Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=143)



RE: Rzeka - Hewa - 24-10-2012

Pokiwała ze zrozumieniem głową, po czym uśmiechnęła się.
- Tak, nasze tereny są wyjątkowo piękne. Nie zmieniły się nic a nic, odkąd tu jestem. To już będzie ponad cztery lata. - zamilkła, oddając się przez chwilę myślom. W końcu spojrzała na Alay, chyba czas, aby młoda poznała swoje korzenie.
- Myślę, że powinnaś wiedzieć. Zarówno ja, jak i Wasz tata, Sharubu, nie pochodzimy z tych stron. Moje rodzinne stado nazywało się stadem Piasku i było umiejscowione daleko stąd, daleko za pustynią. Było to niewielkie stado, zawsze przewodzone przez jednego lwa, który panował w nim do końca swoich dni, a po jego śmierci zawsze obejmował to stanowisko jego potomek. Kilka razy w historii stada zdarzyło się też, że przywódca nie miał potomstwa, wtedy zaś wybierał spośród lwiątek swojego rodzeństwa jedno, które miało objąć w przyszłości władzę. Ale mniejsza o to, na razie opowiem Ci o najważniejszych rzeczach, później zagłębimy się w szczegóły. W każdym bądź razie jednego dnia do naszego stada dotarła trójka samców, które po dowiedzeniu się, kto jest naszym przywódcą zarządały walki o przewodzenie stadu. Wybrali spośród siebie jednego, który miał pojedynkować się z naszym władcą. Nasz przywódca był bardzo honorowy i nie widział innego wyjścia, jak przyjęcie wyzwania. Jednak przybysz pokonał go, gdyż nasz przewodnik był już starszym lwem, natomiast tamten w pełni sił. Bracia wprowadzili do stada swoje zasady, oprócz tego karając za błahe przewinienia, bądź też dla rozrywki. Miałam wtedy prawie trzy miesiące i Wasi dziadkowie, a moi rodzice postanowili stamtąd ze mną uciekać, aby zapewnić mi lepszą przyszłość. Reszta członków stada pomogła w zorganizowaniu ucieczki i z samego rana wprowadziliśmy nasz zamiar w czyn. Niestety Bracia szybko zorientowali się o ubytku trzech członków stada i dwóch z nich ruszyło za nami w pogoń. Dogonili nas, a moi rodzice - Kimya i Chaki ukryli mnie, po czym zawrócili, stając do walki z tamtymi, którzy dla zasady postanowili zabić naszą trójkę, aby inni nie próbowali podobnych wybryków. Moi rodzice nie mieli szans i zostali pokonani, a ja widząc to, uciekłam stamtąd. Później błąkałam się przez dłuższy czas bez celu, aż udało mi się trafić na Lwią Ziemię. Bez problemu zostałam przyjęta, a moim opiekunem został Morgoth, który wtedy rządził stadem. - powiedziała, po czym zrobiła sobie dłuższą przerwę, układając sobie w głowie dalsze słowa.
- Później żyłam sobie spokojnie, zostałam Białym Pazurem, jak też objęłam tytuł medyka i później też mentora. Jednak wszyskie stada rozpadły się, kiedy wielkie bandy hien tutaj osiadły. Potem usłyszałam o wyprawie, która miała za zadanie odnaleźć potomków ostatniego króla Lwiej Ziemi, Kopy. Wyprawa się udała, a Ray, właśnie syn Kopy, który był z kolei synem Simby odbudował Lwią Ziemię. Niedługo po tym wydarzeniu odeszłam ze stada na jakiś czas, wracając na moje rodzime ziemie. Jednak kiedy tam przybyłam dowiedziałam się, że stado już od dawna nie istnieje. Znaczy się, zmieniło nazwę i przeniosło się na inne tereny. Jak dla mnie to był już koniec Piaskowych. Spotkałam Waszego ojca, Sharubu, którego znałam jeszcze z dzieciństwa. Pochodził ze stada położonego niedaleko naszego, jednak i tamci się przenieśli, ponieważ coraz trudniej było o jedzenie. On jeden został. Chciałam go sprowadzić na Lwią Ziemię i po dłuższym stawianiu oporu w końcu się zgodził, jednak w drodze powrotnej ukąsił go jadowity wąż... - zamilkła i zamknęła oczy. Nadal to wydarzenie jak prawdziwe stało jej przed oczami, mimo że już tyle czasu minęło od niego.
- Myślałam wtedy, że straciłam wszystko, nie chciałam już tu wracać. Jednak stwierdziłam później, że teraz już tylko to mi pozostało. No i tu czekała na mnie niespodzianka, bo urodziliście się Wy. - zakończyła z szerokim uśmiechem, przyglądając się Alay. Wolałaby przedstawić to wszystko całej gromadce na raz, jednak nigdy nie mogła ich zebrać razem. Więc tak też można. A historię swojej rodziny powinny znać.


RE: Rzeka - Alayike - 26-10-2012

Gdy mama zaczęła opowiadać swą historię, no i w sumie również jej, lwiczka usiadła i wsłuchała się w opowieść. Naprawdę ją wciągnęła. W głowie przelatywały jej obrazy, jakby retrospekcja tego, co się wydarzyło. Oczywiście to tylko wyobraźnia, ale dzięki temu nieźle się wciągnęła. Przykro jej było, że jej ojciec zginął, w tak banalny sposób jak ugryzienie węża. Wolałaby, by zginął w walce, na przykład broniąc jej mamę, no ale cóż, życie pisze różne scenariusze.
Gdy mama skończyła, przez głowę jeszcze raz. w skrócie, przemknęła jej ta opowieść. Po chwili spojrzała na mamę nieco zaskoczona. Po jej wyrazie pyska można było zauważyć, iż czegoś nie rozumie.
-Mamo, twym ojcem był król tych ziem, tak?- mruknęła na początek niepewnie. Oczywiście wiedziała, że przecież mama jej nie ugryzie ani się nie wścieknie, za to, że jest czegoś ciekawa, no ale nie była pewna, czy kopanie w przeszłości pomimo tego, że sama zaczęła, nie jest dla niej czymś przykrym. Pomimo to postanowiła kontynuować swe pytanie.
-Wiem, że przybraną, no ale córką. Czemu więc nie ty jesteś tu królową?- dokończyła swe pytanie. Cóż, pomimo tego, że miała 6 miesięcy i wiele rozumiała, nadal była lwiątkiem, któremu w głowie zabawy, odkrywanie świata... no i w sumie, która lwica nie chciałaby zostać księżniczką lub królową w tym wieku? W sumie na początku Alay chciała zostać medykiem, tak jak jej mama, no ale skoro okazało się że jakieś korzenie królewskie mają... to czemu by miała nie chcieć być księżniczką? A może właśnie nią jest? Jej oczy zaczęły aż iskrzyć na tą myśl. Po chwili jednak nieco posmutniała. Bo jeśli miałoby się okazać, że rzeczywiście jest szansa na zostanie władcą Lwiej Ziemi, to przecież na pewno nie jej to przypadnie. W końcu nie urodziła się pierwsza! A władcą zostaje najstarszy, czyż nie?


RE: Rzeka - Hewa - 31-10-2012

Uśmiechnęła się na jej słowa. No w sumie to było logiczne, że córka króla powinna być królową. Przynajmniej teoretycznie. No właśnie, bo w praktyce to różnie wychodziło.
- Mimo, że władza powinna być dziedziczna, najczęściej to całe stado wspólnie wybiera nowego władcę po jego śmierci, czy też odejściu. W tym wypadku było znacznie prościej. Już podczas rządów mojego przybranego ojca, kiedy też współrządziła Lwią Ziemią Miyuki, matka Morgotha, pojawił się na Lwiej Ziemi Kopa, rodzony syn Simby. Byłam jeszcze wtedy lwiątkiem. Kopa od samego początku w szeregach Lwiej Ziemi bardzo się starał wzmocnić stado, angażował się w jego sprawy. Po śmierci Morgotha i odejściu Miyuki stado jednogłośnie ogłosiło Kopę królem Lwiej Ziemi. Był to bardzo dobry wybór, bo był on wspaniałym królem. Poza tym pochodził w prostej linii z królewskiego rodu. Po rozpadzie stad i odejściu Kopy odbyła się ta wyprawa, o której Ci mówiłam. Po niej królem został Ray, syn Kopy, który jednak umarł przez śmiertelną chorobę. Mimo to zapoczątkował nową Lwią Ziemię, dzięki jego działaniom było łatwiej kolejnym władcom. Po nim wybraliśmy na władców Vasanti Vei, która jest córką Vitani, a na króla Mako. - powiedziała, uśmiechając się na koniec. Jej dzieci w ogóle wiedziały, że Mako jest królem? Nie pamiętała, czy im o tym mówiła, a powinny wiedzieć, tym bardziej, że przecież znają czarnogrzywego. No cóż, z prostego pytania wyszła Hewie rozbudowana wypowiedź, ale to w sumie dobrze, bo Alay powinna wiedzieć jak najwięcej o swoim stadzie.


RE: Rzeka - Aigéan - 03-11-2012

Istny cud! Matka wreszcie spotyka zaginione dziecko. Trochę to za dziwne na zbieg okoliczności, prawda? Zdecydowanie. W takich okolicznościach to jakąś łaską bogów można będzie uznać przybycie i zaginionego synka. Który, co prawda, za zaginionego się nie uważał. Trzy miesiące, co to tam! No i przecież miał mnóstwo lwic pod łapą które rozpływały się pod spojrzeniem granatowych oczu.
I pod wpływem delikatnej perswazji Sharubu. Ciemnofutry lew nie ukazał się synkowi jeszcze ani razu, choć czuwał nad nim dzień i noc. Nie pokazał się także partnerce, mimo tęsknoty. Coś go powstrzymywało, utrudniało mu "pokazanie się". Przecież już nie żył! Nie mógł mącić im w umysłach, łudzić siebie że wszystko będzie jak dawniej. Toteż każdy kto patrzył trochę uważniej, widział lekkie drganie powietrza nad lwiakiem.
Właaśnie, Aigean! Znalazł się nad rzeką niby przypadkiem - khy khy, Sharubu tylko delikatnie go nakierował! - bo po prostu chciało mu się pić. Owszem, wcześniej padało ale woda w kałuży była paskudna, o czym się już wcześniej przekonał. No i mgła - trochę go przeraziła. Granatowe oczęta były wielkie jak pięści, mimo tego że lwiak zapewniał samego siebie o swej odwadze. Eee, mgła! Po deszczu się zrobiła, nie ma się czego bać. Fakt, było trochę zimniej niż zazwyczaj ale pogoda jak samica - zmienną jest! Przyśpieszył kroku, rozglądając się niepewnie.
Strach Aigeana powodował u Sharubu chęć ujawnienia się i chronienia malca, ale potem granatowooki gorzko się śmiał. Duch miałby chronić lewka! Prędzej wystraszyłby go na śmierć. Czemu wtedy nie patrzył pod łapy? Wąż! Przeklęte gadzisko...
BAM! Nie ma to jak się potknąć. Z okrzykiem dzikiego przerażenia Aige wylądował z hukiem na ziemi, z której to zaraz gwałtownie się poderwał, stając na trzęsących się łapkach. Jego wrogiem był...kamień! Przez mgłę go nie zauważył. Warknął i pchnął szary kamulec łapą, dając upust strachowi i wściekłości. No i wtedy je zobaczył.
Był dzieckiem, nadal naiwnym i łatwowiernym, niezwykle ufnym które akceptowało różne dziwne zjawiska, które frapowały dorosłych. Nie zastanawiał się po co i dlaczego żyje - po prostu żył, czerpiąc z tego przyjemność. Toteż od razu przyjął do wiadomości fakt że Hewa jest tu razem z Alaiyke i tyle. Że to właśnie one, a nie ktoś inny. Nie wybuchnął płaczem ani nic z tych rzeczy. W końcu był samcem, nie?
- To było specjalnie, ćwiczyłem taki unik. Krzyk jest po to, żeby zdezorientować przeciwnika, wiecie? - rzekł pewnie, z prowokacyjnym uśmiechem siadając na ogonie pomarańczowej siostry. He he! Miał ochotę przytulić się do matczynej łapy, ale nie mógł tego robić przy siostrze, nie? Uznałyby go za mięczaka, phi!
- Upolowałem ostatnio małą zebrę! A tak, sam. Waate tylko mi pomogła. - pochwalił się, wypinając dumnie pierś na której wyrosła kępka ciemnej sierści - z tego będzie miał grzywę! Piękną, ciemnobrązową jak ojciec, oczywiście. I taką ogromną że żaden przeciwnik nie zrani go w kark czy szyję, haa!


RE: Rzeka - Hewa - 03-11-2012

Przez cały czas uważnie patrzyła na córkę, jednak z tego wszystkiego wyrwał ją krzyk. Na ten dźwięk postawiła uszy do góry, rozglądając się po okolicy. Cóż to mogło być? Po niedługim czasie dane jej było się o tym dowiedzieć, bo otóż stanął przed nią... Aigéan? Czy to w ogóle było możliwe? Ona już myślała, że przepadł na dobre, a tu proszę, jaka niespodzianka. Na jej pysku malowało się przez dłuższy czas zdumienie, niedowierzanie. Może to ją oczy mylą? Może to jakieś lwiątko po prostu bardzo podobne do syna? W końcu nie widziała go tyle czasu. Jednak, kiedy usłyszała jego głos, straciła wszelkie wątpliwości. Zdziwieniu ustąpiła ogromna radość.
- Aigéan! - powiedziała już na głos, a za chwilę już tuliła swojego ,,malca'' do piersi. Tak się za nim stęskniła. Wygląda na to, że wszystkie z jej dzieci mają się dobrze, jaka to ulga!
Kiedy już nacieszyła się synkiem, wypuściła go z uścisku, przyglądając mu się uważnie. Szybko zlustrowała go od góry do dołu.
- Jak dobrze, że Cię widzę! A z tego, co zauważyłam, to nieźle już wyrosłeś. I zaczyna rosnąć Ci grzywa. - powiedziała z wielkim uśmiechem na pysku, wpatrując się w kępkę sierści na jego piersi. Oczywiście nie była zła, że tak zniknął, jak też w przypadku innych dzieci. Nie pytała też, czemu go tyle czasu nie było, średnio to miało sens. Jeśli zechce sam powie, a wszystkie jej dzieciaki póki co odpowiadały to samo. W każdym bądź razie bardzo się cieszyła, ze go widzi.
- Naprawdę? To gratuluję. - powiedziała jeszcze bardziej zadowolona, po czym poklepała go delikatnie po łebku. Jej dzieci zaczynają się usamodzielniać. A zdawałoby się, że jeszcze wczoraj uczyły się dopiero mówić i chodzić. Zainteresowała ją druga wypowiedź syna.
- Masz nowych znajomych? - zapytała z ciekawością.


RE: Rzeka - Alayike - 04-11-2012

Gdy mama skończyła opowiadać, Alayike jedynie kiwnęła głową na znak, iż doskonale rozumie. Już miała coś powiedzieć, gdy nagle usłyszała jakiś dziwny krzyk. Obejrzała się za siebie by sprawdzić co się stało i nagle zauważyła swojego braciszka, który po prostu najzwyczajniej w życiu się wyłożył. Alay jedynie pokręciła przecząco głową, a gdy ten zaczął się tłumaczyć prychnęła.
-Ta... Jak dobrze że tu jesteś, teraz żaden kamień nam nie straszny- odezwała się, po czym lekko zaśmiała. To samo zrobiła gdy ten opowiadał o zdobyczy którą to prawie sam upolował. Pokręciła znowu głową, nie odzywając się już, po czym spojrzała na mamę. Jakoś nie miała już ochoty siedzieć dłużej nad rzeką. Lubiła łazić wszędzie, zwiedzać, po prostu nie potrafiła długo usiedzieć w jednym miejscu. Na dodatek Hewa spytała jej brata o znajomych, których Alay nie miała. Postanowiła udać się więc i poznać jakiegoś kolegę lub koleżankę. Bo przecież nie będzie wiecznie bawić się z rodzeństwem.
-Ja już idę mamo. Przyjdę później do groty, chcę jeszcze trochę połazić- rzekła do swej mamy, po czym przytuliła się do niej na pożegnanie. Gdy to zrobiła, spojrzała na swojego ciut niezdarnego brata. Już chciała coś mu powiedzieć, lecz stwierdziła że nie będzie wredna. Uśmiechnęła się do niego niewinnie i po prostu poszła przed siebie.
z.t


RE: Rzeka - Aigéan - 07-11-2012

Niezdarnego? NIEZDARNEGO? Wrr! Alay mogła się cieszyć że nie wypowiedziała tego na głos. Inaczej z pewnością zostałaby napadnięta przez wielkiego łowcę, zabójcę zebr. Strzeżcie się, pasiaki! No, ale to nie ta sprawa. Obrzucił siostrę pełnym niesmaku spojrzeniem i prychnął głośno. Lwiczki! Głupie są, oj głupie. Nawet jego siostra! Zgroza, ale tak niestety było. Cóż poradzić? Na szczęście mama nie zachowywała się jak "wszystkie" lwice, zauważyła jego grzywę i nie umknął jej wyczyn syna. Tak się powinna samica zachowywać, chwalić samców. Bierzcie wzór z Hewy!
Chociaż klepanie po grzywce mogła sobie odpuścić. Czym prędzej potrząsnął łbem, by brązowe włosy starały na wszystkie strony - tak, jak powinny. Nie gniewał się jednak - trzeba być pobłażliwym, w końcu to jego matka. Jakieś tam przywileje się jej należą!
- Taak... - mruknął od niechcenia, oglądając swoje ostre pazurki. Splamiły się krwią! Kiedy Waate już załapała zebrę to pokazała mu jak podciąć jej gardło. Nic specjalnego...ale krew siknęła! Źrenice rozszerzyły my się na to wspomnienie. To było trochę stra...było absolutnie niesamowite, to oczywiste. Rozejrzał się - Alay już nie było. Szkoda, nie chciała słuchać o jego przygodach. Sama pewnie boi się mgły. Mgła...brr. To jest, po prostu mu trochę zimno.
- Paru ich było. Yirke, Zaaku, Oni, Ceto. Wiesz, z paru stad. Ich mamy koniecznie chciały się mną zaopiekować, to co miałem im przykrość robić. Ale i tak ty jesteś najlepsza, mamo! - rzekł stanowczo, szczerząc białe kiełki. Kochał matkę. Po prostu. To było naturalne jak...jak ziemia. Ona była i już. I nie zniknie.
- Chodźmy! Chcę iść na Sawannę! - poderwał się na równe łapki, radośnie machają ogonem, jak pies. Złapał zębami końcówkę ogona Hewy i zaczął iść w stronę terenu o którym wspomniał. No mamoooo! Rusz się, nad rzeką jest...ee, zimno.


RE: Rzeka - Hewa - 12-11-2012

- Dobrze, ale uważaj na siebie. - powiedziała za odchodzącą córką, uśmiechając się lekko. Niech korzysta z życia, nie będzie jej przecież trzymać jak na smyczy przy sobie. Patrząc na swoje dzieciaki dopiero dawała sobie sprawę, jak ten czas szybko leci. Przecież tak niedawno sama była w ich wieku . A teraz? Jest dorosła, ma piątkę cudownych młodych, przy okazji pełni funkcję medyka. Strasznie szybko ten czas leci.
- Cieszę się, że masz przyjaciół, to bardzo ważne mieć na kim polegać. - uśmiechnęła się. Na jego kolejne słowa miała ochotę się roześmiać, jednak jedynie poszerzyła swój uśmiech. Wygląda na to, że jej syn był rozchwytywany przez inne lwice.Dobrze, że nie był sam przez ten czas...
- Dobry pomysł, może uda mi się coś upolować. Chodźmy więc, ale trzymaj się blisko mnie, nie podoba mi się ta mgła. - powiedziała do syna, po czym wstała i rozejrzała się. Gdyby nie mieszkała tu już tyle lat to za nic nie wiedziałaby, w którą stronę iść. Teraz jednak nie miała z tym większego problemu. Tak więc po krótkiej chwili ruszyła w stronę sawanny, oglądajac się co chwila za siebie, czy też jej syn nadal idzie za nią.

zt


RE: Rzeka - Rain - 19-11-2012

Przyszedł, nosząc na swoim grzbiecie panienkę Vei. Podszedł powoli do Rzeki, nachylając się nad nią, tak by dać lwicy możliwość spokojnego zejścia. - Proszę. - Mruknął, stając tak, jak posąg. Jak golem... ale mówię to już któryś raz. - Chyba Ci nie będę musiał pomagać w kąpieli? - Jednak zaraz po zdaniu pytania, przypomniał sobie, że sam jest umorusany. - A, nie ważne, zapomnij... sam też muszę... - Westchnął.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 19-11-2012

- Wiesz, z tym powinnam sobie poradzić - odpowiedziała, wywracając przy tym oczami.
Nie pozwolił jej się przejść, ale wykąpać to się chyba zdoła...? Aż tak bardzo się nie poobijała.
- Ano, musisz - potwierdziła.
Zeszła, czy też raczej zsunęła się bokiem wprost do wody. Prędko zanurzyła się cała, łącznie z łbem, by zaraz wynurzyć się z powrotem i otrzepać się gwałtownie. Grzywka oklapła jej na jedno oko, jednak tym drugim zdołała zerknąć na lwa, na którym spoczywały teraz drobne kropelki.
Wyszczerzyła kły w troszkę szyderczym, a trochę zaczepnym geście, po czym odpłynęła ze dwa metry, zamknąwszy pomarańczowe ślepia. Lubiła pływać. To było takie... Odprężające.


RE: Rzeka - Rain - 19-11-2012

Zerknął na nią spokojnie, kiedy weszła do wody. Zaraz sam planował wejść do niej, został jednak ochlapany lekko. Podczas tego przymknął tylko oczy, zaraz je otworzył, patrząc na jej uśmieszek. No wie ona co? Tak perfidnie go moczyć? Powoli sam się zanurzył, pozwalając by lepkie błoto odpadało od jego ciała. - Uch... całkiem miło... - Mruknął, przymrużając oczy. Co i raz poruszał łapą, powodując na powierzchni wody pojawienie się minimalnych fal. Szum wody go odprężał. To mu starczyło do relaksu, jednak... poczuł się dziwnie. Otworzył oczy i skierował je ku samicy. Ponownie nie mógł spojrzeć się gdzie indziej, jak tylko w jej stronę. - Potem pójdziemy do jaskini z lekami... powinnaś zobaczyć, co jest nie tak z Twoją łapą. - Powiedział, niby to obojętnie, jednak... widać, trochę inaczej niż normalnie przejął się jej losem.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 22-11-2012

- Nie ma takiej potrzeby. Nadwerężyłam ją, nic więcej - stwierdziła, zwróciwszy na niego bystre spojrzenie.
By to udowodnić, niespiesznie uniosła ową łapę. Wyglądało na to, że faktycznie nic takiego się nie stało. Skoro jest w stanie nią ruszać, a nawet pływanie nie sprawia jej problemów, to nie ma się czym przejmować.
- Jestem stadną medyczką, więc gdyby to było coś poważnego, to od razu bym to zauważyła - dodała jeszcze.
Po tych słowach przepłynęła jeszcze kawałek, po czym zatrzymała się nieopodal lwa, by chwilę odpocząć.
Mała Sharma, wciąż kłębiąca się w myślach Królowej, najwyraźniej nie zamierzała zostać znaleziona. Jeśli jednak nie wróci w najbliższym czasie, rudawa z pewnością ponownie uda się na poszukiwania.


RE: Rzeka - Rain - 22-11-2012

Uśmiechnął się zaraz nikle pod nosem. - Masz rację...! - Mruknął, przymykając oczy całkowicie i podejmując próby odprężenia się. - Jakby Ci coś było, wiedziałabyś to dużo lepiej, niż ja. - Stwierdził spokojnie i oparł się o brzeg rzeki. Kiedy ta do niego podpłynęła, spojrzał na nią ponownie. Wpadł na pewien pomysł... wziął zamach łapą i nagle ochlapał biedną królową. Obserwował przy tym wszelkie jej reakcje. Miał nadzieję, że się nie zezłości na niego... niby za co? Przypomniało mu się, jak widział kiedyś bawiące się młode lwiątka, między innymi w rożnych zbiornikach wodnych chlapały się i ścigały w swoich małych zawodach pływackich. Zapomniał natomiast o małej, której szukać mieli... łeb zaprzątała mu teraz jedna lwica. Tak, ta obecna tutaj obok niego...


RE: Rzeka - Vuko - 29-11-2012

Biegł. Po prostu biegł przed siebie nie patrząc na to czy się wywracał, czy coś tutaj jest, czy zaraz mu się coś stanie. Nie obchodziło go to. Nie obchodził go fakt, ze on żyje i powinien żyć, bo jeśli do tej pory nic nie miał, to teraz jedyne co mógł stracić to własne życie. Kiedy oczy zaszły mu łzami do tego stopnia, ze nic już nie widział prócz traw, nieba i rzeki. Po za tym, był za mało, żeby wzrokiem sięgać tak daleko, jak dorosły lew.
Jego matka... jego matka nie żyła. Zostawiła go ze szczątkową umiejętnością mowy, podstawami obserwacji i z tym, co miał od urodzenia. Coraz bardziej tracił siły, bowiem jego rodzicielka niespecjalnie go potrafiła wykarmić mlekiem, a kiedy mógł już jeść mięso, jedyne co mu wskakiwało do żołądka to padlina, ew. jakieś gryzonie.
- Mamo.... - Jęknął padając gdzieś nad brzegiem wody. Był zbyt mały żeby prowadzić w głowie jakieś filozoficzne dysputy, ale jednak... czy musiał tak go los potraktować?


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 29-11-2012

Lwica zdała sobie sprawę, że spadła na nią woda. Zimna woda. Ktoś ją ochlapał. Ją! A jedyny podejrzany właśnie stał sobie obok jak gdyby nigdy nic.
W nagrodę obrzuciła go oburzonym, pełnym wzgardy i niedowierzania spojrzeniem. Jak on może mieć czelność dokonywać czegoś takiego! Co za brak szacunku wobec własnej władczyni...!
Jednak po co go karać słowami, skoro istnieje sposobność uczynienia tego w znacznie ciekawszy sposób?
Porządnie mu oddała, chlust!, woda spływała po grzywie, sierści, fryzura mu się zepsuła, ha!, ma za swoje...! Przez oblicze Vasanti przemknął szyderczy uśmiech. Nie wiedzieć czemu, taka 'zabawa' nawet jej się podobała.
I zapewne nadal brałaby w niej udział, gdyby nie pewne lwiątko, które właśnie się tu zjawiło.
Lwiątko!
Postawiła uszy, momentalnie przybrawszy poważny, zaniepokojony wyraz pyska. Bez słowa weszła z wody i prędko podbiegła do miejsca, z którego było słychać owy przejmujący jęk. Instynkt nie pozwolił jej zareagować w żaden inny sposób.
Ujrzawszy lwiątko, od razu skierowała się ku niemu.
- Spokojnie, nie płacz... - ozwała się spokojnym, łagodnym tonem, nachyliwszy się nad lwiątkiem. - Co się stało?
Starała się mówić wolno, a na jej oblicze wstąpił nieśmiały uśmiech.