Król Lew PBF
Mała Sawanna - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Równina (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=71)
+--- Wątek: Mała Sawanna (/showthread.php?tid=1332)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Mała Sawanna - Mistrz Gry - 04-04-2017

Przy szybkim podniesieniu lwicy zakręciło się w głowie, choć na krótko. To zatrzymało ją na chwilę, podczas której mogła zauważyć, że pomimo bólu, stała zupełnie stabilnie - miała szczęście, nie uszkodziła sobie w żaden sposób łap. Jedynie poobijała, co było odczuwalne.
Bezszelestnie ruszyła w kierunku lwiątka i chwyciła je mocno w zęby, tak, jak poprzednio. Skóra Arvo znów została podrażniona ostrymi kłami, co mogło sprawić młodemu ból.
A zatem... Uciec. Tylko w którą stronę?
Zielone trawy były wysokie i gęste, przysłaniały sobą wszystko inne. Tene mogła tylko dostrzec wygniecione źdźbła tam, gdzie uderzyła w ziemię, i niewyraźną ścieżynkę tuż przed tym. To stąd przybyła - jednak przecież tuż przed tym skręciła... Czy będzie umiała wybrać ten kierunek, by nie wypaść z gąszczu traw wprost na czyhającego na nią samca?
Na swoich krótkich łapkach Kasill miał pewne problemy z dogonieniem reszty towarzystwa - przecież zarówno Tene, jak i Tohuvabohu wytężali wszystkie siły w tym pościgu. Na początku musiał wręcz biec jedynie pamiętając kierunek, w którym odbiegły lwy. Zdążył się już zmęczyć, nim dostrzegł go Tohuvabohu - a i tak malec był dla niego szarą, niewyraźną sylwetką, zaciekle tuptającą w tę stronę i z czasem nabierającą kształtów.
Brązowy, dorosły samiec wytężając swój słuch mógł oczywiście usłyszeć szelest trawy - poruszanej wiatrem oraz innymi stworzeniami, które się w niej kryły. Trudno było stwierdzić, czy za którykolwiek dźwięk była odpowiedzialna lwica z młodym.
Tohuvabohu -> Tene -> Arvo -> Kasill



RE: Mała Sawanna - Tohuvabohu - 06-04-2017

Odczekał krótką chwilę, wsłuchując się w otoczenie, jednocześnie patrząc na powoli zbliżającego się malca. Nie słyszał nic ciekawego poza szelestami, jednak nie miał już ochoty za zabawę w chowanego. Podniósł się i westchnął nieco zniecierpliwiony, mając zamiar sobie pójść w jakieś ciekawsze miejsce. Ostatni raz zerknął w tak samo wyglądający labirynt trawy, po czym zwrócił łeb przed siebie i zaczął się oddalać żwawym krokiem.

Zt jeśli nic go nie zatrzyma


RE: Mała Sawanna - Tene - 06-04-2017

Tak jak wcześniej zamierzała skręcić, ale trudno było stwierdzić czy to aby dobry kierunek i czy ten drugi nie jest aby lepszy. Rozjuszona już nieco lwica wróciła się gwałtownie, odszukując wzrokiem zgniecionej trawy przez jej bolesny upadek, nadal czuła jego skutki. Ostatecznie wybierając pójście naprzód od śladu wgniecenia. Chciała to zrobić na tyle szybko, by Tohuvabohu nie miał czasu by ich znaleźć. Reszta planu była taka sama, ruszyć szybkim truchtem, wciąż czujna, choć szybko zrozumiała że tutaj wzrok na nie wiele się zda, nic nie było widać przez wysokie trawy, musiałby zdarzyć się cud by dostrzec stąd wroga, mogła jedynie patrzy pod łapy, próbując uniknąć drugiego ewentualnego potknięcia. Próby odgarnięcia źdźbeł od siebie łapą, spowolnią ją i tylko narobią zbędnego szelestu, przez co lew od razu zorientuje się gdzie była i choć miała ochotę w ten sposób chociaż się wyżyć, powstrzymała się, skupiając się na ucieczce. To ona była w tej chwili najważniejsza.
Jeśli uda jej się pokonać kilka metrów bez problemowo, będzie stopniowo przyspieszać, mając w zamiarze oszczędzać siły na ewentualną ucieczkę czy atak, chcąc w końcu oddalić się z tego miejsca, uciekając z porwanym lwiątkiem. Gdyby tylko wiedziała że obcy odpuścił, teraz nie wysilała by się by nadal go zgubić.


RE: Mała Sawanna - Arvo - 08-04-2017

//proszę mnie ominąć, złapał mnie leń i w tej chwili nie chce mi się tu pisać, bo to i tak nic nie wniesie, dziękuję, poczekam sobie może aż Tene wyjdzie//


RE: Mała Sawanna - Mistrz Gry - 09-04-2017

Tohuvabohu odszedł swobodnie w swoją stronę, straciwszy zainteresowanie.
Oczywiście Tene nie miała o tym pojęcia, i dalej rozsądnie próbowała nie zwracać na siebie większej uwagi. Przedzieranie się przez trawy zabrało jej nieco siły i zajęło dłuższą chwilę, ale w końcu! Udało jej się wypaść z drugiej strony, z lwiątkiem wciąż ściskanym w zębach. Teraz już mogła zwolnić, w końcu nikogo innego nie było w zasięgu wzroku... I nie słyszała, by lew przedzierał się w jej ślad przez trawy.
Tymczasem Kasill powoli, wytrwale zbliżał się do trawiastego gąszczu, jednak nawet jeżeli w końcu uda mu się tu dostać, skąd lwiątko ma wiedzieć, gdzie też podziała się Tene? Tohuvabohu być może jeszcze zamajaczy mu na horyzoncie, jednak co z bratem?

Tohuvabohu wyszedł, Tene ma możliwość wyjścia z tematu.
Tene +9 PD
Tohuvabohu +7 PD
Arvo +3 PD
Kasill +3 PD




RE: Mała Sawanna - Tene - 09-04-2017

Wydostawszy się z wysokich traw, zatrzymała się, czujnie oglądając do tyłu, wcześniej nie wyłapała żadnych dźwięków, które mogły świadczyć o tym czy ktoś ją goni, tak też teraz nie słyszała żadnych niepokojących szelestów. Po kilku sekundach, tak czy inaczej ruszyła dość szybkim truchtem, rozglądając się uważnie, zerkając też na lewka, trzymanego w zębach. Czyżby się udało? Czym dalej była i czym była pewniejsza że lew sobie odpuścił tym przechodziła po woli do normalnego chodu, mogąc wreszcie nieco odsapnąć, bez sensu nie zamierzała tracić sił. W końcu i ona zniknęła za horyzontem.

zt, razem z Arvo

Tutaj: http://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=1693&page=8


RE: Mała Sawanna - Runa - 18-04-2017

Brązowa lwica pewnie kroczyła przed siebie. Ciągnąca się tygodniami - a może wręcz miesiącami? - męcząca wędrówka nie ostudziła jej zapału. Runa szukała miejsca obfitego w wodę i zwierzynę, wolnego od obcych zapachów, które byłoby jej i tylko jej - i chyba właśnie udało jej się na takie natrafić. Z zadowoleniem lustrowała wzrokiem roztaczające się przed nią morze traw poprzecinane pojedynczymi akacjami. Trudno było uniknąć skojarzenia z pobliską Lwią Ziemią, ale złotooka była niemal pewna, że ten skrawek ziemi nie znajduje się już pod władaniem tego stada. Z kolei samo prawdopodobne graniczenie z tym terytorium w niczym jej nie przeszkadzało, wszak Lwioziemcy słyną ze swej życzliwości i gościnności.
Nie zważała na chłodne krople spadające na jej sierść; dlaczego miałaby bać się deszczu? Legła na mokrej ziemi, wyciągnęła łapy przed siebie i uniosła wzrok na niezmiennie zachmurzone niebo. Ciekawe, jak długo ta pogoda będzie się utrzymywać... Tak było zdecydowanie lepiej niż podczas tej nieznośnej suszy, gdy upolowanie porządnego posiłku graniczyło z cudem.


RE: Mała Sawanna - Moyo - 23-04-2017

Moyo wędrował przez równinę. Niedawno spotkał przy wodopoju lwy i był w trochę napiętym humorze. Który natychmiast się poprawił gdy lew zobaczył spacerującą niedaleko brązową lwicę.
- Witaj młoda damo. Jakie imię ci nadano?
Jak jest Moyo lew z daleka

co na szczęście w życiu czeka. - powiedział zbliżając się do lwicy. Wyglądają na samotną. Pewnie przyda jej się towarzystwo, chociaż chwilowe.


RE: Mała Sawanna - Runa - 24-04-2017

Ziemia była wilgotna. Pachniała podgniłą trawą i grzybami, i jednocześnie była na tyle wysoka, by podejrzewać, że rośnie nawet w czasie pory suchej. Do tego ta rzeka płynąca środkiem sawanny... Istny raj dla trawojadów, a co za tym idzie - dla drapieżników. Runa wstała i przeszła się kawałek po swych nowych włościach. Mimo uciążliwej mżawki i szarego nieba było pięknie.
Może trochę zbyt pięknie. Runa zastrzygła ciemnymi uszami. Lekko spłoszone spojrzenie żółtych (a może złotych?) oczu przeniosło się na obcego jej lwa. Runa zmarszczyła brwi. Nie podobało jej się, że ledwo zajęła te miejsce, a już ma "gościa". Lwica parsknęła krótko, słysząc jego powitanie. - A ja jestem Mam Nadzieję Że Nie Zamierzasz Sprawiać Kłopotów. - Jej nisko pochylone ciało, oczy czujnie obserwujące lwa i te milutkie powitanie mogły zdradzać, że nie jest zbyt pozytywnie nastawiona do przybysza.
- Ale możesz mi mówić Runa. - dodała po krótkiej pauzie, przyglądając mu się podejrzliwie.


RE: Mała Sawanna - Moyo - 24-04-2017

Zauważywszy lekko spłoszone spojrzenie lwicy Moyo zamilkł i wbił wzrok w ziemię. Na słowa lwicy gwałtownie zaprzeczył.
- Ależ nie lwico droga!
Po cóż Ci ta trwoga
- rzekł ale przypomniał sobie ze miał sprawiać wrażenie spokojnego i dobrze ułożonego. Spojrzał na lwicę i napotkał czujne i lekko chmurne spojrzenie.
-Runa imię lasem pachnące,
A jednocześnie promienne niczym słońce
- rzekł już spokojniejszym i głębszym głosem. Był ciekawy kim ona jest i dokąd zmierza. Sam tego nie wiedział, wiec może przydałby mu się jakiś pomysł.
- Droga damo dokąd zmierzają twe kroki?
świat jest wielki i szeroki.
Taka dama, nie powinna chodzić sama.- odezwał się znów spokojnym głosem. Na pewno nie chciał skrzywdzić lwicy, a był po prostu ciekawy i trochę samotny. Chcial po prostu zawrzeć nowe kontakty


RE: Mała Sawanna - Runa - 26-04-2017

Zauważyła zmianę w jego zachowaniu i wzrok, którym uciekł na chwilę. Przez to poczuła się nieco pewniej i podniosła lekko łeb do góry, wciąż czujnie go obserwując.
Uniosła lekko brew, słysząc jego słowa. Dopiero teraz zauważyła dziwny sposób, w jaki lew się wysławiał, co sprawiło, że czuła się jeszcze mniej pewnie w jego towarzystwie. Czego on od niej chciał? Jej ostrożność mogła wynikać z tego, że ostatnimi czasy chadzała samotnie i musiała uważać na każdym kroku. Tylko dlatego, że powróciła na znane jej ziemie, nie miała zamiaru opuścić gardy.
- Cóż, widzę Cię po raz pierwszy w życiu, nie wiem jakiej reakcji się spodziewałeś. - odparła, jak jej się zdawało, na jego pierwsze pytanie, po czym zmrużyła lekko oczy. Jego kolejnych słów, najwyraźniej interpretacji jej imienia wolała nie komentować. Nie wiedziała, co chciał osiągnąć takimi tekstami, ale zdecydowanie wprawiało ją to w coraz większy niepokój.
Po ostatnich słowach Moyo lwica nie wytrzymała, a jej ogon trzasnął ze złości o ziemię. Z jej gardła wydobył się cichy warkot, podczas gdy jej ślepia wbite były w te należące do samca.
- Bo co? Jestem samicą to mam być słaba? Myślisz, że co, że niby jesteś przez to jakiś lepszy?


RE: Mała Sawanna - Moyo - 27-04-2017

Zaniemówił. Po raz pierwszy od dawna po prostu zaniemówił. O co chodzi? Przecież on nic nie zrobił! Czemu ta lwica tak zareagowała. Siadł i próbował się odezwać kiedy lwica zaczęła na niego warczeć. Cofnął się lekko.
- N...no...nie to na myśli miałem!
Ale tak się wychowałem,
że lwice chronić trzeba.
Że honor pięknej damy
musi być uratowany.
- powiedział lekko się jąkając. Już całkiem zgłupiał.Przecież on tylko działał zgodnie z jego serduchem. No cóż, najwyraźniej nie miał pojęcia, że niektóre lwice sobie tego nie życzą. Jako, że był młody myślał, że oczywiście ma rację. Taka cecha, młodocianych wierszokletów.


RE: Mała Sawanna - Runa - 30-04-2017

Honor pięknej damy? Jaka piękna dama, jaki honor? O czym o znowu bredzi...? Ach. Że niby ratuje? Runa aż parsknęła, rozbawiona tą absurdalną myślą. No nie, tego było już za wiele. Jedynym, przed czym mogłaby teraz potrzebować ratunku, była obecność Moyo.
Odruchowo napięła mięśnie w łapach i nieco schyliła łeb, układając w myślach odpowiedź, która może w końcu powstrzyma go od dalszych durnych odzywek. Skoro nie rozumie normalnego języka, to może trzeba doń gadać po ichniemu?
- Honor mój ma się dobrze, dziękuję,
Lecz to, co mówisz, duszę mi truje!

Z jej głosu sączył się jad; wciąż czuła się niespokojnie w obecności samca, ale nie chciała tego przed nim okazywać. Kto wie, co by zrobił z tą informacją? Skoro uznaje Runę za "piękną"... Nie było to słowo, które słyszałaby wobec siebie na co dzień i wolała nie wiedzieć, co siedzi w głowie osoby, która tak ją określa, mimo że, w jej mniemaniu, wyglądała przecież całkiem zwyczajnie. Busara była ładna, ale ona...?


RE: Mała Sawanna - Moyo - 30-04-2017

Moyo nadal nie rozumiał o co chodzi lwicy. To już druga która go odpycha. Postanowił że może lepiej się na chwilę wycofać. Lwica najwyraźniej była w złym humorze.
-Poddają się nawet me uszy
Nie wiem co dzieje się w twej duszy
Przepraszam iż śmiem do cię mówić
I swą osobą nudzić - powiedział melancholijnie. Było już późno i postanowił odpocząć. Legł ciężko na trawę. Może jutro przekona Rune do zmiany opinii o nim?


RE: Mała Sawanna - Kasill - 01-05-2017

Samczyk stanął przed wielkimi trawami i przez chwilę nasłuchiwał, nie słyszał jednak niczego innego poza szumem trawy. Po chwili uświadomił sobie, że został sam, że lwica, która porwała jego braciszka uciekła, a samiec, który ją gonił zwyczajnie znudził się zabawą. Stał tam wpatrując się w kołyszącą się we wszystkie kierunki trawę, do czasu gdy deszcz zaczął sprawiać, że jego dotąd stercząca do góry grzywka opadała mu na oczy.
- ... Arvo... nie... nie możesz. Nie po tym... jak mnie upominałeś... - z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Kap... kap... kap... Zdawały się być cięższe od kropel deszczu.
- Nie możesz... ja nie chcę... zostać sam - jego głos drżał. Odwinął się i na oślep zaczął biec w kierunku Lwiej Ziemi. Nim się spostrzegł płakał już na całego. Tym razem nie mógł się powstrzymać jak w przypadku Milele. Choć wtedy nie mógł zrobić nic poza płakaniem. Teraz jeśli się pośpieszy i powiadomi kogoś ze stada o tym zanim deszcz zmyje wszystkie zapachy. Może... może wtedy... odnajdzie go zanim coś mu się stanie. Biegnąc tak myślał o tym jakim jest strasznym bratem. Nie umiał ochronić żadnego z rodzeństwa i przez to został sam. Nie widział nic przez zapłakane oczy, więc nic dziwnego, że potknął się o najmniejszy możliwy kamień i wyrżnął. Jednak nie upadł na ziemię, ale uderzył w coś miękkiego, a tym czymś było ciało brązowej lwicy. Odbił się od niej i wylądował na brzuchu. Szybko się podniósł, otarł łzy i oszołomiony nie mogąc wydusić z siebie ani słowa patrzył na starszą od niego samicę.