Król Lew PBF
Zakole rzeki - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Zakole rzeki (/showthread.php?tid=1050)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 10-06-2016

// Jasiri nie ma w tym temacie, wyszła, tylko tego nie zaznaczyła. //

Królowa żwawym krokiem parła do przodu. Chciała skierować się prosto ku stronie, w którą, jak jej się zdawało, pobiegł Skadim. Jednak nie było to takie łatwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że inna woń wciąż odwracała jej uwagę, a intuicja nakazywała iść prosto za nią.
I nie myliła się.
Trudno opisać szok, jakiego doznała Vasanti, dostrzegłszy szare lwiątko dość wyraźnie odznaczające się na grzbiecie albinotycznego krokodyla. Przybliżyła się do nich na drżących łapach. Jedno tylko takie było na Lwiej Ziemi, ale nie, przecież to nie może być...
- ...Sigrun - wyszeptała z trwogą.
Krokodyl też musiał już dostrzec lwicę. Te gady były bardziej cwane niż mogłoby się zdawać.
W pierwszym odruchu chciała rzucić się na potwora w obronie swojego maleństwa, lecz miała świadomość, że jak tylko znajdzie się w wodzie, to sprawa będzie przegrana i żadna z nich się nie uratuje.
Zaraz potem naszła ją bardziej trzeźwa myśl. Przecież gdyby ten chciał uśmiercić Sigrun, to zrobiłby to już dawno. Chyba że... Taki właśnie był plan. Zwabić córkę, a potem matkę. Musi więc trzymać się z dala od brzegu... I spróbować rozegrać to w sposób pokojowy.
Rozejrzała się po bokach. Nikogo tu nie było, a przynajmniej nie w najbliższym otoczeniu, choć niewykluczone, że w nerwach ruda mogła kogoś przeoczyć. Teraz skupiała się wyłącznie na płynącej dwójce. Chwilowo nie zaprzątała sobie głowy pytaniem, jak to się w ogóle stało, że Sig znalazła się na grzbiecie tego rzecznego zabójcy. Prawdopodobnie i tak nigdy się tego nie dowie, bo i od kogo?
- Szanowny panie krokodylu! - zawołała, próbując się uśmiechnąć do lwiczki, by w ten sposób dodać jej otuchy, nawet jeśli, o dziwo, nie wyglądała na przerażoną. - Co za szczęście, że znalazł pan moją córkę. Wszędzie jej szukam!
Machnęła ogonem, z trudem powstrzymując się od mocniejszego okazywania niepokoju.
- Czy byłby pan łaskaw... Odstawić ją na brzeg? - spytała uprzejmie.


RE: Zakole rzeki - Chakavu - 16-06-2016

-Wszystko w swoim czasie.-odparł polubownie gad, uśmiechając się ciepło. Rozumiał, że ustosunkowanie się wobec kwestii nocy i tego, co za sobą niesie, nie jest sprawą łatwą- szczególnie dla dziecka, którym była Sigrun. Byłby kontynuował przyjemną wędrówkę nurtem rzeki, gdyby nie donośne zawołanie królowej tych ziem.
Krokodyl zawrócił się, a jadowite ślepia utkwiły swe spojrzenie w lwicy. Wyraźny moment zawahania mógł tylko podsycić niepokój matki o dziecko, siedzące z lubością na grzbiecie Okruszka.
-Wygląda na to, że znów zostaniesz sam.-syknął beznamiętnie do siebie.-Ah, już, już!-zaśmiał się zakłopotany, a gibkie ciało wygięło się parę razy i wijąc się w wodzie zbliżyło do wyczekującej Vei.
-Dzień dobry! To zaszczyt poznać kogoś, kogo moja pasażerka nazywa matką. Mała Sigrun jest cała i zdrowa, cały czas była ze mną.-dodał uprzejmym, melodyjnym tonem. Jego pogodny uśmiech nieco stopniał, gdy zrozumiał, że na horyzoncie pojawiła się perspektywa rozstania z siostrą. Kiedy nie zdążył nawet nacieszyć oka jej uroczym pyszczkiem.
-Oh..-zakłopotał się, zawieszając wzrok na podłożu, by po chwili powrócić do bursztynowych ślepi Vasanti Vei.
-Nie wiem, czy to możliwe-właśnie wybraliśmy się na wycieczkę.-wyjaśnił z powagą w głosie, spoglądając za siebie, z niemym zapytaniem do lwiczki. Jeśli Sigrun nie zechce z nim zostać, nie śmie pisnąć choćby słowem niezadowolenia.


RE: Zakole rzeki - Sigrun - 16-06-2016

By poznać odpowiedź musi cierpliwie poczekać. Tak zrozumiała jego słowa. Tylko ile musi tego czekania minąć? Czyżby musiała poczekać aż będzie duża jak mama lub tata? To aż nazbyt skomplikowane dla jej małej główki. Z rozmyślań wyrwał ją znajomy głos, zastrzygła uszami i okręciła łeb w stronę brzegu. Nie myliła się, to była jej rodzicielka. Sigrun była jednak za daleko by wyczuć niepokój płynący z jej strony, nie mówiąc już o przerażeniu odmalowującym się na pysku, który próbowała zamaskować sztucznym uśmiechem.
- O, mama! - Wyrwało jej się, co usłyszał tylko Okruszek. Zaraz jednak zdziwiła się na słowa krokodyla. -Nie będziesz sam braciszku. Przedstawię cię i mama też cię przygarnie. Tak jak przygarnęła Furahę.- Odparła przytulając się do jego białych łusek. Mała była naiwna, nie rozumiała jeszcze podstaw tego świata, jak funkcjonował.
Gdy zbliżyli się na tyle blisko, szarej rzuciło się w oczy, że Vei wyglądała dość nieswojo. Nie wiedziała jednak z jakiego powodu, ale uśmiechała się, więc wszystko musiało przecież być w porządku.
- Okruszek to mój braciszek, mogę z nim pobawić się jeszcze? -Zapytała choć jej usta wcale nie poruszyły się. Głos również żaden się nie wydobył, dla Vasanti ona pozostała niema. Słyszał ją tylko Chakavu dla, z którym miała tak bliski kontakt, że mogła przelewać na niego swoje myśli. Tylko niebieskie ślepia były wpatrzone w mamę wyczekująco, żywiąc nadzieję na przygodę.


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 17-06-2016

Krokodyl okazał się nad wyraz uprzejmy, ale jeden szczegół nie pozwalał rudej zachować spokoju. Poruszyła okaleczonym ogonem, wpatrując się w gada z zaskoczeniem, w którym gościła również nutka strachu.
- Skąd... Skąd znasz jej imię? - wyrzuciła z siebie drżącym głosem, choć nie była pewna, czy chce poznać odpowiedź.
Może któraś z lwic mu powiedziała? Tylko w takim razie dlaczego nie poinformowała królowej, że jej córka urządza sobie rejsy na tym łuskowatym albinotycznym stworzeniu? Czy Lwioziemcy są AŻ TAK głupi?
Gdy kształt szarej zarysował się nieco wyraźniej, Vasanti mogła z całą pewnością stwierdzić, że po lwiątku nie było znać strachu. Więcej, wyglądała na zadowoloną z obecnego stanu rzeczy. Cóż z tego jednak, skoro tym, którego obrała za towarzysza zabaw, było jedno z najbardziej niebezpiecznych zwierząt na sawannie, a w dodatku ten konkretny osobnik zachowywał się co najmniej podejrzanie i posiadł wiedzę, której posiąść nie miał prawda?
- Sig, idziemy. Późno się robi, czas wracać do domu - zwróciła się już do samej lwiczki.
W duchu liczyła na uniknięcie konfliktu z drapieżnikiem, ale jeśli okaże się to konieczne dla ratowania córki, to bez wahania rzuci się do rzeki, choćby miało to być ostatnią rzeczą, którą zrobi w życiu.


RE: Zakole rzeki - Ua - 18-06-2016

Ua szła wzdłuż rzeki już drugi dzień. Stopniowo przed jej oczami ukazywała się wielka skała. Ua słyszała o niej. To Lwia Skała, dom panującego tu stada. Wtem usłyszała jakąś rozmowę. Podeszła w tamtą stronę i zobaczyła lwice rozmawiającą z młodym, które siedziało na krokodylu.
- Przepraszam, czy nie widzieliście mojego brata Kamy? Jest biały, jak ja. - zapytała lwicy. W duchu miała nadzieję, że znajdzie tu brata.


RE: Zakole rzeki - Sigrun - 20-06-2016

Poczuła się zawiedziona tak bardzo, że aż ja coś nieprzyjemnie ścisnęło w serduszku. Spuściła łebek i pokiwała głową twierdząco. Nie chciała zostawić krokodyla, jak również wiedziała, że trzeba słuchać się mamy. Szybko kolejna dziecięca myśl przewinęła się przez jej łebek.
- Chodź ze mną braciszku. -Łapką gładząc jego łuski na grzbiecie. Razem będą mogli obserwować niebo nocą. Posłucha jego opowieści o wodnym świecie poruszając przy tym wodze fantazji.
Dalsze rozmyślania przerwał cieniutki głosik. Gdy Sigrun uniosła głowę jej oczom ukazało się młode białe niczym matczyne mleko. Niebieskie ślepia lustrowały siedmiomiesięczne lwiątko z pewna nuta zaciekawienia.


RE: Zakole rzeki - Chakavu - 07-07-2016

-Stąd, skąd większość z nas zna swe miana-ta młoda dama po prostu mi się przedstawiła.-odpowiedział uprzejmie gad, odsłaniając rząd mrożących krew w żyłach zębisk.
Intencja zabrania jego towarzyszki przez zmartwioną matkę, zasiała ziarno chłodu w jadowitych ślepiach. Wydmuchnął gwałtownie wodę przez ciemne nozdrza.
-Hmmmmm...-albinos zamruczał, przymknąwszy ślepia, gdy aksamitne poduszeczki Sigrun, jeszcze nieskalane przejściem niezliczonych kilometrów, pogładziły stwardniałą łuskę. Uspokoił się nieco.
-Oh, dziękuję! Z radością dotrzymam ci towarzystwa.-zachłysnął się powietrzem, po czym podpłynął do brzegu, ostrożnie wychodząc z wody.


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 12-07-2016

Królowa jedynie kątem oka zerknęła na Kamę. Nie mogła sobie pozwolić na odwracanie uwagi od krokodyla, a więc jedną odpowiedzią, jaką zaszczyciła młode, było powolne pokręcenie pyskiem. Żadne białe lwiątko nie było przez nią ostatnio widziane na Lwiej Ziemi - co najwyżej brązowe.
Normalnie zapewne wykazałaby żywsze zainteresowanie zagubionym dzieckiem, ale w tym momencie jej myśli zaprzątało coś zupełnie innego.
Na słowa gada lwica zdumiała się srodze. Co za kłamstwa, co za bezczelność! Co prawda, po wyjściu z wody drapieżnik nie stanowił już takiego niebezpieczeństwa jak wcześniej, lecz Vei pozostawała czujna. Miała już dość towarzystwa tego dziwnego, podejrzanego zwierza, więc nawet na lądzie trudno byłoby jej znieść jego obecność. Nie rozumiała krokodyla i nie chciała rozumieć. Musiały stąd odejść, ona i Sigrun, bo tylko z dala od rzeki szara będzie bezpieczna. Przecież ona jeszcze tak niewiele rozumiała!
- Pozwolisz... - rzuciła prędko, przysuwając się do albinosa, po czym od razu pochwyciła w pysk swoje młode, chwytając je zębami za skórę na karku.
Cofnęła się, odwróciła i rychło odbiegła kilka kroków, by tam stanąć i rzucić natrętowi groźne spojrzenie.
Trzymaj się z dala od mojej córki, rzekłaby, gdyby tylko miała taką możliwość.
Odbiegła jeszcze dalej, by po drodze do domu zgarnąć trójkę... A właściwie, jak się miało niebawem okazać, dwójkę, swoich synów.

Z/t


RE: Zakole rzeki - Chakavu - 12-07-2016

Gad jeszcze przez chwilę stosunkowo pogodny, przekonany był, że podąży za swą lwią siostrzyczką. Królowa jednak szybko sprowadziła go na ziemię, a albinos uraczony jednoznacznym spojrzeniem, zrozumiał aluzję. Nie próbował iść za nimi-krótkie, nieporadne na lądzie łapy nie pozwoliłyby mu dogonić lwów, a co dopiero dotrzymać im kroku.
Spojrzenie Chakavu tęsknie podążało za sylweteczką Sigrun, która wbrew swej woli, trzymana przez matkę, oddalała się od niego. Oczy gada zmrużyły się, a z jego gardzieli wydobył się złowrogi pomruk, który uraczył uszy odchodzącej królowej. Pokryte białą łuską ciało wślizgnęło się do wody, dryfując na jego powierzchni.
-Mówiłem ci..-zasyczał głos.-Mówiłem, ale ty wolałeś się ładnie uśmiechać i wierzyć, że pozwolą ci się bawić z ich córką..ty głupcze..-chłodne ślepia patrzyły w pustą przestrzeń, a ciemne nozdrza buchały żywo, konfrontując się z niewidzialnym przeciwnikiem.
Wściekłość i żal mieszkały w sercu Chakavu, koegzystowały, ale nie stanowiły jednej całości-odrębne i niejednoczesne, miały do swej dyspozycji albinotyczny, gadzi byt.
-Miałeś rację.-odezwał się w końcu, a ślepia nieco się rozwarły, teraz na w pół przymknięte i okryły żałosną mgłą.
Krokodyl gwałtownie zanurkował, kryjąc się w ciemnościach dna rzeki.


RE: Zakole rzeki - Skanda - 13-07-2016

Samiec przespał spokojnym, twardym snem dobre kilka godzin. Znajdował się jakiś kawałek drogi od rzeki, leżąc w cieniu drzewa. Wysokie trawy skutecznie zasłaniały jego sylwetkę, toteż nic dziwnego, iż Vei nie dostrzegła zza nich swojego partnera, uznając najpewniej, że mała samotnie zapuściła się w te okolice.
Samiec otworzył jedyne ślepię, które zdradzało wypoczęcie i idącą za tym natychmiastową czujność. Nie zachwiawszy się nawet powstał, rozglądając się spokojnie.
-Siggy?-zachrypnięty głos spytał, jednak próżno było mu szukać odpowiedzi. Przesunął się dalej, między trzcinami i wychynął już na mniej zarośniętą część ziemi przy brzegu.
-Sigrun, jesteś tu gdzieś?-zakrzyknął już głośniej, a potem jeszcze kilka razy przesuwając się wzdłuż wodnej wstęgi. Wyglądało na to, że córka postanowiła poszukać sobie innego miejsca do zabawy, nie racząc poinformować o tym taty..
Będzie sobie z nią musiał po rozmawiać. Pouczy ją, że nawet w domu powinna zachować czujnośc i trzymać się dorosłych-nigdy nic nie wiadomo. A ona wtedy pokiwa swoim małym łebkiem i odpowie, że rozumie i że więcej to się już nie powtórzy. Szczególnie, że w końcu stało się to dla nich możliwe.
Po tak długim czasie wreszcie mógł usłyszeć jej myśli, to, co chciała powiedzieć, a jej łapki, nieporadnie gestykulując nie były w stanie odzwierciedlić. Nie, najpierw będzie musiał powiedzieć o tym wszystkim Vei, w końcu przestanie się zamartwiać i skupi na tym, co istotne. Nie mógł już dłużej patrzeć na to jak cierpi, próbując pomóc córce mimo własnej bezradności.
Ciemne wargi samca wykrzywił nieśmiały uśmiech, a błękitne oko do połowy okryła powieka.
Chłopcy na pewno się ucieszą, mogąc w końcu porozmawiać z siostrą, usłyszeć jej śmiech.
Skanda spoglądnął w stronę lwiej skały-jeśli Sig zgubiła drogę, najpewniej zawróciła do niej, tak jak jej nakazał. Zaczerpnie wody i pójdzie po nią.
Samiec zniżył kosmaty łeb, a różowy język smagnął zbawiennie chłodną wodę. Cofnął łeb, przyglądając się rozedrganej tafli, która po chwili znów utworzyła lustro. Miast swojego jednak, błękitne oko spotkało odbicie rozwartych szczęk.


RE: Zakole rzeki - Chakavu - 13-07-2016

Siggy!
Zabrzmiało zniekształcone i przytłumione w podwodnej atmosferze.
Sigrun!
Jadowita, czarna szparka przekreśliła albinotyczną tęczówkę, gdy gadzie ślepia otwarły się złowrogo.
Jaszczur uniósł łeb, a na jego głowie zatańczyła siatka świateł, padających z powierzchni do samego dna. Złota łuna przebijała przez lustro rzeki, niemal oślepiając krokodyla. Jednolite złoto przecięła jednak czarna sylweta na powierzchni, nachylając się do środka.
Zanim pojedyncza myśl zdążyła przemknąć przez głowę Chakavu, złość w jego sercu chwytała szarego samca za głowę. Tamten, przestraszony, zdołał wyrwać się i w panice zawrócić, nienawiść jednak, szybko pochwyciła go za tylną łapę. Potężnie pokiereszowany krokodylimi szczękami pysk, zalał krwią jedyne oko zdesperowanej kaleki, obficie plamiąc też ziemię dookoła nań. Wczepione w ziemię pazury wyryły ciemne ślady, gdy gad nagłym zamachnięciem łba, wciągnął kota do wody, a potem pod jej powierzchnię, obficie kąsając biedne, wijące się w agonii ciało.
Ragnar sam nie wiedział czy odszedł z tego świata wykrwawiając się na śmierć, czy też tonąc. Nie miał ani chwilki, aby zdążyć choć uronić łzę i pomyśleć o tym, co za sobą zostawia.
Ostatnim, co zobaczył, gdy płuca nabierały wody, było jego własne życie, uchodzące z niego krwistymi, wijącymi się w wodzie wstęgami.
A potem było już tylko coraz ciemniej.

Po krokodylu nie zostało żadnego śladu. Zanim odpłynął, łapczywie zachłysnął się brunatną posoką, kłębiącą się zewsząd, by nie uraczyć konającego kota nawet najbardziej nienawistnym spojrzeniem.

zt


RE: Zakole rzeki - Vasanti Vei - 15-07-2016

Po odprowadzeniu młodych do bezpiecznej groty i odczekaniu, aż te usną, królowa ruszyła na wyprawę w poszukiwaniu jeszcze jednej zguby, a najlepiej od razu dwóch. Ayumi zasłużyła na solidną reprymendę, zresztą podobnie jak jej kochaś. Z tych dzieci też zapewne nic porządnego nie wyrośnie... Zepsute drzewo nigdy nie wyda dobrego owocu.
Szła wzdłuż rzeki, kierując się w stronę wolnych terenów. W pewnym momencie jej uwagę przykuł zapach unoszącej się na wodzie posoki. Niepewnie zwróciła wzrok w tę stronę, a po chwili wahania skierowała tam również swe kroki. Z bliska dostrzegła coś więcej: szare kępki sierści, leniwie płynące z prądem. Jasnoszare, ciemnoszare, a te nawet dłuższe, jak gdyby włos z grzywy czy końcówki ogona...
Czarne scenariusze od razu zaczęły układać się w jej głowie, jednak samica nie dawała im wiary. Nie po odnalazła Ragnara, żeby teraz go stracić. Wrócił do niej i obiecał, że zostanie... Mieli dzieci, mieli siebie, czegóż więcej potrzebowali do szczęścia? Nie mógł tak po prostu zniknąć bez słowa, nie mógł zostawić jej samej - pokłócona z Venety, Mako, Ayumi i całą resztą stada, teraz naprawdę nie miała nikogo poza nim i młodymi.
Ostrożnie zmąciła łapą spokojną taflę wody. Do opuszek palców przykleiło się jej kilka włosków, a i woń krwi na nich pozostała. Nie zważając na tę drobną niedogodność, wzięła głęboki oddech i zanurzyła łeb w wodzie; na moment otworzyła oczy. Zdawało się jej, że ujrzała cień, zarys kształtu niekojarzącego się z niczym przyjemnym, toteż rychło wynurzyła łeb z powrotem. Zachłysnęła się, czując na języku najokropniejszy ze smaków.
- RAG! - zawołała, rozglądając się po okolicy. - Rag...!
Odchyliła uszy. Pusto. A był tu niedawno, była tego pewna... Ale teraz ani go nie widziała, ani nie słyszała, tylko czuła, choć odór ścierwa dobywający się z rzeki znacznie przyćmiewał zapach partnera. Dlaczego do niej nie przychodził? Może... Może coś mu się stało? Może... Może był ranny i czekał na jej pomoc? Ach, jakże była głupia sądząc, że na Lwiej Ziemi nic mu nie grozi! Agresywne zwierzęta grasowały tu tak samo jak i wszędzie, a już zwłaszcza na jej obrzeżach, które przecież zamieszkiwali. Co prawa, na ogół nie odważały się one na atakowanie lwów, ale nie można było zapomnieć, że Skanda nie był w pełni sprawnym przedstawicielem tego dumnego gatunku.
Raz jeszcze rzuciła okiem na ciemną taflę. Potrząsnęła łbem. Nie, nie może być za późno! To nie może być prawda! Znajdzie go, trafi na niego znów, tak jak przedtem... Uratuje go, odzyska, choćby miała przeszukać całą Lwią Krainę. W tej chwili ani instynkt, ani nawet zdrowy rozsądek nie były w stanie jej przekonać, że ta walka była przegrana, jeszcze zanim się rozpoczęła.
Odbiegła.

Z/t


RE: Zakole rzeki - Ua - 18-08-2016

Nic nie odpowiedziałam. Cofnęłam się tylko w krzaki. Może poprosi jeszcze o pomoc kiedy tam i skończą rozmawiać. Ale jakoś nie poprosiłam, bo szybko sobie poszli. Miałam iść i ja, ale z krzaków wyszedł jkiś samiec. I zaczęły się dziać rzeczy straszne. Nie mogłam się ruszyć, ani oderwać wzroku od krwawej walki. Nie mogłam się ruszyć też później, kiedy wróciła tamta lwica. Dopiero, gdy sobie poszła, odważyłam się ruszyć. Na roztrzęsionych łapkach wyszłam z traw i w mojej główce pojawiło się pytanie. Co teraz robić? Najpierw chciałam pójść za lwicą. Odrzuciłam jednak ten pomysł. Bałam się, że szybko jej nie znajdę. A jeśli poszła na przykład na polowanie, to nie będzie chyba zbyt szczęśliwa widząc mnie. Lepiej będzie iść w drógą stronę. Lwica przecież zabrała stąd lwiątko, a wróciła sama. To oznacza, że musiała je gdzieś zostawić. To z kolei znaczy, że jeśli pójdę po jej zapachu w stronę, w którą szła z lwiątkiem, dojdę najpewniej do jej domu! Tak! Tam na nią poczekam! Więc jak postanowiłam, tak zrobiłam.




z.t.


RE: Zakole rzeki - Maru - 23-09-2016

Akurat miał chwilę wolnego od patrolowania. Chociaż to w sumie nie wiadomo czy to kontynuowanie patrolu czy też mała przerwa. Chciał się napić, dlatego przyszedł tutaj zaspokoić pragnienie. Nie było tu nikogo ani nic niepokojącego. Podszedł do brzegu i zaczął pić. Po wszystkim oblizał sobie wargi i przysiadł obserwując wodę płynącą z prądem.


RE: Zakole rzeki - Furaha - 23-09-2016

Szedłem sobie z hiena i w gruncie rzeczy troche pochłonęło mnie myślenie nad wieloma rzeczami. nie koniecznie ważnymi. łapy mnie bardzo bolały a sam zapewne wyglądałem jak siedem nieszczęście ale kto by się tym przejmował. Jakoś dreptałem i wracałem do domu w końcu.
-Nie martw się, będzie dobrze- Powiedziałem ale do Imira, dla mnie był czymś oczywistym dla innych trudno powiedzieć. Czując woń znanych mi ziem uśmiechnąłem się nieśmiało pod nosem.