Król Lew PBF
Równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74)
+---- Wątek: Równina (/showthread.php?tid=1250)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17


Równina - Ghalib - 30-06-2015

Odkąd wulkan wygasł, rośnie tutaj nieco więcej zieleni, która i tak sąsiaduje z rzeką. Niedaleko stąd do brzegu. Ledwie parę metrów. Tutaj jednak rośnie roślinność, która mogła by być pożywieniem dla zwierzyny łownej.

[ Dodano: 2015-06-30, 21:15 ]
Prowadził za sobą niewielką grupkę lwów składającą się z pary lwic i lwiątka. Szli w stronę rzeki, bo to właśnie ona wydawała się być dobrym miejscem, które należałoby zająć. Byłaby wodopojem dla stada i przy okazji ściągałaby zapewne zwierzynę łowną.
W momencie, w którym potężne łapy Ghaliba spotkały się z trawą równiny nad rzeką Fuego, odczuł on na swoim obliczu dość przyjemny powiew płynący od stronę rzeki. Czujny wzrok od razu obejrzał sobie wszystko dookoła. Błękitne ślepia badały każdy skrawek równiny a nos śledził zapachy ewentualnych zwierząt. Już teraz czuł, że były tu drobne antylopy i zapewne zające oraz mniejsze gryzonie. No cóż, chociaż tyle. Nie mogli oczekiwać wiele o tych miejsc, nie wyglądały zbytnio urodzajnie. Jednak było tu całkiem szaro i ponuro. W sam raz dla takich lwów jak stado Ghaliba.
Dotarł do równiny gdy słońce już chowało się za horyzontem. Niedługo miałaby zapaść noc. Samiec znad Tsavo obejrzał się za siebie, żeby odszukać swoich kamratów. Miał plan przejąć ten teren. Musiał im to oznajmić. Bo przecież lepszy rydz niż nic. Nie można wybrzydzać.
Wydał z siebie donośny pomruk, który poniósł się po okolicy. Miał oczywiście oznajmić wszystkim dookoła, że właśnie przyszedł tu samiec gotowy przejąć ten teren.


RE: Równina - Belial - 30-06-2015

Zaraz obok stapal młody jeszcze Belial. Przyglądał się zachowaniu Ghaliba, wiedział że za niedługo i on sam dorośnie. Młody rozgladal się czujnie po okolicy, wpatrywał niebezpieczeństw a przy okazji poznawał teren. Podobało mu się to miejsce, faktycznie mogło być podstawą strategiczną na przyszłość i na rozwój stada.


RE: Równina - Kaaivy - 01-07-2015

Kaaivy bez problemu dotrzymywała kroku Ghalibowi, obserwując bacznie teren, który ich otaczał. Podobały jej się te ziemie, bo choć nie były przesadnie urodzajne, miały w sobie wiele zalet, odpowiadających powstającemu stadu. Przede wszystkim to, że była na nich niezliczona ilość kryjówek dla tak umaszczonych lwów jak oni. Miejsce, w którym Ghalib postanowił się zatrzymać, także wyglądało obiecująco. Wszakże musi być jakiś teren, na którym znajdzie się trochę wody i zieleni. Lwica spojrzała na samca porozumiewawczo, uśmiechając się z przekonaniem.
- To całkiem przyzwoite miejsce, Ghalibie, by posłużyło nam jako wodopój.
Powiedziała z uznaniem, przebiegając wokół spojrzeniem złotych oczu. Być może nie był to teren doskonały, ale zdecydowanie takie im wystarczy. Tutaj z pewnością nie będzie również trudno o zwierzynę.


RE: Równina - Diara - 01-07-2015

Pojawiła się wnet razem z nimi nad tą równiną. Przejrzała to miejsce na wylot kącikami oka, to lekko także i odwracając łeb i rzucając gęstą grzywką, ażeby ułatwić drugiemu oku widok. Gardłowo, acz cicho pomrukiwała, machając energicznie ogonem, by potwierdzić reszcie stworzeń z oddali, iż lew nie jest sam.
Stanęła. Spojrzała też i na Beliala, i na Kaaivy. To miejsce rzeczywiście świetnie się nadawało. Nic dodać, nic ująć. Nic nie ma praw, by im teraz przeszkodzić...


RE: Równina - Ghalib - 02-07-2015

Widząc i słysząc, że lwice i Belial już są, uśmiechnął się znów chytrze po czym śmielej ruszył do przodu. W końcu zatrzymał się i mocno stając na wszystkich łapach wydał z siebie donośny i groźny ryk. Jego głos poniósł się po okolicy bardzo wyraźnie i każdy obcy, kto przybyłby w okolice na pewno usłyszałby ostrzeżenie.
Najwyraźniej jego rykiem spłoszyło się niewielkie zwierzę ukryte w trawie. Był to zając, który postanowił podjąć ucieczkę. Ghalib niewiele myśląc pobiegł za gryzoniem i bez większego wysiłku złapał go za uszy, ale nie zabił. Zamiast tego zaciągnął wyrywające się, przerażone zwierzę do swojej grupki, po czym spojrzał na Beliala. Potem położył zająca na ziemi i przytrzymał go mocno łapą.
- Zabij - powiedział Ghalib prychając zadowolony z siebie. - Pokaż nam swoją wartość.
Spojrzał też na Diarę i Kaaivy. Jego błękitne oczy ponownie błysnęły.
- To są teraz wasze ziemie - powiedział stanowczo. - Rozgośćcie się!


RE: Równina - Belial - 02-07-2015

Młody nie bardzo wiedział w jaki sposób miało to coś udowadniać. Ale samo zadanie było proste, więc szkoda by było marudzić. Spojrzał na niewinne zwierzę i westchnął ciężko, nie z żalu ale z bezradności zwierzęcia, które za mnie moment przywita się ze stwórca. Podniósł zad z ziemi i zrobił szybki skok ku ofierze. Kły młodego lwa wybiły się w miękkie ciało, szybko rozszarpal gardło ofiary. Dopiero smak krwi sprawił że Belial zwolnił, poczuł coś dziwnego, czuł dreszcz i pulsowanie skroni. Źrenice malca zwężyly się, nie potrafił sobie poradzić z dziwnym uczuciem. Gdy zwierzę było martwe puścił je na ziemię pod łapami Ghaliba, po czym wrócił na poprzednie miejsce i ponownie usiadł. Nie odezwał się słowem a wcześniej miał tyle do powiedzenia na temat zabijania na marne. Spoglądał tępym spojrzeniem w jakieś odległe miejsce na horyzoncie za Ghalibem. Nagle zamrugal kilkakrotnie i spojrzał na czarnego samca
- wykonałem - odparł jedynie, i przerzucil wzrok na martwe zwierzę. Nie miał ochoty na zaprzatanie sobie głowy tym co się działo w jego głowie przed chwilą, ale jeśli będzie miał więcej czasu to trzeba sobie zadać to pytanie, "co to miało być?"


RE: Równina - Kituko - 03-07-2015

Ghalib miał rację. Każdy obcy usłyszał, ale nie każdy uznał to za ostrzeżenie.
Kituko na ryk, zareagował jak na zaproszenie. To było wezwanie, wyzwanie, zachęta do walki.
Niczym ćma do światła, popędził w stronę, z której usłyszał niby "ostrzeżenie". Każda okazja do walki, była dla niego warta pędu. Jednak nie był pierwszym lepszym świrem, sprawdził z której strony wieje wiatr, i gdy wydawało mu się że jest już stosunkowo niedaleko, zwolnił i powoli szedł uważając by wietrzyk nie poinformował jego celu o nadejściu lwa.
Nie mógł mieć pojęcia że spotka innego lwa tsavo, bo niby skąd?
Węszył, a może się trafi że wyczuje, i może znał się z Ghalibem? Nie wiadomo...


RE: Równina - Ghalib - 03-07-2015

Ghalib z wielką uwagą przyglądał się temu jak młodzieniec rozprawia się z zającem. Przyglądał się bo szukał tego specyficznego błysku w oku, który towarzyszył przyjemności zabijania. Czarny oczywiście zamierzał wychować go w duchu tsavo i, chociaż ostatnio zmienił nieco poglądy, to chciał, żeby Belial znał to poczucie słusznej wyższości oprawcy nad ofiarą.
- Dobrze - powiedział. - Jesteś jeszcze mały, ale widać, że wiesz do czego masz kły i pazury. Tak będziesz trenował póki nie podrośniesz. Na żywych zwierzętach. Tylko tak nauczysz się prawdziwej walki. W udawanej walce ze skórą albo czaszką niczego nie osiągniesz.
To, że w pierwszej chwili Ghalib nie zauważył obcego samca, było całkiem oczywiste. Wiatr wiał na korzyść Kituko, więc węch melanistycznego samca odpadał. Jednak po chwili zaczął on krążyć po nowo zdobytych terenach. Zataczał coraz to szersze kręgi. Przy okazji wydawał z siebie pomruki o wiadomym przekazie. "To moje ziemie, lepiej się nie zbliżaj".
Dlatego z wielkim zaskoczeniem niemal wpadł na obcego. Zatrzymał się parę metrów przed nim gdy tylko dostrzegł jego kontur w trawach równiny. Zastygł w bezruchu przyglądając się ciemnobrązowemu kształtowi. Początkowo myślał, że mogła to być lwica, ale ów osobnik był zdecydowanie za duży. Wtedy ghalibowe brwi ściągnęły się a pazury wyszły z ukrycia. Czarny pobiegł w stronę intruza i z potężnym rykiem skoczył na niego chcąc go przygwoździć do ziemi. Jednak już za pierwszym ruchem łapy coś go tknęło. Odskoczył na około półtora metra od obcego po czym zaczął mu się uważnie przyglądać.
- Kituko - powiedział bezwiednie gdy już wiedział co to za samiec. Ot, były towarzysz z samczego stada. Nie było to tak dawno temu, więc dobrze pamiętał każdego osobnika z ich grupy. Może i Kituko i Ghalib nie byli najlepszymi przyjaciółmi, ale zwykle nie mieli nigdy nic przeciw sobie. W zgodzie z zasadami grupy wspólnie polowali, walczyli i razem spali na jednym terytorium. Aż do czasu, gdy ludzie ich przegonili.
- Przeżyłeś - powiedział znów jednak wciąż nie spuszczał gardy. Nawet przez wzgląd na stare czasy, nie mógł być pewnym co do łba strzeli samcowi.


RE: Równina - Kituko - 03-07-2015

Usłyszał Ghaliba i gdy ten skoczył to od razu z łatwością spróbował go zrzucić.
Gdy stali już obok siebie, na pysku Kituko pojawił się wielki uśmiech, rzad kłów ostrych jak brzytwa. To nie był zwyczajny uśmiech, ale uśmiech szaleńca. Czas w którym wędrował z grupą samców uważał za dosyć zmarnowany. Czarnego jednak dobrze pamiętał. Od początku wydawał się nieco... inny. Każdy szukał jakiejkolwiek odskoczni od bycia mordercą. A on zawsze chłodno wszystko traktował. W sumie z Kituko łączyło go tylko umiłowanie do mordów wszelakiej maści. Teraz jednak gdy bezgrzywy samiec stał naprzeciw swego niedawnego towarzysza podróży.
Z potężnej gardzieli wydostał się zachrypły głos.
- No proszę, Ghalib... - zakaszlał i znów się odezwał - Co tu robisz?
Już marzył o kimś kogo łatwo wypatroszy... a tu co?
Wyzwanie.


RE: Równina - Ghalib - 03-07-2015

Może i Ghalib nie dysponował aż taką siłą jak Kituko, ale był dużo bardziej zręczny. Dlatego zdołał lekko zahaczyć pazurami o bark kawowego samca zanim został zrzucony. Od razu na pysku Ghaliba pojawił się szeroki uśmiech. Poczuł bardzo delikatny zapach krwi na swoich pazurach. Spojrzał na nie dostrzegając równie delikatny ślad. Szkoda, chciał trafić głębiej. Przypomniały mu się wnet te wszystkie dzikie zabawy, polowania, bójki i ataki na bezbronne zwierzęta. Tak się kiedyś żyło. Na razie jednak Ghalib starał się opanować swoje skłonności do agresji, żeby móc rozsądnie patrzeć na swoje stado. Z dość sporą radością zauważył, że jego towarzysz jeszcze nie wyrósł z bójek. Białe zęby czarnego samca błysnęły złowieszczo.
- Heh to, co każdy silny samiec powinien - powiedział. - Mam plany wobec tych ziem.
Mówił krążąc wokół swojego dawnego towarzysza. Był ciekaw czego tu szukał.Czy tylko zwykłego pojedynku? A może... chciałby zasmakować czegoś więcej?
- Chcę zrobić coś, co przerasta naszych ojców - dodał za chwilę.


RE: Równina - Kituko - 03-07-2015

- Twój ryk mnie zwabił. Widzę że już się odzwyczaiłeś. Na naszych starych dobrych ziemiach, jeszcze zanim pojawili się ci... ci z ognistymi gałęziami. Taki ryk to było jak zachęta do walki.
Wyczuł lekka rankę na grzbiecie. Była jednak na tyle mała że zwyczajnie mu nie przeszkadzała. Zapach krwi jeno go jeszcze bardziej nakręcał.
- Chętnie bym wgryzł ci się w szyję, ale na razie szukam rozrywki. Choć wgryzienie się w kark, jest rozrywką - zarechotał , po czym kaszlnął .
- Nie obchodzi mnie co ich przerastało. Wygnano mnie, mój własny harem... teraz szukam okazji do rozlewu krwi. Dość gadania, walczymy czy nie. I oczywiście, czy w ramach pojedynku, czy do końca. Ostatnio wykończyłem Tango. Pamiętasz go?
Znowu pokazał rząd zębów. Pomachał zadowolony ogonem na samo wspomnienie walki.
- Smaczny był...
Tak, Kituko był tez kanibalem. Jadł, zabijał... brak zasad, to dobra zasada.


RE: Równina - Ghalib - 03-07-2015

- O tym właśnie mówię! - Powiedział ochoczo. - Ograniczenia życia w jednym haremie. Chcę to złamać i tę krainę w krwi utopić. Pokazać im potęgę lwów znad Tsavo! Tutejszy przywódca, najsilniejszy samiec wolał dać mi odejść niż mnie zaatakować! Jeśli wszyscy są tutaj tak słabi...
Nie dopowiedział. Wolał pozostawić tę kwestię wyobraźni kawowego lwa. Ghalib przyjrzał mu się, Kituko miał wszystko co potrzebne będzie jego stadu. Miał siłę, brutalność, ciemną sierść.
- Cień jest naszym sprzymierzeńcem... - wymruczał tajemniczo.
Słysząc propozycję bezgrzywego samca Ghalib fuknął.
- Nie mogę narażać się teraz na ewentualną śmierć od ran. Nie teraz. Pojedynek mógłby być... ale widzisz - kontynuował - pomyśl nieco szerzej. Tutaj jest mnóstwo lwów, których krew tylko czeka by zmienić się w rzekę!
Słysząc wzmiankę o ich byłym towarzyszu prychnął raz jeszcze.
- Tango... był słabszy od nas. Zapewne wciąż wędrował sam. Wszędzie dawał się przeganiać - westchnął na wspomnienie tamtego samca. Rzeczywiście był słabszy niż Ghalib i Kituko. No i na pewno nie miał jednej cechy, która by pozwalała myśleć Ghalibowi o nim poważnie. Był strasznie pospolicie ubarwiony.
- Rozumiesz do czego zmierzam? Chodź z nami - powiedział wskazując lwem stojące w tle lwice i Beliala. - Chodź, jako moja prawa łapa. Nawet jeśli idzie o samice, ograniczyłem się do jednej partnerki. Ta ziemia daje nam mnóstwo możliwości. Przyniesiemy tutaj mrok.


RE: Równina - Mistrz Gry - 03-07-2015

Niewątpliwie Ghalib oznajmił wszystkim na tym terenie, że teraz jest to jego własność. A skoro nikt nie przychodzi z reklamacją, to znaczy, że ta Równina należy teraz do jego Bandy. Brawo, korzystajcie z niej mądrze! Teraz możecie zaśpiewać "Móóój jest ten kawałek podłogi!"
Każdy, kto od teraz wejdzie na ten skrawek ziemi musi się liczyć z pazurami oraz kłami Bandy Ghaliba.



RE: Równina - Kituko - 03-07-2015

Tak, to wszystko co mówił Ghalib było okropnie kuszące. Możliwość stania się prawa łapą wodza silnego stada. Ale to nie leżało w naturze tsavo. Nie bez powodu. Ghalib naprawdę nie podejrzewał że to może się obrócić przeciwko niemu?
- Jeśli boisz się walki, to dlaczego miałbym cię słuchać. Ja decyduję kogo zabijam. Nie zamierzam dołączyć do ciebie dla kilku lwic.
Bawił się pazurami i wbił wzrok prosto w oczy Czarnego.
- Cień naszym sprzymierzeńcem? Przyniesiemy mrok? Co ty chcesz wierszyk mi mówić czy zachęcić do dołączenia? Tango umarł, i nie uważam ze miałbym większy problem w pojedynku z tobą. Jeśli tylko tyle masz mi do powiedzenia, a chcesz uniknąć walki, to lepiej odejdź.
Nie zamierzał sam się wycofywać. Tak nie robią lwy jego pokroju. A tym bardziej on, bo najgorsze czym może to się skończyć to walka. Czyli to czego szukał.


RE: Równina - Belial - 03-07-2015

Belial wstał na cztery łapy gdy przyszedł kolejny wielki samiec. Po rozmowie przybysza z Ghalibem malec mógł łatwo zweszyc kłopoty... Wbił więc tylne łapy w ziemię aby być gotowym do precyzyjnego skoku w razie takiej potrzeby, wiedział że wiele nie pomoże... Ale obiecywał. Spojrzał przez moment na dwie lwice które również były członkami stada, z ich pomocą Ghalib był całkowicie bezpieczny. Mimo to młody wiedział że istnieje honor a pojedynek to pojedynek, i puki przywódca nie da znaku to nie wolno się wtrącać. Młody czuwał więc w gotowości powarkujac cicho.