Król Lew PBF
Bo on mnie uderzył - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Bo on mnie uderzył (/showthread.php?tid=1092)

Strony: 1 2 3


RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 18-10-2014

Powrót do Zachodnich zajął mu trochę więcej niż planował. Specjalnie dostosował swój krok do kuśtykającego lwiątka. Nie odzywał się do niego, nie odwracał...
Trzeba stwarzać jakieś pozory.
Jednak gdy widział że młody przestaje sobie radzić, zatrzymywał się pod jakimś pretekstem, choćby na kilkanaście sekund.
W końcu jednak dotarli do celu- kilkanaście metrów od nich znajdował się Szary ze swoją córką. Spojrzał porozumiewawczo na młodego. Dalej musiał iść sam.
Rdzawy usiadł i bacznie obserwował reakcje całej trójki.


RE: Bo on mnie uderzył - Koho - 20-10-2014

Dla Tobo to było chyba zdecydowanie za dużo. Nie był jeszcze dorosły, nie musiał umieć zachowywać się jak dorosły samiec. Poza tym łapa bolała go coraz bardziej i bardziej. Zdaje się, że nawet lekko spuchła. W końcu miał dotrzeć do domu, gdzie ktoś by się tym zajął, ale cóż... ta cała nieznośna sytuacja sprawiła, że musiał się nacierpieć jeszcze bardziej. Nie chciał, został zmuszony i pewnie jeszcze zostanie zmuszony do powiedzenia czegoś, co go aż skręca od środka. Miałby przepraszać? Za co?
Zatrzymywał się co chwila z powodu bólu, choć może i nie tylko z tego powodu. Może sam dokładnie nie zdawał sobie z tego sprawy, ale podświadomie być może chciał nieco opóźnić ponowne spotkanie z Frigg. Teraz, gdy wiedział, że tak nakłamała na jego temat nie lubił jej jeszcze bardziej. Złość buzowała w małym ciałku i miała zamiar wykrzyczeć co myśli o tej niesprawiedliwości.
W końcu jednak dotarli do miejsca, gdzie jak sądził, miał spotkać tych, przez których nie mógł wrócić do domu i leczyć ran, tych, którzy każą mu w egoistyczny sposób cierpieć. Już ich nienawidził. I wreszcie dostrzegł z daleka dużego, szarego lwa. Wtedy zdał sobie sprawę z tego, że już go wcześniej spotkał, wtedy w grocie rozmawiał z Vasanti. Wtedy on i Kifo starali się pokazać lwu, że się go nie boją. Trochę żałował, że nie było z nim teraz lamparciątka. Skupił uszy mrucząc coś pod nosem. Podszedł nieco bliżej, ale tylko nieco, bo w pewnym momencie po prostu potknął się tą biedną, bolącą łapką i przewrócił. Otarł łapką swoje czoło i fuknął pod nosem niezadowolony, ale nie próbował wstać.


RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 28-10-2014

Wraz z pojawieniem się dwóch postaci na horyzoncie, błękitne ślepia przeniosły na nie swe jadowite, zionące chłodem spojrzenie. Czekał cierpliwie, nieruchomo, tylko od czasu do czasu muskając friggowe czółko językiem. Mała zasnęła, wycieńczona szlochami i nadmiarem emocji, jednak on pozostał na warcie-czuwał i czekał.
Gdy Kahawian wraz z niezadowolonym podrostkiem poczęli się zbliżać, jasny nos trącił kremowy karczek, a masywne cielsko wstało do pionu, usadziwszy swe jestestwo na zadzie.
Błękitny wwiercały się w lwioziemskiego młodzika, uprzednio rzuciwszy szybkie spojrzenie czerwonookiemu. Nie podobała mu się jego postawa-leżał na ziemi, jak ostatnia oferma i w dodatku milczał, a nie po to się tu znalazł.
-Nie wątpię w to, że Kahawian wykonał mój rozkaz w najdrobniejszych szczegółach, dlatego spytam-jesteś głuchy czy tylko głupi?-wycedził przez zęby, czując jak impuls gniewu przyspiesza mu tętno.


RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 28-10-2014

Powietrze ze świstem wpadło w rozdęte przez zaskoczenie płuca Frigg, gdy ta zauważyła zbliżającego się w ich kierunku Tobo i Kahawiana. Przez kilka sekund nerwowo przeskakiwała wzrokiem z jednego, na drugie, by koniec końców, przepełniona zdenerwowaniem i strachem, ukryć pod pozorem jakiejś odpowiedniej dla chwili pozy wszystkie buzujące w niej emocje. Siedząc, zwróciła łepek w bok w gwałtownym ruchu, zamykając pyszczek z kłapnięciem ząbków i wydobywając z siebie wysokie, przepełnione wyższością i pogardą względem otoczenia "hm!!". Spuściła powieki i zmarszczyła nos u nasady. Uniosła brodę. Była panią losu Tobo, była księżniczką na swoich włościach. Skamieniała w pozie wyrażającej najwyższą i najświętszą obrazę, chociaż chciała sprawiać pozory opanowanej, jej boki unosiły się szybko w rytm głębokich, przepełnionych przestrachem oddechów, podobnie jak ogonek, mały zdrajca, drżał i od czasu do czasu zmieniał położenie w niekontrolowany przez Frigg sposób. Do błękitnookiej bardzo powoli, jednak skutecznie i celnie, docierała myśl o tym, jak daleko zabrnęła w swoim małym wyolbrzymieniu, do czego były zdolne jej łzy i krzyk, jak wielki miała wpływ na zakochanego w niej ojca.
Byli razem.
Idealną parą.
Mogli razem.
Podbić świat.


RE: Bo on mnie uderzył - Koho - 28-10-2014

Słysząc głos Ragnara początkowo myślał, że zaleje go strach ale słowa szarego samca wzbudziły w nim tylko większy gniew. Nie myślał, że złość przerośnie tak oczywiste uczucie w tym momencie. Sapał z wściekłością i powoli, powoli zaczął się podnosić uważając na swoją ranną łapę. Nie mógł już na niej stać, była zbyt opuchnięta. Zdenerwowane spojrzenie wlepił w wielkie, szare cielsko.
Ślepota? Czy co? Przemknęło w myślach Tobo. Więc to jest ten wielki i straszny Ragnar, który musi wysyłać obce lwiska, żeby ten mógł rozprawić się ze zwykłym, nic nie wartym małym lwiątkiem? Zaiste, wielka to odwaga i wielki honor ukarać ślepo dziecko i równocześnie ślepo dziecka słuchając.
- Gdybyś coś powiedział, a ja bym nie zareagował, wówczas mógłbyś przypuszczać, że jestem głuchy - odparł hardym tonem Tobo. Średnio go interesowało jak bardzo rozwścieczy szarego lwa. Tak samo jak średnio go interesowało czy zginie z jego łapy. Wolał umrzeć z godnością niż żyć jak szczur... tak jak Frigg.
- Jednak nie wiem czy to z głupotą nie powinno być skierowane do lwa, który nie odróżnia rannego lwiątka z opuchniętą łapą od silnego samca, który mógłby mu się przeciwstawić - dodał za chwilę. - A ty słuchasz po prostu innego lwiątka. Dziwię się Vasanti, że z tobą rozmawia.
Fuknął spoglądając na Frigg z takim obrzydzeniem jakby dostrzegł najobrzydliwszą rzecz na świecie.
- Wiem po co tu jestem, złość niczego nie przyspieszy - dodał. - Jeśli tak bardzo jej wierzysz, że taka kaleka jak ja mogła wyrządzić krzywdę małej księżniczce TYCH ziem, to oczywiście, błagam o wybaczenie.
Nie spodziewał się, że Kahawian jakkolwiek zareaguje, nawet wiedząc po czyjej stronie stoi prawda. Był najwyraźniej takim samym tchórzem jak Frigg. On takim nie był i nie zamierzał umierać jak tchórz. W duchu przeprosił swych rodziców i posłał spojrzenie ku niebu czując ogromną niesprawiedliwość musząc zginąć nie wiedząc nawet co stało się z Kibą. Był właściwie pewny, że spotka się zaraz z rodzicami i ta myśl dodawała mu wbrew pozorom otuchy.


RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 29-10-2014

-A więc jednak głupota.-skwitował, zgrzytnąwszy zębiskami tak mocno, że poczuł, jak drętwieje mu szczęka.
Opisanie tego, co urosło w nim podczas naiwnego i w istocie głupiego monologu Tobo, zdawało się graniczyć z niemożliwym. Wściekłość, szok, oburzenie, chęć zemsty, dominacji, wyładowania się-wszystko to i jeszcze trochę skumulowały się w spiętych gniewem mięśniach, rozchodząc się po burzy myśli w szarym łbie, docierając po same koniuszki pazurów oraz ogona, który wściekle trzaskał o ziemię, wzbijając obłoki kurzu.
To co mówił, było gówno warte-właściwie mniej niż gówno, bo w nie bywało, że się wdepnęło i wówczas było problemem, na który zwracało się mniej lub więcej uwagi. W tym przypadku jednak słowa młodzika płynęły sobie swobodnie, jakoby bez adresata, który mógłby się nimi przejąć i być może wysnuć z owych jakieś wnioski. Kolejne zgłoski fioletowookiego fruwały sobie zewsząd, zgrabnie i płynnie odblokowując kolejne etapy własnej śmierci.
-Uwierz mi, naprawdę nie było warto.-syknął, wykrzywiając ścierpnięte wargi w obrzydliwym uśmiechu, tak sztucznym i paskudnym do bólu. Jednym zręcznym ruchem sprowadził Tobo do poziomu ziemi, nie zważając ani na jego bolącą łapkę, ani na żebra drobnej klatki piersiowej, która wygięła się wyczuwalnie pod ciężarem i kolejno gwałtownym naciskiem szarego łapska.
Jego wnętrze wypełniała wówczas przerażająca masa, mieszanka wściekłości i czystego okrucieństwa. On jednak był jej murami, trzymał ją na wodzy-nie pozwalał jej wychynąć, trwał nieruchomo. Płonące błękity były marną namiastką tego, co w tej chwili odczuwał, a czego nie okazywał.
-Mhhhmmm.-gardłowy, niski pomruk opuścił z zadowoleniem krtań lwiska, podczas gdy to, z umysłem jasnym jak nigdy, rozważało kilka opcji.
Szaleńczy błysk rozświetlił jego źrenice, których spojrzenie powędrowało na Kahawiana. Wpatrywał się w niego przez chwilę w milczeniu, walcząc z uśmiechem cisnącym się mu na pysk.
Idealnie.
-Zabij.-warknął, czekając na przedstawienie.


RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 29-10-2014

Gdy ciepło Ragnara oddalało się od niej, a sam Ragnar stawał się wykonawcą i urzeczywistnieniem jej pragnień, coś, jakby ciężar świadomości, wpełzł do jej serduszka w postaci przejmującego zimna. W momencie, gdy Tobo wylądował pod jego łapami wzięła szybki, sykliwy wdech przez ząbki i zamarła z oczami wlepionymi w niemym wytrzeszczeniu w jego ciałko. Nie zrobiła nic i trwała skamieniała i bezbronna wobec kamyczka, który rzucony przez nią z urwiska stał się lawiną. Jednocześnie, równolegle i w rytmie drżenia białej bródki narastało w niej pragnienie pójścia jeszcze dalej, a ukrywane pod postacią braku sprzeciwu było silniejsze, by stanąć do niego w opozycji. Nie protestowała, ale całym swoim malutkim bytem wyrażała przerażenie wobec mającego zaraz się dopełnić aktu zemsty. I razem z Ragnarem spojrzała w oczy Kahawiana. Lecz jej wzrok nie szklił się okrucieństwem. Ciężkie sapnięcia wydobywające się z jej otwartego pyszczka i wzrok przeskakujący z jednego, na drugie czerwone ślepię rdzawego samca w oniemieniu zaświadczały o tym wszystkim sprzecznym, co kotłowało się w środku.


RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 30-10-2014

Czerwone ślepia pozbawione chwilowo wyrazu, tępo przypatrywały się rozwojowi sytuacji. Drażniła go ignorancja młodego lewka... ostrzegał go, a ten mimo wszystko narażał się. Jego wybór... ale z drugiej strony to on go tu przyprowadził. W każdym razie, jeśli uda się fioletowookiemu dożyć dwóch lat, to potem nie będzie miał najmniejszych problemów. Słuchając jego wywodu, z trudem powstrzymał się przed parsknięciem. Może i to co mówił miało sens... i to po jego stronie leżała prawda, ale to co wyczyniał było wszystkim, co skutecznie oddalało go od szansy przeżycia w jednym kawałku tego spotkania. Wiedział, że to dobrze skończyć się nie mogło.
Nie tylko zachowanie Tobo i Ragnara przykuwało uwagę rdzawego samca. Właściwie to jasna lwiczka była obiektem, na którym najczęściej skupiał się jego wzrok. Ciekawy był, jak daleko może się posunąć księżniczka...
W momencie gdy Ragnar zaatakował, brwi zmarszczyły się nieco, a żuchwa wysunęła minimalnie do przodu. To było tylko dziecko. Głupie, fakt... ale dziecko. Ponad zwróconym ku niemu łbowi Szarego, spojrzał jeszcze raz na Frigg.
Dopiero po tym dźwignął się i stanął o krok od przywódcy. W ognistych ślepiach tańczył znajomy stalowy błysk.
- Przywilejem króla jest, że sam wykonuje zasądzone przez siebie wyroki. A dwa... Vasanti nie byłaby zachwycona. To jej podopieczny... a to nie wywarłoby dobrego wrażenia zważywszy na twoje plany.
Nie był mordercą. Nie był.
Spojrzenie samca złagodniało, a on sam minimalnym ruchem łba wskazał na niebieskooką samiczkę.
-Spójrz na nią. Boi się.


RE: Bo on mnie uderzył - Koho - 30-10-2014

Młody już nie słuchał, jedynie zacisnął powieki wyczekując czegokolwiek aż wreszcie poczuł coś niezwykle ciężkiego co cisnęło nim niczym szmatką o ziemię. Pisnął z bólu mimowolnie i był nawet w stanie uwierzyć, że to samo niebo runęło prosto na niego. Nie miał już wielu sił fizycznych. Jak długo to jeszcze potrwa? Te kilka tygodni spędzone bez rodziców wywarło na psychice kociaka ogromne piętno. Dojrzał szybciej niż powinien, ale nie mógł oszukać praw natury. Małe lwiątko nie ma szansy przeżycia bez czyjejś pomocy. Vasanti dosyć mu pomogła, ale teraz jej tu nie było, ale i ona nie miałaby pewnie szans wyrwać małego Tobo spomiędzy łap ogromnych, dorosłych samców.
Ot leżał jak długi teraz. Czuł się sparaliżowany, ciało bardziej przerażone od niego samego nie chciało być posłuszne. Poza tym dopiero po chwili przyszedł do niego ból będący wynikiem uderzenia wielkiej lwiej łapy. Fiołkowe ślepka wodziły po okolicy, trochę przygaszone, zaszklone ale wciąż harde. Zatrzymały swe spojrzenie na Frigg i patrzyły jej prosto w oczy z taką dozą odrazy jakiej nie mógłby żywić zwykły dzieciak. Był ofiarą a on chciał, by ten widok wrył się w pamięć małej księżniczki i nie dawał jej zasnąć tak długo jak się da. Potem oczka się zamknęły przytłoczone strasznym zmęczeniem a sam Tobo milczał jak zaklęty.


RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 31-10-2014

Ciemna powieka zadrgała w oniemieniu.
-Nie będziesz mnie uczyć o moich prawach i obowiązkach, Kahawian. Wydałem rozkaz.-warknął sucho, powoli wymawiając każde ze słów i jeszcze mocniej przyciskając Tobo do ziemi. Chłodne ślepia wpijały się ze spokojną wściekłością w mordę rdzawego.
Co za śmieć.
Śmiał zanegować jego polecenie w obecności lwioziemskiego ścierwa i jego własnej córki.
Podważył jego autorytet.
Tu i teraz.
Serce załomotało z gniewem, obijając się niespokojnie o szarą pierś, a białe kły błysnęły w groźnym grymasie.
Chcesz mieć coś zrobione dobrze? Zrób to sam.
Kosmaty łeb zamachnął się w powietrzu, a paszcza usłana zębiskami rozdziawiła się, by zaraz zakleszczyć się łopatce i karku podrostka.
Z chwilą gdy śnieżnobiałe kły zatopiły się w ciele lwiątka,a samiec poczuł przyjemne mrowienie dopięcia swego, ciemne powieki przymknęły się do połowy.
Uniósł łeb, znów przyciskając pokiereszowanego młodzika do ziemi. Wykrzywił zakrwawioną mordę w pogardzie dla rdzawego, by zaraz potem odwrócić się do pierworodnej.
-Widzisz Frigg? Nie ma się czego bać.-oznajmił łagodnym tonem, uśmiechając się lekko z czerwoną posoką na wargach.-Widzisz?-pytał, wciąż uśmiechając się.
-Zapłaci za to wszystko, co ci zrobił. Zapłaci, a tata już tego dopilnuje. Już nigdy cię nie obrazi, nie wystraszy ani nie zasmuci. Teraz może sobie myśleć o tym, jak żałuje tego wszystkiego, ale to nieważne, to nie cofnie twojej krzywdy. Za głupotę płaci się najwyższą karę.-mówił, z uwagą spoglądając w pokrewne błękity, zwracając się do nich z coraz większą powagą.
-Patrz. Patrz na to, jak wygrywasz, Frigg.-szepnął niemal, na powrót zaciskając szczęki na pokiereszowanym młodziku, tym razem obierając sobie jego udo za cel.
Miał dobry widok na to, jak piękne znamię jego zębów czerwieniło się na barku Tobo, obfitując w szkarłat jego własnej krwi. Zastanawiał się, czy jest w stanie złamać mu kość. Po chwili szczęki samca zacisnęły się mocniej.


RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 31-10-2014

Nie słyszała niczego więcej poza dudnieniem własnego serca i szumem wartko płynącej krwi w skroniach. Słowa Kahawiana były niezrozumiałym echem, pogłosem, który przebiegł przez jej uszka i nie pozostawił po sobie żadnego śladu. Dopiero ostatnie jego słowa dźgnęły jej świadomość i zmusiły powieki do mrugnięcia. Potrząsnęła łebkiem i wyprostowała minimalnie tylne łapki, podnosząc zadek z ziemi. Nim ojciec odpowiedział na odmowę rdzawego, zdążyła jedynie posłać mu pełne przestrachu spojrzenie; przestrachu nie wobec mającego zaraz się dokonać aktu wymierzenia (nie)sprawiedliwości, ale tego, że jej tata przyłapie ją w niechlubnym momencie bycia przestraszoną. Nie bała się! I to chciała mu przekazać w roziskrzonym łezkami, bladym spojrzeniu o kolorze odbitego w tafli zamglonego jeziora nieba. Dokładnie takim samym, jak jej taty.
Ale wtedy, gdy spojrzała w jego stronę, nie zobaczyła go.
Spostrzegła twardą sierść skrywającą pod cienką warstwą tłuszczu dobrze zbudowane, umięśnione ciało; energię, która kłębiła się w zmierzwionej furią grzywie. Odwrócony łeb. Krew spływającą gdzieś pomiędzy łapami, które przed chwilą przyjmowały na siebie jej przekłamane, spazmatyczne łkanie.
Gdy Ragnar odwrócił pysk w jej stronę, nie mogła oderwać wzroku od czegoś, co przed chwilą było lwiątkiem takim jak ona, co przed chwilą do niej mówiło, co podsadzało ją na zbyt wysokie dla niej kości szkieletów, pomiędzy którymi nie powinna sama się przechadzać... teraz powleczona własną posoką masa, która wiła się pod szarymi łapami Ragnara był antylopą, źrebięciem, jaszczurką...
- Wygrywam? - uniosła w końcu główkę, szepcząc rozedrganą, delikatną niepewność. Oddychała szybko i płytko, lecz starała się nad tym zapanować. Po jej policzkach spływały łzy, ale trzymała się pewności tego, że tata je zrozumie i uzna za nieistotne.
Błyszczące ślepka popatrzyły ponownie na Tobo. Szczęki zacisnęły się w na siłę sforsowanym przekonaniu o słuszności tego, czego była świadkiem.


RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 05-11-2014

Niski pomruk wydobył się z gardzieli rudego samca. Obawiał się, że w tym przypadku miał do tego prawo... A dwa... miał mu pomagać. Nie służyć.
Jasne kły zacisnęły się na widok pierwszego ataku Ragnara. Czerwone ślepia wpiły się w szarą sylwetkę, dokładnie obserwując każdy najmniejszy ruch. Nie poznawał już tego, który stał naprzeciw niego. Dawny Szary nie zdobyłby się na coś takiego... nie w jego przekonaniu. A teraz mordował jedno lwiątko na oczach własnego. W imię czego? Pseudosprawiedliwości?
Ostatni raz przemknął wzrokiem po Frigg- akurat w najmniej odpowiednim momencie.
Brwi nasunęły się na czoło, kącik pyska zadrgał nerwowo. Jeśli nawet to tego lwiątka nie przekonuje... jest stracona. Przez własnego ojca.
Nie mógł znieść tego ani chwili dłużej. Z czarnymi punkcikami zamiast źrenic i furią wymalowaną na pysku, rzucił się na pomoc złotogrzywemu. Nie miał zamiaru używać kłów i pazurów... nie czas na to. Po prostu uderzył barkiem o bark, wytrącając Bliznopyskiego z równowagi i zmuszając go do kilku kroków chaotycznego cofnięcia się.
Momentalnie też stanął nad Tobo tak, że ten znalazł się za jego przednimi łapami, osłonięty przez kłaki ciemnej grzywy. Barki samca unosiły się w ciężkim, przyśpieszonym oddechu.
Nie strachu, że może ponieść konsekwencje tego co zrobił. A wściekłości, którą starał się opanować.
-Są granice, których i król nie powinien przekraczać.
Łeb samca opadł niżej.
- Interes stada ponad rodziną. To pierwsza zasada króla. Chcesz by twoja córka i następne pokolenia dorastały tu, czy żeby tam,gdzie na to zasługują?
Choć przez nowo utworzony pryzmat wydawało mu się, że dla bezpieczeństwa "Waszego i Naszego" sprawy powinny pozostać w starym sposobie.


RE: Bo on mnie uderzył - Skanda - 09-11-2014

Nie spodziewał się ciosu Kahawiana w choćby najmniejszym stopniu. Wąskie źrenice kątem oczu dostrzegły rdzawą sylwetę ze znacznym opóźnieniem, gdy ta z impetem uderzyła o jego. Osłabiony refleks i wytrącenie z równowagi dopiero po chwili pozwoliły zesztywnieć stawom i zaprzeć się, ryjąc pazurami w glebie.
Szybko przywołał się do porządku, stanął pewniej, błyskawicznie omiatając jeszcze nierozumiejącym spojrzeniem własne otoczenie.
Gdy błękitne tęczówki spoczęły na Kahawianie, jeszcze przez chwilę ślizgały się po jego sylwecie, badając jego postawę i pokiereszowane lwiątko, w którego obronie właśnie stanął.
Przekaz był wystarczająco jednoznaczny.
Samiec momentalnie zesztywniał, zamarł, czując buchającą mu w piersi, nieodpartą chęć rozszarpania tego, który nie tylko odmówił mu posłuszeństwa, ale stanął po drugiej stronie barykady.
Serce obijało się wściekle o żebra, dopraszając się desperacko o uzewnętrznienie skrawka tego, co nim właśnie targało. Potrzeba agresji ryczała mu w uszach, nie cichnąc nawet wtedy, gdy głos tamtego z trudem przebił się przez rozdrażniony rumor.
Kosmaty łeb zniżył się powoli, idąc w ślady Dwugrzywego, a mięśnie zastygły w swoim napięciu.
Ciemne wargi rozchyliły się, uwalniając chmary gorącego oddechu, kłębiącego się dotychczas w ragnarowym pysku. Jedna z powiek zamrugała niekontrolowanie, a umorusana we krwi niewiniątka szczęka zadrgała nerwowo, dopiero po chwili pozwalając lwu na wysłowienie się.
-N-nie powinieneś był.-wydukał z trudem, pragnąc poczuć ciepło jego krwi w pysku. Oddychał ciężko, przez zaciśnięte szczęki, a jego klatka piersiowa nadymała się maksymalnie, gdy płuca chciały przyjąć więcej powietrza niż były w stanie pomieścić.
Błękitne ślepia wpijały swe spojrzenie w śmiałka, podczas gdy same w sobie pozostawały obdarte ze wszelkich emocji włącznie z gniewem, były jasne i tragicznie puste.
Tu nie było miejsca na rozmowę, na żadne wyjaśnienia czy wdawanie się w polemikę. Słowa były zbędne, a nikt przecież nie lubi rozwodzić się nad oczywistościami-zwłaszcza wtedy, gdy przewiercają ci klatkę piersiową na wskroś.


RE: Bo on mnie uderzył - Kahawian - 09-11-2014

Skinął minimalnie łbem. Odetchnął jeszcze raz głęboko, nadal czując jak drżą napięte wściekłością mięśnie. Z powracającym spokojem wpatrywał się w Ragnara, starając się przewidzieć jego następne poczynania.
- Obaj nie powinniśmy.
Walcząc z instynktem podniósł łeb i przesunął łapy, dając jasno do zrozumienia, że nie ma najmniejszego zamiaru ponawiać ataku. Lwiątko nadal pozostawało za osłoną- gotów był oberwać kilka razy, niż dać dokończyć szaremu samcowi dzieła. Dla niego to nie byłaby nowość.
Ale to że stanowczo przeciwstawił się Bliznopyskiemu, to się zdarzyło po raz pierwszy... i jak czuł pod skórą, nie ostatni. W głowie zaplanował od razu rozmowę z Kalani. Muszą krócej trzymać Busarę.
Przez chwilę krótszą niż mrugnięcie ślepia zerknął na Frigg. Czekał.


RE: Bo on mnie uderzył - Frigg - 09-11-2014

Gdy największe emocje zostały finalnie stłamszone (bo na pewno nie opadły) z kurzu skłębionego w powietrzu na skutek prologu do wymiany sił wyłoniła się skulona, Jak Najmniejsza Frigg. W swojej maleńkości owinięta szalem pyłu błyskała wielkimi oczyma to na jednego, na drugiego oponenta, dawno temu straciwszy wątek ich słownej i nie tylko argumentacji - teraz stali na przeciwko siebie, z jej winy, stali rozdzielając między swoimi racjami ciałko pokiereszowanego Tobo, któremu kremowa lwiczka odjęła wszystkie cechy istoty żywej i podobnej do niej, byleby tylko nie musieć czuć pod powiekami gorąca własnych łez. Zacisnęła ząbki, gdy przez ułamek sekundy patrzyła na rozmazany w kurzawie pysk Strażnika. Jej błękitne spojrzenie stało się harde.
Stała po jednej stronie z ojcem. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Zmarszczki przy jej nosku zadrżały. Delikatna skóra na podgardlu napięła się i rozluźniła, sugerując przełknięcie śliny. Trudno stwierdzić, czy Ragnar lub Tobo dostrzegli ją w najintensywniej skłębionym przy samej ziemi pyle. Jej głosik z pierwszym słowem rozedrgany, z każdym kolejnym coraz mocniejszy, choć gdyby dobrze się wsłuchać, podszyty rozpaczą.
- Dobrze, niech już sobie idzie - udzieliła łaski.
- Błagał o wybaczenie - i uniewinnienia.
I nagle miała bardzo wielką ochotę rozpłakać się nad losem Tobo, lecz zacisnąwszy mocniej zęby i pociągnąwszy noskiem zasysając w płucka drobiny kurzu, zdołała po raz kolejny to w sobie stłamsić.