Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=143)



RE: Rzeka - Vasanti Vei - 15-07-2013

Brwi lwicy zmarszczyły się w zastanowieniu.
- Kim jest Mun?
Domyślała się, że może mu chodzić o to lwiątko, które leżało przy nim, gdy widziała ich Vei, lecz mimo wszystko mógł mieć na myśli jakiegokolwiek innego dzieciaka, z którym miał do czynienia. Po Lwiej Ziemi trochę się ich pałęta, choć większość z nich jest już starsza niż ten tutaj. Dorosłe lwy raczej nie szczycą się plamistym umaszczeniem, nawet jeśli tych plamek miałoby być 'malutko'.
A właśnie.
- Jak ci na imię? - spytała jeszcze, założywszy łapę na łapę.
Spojrzała po otoczeniu, szukając wzrokiem matki lamparciątka. Dziwne, gdyby zostawiła swoje dziecko na długo...


RE: Rzeka - Kifo - 15-07-2013

Czyli ona nie tylko nie wie, gdzie jest Mun, ale w ogóle go nie zna? Kifo położył uszy po sobie i zrobił smutną minkę. Jego żółte oczy patrzyły na lwicę z pewnym zawodem. Jak ona może nie znać Muna? Przecież on go zna, ona zna jego, a nie zna lwiątka? - Mun to psyjaciel. - powiedział powoli, używając tego słowa, co wcześniej lwica. - Brat. - dodał.
Słysząc pytanie, Kifo otworzył pyszczek, ale nie zamiast odpowiedzieć, kichnął. - Fo. - wymówił niewyraźnie. - Kifo. - powtórzył. Spojrzał wyczekująco na lwicę. Można by było pomyśleć. że Kiifo będzie oczekiwał, że wymówi teraz swoje imię, ale tak na prawdę nie było to dla niego takie ważne. No, nie oszukujmy się. Kifo zbliżył się do łap lwicy. Ciekawa poza, tak na marginesie. Położył się przed nią i ostrożnie pacnął ją łapką. Spojrzał pytająco w jej oczy.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 16-07-2013

Królowa pogrążyła się w milczeniu. Brat to ktoś, kto ma tych samych rodziców, a przynajmniej jednego z nich. Lecz lampart był tylko jeden. Wszystko wskazywało na to, że albo tego drugiego Vasanti przeoczyła, albo Munem jest zwane to lwiątko. Wszystko by na to wskazywało.
- Kifo - powtórzyła cicho, wyrwawszy się z zadumy po jego pacnięciu. - Co się stało, Kifo?
Wpatrzyła się w niego z powagą. Z wielką chęcią spytałaby się go o matkę, jednak jak to zrobić, by przypadkiem nie przestraszyć młodzika? Gdyby miało się okazać, że on również nie wie, gdzie się podziewa lamparcica, mógłby tylko się rozpłakać. A wtedy Lwioziemka byłaby zupełnie bezradna, bo jak można pocieszyć samotne kocię? Pomimo całej swojej sympatii do dzieci, oranżowooka nie miała bladego pojęcia o takich sprawach. Jedynym wyjściem byłoby liczenie na instynkt. Ostrożnie wysunęła do niego łapę, jakby w zamiarze objęcia go.


RE: Rzeka - Kifo - 16-07-2013

Kifo przez chwilę patrzył w oczy lwicy, ale stopniowo opuszczał wzrok, jakby nie mógł znieść jej spojrzenia. Co się stało? Chciał się bawić, lecz rozumiał, że nie o to chodzi lwicy. Zawsze był przy mamie, ale ona odeszła do nieba lub czuwała przy nim tak, że jej nie widział. Oba przypadki sprawiały, że czuł się w tej chwili najbardziej samotnym młodym kotowatym w Afryce. Kifo z pewnym zdziwieniem zauważył, że drży. Drgnął, kiedy lwica się poruszyła. Ostrożnie, uciekając spojrzeniem w bok, zrobił krok do przodu, ocierając się o jej łapę.
- Mama pilnuje. W niebie. - powiedział cichutko, tak, że jego słowa ledwo docierały do uszu lwicy. - Mun i Hewa bao babem. Kifo tutaj. - dodał powoli. Zamknął oczy i pochylił łebek, wciągnął do płuc powietrze przesycone trochę znajomym zapachem. Przez tę krótką chwilę mógłby udawać, że to nie jest żadna nieznajoma lwica, tylko jego mama. Ale to nie jest prawda. Z piersi młodego wyrwał się szloch i Kifo odsunął się nagle, wydostając się poza zasięg lwich łap.


RE: Rzeka - Asante Sana - 17-07-2013

W sam środek tego cyrku nad rzeką trafił Sana. Szeroki uśmiech od ucha do ucha rozświetlał jego pysk radością. Dopełnieniem tego obrazu niewyobrażalnego szczęścia była totalna "szopa" na głowie lwa - każdy kosmyk grzywy sterczał w inną stronę, nadając właścicielowi zawadiackiego wyglądu. Skąd taka radość? Ano, każdy by był w takim stanie, gdyby całymi dniami leżał na tyłku i nie musiał nic robić, a złotowłose nimfy podsuwały pod pysk najdelikatniejsze i najsmakowitsze kawałki mięsa... Stop, nie, za bardzo się zagalopowaliśmy z marzeniami. Wtedy Sana byłby w niebie. W każdym razie dnie spędzane na słodkim lenistwie i polowaniu/wykradaniu żarcia były rajem na ziemi dla ognistookiego. Brakowało mu jednak jednego - towarzystwa. Zstąpił więc na ziemię i wyruszył w kierunku wielkiej, spiczastej skały, gdzie poznał przeciekawą istotę płci przeciwnej, jaką była Vasanti Vei. I, ku jego zdziwieniu, spotkał ją już nad Słoneczną Rzeką, w towarzystwie umazanego łzami i gilami lamparciątka oraz małomównej lwicy.
- Hej, Vasanti! - wyrzucił z siebie od razu na jej widok - Jak leci?
Durne pytanie - chroni smarkacza przez wypłakaniem własnych oczu i doskonale jej się konwersuje z tą małomówną. Nie zdziwiłby się, gdyby zgromiła go teraz zabójczym spojrzeniem.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 23-07-2013

Pierwsze potknięcie. A wydawałoby się, że idzie tak dobrze... Za szczęście w nieszczęściu można uznać to, że dowiedziała się tego teraz, a nie w mniej sprzyjającej sytuacji.
Wstała, a łapy jej drżały. Była to jedna z tych nielicznych sytuacji w jej życiu, kiedy nie miała pojęcia, co powinna teraz zrobić. Tak, kochała dzieci, lecz to nie znaczy, że zajmowanie się nimi przychodziło jej z łatwością. Do tego potrzebna była... Czułość? Jak to z siebie wykrzesać...?
Poruszyła uchem. Coś... Ktoś tam był. Odwróciwszy łeb, ściągnęła brwi, acz tylko na moment. W następnej chwili już rozpoznała przybysza, a na jej pysku odmalowało się zdziwienie. Kogo jak kogo, ale jego zdecydowanie nie spodziewała się tu spotkać.
- Deme, Sana - odparła dość spokojnie, przypomniawszy sobie choć jeden człon jego dziwnego imienia.
Z niepewną miną na powrót przeniosła wzrok na lamparciątko. Trzeba było w jakiś sposób zareagować... Lew powinien zrozumieć, że w tym momencie priorytetem Vei jest uspokojenie dziecka, a nie nieoczekiwana wizyta dwugrzywego. Nie uznawała go też za zagrożenie, więc nie miała powodów, żeby nagle się nim zainteresować.
Nachyliła łeb ku młodemu, acz nie za blisko, w obawie przed spłoszeniem go. Tylko tego by jej brakowało!
- Spokojnie, Kifo. Nic ci się tu nie stanie - odezwała się cicho, nie wiedząc, co jeszcze powinna dodać.
Niepokoiło ją, dlaczego w takim razie nie przebywa z Hewą, ale nie śmiała o to teraz pytać. Ona, która potrafiła jawnie kpić z władcy potężnego wrogiego stada, w trakcie rozmowy z dzieckiem czuła się jak podczas spaceru po polu minowym.


RE: Rzeka - Asante Sana - 28-07-2013

- E, dobra, to ja nie będę przeszkadzał? - rzucił z doskonale wyczuwalną w głosie niepewnością - Wpadnę później. Adios!
Puścił do niej oko i zwiał ile sił w łapach.

zt


RE: Rzeka - Kifo - 18-08-2013

Malec zaczął się robić coraz bardziej senny. Oczy zaczęły mu się kleić. Nie przejął się zupełnie przybyciem nieznanego lwa. W Grocie cały czas ktoś przychodził i odchodził, a on sobie siedział bezpiecznie wraz z mamą i Munem, oddzielony niewidzialną barierą. Tym razem był na otwartej przestrzeni, ale jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało. Może sekret polegał na znalezieniu odpowiedniego miejsca albo był zbyt zmęczony, by się tym kłopotać.
Malec prześlizgnął się między łapami Vasanti i położył kilka centymetrów od jej tylnej, zwijając się w kłębek. Zamknął oczy i było widać, że zaraz zaśnie.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 18-08-2013

Ta zaś mruknęła coś za Saną na odchodne, by następnie jak najszybciej powrócić wzrokiem do lamparciątka. Na jej pysku pojawił się delikatny uśmiech, zarezerwowany wyłącznie dla dzieci w zbliżonym do Kifo wieku. Po chwili namysłu Vei ułożyła się obok, kładąc łeb na łapach. Spojrzenie nadal miała utkwione w młodym, czasem jedynie pozwalając na uniesienie łba i błądzenie wzrokiem po otoczeniu w celu wypatrzenia potencjalnego zagrożenia. Nie powinna nikogo takiego zauważyć na własnych ziemiach, acz czujność zawsze była wskazana, szczególnie w obecności kociąt. Na szczęście nie czuła się senna, toteż mogła ją utrzymywać jeszcze przez długi czas.


RE: Rzeka - Kifo - 19-08-2013

Kifo spał głęboko i tak spokojnie, jakby znajdował się w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi, a nie na brzegu rzeki w towarzystwie niedawno poznanej lwicy. Jego boki unosiły się rytmicznie i opadały. Czasem westchnął cicho lub jego łapa drgnęła nerwowym tikiem, przez co można było się domyśleć, że śni. Marzyło mu się, że jest w Grocie i znowu bawi się z Munem jak za starych, dobrych czasów.
Obudził się ogarnięty tęsknotą za bratem i znajomym miejscem. Pisnął cichutko i wstał, mrugając zaspanymi oczami. Zerknął na Vasanti, a potem krótko za siebie, wypatrując drogi, którą tu przyszedł.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 27-08-2013

Lwica nie spała ani minuty. Usłyszawszy typowe dziecięce zawołanie, odruchowo postawiła uszy i zwróciła wzrok na małą puchatą kulkę, która właśnie postanowiła zwrócić na siebie uwagę otoczenia.
- Wyspałeś się? - zagaiła cicho, nie chcąc przestraszyć młodzika brzmieniem swego głosu. - Gdzie chciałbyś pójść?
Podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem. Czy to tam przebywała Hewa i ów Mun? Ciężko stwierdzić - język ciała dzieci znacznie różni się od tego praktykowanego przez dorosłych, co bursztynowooka zdążyła już niejednokrotnie zaobserwować. Mogło się to zdawać nieco kłopotliwe, acz z czasem umiejętność odnajdywania się w tym przychodziła coraz to łatwiej i szybciej.


RE: Rzeka - Kifo - 27-08-2013

Kifo ziewnął, ukazując białe kiełki. Usiadł, tylną łapą drapiąc się po boku, jakby się zastanawiał.- Santi? Hewa. Taak? - powiedział, podchodząc do Vei. W wolnym tłumaczeniu znaczyło to: „Hej, Vasanti. Chodźmy do Hewy, dobrze?”, ale Kifo był zbyt leniwy, by ułożyć tak skomplikowane zdania/równoważniki zdań, jeśli to wszystko dawało się wyrazić tylko trzema słowami. Co prawda przez chwilę rozważał podróż do jakże interesującego krzaczka, skoro już mieli się przejść, ale on był tak daleko… Z pół minuty drogi wolnym tempem!


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 28-08-2013

Uśmiechnęła się półgębkiem, usłyszawszy swoje jakże wymyślne określenie. Santi? Brzmienie niezbyt poważne, acz ładne.
- Tak, Hewa. Myślę, że możemy jej poszukać w jej grocie - zasugerowała, nachyliwszy łeb ku młodemu. - Będziesz szedł obok mnie czy cię przenieść?
Pytanie, choć wydawało się błahe, dla niej miało kolosalne znaczenie. Nie chciała na wstępie zawieść zaufania kociaka, który dopiero co zaczął się do niej przekonywać. To też niewątpliwie dobra nauka przed wychowywaniem własnych potomków, których, prędzej czy później, musi się kiedyś doczekać. Nie można przecież pozwolić, by tron Lwiej Ziemi przypadł w przyszłości komuś niegodnemu, na przykład z krwi Mako...


RE: Rzeka - Kifo - 28-08-2013

Kifo odwrócił się, jakby wypatrując groty. - Będzieł szedł. - stwierdził radośnie, nieświadomy, że może właśnie jakiś koci polonista czy filolog przewraca się w grobie.
Odbiegł od Vasanti, po czym odwrócił, by sprawdzić, czy lwica za nim podąża. - Idziemy? - upewnił się. Jeśli Vasanti zależałoby, by dojść szybciej lub może w ogóle, to ona powinna powinna prowadzić. Kifo wracałby po własnych śladach, co oznaczałoby, że doszliby do dżungli, a potem wracali, a w pewnym momencie lamparciątko mogłoby stwierdzić, że za bardzo bolą go łapki, by iść dalej.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 28-08-2013

Słowa młodzika nie były nazbyt trudne w interpretacji. Dobrze, że poziom ich skomplikowania nie wykraczał poza obowiązujące normy, bo w przeciwnym wypadku biedna, niedoświadczona w kontaktach z dziećmi Vei mogłaby sobie z tym nie poradzić.
- Tak, idziemy - potwierdziła, by następnie podnieść się z miejsca i udać przed siebie.
Szła w nico wolniejszym tempie niż normalnie, by Kifo mógł dreptać obok i nie paść ze zmęczenia po pięciu minutach.

Z/t