Król Lew PBF
Skalna jama - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Klan Ognia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=178)
+--- Dział: Szara Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=62)
+--- Wątek: Skalna jama (/showthread.php?tid=1334)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7


RE: Skalna jama - Koba Kai - 09-05-2016

Wędrował już przez spory kawałek czasu, wracając z ziemi w jakiej nie odnalazł tego, czego on sam od zawsze poszukiwał, w jakiej nie dane mu było nawet dokonać choćby próby jakiegokolwiek rozeznania w poszlakach, jakie to posiadał a które były jedynym celem jego dotychczasowej egzystencji. Tak więc powracał po raz wtóry do punktu swego wyjścia z którego to niegdyś wyruszył, tym razem jednakże nieco bogatszy o paskudną ranę na jego licu. Los najwyraźniej od jakiegoś już czasu mu nie służył, co mógł jedynie potwierdzić w nieznanych mu rykach, niesionych wraz wzbierającym to wiatrem gdzieś z oddali, czyżby jego nieokrzesanemu nieznajomemu nie wystarczało jedno upokorzenie białogrzywego ?
Na domiar złego, cała dotychczasowa aura uległa gwałtownemu pogorszeniu, a po pewnym czasie nastąpiło nieuniknione załamanie pogody w postaci burzy, tym samym zsyłając z niebios prawdziwy potop. Aby w tym wszystkim w oku prawdziwego cyklonu, raz jeszcze musiał odnaleźć swoje miejsce, czym prędzej dokonując próby w odszukaniu jakiegokolwiek schronienia przed obecnym chaosem.
I tak oto jak spadająca gwiazda na niebie, niewiedząca gdzie za chwilę upadnie, tak samo również jemu, czy to za sprawą samego szczęścia, a być może nawet przeznaczenia, przypadło miejsce w jakim nie spodziewał się ujrzeć jakże znajomego mu wynaturzenia, które to wówczas w chwili ich pierwszego spotkania stało się czymś znacznie więcej aniżeli snem na jawie.
Jednakże zanim zdążył odkryć jakim ten świat jest mały, a tym bardziej jakie tuż przed nim skrywa jeszcze tajemnice, czym prędzej wkroczył w czeluść skalnej jamy, gdzie spodziewał się odnaleźć upragniony azyl, całkowicie nie świadomy tego co ujrzy tuż przed sobą w chwili kiedy otrzepie swoją sylwetkę z nagromadzonej wody oraz odzyska już pełni swój szafirowy zmysł wzroku, przyzwyczajony do panującego mroku, gdzie mógł ujrzeć to co skrywało ów miejsce.
A sam widok, choć w pierwszym momencie dość zdumiewający, bardzo szybko wraz z jego niemałym zaskoczeniem wymalowanym na dość świeżo okaleczonym obliczu, odszedł gdzieś na drugi plan w czeluściach jego umysłu. Aby po błyskawicznym rozeznaniu się w obecnej sytuacji, zwrócić swoje stoickie spojrzenie w stronę hieny, jakiej nie można było ot tak zignorować w tym czasie.


RE: Skalna jama - Ate - 09-05-2016

Smoliste wynaturzenie spoczywało niespokojnie na skalnym podłożu, tuląc do siebie cztery maluchy. Szmaragdy błądziły po wnętrzu skalnej jamy, nie mogąc odnaleźć dla siebie miejsca. Pomimo obecności Kiu, czuła w swoim wnętrzu niewyobrażalnie wielką dziurę, którą wypełniała jedynie przeszywająca swym chłodem pustka. Rozmyślała wówczas nad swoją dotychczasową egzystencją, która praktycznie całkowicie minęła jak za podmuchem wiosennego wiatru. Za sobą miała już ponad siedem susz. W jej życiu przewijały się te przyjemniejsze epizody, jednak zawsze kończyły się one zwyczajnie fiaskiem. Tak jak teraz... powróciła na tereny Lwiej Krainy z nadzieją odnalezienia rzeczy, których nie zaznała. Bowiem zawsze sortowała rzeczy na te ważne i ważniejsze. Dlaczego ważniejszych zawsze było więcej...? Przykre uczucie porzucenia było jak wiertło, które wywiercało w jej czaszce głęboką dziurę, chcąc przedostać się przez caluśkie ciało, wprost do serca, które jeszcze biło... ale nie tak żywo jak niegdyś.
Gdy różowy nosek wyczuł obcą woń, złożyła nieco po sobie uszy, a szmaragdy zabłyszczały złowróżbnie. Była gotowa rzucić się nieznajomemu do gardzieli, rozszarpać go, byleby jedynie chronić młode. Jednakże... równie szybko jak najeżyła się, tak samo szybko wyraz jej pyska diametralnie zmienił się. Z początku pojawiło się coś na wzór zdziwienia na tym smolistym licu... chwilę potem zaś ustąpiło ono miejsca pewnej melancholii mieszanej z odrobiną radości. Spodziewała się chyba każdego w tym momencie... ale z pewnością nie jego. Mimo to jednak młode trzymała wciąż blisko siebie. Była w tym momencie niczym upadła królowa. Anioł, któremu wyrwano skrzydła z barków, a który spadł na ziemię, by prowadzić marną grę w egzystencję w tym padole rozpaczy. Pomimo jednak nostalgii, przywołała na pysk choć cień uśmiechu.
- Witaj Koba... - rzekła cicho, a jednak jej głos przebijał się przez odgłosy wariującej na zewnątrz burzy. Przyglądała się temu jasnemu licu, tym głębokim szafirom, tej przemokniętej marmurowej sylwetce. Niczym zjawa, która pojawia się w najmniej spodziewanym momencie.
- Trochę nam się chyba pogoda zepsuła... - przyznała po chwili nieco weselej i zerknęła na Kiu - ...nie obawiaj się. To pomocna hiena. Najlepsza jaką znam.



RE: Skalna jama - Kiu - 09-05-2016

Wszystko wyglądało dobrze i pilnowałam czarnej. W końcu jednak do jamy wkroczyła. Od razu nie zauważyłam kim była ta postać. Zjeżyłam mocno sierść i obnażyłam swoje mocne kły. T był jakiś obcy samiec. Obcy przynajmniej dla mnie. Byłam gotowa go pogonić. Wtedy jednak Ate sie odezwała. Wyglądało an to, że zna tego samca. Sierść nie miałam zjeżona ale trochę sztywniej stała mi na tyłku. Nie ufam mu. Lekko otarłem swój łeb o łeb samicy po czym położyłam sie obok. Ciągle i bacznie przyglądając sie mu swymi dwukolorowymi oczyma.


RE: Skalna jama - Koba Kai - 09-05-2016

Póki co milczał, przyglądając się ze spokojem personie nieznajomej mu hieny, istocie do jakiej nie miał nigdy żadnych osobistych uprzedzeń, nie przypominając sobie aby kiedykolwiek jakaś nadepnęła mu na odcisk. Tak więc zachowując swój dotychczasowy spokój, dostrzegł ku swemu kolejnemu oraz skrywanemu zdumieniu, jak owe stworzenie staje w obronie świeżo upieczonej matki. Cóż, sądził iż wiele już widział na owym padole, jednakże to było coś całkiem nowego, wręcz metafizycznego, jakby ujrzał samego zaś ducha, by dopiero słowa znajomej mu lwicy, wyrwały go z obecnej konsternacji - Witajcie. - Odrzekł łagodnie tuż po chwili kiedy opadły wszystkie możliwe emocje, wracając swym umysłem do chwili w jakiej oni wszyscy niewątpliwie się znaleźli, przemówił ponownie - Jak widać niesie również ze sobą wiele niespodzianek. - Zamilczał, przyglądając się przez chwilę szczodrze obdarowanej, świeżo upieczonej matce, o której w swoim czasie tak wiele rozmyślał, od tamtej chwili kiedy niebywale go zaskoczyła, najpierw w dniu ich pierwszego spotkania w jakim jak sądził narodził się pomiędzy nimi wspaniały płomień, aż do teraz kiedy ujrzał potomstwo nie będące owocem ich wspólnej pożogi zrodzonej w najgłębszych czeluściach ich bijących serc, będących prawdziwym wulkanem.
W tej samej również chwili, gwałtownie uświadomił sobie o czymś jeszcze, a tym bardziej o kimś kogo tutaj pośród tejże szczęśliwej gromadki brakowało, choć w każdej chwili mogło to ulec gwałtownej zmianie, a on sam posiadał już jedną pamiątkę na swoim obliczu, ze strony równie niezadowolonego samca niezapowiedzianą wizytą białogrzywego, więc nie pozostawało mu nic innego - W takim razie się oddalę, zanim nie powróci ich ojciec i nie powstanie kolejne jeszcze większe zamieszanie, niźli obecny chaos na zewnątrz. - Po czym jak rzekł, tak postanowił uczynić, w końcu nie zamierzał nikomu wchodzić na głowę, równocześnie przeklinając się w głębinach własnego jestestwa tuż nad tym, iż na przyszłość będzie musiał mieć większe baczenie na tego typu sytuacje, choć trudno w obecnym chaosie było rozeznać nad jaką kwestią bardziej się skupiał, tą która dotyczyła sędziwego już wieku oraz związanych z nim potknięć, czy tego czemu w swym wnętrzu zaufał.


RE: Skalna jama - Ate - 09-05-2016

Może już miała opinię bezwstydnej ladacznicy wśród lwów obecnych w tej krainie. Kto wie? Może krążyły o niej od dawna różne opowieści i o jej chęci do zabawy z panami... ale rzeczywistość jak zwykle bywa cholerną suką, która daje po twarzy, ilekroć zwrócisz ku niej swe lico. Pluje na ciebie, depcze, wyklina. I śmieje się prosto w twarz, patrząc jak powoli zaczynasz gnić na jej oczach. Jak rozpadasz się na małe kawałki... I powoli umierasz. W cierpieniach. Otoczon gehenną. Świat zawiera się wokół ciebie wyimaginowaną powłoką bólu i milczenia. Pozostajesz w końcu sam na sam z cierpieniem, którego oblicze skryte jest w cieniu... i kreatura ta patrzy na ciebie kocimi ślepiami z cienia. Wyszczerza białe kły, tocząc ślinę i czekając na moment apogeum, kiedy całkowicie pękniesz i oddasz się mu.
Szmaragdy spotkały się z szafirami ponownie. Ich poprzednie spotkanie i jej zapadło głęboko w pamięci. Dziwne uczucie jakie narodziło się pomiędzy nimi powracało do niej w snach prawie każdej samotnie spędzonej nocy. A było ich wiele. Przed oczyma wyobraźni wciąż stawał jej ten białogrzywy Apollin. Jego smukła sylwetka. Toń w szafirach jego oczu, w której tonęła, pogrążona w absolutnej ekstazie. Grzesznica. Bezwstydna grzesznica, która niosła za sobą woń cykuty i śmierci. Długo wpatrywali się w siebie w milczeniu, jak gdyby czas na moment zwolnił specjalnie po to, by mogli nasycić się swoimi spojrzeniami. Cień uśmiechu spowił jej wargi, gdy usłyszała pierwsze słowa z ust jego. I już czuła jak jego wzrok z wolna przestępuje z niej, na maluchy, o których istnieniu na powrót jej przypomniał. Cztery małe kuleczki, z których w szczególności wybijała się jedna, całkowicie biała. Uniosła szmaragdy na samca, a uśmiech zniknął z jej lica. Zmarszczyła z lekka swe brwi i zacisnęła na moment zębiska.
- Zostań... - brzmiało to jak rozkaz, choć w rzeczywistości było beznadziejną i rozpaczliwą prośbą. Jak gdyby żebrała o jego obecność. Kusicielka... która w tej chwili klęczała przed nim ze spuszczonym łbem, błagając o jego głos, spojrzenia... duszę... - ...na zewnątrz szaleje burza. Nie wybaczę sobie, jeśli w tej chwili wyjdziesz w sam środek tego cyklonu... - oznajmiła, jak gdyby chciała chociaż przed Kiu zachować resztki swojej samiczej godności. W końcu była tą silną i niezależną. Jej lubego nie było tu. Pomimo długich oczekiwać... wciąż się nie pojawił. Poczuła jak Kiu ociera się o nią łbem. Ogon przejechał po jej tylnej łapie w podzięce, a wzrok na moment utkwion został w jej kolorowych ślepiach.



RE: Skalna jama - Koba Kai - 10-05-2016

Będąc gotowym aby wyruszyć w dalszą mu drogę, białogrzywy zwrócił swoje oblicze w stronę wyjścia, gdzie sądził kiedyś odnajdzie to, czego tak wielce przez cały swój dotychczasowy żywot poszukiwał, przemierzając swoją odwieczną krucjatę samotnie. By po raz wtóry po stanąć dumnie nad złowrogą czeluścią bezdennej przepaści w jaką z nieskrywaną mu dumą bez krzty jakiegokolwiek strachu, zamierzał runąć po wieki. Jednakże to wówczas tajemniczy i równie osobliwy zew rozległ się tuż zza nim, aby powstrzymać to co wydawało się iż było już nieuniknione.
Szafirooki zamarł w bezruchu, czując jak jego jestestwo jest rozrywane pomiędzy obydwoma wszechświatami, a samemu zostaje w bliżej nieokreślonej przestrzeni na piedestale odwiecznego wyboru, decyzji jaka zaważy nad wszystkim, począwszy od jego przyszłości, która ulegnie całkowitej przemianie, jeżeli postanowi inaczej wbrew własnemu kodeksowi, jaki to niegdyś obrał za cel w poszukiwaniach utraconej familii. A być może tą właściwie już odnalazł ?
I wówczas skierował swoje anielskie oblicze w stronę nawołującego demona, który niczym najwspanialsza ze syren zapraszała go na ścieżkę wiecznego potępienia, jednakże w jej najprawdziwszej naturze mógł bez problemu dostrzec pewną metamorfozę, która najwyraźniej dotyczyła równocześnie ich obojga. By tam gdzie trwała niegdyś przedwieczna batalia światłości wraz ciemnością, nastał nadzwyczajny spokój, niczym sanktuarium będące ich nowym domem w jakim od teraz mogli wspólnie odnaleźć swój prawdziwy azyl, odrzucając swoje dotychczasowe okowy ustalonego porządku wszechrzeczy, od jakiego mogli teraz wspólnie uciec.
I wówczas nastała wiekopomna chwila, do której powrócił ponownie, czując jak otaczająca go znacznie wcześniej wiekuista pustka, niknie pod naporem obecnej rzeczywistości oraz czasu jaki dobiegł końca wraz z ostatnim ziarenkiem piasku spadającym w czeluść bezdennego krateru. Aby w całkowitym milczeniu w szaleństwie rozgrywającego się nieopodal chaosu, delikatnym skinięciem swojego lica w podzięce, przyjąć ów zaproszenie, po czym wygodnie usadowić się na swoim zadzie całkiem nieopodal. Czujnym wzrokiem obserwując a być może nawet strzegąc tą, z którą dokonali czegoś całkiem niemożliwego, rozpalając wspólnie wspaniałe ogniste kwiecie w ich więdnących już sercach., które miały odżyć w tymże blasku całkowicie na nowo, w świecie w jakim mogli wspólnie stawić czoła wszystkim przeciwnością dotychczasowego losu.


RE: Skalna jama - Kami - 11-05-2016

Sęk w tym.. że trudno było tropić cokolwiek w takiej ulewie, ani zapach.. ani nawet trop się nie ostał. Ale to dobrze, tereny te potrzebują wody, ziemia i słońce nie wystarczą by powróciły tu rośliny, a wraz z nimi zwierzyna łowna. Zatrzymała się koło skrytego wejścia do niewielkiej groty. Czuła coś w powietrzu.. parsknęła donośnie wypuszczając ciepłe powietrze nosem, jakiś stary znajoma woń i.. hiena? To na pewno. Trzeciego nie kojarzyła w ogóle. Zapach miał coś jeszcze w sobie.. przymrużyła ślepia.
- Kto tu się skrywa?!- Zawołała szorstkim głosem, który echem poniósł się w głąb ku skrytych w cieniu groty istot. Nie miała ochoty pakować się do środka. Mało tam miejsca, wejście też wąskie, ale mokła na zewnątrz, co dość ją irytowało. Więc jeśli będzie trzeba wytarga intruza za skórę na zewnątrz i się z nim rozprawi.


RE: Skalna jama - Mitali - 11-05-2016

Najmniejsza z rodzeństwa zupełnie nie przejmowała się tym, że poza skalną jamą panowały niezbyt przyjemne warunki atmosferyczne, a we wnętrzu ich domu pojawiły się jakieś obce persony. Mitali była zbyt pochłonięta spożywaniem posiłku i chociaż była najmniejsza z czwórki dzieci Ate to jednak nie dała się i walczyła o najdogodniejsze miejsce przy barze mlecznym. Dopiero kiedy stała się syta, a jej brzuszek był pełen ciepłego jedzenia, pozwoliła sobie na odczołganie się nieznacznie na bok, aby tam odpocząć po trudach swojego pierwszego dnia. Nie minęło kilka minut, a brązowa samiczka zdążyła grzecznie usnąć.


RE: Skalna jama - Ate - 11-05-2016

Dobrze, że został. Fakt, że miała przy sobie dwie inne osoby był naprawdę pokrzepiający. A sama Ate mogła chociaż chwilę odpocząć. Sen rwał ją z łap. Powieki stawały się ociężałe, przesłaniały dwa szmaragdy... Otulając maluchy sobą, zbliżyła do nich pysk i chyba na chwilę przysnęła. Jednak nie dane jej było długo odpoczywać, wszakże dość dobrze znany jej ryj rozniósł się pogłosem po wnętrzu skalnej groty. Poderwała z lekka swój pysk i zapatrzyła się w dal, nasłuchując. Zmarszczyła swoje brwi, a myśli błądziły wokół pytania... kim była ta wywłoka, która pojawiła się tutaj?
Po chwili jednak lico rozjaśniło się, chociaż ogon nerwowo poruszył się po podłożu. Kami. Stara Kami. Cholera jedna wie, czy nie przyszła tutaj wytargać za uszy ostatnią z Płonących?
- Ate, ty stara wywłoko - rzuciła w końcu w odpowiedzi, jednak nie podniosła się z podłoża. - Jakby nie mogę się ruszyć do ciebie... - zmarszczyła nieco swój nos i spojrzała na cztery miałczące bąble.



RE: Skalna jama - Kiu - 11-05-2016

Leżałam i obserwowałam z uwaga to co się dzieje, w szczególności tego obcego samca. Nie ufałam samcom za bardzo. Jakoś to tak wyszło jak widać. Zaraz potem kolejny głos. Teraz samicy. Nie zmieniało to jednak niczego. Miałam zjeżoną sierść. Jednak i tym razem okazało się, że ona zna tę obca osobę... Eh, wygląda na to, ze jest "u swoich". Lekko machnęłam ogonem. Wyczekiwałam w gotowości.


RE: Skalna jama - Koba Kai - 11-05-2016

W milczeniu, tkwiąc w całkowitym bezruchu niczym pradawny monument, z anielską cierpliwością zaklętą w jego szafirowych soczewkach, bacznie przyglądał się obydwóm nieopodal znajdującym się personom. By z każdą to chwilą, zagłębiając się jeszcze bardziej w owym widoku, pośród szalejącej nawałnicy w postaci oberwanej tuż za rogiem chmury, skupić swoje spojrzenie na małych kociętach, po czym doznać niemałego olśnienia. Spowodowanego dość nieoczekiwanym odkryciem, w postaci śnieżnego maleństwa, kruszyny która mogła być gwiazdą przewodnią w jego dotychczasowych oraz bezowocnych poszukiwaniach, tych których przez cały swój żywot zapragnął odszukać. Czyżby byli tu niegdyś a być może są nawet i teraz obecni w owej krainie ? Czy ich ojciec mógł być jego krewniakiem ?
Tak wiele nowych pytań zrodziło się wówczas w jego umyśle, niczym wybuch umierającej wcześniej gwiazdy aby dać na nowo życie, a wraz z nimi tak wiele nowych możliwości, poszlak które dawały mu dalszą nadzieję. Lecz to wszystko miało również i swoją cenę, o czym miał za chwilę całkiem niespodziewanie się przekonać osobiście. Czy zatem przeznaczenie było od zawsze naszym towarzyszem ? Niosąc ze sobą wolę która i tak bywała już znacznie wcześniej spisana, pomimo tego iż nam zdawało się inaczej, sądząc że posiadamy puste stronice które można było do woli zapisywać ? Bo w jakże inny sposób można było rozwikłać to wszystko, czego był do tej pory niemym świadkiem, który mógł jedynie zadecydować w którą stronę podąży na rozdrożu zaproponowanych mu możliwości, przed którymi właściwie miał za chwilę stanąć.
Tajemnicze słowa dochodzące z oka cyklonu, sprawiły iż po raz kolejny zagościł swym jestestwem pośród żywych, po czym ku wyjściu zwrócił swoje oblicze, zastanawiając się i zarazem analizując wszelakie możliwości tego, kim oraz z czym przychodziła nieznajoma mu persona. Dopiero po słowach spoczywającej nieopodal córy samej zaś ciemności, białogrzywy mógł odetchnąć w spokoju, czując iż nie zanosi się na najgorsze, co przyjął w początkowym stadium. Tym samym nadal milcząc niczym skała, swoje spojrzenie wraz z zaklętym w nich pytaniem, dotyczącym tego cóż miał uczynić w obecnej chwili czując iż to on był tutaj jedynie tym "obcym", spoczęło na szmaragdowych klejnotach kruczej towarzyszki doli w jakiej to wszyscy teraz się znaleźli.


RE: Skalna jama - Kami - 12-05-2016

Kiedy doczekała się juz odpowiedzi, na jej naznaczonej licznymi bliznami mordzie pojawił się uśmiech. Nie podejrzewała że zastanie na tych terenach kogokolwiek z starych Płonących, chociaż od Beliala dowiedziała się że Anubis kręcił się gdzieś w pobliżu.
Po zgładzeniu "Windu Wichrzyciela" stado rozpierzchło się, zadbała o to by było im naprawdę ciężko podnieść się, a jak widać bardzo skutecznie, zwłaszcza że nawet teraz gdy można było stworzyć potęgę od podstaw nie mieli pary by się tego podjąć. Myśl ta mogła całkiem nieźle tuczyć jej ego, ale Kami nie była zadufanym w sobie głupcem, ten pogrom miał jasny cel, wyeliminować zagrożenie.
- Na mą grzywę.. to ty jeszcze żyjesz?- Zaśmiała się, popatrzyła po niskim stropie, nim wcisnęła się do środka otrząsnęła futro z wody, może nie najlepszym pomysłem było wciskanie się do środka, ale dudniący o grzbiet deszcz był zbyt upierdliwy, została w przedsionku zakrywając sobą większość wejścia. Krótką chwilę lustrowała białego, wyglądał znajomo.. jak każdy biały lew, po chwili gdy stwierdziła, że nie może przykleić do jego pyska żadnego imienia, wzrok przeniosła na hienę, uniosła lekko bok górnej wargi, a z pyska wymknęło się jej ciche 'eww', czyli jednak hiena.. do tego żywa.
Tym co jednak wywołało największe zdziwienie u kosmatej wywłoki były leżące koło Ate kluseczki, więc ten znajomy zapach? Musiała je niedawno powić, no proszę, stara Ate doczekała się młodych!? Gdzie to napisać? A ten jegomość to ich ojciec? Spekulacje zostały w jej łbie.
- Te tereny nie są dłużej niczyje.- Proste stwierdzenie, była ciekawa reakcji czarnej na te słowa. A także tego, czy domyśli się co się pod nimi kryło.


RE: Skalna jama - Ate - 12-05-2016

W sumie. Nie wiadomo, czy dla Ate to odejście z Lwiej Krainy nie było pewnym punktem zwrotnym w jej życiu. W końcu mogła w pewien sposób odpocząć od tego, co działo się tutaj. Chociaż przeszłość wypaliła się na niej potwornie bolesnym znamieniem... Smolista wciąż trwała. I żyła. I miała się dość dobrze jak na starą wywłokę, którą była. Zerknęła na białogrzywego, który znalazł się u jej boku. Jej ogon z wolna powędrował do jego ogona, wokół którego na moment pokrzepiająco się zaplątał. Posłała mu skromny uśmiech tej Ognistej Damy, Upadłej Królowej, która żebrała o bliskość innych. Szmaragdy jednak musiały odwrócić się od tego anielskiego lica, aby spotkać postać tej ogromnej kudłatej wywłoki, którą niechybnie była Kami. Wykrzywiła wargi w zadziornym uśmiechu, obnażając nieznacznie białe kły, pożółkłe u nasady. Parsknęła śmiechem.
- Żyję i mam się dobrze. Ba. Nawet zostałam szczęśliwą samotną matką z czworgiem dzieciaków na karku, bo ojciec szlaja się cholera jedna wie gdzie - westchnęła z wyraźną dozą zgorzknienia w jej głosie i przewróciła ślepiami na samą myśl. No tak. Zrobił bachory i odszedł gdzieś nie wiadomo gdzie. Licho jedno wie. - Nie łatwo mnie dobić. Klęski też mnie nie zabiły. Złego diabli nie biorą, ponoć...
Zmarszczyła jednak nieznacznie brwi, słysząc jej słowa. Dawna Skała Sherkhana. Czyżby pomyliła miejsca? Czy nie tutaj mieli zakładać na nowo Płonącą Ziemię...? Najwidoczniej długie zwlekanie Anubisa doprowadziło w końcu do tego, że ktoś zajął te tereny. I najwidoczniej nie był to nikt inny jak kudłata władczyni Szkarłatnego Świtu. Ogon poruszył się niespokojnie na podłożu, kiedy niechętnie pozostawił w spokoju ogon Koby.
- Co masz na myśli? - zapytała w końcu po długiej chwili milczenia, unosząc nieznacznie ten swój szkaradny pysk, aby przyjrzeć się starej lepiej.



RE: Skalna jama - Kami - 13-05-2016

Jarzące się delikatnym blaskiem ślepia Abajifo na przemian dyskretnie lustrowały całą trójkę, choć najrzadziej chyba zaszczycały Kiu, będzie udawała że hiena nie istnieje.. nie, nie ma cię tutaj mała. Chociaż łapa świerzbiła ją niemiłosiernie przy tym stworzeniu.
Zdawała sobie sprawę że jej uraz powinien być kierowany, nie w kierunku tego gatunku.. eh. Nie umiała.
- Samce.. o ile nie są władcami pochłoniętymi rządzeniem 'rodzinne sprawy' latają im w okolicy gdzieś pod ogonem.- Stwierdziła sucho, znała to wszystko doskonale z autopsji. Samce po prostu nie miały tego instynktu, albo inaczej, rzadko kiedy go posiadali. Sama miała kilku partnerów, a praktycznie każdy miot miała z innym. Wzruszyła ramionami. Czyli jeden fakt do odnotowania, biały nie jest ojcem tych klusek. Więc kto?
- Ponoć.- I tu zaśmiała się gromko, ilu to życzyło jej samej śmierci? Albo by szlak ją trafił.. by zniknęła, odeszła i nigdy więcej nie pojawiła się im na oczy. A ona chyba jak na złość wracała i mieszała w ich spokojnym dostatnim życiu. Prawie się rozczuliła, ah te sentymenty. Az wyrwało się jej króciutkie westchnięcie. - .. zwłaszcza jak sami diabli stoją za tym kimś.- Dodała jeszcze, tyczyło się to nie tylko zielonowłosej, igraszki z przyjaciółmi Shetani, przygody w ciemnym świecie, mary, sny, moce nieczyste, obie miały upaprane łapy po same łokcie, albo i dalej. Mało było takich, którzy nie bali się brać diabła za rogi, czy pod ramię i heja, jakby piekła nie było.
- Znajdujesz się moja droga ... yhm, moi drodzy, na terytorium które należy teraz do Cinis. To co obróciłam w popiół, z popiołu ma powstać na moje wezwanie.- Prawie jak ognisty ptak, który miał wzbić się w niebo i oznajmić krainie że ma nowego wspaniałego zdobywcę. Dziel i żądz, kochała tą zabawę. Był bowiem jakiś lepszy sposób na to by poczuć cały repertuar smaków życia?


RE: Skalna jama - Koba Kai - 13-05-2016

Białogrzywy jak dotychczasowo wierzył, sądził iż widział na tym padole już wiele, jednakże nie był nigdy przygotowany na to co miał ujrzeć w chwili, kiedy to nieznajoma mu persona zaszczyciła ich wszystkich swoją całkiem osobliwą okazałością. Aby tuż przy niej przez chwilę poczuć się niczym jakiś młokos któremu ledwo odeszło mleko spod wąsa, skrycie zdumiony tuż nad tym iż istniały takowe jestestwa. Które jak się później okazało całkowicie postanowiła go zignorować, czym on sam zbytnio się nie przejął, nigdy nie uchodząc za tego który pragnął bywać w epicentrum uwagi. Tak więc znajdując swoje miejsce w cieniu będąc równocześnie w swoim żywiole, gdzie od zawsze czuł się niczym ryba w wodzie, dokładnie przysłuchiwał się oraz przyglądał temu co działo się w obecnej to chwili. Aby kilka dość znaczących informacji zdążyło już trafić do jego skarbnicy wiedzy, jakiej od zawsze był sumiennym powiernikiem, aby chwilę później po raz wtóry odpłynąć, skupiając się na posłyszanej wieści dotyczącej jakże już długiej nieobecności ojca kwilących kruszyn. Wszakże szafirookiemu od samego już początku wydawało się to dość dziwne, zakładając nawet kilka trafnych hipotez, dotyczących nieobecności jednego z rodzicieli, jednakże oraz dość niespodziewanie jego jestestwo raz kolejny powróciło do obecnej rzeczywistości, porzucając póki co swoje dotychczasowe domysły, a to za sprawą drobnego wsparcia ze strony spoczywającego tuż obok wynaturzenia, które swym chwilowym dotykiem raczyło dodać mu otuchy w tym całym rodzinnym spotkaniu w jakim nie skrywając był całkowicie póki co kimś obcym.