Król Lew PBF
Lwia Skała - wnętrze - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Lwia Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=34)
+--- Wątek: Lwia Skała - wnętrze (/showthread.php?tid=141)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40


RE: Lwia Skała - wnętrze - Gunter - 28-07-2018

Przez całą drogę obserwował uważnie samicę. W razie najmniejszych komplikacji zarządziłby postój i zaniechał marszu na Lwią Skałę. Cesarzowa jednak była silna i bez problemów pokonała drogę na ziemie swojego stada. Uważał, że otoczona członkami cesarstwa, w cieniu Lwiej Skały, z której rządzili wielcy lwi królowie będzie znacznie bezpieczniejsza. Pomógł lwicy wejść do ciemnego wnętrza.
- Jesteśmy na miejscu, pani. – po tym jak zobaczył cesarzową pokazującą pazurki miał zamiar schować na chwilę swoją godność i być potulny jak baranek. W końcu nosiła pod sercem jego przybrane wnuki. Cały czas zastanawiał się, gdzie podział się Haki. Pewnie ze strachu schował się pod jakimś kamieniem i nie wyjdzie dopóki poród się nie skończy. To dla niego typowe. Zawsze był tchórzem.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Vari - 28-07-2018

Droga nie przebiegła wcale aż tak źle jak się mogło na pierwszy rzut wydawać. Brązowa pchana instynktem przyszłej matki robiła wszystko by cała dotrzeć na miejsce, a pomoc znachora bardzo się jej przydała. Całą drogę jednak milczała i zbierała myśli, nie była gotowa na to co niedługo nadejdzie, z tego co kiedyś mówiły lwice w stadzie czynność tą stymuluje organizm bez większego wysiłku samicy i to po prostu samo "idzie do przodu". 
- Dziękuję... - odparła nieco zawstydzona tym, że nie dałaby sobie rady sama i z tym, że wcześniej tak uparcie stała przy swoim. 
Gnojkowi z groty jeszcze zdoła się odegrać za cięty język i ubliżanie jej synowi. Tak się z jej rodziną po prostu nie godzi postępować. Fakt, że Jester była jego siostrą jedynie wyjaśnił cesarzowej dlaczego młódka była taka inna. Teraz jednak nie rozmyślała nad odegraniem się, na to przyjdzie jeszcze czas.


Minęły dwa dni odkąd przybyli na skałę, a Eyre z Hakim wcale się nie pojawili. Morskooka zaczynała się o ich dwójkę poważnie niepokoić, ale dzięki Gunterowi i Tamu nie popadła w paranoję i normalnie funkcjonowała cały czas odpoczywając. Kręgosłup dostawał bardzo obfitych treningów siłowych z ciężkim cielskiem lwicy, która mimo zaawansowanego stanu nadal solidnie tyła. Noc poprzedzająca dzisiejszy poranek była jednak bardzo niespokojna. Ciągłe fałszywe alarmy nie dały przyszłej matce się wyspać, ale napędzały jej strachu. Teraz odeszła w bok, bo czuła iż musi oddać mocz. Niestety nie było to to co uważała. Odeszły jej wody. Spanikowana przeszła na przygotowane leże i zaczęła się obficie pocić. Ból był okropny i nie do opisania w kilku słowach.
- Gunter!!! - krzyknęła zadyszana. 
Potrzebowała go obok siebie jeszcze przed zaczęciem się samego połogu. Bardzo chciała by w tak ważnej chwili Haki był blisko, ale nic nie mogła na jego brak poradzić...


RE: Lwia Skała - wnętrze - Venety - 28-07-2018

Wody opadały. Tyle zdążyła zaobserwować ze swojej przechadzki-patrolu. Nie oddalała się jakoś bardzo mocno od Lwiej Skały, pozostawała w zasięgu paręnastu kilometrów, aczkolwiek na dzień nie wracała do legowiska. Szukała schronienia przed słońcem pod licznymi akacjami, odwiedzała stare lokacje, a także najzwyczajniej w świecie wypatrywała zagrożenia czy zabłąkanego wędrowcy do rozmowy. Dopiero teraz kierowała się w kierunku groty. Wspięła się po skałach i weszła do środka, czując bijące od wnętrza chłodne powietrze. Nabrała powietrza do płuc, delektując się nim... I wtedy uderzył ją zapach Vari i Guntera. Lwica pachniała dziwnie, niemalże mogła wyczuć słaby zapach krwi i mieszanki innych woni. Nie zwróciła wcześniej uwagi, że ktokolwiek tu jest - ledwo co przekroczyła próg, zbytnio się nie rozglądając. Teraz to jedna nie miało znaczenia. Weszła do środka, próbując przede wszystkim usłyszeć, zobaczyć co jest grane.
A tego się nie spodziewała. Dostrzegła kuzynkę, całą drżącą, z pękatym brzuchem. Słyszała o tym, że jest w ciąży, aczkolwiek nie wiedziała dokładnie, kiedy młode miały się narodzić. I... Obcego lwa. Zamachała nerwowo ogonem, patrząc na niego. Nie miała personalnych kontaktów z rodzącymi, aczkolwiek była lwicą. Instynkt podpowiadał swoje. A ten twierdził, że w tak ważnym okresie, gdy przyszła matka ma wydać na świat młode, będzie mocno osłabiona po porodzie, odchodziła w ustronne miejsce, by samotnie powić dzieci w bezpiecznej kryjówce. Prawdopodobnie w takiej sytuacji najzwyczajniej w świecie wycofałaby się, nie chcąc przeszkadzać lwicy w tej intymnej chwili, ale pozostałaby w zasięgu paru kilometrów. Ale Vari nie była sama. Był tam ktoś jeszcze. Lew. Nie, nie Haki. O zgrozo, obcy lew. To nie gepardy, hieny czy inne drapieżniki były strasznie niebezpieczne dla młodych. Najgorsze były lwy. Samce zabijały noworodki nie będące ich, aby lwice szybciej mogły wejść ponownie w ruję. A to znaczy, że można je kryć.
Nie chciała mimo to wysnuwać pochopnych wniosków. Miała także z tyłu głowy myśl, że kuzynka równie dobrze może rzucić się na nią, nie życząc sobie obecności postronnych i dość boleśnie zmuszając do odejścia. Nie zrobiła dalszych kroków, pozostawała w odległości paru metrów. Mruknęła przyjaźnie, nawołując brązową, dając znak, że jest w pobliżu.
- Vari, to ja. On jest przyjacielem? - zapytała, wpatrując się w Guntera. Zastrzygła uszami, dając mu znak, że jego również słucha, jeśli chce, może mówić. Dopóki kiedy uzna, że nieznajomy nie stanowi zagrożenia, opuści jaskinię, jeśli tego zażyczą sobie.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Gunter - 28-07-2018

Dwa ostatnie dni minęły dosyć spokojnie. Nie licząc oczywiście humorów ciężarnej, które Gunter cierpliwie znosił, świadom że nie są to dla niej łatwe chwile. Prawdopodobnie żaden samiec nie był sobie w stanie nawet wyobrazić, co czuje rodząca samica. Znachor czuwał przy Vari, gdy w nocy rozpoczęły się pierwsze skurcze, lecz teraz chcąc dać jej trochę prywatności, leżał na wysokiej skale i wygrzewał się w słońcu. Słysząc krzyk cesarzowej zbiegł jednak szybko na dół. Znalazł ją na jej łożu, a jeden rzut oka wystarczył by stwierdzić co właśnie się stało.
- Jestem przy tobie – rzekł i zajął miejsce obok jej legowiska. Zaczął się poród. Nim nadejdzie noc, cesarzowa zostanie matką.
- To znak, że już niedługo moja droga. Musisz wytrzymać jeszcze trochę. Już niedługo ból się skończy i zobaczysz swoje dzieci. – mówił uspokajającym tonem. Możliwe, że jego słowa nawet nie docierały do cierpiącej bóle porodowe Vari, ale w tej chwili potrzebowała każdego wsparcia. Położył swoją łapę tuż obok jej. – Złap mnie za łapę, kiedy będziesz czuła ból. To pomoże. Nie wahaj się wbijać mi pazury z całej siły i krzyczeć. Jesteśmy sami na Skale, więc głosy nie powinny nikogo tu przywabić. Wiem, że to trudne, ale pomiędzy skurczami postaraj się odprężyć. Musisz oszczędzać siły. - jak dotąd wszystko przebiegało prawidłowo i wszystkie znaki wskazywały, że poród przebiegnie bez komplikacji, a cesarskie dzieci urodzą się w pełni zdrowia.
Wtedy nadeszła nieznajoma lwica, zapewne członkini Cesarstwa.
- Jestem przyjacielem. Ale to nie najlepszy czas na zawieranie znajomości. Jeśli jesteś bliską osobą, możesz zostać. Jeśli nie – wynocha stąd. - powiedział ostro. Przypadkowi gapie tylko by przeszkadzali.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Tamu - 28-07-2018

Przez dwa dni spędzone na Lwiej Skale starał się stanowić dla Vari pomoc na jaką tylko było go stać. Był przy mamie dniem i nocą dodając jej otuchy swoją obecnością. Widział doskonale jak bardzo martwi ją brak Hakiego i to zdenerwowanie przeniosło się również na niego. Cały ten stres spowodował, że nocami nie mógł spać, siedział więc u boku Vari i natychmiast reagował na każdy alarm. Był wyczerpany, zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Jego więź z przybraną rodziną była naprawdę mocna. Na całe szczęście Gunter okazał się porządnym lwem, któremu rzeczywiście zależało na ich dobru. Siedział właśnie u wejścia do jaskini próbując odegnać zmęczenie, aż usłyszał krzyk lwicy.
- Mamo już pędzę! - krzyknął i rzucił się w jej stronę ile sił w łapach. Jego medyczna wiedza była co najwyżej marna, więc nie potrafił ocenić dokładnie, ale wyglądało to poważnie. Usiadł koło Guntera żeby mu nie przeszkadzać, kiedy ten zaczął swoje zabiegi. Jak przez mgłę usłyszał głos obcej lwicy, ale nie miał już siły reagować. Wszystkie myśli kręciły się wokół dobra mamy.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Vari - 28-07-2018

Piekielne pieczenie w miejscach intymnych nie należało do najmilszych i najprzyjemniejszych uczuć jakich w życiu doświadczyła. Było to raczej coś okropnego, a na dodatek to uczucie... czuła się jakby miała zaraz eksplodować. Zacisnęła mocno zęby i zaczęła popłakiwać, niezwykle przy tym kwicząc i piszcząc. Nie była pewna czy da radę, ale szybkie pojawienie się Guntera i Tamu uspokoiło ją chociaż odrobinkę, chciała mieć u swojego boku bliskie osoby i ewentualną pomoc. 
Słuchała znachora, lecz przez męczarnię jaką przechodziła nie była w stanie nic odpowiedzieć poza znaczącym ruchem głowy, że wszystko rozumie. Lew nie musiał czekać, Vari natychmiast zacisnęła swoją łapę nie szczędząc pazurów. Mimo połogu nie parła, nie miała siły. Wtedy też zjawiła się jej kuzynka, teraz czuła się jeszcze pewniej i silniej na duchu. Wiązanka jaka się wywiązała między Venety, a Gunterem zmusiła brązową do przemówienia.
- On znachor! To moja kuzynka... Venety, czy ja dam radę? - sama do końca siebie nie rozumiała, wszystkie słowa były bardzo rozmyte i niezbyt wyraźne. Wygięła głowę w tył jęcząc okropnie. Chciała mieć to już za sobą, ale nadal nie wiedziała co właściwie powinna zrobić, by sprowadzić lwiątka na świat. Liczyła na jakąś wskazówkę. Płyny porodowe zaczynały coraz obficiej się z jej wnętrza wydostawać i moczyć okolicę gdzie usadowiony był lwi zadek.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Narie - 28-07-2018

Nagle świat jakby zawirował i zrobiło się okropnie ciasno. Nie było to miłe. Coś pchało ją w stronę dziwnego nieznanego. Bolało ją to, a może tylko miała takie wrażenie? A potem nagle plask! Zrobiło się zimno i jakoś bardzo ciężko. Kompletnie zdezorientowana, została dokładnie tam, gdzie była. Nie pisnęła nawet, tak ją zatkało.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Gunter - 28-07-2018

Skinął na powitanie Venety i nie poświęcał jej więcej uwagi.
- Oczywiście, że dasz radę. Jesteś silna. Twoje ciało wie, co ma robić. Kiedy czujesz skurcz, przyj. - doradził samicy, dla której był to pierwszy poród.
Już po chwili na świat wydostał się pierwszy noworodek, pokryty błonami płodowymi.
- Wspaniale Vari. To już zaraz się skończy. Wtedy będziesz mogła odpocząć. - pocieszył lwicę.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Venety - 28-07-2018

Kiwnęła głową na znak, że rozumie słowa Guntera. Vari także wychwyciła i uspokoiła się nieco... Choć ostatnie słowa. Jasne, dasz radę, masz jakieś inne wyjście? Pewna tego, że może zostać, podeszła bliżej. Trąciła nosem bok Vari, czysto po to, aby cieleśnie dodać jej otuchy - Jesteś zdrowa i silna. Często sobie radziłaś, teraz też tak będzie. Dasz radę - mruknęła, mówiąc spokojnym tonem. To by było na tyle z bliskiej obecności, odsunęła się, uznając, że i tak za wiele nie zdziała. To była walka Vari, miała fachową pomoc w postaci medyka. Kolejna para łap jest w tym momencie zupełnie zbędna. Nie umknęło jej uwadze lwiątko, tulące się do brązowej samicy. Drugi miot? Nie było czasu, aby się nad tym zastanawiać, rzuciła tylko do Guntera - Mów, jeśli czegoś będziesz potrzebował.
Po czym skupiła się jedynie na cichych pomrukach, mających na celu uspokoić samicę. Nie bój się. Jesteśmy z Tobą.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Nejlos - 28-07-2018

Nejlos czuł parcie jakby musiał wyjść z brzucha mamusi takiego miłego i ciepłego. To nie było miłe ale wytrzymał odziwo. Gdy wyszedł maluch cichutko pisknął lekko poruszając drobnymi łapkami wtulając się do pierwszej kulki. Nie wiedział co się tak naprawdę dzieje dookoła ale miał nadzieję jedynie, że jest wszystko w porządku.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Newton - 28-07-2018

Jako ostatnia wydostała się na świat. Nie podobał się jej. Było zimno i głośno. Chciała wrócić do przyjemnego, miękkiego wnętrza. Zaraz poczuła obok siebie rodzeństwo, z którym była od zawsze, co troszkę ją uspokoiło, ale wciąż było jej źle. Potrzebowała czegoś... ale nie wiedziała, co to może być, więc wydała z siebie tylko cichutki, żałosny pisk.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Eyre - 28-07-2018

Trochę jej zeszło na tym by dotrzeć do Kilimandżaro. Cała jego okolicę przetrząsnęła w poszukiwaniach cesarza. Nie znalazła go jednak, ale przekazała komuś ze stada wiadomość o stanie Vari i uznając, że może być jej potrzebna wyruszyła nazad. Dała sobie radę dość dobrze, ale na miejscu nie zastała swoich. Spanikowana wzięła z groty zebrzą skórę, którą najpewniej cesarzowa zostawiła. Nie dane jej jednak było spokojne szukanie cessrzowej. W trzcinach przy rzece usłyszała piski i płacz noworodka. Zapachy jej znajomych mieszały się z obcymi. Podeszła do zarośli widząc przed sobą najczarniejszy scenariusz. Ku jej szczęściu przy rzece nie znalazła cesarzowej i jej miotu, a małą czarną zwiniętą w kłebek kulkę. Upewniła się, że dookoła nie ma jej matki po czym wzięła młode i robiąc z zebrzej skóry coś na kształt siatki wsunęła do niej czarnego kociaka.
Czym prędzej pokierowała się w stronę Lwiej Skały, kierowana trochę zapachem cesarzowej, a teochę bezradnością i tym, że uznała to miejsce za pierwsze do udania się ze znaleziskiem. Będzie potrzebowalo mamki. Ona nie ma mleka, więc samo pewnie zginie. 
Wdrapała się na szczyt masywu, a na nim usłyszała multum głosów i zapachów. Weszła pospiesznie do środka dostrzegając cesarzową otoczoną innymi lwami wraz z trójką noworodków. Podeszła do lwicy Venety i u jej łap położyła zawiniątko. 
- Znalazłam ją nad rzeką, matka albo ją porzuciła albo została zjedzona przez krokodyle z rzeki. - powiedziała zszokowana widokiem porodu, krwi i tym co jej los dał. Już nie czuła się tak fajnie i lajtowo jak kilka chwil temu. Nie wiedziała co powinna z sobą zrobić.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Nissa - 28-07-2018

Mała piszczała rozpierając się łapkami w zebrzej siatce. Nie wiedziała gdzie się znajduje. Piszczała przerażona i drżała z zimna. Nagle wstrząsy ustały i młoda zaczęła bezradnie przebierać łapkami i pełznąć w niewiadomym kierunku. Nagle trafiła nosem na coś miękkiego. Kichnęła kilka razy po czym przylgnęła do łapy Venety.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Venety - 28-07-2018

W jaskini szybko rozległy się piski. Musiała przyznać, że czuła się trochę spięta, choć starała się tego nie okazywać. Nie tyle widokiem krwi i porodu, krzykami młodej matki... Co całokształtem sytuacji. Mimo wszystko, nie potrafiła się nie uśmiechnąć w myślach. Vari została obdarowana potomstwem, sądząc po poziomie głośności nie brzmiały na chore... Definitywnie nie brzmiały na chore. Ze zdziwieniem zauważyła Eyre - pamiętała ją, kiedyś niemało namieszała... Ale to nie był czas i miejsce na rozmyślania na ten temat. Ale jeszcze bardziej zdziwił ją widok piszczącego pakunku, który lwica położyła przed jej łapami. Delikatnie odsunęła pyskiem skórę zebry, by ujrzeć... Młode kocię. Spojrzała na cesarską skonfundowana. Sierota? - Niedobrze... - odparła jej, czując, jak coś uderza ją w łapę i wtula się. Zamarła, czując, jak topi jej się serce. Położyła się, opatulając łapami maluszka, aby było jej ciepło. - Nie było matki... - pokiwała głową, kierując wzrok na Eyre - Wszystko w porządku? Jeśli się źle czujesz, może usiądź lub wyjdź na chwilę na powietrze - nie potrzeba nam mdlejących osób. Rzuciła ukradkiem spojrzenie w kierunku Vari. Jeśli matka nie żyła... Pytanie, czy cesarzowa będzie chciała przygarnąć nie swoje dziecię. Ponadto czarna koniecznie musiała zostać oceniona przez Guntera. Młode Vari były za słabe. Jeśli zguba jest chora, nie powinna się nawet znaleźć w okolicy pozostałych maluchów. Ryzyko złapania jakiejś choroby i śmierci było zbyt duże. Nie u takich małych dzieci, które nie mają odporności. No i... Czy powinna teraz niepokoić matkę? Polizała czarną, uznając, że w ten sposób trochę ją uspokoi. Lwice tak robią.


RE: Lwia Skała - wnętrze - Vari - 28-07-2018

Potem poszło już tylko szybciej... skurcz za skurczem, a nim zaczęło w końcu towarzyszyć parcie, dzięki czemu młode pojawiły się dość prędko z niewielkim odstępem czasowym. Vari cieszyła się z towarzystwa i była pewna, że przy nich nic nie zagrozi jej i brzdącom. Każde po kolei instynktownie kierowała swoją łapą w stronę sutków, jednocześnie obmywając każde z brązowych klusek. Były takie małe, takie nieporadne i piszczące. Była z siebie dumna.
- Dziękuję wam. - powiedziała cicho w kierunku Guntera, Tamu i Venety.
Potem osłabiona męczącym wydarzeniem odłożyła głowę na ziemię i przymknęła ślepia. To koniec, jestem matką trzech wspaniałych malców. Dokładnie tak jak... moja matka. Też urodziła nas trójkę, mnie, Inn i Raya. Oby lwiątka też tak bardzo się kochały i wspierały. Oby były zdrowe! Z minuty na minutę lwicę dopadało niepohamowane zmęczenie i chęć snu. Była co prawda bardzo obolała i mokra od potu, ale szczęśliwa i dumna z tego, że podołała wyzwaniu.
Mimo poruszenia wokół, nie ominęła pojawienia się Eyre... niestety jednak nie towarzyszył jej Haki, po którego się udała. Vari zacisnęła zęby i dostrzegła, że kremowa nie przyszła jednak tutaj tak sam jak się początkowo wydawało. Z skóry, którą przyniosła wypełzło czarne, ślepe jeszcze młode lamparciątko. Wtuliło się w łapy Venety. Cesarzowa usłyszała co nieco i bez wahania uniosła głowę.
- A więc czwarte maleństwo. - stęknęła.
Te słowa już same w sobie niosły decyzję świeżo upieczonej matki. Instynkt matki był tak silny, że zmusił wręcz lwicę do przyjęcia sieroty. Miała nadzieję, że kuzynka i znachor pozwolą jej go przygarnąć i zająć się nim jak swoim własnym dzieckiem. Liczyła się z wszystkim i mimo osłabienia była gotowa zrobić wszystko, by pozwolono jej utulić czarnuszka do sutka. 
- Gunter obejrzyj je proszę, na pewno jest głodne i zmarznięte.. zajmę się nim.