Król Lew PBF
Lwia Skała - dół - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Lwia Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=34)
+--- Wątek: Lwia Skała - dół (/showthread.php?tid=142)



RE: Grobowiec Władców - Venety - 18-01-2018

Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Jedni pojawiają się, inni znikają. Minęło trochę czasu, odkąd zostawiła swój dom - najwidoczniej teraz miała potrzebę, aby wrócić na te ziemie. Szukała siostrzeńca. Szukała ukochanego, który zaginął bez wieści. Szukała siostry, która również rozpłynęła się po ataku na Lwią Ziemię. Tak wiele osób odeszło, tak wiele zaginęło bez wieści. Jedynie smutne spojrzenie, które rozglądało się - i dostrzegło grupkę, parę sylwetek nawet wydawało się znajomych, ale jakie to miało znaczenie - świadczyło, że lwica żyje, czuje, myśli. Nie wyglądała najlepiej, rozglądając się nieśmiałym spojrzeniem po znajomych kątach, a tak obcych, nieznanych.


RE: Lwia Skała - dół - Athastan - 19-01-2018

Złotawy lew zszedł szybko z jeszcze przed chwilą zajmowanego punktu widokowego, i podążył żywo w kierunku cesarza i reszty grupy. Gdy dotarł  już wystarczająco blisko, skinął głową i zaczął mówić, kierując się głównie do Hakiego:
- Skała czysta, od podstawy po szczyt nie ma nikogo, i w ostatnim czasie raczej nie było. W okolicy jest jednak jedna lwica, jakoś w tamtą stronę - tu wskazał pyskiem w kierunku znajdującym się za plecami cesarza, tam gdzie ostatnio widział tamtą lwicę
- Jest sama i nie kierowała się bezpośrednio na nas, przynajmniej nie kiedy ją widziałem. - znów przerwał na chwilę i rozejrzał się w poszukiwaniu tamtego lwa, by upewnić się czy aby go wcześniej nie przeoczył, ale nigdzie go nie dostrzegł.
- A co się stało z tym brązowym jegomościem? Skończyliście już rozmawiać i  Lwia Skała jest oficjalnie nasza? - po tym pytaniu kąciki pyska delikatnie się uniosły a w oku pojawił się błysk. Czyżby legendarna stolica niegdyś najpotężniejszego i najstarszego stada na tych ziemiach należała już do nich?!


RE: Lwia Skała - dół - Aurum - 20-01-2018

Gdy przybył tutaj i spostrzegł swoją dawną księżniczkę nie mógł się powstrzymać i pobiegł pełen radości do niej. Już wiedział, że nie był sam, że ktoś z jego stada przeżył, miał z kim się trzymać i cel w życiu. Biegł tak szybko, że wpadł ciałem na księżniczkę.
- Przepraszam moja pani. Tak się ucieszyłem, że ktoś z naszego stada przeżył.
Nadal cieszył się i uśmiechał mimo tego, że nie chciał wpaść ciałem na swoją księżniczkę.


RE: Lwia Skała - dół - Haki - 21-01-2018

Po krótkiej przemowie cesarz zerknął w stronę swojej partnerki, by następnie posłać jej ciepły uśmiech. Kiedy jego spojrzenie powróciło w miejsce, gdzie znajdował się wcześniej Eden...tego już tam nie było.
Dziwne, jakby rozpłynął się w powietrzu...
W sumie to po tym co  tutaj widział już nic go chyba w życiu nie zdziwi. Kiedy pojawił się Athastan, Haki szybkim skinieniem odwzajemnił uprzejmość, po czym wysłuchał co ten ma mu do powiedzenia. Wzrok cesarza natychmiast powędrował w miejsce które wskazywał pysk krótkogrzywego, by ujrzeć tam postać, która niemal od razu wydała mu się znajoma.
-Dobra robota, spisałeś się Athastanie- rzekł do wiarusa, na chwilę odrywając wzrok od nowo-przybyłej lwicy.
-Cóż, wszystko wskazuje na to, że Eden postanowił opuścić Lwią Ziemię wraz z resztą królewskich...-mówiąc, cesarz ponownie zerknął na Venety- jednak nim ogłosimy Lwią Skałę naszą, to wpierw wypadałoby zamienić z kimś parę słów.
Oczywiście dostrzegł ten błysk w oczach wiarusa i wiedział, ze zarówno Athastan jak i Vari chcieliby aby Lwia Skała stała się częścią Cesarstwa, jednak nie zamierzał przy tym wyrzucać nikogo z domu. Sam też  chciał zostać władcą legendarnej skały, jednak strach, że mógłby stać się kimś pokroju Myra, był w nim silniejszy od żądzy władzy.
W trakcie rozmowy, do Venety przyłączył się jeszcze jeden osobnik. Haki mógł się tylko domyślać, że to jeden z niedobitków, którzy ostali się po ataku królewskich. Rozmyślając nad tym, co mógłby im powiedzieć, powolnym krokiem ruszył w ich stronę. Zatrzymał się kilka kroków przed nimi a zaraz potem na jego pysku, zagościł delikatny, życzliwy uśmiech.
-Salut, witajcie na Lwiej Skale przyjaciele- kończąc swoją wypowiedź, wykonał delikatne skinienie łbem w stronę lwioziemców, nie przestając się przy tym uśmiechać.
-My już się kiedyś spotkaliśmy, prawda?- spojrzenie zielonych oczu zatrzymało się na sylwetce Venety.
-Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz, nazywam się Haki- rzekł, poszerzając nieco swój uśmiech.


RE: Lwia Skała - dół - Azim - 23-01-2018

Młodzik też tęsknił za tamtymi czasami i wspólnymi przygodami wraz z Hakim, szczerze miał nadzieje na powtórkę w niedalekiej przyszłości. Tym razem mógłby już maszerować przy boku kumpla, choć podróż na jego grzbiecie także mu się podobała, ale jakby się tam teraz pomieścił? Pomijając że nie chciał wyjść na jakiegoś malucha, ale tak, tęsknił za czasami dzieciństwa, wtedy wszystko było łatwiejsze. Chociaż teraz mógł o wiele więcej i w dodatku był coraz bliższy posiadania tak bujnej grzywy jak na przykład Haki, od zawsze chciał taką mieć.
Azim nie tylko czuł się bardziej dumny, ale także wydawał się być rozmarzony, na jego pysku pojawił się zadowolony uśmiech, w końcu Haki już teraz uznał go za bohatera: - Rzeczywiście to było nie lada wyzwanie - znów wypiął bohatersko pierś. 
- No, znaleźli u nas schronienie, po napadnięciu ich ziemi - dodał widząc zdziwioną minę u starszego brata.
- Zgoda - szepnął od razu, zerkając na resztę, było to o tyle ważne dla Azima że musiał się upewnić czy aby słyszy go tylko Haki. Oczywiście udał się za kumplem, gdy ten zbliżył się do tego obcego lwa, zajmując miejsce obok Cesarza. 
Po jakimś czasie wrócił Athastan i czerwonooki zwyczajnie był świadkiem tego co mówił. 
- Serio? Będziecie mieli Lwią Skałę? - zapytał z nową ekscytacją w głosie, to miejsce było jednym z najfajniejszych miejsc jakie do tej pory odwiedził i które przywoływało tyle wspomnień, a do tego tu mieszkał Simba. Dość szybko doczekał się odpowiedzi, choć nie zwróconą bezpośrednio w jego stronę. Samemu zwrócił uwagę na lwice dopiero wtedy gdy wspomniał o niej Haki. Choć już wcześniej mógł zerknąć w tamtą stronę, ale rozmowa o Lwiej Skale była ciekawsza. To też samczyk został na chwilę w tym samym miejscu, przyglądając się z zachwytem Lwiej Skale, zawsze robiła na nim wrażenie i może nie miałby takich trudności jak był mały by się na nią wspiąć samemu? Jednak najpierw podbiegł z powrotem do kumpla, nie wtrącając się za bardzo w rozmowę, przyglądał się azylantce, dobrze ją pamiętał i choć jakoś szczególnie nie poznał, to nie przypominał sobie by zachowywała się właśnie tak, chyba nic nie stało się jego rodzinie, za którą uważał księżycowych? Chociaż z drugiej strony dlaczego miałaby się o nich martwić? To może coś stało się lwioziemcom?


RE: Lwia Skała - dół - Athastan - 29-01-2018

Stojąc pod Lwią Skałą i czekając, aż zostanie rozwiązana sprawa nowoprzybyłych, wodził wzrokiem po okolicy. Wypatrywał ewentualnych kolejnych gości, czegoś mogącego stanowyć zagrożenie, albo potencjalnego obiadu. Wprawdzie nie sądził by jakakolwiek zwierzyna, większa od myszy (bo robaków nie liczył) podeszła na odległość wzroku do miejsca, gdzie zawsze przebywało wiele lwów, ale idioci trafiają się w każdym gatunku, więc mógłby się trafić jak raz jakiś, najlepiej zaliczający się do tych jadalnych...
Moment po tym, jak na wpół świadomie przesunął wzrokiem po górze Skały, skąd jeszcze przed chwilą obserwował okolicę, coś kazało mu wrócić tam spojrzeniem. Zaraz też zauważył ten nie pasujący mu szczegół, czyli dwa lwie łebki, dobrze widoczne na tle jasnego jeszcze nieba. Jak widać kolejni turyści zechcieli nasycić swe oczy widokiem lwiej skały, bo raczej nie przypuszczał, by to oni byli głównym celem obserwacji. Co nie zmieniało faktu, że i tak wypadało się tam pofatygować.
Nachylił się do siedzącego obok przywódcy, i w krótkej przerwie w rozmowie, cicho, tak by nikt inny, a szczególnie przybysze, nie dosłyszał jego słów, poinformował go:
- Haki, mamy kolejnych gości. Dwa lewki, na szczycie skały, na oko nie starsze niż półtora roku. Idę sprawdzić, skąd są, i czego tu szukają, ewentualnie wrócę tu z nimi. - wyszeptał, i oddalił się od siedzących u stup skalnego molocha lwów, w stronę ścieżki prowadzącej na górę.

~Zt.


RE: Lwia Skała - dół - Vari - 29-01-2018

Co tu się w ogóle działo? Brązowa postradała w tej chwili wszystkie możliwe zmysły. Lwy przychodziły i zaraz potem tajemniczo znikały bez żadnego uprzedzenia. No cóż w każdym razie sama nie wiedziała, czy skała jest już ich czy nadal są z tym jakieś problemy. Po prostu nie była w stanie nadążyć za całą tą dziwną sytuacją jaka miała miejsce.
Wtedy zobaczyła zbliżającą się sylwetkę, którą po chwili była już w stanie całkowicie i bezbłędnie rozpoznać - kuzynka Venety. Morskooka nie odezwała się póki co i spokojnie czekała na dalszy rozwój sytuacji, starając się jednocześnie wszystko ułożyć w spójną całość.


RE: Lwia Skała - dół - Venety - 29-01-2018

Moja pani? Uniosła zdziwiona łeb, patrząc niepewnym wzrokiem na Auruma. Miała wrażenie, że gdzieś już go kiedyś widziała. Tak, możliwe, że pomieszkiwał tu przez jakiś czas i był pod panowaniem Vei. Tyle osób się przewijało, przychodziły, odchodziły. Uśmiechnęła się delikatnie - Deme. Wszystko w porządku? Jesteś tutaj sam? - zapytała z cichą nadzieją w głosie. Może Maru... Może ten lew spotkał jej partnera. Przecież nie mógł tak po prostu odejść. Powiedział, że odchodzi załatwić jakieś rodzinne sprawy, że niedługo wróci. Ale czas leciał, a lwica coraz bardziej zaczynała się niepokoić. Do tego stopnia, że zdecydowała się wejść w samą paszczę wrogów... Których tu nie było. Zamiast tego stał kolejny lew, którego coś rozpoznawała. Widziała go parę razy. Straszna ciapa. Przynajmniej niegdyś, teraz trochę mięśni mu przybyło i miała wrażenie, że zmężniał. Najwidoczniej im wino dłużej leży, tym lepsze - Ty też się zgubiłeś i odnalazłeś lwioziemców? Rychło w czas - mruknęła, patrząc na niego nieufnie. Obecność innych osób rejestrowała zmysłami, aczkolwiek nie docierało to zbytnio do jej świadomości - Szukam lwa o złocistej sierści, bujnej brązowej grzywie i oczach błękitnych jak niebo. Dojrzały, koło 6 lat. A także młodzika, który dopiero co wszedł w wiek rozrodczy. Jasna, piaskowa sierść, jeszcze bielsza grzywka związana w dziwny sposób oraz fiołkowe oczy, podobne do moich - nie wyglądała na zbytnio dominującą samicę. Po prawdzie, ciężko było stwierdzić, żeby w ogóle jakkolwiek była władczynią - choć pod sierścią rysowały się delikatnie mięśnie, wystarczyło bardziej wnikliwe spojrzenie, aby dostrzec nie do końca zadbaną sierść czy łysiejące ucho, starte od nadmiernego nerwowego drapania. Niech jednak to wrażenie nie zmyli przeciwnika. To oczy mówiły. Oczy Venety, pokazujące niesamowitą determinację, która każe odnaleźć ukochane osoby i jeśli tylko spróbujesz zataić przed nią miejsce ich pobytu, rozszarpie Cię, choćby miała umrze w nierównej potyczce. To był niesamowicie przenikliwy wzrok, choć nie czaiło się w nim ani grama zła, jedynie ból pomieszany ze smutkiem i ogromną nadzieją, choć tak głęboko ukrytą.


RE: Lwia Skała - dół - Athastan - 30-01-2018

Zszedł po raz kolejny ze szczytu skały, ale zamiast skierować się znowu do grupy rozmawiających lwów, przystanął na chwilę kawałek dalej. Do cesarskiej pary i Azima, którzy dla nierozeznanego w sytuacji obserwatora mogli wyglądać jak para z wyrośniętym już młodym, dołączyła lwica, którą widział wcześniej ze szczytu, i dosyć młody jeszcze samiec, który zmaterializował się w międzyczasie. Mógłby podejść tam, i przyłączyć się do rozmowy, ale jakoś jak raz nie odczuwał specjalnej potrzeby. Natomiast patrząc na czas, jaki był potrzebny na 'wyjaśnienie' poprzednich interlokutorów, czekanie tutaj bezczynnie, aż skończą, też nie było zbyt pociągającą opcja, tym bardziej, że już wcześniej się od nich odłączył.
Natomiast jeszcze jedna sprawa nie dawała mu spokoju - poprzedni lokatorzy skalnego bloku, Myr i reszta jego stada. Kim byli? Skąd przybyli i dokąd odeszli? Co nimi powodowało?
Wiedział tylko, że pochodzili z zachodu. Może tamte ziemie coś o nich więcej powiedzą? Może ktoś jeszcze tam pozostał? Te pytania czekały na odpowiedź, odwrócił się więc, i ruszył w kierunku Cmentarzyska.

~Zt.


RE: Lwia Skała - dół - Aurum - 02-02-2018

- Niestety tak. Ciesze się, że chociaż ty przeżyłaś. - Były tutaj również inne lwy i to dość spora grupa nie kojarzył ich. Jednak obecność tak dużej grupy w takim miejscu nie wróży nic dobrego. Księżniczka szuka lwów? Z chęcią pomoże. Smutno mu się zrobiło gdy przyjrzał się jej dokładniej. Była w marnym stanie i to bardzo. - Wybacz mi, znalazłem tylko ciebie jak będę coś wiedział to powiem przyrzekam. - Klęknął przed księżniczką. - Moja pani, dobrze się czujesz? - Co prawda lwia ziemie już nie istnieje, ale dla niego księżniczka zawsze pozostanie jego panią.


RE: Lwia Skała - dół - Haki - 08-02-2018

Cesarz wysłuchał Athastana, po czym odpowiedział mu krótkim skinieniem łba, a kiedy tamten zniknął z jego pola widzenia uwaga Hakiego ponownie skupiła się na dwójce lwioziemców.
Mając tuż przy sobie Azima i Vari, zielonooki miał ten komfort, że znajdował się teraz w otoczeniu najbliższych sobie osób. Jak się wkrótce miało okazać, Venety była w nieco gorszej sytuacji. Dzięki Azimowi, Haki był w stanie mniej więcej odtworzyć przebieg wydarzeń, jaki miały miejsce po ataku królewskich. Część lwiozmiemców ukryła się u swoich sojuszników, ale co się stało z cała resztą? Gdzie się podziali król i królowa, gdzie pozostali lwioziemcy, których pomimo dość krótkiego pobytu w stadzie miał okazję spotkać? Cesarz żywił nadzieje, że nie przytrafiło się im nic złego, jednak mając już pewne wyobrażenie o sposobie działania królewskich Haki podejrzewał, że Ci którzy wpadli w łapy najeźdźców nie skończyli zbyt dobrze.
Delikatny uśmiech, który gości na jego pysku w momencie przedstawiania się, ustąpił gdy tylko Venety zabrała głos. Zamiast od razu sprostować pewne fakty, cesarz postanowił, że zaczeka aż lwica zakończy swoja wypowiedź. Jej słów wysłuchał z uwagę i niemal natychmiast skojarzył jednego z opisywanych przez nią osobników.
-Maru…- pomyślał na głos, po czym zamyślił się na chwilę. Jeśli nie myliła go pamięć, to właśnie jemu był winien przeprosiny za tamtą akcję z krokodylem. Powstrzymując wdzierające się do jego łba wspomnienia, cesarz ostatecznie powrócił myślami na ziemię i spojrzał prosto w fiołkowe oczy Venety. To co z nich wyczytał dało mu ostatecznie do zrozumienie, że podczas tej rozmowy będzie musiał uważnie dobierać słowa a duma będzie musiała ustąpić miejsca zrozumieniu i współczuciu.
-Bardzo mi przykro, ale z Maru nie widziałem się od bardzo dawna  a drugiego z opisanych przez Ciebie osobników nie widziałem nigdy na oczy-
Choć może się myli? W końcu zbyt krótko należał do stada, by móc dobrze zapamiętać wszystkie napotkane na Lwiej Ziemi osoby. Na dobrą sprawę nawet nie znał imienia lwicy z którą teraz rozmawiał.  
-Poza tym, my nie jesteśmy lwioziemcami. Ja, Vari i Athastan należymy do Cesarstwa Doliny, i przybyliśmy na Lwią Skałę bo reprezentować interesy naszego stada- objaśnił spokojnym głosem.
-Kiedy dotarliśmy na miejsce spotkaliśmy Myra i dowiedzieliśmy się, że królewscy opuszczają te tereny- cóż, Hakiemu wydawało się to nieco dziwne. Najpierw rozpętywać wojnę by zdobyć Lwią Ziemię a potem tak po prostu sobie odejść. Może to jakiś podstęp? Ale z drugiej strony Athastan sprawdził okolicę i nie napotkał po drodze żadnych obcych osobników. Poza tym, nic nie wskazywało, że w pobliżu znajduje się jakaś większa grupa.
-W każdym razie, Lwia Skała znów stała się bezpiecznym miejscem- przemówił, pozwalając sobie na zwieńczenie całości delikatnym uśmiechem.


RE: Lwia Skała - dół - Maru - 12-02-2018

Złoty przybył znów na te tereny. Dla niego jednocześnie przeklęte i święte. Jednak więcej im zawdzięczał, głównie dlatego, że odnalazł tu swoją drugą połówkę, a także dom i spokój... do czasu. Ale to właśnie dla tej drugiej połówki odszedł tak nagle, bez zapowiedzi. Wiedział, że ona by tego nie chciała, ale był jej to winien. Niestety, albo i stety, w międzyczasie sytuacja na Lwiej Ziemi bardzo się zmieniła. Szedł przez sawannę prosto w kierunku Lwiej Skały. Zdawał sobie sprawę, że idzie tam z bardzo delikatną misją, która to jednak skończyła się zanim jeszcze się zaczęła. Jego nozdrza wyłapywały przeróżne zapachy, a wśród nich ten jeden jedyny. Venety... Ona tu jest, na Lwiej Skale, ale czemu? Przecież miało jej tutaj nie być, bo Mgliści. Złapali ją? A jeśli tak to co jej teraz robią? Czy w ogóle jeszcze żyje? Oczy zwęziły mu się w przestrachu, serce zaczęło dosłownie łopotać, a jego pysk jakby momentalnie wysechł. Ruszył najszybciej jak tylko mógł w kierunku zapachu, prowadził on na skałę. Szaleńczy sprint trwał jakiś czas, lew nie zwracał uwagi na jakieś zmęczenie, nie w takiej chwili. Zauważył w oddali kilka sylwetek lwów, w tym i tę najważniejszą, na szczęście ciągle była żywa.
- Venety!!! - zawrzeszczał najgłośniej jak mógł, a w głosie tym wyraźnie było słychać istne przerażenie. Szybko doskoczył do grupki i własnym ciałem odgrodził ukochaną od reszty, nawet jeśli nie sprawiali wrażenia, że mają zamiar cokolwiek jej zrobić. Patrzył z istną wściekłością na Hakiego, największego spośród tej grupy. Pochylił się do pozycji ataku, wyszczerzył swoje białawe kły, wysunął pazury z łap i warczał głośno. Pysk mu się zmarszczył od nosa aż po nasadę oczu. Trwał w tej agresji przez kilka sekund, aż wreszcie jego umysł zdał sobie sprawę, że go skądś zna. Wtedy przy rzece, gdy zatłukli tego pasiastego mordercę lwiątek. Wargi powoli mu się złączały chowając kły, zmarszczki na pysku znikały, schował pazury i powoli przyjął postawę pionową, zwyczajną. Teraz dopiero odzyskał wzrok i trzeźwe myślenie, przerażenie zaczęło wyparowywać. Unormowały mu się źrenice i bicie serca. Nie zważając na nic odwrócił się do ukochanej i czule potarł jej łeb swoją grzywą. Przy tej okazji wyszeptał doń, ale bardzo cicho, żeby tylko ona usłyszała.
- Przepraszam, że zniknąłem tak nagle. Później Ci to wszystko wyjaśnię. - Odsunął się od lwicy na dwa kroki, by ponownie stanąć twarzą w twarz z Hakim.
- Wybaczcie. Myślałem, że dzieje się tu coś złego, że to Mgliści pojmali Venety. Ale... - tutaj objawiło się na pysku jego ogromne zdumienie - ...co wy tutaj robicie? Lwioziemcy przeszli do kontry i przejęli ponownie swoje tereny? Gdzie są Mgliści? Gdzie ten cały Myr Odnowiciel?


RE: Lwia Skała - dół - Venety - 15-02-2018

//Uwaga, przekleństwa.//

Zarejestrowała kątem oka ruch Auruma. On się... Kłaniał? Spojrzała na lwa i uśmiechnęła się ciepło do niego. Nie czuła się ani trochę dobrze. Po prawdzie, czuła się najbardziej paskudnie, jak tylko mogła, ale nie miała serca zrzucać swych trosk na barki obcego jej samca czy tym bardziej go zamartwiać - Bywało lepiej, ale nie jest najgorzej. Dziękuję za troskę, to bardzo miłe z Twojej strony. Nie musisz się martwić, gorszy dzień - odparła flegmatycznie, nieco wymijająco - I wstań, nie musisz klęczeć. Łapy w stawach będą Cię boleć - a na to już nic nie będzie umiała zaradzić, nie była medykiem. Choć może powinna zacząć, Vei się na nią wypięła, czemu nie wypiąć się na Vei i pokazać, że też potrafi, tylko nie ma wiedzy? Byleby przezwyciężyć wstręt do ziół i ich zapachu przyprawiającego o mdłości, a dalej będzie już z górki. Od Auruma wyrwało ją imię ukochanego. Szybko przerzuciła uwagę na Hakiego, przenikając go niecierpliwym wzrokiem, czekając co powie - Tak, miał na imię Maru... - przytaknęła płytko, na półwdechu. Znasz jego imię. Widziałeś go? Powiedz, powiedz, że go widziałeś, a on tak naprawdę jest niedaleko, wyskoczy zza głazów i krzyknie "You just got pranked, bro!" Tak, tak z pewnością będzie! Tylko powiedz, że jest niedaleko, że widziałeś go...
Nie widziałem się od bardzo dawna... Skuliła się delikatnie i podwinęła ogon między łapy, patrząc na Hakiego z rozczarowaniem. Westchnęła ciężko, spuszczając łeb i przymykając oczy, czując, jak zaczynają ją piec. Nabrała haust powietrza i wypuściła je z płuc z głośnym świstem, aby oczyścić umysł i opanować emocje. Przecież nie zacznie ryczeć przy jakimś obcym lwie - nawet, jeżeli go znała, koleżeństwo zakończyło się dosyć dawno i uważała Hakiego za obcego. Oliwkowooki swymi słowami dodatkowo pogłębiał dzielący ich dystans. Podniosła gwałtownie łeb, gdy usłyszała, że nie są Lwioziemcami. Więc czego, kurwa mać, tu szukacie? Kuzyneczce przypomniało się, że jest córką Kopy? To gdzie do cholery była, gdy jej brat umarł, a potrzebny był władca? Ray dołączył do Wielkich Władców w młodym wieku i to mógł być cios dla lwicy, ale... Nowych królów wybrał lud. To było otwarte zebranie, na którym Vari była. Głosowali Lwioziemcy - spośród Lwioziemców. Ile dla stada zrobiła brązowa? Ile zrobiła dla swojego brata, który tak usilnie próbował stworzyć na nowo ukochaną Lwią Ziemię, podnieść ją z popiołów. Najdroższego brata, nad którym tak rozpaczała, że nie mogła wziąć udział w sukcesji? Och, a może... Może tak naprawdę gówno zrobiła, co zauważył lud i nawet nie rozważył kandydatury zielonookiej? I po tylu latach przychodzi na Lwią Skałę? Ogień zapłonął w oczach Venety - nie rzuciła jednak żadnego słowa ni spojrzenia w kierunku Vari. Nie miała pewności. Nie będzie kierować oskarżeń, gdzie może ich nie być. Dużo prędzej można było przypisać gniew lwicy za odpowiedź nie taką, jaką chciała usłyszeć. Aczkolwiek... Cesarstwo Doliny? Będzie musiała przekazać tę interesującą wiadomość Samiyi. Nie miała żadnych celów w ukrywaniu informacji przed kotką.
- Cholera jasna, miałam nadzieję, że wiesz, gdzie on jest. I, co to za interesy? - mruknęła, wracając do tematu Maru i przechodząc do kwestii, która najbardziej ją zdziwiła. Interesy? Cóże planujesz, mądry cesarzu? Kolejne wieści były jednak miażdżące. Królewscy... Tak po prostu odeszli? Ale... Jak to? A gdzie jest Shujaa? Co z nim? Cały czas wpatrywała się w Hakiego, obdarzając go tym razem delikatnym, wdzięcznym uśmiechem - Dziękuję za wieści. To, że nie jesteście Lwioziemcami jest wiadome od bardzo dawna. Vei była idiotką, zamiast z Wami normalnie porozmawiać, stwierdziła, że Was wypędzi. I osłabi stado. Naprawdę, bardzo mądre posunięcie - prychnęła, oblizując pysk - Jaką mi jednak dacie gwarancję, że nie ma Królewskich? Jestem tu od paru chwil, a Lwia Skała nie ogranicza się do tego, co widzę. Pewna mądra małpa powiedziała kiedyś: patrz poza to, co widać. Skąd pewność, że Lwia Skała jest bezpieczna? - mruknęła, i w tym samym momencie... Ryk. Odwróciła się przerażona, nie wierząc własnym uszom. To nie może być, to nie jest... I wtedy uderzył ją jego zapach. Skoczył przed nią, osłaniając ją własnym ciałem. Otworzyła pysk, czując, jak gorące łzy płyną jej po policzkach, a serce uderza coraz szybciej w klatkę piersiową, skacząc z radości. Wciekłość mieszała się z niesamowitym szczęściem, przyprawiając ją o ból w piersi i uczucie duszności w tchawicy. Żołądek skurczył się boleśnie w bólu, a przełyk zapiekł boleśnie, czując pustkę, a jednocześnie kwaśną treść żołądkową. Było jej niesamowicie niedobrze, a jednocześnie nie chciała wymiotować. Źrenice rozszerzyły się, aby tylko dostrzec ukochanego, napawać się jego obecnością, uszy nagle słyszały każdy szmer, każdy ruch, do tego stopnia, że miała wrażenie, jak bardzo wyraźnie słychać zderzenia cząsteczek powietrza. Wszystkie mięśnie miała napięte, gotowa do jakiejkolwiek reakcji, rzucić się - czy to na oprawców, czy na Maru, gdyby przyszło mu do głowy uciekać. Myślała teraz niesamowicie szybko, szybciej niż gepard gnający wśród złocistych traw sawanny. A jednocześnie stała w milczeniu, nie wierząc w to, co się tutaj dzieje. Haki kłamał? Ona miała zwidy? Czy to Maru ich wszystkich zrobił w konia? Co się tu do cholery dzieje? I te łzy, łzy, gorące łzy.
- Maru? - miauknęła cicho, bojąc się, że gdy tylko się odezwie, spłoszy go. On się powoli uspokajał, czego nie można było powiedzieć o jego partnerce. Wzdrygnęła się, gdy poczuła na sobie jego dotyk, to było zbyt... Realistyczne. Pachniał jak Maru. Dotykał jak Maru. Brzmiał jak Maru. To był Maru! Wtuliła się w jego grzywę, chłonąc całą sobą jego zapach. Był tu, nie uciekał... Nie była w stanie powiedzieć nic więcej, choć musiała się przesunąć, a właściwie to on odsunął się od niej. Fiołkowooka również odeszła na dwa kroki, po czym schyliła łeb. Nie zrobiła tego jednak w rozpaczy, jak wszyscy mogli pomyśleć. To był moment, aby zebrać się w sobie, wrzucić do jednego wora te wszystkie emocje w czasie, gdy Maru mówił. Każde słowo uderzało w serce lwicy, rozpalając je do czerwoności. Każde jedno popychało do działania. I gdy tylko skończył i zapadła cisza, czując, że nie może już dłużej czekać, uniosła wysoko łeb i rozdarła powietrze głośnym, donośnym rykiem, wkładając w niego tyle siły, ile tylko miała. Wraz z głosem ulatywały wszystkie emocje, troski, te pozytywne, a przede wszystkim negatywne, wszystkie rozterki minionych dni. Venety wróciła do domu. Do swojego ukochanego domu, a także do serca, które stało tuż obok i cały świat musiał o tym wiedzieć. W dupie miała Królewskich i innych - mogła zaraz zginąć, ale chciała to powiedzieć, przekazać siebie. Wszystko.
Gdy skończyła, oblizała pysk, czując, jak drapie ją w gardle. Kaszlnęła cicho, po czym spojrzała z powrotem na Hakiego - Nie. Lwia Skała jest teraz dużo bardziej niebezpiecznym miejscem, niż była kiedyś. Doskonale o tym wiesz. A jeśli nie Ty, Vari powinna.


RE: Lwia Skała - dół - Azim - 20-02-2018

Stał sobie nadal przy Hakim, będą bezpośrednim świadkiem rozmów.
- Nie zgubiłem się - odpowiedział Venety, jakżeby inaczej, całkiem dumny z siebie, przez to co dodał już po chwili: - Jestem tu razem z moim kumplem i starszym bratem, Cesarzem Hakim - pochwalił się, nie mogąc sobie odpuścić, żeby to podkreślić z jak ważną osobą się przyjaźni, wskazał też łbem na kumpla.
- Też ich nie widziałem - dodał już z większym zrozumieniem dla byłej lwioziemki, sam wiedział jak boli strata bliskich, więc poprzednie emocje szybko ustąpiły, skupił uwagę na tym co mówi Haki, z jedną myślą w swoim łebku - a gdyby tak spróbował odnaleźć zaginionych? Venety na pewno byłaby mu bardzo wdzięczna i to jeszcze jak. Tym bardziej słuchał uważniej, obmyślając już plan działania. Choć tak naprawdę wyobrażał sobie swój sukces i podziękowania lwicy, szybko się otrząsnął, chcąc powrócić do planu, który miał obmyślać, kiedy nagle ów lew pojawił się jakby znikąd...
Młodzik aż otworzył pyszczek ze zdziwienia, zapatrując się na sylwetkę, zbliżającą się tutaj w zastraszającym tempie. Wybałuszył oczy, jak ten chyba chciał się na nich rzucić, ledwo powstrzymując odruch ucieczki, co to byłby za wstyd, gdyby teraz uciekł, albo schował się za Hakim, mimo strachu, sam warknął ostrzegawczo w kierunku przeciwnika, z łomoczącym sercem, o wiele gorsze niż strach dla Azima okazałby się wstyd, zwłaszcza gdyby jego wszystkie przechwałki w jednej chwili byłyby zwykłym kłamstwem, nie może być. Jak dobrze że Haki był obok, inaczej to by było ciężko... A jak będzie musiał teraz stanąć do walki? Przełknął ślinę, odsłaniając kły tak jak Maru i niepewnie przybierając podobną pozycje, choć daleko mu było do sprawności wojownika. Wydobył z siebie więcej warkotu, niedoświadczony zapomniał zupełnie o wysunięciu pazurów.
Azim trwał jeszcze w tej pozie, nawet gdy Maru przestał, zdziwiony że mu się to udało, że przestraszył tak starszego od niego lwa, przynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy. Młodzik nagle uwierzył że naprawdę jest dzielny, powoli, z ociąganiem wrócił do normalnej postawy, patrząc jeszcze ostrzegawczo na Maru. Zadowolony z siebie miał i luźniejszą sylwetkę, i ogon dość wysoko. 
Rozproszył go ryk Venety, nie miał pojęcia co on oznaczał i patrzył teraz na lwice pytającym spojrzeniem, z przekrzywionym na bok łbem. Przecież ta Skała już nie jest lwioziemców, nawet z rozmów to wynikało...


RE: Lwia Skała - dół - Haki - 20-02-2018

Przecież sama nazwałaś  nas wcześniej lwioziemcami …- Haki był nieco zdziwiony jej  słowami  jednak nie zamierzał zwracać Venety uwagi. Ostatnimi czasy sporo przeszła. Cesarz  wysłuchał krytyki pod adresem Vei  jaka popłynęła z ust fiołkowookiej i niemal odruchowo pokręcił łbem na znak że się z nią nie zgadza. Może z perspektywy prostego, głupiego, młodzika miało to sens, lecz jako przywódca stada rozumiał że Vei miała absolutną rację. Haki już otwierał pysk żeby zabrać głos, jednak i tym razem nie było mu dane nic powiedzieć, bo w tym samym momencie w pobliżu rozległ się ryk, a po chwili tuż przed nim znalazła się znajoma sylwetka, a jej właściciel najwyraźniej szykował się by rozszarpać cesarskie gardło.
Haki aż zamrugał ze zdziwienia, jednocześnie samemu przygotowując się do przyjęcia ataku. Gdyby był tu sam to pewnie spróbowałby wykonać unik, jednak w tej sytuacji nie mógł zapomnieć o Azimie więc  liczył się z tym, że w razie walki  będzie musiał osłonić go własnym ciałem. Na szczęście agresor  postanowił nieco przystopować i już po chwili do Hakiego dotarło z kim ma właśnie do czynienia. 
W sumie to nad rzeką też był „trochę” nadpobudliwy.
-Mnie również było miło poznać…- rzucił pod nosem, gdy samiec obrócił się ogonem do niego.
-Wygląda na to, że go przestraszyłeś- zażartował, spoglądając na Azima i wesoło się przy tym uśmiechając.
Haki nie zamierzał ze specjalną uwagą przyglądać się, jak parka wymienia się czułościami, dużo bardziej wolał się oddać się własnym rozmyślaniom z których po chwili wyrwał go ryk Venety.
 -Na przodków…-zielonooki pokręcił łbem z dezaprobatą. Jeszcze  raz i chyba tutaj ogłuchnę .
W końcu jednak Maru zwrócił się w jego stronę  a przed Hakim stało nie lada wyzwanie, udzielenia odpowiedzi  na te wszystkie pytania.
-Żaden problem- uśmiechnął się do samca, jednocześnie niedbale wymachując  jedną z przednich  łap tym samym pokazując mu, że nie ma do niego o nic pretensji. Nawet o to, że ten posądził go o bycie lwioziemcem.
-W każdym razie zdążyliście zasypać mnie już sporą ilością pytań, więc pozwólcie, że teraz ja trochę sobie pogadam, a wy łaskawie nie będziecie mi przerywać, zgoda? No chyba, że macie zamiar siedzieć tutaj przez najbliższych kilka dni?-  Haki liczył że swoim wesołym nastawieniem poprawi nieco panującą na Skale atmosferę .
-Jeśli chodzi o Vei…- cesarz zamyślił się na moment-…to nie mam pojęcia jak wyglądały jej rządy przed moim przybyciem jednak nie mam jej za złe, że wyrzuciła  mnie ze stada- rzekł a w jego głosie pobrzmiewała jedynie powaga- w głupi sposób naraziłem życie innych lwioziemców- przez moment jego spojrzenie skupiło się na Maru i przybrało przepraszający wyraz- tak więc w pełni zasłużyłem na swój los.
W sumie to w Cesarstwie nie wymigałbym się od sądu wojennego- dodał w myślach.
-Co do Królewskich, to opuścili oni te ziemie ze względu na ofiary jakie ponieśli, a przynajmniej tak głosi oficjalna wersja.  Osobiście podejrzewam, że narobili sobie zbyt wielu wrogów albo wykończyły ich podziały wewnętrze- cesarz nie krępował się przed podzieleniem się z resztą zebranych swoimi przypuszczeniami- w tym momencie nic innego nie przychodzi mi do głowy.
-Twierdzę, że jest bezpiecznie bo zwiadowcy zapewnili mnie, że żadna większa grupa  nie znajduje się w okolicy i możesz mi uwierzyć, że  mam dość rozsądku żeby nie pchać się w miejsca takie jak to bez wcześniejszego wybadania sytuacji- ze słów cesarza dało się wywnioskować, że ten nie spogląda przychylnym okiem na zachowanie Venety. Co prawda  Haki zdawał sobie sprawę co kierowało lwicą, ale nie rozumiał jak wystawianie się potencjalnym wrogom miałoby pomóc jej partnerowi? Gdyby Myr tu był to bardzo szybo stałaby się więźniem a może i nawet trupem. Cholera, czy  bycie lwioziemcem odbiera wszystkim rozum? - pomyślał, przez cały czas mają w pamięci Jasira.
-W każdym razie jest tu na pewno bezpieczniej niż za rządów Vei – rzekł pamiętając przy tym, że lwioziemcy przykładali raczej małą wagę do pojawiających się na skale osobników . W sumie to gdyby nie pojawianie się królowej to randomowy osobnik pokroju Hakiego niepostrzeżenie mógłby zabrać spod Skały trójkę młodych, nie wzbudzając przy tym niczyjego zainteresowania. 
-W kwestii interesów, to pierwotnie były nimi rozmowy z tutejszymi i uzyskanie jak najkorzystniejszych warunków  dla Cesarstwa, jednak w obecnej sytuacji, trzeba nieco zmienić pierwotne zamiary…- Haki przeleciał  wzrokiem po zebranych, po czym przemówi zdecydowanym głosem-…trzeba odbudować Lwią Ziemię, jednak nie taką jaką była kiedyś. Choćby z szacunku do tych którzy ucierpieli na skutek wojny musimy wyciągnąć wnioski z tragedii jaką była inwazja królewskich i skończyć ze starą, opartą na nieskutecznych rozwiązaniach  Lwią Ziemią. To nie Królestwo pokonało  Lwią Ziemię a pycha, oraz zapatrzeni w siebie przywódcy oraz ich poplecznicy, którzy w godzinie próby nie potrafili zrobić nic poza bezmyślną  ucieczką, tym samym porzucając swoich najbliższych na pastwę losu-
Chociaż Cesarz nie powiedział tego wprost to oprócz pary królewskiej miał także na myśli Venety, która podczas inwazji królewskich de facto pełniła rolę zastępcy. Skoro nie odnalazła w sobie siły by reprezentować swoje stado w jego najmroczniejszej godzinie to najwyraźniej nie nadawała się na przywódcę. Czy Haki się nadawał? Cóż, cesarz nie był w stanie tego stwierdzić, bo jeszcze nie miał okazji znaleźć się w podobnej sytuacji nie mógł mieć pewności jak na takową zareaguje. Za to zielonooki doskonale zdawał sobie sprawę kto się do tej roli nie nadaje. Chociaż trochę go kusiło, to na razie nie zamierzał dodawać nic więcej.  Był ciekaw jak zebrani zareagują na jego słowa.