Król Lew PBF
Zakole rzeki - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Zakole rzeki (/showthread.php?tid=1050)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19


Zakole rzeki - Chawa - 30-06-2014

Mała, dwumiesięczna lwiczka dotarła do Słonecznej Rzeki po kilkugodzinnej wędrówce wzdłuż tejże rzeczki. Sunęła niezwykle powoli, ze spuszczonym łbem, a podróż umilały jej uwagi Waziwu, który zawsze miał małej coś do powiedzenia.
Na ten przykład, w tej chwili przypominał jej, z najdrobniejszymi szczegółami chwilę śmierci jej matki, nie szczędząc młodej drastycznych opisów. I mimo, że nie znała bardzo wielu słów, używanych przez jej Ducha Stróża, tak podejrzewała, że na ten przykład słowo agonia, które brzmiało całkiem miło, nie powinno wcale jej się zbyt dobrze kojarzyć. W sumie, to jakby się tak dobrze wsłuchać w monolog zmarłego, byłby z niego niezły poeta.
Mała w końcu zatrzymała się na skraju rzeczki, kiedy poczuła, że ma już dość. Od długiej wędrówki bolały ją łapki, a na dodatek była głodna i spragniona. Podeszła zatem do rzeki, po czym zaczęła powoli chłeptać chłodną wodę. Kiedy zaspokoiła swoje pragnienie, ukryła się wśród wysokich traw, mając nadzieję, że te choć trochę ochronią ją przed deszczem, który właśnie zaczynał padać. Ukryła pyszczek w łapkach, kiedy wiatr zaczął się wzmagać, a i ona sama miała dość ojca, który właśnie wypominał jej paskudną skórę, którą mu kiedyś podarowała.


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 30-06-2014

Vasanti nie okazywała rozżalenia, jaki wywołał w niej nasilający się deszcz. Przez cały ten czas, który spędziła w suchej i ciepłej grocie, zewnętrzna aura nie wykazywała znaczących różnic w zestawieniu z warunkami panującymi pod skalnym sufitem. Lecz kiedy wreszcie ona i młode zdecydowały się na opuszczenie tego przytulnego miejsca, pogoda musiała niespodziewanie ulec znacznemu pogorszeniu. Oby tylko ten stan rzeczy okazał się przelotny!
Tak rozmyślając i spoglądając na "swoje" kocięta, lwica prawie by nie zauważyła, że na jej drodze pojawiło się nieznajome lwiątko. Prawie by w nie wdepnęła, lecz w ostatniej chwili udało się jej pozostać z uniesioną łapą (i brwiami).
Postawiła łapę, ostrożnie nachylając łeb nad tym nietypowym - bo prawdopodobnie żywym - znaleziskiem.
- Śpisz, malutka? - ozwała się na tyle cicho, by, przynajmniej w swojej opinii, wyeliminować ewentualne szanse na nieumyślne przestraszenie młodej.


RE: Zakole rzeki - Kifo - 30-06-2014

Kifo przez całą drogę zataczał kółka dookoła Santi, badając teren i szukając ciekawych rzeczy. Skakał, wspinał się po kamieniach, biegał przy lwicy. A potem zaczął padać deszcz. Kifo z niepokojem spojrzał w górę. Niebo było zakryte szarymi chmurami, a światło przebijające się przez nie jakieś senne i mdłe. Rzeka była już niedaleko. Kifo zrobił krok do przodu i znieruchomiał. Już myślał, że się przesłyszał, kiedy znowu rozległ się szelest gdzieś przed nim i zapadła cisza. Dźwięk trwał za krótko, by Kifo mógł określić skąd dokładnie dobiegał, ale jedno wiedział: to nie był żaden lew czy choćby lwiątko, tylko coś mniejszego. To coś kryło się wśród trawy, pięć, sześć, siedem kroków od niego. ~ No, rusz się ~ poprosił w myślach Kifo ~ Gdzie jesteś? ~ Młody nie miał żadnego sensownego pomysłu, więc stał w bezruchu i czekał. Co powinien teraz zrobić? Jeśli się ruszy, by to wypłoszyć, to te coś będzie miało dużo czasu na ucieczkę, a on może nawet nie wyłapać dźwięku, bo sam będzie hałasował. Nie, najazd na kryjówkę bestii to nie jest dobry pomysł. Ale ten deszcz nie ułatwiał mu sprawy. Krople kapały na trawę, a wiatr hulał i szumiał trawami. W tych warunkach nie da rady.


RE: Zakole rzeki - Chawa - 30-06-2014

Młoda trwała w bezruchu, starając się nie słuchać słów Waziwu, który coraz bardziej nakręcał się opowiadaną przez siebie historią, kiedy zaczęła słyszeć ciche kroki. Kroki z czasem zaczęły stawać się coraz bliższe, a kiedy mała podniosła łebek, zauważyła zbliżającą się dorosłą, rudawą lwicę. Na ten widok przypadła z powrotem do ziemi, zasłaniając ponownie łapkami pyszczek. Kierowała się oczywiście zasadą "jeśli ja jej nie widzę, to i ona mnie nie zobaczy". Jednakże zasada ta okazała się tym razem ją zawieść, bo lwica zdała się ją zauważyć.
Mała zatem, na jej słowa, podniosła powoli, nieśmiało łepek, usilnie unikając patrzenia obcej lwicy w oczy. Chwilę zajęło jej, zanim doszły do małego móżdżku słowa rudej, zagłuszane przez nieustający monolog jej Stróża. Teraz żalił się jej, że w ogóle zdecydował się jej przyczepić. Dowiedziała się, że zrobił to tylko i wyłącznie ze swojej inicjatywy i uważa, że był to głupi pomysł. A jednocześnie jest z siebie dumny z tego powodu.
Młoda zamrugała kilka razy, po czym potrząsnęła przecząco łebkiem. Spuściła wzrok, najwyraźniej mając problem z kontaktem wzrokowym, wbijając go na powrót w ziemię.


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 30-06-2014

Poderwała łeb, spoglądając na lamparta.
- Kifo, czego tam szukasz? - Zmarszczyła brwi.
Czegokolwiek by nie dostrzegł, raczej ciężko będzie mu to śledzić w tym deszczu. Teraz lwica przejmowała się tym, by młody sam się nie zgubił... Oraz pochodzeniem niezidentyfikowane musztardowej kulki.
Przytknęła do niej nos - oczywiście, nie na tyle blisko, by spotkał się on z pazurkami kocięcia. A w razie czego, królowa nie mogła narzekać na poziom swojego refleksu.
Jej zapach nie różnił się zbytnio od woni któregokolwiek z innych dziecięcych przybłęd.
- Gdzie twoja mama? - Ruda ponownie oddaliła łeb, po czym zadała pytanie, na które odpowiedź już znała.
Żadna zdrowa na umyśle matka nie zostawia swojej córki samej na obcym terenie. Vei, pomimo braku własnych potomków, miała tę świadomość. Każda lwica powinna ją mieć.
Oddychała głęboko, próbując uspokoić skołatane myśli. Skąd nagle na Lwiej Ziemi znalazło się tyle sierot? Czyżby w sąsiednich krainach bądź stadach wystąpiła plaga, niosąca śmiertelne żniwo wśród dorosłych samic?


RE: Zakole rzeki - Kifo - 30-06-2014

Czyli nie ma czasu. Kifo rzucił się do przodu, specjalnie robiąc wiele hałasu, ale potencjalna przekąska była bezpiecznie ukryta/uciekła w zamieszaniu/ nigdy nie istniała/ padła na serce. Szkoda. – Już niczego, Santi! – zawołał w nieco spóźnionej odpowiedzi. Wyglądało jednak na to, że lwica znalazła coś ciekawego. A, niekoniecznie. Kolejne. Kifo zbliżył się do tej dwójki. – Deme. – przywitał się uprzejmie, usiłując zobaczyć oczy tego małego kłębka nieszczęścia. – Ty mi kogoś przypominasz. – stwierdził po chwili, niepewnie. Była taka lwica, pamięta ją bardzo dobrze, kiedyś widywał ją często, tylko jej imię utknęło mu gdzieś na końcu języka. Ona była w Grocie przez ten czas, co oni tam nie mogli przebywać. Santi była z tego powodu bardzo zaaferowana. Potem nie widział tamtej lwicy. Sporo czasu już minęło. Kifo posłał kulce niepewny uśmiech.


RE: Zakole rzeki - Chawa - 01-07-2014

Przekrzywiła lekko łepek, słysząc pierwsze słowa lwicy. Kifo, to imię, prawda? To znaczy, że był tutaj ktoś jeszcze? Wśród tej ogromnrj trawy, w tej chwili jedyną, kogo widziała była obca lwica. Zastanawiała się jeszcze przez chwilę, kim może być ta druga osoba. Nie mogła być taka duża, jak ruda, bo wtedy akurat by ją zauważyła. Przemyślania jednak przerwał jej ponownie ojciec, który z jakiegoś powodu zaczął się na nią wydzierać. Potrząsnęła gwałtownie łebkiem, tak jakby to miało pomóc jej się tego pozbyć, jednak na niewiele się to zdało.
- Mama? - powtórzyła, przekrzywiając lekko łebek. Po tym geście spojrzała krótko w górę, prosto w niebo. Szybko jednak powróciła do swojej poprzedniej pozycji. Ona nie zrozumie. Mama jej o tym opowiadała, ale inni ze stada tego nie rozumieli.
- Nie ma mamy. - powiedziała zatem, ponownie spuszczając wzrok. A to głównie za sprawą ojca, który korzystając z okazji, zaczął małej po raz kolejny mówić, z jakiego to powodu została sama, bez matki.
- Nie! - krzyknęła nagle, zrywając się na równe łapy, kiedy Waziwu powiedział jej, że to tylko i wyłącznie jej wina.
- To nie ja. - powiedziała, teraz patrząc na Vasanti tak, żeby ta miała pewność o prawdziwości jej słów. Mała była jak najbardziej poważna. Była pewna, że lwica słyszy słowa jej ojca.
Wtedy też podszedł do nich Kifo. Z zaciekawieniem zaczęła mu się przyglądać, przechylając przy tym lekko pyszczek na bok. Nie wiedziała, co znaczyło to słowo, którego użył, postanowiła się jednakże przywitać.
- Cześć. - powiedziała, uśmiechając się nieco nieśmiało. Słysząc kolejne słowa samczyka, jeszcze bardziej przechyliła łepek na bok, nie wiedząc, o czym on dokładnie mówi. Jak ona może mu kogoś przypominać, przecież widzi go pierwszy raz w życiu!


RE: Zakole rzeki - Nilima - 02-07-2014

Idąc co chwile się zatrzymywała by dobrze zapamiętać tereny ją otaczające aby się nie zgubić. W końcu po krótkim czasie dogoniła Vasanti i Kifo. Stanęła tuż przy lwicy. Widząc nowe lwiątko i to na dodatek dziewczynkę tak jak ona, ucieszyła się
- Cześć jestem Nilima. Pobawmy się we trójkę - zaproponowała
Im więcej osób do zabawy tym lepiej. Nie przeszkadzał jej wcale padający deszcz. Nie umknął jej fakt, że Tobo nie ma z nimi.


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 02-07-2014

Usłyszawszy oczywiste potwierdzenie swych słów, ruda chwilowo ponownie skupiła uwagę na lamparciątku.
- Wydaje ci się, Kifo - oświadczyła łagodnie. - Ona nie pachnie Lwią Ziemią ani Świtem. Wygląda na to, że pochodzi z bardzo daleka. Może Księżyc?
Mówiła bardziej do siebie niż do kociąt. Co jakiś czas poruszała nosem, podejmując kolejne bezskuteczne próby identyfikacji niespotykanej woni samiczki. Mniejsze zainteresowanie poświęcała jej zachowaniu i słowom.
- Nie krzycz. Oczywiście, że nie ty - mruknęła, ponownie zwróciwszy wzrok na malucha.
Delikatnie potraktowała językiem rozczochraną sierść na jej łebku.
Zmarszczyła brwi. Wpatrzyła się w nią z rosnącym niepokojem. Jej nosek, choć niewielki, nabierał już kształtu typowego dla lwów złoziemskiego pochodzenia (takich jak ona) - a także Mako i Hewy. Królowa nie podejrzewała żadnego z tej dwójki o skrywane romanse (to by zakrawało na absurd!), aczkolwiek... Trzeba dmuchać na zimne. Ona nie może okazać się potomkiem króla. Nawet jeśli teraz nie sprawiała wrażenia, jakby interesowało ją odebranie przyszłej władzy Kifo (o fakcie przyszłego nabycia której młodzik nie mógł mieć bladego pojęcia), to wielce prawdopodobne, że przyszłość przyniosłaby podobne zamiary.
- A tata? Jak ma na imię? - spytała Vasanti, starając się brzmieć przyjaźnie pomimo wewnętrznego zdenerwowania.
Zastrzygła uchem, usłyszawszy kolejne kroki. Kątem oka spoglądnęła na przybysza. Nilima? To dobrze, że miała już dość snu, z pewnością pobyt na świeżym powietrzu dobrze jej zrobi, ale gdzie w takim razie podziewa się Tobo...?


RE: Zakole rzeki - Kifo - 03-07-2014

Dziwne uczucie. Te lwiątko patrzyło się na niego z przynajmniej równą ciekawością, jak Kifo na nie. W jej dużych oczach odbijało się niemrawe światło dnia. Lampart nie potrafił określić, jakiego są koloru. Kiedy przechylała pyszczek, jej oczy błyskały to na zielono, to na niebiesko.
Kifo odwrócił głowę dopiero, gdy usłyszał swoje imię. – To są inne ziemie? – zaciekawił się, a oczy mu dziwnie zabłyszczały. Wiedział, że Lwia Ziemia ma swoje granice i taka dżungla leży już poza nimi, ale nie spotkał jeszcze nikogo z innego stada. Wszyscy albo należeli do nich, albo byli różnego typu sierotami i Kifo jakoś się nie zastanawiał, skąd się brały. Może więc była jakaś Ziemia Lampartów?
- Hej, Nilima. – przywitał się z lwiątkiem w odcieniach szarości. – Pewnie, pobawimy się, ale daj jej chwilę odpocząć. Przeszła długą drogę. – wyjaśnił cierpliwie. Nie bardzo sobie to wyobrażał. Dziewczyny są dziwnie i nie był pewny, jak się niby mogą razem bawić, ale może? – A właściwie to jak masz na imię? – spytał nieznajomą o ni to zielonych, ni to niebieskich oczach.


RE: Zakole rzeki - Chawa - 12-07-2014

Ona, kiedy zobaczyła Nilimę, wcale nie wyglądała na tak szczęśliwą, jak biała. Wyglądała na bardziej zdezorientowaną.
- Cześć. - wykrztusiła z siebie, jednak jej mina ani trochę się nie zmieniła. Wpatrywała się w Nilimę niewidzącym wzrokiem przez pewien czas, aby następnie przenieść go na dużą lwicę. Na wspomnienie o Lwiej Ziemi, młoda wyraźnie się ożywiła. Natychmiast postawiła uszy, a jej oczy stały się nieco bardziej żywe. O czym oni mówili? Nie miała pojęcia. Kiedy zaś padło "Księżyc", młoda przechyliła główkę na bok.
- Księżyc? - powtórzyła bardziej do siebie, jak do nich, po czym spojrzała do góry, gdzie takowy powinien się znajdować. Tam go nie było, zresztą, na niebie nie znalazła nawet Słońca, które właśnie skryło się za chmurami. Wiedziała jednak, że ten Księżyc pojawia się naprzemiennie ze Słońcem, a na dodatek nie zawsze jest na niebie podczas nocy.
Młoda lwiczka nie miała zielonego pojęcia, o czym mówili obcy, zaczęła się czuć coraz dziwniej. Jak dla niej był to jakiś tajemny kod. Z tym, że, jako dziecko, wszystko przyjmowała dosłownie. Tak więc oni naprawdę uważają, że jest z Księżyca? To tam w ogóle da się dostać? Może tam mieszkają lwy i czasami z niego spadają? Ona nie przypominała sobie jednak życia na Srebrnym Globie.
Następne słowa, które wypowiedziała lwica, były niewątpliwie skierowane ku niej. Przechyliła ponownie łebek w lewo, nie rozumiejąc ich jednak.
- Co to tata? - zapytała szczerze zdumiona, wpatrując się w ślepia pomarańczowookiej. Może to oni są z Księżyca? Zaczynała się ich bać, a mogło dać im to do zrozumienia niespokojne spojrzenie, błądzące gdzieś po okolicy i niemiarowe podrygiwanie ogona.
Przeniosła wzrok na Kifo. Ona nie była pewna, czy chce się z nimi bawić, skoro są z innej planety. Nikt nie może wiedzieć, co może być przez nich uważane za zabawę.
Jednak pytanie, które zadał samczyk nie wydało się młodej zbyt niebezpieczne, dlatego też postanowiła na nie odpowiedzieć.
- Jestem - zaczęła, chcąc już powiedzieć swoje imię. Otworzyła pyszczek, już mówiąc Cheza, jednak zupełnie co innego z niego wypłynęło.
- Chawa. - dokończyła, sama zdumiona swoimi słowami. Jakże podobne słowo, a jednak z zupełnie innym znaczeniem.
Nie TO chciała powiedzieć, nie TO było jej prawdziwym imieniem. Tutaj naturalnie zainterweniował ojciec, który teraz wyraźnie się z czegoś cieszył, młoda nie wiedziała jednak z czego. Spuściła łepek, a do jej oczek zaczęły napływać łzy.


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 12-07-2014

Roześmiała się cicho, delikatnie mierzwiąc łapą "fryzurę" Kifo.
- Oczywiście - odarła z uśmiechem wyrażającym pewne rozbawienie. - Jak będziesz grzeczny, to ci je pokażę - dodała po chwili zastanowienia.
Lampart powinien czuć dumę, bo nie każdy otrzymuje takie propozycje od samej Królowej Lwiej Ziemi - ba!, on był absolutnie pierwszy w swojej kategorii. Żadne inne kocię czy nawet dorosły nigdy nie spacerowali z Vei poza granicami stada. Sęk w tym, że Kifo, jako ulubieniec Vasanti i przyszły książę, a później może i ktoś więcej, w jej opinii powinien już od najmłodszych miesięcy poznawać szeroki świat - oczywiście, pod czujnym okiem rudej.
- Tak, księżyc - potwierdziła, przeniósłszy wzrok na najmłodszą lwiczkę. - Takie stado. Stado Srebrnego Księżyca - wyjaśniła w nadziei, że Chawie coś się rozjaśni. - Albo Szkarłatny Świt... Tę nazwę słyszałaś?
Oranżowooka wątpiła, by Świtezianie pozwolili swoim dzieciom oddalać się tak daleko od swych terenów, lecz któż miałby być nieprzewidywalny, jak nie oni?
Pociągnęła nosem raz jeszcze. Nie, to nie może być Świt. W żadnym razie. Vasanti znała ten zapach, znała go doskonale - lepiej niż powinna...
- Tata to taka mama, tylko że z grzywą - oznajmiła, zachowując pełną powagę. - Chawo, dlaczego płaczesz?
Niespiesznie położyła się na brzuchu. Elegancko skrzyżowała przednie łapy. Szykowała się dłuższa rozmowa z kociętami, tak więc nie było sensu ciągłego schylania się. Tak będzie dla wszystkich wygodniej.


RE: Zakole rzeki - Kifo - 12-07-2014

Kifo uśmiechnął się. – Będę wzorem grzeczności. – obiecał z przejęciem. Nie mógł się już doczekać. – Księżyc i… Szkarlacki Świt? A także te inne? – upewnił się, a uśmiech nie schodził mu z pyszczka. Jego wzrok nie był skierowany ku Santi, ale jednak ku małej.
Jeśli ma być grzeczny, to chyba powinien być także miły, a z tego wynika, że powinien powstrzymać przeciekanie Chawy. Kolejny powód, dla którego dziewczyny wydały mu się jakby oddzielnym gatunkiem: Kifo nie płakał. W każdym razie nie bez powodu, a to i tak tylko, jak się uderzył za mocno, a i wtedy zaraz przestał, bo mama polizała go po bolącym łebku, a ją się spyta o imię i już łzy jej lecą do oczu. Oby się tylko całkiem nie rozkleiła. – Chawa to bardzo ładne imię, wiesz? – zagadnął lwiątko.

// przepraszam, totalny brak weny nawet na Kifo


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 13-07-2014

Pokiwała łbem z namysłem.
- Srebrny Księżyc, Szkarłatny Świt... Są również ziemie neutralne, nienależące do żadnego stada - poinformowała lamparta, na którego właśnie spuściła swe spojrzenie. - Dzieci, zostańcie tu chwilę... Zastanawia mnie, gdzie się podział Tobo.
Podniosła się z powrotem. Zmarszczyła nos, ostrożnie łypiąc czujnym wzrokiem po wszystkim, co znajdowało się w jego zasięgu.
- Gdyby mocno padało, to możecie wrócić do groty. Kifo, znasz drogę.
Niejako z przyzwyczajenia liznęła go po łebku, a następnie podobnym gestem (choć o znacznie mniejszej dawce czułości) potraktowała Nilimę. Chawę postanowiła zostawić w spokoju.
- Tylko bądźcie ostrożni - mruknęła jeszcze, zanim oddaliła się od kociąt.
Nie chciała tego robić, szczególnie tak nagle, acz... Nie odczuwała też przesadnej radości na myśl, że w każdej chwili może ich odwiedzić pewien szarogrzywy osobnik. Zdecydowanie bardziej wolałaby go w tym uprzedzić.

Z/t


RE: Zakole rzeki - Sambor - 14-07-2014

Wiele miesięcy minęło od ostatniej wizyty Sambora na Lwiej Ziemi. Miał solidny powód, by się tu mimo wszystko pojawić... Dla jednych trywialnych, ale dla niego mimo wszystko bardzo ważny. Zamierzał przypomnieć o swoim członkostwie w stadzie, bo coś czuł, że o, nim zapomniano. Nie mniej jednak z chęcią to z robi a na dodatek humor mu dopisywał. Nucił pod nosem rytmicznie i poruszał się żwawo i energicznie. Nie pamiętał dnia, z którego byłby taki zadowolony dlatego zamierzał go wykorzystać pełnią siebie. Planował dostać się do Lwiej Skały, acz jak zostało wspomniane rzadko bywał, więc podążał bardziej na czuja, pomimo iż Skała dumnie stała w oddali oślepiając swą wspaniałością i majestatem. Szedł wzdłuż rzeki, gdy wnet dotarł do zakola i Jego tymczasowych bywalców. Uśmiechnął się i zbliżył się do malców pewnym krokiem.
- Co my tu mamy... Witajcie maluchy. - Rzekł niby to złowrogo, a jednak dało się w jego niskim tonie głosu wyczuć bijące odeń ciepło.