Król Lew PBF
[R] Elegia smutku - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: [R] Elegia smutku (/showthread.php?tid=1024)



[R] Elegia smutku - Eleri - 13-06-2014

//Kontynuacja tegoż: https://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=94&pid=40139#pid40139 /

W miarę postępowania jego wypowiedzi i zachowań, na białym obliczu coraz to bardziej odbijał się obraz nie tyle paniki co wszechogarniającego smutku i chęci naprawienia zła całego świata.
Póki co nic nie odpowiadała, tak dobrze wiedząc, iż mimo, że słowa potrafią wiele rozwiązać, nic po nich gdy stan ducha nagle podupada. Przytuliła "szczelniej" ku sobie brązową kupkę futra, z czułością opatulając ową łapkami, poczynając wylizywać jego poliki, łepek, uszka, a na końcu zwieńczyć to ponownym wtuleniem jasnej głowy w ciemniejszy bok malca. Mruczała do niego uspakajające zgłoski typu "cii" dokładając od czasu do czasu "mój malutki".
-Nie umrą, nie umrą, ciii-cichutko-podniosła makówkę.
-Dasz radę, na pewno! Pomogę ci... oczywiście tylko jeśli zechcesz. Acz by przeżyć trzeba posiąść i umiejętność zdobywania sprzymierzeńców, prawda? Tym więc też byś conieco udowodnił... ale... ale tak, tylko jeśli... jeśli chcesz-uśmiechnęła się pokrzepiająco-będą z ciebie dumni-różowy kinol spenetrował puchatą makówkę raz jeszcze.
Miała za przeproszeniem gdzieś, iż albo jego rodzice, jeśli nie powiedział im gdzie się udał oraz iż się udał, mogą prawdziwie odchodzić od zmysłów; równie dobrze mogą też w ogóle się nie przejąć zniknięciem następnego z kolei dziecka, bądź bardzo szybko pogodzić się z wynikiem swego rodzaju buntu.
Cóż jeśli nawet by chciała odprowadzić go do domu sprzeciwiając się jego woli ukazania jaki to jest samodzielny? Jeśli tak kocha rodzinę, z pewnością wróciłby do niej i tak... gdyby tylko znał drogę. Nie mając takiej wiedzy, i ona nic nie może począć.


RE: [R] Elegia smutku - Ganror - 06-07-2014

Brązowa sylwetka chłonęła czułości Eleri, tak podobne do tych, których niegdyś doświadczał ze strony mamy. Brązowe powieki zatrzasnęły się, gdy jasny nos wściubił swe jestestwo w śnieżnobiałą sierść. Zupełnie jakby chciał ukryć się przed światem i nie musiał już na niego więcej patrzeć.
Rozedrgane emocjami ciałko stopniowo uspakajało się, podobnie jak jeszcze przed chwilą szaleńcze tętno i nierówny oddech. Powłoka słonego płynu mimowolnie zniknęła.
Ganror trwał w spokojnym bezruchu, aż do momentu, gdy ciemne uszyska wyłapały głos Eleri. Wyraźnie poruszony młodzik podniósł łepetynę, z przejęciem wpatrując się w nią. Jego rodzice w komplecie z byciem dumnym z niego, to coś, czego szare ślepia wypatrywały niemal od zawsze.
Z widocznym podnieceniem i entuzjazmem przyjął słowa białej, które zdawały się poszerzyć jego stosunkowo wąskie spojrzenie na świat.
-Naprawdę?-spytał z ożywieniem, rozdziawiając mordkę.-No tak! Tylko.. musimy ze sobą współpracować i pomagać sobie nawzajem. Ja mogę umm, ochraniać i robić inne rzeczy, które robią lwy, a pani może polować, bo lwice są w tym najlepsze, prawda?-spytał przejęty ową koncepcją.-Tylko nie chcę żeby mnie pani traktowała jak dziecko. Nie jestem dzieckiem, jestem już duży!-miauknął z pretensją w głosie, dopiero teraz zdając sobie sprawę z pewnego istotnego faktu, który jakimś cudem zdołał mu umknąć przez większą część ich spotkania.
-I umm..Jestem Ganror.-wycedził po chwili, stawiając uszyska na sztorc.


RE: [R] Elegia smutku - Eleri - 08-07-2014

Jakże dawno nie było jej dane napotkać osoby, która chciałaby poddać się jej pieszczotom. Z tej też racji maluch stał się obiektem wręcz jej wyżycia się w tej kwestii. Każde liźnięcie, tknięcie czy mruknięcie było niczym zastrzyk lepkiej i słodko pachnącej wręcz przejrzałej miłości, której to płynącej pod skórą Eleri było aż za dużo.
Gdy rozentuzjazmowany począł mówić i pytać uniosła śliczną głowę i z uśmiechem chłonęła każde jego słówko. Ach jak ona uwielbiała dzieci! A to już przecież od nieokreślonego czasu - szczególnie.
Przytakiwała mu, czasem się bezgłośnie zaśmiała, szczególnie na jego oświadczenie o swej dorosłości.
-Mnie zwą Eleri-obdarowała go kolejnym uśmiechem słodkim jak miód; wkrótce będzie nimi za przeproszeniem rzygał.
-I oczywiście, że jesteś już duży! A będziesz tylko jeszcze większy i większy! Wyrośniesz na wspaniałego obrońcę, mówię ci!-zapewniła bez cienia wątpliwości brązowawą kulkę-choć musisz wiedzieć, że bycie małym wcale nie ujmuje nikomu umiejętności, honoru czy zasług jakie może w swym życiu poczynić, jeśli tylko zrobi z tego swój atut. Acz ty nie martw się, nie z małości zasłyniesz-liznęła jego łepek, by odwrócić zakłopotany wzrok.
-Co do polowania... mnie... mnie nigdy go nikt... nie nauczył-posmutniała zaczynając się zamartwiać jak ma w takim wypadku wykarmić Gangora jeśli, bo na to wygląda, stał się jej podopiecznym.
-Umiem przeżyć, złapać coś zawsze złapię ale... tylko raz polowałam z... kimś. Teraz nie chce mnie widzieć na oczy, a obiecał mi przecież lekcje-głos jej się trochę załamał na wspomnienie lamparta, co pożegnał ją ze wzgardą w swych granatach.


RE: [R] Elegia smutku - Ganror - 11-07-2014

Cudna melodia słów Eleri przyjemnie połechtała uszy lwiątka, które czuło, jak mimowolnie zapiera mu dech w piersiach. W ciągu kilku sekund szarooki urósł we własnych oczach, jak jeszcze nigdy wierząc we własne możliwości i to, że udowodni coś sobie i swoim rodzicom. O tak, on jeszcze kiedyś wszystkim pokaże!
Zachwycony tą perspektywą lwiak wypiął dumnie pierś, wykrzywiając mordkę w przepełnionym entuzjazmem uśmiechu.
Na wzmiankę o polowaniu nieco spochmurniał, jednak nie była to bynajmniej reakcja na brak tej umiejętności u białej.
-Tak nie powinno być.-zakomunikował, marszcząc czoło.-Jeśli ktoś coś obiecuje to powinien się z tego wywiązać, bez względu na wszystko.-dopowiedział, rozmyślając na głos.
-Eleri, chodźmy do tego ktosia, to ja z nim porozmawiam.-wypalił po chwili zastanowienia, czując jak jego wnętrze wypełnia się obligacją do działania.-Ja to załatwię.-dodał stanowczo, z powagą spoglądając w szkarłatne ślepia.
To była pierwsza kłoda pod łapami na ich wspólnej drodze i okazja do wykazania się. Młody nie zamierzał jej przepuścić, zwłaszcza, że miało to zaważyć na losie ich obojga.


RE: [R] Elegia smutku - Eleri - 26-07-2014

Widząc jego dumnie wypiętą pierś, błysk w szarych ślepiach jak i czując wręcz uderzającą odeń radość i pewność siebie, jak pewnie nigdy przedtem, podążając za jego uśmiechem - i jej wargi wykrzywiły się w tę pozytywną podkówkę, zapalając ciche światełko w jej umęczonej duszy.
Wściubiła jasny nosek w jego skroń z cichym pomrukiem zadowolenia, by zaraz przeczesać futerko ją porastającą swym szorstkim językiem. Szkoda, iż po chwili znów musiała, jeśli nie posmutnieć - to choć spoważnieć, odciągnąć od niego jasny łepek i przyjrzeć się brązowawemu uważnie, by westchnąć niewesoło, raz czy też dwa.
-Oj masz rację-przyznała mu pokiwując makówką uważnie-tam skąd pochodzę dotrzymywanie słowa ma ogromną wagę... pewnie dlatego też mnie tak bardzo boli takie zaniechanie...-zmarszczyła "brwi" co odbierało jej gładkiej mordce nieco uroku.
Po oznajmieniu malucha (aj, dużego już mężczyzny!) ta uniosła uszy i skierowała na niego rozwarte, acz bez przesady, oczęta, wodząc między punktami zaczepienia jego oblicza, zadziwiając się jego tak szybko nabytą wobec niej lojalnością i poczuciem jako takiego obowiązku i dbania o tą nieszczęsną "piegowatą" istotę jaką była; tak jak żaden samiec nigdy przedtem nie poczynił. Z początku skierki rozczulenia pojawiły się w jej rubinach, by ustąpiły spokojnemu, przykremu skonfrontowaniu faktów.
-Ja... to niesamowicie mężnie i och, jakże nieustraszenie i dzielnie z twej strony a,ale... ja nawet nie wiem gdzie moglibyśmy go znaleźć-z pewnym wstydem przyznała się Eleri. Co prawda zastała go na takich a takich ziemiach, jednak czy należał do jakiegokolwiek stada? Skąd miała wiedzieć, och ona nieszczęsna! Czuła, że zawodzi Gangora już od samego ich początku.

/Ale prawdziwie, pisałam do Kaj na pw Nahuela, nie zdała się odpowiedzieć od dłuższego czasu, więc jak mamy kiedyś doń trafić, to chyba musisz użyć jakiejś swej magii czy cuś~


RE: [R] Elegia smutku - Ganror - 14-08-2014

Słowa pochwały miło połechtały ciemne uszyska, sprawiając, że jasnobrązowa pierś wypięła się jeszcze bardziej. Kolejna informacja, która wypłynęła z jasnego pyska skutecznie jednak zepsuła cały efekt, sprawiając, że uśmiech spełzł z Ganrorowego pyszczka, a on sam spoważniał momentalnie.
Zadumał się teraz nad możliwymi opcjami, a kiedy doszedł do wniosku, że nie ma zbytnio w czym wybierać, spuścił pokornie łeb, wbijając bezradne spojrzenie we własne łapy.
Milczał dłuższą chwilę, by w końcu niepewnie podnieść łepetynę.
-To może chodźmy stąd. Gdzieś indziej.-odezwał się nieśmiało.-Strasznie tu.-dodał, czując jak na widok ciemnych oczodołów jego ciałko przeszywa dreszcz. Z nadzieją w ślepiach spoglądnął w szkarłaty Eleri.

/to może tu skończymy w takim razie


RE: [R] Elegia smutku - Eleri - 21-08-2014

Gdy on się uśmiechał i jej serce się radowało, a gdy markotniał i jej dusza zalewała się deszczem łez. Gdy on czuł napięcie czy pokorę, ona czuła go na wskroś. Więc kiedy wysunął jedyną sensowną propozycję, ona nijak mogła zaprzeczyć, gdy zgadzała się i współ-czuła z nim w każdej sekundzie ich wspólnych tchnień i uderzeń serc, jednego większego, a drugiego jeszcze malutkiego.
Skinęła zgrabnym, jasnym łepkiem, by trącić ciemniejszego noskiem, wstać, rozejrzeć się i stwierdzić, iż jedno już licho, bo i tak średnio zna te tereny i gdzie nie pójdą, pójdą gdzieś. Gdziekolwiek indziej, a naprzód i przed siebie.

Zt x2