Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Ognisty Las (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=84)
+---- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=104)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20


RE: Wodospad - Ate - 09-02-2016

Czarne wargi, lśniące nieznacznie niczym brylanty, od których odbijają się głucho krople deszczu, spowił nader frasobliwy uśmiech. Uśmiech należący do upadłej królowej, która z wolna spadała spod nieboskłonu, przyciągana siłą grawitacji ku ziemi, z którą miała się niechybnie zderzyć i roztrzaskać na miliardy drobnych kawałków, które wiatr rozsypałby po powierzchni całej Ziemi. Odwróciła te szmaragdy, w których pojawił się dziwny smutek, niespodziewana w tej chwili gorycz, skierowana nie ku białogrzywemu, ale ku niej samej. Wycelowana prosto w duszę.
Trzy...
Dwa...
Raz.
Aksamit powiek powlekany wachlarzem czarnych rzęs przesłonił nieokiełznaną zieleń płonących ogniem szmaragdów, a ciche westchnienie uszło z niej, jak gdyby od wieków więziona dusza w końcu uwolniła się z żelaznych obręczy, którymi tak długo była skuta. I milczała. Długo milczała. Ale tym razem to milczenie nie było już tak cierpliwe. Cisza raniła uszy swą ostrością i wyrazistością. Jak w oczekiwaniu na morderczy sztorm.
Długo trwało nim odważyła się podnieść smoliste powieki, odsłonić dwa szmaragdy, które w przypływie empatii dla samca zabłyszczały żywiej. Cóż uczynisz, Femme Fatale...?
- Wiele. Bardzo wiele, mój białogrzywy Apollinie... - wypłynęły w końcu słowa spomiędzy spowitych długo milczeniem warg w ledwo słyszalnym szepcie. Sami. Otuleni ramionami przerażającej i niebezpiecznej nocy, która zdawała się pochłaniać smolistą sylwetkę z każdą chwilą coraz bardziej. Jedynie te oczy. Te zielone szmaragdy, które w ciemnościach tak tkliwie błyszczały. - Jeśli tylko za mną pójdziesz... Pokażę ci świat, jakiego nie znałeś... Jeśli tylko choć odrobinę poczułeś teraz ten żar. - byli blisko siebie. Pysk w pysk. Oko w oko. Czując nawzajem swoje oddechy. Głębia szafirów, która ciągnęła na dno i czeluść szmaragdów, która kusiła swą enigmą.
Oboje znali odpowiedź.
To prawda.
Ale...
Właśnie. Zawsze pozostawało "ale", które w tym przypadku w łonie smolistej przewracało się niespokojnie, wierciło nieznacznie, przypominając o sobie i obietnicach. Ciekawe tylko, czy te obietnice będą obustronne...



RE: Wodospad - Koba Kai - 10-02-2016

Błogostan jakiego właściwie doświadczyli, będąc jego niemym świadkiem, był tylko jakże krótkotrwałą chwilą w jakiej niewątpliwe doznali nowego wymiaru ognistej pasji, dla której on sam mógłby pożyć nawet przez owy moment, po czym sczeznąć całkowicie spełniony. Co było nader wielkim błogosławieństwem, czując iż od teraz, pomimo minionych zbyt wielu księżyców, w jego trzewiach obudził się nieokiełznany wulkan, dzięki któremu zaczynał dopiero poznawać smak prawdziwego życia, równocześnie odnajdując cel swojej dalszej egzystencji, jakiego nigdy przedtem nie dane było mu zaznać empirycznie.
A kiedy to wszystko przeminęło wraz z podmuchem rześkiego wiatru, jaki raczył delikatnie pomiędzy nimi zatańczyć wzburzając kosmyki ich grzywy, w tym samym czasie powróciwszy do cielesnej powłoki, obecnymi już szafirami nadal spoglądał w bajeczne oblicze, w jakim mógłby zatracić się raz za razem.
Jednakże w bieżącej chwili, wytrawnym blaskiem bystrych szafirów, dostrzegł coś co mogło wzbudzić drobną konsternację, albowiem nie potrafił odczytać powodu wymalowanego na jej licu frasunku. Doprawdy była jedną wielką zagadką, niczym węzeł gordyjski na jakiego nie starczyłoby mu prawdopodobnie życia aby całkowicie go rozwikłać, lecz on sam nie miał w zwyczaju tak łatwo się poddawać.
Dlatego odnajdując swoje miejsce we własnym azylu, jakim było niewątpliwie jego milczenie, wykazał się najwyższym poczuciem odpowiedzialności za zbędne to słowa, aby ze spokojem a być może nawet kojącym wsparciem, ukazując iż nie była osamotniona w owej to walce, wyczekiwał jej powrotu. Do czasu kiedy ciążącą nad nimi iście cmentarną atmosferę, prędko nie rozwiały jej słowa, na jakie białogrzywy zareagował dość rozważnie, jak zresztą do tego przywykł, nie mając nigdy w zwyczaju rzucania słów na wiatr - Choćbym miał skoczyć w płomienie aby podążyć za twym cieniem. - Po czym zamilczał, aby po krótkiej chwili nasycenia swojego jestestwa jej wspaniałym wynaturzeniem, ruszyć w stronę jej boku przy którym postanowił wygodnie się usadowić.
Gdzie mógł odnaleźć to czego najwyraźniej od zawsze mu brakowało, wypełniając niesłychaną pustkę jakiej nigdy dotąd nie potrafił niczym innym zapełnić. Odnajdując tym samym wiele odpowiedzi oraz równocześnie powodów dla których teraz już wiedział iż nie prędko a być może nawet przenigdy nie opuści owej krainy w jakiej znalazł coś więcej aniżeli potrafiłby kiedykolwiek to sobie wyobrazić bądź chociażby wymarzyć.


RE: Wodospad - Ate - 11-02-2016

Milczenie, które skuwało ich żelazną obręczą, nieprzyjemnie dźwięczało w uszach, wyraziście i ostro, drażniąc bębenki w końcu przestało stanowić barierę między nimi. Wypełniając pustkę między nimi, ocieplało nieznacznie duszę, poprawiało atmosferę. I oni obydwoje, zamknięci w tej wspólnej alternatywnej przestrzeni w tej dziwnej chwili intymności wpatrywali się w siebie czujnie. Szmaragdy tonęły w szafirach, czując jak wolno zamyka się nad nimi świat. Niechybnie była zagadną. Jedną wielką zagadną, na rozwiązanie której może nie starczyłoby życia wielu.
Zdaje mi się, że widzę...
Gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.
Białogrzywy Apollin, który pomimo milczenia, dawał swym nietuzinkowym jestestwem znać, że w tej przestrzeni pomiędzy nimi wisi dziwna siła, która przyciągała i kusiła. Zielony płomień, który tak bardzo nęcił czymś niespotykanym i tajemniczym. To co stare i złamane wciąż mieć może piękny głos... nawet jeśli nikt nie chce go znać. Przesunęła wolno ogonem po podłożu, kiedy Koba wędrował wolno ku niej, aby zająć miejsce u jej boku. I jego przysięga. Przysięga, która wypalała znamię w jej sercu, nakazywała pamiętać. I prowadzić tego białogrzywego Apollina. Może zbrakło jej słów, gdyż nie odpowiedziała na jego obietnicę.
Jedynie... zieleń szmaragdów błysnęła w objęciach nocy nieco melancholijnie, jednak z wyraźnym rozczuleniem. Podniosła wolno pysk. Siedzieli oboje nad strumieniem. Bok w bok. A między nimi była cisza. Ale nawet cisza nie była im już straszna. Już i ją pokonali. Wywiesiła białą flagę w geście kapitulacji przed ich wielkim tryumfem.
- Jesteśmy niebem dla księżyca... - cichy szept wydobył się spomiędzy smolistych warg, które ledwie się poruszyły, jak gdyby wyzute z odwagi przed mówieniem. Wpatrywała się w srebrną tarczę, która frasobliwie pobłyskiwała na niebie, odpędzając pojedyncze obłoki, aby ustąpić miejsca samotnym gwiazdom, w brokacie których tej dwójce było do twarzy - ...nie wracajmy jeszcze na ziemię. - dodała jakby z cieniem prośby, rzucając mu smutne spojrzenie.



RE: Wodospad - Koba Kai - 15-02-2016

A więc znaleźli się w królestwie nieprzejednanej ciemności, władanym przez owe wynaturzenie, domenie w jakiej sprawowała swoją zaś władzę, gdzie samemu będąc emisariuszem światłości, musiał mieć baczenie. Lecz od tejże chwili po audiencji u spowitej w czerni władczyni, nie miał już czego się obawiać, albowiem od teraz byli jednością, równowagą jakiej nic nie mogło przenigdy zburzyć bądź nawet zachwiać w posadach. Aby z pomocą swych sprzymierzeńców w postaci ciał niebieskich, rozświetlić ową ponurą noc na ich nieboskłonie, a tym samym rozpalić drobny płomyczek nadziei tam gdzie wszystko inne od zawsze było w mroku pogrążone. Dając ich jestestwom niespotykane dotąd wytchnienie w bliskości jaką wzajemnie w sobie odnaleźli, aby ogrzać się wspólnie przy ognisku ich uczucia jakie pomiędzy nimi zakwitło w postaci płomiennej pasji.
Aby we wspólnym milczeniu, celebrując każdą sekundę jaką im dano w owym to miejscu, a nawet w innym wymiarze jakim oni sami się znaleźli, obserwowali olśniewający firmament jaki tym razem był znacznie piękniejszy niźli dotychczas w osamotnionej przeszłości. A same jej słowa były tylko potwierdzeniem tego wszystkiego, po czym na wydźwięk prośby skierowanej do białogrzywego, on sam ani myślał aby przerywać owe milczenie, będące chwilą ich wspólnego triumfu, jaka mogła trwać nawet i wiecznie. W końcu szmaragdowo oka była dla niego nowym światem, miejscem w jakim odnalazł samego siebie, całkowicie wypełniając pustkę jaka od zawsze odkąd tylko sięgał swoją pamięcią, była mu przekleństwem. Któż zatem o zdrowych to zmysłach raczyłby opuścić owe fantastyczne eldorado jakim niewątpliwie była owa persona, o obliczu znacznie piękniejszym niż to wszystko wokoło.


RE: Wodospad - Ate - 15-02-2016

Osiągnęli swe niebo. I teraz mogli już spadać, jak Ikar. Ze stopionymi przez Słońce skrzydłami, prosto w objęcia lodowatej, bezdusznej nocy, która porywała ich w swe ramiona, ciągnęła ku przerażającym czeluściom, w których przetrwać mieli szansę jedynie razem. Splątani łańcuchem wzajemnego uczucia, które płonęło w odmętach szafirów i szmaragdów, które zapatrzone było w czerń nocnego nieba, na którym samotnie i smutno pobłyskiwały gwiazdy, nad którymi zaś pieczę trzymał stary przewodnik - księżyc. Śpiewał wciąż i grał w tej wymownej ciszy, obserwując tę osobliwą i tak różną od siebie dwójkę. Ten piękny, jakoby wykuty w marmurze monument, Apollin w ciele białogrzywego istnienia... I smoliste wynaturzenie, którego dusza zbrukana była gehenną. Dzień i noc. Biel i czerń. Jasność i mrok. Wszystko...
I nic.
I siedzieli bok w bok. Cisi. Błogosławieni przez samotnego wędrownika, który cicho śpiewał zawieszony na niebie. I cierpiał, gdy śmiał się z niego świat zwycięski, patrząc z politowaniem na dwie samotne w tłumie dusze. Inne, a jednak dziwnie podobne.
- Pod każdym sztandarem, byle nie białym, szukają zwycięstwa rozbite oddziały... - cicha pieśń, która wyrwała się spomiędzy smolistych warg, przerwała tę błogosławioną przez Księżyc ciszę. Ślepia z wolna odwróciły się od nocnego przewodnika, przenosząc się na Apollina - ...białogrzywy. Opowiedz mi o sobie... - poprosiła, kiedy powiew chłodnego wiatru rozwiał burzę zielonych włosów, rozpraszając je we wszystkie strony.



RE: Wodospad - Koba Kai - 18-02-2016

Spadali w bezkresną otchłań, w niewiedzy co przyniesie im mglista przyszłość, kiedy ich wspaniała podróż dobiegnie kresu, końca tego wszystkiego co zawsze miało swój początek i zarazem koniec.
By jedynie pozostawić po sobie odległe wspomnienie, lecz zapewne bardzo bliskie ich bijącym jednym rytmem sercom, które wszakże oni sami posiadali w mrocznych głębinach w których spowite były ich samotne jestestwa. W jakich na nowo zatlił się delikatny płomyczek nadziei dający pewne ziarenko wiary w nową perspektywę lepszego jutra, cząstkę ich świata w jakim od zawsze mogli wzajemnie się odnaleźć, pomimo wszystkich przeciwności losu jakimi ten raczył ich w przyszłości obdarzyć - W tym lub innym życiu.
Rzekł półszeptem całkowicie pogrążony w swym własnym umyśle, bezkresnej przestrzeni w jakiej od zawsze poszukiwał odpowiedzi w świecie, jaki był tylko cząstką czegoś znacznie większego oraz całkowicie niepojętego. I choć ich wspólny upadek nie zaliczał się do tychże bolesnych doświadczeń, to jednakże jej ostatnie słowa były tymi, które bezlitośnie postanowiły sprowadzić białogrzywego do rzeczywistości, do miejsca oraz dziejów o jakich on sam wolałby zapomnieć, zwłaszcza o tym jedynym od którego wszystko inne miało swój początek.
Aby z cichym westchnięciem, skoncentrować w sobie siłę której on sam potrzebował w obecnym czasie aby unieść owy ciężar jaki spoczywał od zarania dziejów na jego duszy, po czym zwracając swoje szafiry w stronę cudownego oblicza dulcynei, po chwili wcześniejszej zwłoki, rozpoczął na nowo swoją przygodę, cofając się do samego zaś początku - Byłem jeszcze zbyt mały aby cokolwiek dokładnie spamiętać, jednakże jak wspominałem już wcześniej, wszystko zaczyna się od straszliwej pożogi oraz chaosu jakiego nigdy przedtem nie byłem świadkiem. - I kontynuował, opowiadając swoją historię, od czasów kiedy był jeszcze małym kociakiem, który być może przeżył najstraszliwszą w swym życiu traumę, w jakiej stracił zapewne to wszystko co wcześniej miłował co było dla niego bezpieczną przystanią, pozostawiając mu jedynie bolesne wspomnienia straszliwej nocy w jakiej to wszystko bezlitośnie mu odebrano. Pamiętając tajemne po dziś dzień zjawisko w postaci płonących ogników z jakich chwilę później zrodziły się straszliwe płomienie, a po nich zamieszanie w jakim wszyscy bez wyjątku uczestniczyli. By samemu posłyszeć przyjemny ton, który będąc jego strażnikiem w jakiś magiczny to sposób prowadził go przez to wszystko co miało miejsce wokoło, tworząc tuż nad nim barierę która chroniła go przed tym całym niebezpieczeństwem - Bądź dzie...lny. - To były ostatnie ze słów jego anielskiego przewodnika w czasie których rozległ się demoniczny grom, niczym z samego zaś nieba, po którym jego wcześniejsza osłona runęła na niego z wielkim impetem, po czym stracił kontakt z doczesnym światem, po którym nastąpiła tylko ciemność oraz cisza. Wierząc iż jego żywot dobiegł wówczas końca, a być może to wszystko było tylko jednym ze straszliwych koszmarów, jednakże w chwili przebudzenia za sprawą nieznanych mu wcześniej głosów, przywrócono go do życia wbrew jego woli, aby po raz kolejny znaleźć się w świecie z jakiego pragnął czym prędzej odejść, podążyć za tamtym głosem wzywającym go gdzieś zza niewyraźnego horyzontu, jednakże był wówczas zbyt słaby aby przeciwstawić się temu czym los raczył go obdarzyć.
I tak oto jego życie rozpoczęło się na nowo, kreśląc swój nowy rozdział w przybranej rodzinie lampartów, gdzie na nowo odnalazł schronienie jakiego niewątpliwie on sam na tym świecie potrzebował. Otrzymując ich miłość, poświęcenie oraz wiedzę wraz z jego nowym mianem jakie to wówczas mu nadano, starając się zawsze odwdzięczać tym samym, przestrzegając kodeksu jakiego go wyuczono, tym samym dając powód do dumy jego nowej oraz tejże utraconej rodzinie. Jednakże pomimo beztroskiego życia jakiego on sam wówczas doświadczył, coś co niegdyś w nim samym uległo całkowitej zmianie, nie dawało mu od zawsze spokoju, wytchnienia jakiego bezowocnie poszukiwał w owej gromadzie. Dlatego to było tylko kwestią jego czasu, kiedy wraz z osiągnięciem dojrzałego już wieku, z bólem zmieszanym wraz z nową nadzieją, opuścił przybranych rodziców, którzy w jakiś szczególny sposób zastąpili mu tych prawdziwych, jakich on sam ledwo pamiętał - Wówczas poznałem prawdę o tym w jaki sposób mnie odnaleziono, choć owy koszmar znałem już od zawsze, lecz w miejscu gdzie wszystko było spowite ciemnością, podarowano mi oświecenie, aby dowiedzieć się iż mój ród przybył z odległej krainy a tuż za nim w czasie swojej wędrówki podążały złowrogie cienie. - Które stały się jego nowym celem, za którym postanowił podążyć nawet choćby na koniec samego świata, aby tylko ich odnaleźć, poznać dogłębnie a być może wymierzyć im swoją zemstę.
Tak czy inaczej, przemierzył wzdłuż i wszerz ziemie w jakich zagościł, w pogoni za owym to cieniem, jaki nie dawał mu przenigdy spokoju, sadząc czasami iż nawet zwariował, postradawszy wszystkie swoje zmysły na rzecz czegoś co istniało tylko w jego wspomnieniach, chcąc i wmawiając sobie aby urzeczywistniły się tuż przed nim.
Jednakże gdziekolwiek nie zawitał, nie potrafił odnaleźć choćby śladu tego za czym dotychczas gonił całkowicie zaślepiony, do czasu kiedy na swojej drodze nie spotkał pewnej persony, a choć było ich wiele, to ta jedyna wywarła na nim szczególne wrażenie. Wskazując mu jego nową drogę w jakiej mógłby odnaleźć swoje prawdziwe korzenie, o jakich dawno temu zapomniał na rzecz czegoś co pochłonęło go doszczętnie w ciemnościach w jakich nie dostrzegał już niczego poza własnym zatraceniem, zgubą do jakiej zmierzał - Wówczas zrozumiałem iż nie mogę gonić przez cały swój żywot za czymś co prawdopodobnie w ogóle nie istniało, po za tym w owej krainie wszystkich naszych przodków żyli prawdopodobnie najznamienitsi mędrcy którzy mogli raz na zawsze rozwiać moje wątpliwości, odpędzić demony które nawiedzały mnie w moich koszmarach. - Po czym zakończył swój dotychczasowy monolog, jeden z tych najdłuższych w jego dotychczasowym życiu, jakim raczył kogoś obdarować w swym ograniczonym zaufaniu. Zwieńczając swoją dotychczasową historię w tym oto miejscu tuż przed obliczem szmaragdowej, która niewątpliwie została powierniczką tajemnic które skrywała głębia jego szafirów, a to był dopiero początek niezapisanych stronic, nowego rozdziału jaki stał tuż przed nimi otworem.


RE: Wodospad - Ate - 18-02-2016

Nic im nie przeszkadzało w wydźwięku głuchej nocy, która - podobnie jak szmaragdowooka - słuchała w skupieniu tajemnic, które sączyły się spomiędzy warg białogrzywego Apollina. Przejdź się dziś ze mną tą karuzelą śmierci, gdzie rdzewiejące konie duszone są przez własne powrozy. Chodź ze mną tam, gdzie dzieci wesoło tańczą, śpiewając o miłości, pragnieniach rodzinie... Będziemy wiedzieć, że ich złamane serca zostały związane, gdy odgłos strzału i płaczu rozedrze przestrzeń między nami, a krew aniołów spadnie na nad wraz z deszczem. Czy zapłaczesz wtedy nad ich niedolą, czy wciąż będziesz apatycznie wpatrywał się niczym śmierć w pożogę, która rychło pochłonie stojący w ogniach śmierci świat? Przecież znasz to. Czemu zatem tak się dziwisz? Są marzenia, których nie wypowiadamy. Śnimy o przyszłości... Jawa, gdzie pośród nędznych szkieletów prowadzimy swój żywot. Wydrzyj swoją duszę i zapchaj nią każdą dziurę. Już tylko to ci zostało w tym padole łez.
Zapomnieć? Nie ma mowy.
Być razem? Nie ma mowy.
Wyrzucić? Nie da rady, bo w sercu Ciebie mam...
Im bliżej północy tym więcej duchów wokół nas. Te wszystkie wydarte siłą z obcych ciał dusze, które patrzą na nas pustymi ślepiami. W ich czeluściach jest jedynie grzech. Splamieni. Wzgardzeni. Dokąd mamy dotrzeć? Co zobaczyć...? Pod łapami drżała nieznośnie ziemia pękająca od wrzasku niewinnych. A szmaragdy wciąż frasobliwie błyszczały, zasłuchane w spokojny głos białogrzywego, który obnażał się przed nią ze swej duszy. Zdejmował wszystko po warstwie. Skórę. Mięśnie. Rozkładał szkielet. Zaglądał między narządy. Serce. Bijące wolniej niż powinno. Mogła go dotknąć tą smolistą łapą. Poczuć tkliwość. Zjednoczyć się w gehennie, jaką niósł tą opowieścią.
Gnębiącą ciszę przeciął nagle pojedynczy uśmiech, który spowił te smoliste wargi. Trąciła wybielony kark nosem i bez ostrzeżenia wbiła łeb w podgardle samca, brodząc między miękką i białą sierścią. W akcie pocieszenia. Okazania mu, że nie jest w tej chwili sam. Że może jej zaufać. I że mu pomoże zawsze, gdy będzie tego potrzebował.
- Byłeś dzielny, białogrzywy Apollinie... - powiedziała cicho, przecinając swym kojącym szeptem tę szkaradną ciszę, która kakofonią plugawych dźwięków drażniła uszy - ...i jesteś do dziś dzielny. Wytrwałeś długo. Możesz już odpocząć nieco. Już dobrze... - pomruk poniósł się w atmosferę, zmieszał z nią w słodkim tańcu.
Miała na sobie potworne piętno. Dlatego niczym dziwnym nie był fakt, że rozumiała jego ból, cierpienie które włóczyło się za nim, niczym jego cień. Krok w krok. Nie dając chwili wytchnienia. Przypominając o sobie bez względu na okoliczności. Rozumiała to. Aż za dobrze.
- Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie... - podniosła nieznacznie swój pysk i nosem trąciła jego policzek, ponownie umierając w delikatnych objęciach szafirów, które uwodzicielsko pociągały ją ze sobą na dno.
Dusiła się. A jej dusza krzyczała. Niczym ptak, któremu wypalono oczy i wypuszczono, by raczył swym krzykiem nieświadomych tragedii. Pomyślisz, że to wspaniały śpiew, nieprawdaż...? Ale dla tej istoty świat się skończył. Ciemność. Zegar tyka.
Cyk.
Cyk.
Cyk.
Nadchodzi kres.



RE: Wodospad - Koba Kai - 20-02-2016

Noc była jeszcze taka młoda, niczym rozkwitające uczucie owych zauroczonych w sobie person, odkrywających wzajemnie swoje jestestwa całkowicie na nowo, aby na przekór własnej naturze z jakiej byli zrodzeni, odnaleźć pojednanie do jakiego teraz dążyli. Albowiem nikt z obecnych tutaj przodków, będących niemymi świadkami ich wspaniałego szczęścia nie sądził aby światłość zjednała się z samą zaś nocą.
Początkowo była mu tylko bratnią duszą, której kolejne słowa podnosiły białogrzywego na duchu, czując iż w obecności niej samej zrzuca z siebie piętno jakiego był powiernikiem przez resztę swego dotychczasowego żywota. Jednakże każda spędzona z owym wynaturzeniem chwila, będąca tylko mrugnięciem samego zaś oka na przestrzeni czasu jego osamotnionego niegdyś bytu, powodowała metamorfozę jakiej on sam nigdy nie mógłby nawet się spodziewać. iż przeszyje go na wskroś czyżby zbłąkana strzała Erosa. Czy również ten sam pocisk dosięgnął szmaragdowooką, czy ten sam strzelec raczył spieprzyć swoją robotę ?
Albowiem jej słowa były fantastyczną pieśnią, a sam dotyk niczym delikatne muśnięcie, cudownej pieszczoty zaklętej w chwili jego pocieszenia, a to wszystko było nowym doznaniem w jakim niewątpliwie każdy śmiałek, mógłby zatracić się bez reszty. I tak było również w przypadku owego Apollina z jakiego to wówczas wydobył się przyjemny pomruk, będący jakże delikatną bruzdą na chłodnym i bezdusznym znacznie wcześniej monumencie w jakim jednakże skrywało się głęboko bijące serce - Wspólnie napiszmy nasz epilog. - Rzekł spokojnie w chwili kiedy ich soczewki po raz kolejny spotkały się na tej samej orbicie, po czym oddając owy moment w złote objęcia ich jednoczesnego milczenia, jego szafiry skupiły się na hipnotyzującej głębi owego wynaturzenia. Będąc dla niego najwspanialszym z diamentów, które jednakże posiadało również pewną to skazę, dostrzeżoną już w chwili ich cudownego pojednania. Aby wszakże nie zaznać spokoju, iż to wszystko mogło być tylko upojną iluzją, snem jaki zniknie wraz z jego przebudzeniem - Czy coś cie trapi ? - Oświadczył ponownie, tonem niosącym nutę życzliwej pomocy, jaką mógłby choćby w jakimś ułamku odwdzięczyć się za to iż do tej pory trwała tuż przy nim, podczas tejże złowrogiej nocy w jakiej czaiły się ich upiory.


RE: Wodospad - Ate - 20-02-2016

Czyliż aby na pewno mogło się tak właśnie stać...? Noc i dzień. W jednym tańcu. Oczy zazdrosnych wodziły za nimi. Szepty nienawiści. Ziemia drżała pod ich łapami przepełniona krzykiem nienawistnych. Cisza. A w ciszy nienawiść. Wszystkie maski zwrócone ku nim. Oczy. Pełne nienawiści. Szyderstwa. I ONI. W tańcu zapomnienia. Pogrążeni bezmyślnie w sobie. Czyliż nastanie dla nich znowu świt, czy nie...? Wiem, czego chcesz... Lecz nic nie zdarzy się. Cóż. Ty jesteś tam, a ja tu. W dwóch światach... I tylko dwie dusze w tej martwej wyśmiewanej ciszy. Dwie płonące nadzieje. Dwa osobliwe jestestwa. Nie da rady już wyrzucić tego z siebie. Zamknięci w korowodzie dziwnego uczucia, które poplątało im łapy, wyniosło ponad niebiosa. Może chcieli zbliżyć się do Boga? Stanęli naprzeciw niego, zbuntowani głupcy. A teraz upadają. Na ziemię. W czekające na nich ręce śmiertelników, które za moment rozszarpią oba ciała i rozrzucą po ziemi.
Już umarliśmy dla świata, najdroższy. Pozostało nam piekło, białogrzywy. Ty i ja. W odmętach piekieł. Samotni. Nędzni. Wzgardzeni. Opuszczeni przez świat. Uśmiech spowił smoliste wargi. Wciąż smutny. Wciąż w pewien sposób wymuszony.
- Niechaj jedynie noc i zbliżający się świt wiedzą o tym... - wyszeptała cicho, kiedy szmaragdy dziwnie zapłonęły. Trąciła biały policzek swoim nosem. Przez drzewa szybko zaczął przedzierać się wschód. Czerwień, która swym żarem zalewała dwa wyliniałe cielska. Las płonął świtem. - ...niech ten krwawy wschód będzie początkiem tego epilogu. Wzgardzeni i odrzuceni przez świat dzisiaj zrodzimy się w porannym ogniu brzasku. Ty. Ja. I Nowy Świat... - i przeniosła te dwa szmaragdy w stronę drzew, między którymi promienie przebijały się, jak gdyby wyimaginowanymi dłońmi ognia pragnęły dotknąć tych dwóch całkowicie osobnych jestestw, pociągnąć ku sobie, tchnąć nowego ducha w te dwa naczynia.
- Czekaj na mnie, białogrzywy Apolline. Wyczekuj mnie w każdej chwili... bowiem, kiedy nastanie dla nas nowy świt i świat zapłonie na nowo... przyjdę po ciebie... - smoliste cielsko podniosło się z wolna, a szmaragdy zabłyszczały tęsknie - ...Aszdenu Danador, Koba. - i pochłonął ją ogień brzasku. Zniknęła mu z oczu wraz z palącym w oczy świtem, który krwawo rozlewał się między drzewami...

//Wybacz, że tak czmycham. Ale muszę załatwić sprawę, o której rozmawialiśmy na PW ^^; Mam nadzieję, że się nie gniewasz z tego powodu.



RE: Wodospad - Koba Kai - 22-02-2016

Czy jego ostatnie zaś słowa były nietaktownym zaklęciem ? A być może potwierdzeniem tegoż, co jego szafiry znacznie wcześniej dostrzegły, w zaklętej głębi seraficznych szmaragdów. Obawy tuż przed iż to wszystko co miało miejsce w owej misternej dla nich przestrzeni w jakiej niewątpliwie oboje przypadkiem się nie znaleźli, najwyraźniej całkowicie przeznaczeni sobie, niczym dwie połówki jednego orderu, zrodzonego w kuźni z ich namiętnego ognia. By to wszystko miało pozostać w bezdennej otchłani, skrywane po wieki przed światem jaki to wówczas miałby być ich wrogiem, a właściwym pytaniem było czy kiedykolwiek był im przyjacielem ?
Dlaczego więc nie mogli wyruszyć we wspólną podróż, lecz całkowicie osamotnieni na stosie pośród straszliwych płomieni w jakich to mieli smażyć się po kres własnego żywota, z piętnem odrzuconego daru, jakiego poszukiwało tak wiele, a nie każdemu bywało zaś dane. Czy piekło mogło być wówczas nędzniejsze od wyboru jakiego dokonali ? A może było całkowicie odwrotnie wobec własnego losu jaki przypieczętowali.
Jej słowa były wszystkim i zarazem niczym, czym zdecydowała go obdarować wraz z zaklętą w nich obietnicą, jakiej zapewne zapragnęła dochować, przysięgę w jaką on sam raczył bezwzględnie uwierzyć, darząc ową personę bezgranicznym zaufaniem oraz czymś znacznie więcej - Aszdenu danador. - Odrzekł spokojnie tonem wyzbytym jakichkolwiek uczuć, choć w tym samym czasie jego serce pozostawione samemu sobie, rzewnie temu zaprzeczało. Aby w milczeniu spoglądać tuż za znikającą sylwetką nocnej istoty, powracającej do królestwa z jakiego przybyła, zabierając wraz ze sobą cząstkę jego jestestwa ze skrywaną w nim prawdą, na jaką było już za późno aby obdarzyć owe wynaturzenie - Amin mela lle Ate. - Dodał półszeptem, po czym samemu udał się w swoją stronę, opuszczając owe miejsce w jakim odnalazł coś znacznie ważniejszego, aniżeli kiedykolwiek mógłby pozyskać w swoim dotychczasowym życiu.

~ zt ~



RE: Wodospad - Eusiler - 21-08-2016

Eusiler wędrowała już od jakiegoś czasu w poszukiwaniu mamy. Była głodna i kilka razy próbowała wrócić do bezpiecznego legowiska. Za każdym razem jednak gdy zawracała i próbowała iść po swoich śladach traciła trop i znajdowała się w nowym miejscu. Zwykle jednak zgubieniu tropu towarzyszyło coś ślicznego co mogła powąchać, obejrzeć czy pogonić. Kiedy już jej się to znudziło spostrzegała, że jest w gdzieś indziej.Trwało to jakiś czas. Mała kotka coraz bardziej czuła doskwierający jej głód i pragnienie, a przy tym bała się, że mama będzie na nią zła bo, wyszła z legowiska. Dotarła w końcu nad wodospad ukryty w lesie. Zachwyciła się jego pięknem, ale przede wszystkim ugasiła pragnienie. Z brzuszkiem pełnym krystalicznej wody położyła się pod krzakiem, aby dać odpocząć nogom. Jako pustynny kot nie czuła się najlepiej w gęstym zielonym lesie, pełnym wysokich drzew i gęstych krzaków. Kiedy tu wchodziła pomyślała jednak, że mama może chodzić w takie miejsca na polowanie. Teraz jednak nie mogła uciec z pomiędzy otaczających ją zieleni liści. Zwinęła się w małą kulkę w kolorze piasku i zasnęła. Zanim jednak do końca zapadła w sen pomyślała o swoim domu i zapłakała cichutki.
Być może sen da jej wytchnienie po najtrudniejszym dniu jej krótkiego kociego życia?
Mała piaskowa kuleczka pośrodku wielkiego i nieznajomego świata.


RE: Wodospad - Sinnon - 21-08-2016

Kotka natrafiła na wodospad całkiem przypadkiem, zresztą jak wszędzie. Po tym jak weszła do lasu, by trochę odsapnąć od słonecznych promieni usłyszała donośmy szum wody. Mimo lekkiego zmęczenia poczłapała do źródła dźwięku. Zawsze lepiej odpoczywać w sąsiedztwie wody, choć może ona przyciągać także pozostałe zwierzęta. Ale cóż, nic nie można z tym zrobić. Gdy zbliżała się hałas narastał, aż w końcu Sinnon ujrzała wodospad. Był przepiękny, szczególnie, że był pierwszym wodospadem w jej życiu. Napawała się jego widokiem przez moment, oprócz niego oglądała też rozmaite rośliny otaczające ją z każdej strony. Zadziwiające jak różny potrafił być krajobraz, weźmy taki step, wielka przestrzeń wypełniona trawą, a tu. Zupełnie coś innego. Ogarniała wzrokiem okolicę wokół niej, gdy nagle rzuciła jej się w oczy pewna jasna kulka. Westchnęła w duchu, no tak, nie mogła być sama w tak pięknym miejscu. Uważnie przyjrzała się stworzonku, nie zmieniając swojego położenia. Wyglądało na to, że śpi, do tego zdążyła zauważyć, że to małe kocię. To ją nieco zdziwiło. Chociaż sama nigdy nie miała dzieci wydawało jej się dość niebezpieczne zostawiać potomstwo same, ale być może mama była gdzieś niedaleko. Tylko, czy zazwyczaj nie powinna ukryć swojego dziecka, trochę lepiej? Nigdy nie wiadomo, kto akurat będzie w okolicy. Nie żeby Sinnon planowała mu coś zrobić. Zaczęła się zastanawiać. Nigdy nie była zbyt dobra w cackaniu się z kociakami, ale miała tak zostawić to maleństwo, nie sprawdzając, czy wszystko w porządku? Westchnęła po raz kolejny. Dobra, czas na jakiś dobry uczynek. Podeszła bliżej do kuleczki futerka. Niezbyt cicho, by zdążyło zauważyć jej nadejście, nie chciała przestraszyć kociaka.
-Hej, mała.-zaczęła by obudzić kotkę-Wszystko w porządku? Jesteś tu sama?-spytała łagodnie i przekręciła łebek pytająco.


RE: Wodospad - Eusiler - 21-08-2016

Wśród zielonych liści przy szumiącym wodospadzie Eusiler spała już jakiś czas, śniąc o mamie i ich bezpiecznym schronieniu. Przez sen dobiegły ją jak gdyby odgłosy kroków i głos. Przebudziła się i podniosła głowę. Nad sobą spostrzegła jakieś kotowate zwierzę. Było dużo większe od małej pustynnej kotki. Kiedy jednak zapytała o mamę Euslier, mała kotka uznała, że nie ma złych zamiarów. Postanowiła jej zaufać.
-Właśnie szukam mojej mamy.- Ziewnęła, próbując pozbyć się resztek snu. Znów poczuła ogromną pustkę w żołądku, której nie dał rady złagodzić sen. Odkąd jej mama wróciła z ostatniego polowania nic nie jadła, a minęło od niego naprawdę sporo czasu.
-Wyszła na polowanie i nie wróciła. Byłam głodna, więc wyszłam jej poszukać.- Z jej brzuszka wydobył się dźwięk, informujący wszystkich w pobliżu,że nie dostał od dłuższego czasu nic do trawienia. Eusiler podniosła się z miejsca w którym spała. Może w towarzystwie tej dużej kotki łatwiej znajdzie mamę. Może nawet się znają! Musi koniecznie zapytać o to dużą kotkę. Najpierw jednak postanowiła załatwić bardziej naglącą sprawę.
-Masz może coś do jedzenia?- Zapytała nową znajomą.


RE: Wodospad - Sinnon - 25-08-2016

Sinnon zdziwiła się słuchając kociaka jednak starała się tego zbytnio nie okazać. No pięknie, czyli się rodzica nie ma w pobliżu. Czy wszystkie dzieci są tak nierozważne? Czy ona też się tak zachowywała, będąc w jej wieku? Sytuacja wyglądała na naprawdę kłopotliwą, do tego mała była głodna. Zastanowiła się chwilę po czym zwróciła do kociaka.
-Nie mam nic przy sobie, ale zaraz coś się znajdzie. Tylko chciałabym zadać ci jeszcze parę pytań.-dodała, siadając naprzeciwko samiczki
-Zacznijmy od tego jak się nazywasz? Ja jestem Sinnon. -przedstawiła się skinąwszy łbem.
-Poza tym czy kojarzysz tę okolicę?-spytała rozglądając się dookoła-Może twój domek jest niedaleko stąd? Albo mama tu poluje?-dodała z uśmiechem i nadzieją.
Takie informacje mogłyby pomóc, poza tym od czegoś trzeba było zacząć. Serwalka chciała pomóc, ale też widziała w co się pakuje i niezbyt jej się to podobało. Niańczenie dziecka to sztuka, której Sinnon nie miała opanowanej, więc im bliżej może być mamcia tym lepiej.
-Nie martw się pomogę ci, ją znaleźć.-obiecała, bo taki też był jej plan. Nie była bezduszną osobą, która w trudnej sytuacji zostawiłaby sama młode. To, że ta sytuacja się jej nie podobała to co innego. Poza tym czuła lekką irytację bezmyślnością małej kotki. Powinna myśleć o czyhających zagrożeniach.
-Ale posłuchaj mała, nie powinnaś sama opuszczać swojego legowiska.-skarciła ją -Nie dość, że mogło ci się coś stać i twoja mama pewnie zamartwia się na śmierć, to jeszcze sprawiasz innym kłopoty. Świat jest bardzo niebezpieczny! Co byś zrobiła, gdyby ktoś próbował cię zjeść?-spojrzała na nią wyniośle.
Zakończyła swój wywód i popatrzyła na małą, by zobaczyć jej reakcję. Nie chciała krzyczeć na samiczkę, ale czuła, że musi powiedzieć jej, że źle się zachowała. W końcu jeśli ta historia zakończy się szybki happy endem, to młoda musi wyciągnąć z niej jakąś lekcję.


RE: Wodospad - Eusiler - 28-08-2016

Mała kotka spojrzała na rozmówczynię ze zdziwieniem. Jak ktoś mógłby spróbować ją zjeść? To ona przeciesz zjadała upolowane przez mamę myszki i inne zabawne małe zwierzątka. Była w końcu drapieżnikiem. Małą piaskową kuleczką, ale z ostrymi ząbkami i pazurkami. Poza tym Sinnon wyglądała na zmartwioną, ciekawe dlaczego? Może nie udały jej się łowy, skoro nie miała nic przy sobie. Jej mama zawsze coś miała. A może ona też się zgubiła? Z całą pewnością zadaje bardzo dużo dziwnych pytań.
- Dlaczeg ktoś miałby chcieć mnie zjeść?- Spojrzała niepewnie na starszą kotkę. Postanowiła sie przedstawić -Ja nazywam się Eusiler i mieszkam razem z mamą gdzieś tam. - Wskazała łapką najpierw na siebie, a potem machnęła nią w nieokreślonym kierunku. -A może tam?- Rozejrzała się po lesie dookoła. Dopiero teraz dotarło do niej, że naprawde nie wie gdzie jest, jej małe legowisko jest gdzieś daleko, a ona, mały kociaczek, jest tutaj. -Wiesz, chyba się zgubiłam- przyznała patrząc na Sinnon swoimi zielonymi oczami. -Znasz może moją mamę?- zapytała, to była rzecz, której mogła się uczepić. Może były nawet przyjaciółkami? -Wygląda tak jaj ja, tylko jest większa. Też jest kotem pustynnym i ma takie futerko.- Wyciągnęła przed siebie łapkę domonstrując swoje piaskowe ubarwienie. -Takie uszy.- Schyliła się, pokazując uszy -I taki ogonek.- Obkręciła się wokoło.
-Nie wiem gdzie teraz jest, bo chyba jednak nie poluje w tym lesie.- Znów spojrzała na Sinnon -Znasz ją, prwada?