem na cztery łapy i skinął Brave'owi, żeby za nim szedł. -No chodź. Skoro mamy nie przeszkadzać. Malik machnął kitą i ruszył w stronę zachodnią, choć nie do końca wiedział co tam się kryje. Z resztą czy to kogoś obchodzi. Przecież czarny był w dalszym ciągu samotnikiem, spróbuje innym razem ewentualnie u innego osobnika z tego stada. Możliwe, że ktokolwiek się nad nim zlituje. A więc wybył. [z.t] RE: Schronienie Khayaal - Brave - 14-10-2012 Brave postanowił jednak zostać na swoim podwórku. Było mu przykro,że Khayaal nie poswiecała mu swojej uwagi. - Mogłaby czasami pójść ze mną na spacer, nauczyć mnie czegoś, pokazać, ale nie ona nie ma czasu- Burknał maluch pod nosem, tak by nikt nie mógł zrozumieć tych słów, ktore wypowiedział.Ułożył się przed wyjściem z groty w kłębek, a jego mina przypominała minę kota, którego dopiero co wyciąga sie z wanny po kąpieli. - Trzymaj się Malik. Uważaj na siebie i czasem wpadaj do mnie.- Pożegnał kumpla. RE: Schronienie Khayaal - Hordian - 14-10-2012 Widząc zachowanie obydwu kociąt, zmierzył je tylko chłodnym wzrokiem w którym nie ukrywał dezaprobaty. Jednak cóż mógł zrobić? Nie byli jego dziećmi, nie byli nawet z jednego stada... bo gdyby byli... Gdyby byli, zapewne Hordian nie byłby tak spokojny i malcy usłyszeliby kilka ostrych słów. Biały nigdy nie był wobec bliskich pobłażliwy. Wymagał od nich tyle ile od siebie, więc nie łatwo było temu sprostać. Teraz jednak spojrzał na Khay, która ruszyła już wgłąb jaskini. O czym chciała z nim porozmawiać? Nie wiedział, jednak nie miał nic przeciw, wobec czego podążył za nią spokojnie. Czując pod łapami niepewny grunt, rozstawił kończyny szerzej, by lepiej utrzymywac się na nierównych kamieniach. Gdy natomiast znalazł się w komorze mieszkalnej, jego ślepia odruchowo zlustrowały wnętrze. Nie było zbyt duże, ale oboje spokojnie się mieścili nie musząc obawiać się o swoją prywatną przestrzeń. Przysiadł na kępie mchu i spojrzał na samicę, równocześnie zauważając, że zjawa zniknęla gdzieś z jego pola widzenia. Patrzył na samicę w milczeniu, zastanawiając się co chciała zobaczyć przyglądając mu się tak wnikliwie. W końcu jednak padły z jej pyska słowa. W pierwszej chwili myślał, że się przejęzyczyła, ale nadal wpatrywała się w niego swoimi ciemno niebieskimi ślepiami, jawnie wyczekując odpowiedzi. Kim więc była? W jakim sensie? Przecież się nie znali, przecież spędzili ze sobą zaledwie chwilę, dlaczego więc o to pyta? - Nie wiem kim sam jestem - odparł w końcu zupełnie poważnie, choć zdanie to wydało mu się strasznie patetyczne. - Nie wiem więc, kim ty jesteś, a czy naprawdę chcesz słuchać tych informacji, które zebrałem z chwilowej obserwacji? Zmierzył ją uważnym spojrzeniem, starając się rozgryźć do czego zmierza. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 14-10-2012 Khayaal nie pospieszała Hordiana, dając mu tyle czasu, ile potrzebował, by namyśleć się nad odpowiedzią. Nie istniał żaden klucz, według którego powinien się wypowiadać, a więc nie było oczekiwań, którym miałby sprostać; była ciekawa tego, jak myśli i w jaki sposób przeprowadza rozumowanie. Gdy w końcu się odezwał, wysłuchała go, a potem zabrała głos. - Ty jesteś lwem o śnieżnej grzywie i potężnej posturze. Chłód, który widzę w twoich oczach, nie wynika z wrodzonej niechęci do świata ani z poczucia wyższości, a z zawiedzionych nadziei i potrzeby ochrony tego, co jeszcze w tobie zostało. Twoje rozmiary ułatwiły ci życie w stadzie i przetrwanie w samotności, jednak nie zapewniły ukojenia duszy, nie pozwoliły znaleźć ciepła z taką łatwością, jak niezborne kocię tuli się do łapy pierwszej napotkanej samicy. Bo samce muszą być silne. Bo to samce są podporą, więc nie mogą same szukać oparcia. Bo to od nich oczekuje się kontroli nad sytuacją i pomocy w ciężkiej chwili, nie odwrotnie. Khayaal miała świadomość, że nie ma takiej mocy, która sprawiłaby, by wszystkie jej przypuszczenia okazały się trafne. Wierzyła jednak, że dostatecznie duża część będzie zgodna z prawdą o Hordianie - na tyle duża, by jej zaufał i pozwolił się poprowadzić. Widziała przecież, jak bardzo tego potrzebował. - Twoje życie doświadczyło cię tak, jak niewiele lwów na tych ziemiach, choć one będą twierdzić inaczej. Dożyłeś wieku, jaki nieczęsto się tu spotyka, i przetrwałeś pomimo tego, że utraciłeś coś bardzo cennego. My jesteśmy twoim pierwszym kontaktem stadnym od dawna, a jednak wiesz, jak się odzywać, kogo traktować w jaki sposób, wiesz, jak wychowuje się lwiątka. Nie zapomniałeś tego - pielęgnowałeś w sobie tę wiedzę. Bo wiesz, jak jest ważna. I nie uczysz się jej, a jedynie zdmuchujesz warstwę piasku, jaki naniosła długa droga, którą masz za sobą. Umilkła, by te słowa dobrze wybrzmiały w ciszy i półmroku. - Jesteś dobrym lwem, Hordianie. Prawym. I nie powiedziała już nic więcej, choć tamto pytanie, na które zabrakło odpowiedzi, nadal wisiało między nimi w powietrzu. Oczekiwała rewanżu. Bez napięcia i bez potrzeby bycia wróżbitą; zaledwie podzielenia się przemyśleniami, które z pewnością na jej temat miał. Żywiła nadzieję, że Hordian podzieli się z nią nimi, tak jak uczyniła to ona. |