Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=143)



RE: Rzeka - Kifo - 28-08-2013

Radośnie potruchtał przy niej, po chwili nieco wybiegł w przód. Znalazł krzaczek, ale nie tamten krzaczek, tylko inny i fajny, bo o wiele ciekawszy. Nie mógł przepuścić takiej okazji i porządnie go obwąchał, po czym trącił łapą. Kiedy jednak gałązki wykazały dość małą chęć do zabawy, zostawił je w spokoju i podbiegł do lwicy. To będzie dłuższa podróż niż Vasanti mogłaby przypuszczać...
<zt>


RE: Rzeka - Mako - 07-10-2013

Lwia Ziemia. Nareszcie. Ile można wracać z Groty Medyków. Mako zdecydowanie wolał obecną Grotę Medyków nazywać Nową, aniżeli o przeszłej wyrażać się jako o Starej. Tym sposobem w jego umyśle istniało takie nazewnictwo, które było raczej w opozycji do reszty, która zwykła używać określenia Stara (bądź nie posiadać informacji o istnieniu tamtej Groty). Wszak ilu tych prawdziwych Lwich liczyła Lwia? W ich poczet można było zaliczyć Vei... Choć to też na dobrą sprawę pic na wodę. Co to za Lwioziemiec, który większość życia spędził poza domem? Odpowiedz też może być zaskakująca, bowiem nawet ci najwięksi, jak choćby Simba. Dobrze, że było jeszcze jedno, małe pocieszenie, którego trzymał się kurczowo – być Lwim przede wszystkim z serca, a nie z urodzenia. Coś, co mógł osiągnąć każdy.
Tutaj Mako trzymał się swego egoizmu, bowiem w głębi pragnął, aby ktoś kiedyś chciał go zacytować. Co prawda, nie było to jego największe pragnienie i na pewno nie miał ochoty się nim dzielić.
Przemierzał właśnie okolice rzeki, rozważając, czy do swej idei przekonać także Hewę, ale szybko odrzucił tę myśl. Ona i tak się już dawno z tym pogodziła... Patrząc z perspektywy Vei, to była jego słabość – przywiązanie. Dla niego było wręcz przeciwnie, ale ileż można uganiać się za dawno już martwym marzeniem? Jako on zawsze, ale jako Król musiał się powstrzymać. Poświęcić coś, coś bardzo cennego.


RE: Rzeka - Manuela - 08-10-2013

Manuela po długiej podróży w końcu dotarła do wodopoju. Rzeka. Sunęła leniwie po trawie rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych, jednocześnie rozglądając się dookoła i starając sobie przypomnieć to miejsce. Ale miała jakby czarną dziurę w pamięci. Albo po prostu była wycieńczona.
Wsunęła się w wysoką trawę porastającą brzegi i zanurzyła łapy w wodzie, a następnie pysk. Wtem uniosła wysoko głowę, nagle coś spostrzegając, oraz wyczuwając zapach przywiany przez podmuch wiatru, który niewątpliwie należał do istoty żywej. A nawet do lwa. Uniosła czujnie ogon i nastawiła uszu. Dzieliła ją od niego znowuż nie tak duża odległość, ale jednak gdyby teraz coś powiedziała, to tamten nie mógł by jej usłyszeć, chyba że przy sprzyjającym wietrze.
Jako jednak że Mania była dosyć śmiałą lwicą, przebrnęła przez rzekę i znajdując się po jej drugiej stronie, ruszyła powoli w stronę lwa.


RE: Rzeka - Mako - 08-10-2013

Mako ciągle pogrążony we własnych rozmyślaniach nawet nie zauważył, że ktoś się doń zbliża. Był u siebie, więc nie odczuwał konieczności wyostrzania swych zmysłów na ewentualne zagrożenie. Dość, że nie mamrotał do siebie, bo w ostatnim czasie często mu się to zdarzało. Przecież to nic dziwnego!
Teraz pytanie, gdzie to wszystko zakończyć.
Najlepiej w jakimś dość ustronnym miejscu, zdala od wszystkich.
Lazł dalej stałym tempem, nie mając pojęcia, że ktoś za nim podąża. Nie szedł wcale szybko, więc Lwica mogła się z nim szybko zrównać


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 09-10-2013

Niedługo później pojawiła się tu jeszcze jedna osoba - tym razem królowa z lamparciątkiem w pysku. Dostrzegłszy czarnogrzywego, niezwłocznie ruszyła prosto ku niemu. Nie uszło jej uwadze, że tuż za nim podąża nieznana jej lwica, acz w tym momencie nie miała czasu ani ochoty na roztrząsanie tej kwestii.
Po chwili namysłu delikatnie ułożyła Kifo na swoim grzbiecie.
- Trzymaj się - szepnęła czula i, uważając, by nie spadł, nadal parła ku brązowemu.
Zatrzymała się dopiero wtedy, gdy była tuż obok i miała stuprocentową pewność, że i on musiał już zanotować w myślach mniej lub bardziej miłą informację o obecności Vei.
- Mako - zwróciła się do niego bez zbędnych ceregieli, kompletnie ignorując obcą. - Nie widziałeś może Hasiry?


RE: Rzeka - Mako - 10-10-2013

Gdyby Królowa nie odezwała się do niego, to ten najpewniej przeszedłby obok niej niczym niewzruszony. Oczywiście wynikało to z zamyślenia, w które wchłonął się bez reszty. Dopiero, gdy usłyszał swoje imię, podniósł głowę nieco wyżej, patrząc na Vei swymi zielonymi ślepiami. Zatrzymał się. Wydał z siebie cichy pomruk i zaczął wracać z odmętów swej świadomości.
Zdawało mu się, że ktoś za nim był, jednak nie musiał tego sprawdzać koniecznie w tej chwili. Jeżeli ktoś czyhał by na jego życie, to nawet Vasanti by go ostrzegła, prawda?
Na początku chciał szybko uciąć rozmowę, ale z pewnego, tylko sobie znanego powodu, nie zrobił tego.
- Nie widziałem jej już dość trochę – teraz całkowicie wrócił do rzeczywistości. - Stało się coś?
Jeżeli Królową mógł obchodzić los kogokolwiek, to były to z pewnością Hewa, Hatima i Hasira. 3H, jak pięknie się złożyło.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 10-10-2013

Lwica, w pośpiechu, ale wciąż elegancko, wzięła Kifo w pysk, by postawić go na ziemię. Sama usiadła i, podonie jak ostatnio, usadowiła młodzika pomiędzy przednimi łapami.
- Tak, stało się - odrzekła nieco ciszej niż normalnie w obawie, że nieznajoma lwica mogłaby ich usłyszeć.
Nie spodziewała się spotkać tu szpiegów - bo i po co?, ale lepiej dmuchać na zimne.
- Panoszy się u nas jakaś choroba. Na początku zjawił się Shyeiro, nagle wielce spokorniały... Oczywiście, Hewa zgodziła się mu pomóc, jednak coś poszło nie tak. Ją również dotknęła choroba i teraz oboje wyglądają fatalnie. Co ciekawe, spotkałam również Hatimę, do której, wydaje się, przyczepiło się coś podobnego. Odesłałam ich do groty, ale zanim spróbuję im pomóc, muszę szybko znaleźć osobę, która w tym czasie zajęłaby się Kifo.
Tu na chwilę przeniosła wzrok na wymienionego, po czym odwróciła go z powrotem na lwa.
- Pamiętasz lamparcicę, której poszukiwaliście jako mamki dla lwiątka? Miała już swoje lata. A Kifo to bystry dzieciak z potencjałem. - Tu zrobiła krótką przerwę, dając czarnogrzywemu czas na przetrawienie sensu owej wypowiedzi. - Dlatego właśnie potrzebuję Hasiry. Ściślej: nie tyle Hasiry, co niańki.
W tym momencie w głowie Vei pojawił się dziwny, kontrowersyjny pomysł, który objawił się na jej obliczu przez chwilowe zmarszczenie brwi i krytyczne, szybkie spojrzenie na Mako.
- To pilne - dodała, po czym raz jeszcze rzuciła okiem na swego podopiecznego i ciaśniej objęła go łapą.
Dało się w tym dostrzec prawdziwy, niemal matczyny niepokój. Co ciekawe, tym razem nawet nie musiała grać - naprawdę zależało jej na bezpieczeństwie małego lamparta.


RE: Rzeka - Kifo - 10-10-2013

Kolejna przejażdżka w pysku Santi, tym razem do rzeki, chyba nawet tego samego miejsca, gdzie spotkał lwicę po raz pierwszy. Grota Medyka, zbiorowisko zielonych patyków, Wielkie Drzewo Życia, ta wielka Skała, a w niej jaskinia… Kifo widział już sporo (jego zdaniem) miejsc i się teraz zastanawiał, czy są jeszcze jakieś. Chciał nawet o to zapytać Santi, ale przypomniał sobie, że ciężko by było jej odpowiedzieć, kiedy ta trzyma go w pysku. Postanowił więc odłożyć tę kwestię na później i zająć się czymś bardziej sensownym. Próbował dosięgnąć łapą jak najwyżej, ale Santi przechodziła przez jakąś przeszkodę i zakołysało go tak, że dla własnego bezpieczeństwa dał spokój i zaczął obserwować krajobraz.
Kolejny pomysł Santi średnio przypadł mu do gustu. Łatwo powiedzieć „trzymaj się”, kiedy się nie siedzi na śliskiej sierści. Kifo wczepił się pazurkami, błagając w myślach, by Santi nie szła przez doły czy zaczęła biec, czy też wykonywać gwałtownych ruchów. Możliwe zresztą, że było w tym sporo przesady, bo do Mako dotarli bez większych problemów. Kifo ostatni kawałek trzymał się zresztą już delikatnie, dostosowując się do regularnego chodu lwicy, dlatego nieco się zsunął, kiedy Santi stanęła. Zainteresowany męskim głosem bez pardonu wdrapał się pomarczowookiej, opierając się o rudą grzywkę. – Deme. – przywitał się grzecznie, żółtymi oczami uważnie obserwując lwa, którego Santi nazwała Mako.
Zaraz zresztą wylądował na ziemi między łapami Santi. Stał przez chwilę, ale to go znudziło, więc usiadł. Znowu słowa, słowa, słowa... Choroba, ktoś tam, choroba, ktoś tam, a teraz potrzebuje niańki dla Kifo. Tu cętkowany spojrzał posłał lwicy średnio uradowane spojrzenie. Naprawdę krzywda mu się nie stanie, jeśli przez chwilę pobędzie sam. Co on niby mógłby zrobić głupiego? I o co chodzi z tą mamką dla lwiątka? Kifo nastawił uszu, ale nie rozumiał, o co chodzi Santi. Lwiątko, lampart. Kifo to lampart, jego mama lamparcica, a Mun... Hej, fakt, że jego braciszek nie ma tak pięknych cętek jak on, jeszcze nie oznacza, że nie jest tego samego cudownego gatunku, co on. A może nie cudownego? Santi to przecież lwica. Kifo zanotował sobie w pamięci tę kwestię, żeby poruszyć ją potem w rozmowie z opiekunką.
Tymczasem Santi prawie przestała gadać i przycisnęła go mocniej łapą. Kifo pisnął cicho. Spokojnie, on się nigdzie nie wybiera. No, chyba że ta rozmowa potrwa jeszcze dłuugo.


RE: Rzeka - Manuela - 10-10-2013

Manuela szła wciąż za lwem, zastanawiając się, czy on jej faktycznie nie zauważył, czy ją ignoruje. Chciała przyspieszyć tempa, ale w tym momencie ujrzała nadchodzącą lwicę z małym lampartem i zwolniła nieco kroku, uważnie się jej przyglądając. Wiedziała, że tamta ją zauważyła, aczkolwiek w ogóle się nią nie przejęła. Wszyscy tu tak mają, czy co…? przemknęło jej przez myśl. Zatrzymała się wtedy kiedy i lwica przysiadła, biorąc malucha miedzy łapy. Przysłuchiwała się nieco ich rozmowie. Może była nie tyle wścibska, ile ciekawska. Nadejście lwicy uniemożliwiło jej jednak zagadanie do czarnogrzywego, bowiem nie chciała przeszkadzać tamtym w rozmowie. Aby nie stać w miejscu i nie czekać bezczynnie, czego nie znosiła, zaczęła się przechadzać w pewnej odległości od nich, czekając na odpowiedni moment i zerkając na nich kątem oka.


RE: Rzeka - Mako - 11-10-2013

Mako jedynie kiwnął głową ze zrozumieniem, sprawa faktycznie wyglądała poważnie. Gdy tylko usłyszał, że Hewa również jest chora, od razu zechciał się z nią zobaczyć. Pocieszyć, porozmawiać, sprawdzić czy daje radę... Sam do końca nie wiedział, ale nie miał zamiaru stać bezczynnie. Ale musiał. Powściągnąć emocje i ocenić sytuację na chłodno. Najgorszą opcją było iść się z nią zobaczyć, przecież mógł się zarazić i co gorsza stać się kolejnym ogniwem rozpowszechniania choroby.
Serio ma robić za niańkę. Mierna opcja, ale to nie czas, żeby wybrzydzać. Zerknął na Kifo. „Bystry z potencjałem”, hm? Czy Jej chodzi o... Nie, pewnie nie. A może? Cóż, sam sobie z czasem wyrobi opinię.
- Miałem co prawda inne plany, ale są ważniejsze rzeczy. Mogę poszukać Hasiry... A Ty lepiej leć do groty. Szkoda czasu.
Czyżby Vei chciała – albo raczej musiała – mu zaufać? Zresztą, to było zaufanie wiązane. Ona powierza mu Kifo, a on Jej dobro całej Lwiej z Piaskową na czele.
- Dziwi mnie, że Hewa sobie nie poradziła. Jest doświadczonym medykiem – stwierdził, po czym dodał z powagą - Ale razem na pewno coś wymyślicie.
Zerknął jeszcze raz na Kifo i uśmiechając się delikatnie również się z nim przywitał.

// Post naprędce, więc może być momentami nielogiczny, ale chciałem już dziś coś puścić, coby Was nie blokować.


RE: Rzeka - Vasanti Vei - 11-10-2013

- Też mnie to dziwi - odrzekła, na chwilę przenosząc wzrok na obcą.
Dlaczego ona tak się tu kręci? Czyżby naprawdę przybyła tu, by ich szpiegować? Jeśli taki był jej cel, to obrany pzez nią sposób działania nie był zbyt dyskretny...
Vasanti zdecydowała się nic więcej nie dodawać. Żadnego 'w porządku', 'dziękuję' czy 'pilnuj go jak oka w głowie'. Uznała, że są to stwierdzenia tak oczywiste, że szkoda sobie na nie strzępić język. Inna sprawa, że jakiekolwiek słowa, które wyrażałyby prośbę lub wdzięczność w stosunku do lwa, dziwnym trafem nie kwapiły się do przejścia jej przez gardło. Sprawa honoru, czy to już czyste poczucie wyższośći?
Jej spojrzenie znów napotkało zielone ślepia lwa. Zabawne - jej, choć o barwie tak ognistej, miały w sobie o wiele mniej ciepła. Dlaczego więc z takim trudem przychodziło jej zaufanie temu tutaj?
Kolejne zerknęcie na Kifo. Musi. Nie ma wyjścia.
Niechętnie zabrała łapę, po czym nachyliła się ku lampartowi.
- To jest Mako - oznajmiła po prostu, bez zbędnych tytułowań. - Trzymaj się go, dopóki nie wrócę.
Hewę mogłaby określić jako ciocię, Hasirę - panią, ale Mako? Król? Cóż, jeśli ten uzna za słuszne, by być tak określanym przez jej podopiecznego, to równie dobrze sam może go o tym poinformować.
Po raz któryś w ciągu ostatnich godzin czule liznęła młodzika, uśmiechając się przy tym szczerze jak nigdy. Zaraz potem wstała.
- Deme - powiedziała jeszcze, znów przyjąwszy poważny wyraz pyska.
Nie zwlekając, odwróciła się i prędko udała się w stronę groty.

Z/t


RE: Rzeka - Manuela - 13-10-2013

Gdy ruda lwica oddaliła się, zostawiając lamparciątko pod opieką lwa, Mania postawiła odważną łapę i ruszyła żwawo w stronę tamtych. Zatrzymała się około dwóch metrów od nich, unosząc ogon nad ziemią i uśmiechając się przyjaźnie. Zwykle nie traciła czasu na ceregiele, więc zaczęła śmiało:
Witajcie, jestem Manuela. Chociaż wolę Mania, tak w skrócie. zrobiła krótką przerwę, dając tamtym czas na ogarnięcie jej przybycia. Hm, cóż, przede wszystkim chciałabym się dowiedzieć, czy dobrze trafiłam na… tereny Lwiej Ziemi? Na chwilę zwróciła wzrok ku małemu kociakowi, ale odpowiedzi oczekiwała raczej od lwa, więc po chwili znów utkwiła spojrzenie w zielonych oczach.


RE: Rzeka - Mako - 13-10-2013

Podążył wzrokiem na odchodzącą Vasanti. Życzył Jej z całego serca, żeby jakoś rozgryzła problem choroby, który trapił Lwią. Nie żeby w innych momentach życzył Jej źle. Kto jak kto, ale na pewno nie on.
- No i widzisz, zostaliśmy sami. Prawie – rzekł ni to do siebie, ni do Kifo.
Ech, zredukowany do roli niańki. Ktoś musiał się tym zająć, a Mako zawsze czuwa na posterunku.
Odwrócił się w stronę kroczącej ku niemu Lwicy, ale w ten sposób by mieć Kifo w zasięgu łapy.
- Deme – przywitał się jak na Lwiego przystało. - Mako. Musisz mi wybaczyć, że nie zarejstrowałem Twej obecności wcześniej, ostatnio często zdarza mi się chodzić zamyślonym.
Czarnogrzywy wyjawił swe imię. Nie było ono rzecz jasna tajemnicą, ale z informacją o pełnionej funkcji nie paradował na prawo i lewo. Zmierzył przybyłą wzrokiem. Jej postawa mogła sugerować, że nie ma jakichś niecnych planów, ale gdy tylko zerknęła na Kifo, Mako natychmiast zastawił go łapą. Gdyby mu się coś stało, strach pomyśleć co Vei by mu zrobiła. Dlatego lepiej nie ryzykować. Słysząc pytanie Mani nieco się rozluźnił. Rzucił spojrzeniem po okolicy.
Lwia Ziemia jak okiem sięgnąć – skwitował, uśmiechając się delikatnie. - Jaki to powód Cię tu sprowadza?


RE: Rzeka - Manuela - 14-10-2013

Miło poznać. Nic nie szkodzi, każdemu czasem się zdarza.Uśmiechnęła się tylko na gest obronny w stosunku do małego lamparta.
Przecież nie zrobię mu krzywdy. Zmrużyła oczy dobrotliwie.
Oh, to się cieszę, że dobrze trafiłam. Wyznała z ulgą i szczerze na kolejne słowa lwa. I tym razem ona zmierzyła uważniej czarnogrzywego. Hm, jaką mógł pełnić rolę w stadzie? A może był po prostu zwykłym jego członkiem? W każdym razie bynajmniej nie przypuszczała, że ma do czynienia z królem.
Niegdyś urodziłam się na tych terenach, niedługo jednak było mi dane żyć tutaj, bowiem za młodzików ja i moje rodzeństwo zostaliśmy porwani przez wrogie stado innych lwów. Nie pamiętam szczegółów, nie mam pojęcia kim byli. Tak jak i niewiele pamiętam z tych miejsc. Być może nigdy tu nie zaszłam, gdy byłam jeszcze lwiątkiem. W każdym razie od tamtej pory nie widziałam już ojca ani matki, oraz jedynej siostry, która szczęśliwym trafem pozostała tutaj. Teraz postanowiłam wrócić i odnaleźć resztę swojej rodziny. O ile jeszcze tu są… Jej uśmiech nieco posmutniał, ale zaraz ona sama ożywiła się, stawiając uszy i spoglądając z nadzieją na Mako.
Moja matka nazywała się Mei, a siostra … Laja. dodała.
Prawie zawsze mówiła z taką otwartością i przychodziło jej to zadziwiająco łatwo. Sprawa miałaby się pewnie niewiele inaczej, gdyby przed sobą miała jakiegoś szablozębnego rozmówcę ze szramą na oku. Wygląd nie grał roli. Mania jakimś sposobem starała się wtargnąć od razu do wewnątrz. I przynajmniej uważała, że zawsze jej się to udawało. Albo po prostu miała szczęście lub była zbyt ufna i naiwna. Nigdy się jednak na swojej intuicji nie zawiodła. I nawet nie zastanawiała się nad tym, że i tym razem zignorowała wszelkie bariery bezpieczeństwa. Jakoś podświadomie sobie wierzyła.


RE: Rzeka - Mako - 14-10-2013

Mi chyba za często w ostatnim czasie. Nie był ojcem Kifo i może nie darzył Vei szczególną sympatią, ale to nie zmieniało faktu, że zobowiązał się zaopiekować lampartem. Z wcześniejszego doświadczenia wynikało, że opieka nad młodzieżą szła mu całkiem dobrze.
- To dość naturalne, że chce się wrócić do domu. Ciężko sprecyzować, co nas wzywa: instynkt, duchy, wspomnienia? To nieistotne – rzekł, błądząc wzrokiem gdzieś po otoczeniu, by po chwili wrócić do rozmówczyni. - Cieszę się, że udało Ci się jakoś od nich uciec. Wyobrażam sobie jak to jest być w niewoli.
Niektórzy mogliby stwierdzić, że Mako minął się w tym momencie z prawdą, ale przecież wspomnienie pobytu w lochu nie należało do najprzyjemniejszych. O tym wiedziały tylko najbliższe jego sercu osoby i co poniektórzy członkowie stada.
- Jeżeli o mnie chodzi, możesz się rozejrzeć po terenach Lwiej.
Kolejne słowa lwicy zbiły go nieco z tropu. Czy to było możliwe, żeby Laja była córką Mei.
- Jesteś córką Mei? Znałem Ją, należała do Lwiej – ogarnął Manię przenikliwym, nieco natarczywym spojrzeniem i zaśmiał się cicho. - Córka mojej znajomej jest już dorosła? Normalnie poczułem się staro. Faktycznie jesteście podobne do siebie. Laja również przynależy do Lwiej od jakiegoś czasu, nawet zdało mi się z nią ostatnio rozmawiać.