Król Lew PBF
Prywatny zakątek - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70)
+---- Wątek: Prywatny zakątek (/showthread.php?tid=1402)

Strony: 1 2 3 4 5


RE: Prywatny zakątek - Machafuko - 09-10-2015

I on sam musiał się kiedyś przebudzić - właśnie nastał ten moment. Samiec powoli otworzył ślepia; grota nie zmieniła się ani odrobinę, może tylko wpadało do niej mniej światła. Czuł też że Ayumi musiała się między zacznie w niego wtulić, gdyż jej łeb spoczywał w jego grzywie. Ziewnął przeciągle i rzekł:
- Śpisz?
Nie chciał jej budzić, a nie był tego pewien, toteż wolał zapytać. Gdyby próbował się poruszyć pewnie zakłóciłby jej sen, czego nie chciał. W razie czego po prostu poczeka na przebudzenie się samicy.


RE: Prywatny zakątek - Omara - 10-10-2015

Przez ten czas Ayumi zdążyła się już zamyślić, zatem gdy tylko niespodziewanie usłyszała jego głos, odruchowo drgnęła, będąc wyrwaną z tegoż ,,letargu''. Czyli Fuko też już się obudził? Widząc to, lwica podniosła głowę.
- Nie - rzuciła krótko po czym ziewnęła ukazując mu swoje kły, a następnie podniosła się i przeciągnęła. Ten słyszalny trzask w jej kościach to było coś niesamowitego. Cudowne uczucie!
Patrząc na wciąż leżącego Fuko, nie zastanawiając się dłużej stanęła nad nim.
- No to gdzie się wybieramy? - zapytała uśmiechając się doń uroczo.


RE: Prywatny zakątek - Machafuko - 10-10-2015

Czyli nie spała, to dobrze. Sam zaczął ponosić się powoli, o tym jak uczyniła to lwica. Przeciągnął się, napinając mięśnie, po czym przetarł łapą powieki, jakby chcąc się pozbyć resztek snu, który go morzył. Spojrzał najpierw na zewnątrz, by cenić jaka jest pora dnia, a później skierował wzrok ku Ayumi, gdy zaczęła zadawać swoje pytanie.
Hmm... właściwie to nie wiedział dokąd można, by się udać, nie miał pomysłu. Większość czasu spędzonego na lwiej ziemi spędził na wschód stąd, na terenach Strażników, a gdy się rozpadli opuścił tę krainę - wrócił dopiero teraz. Tak więc nie kojarzył wiele miejsc stąd, a te które mogły już zostać zajęte przez inne stada.
- Może po prostu przed siebie? Dokądś z pewnością trafimy - odrzekł, odwzajemniając uśmiech.
Cóż, nie był to najbardziej konkretny plan wszechczasów, ale czy wszystko powinno być planowane?

//W swoim poście możesz zaznaczyć, że oboje wychodzą.


RE: Prywatny zakątek - Omara - 11-10-2015

Lwica słysząc jego odpowiedź, zeszła z niego i ruszyla powolnym krokiem w stronę wyjścia.
- No to chodźmy - rzekła. Po chwili ani Ayumi ani Machafuko nie bylo już w grocie.

/z.t. 2x/


RE: Prywatny zakątek - Machafuko - 15-10-2015

Więc wrócili z powrotem. Machafuko rozglądnął się po wnętrzu jakby upewniając się, że wszystko jest w najlepszym porządku. Nie wyczuł też obcego zapachu, a więc i niespodziewanych gości tu nie było, bardzo dobrze.
Mówiąc szczerze padał z nóg. Trochę dziś przeszli kilometrów, a wiele snu nie mieli. Sen się przyda i to bardzo. Wkroczył głębiej w grotę i położył się na ziemi. Po czym spojrzał na lwicę.
- Dzień pełen wrażeń, co? - Uśmiechnął się delikatnie, zadając to pytanie. Rzeczywiście sporo się zdarzyło ostatnimi czasy. Położył ciężko łeb na gruncie, a oczy same mu się zamykały. Zdecydowanie potrzebował odpoczynku.


RE: Prywatny zakątek - Omara - 16-10-2015

Lwica weszła do groty razem z nim, również zmęczona od tych wrażeń. Trzeba było przyznać - dzień był romantyczny, nie ma co. Jedyne czego w tej chwili potrzebowała to odpowiedniej dawki snu by móc nadal funkcjonować.
- Zgadzam się - odpowiedziała kładąc się tuż przy nim. Nie minęła może chwila, dwie, a ślepia lwicy same zaczęły się jej zamykać. Po jakimś czasie niebieskooka już była w objęciach Morfeusza...


RE: Prywatny zakątek - Machafuko - 16-10-2015

Tak samo było w przypadku szarego, już po chwili spał. Czy coś mu się śniło? Z pewnością, ale nie pamiętał tego. Może to i nawet lepiej, świadomość snu potrafi być męcząca. Najgorszy jest sen głęboki, tak rzeczywisty, że zdawałoby się, że cokolwiek może tę idealną klarowność zakłócić - to jednak nie prawda. Można być uwięziony w takim śnie, który przeradza się w koszmar, a potem budzisz się nagle, z jednej idealnej rzeczywistości przechodzisz skokiem do rzeczywistości właściwiej i jesteś zdezorientowany, zmęczony.
Dlatego też brak pamięci snu bardzo podobał się szaremu, gdyż niemal zawsze czuł się wypoczęty po takim istnieniu w niebycie - jakkolwiek paradoksalnie to brzmi.
Obudził się pierwszy, jak to miał w zwyczaju, rankiem, gdy pierwsze promienie słońca padły na jego powieki. Wstał powoli i rozciągnął się, ziewając przy tym mocno. Potem zajął się higieną, wylizał łapy, przetarł oczy, sprawdził jak się ma kończyna kontuzjowana. Trochę bolała od wczorajszego chodzenia, ale nie czuł, że została przesilona.
Po czym zerknął na lwice jeszcze śpiącą w centrum jaskini. Uśmiechnął się, podszedł do niej i zaczął czule lizać po pysku.
- Obudź się, już dzień


RE: Prywatny zakątek - Omara - 19-10-2015

Noc minęła spokojnie i raczej bez żadnych zakłóceń. Ze spokojnego snu w końcu Ayumi wyrwało światło, czułe lizanie Machafuko po jej pysku i jego głos... W końcu powoli otworzyła oczy i podniosła łeb.
- O, dzień dobry - powiedziała wciąż zaspanym głosem, po czym ziewnęła. Zaraz potem zabrała sie za przeciąganie sie, poranną toaletę i ogólne dochodzenie do stanu pełnej funkcjonalności. Gdy już było po wszystkim, stanęła przed szarym.
- Idziemy? - zapytała przypomniawszy sobie o Sarinie.


RE: Prywatny zakątek - Machafuko - 19-10-2015

- Dzień dobry - odparł na przywianie lwicy, po czym odszedł nieco na bok, aby pozwolić jej się zając sobą. Położył się wygodnie gdzieś z bogu i obserwował lwicę, gdy, jak sama to określiła, doprowadzała się do stanu pełnej funkcjonalności. Z jakiegoś powodu sprawiało mu przyjemność patrzenie na tak prozaiczne czynności w wykonaniu Ayumi, uśmiechnął się pod nosem i czekał, aż samica skończy zajmować się sobą.
Na jej słowa pokiwał łbem i rzekł:
- Prowadź więc.
Cóż, trochę zaczynała dogodzić do niego świadomość, że chcąc niechęć wiążąc się z Ayumi, pośrednio związał się z jej stadem. Z pewnością przyjdzie mu częściej spotykać się z jego członkami, a mała kuzynka lwicy była jedynie przedsmakiem tego co nastąpi . Mimo że normalnie potrafił trzymać nerwy na wodzy to tu nieco się stresował, nawet bardziej niżby miał rozmawiać z dorosłymi lwioziemcami. Lwiątka to jednak było coś zupełnie innego, z czym co prawda miał już styczność, ale w czym nadal czuł się niepewnie świadom swoich niedostatków. No nic zobaczymy jak to się ułoży..
Cień pewnego zakłopotania przemknął przez pysk samca, ale zmył go krótkim chrząknięciem, jako że nie chciał dać po sobie poznać, że ma pewne obawy, co zresztą niezbyt mu wychodziło.
Ale jak postanowił, tak uczynił, chwile później szedł już obok Ayumi najprawdopodobniej z powrotem na Lwie Ziemie.

[ Dodano: 19-10-2015, 21:27 ]
z/t

//Wydaje mi się, że teraz Ty powinnaś rozpocząć wątek.


RE: Prywatny zakątek - Omara - 21-10-2015

Słysząc jego słowa, ruszyła powolnym krokiem w stronę Lwiej Ziemi, w duchu modląc się o to by szybko znalazła kuzynkę. W końcu miała zamiar ją z kimś poznać.

/z.t./


RE: Prywatny zakątek - Tyrvelse - 02-04-2017

Biały pysk lwa znów był pokryty krwią, jednak tym razem nie jego własną. W zębach mocno trzymał martwego guźca, choć nie upolował go sam. Obolały, z ranami, które co prawda już zaczęły się goić, lecz wciąż dawały o sobie znać, męczony potwornym bólem głowy - wciąż uparcie spychał Cahiana na skraj świadomości, co mu się nie podobało - nie miał siły ni ochoty na polowanie. Jedynie głód zmusił go wreszcie do znalezienia czegokolwiek jadalnego, a brązowogrzywy tego dnia miał szczęście. Udało mu się napotkać grupkę likaonów, które właśnie skończyły polowanie. Wystarczyło zaryczeć, pokazać ostre kły, zdzielić łapą jednego, odważniejszego psowatego i samemu zagarnąć złowioną ofiarę. Nakrapiane psy chyba były młode i niedoświadczone - nawet nie próbowały z nim walczyć!
Chciał schronić się przed deszczem, zatem czujnie obserwował otoczenie, szukając godnej miejscówki. Gdy tylko ponownie pojawił się tutaj, na terenie przepełnionym grotami, jaskiniami oraz wyłomami skalnymi, Cahian zaczął cichutko skomleć w jego ciele, a i nie odstępowało go uczucie paranoicznego lęku. To sprawiło, że mały, triumfalny uśmiech malował się na jego pysku - co prawda musiał walczyć z ową paniką, która kazała mu absolutnie, natychmiastowo uciekać, ale dawało też pewną nadzieję.
Bystre, błękitne ślepia wypatrzyły w gąszczu ukryte wejście do jaskini, które przypadło mu do gustu. Na drżących łapach ruszył w jej kierunku, czując w trzewiach pierwotny, przemożny strach - ale im bardziej się bał, tym bardziej zacięte miał spojrzenie, z tym większym uporem parł przed siebie. I wreszcie!
Przestąpił próg jaskini.
Lęk, jak i ból głowy, zniknęły natychmiastowo. Nagle mógł odetchnąć pełną piersią, nagle jego myśli i uczucia zyskały pole do popisu, wreszcie poczuł się... Sobą. Tak jak wtedy, gdy jeszcze nie był świadomy istnienia Cahiana, gdy był zaledwie młodzieńcem szkolącym się na Zachodzie. Szeroki uśmiech pojawił się na jego obliczu, gdy zrozumiał, że w owej zamkniętej przestrzeni, której tak bardzo lękał się Cahian, on, Tyrvelse, odzyskiwał pełną kontrolę nad swoim ciałem oraz całą przestrzeń duchową, którą zazwyczaj musiały zajmować dwa byty.
Przymknął na chwilę ślepia, napawając się tym uczuciem. Wciągnął nosem nieco zatęchłe i wilgotne powietrze groty, badając je. Nie była ona przez nikogo przejęta, choć unosił się tu ledwo wyczuwalny ślad lwiego zapachu, zapachu, który pobrzmiewał w nim echem dobrych emocji. Jednak uczucie to było tak słabe i tak niewyraźne, że zaniechał zastanawiania się nad tym zjawiskiem.
Nie miał pojęcia, że znał poprzedniego właściciela tej jaskini.
Dla niego ważne było to, że tu nie dosięgał go deszcz, tu mógł w spokoju wgryźć się w martwe cielsko guźca, tu mógł odetchnąć. Nie czekając dłużej, ułożył się na ziemi i z apetytem zaczął się posilać.


RE: Prywatny zakątek - Tyrvelse - 08-04-2017

Wygłodniały, ogryzł niemal całego świniaka, pożarł wnętrzności, a nawet dobrał się do szpiku w niektórych kościach. Pozostawił sobie tylko resztkę mięsa, żałośnie zwisającą na kościach, z myślą o kolejnym posiłku w przyszłości. Właściwie taki guziec, w dodatku zdobyty niemal bez użycia swej energii, był prawdziwym darem od losu. Choć polowania szły mu coraz lepiej, wciąż bardzo często musiał się obejść smakiem, gdy jego ofiary uciekały. Dlatego też każdy, syty posiłek go cieszył, i to bardzo.
Oblizał swój pysk, próbując go wyczyścić ze śladów krwi, a zaraz po tym wilgotnym jęzorem sięgnął także i swoich łap, którymi sobie pomagał przy posiłku. Następnie zaczął wylizywać swoje rany, które co prawda były już zasklepione i chyba nieźle się goiły, jednak nie miał zamiaru zaniedbywać ich stanu. Tam, gdzie miał problemy z sięgnięciem, w ruch szły łapy. Ach, czerwone ślady na biały skarpetkach chyba już będą stałą częścią jego wyglądu.
Po zadbaniu o higienę, przymknął w znużeniu oczy, słuchając nieustającego szumu deszczu na zewnątrz. Przyjemna to była melodia, dobre tło dla jego już nie tak przyjemnych myśli. Z początku próbował analizować swoją samotniczą sytuację, stworzyć jakiś plan działania na następne dni, ale też zarys ruchów w dalszej przyszłości, jednak dość szybko pogrążył się w pewnym użalaniu nad sobą, rozdrapywaniu starych ran. Zastanawiał się, gdzie też może być jego "rodzina" - stare stado, wszyscy ci, którzy mieli z nim być na zawsze i go spierać. Gnębił sam siebie pytaniem, co też dzieje się z Runą, czy w ogóle żyje? Czy też jej kości zostały obgryzione tak jak ten guziec, czy też samotnie się ona błąka? A może znalazła sobie jakichś towarzyszy w odległych stronach, codziennie śmieje się i żartuje, a w jej pięknych, złotych oczach błyszczy radość? Ha, może nawet dorobiła się z jakimś podejrzanym typem dzieci, maluchów o równie złotych oczach. Albo błękitnych. Jak ich matka. Jak on.
Zacisnął mocno oczy, choć to nie powstrzymało łez. Dalej szarpał swą duszę bolesnymi wspomnieniami z przeszłości, oraz jeszcze bardziej bolesnymi wyobrażeniami, dopóki deszcz nie ukoił jego umysłu... I zasnął.

+10 HP


RE: Prywatny zakątek - Tyrvelse - 12-04-2017

Udało mu się przespać cały wieczór oraz noc, rozwarł błękitne ślepia dopiero gdy słońce już w całości wisiało nad horyzontem - choć on oczywiście tego nie widział, znajdując się w jaskini. Zrazu jego sen był niespokojny - młody lew poruszał nerwowo łapą jedną bądź drugą, jego ogon drgał nerwowo, rzucał się z boku na bok. Dopiero później całkowicie zatonął w krainie marzeń sennych, oddychając miarowo, głęboko, a na jego pysku nawet malował się delikatny uśmiech.
Dawno nie spał tak dobrze. Dawno nie spał tak długo, i nie obudził się tak wypoczęty oraz gotowy do działania.
Czuł się... Dobrze. Jakby wreszcie udało mu się odzyskać choć część dawnego spokoju ducha, choćby na krótką chwilę - chwila ta była cudowna. Bo gdzieś zniknął ten wieczny, podskórny niepokój, który kazał mu drżeć z obawy przed nieznanym, jutrem, oraz brakiem swych umiejętności czy doświadczenia. Bo czuł, że... Da radę. Że skoro już tak długo mu się udawało, skoro widział, że szło mu coraz lepiej, że powoli przyzwyczajał się do bycia samotnikiem - jak bardzo bolesne i nie w zgodzie z jego naturą by to nie było - to czemu miałby mieć na pysku jakiś kwaśny grymas?
Perfekcyjnie wyczyścił resztki guźca, nie pozostawiając niczego, co było jadalne - tylko smętne, pogryzione gnaty już leżały na posadce. Dał sobie chwilę na zrobienie krótkiego, niewyraźnego w szczegółach, ale jakże istotnego planu dnia, po czym dojrzał swych gojących się ran, traktując je językiem, jeżeli uznał to za konieczne.
Następnie przeciągnął się, aż strzyknęły kości, zaznaczył tę jaskinię swym zapachem, i wyruszył na zewnątrz, na nieustający deszcz.
/zt

+10 HP


RE: Prywatny zakątek - Zenzelé - 23-04-2017

Wejście do groty przysłaniały zamokłe girlandy roślinne. Tylko miejscami przebijało się przez soczyście zielone liście śliskie lico skały, a gdzieniegdzie również i nieprzenikniona ciemność wejścia do suchego wnętrza jaskini, pruderyjnie ukrytej przed wścibskim okiem za wachlarzem roślinności. Deszcz siekł z nieba, nie pozostawiając tak na drzewach, jak i kamieniach, suchej nitki. Podobnie musiał nie pozostawić suchej nitki na ciele lwicy, której całkiem świeży zapach szybko wsiąkał w trzaskaną biczami ulewy ziemię. Woń mokrej sierści, a także znana Belialowi, tej konkretnej samicy, była jeszcze wyczuwalna, ale woda była sprzymierzeńcem włóczęgów - szybko zabierała ze sobą ślady po czyjejś wędrówce przez cudze tereny, czy były to otwarte stepy, czy zalesienia. Ale trop Zenzele był całkiem świeży, kilkugodzinny. Prowadził zarówno do groty, jak i głębiej w las, na wschód - przyszła i weszła do groty, zdawał się mówić, ale póki lwicy nie było widać, można było również założyć, że poszła na siusiu do lasu. Pomiędzy nitkami zapachowymi pozostawionymi przez nią pałętał się poza tym jeszcze metaliczny zapach krwi - czyżby zwierzyny, którą Jaszczurka obiecała upolować Belialowi? A może jej własnej?



RE: Prywatny zakątek - Belial - 25-04-2017

Szary przywlekł dupsko na miejsce gdzie miał się spotkać z Zenzele. Nie zauważył czy ktoś tu jest, usiadł po wejściu do środka i spojrzał na zewnątrz. Postanowił że poczeka na lwicę jakiś czas... Cały ten ich układ był dla szarego śmieszny, właściwie co by się nie stało to szary były na wygranej pozycji. Wkurzył go już ten zasrany deszcz, ciągle tylko mokra sierść... No ileż można?!