Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=143)



RE: Rzeka - Mako - 23-11-2013

Najwidoczniej trochę się pośpieszył z tym – nie wypominając – dość bezpośrednim pytaniem. Nie jest na takiej stopie koleżeństwa z Ven, żeby zadawać takie pytanie. W pierwszej chwili stwierdził, że najlepszym byłoby się jakoś z niego wycofać, ale niby jak? Pozostaje więc tylko pociągnąć ową kwestię. O dziwo dobranie słów przyszło mu z wielką łatwością.
- Zastanawiałem się dlaczego Twoja siostra jest taka zasadnicza i – tu się zawahał, bowiem chciał stwierdzić, że królowa jest pozbawiona emocji, ale to była zwykła przykrywka, co potwierdzało jej zachowanie w stosunku do siostry – powściąga emocje jak tylko może.
Oho, widać ktoś postanowił dołączyć do tego licznego zgromadzenia. I to nie ktoś tam, tylko Felija. Jej bezpośredniość zawsze wywoływała uśmiech u Zielonookiego. Ona stanowiła dla niego ten promyk nadziei, że pozostanie niezmienionym sobą.
Zwrócił w Jej kierunku swoje oblicze, ale tylko po to by wysłuchać, co ta ma mu do przekazania, zaraz potem odwrócił łeb w przeciwnym kierunku. Tak, Mako się fochnął.
- Nawet Ty przychodzisz w jakiejś sprawie... Nie przyjdziesz, żeby zapytać jak się czuję, czy coś? – brzmiał całkiem przekonująco, choć w głębi siebie ciągle się uśmiechał, czekając na rozwój wydarzeń.
I pojawiła się „ta cała sprawa”, która okazała się być całkiem sporym lwiskiem. Zwrócił nań spojrzenie, badając z kim to ma do czynienia.
- Witaj – odpowiedział pewnie tamtemu. Niby lepszym wyjściem było użycie Stadnego powitania, ale skoro to Felija była osobą, która go ściągnęła, to mógł to sobie podarować – Luk, tak? Skoro przekonałeś do siebie Felkę, to nie możesz być byle kim. Słyszałem, co Cię sprowadza, ale dobrze by było gdybym to usłyszał od Ciebie.
Jeszcze ktoś zaczął się drzeć w oddali, i co było bardziej zaskakujące, to właśnie oni byli adresatami.
- A to kto? - zagadnął nowo przybyłych, zakładając że to właśnie Oni będą mieli jakieś pojęcie, co do obecności Mandryla.


RE: Rzeka - Felija - 25-11-2013

Podczas oczekiwania na odpowiedź przyjaciela, Felka zdążyła uświadomić sobie pewną niezwykle istotną rzecz: nie byli tu sami. A zauważyła to, zdawszy sobie sprawę, że ktoś ktoś jej się przygląda. Tym kimś okazała się być piaskowa lwica.
- Hej, jestem Fel - przedstawiła się, dość niepewnie odwzajemniając jej uśmiech.
Zerknęła też na Venety, którą kiedyś już chyba spotkała, oraz na kocięta, które niespecjalnie ją interesowały. Od zawsze miała niecodzienną awersję do dzieci, a po pewnych nieprzyjemnych incydentach, których doświadczyła już dłuższy czas temu, tylko się to pogłębiło.
Skoro już zareagowała na obecność lwic i zignorowała młode, mogła teraz spokojnie kontynuować rozmowę z czarnogrzywym. Pierwszym, co uczyniła w tym kierunku, było przechylenie łba na bok.
- Wiem, że mój wzrok pozostawia wiele do życzenia, ale na chorego to ty nie wyglądasz - stwierdziła w odpowiedzi na zadane pytanie. - Stąd wnioskuję, że z twoim samopoczuciem wszystko w porządku.
Poważna mina nie ostała się długo na jej pysku, ustępując miejsca szerokiemu wyszczerzowi, który zawsze zwiastował jakąś mniej lub bardziej sensowną wypowiedź.
- Oj, Mako, to ty zawsze jesteś zajęty, nie masz kiedy ze mną gadać... A wiesz, że ja mogę zawracać ci głowę kiedy tylko ci się życzy! - zapewniła solennie.
Jeśli idzie o Luka (którego to raczej Felka przekonała do siebie niż odwrotnie), to różnooka rzuciła mu ponaglające spojrzenie.
- No dawaj - mruknęła, niby to nie chcąc, by brązowy to usłyszał, ale siedział na tyle blisko, że nie wydawało się to możliwe to osiągnięcia.
Z kolei o mandrylu beżowo-szara zdążyła już niemal zapomnieć. A może z tego wszystkiego nie do końca uświadamiała sobie, iż ten faktycznie za nimi podążył? I do tego tak głośno, w tak nadzwyczajnym tempie? W każdym razie, wypadało jakoś to wyjaśnić... Ale najpierw jemu samemu.
- Zaraz wracam - oznajmiła ogółowi towarzystwa, wstając na równe łapy.
Czym prędzej pomknęła jak strzała, kierując się wprost na małpę.
- Stój albo...! - tyle zdążyła wykrzyczeć.
Będąc już całkiem blisko, nagle oderwała się od podłoża, by naskoczyć na Bogina. Jakimś cudem udało się jej przewrócić go na ziemię, bo ten, choć zwinny, nie mógł skutecznie przeciwstawić się ciężarowi Lwioziemki. Jej łeb był nachylony nad małpim pyskiem. Z trudem łapała oddech, a mimo to zdecydowała się odezwać bez chwili zwłoki:
- Spo-koj-nie! - wyrzucała z siebie każdą sylabę po kolei, okraszając je potężnym dyszeniem. - To są lwy... To jest lwie stado, tu jest lwi król! Akurat teraz nie możesz się zachowywać jak debil! - wyjaśniła, jak zwykle wyrażając się z niezwykłą precyzją.


RE: Rzeka - Venety - 25-11-2013

Venety tylko westchnęła ciężko.
- Mako, uwierz mi, że te całe ,,powściąganie emocji'' jak to określiłeś, to tylko jej skorupa. Znam ją i wiem, że jest troskliwa, kochana i oddałaby życie za stado. To chyba dobrze, że ma swoje zasady i bardzo poważnie podchodzi do spraw naszego stada - odpowiedziała mu całkowicie stając w obronie siostry. Fakt, może czasami Vei sprawiała wrażenie ,,niemiłej i zdystansowanej do innych'', ale w głębi serca była zupełnie inna.
- Czyżbyście się pokłócili? - zapytała całkiem zaciekawiona tym, czemu czarnogrzywy zadał jej takie pytanie. ,,Czyżbyście się pokłócili''...kurczę, to pytanie brzmiało tak jakby Mako i Vei przeżywali jakiś kryzys w ,,związku''.



RE: Rzeka - Tabia - 25-11-2013

Luk łypnął wzrokiem na zachęcającą go Felkę, po czym z niemałym przerażeniem w oczach obserwował jej dalsze poczynania. Wykrzywił mordkę, słysząc jak ciało mandryla uderza o ziemię. A więc zostali sami. Tak, były tu jeszcze inne lwice (tym gorzej), ale zasadnicza scena miała się rozegrać tylko między nim a Mako.
- J-j-j-ja-ja-ja...
Zacisnął oczy, chcąc wziąć się w garść. Jednak przerażenie malowało się w jego oczach niezaprzeczalnie; zbyt dobrze znał nieodwracalność tego, co właśnie się zaczęło.
- P-p-p-przyb-b-b-yłem...
Tak, Luk w obliczu wielkiego zdenerwowania się jąkał. Z upływem lat potrafił coraz lepiej panować nad tą ułomnością, spychając ją na margines, ograniczając ją, walcząc ze sobą za każdym razem, gdy zaskakująca sytuacja napadała nań. Jednak pewnym reakcjom nie potrafił zapobiec i choć starał się myśleć pozytywnie o czekającym go spotkaniu z Królem, konfrontacja wyobrażenia o tej sytuacji z rzeczywistością zdecydowanie go przerosła.
- P-p-p-p...
Połknął haust powietrza, zacisnął powieki i rozwarł je, chcąc w jakikolwiek sposób odgonić od siebie tę zmorę. Nie potrafił.
- Ch-ch-ch-ch...
Język przykleił mu się do podniebienia. Lwisko chciało zakryć pysk łapami i zapłakać. Wszystko zaprzepaścił. Wszystko zepsuł. Jeszcze raz potrząsnął łbem, lecz z jego gardzieli nie doszedł do uszu zebranych już żaden dźwięk.


RE: Rzeka - Manuela - 26-11-2013

Miło cię poznać Fel, jestem Mania odpowiedziała natychmiast Mania nie przestając się uśmiechać. Można by uznać, że początek znajomości zawarty. Obecność dosyć pokaźnej ilości zgromadzonych tu zwierząt jednak nie pozwalał na kontynuację rozmowy. Przeszkodził też jej pewien fakt, mianowicie nieoczekiwany wypad nowo poznanej przez żółtooką lwicy. Widząc, co owa lwica miała na celu, Mania rozwarła szeroko oczy, które spoczęły na sporej małpie przygwożdżonej aktualnie do ziemi. Po chwili skierowała uwagę ponownie na nowo przybyłego lwa, obserwując ze współczuciem próby samoprezentacji.


RE: Rzeka - Bogin - 27-11-2013

- TO JAAAAAAAAAAA!
Mandryl nie zdążył nawet zamknąć ust rozwartych w okrzyku, gdy wpadła na niego Felka i z impetem przewróciła go na ziemię.
- Coo jest, aaaaa, ja jestem niesmaczny! - krzyknął przeraźliwie Bogin zasłaniając się rękoma.
Gdy zdał sobie sprawę, że "upolowała" go jego znajoma lwica, spojrzał na nią uradowany i skiną głową.
- Co tam?
Nie czekając jednak na odpowiedź spojrzał w bok i zauważył ogromne zgromadzenie stada lwów i stojącego pośród nich jak kołek Luk'a.
- Hej, Luk! - krzyknął Mandryl i zwinnie wyślizgnął się z uścisku lwicy. Robiąc kilka fikołków w powietrzu zbliżył się do swojego kolegi i widząc, że ten jąka się jak oszalały, nie mogąc odpowiedzieć zapewne na postawione mu pytanie, wskoczył mu na grzbiet.
- Luk, odezwij się! Halo! - powiedział głośno Bogin i włożył mu ręce do buzi rozciągając kąciki ust na szerokość ogromnego uśmiechu.
Gdy to nie poskutkowało, a lew w dalszym ciągu bełkotał coś niezrozumiałego, mandryl zeskoczył z niego i błyskawicznie znalazł się obok ogromnego lwa, zapewne tutejszego króla.
- Hej, jestem Bogin, a ty królu? Mogę zostać Twoim nadwornym błaznem! Chcesz?
Stanął na jednej nodze, drugą zaś podniósł niemal do pionowej pozycji i zakręcił się wokół własnej osi niczym zawodowa baletnica.
- Ta dam!


RE: Rzeka - Moonlight - 27-11-2013

Moonlight widząc śmiesznie stojącą małpę wydał dźwięk przypominający śmiech i zbliżył się do króla. Przepraszam proszę pana jeśli przeszkadzam, czy mogę należeć do tego stada do którego należy mój brat?zapytał patrząc odważnie.


RE: Rzeka - Tabia - 27-11-2013

Bogin napisał(a):Gdy to nie poskutkowało, a lew w dalszym ciągu bełkotał coś niezrozumiałego, mandryl zeskoczył z niego i błyskawicznie znalazł się obok ogromnego lwa, zapewne tutejszego króla.

//Chyba powinieneś poczekać z taką oceną sytuacji, a nie pisać dalej, zupełnie nie licząc się z reakcją osoby, w której stronę Twoja akcja jest skierowana, co? Zwłaszcza, jeśli w znacznym stopniu wpływa ona na całą scenę...//


Lwisko zbyt pochłonięte próbą wydobycia z siebie głosu nie zauważyło, jak ląduje na nim ważący swoje mandryl. Ugiął się lekko i nim zdążył zorientować, poczuł nieprzyjemnie chłodne paluchy w swojej paszczy. Trudno powiedzieć, czy dezorientacja czy naprawdę mocno zakorzenione w nim poczucie przyzwoitości zakazało mu je odgryźć. Fakt faktem, gdyby był to kto inny, nie Luk, Bogin najprawdopodobniej płakałby teraz nad krwawiącymi paliczkami, być może zbierałby je rozrzucone po sawannie, być może próbował włożyć na miejsce. Jakkolwiek by nie było, ze strony Luka małpa nie doznała żadnego uszczerbku. Złote serce lwiska i świadomość, że przebywa w obecności Lwioziemskiego Króla zabroniły mu zareagować. Jakkolwiek. Druga sprawa, że wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Lew jedynym, na co się zdobył był stłumione dezorientacją warknięcie. Gdy już stał sam jak palec, dostatecznie upokorzony przez samego siebie i małpę, którą mógł kilka godzin temu zabić jednym mocniejszym pacnięciem łapy, nie odczuwał nic. Spuścił łeb niewzruszony, a śladu po obrzydliwości mandryla nie było znać, bowiem bursztynowooki drgnął tyle, ile ugięły się jego nogi. Jedynym na co się zdobył, było opuszczenie ogona luźno na ziemię, spuszczenie uszu i odwrócenie wzroku.


RE: Rzeka - Gordon - 27-11-2013

Na tej scenie z całą pewnością było miejsce dla jeszcze jednego aktora.

Po ożywiającej rozmowie z Miyą, jaką odbył w sercu dżungli, Gordon postanowił jednak odnaleźć brata i zobaczyć, jak sobie radzi. Żywił wobec niego uczucia dwojakiego rodzaju; nie miał zrozumienia dla miękkiego stylu bycia i płaczliwej postawy, jaką Luk wykazywał wobec świata, ale zarazem czuł z nim pewną więź, nie tylko pokrewieństwa, lecz i wspólnego losu. A Gordon był prostym lwem. Nie lubił zbyt skomplikowanych sytuacji i mnożenia szarości.
Tak czy siak, jego zapach znał. I po zapachu przybył aż tutaj.

W sam raz, by zobaczyć, co mandryl czyni z jego krewnym. Przystanął na trochę, widoczny doskonale dla wszystkich, po czym ruszył dalej w ich stronę. Zajął miejsce obok oklapniętego Luka, odrobinę odwracając się do niego tyłem. A ten znowu swoje. I znowu daje się upokorzyć. Cóż, skoro sprawia mu to frajdę...
- Pomóc ci w czymś?
Luk nie widział jego pyska, jednak słyszał w tonie Gordona politowanie. A zarazem przecież postawa ciemniejszego z braci była wyraźnie obronna, protekcyjna.


RE: Rzeka - Felija - 29-11-2013

Wokół tyle się działo, że Felka nie miała pojęcia, gdzie oczy podziać. Spróbujmy to jakoś uporządkować: z jednej strony mamy Venety, która rzuca Mako niedorzeczne uwagi dotyczące swojej nadętej siostry. Obok Luk z zupełnie niezrozumiałych powodów nie potrafi wykrztusić z siebie słowa, pomimo całkowicie przyjaznej postawy króla. Wtem 'pomaga' mu w tym małpa, która zdążyła wydostać się spod lwicy. Ponadto mamy tu lwiątko zaczepiające czarnogrzywgo, wiecznie uśmiechniętą Manię i obcego, który, paradoksalnie, oferuje POMOC.
Tak, potrzeba pomocy. Psychiatrycznej! Dla ich wszystkich po kolei...!
Różnooka powolnym krokiem z powrotem ruszyła ku reszcie towarzystwa. Jej mina wyrażała jedynie zagubienie, rezygnację - wygląda na to, że znalazła się teraz stanie zbliżonym do tegoż Luka.
Podobnie jak na początku nie zwracała uwagi na nikogo poza Mako, tak i w tym momencie usiadła tuż obok niego, niemal się z nim stykając i, nie oglądając się na pozostałych, zbliżyła pysk do jego ucha. Dobrze wiedziała, co chce powiedzieć. Chce, by ten ogarnął sytuację, zrobił coś z tym jarmarkiem, by wreszcie na coś przydało się to jego królowanie - mógł zaryczeć, cokolwiek...
Ale milczała. Otwarła pysk, lecz nie wydobyło się z niego żadne słowo.
Nie, ona to musi zrobić sama. Raz w życiu zachowa się jak na Lwioziemkę przystało.
Odsunęła łeb, podniosła się z miejsca i stanęła w samym środku tłumu, tuż przed Mako. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy...
- CISZA! - krzyknęła, mobilizując całe możliwości swoich strun głosowych.
Powiodła po zebranych spojrzeniem, które można uznać za srogie.
- To jest LWIA ZIEMIA, a nie... - Urwała, nie znalazłszy właściwego słowa.
Brak zdolności oratorskich zrekompensowała przeniesieniem wzroku na ostatnio przybyłego gościa. Nie podobał się jej ton, z jakim zwrócił się do jasnego. Ani trochę się jej nie podobał.
- Co tu robisz? - burknęła w jego stronę, nie kryjąc rozdrażnienia. - I co masz wspólnego z Lukiem?
Ostatnią osobą, do której odezwała się lwica, a jednocześnie tą, która w tym momencie najbardziej potrzebowała tzw. ogarnięcia się, był Bogin. Stał przy królu, a więc jednocześnie tuż obok beżowo-szarej, która to nachyliła ku niemu łeb. Jej mina nie zwiastowała niczego dobrego. Obawy potwierdził warkot, jaki właśnie wyrwał się z jej pyska.
- Odejdź! - Zmrużyła oczy. - Albo zostaniesz nadwornym obiadem - wycedziła.
Nie żartowała. Czara goryczy została przelana.
Felka, wcześniej obraz radości, mogła pozwolić na drobne kpiny z niej czy z Luka, ale obrażanie Mako (a tak odebrała kuriozalne wyczyny mandryla) nie mieściło się w zakresie jej tolerancji. Każdego, tylko nie jego!

[ Dodano: 2013-11-29, 19:01 ]
Btw - Mako mówi, że odpisze jutro.


RE: Rzeka - Mako - 30-11-2013

Nie wyglądał na chorego? Cóż, był zdrowy to prawda, ale nic nie przeszkodziło mu w teatralnym kaszlaniu, które było jakimś elementem przekomarzania się z przyjaciółką.
- Widzisz? Kaszel – objaw choroby – wytłumaczył łopatologicznie, po czym uśmiechnął się. W odpowiedzi na Jej dalsze słowa dodał – Wiesz że to Twoja wina.
Określenie wina, średnio tu pasowało. Fel w dużej mierze ponosiła odpowiedzialność za jego wybór na króla. Oczywiście, Młody nie poczytywał Feliji wystawienie jego kandydatury jako coś złego – no dobra, może niekiedy, gdy musiał się męczyć z Vei – ale czyn ten w dużej mierze wpłynął na jego życie i czas, który w lwiej części musiał oddawać na stado.
- Świetnie! Zróbmy coś, jak za starych dobrych czasów – o tak, ona już będzie wiedziała co miał na myśli.
Mako wrócił do rozmowy z królewską siostrą i choć nic nie mówił, jego łeb nurtowała jeszcze jedna kwestia, w jaki sposób Felija ogarnie ten burdel, za który po części odpowiadała.
Ha, wiedział to! Tylko skorupa. Ale zaraz zaraz – „troskliwa i kochana” - na pewno mówią o tej samej osobie? Pytanie postawione przez Ven nieco zbiło go z tropu.
- Nie, niby czemu? - taa, ciche dni, czy coś. Po chwili Mako dodał zagadkowo – Wręcz przeciwnie, mam zamiar uściślić swoje kontakty z Vasanti.
Albo raczej zawrzeć jakieś...
Teraz czas na Luka. Tu akurat sprawa będzie prosta. Jedno słowo wystarczy i bynajmniej nie będzie to „nie”.
- Spokojnie.
Trzeba przyznać, że Mandryl wykonujący przed nim piruet na jakiś czas odjął mu mowę.
Z tego przykrego stanu oszołomienia wyrwał go głos malca.
- T-tak, oczywiście. Moim zadaniem nie jest rozdzielać rodziny.
Hm, Luk ma bardzo pokojowe nastawienie, on na jego miejscu już dawno pozbawił by małpę kończyn, a przynajmniej porządnie by nastraszył Bogina
I jeszcze ktoś nowy wkracza na scenę, no bez przesady. Wtem zbliża się doń Felka, chyba sytuacja ją trochę przerosła. Teraz pewnie go poprosi, żeby jakoś to wszystko ogarnął. Już się nad nim nachyla... I cisza.
Nieźle – pomyślał, gdy ta zarządziła ciszę. Poczuł się źle, że Jej nie docenił, że czół się tak, jakby to on musiał zawsze wszystko robić. Ale nie był sam!
Jak na Lwioziemca przystało... Dobrze, skoro już rozstawiłaś wszystkich po kątach, to możesz doprowadzić tą farsę do końca.


RE: Rzeka - Venety - 30-11-2013

Gdy tylko ta usłyszała odpowiedź Mako, poklepała go przyjacielsko po ramieniu, po czym dodała.
- Vei jest w porządku, chociaż trzeba się naprawdę postarać by do niej dotrzeć - odparła, po czym rozejrzała się wokół. Teraz tu był zwyczajny tłok! I w dodatku cyrk!
- Wiesz, Mako, to może ja już pójdę. Nie zebym stroniła od towarzystwa, ale dla mnie jest tutaj po prostu tłoczno. Zobaczymy się później - odparła z nieschodzącym uśmiechem na pysku, po czym kłusując opuściła to miejsce.


/z.t./


RE: Rzeka - Tabia - 01-12-2013

Luk łypnął wzrokiem w stronę grożącej Boginowi Felki, lecz zanim to, omal nie zszedł na zawał, słysząc znajomy głos za swoimi plecami. Zastrzygł uszami i odwrócił gwałtownie łeb w stronę dochodzącego doń głosu brata. Nim zdążył otworzyć paszczę, z ust Mako doszły do niego uspokajające słowa, a później z pola widzenia zniknęła fioletowooka samica. Lwisko zatrzymało wzrok dłużej na Gordonie i najprawdopodobniej przez natłok wrażeń, mógł wziąć się w garść. Przesunął się nieco, by objąć wzrokiem i Króla, i Gordona i byłby zupełnie zapomniał języka w gębie, gdyby nie ten pierwszy, którego zielone spojrzenie wrzynało się w jego podświadomość.
- Tak - zaczął, wziąwszy głęboki wdech i ostatni raz penetrując wzrokiem ziemię wokół łap samca. Zebrał się w sobie i uniósłszy spojrzenie, zatrzymał bursztynowe ślepia na spokojnym pysku czarnogrzywego. - Przyszedłem tu z Felką...
Miał już mówić dalej, gdyby nie drażniąca jego ego obecność brata. Nie miałby z tym problemu, gdyby nie świadomość porażki, jaką przed chwilą odniósł. Chyba jedynym wyjściem z sytuacji pozwalającym zachować jako taką twarz, jakiś pozór normalności, byłoby pozostaniem szczerym wobec siebie samego, co nie, w-w-w-wielki kociaku?
- Jeśli n-n-n-nie...
Uspokój się.
- Jeśli nie wydałem ci się śmieszny, Królu, potraktuj proszę moją chęć dołączenia do tego stada poważnie. Nie mam nic wspólnego z tą małpą, a nad swoją ułomnością czasami nie panuję... on potwierdzi - uśmiechnął się trochę kwaśno, wskazując łbem w stronę Gordona. - Ale po prostu poszukuję domu. Już Felka zadbała o to, żebym zechciał zamieszkać właśnie tutaj.
Ehm... trochę patetyczny ton był jedynym, na jaki bursztynowooki kociak mógł się zdobyć, chcąc zapanować nad sobą w zaistniałej sytuacji. Obdarzył Mako bardzo nieśmiałym uśmiechem i otarł jedną przednią łapą drugą, tak w jakimś uspokajającym odruchu. Zwrócił się w stronę Gordona:
- Nie wiem, skąd się tu wziąłeś, ale pomógłbyś mi zaprowadzić tutaj porządek.
Popatrzył na Bogina spod zmarszczonych brwi, lecz trochę beznamiętnie, jakby jego okaleczenie pozostawało tylko kwestią czasu i mogło zostać odłożone na potem.
Miał wiele spraw do omówienia z Gordonem i czuł się nieswojo, ignorując go trochę. Ale próba wybrnięcia z sytuacji była priorytetowa.


RE: Rzeka - Kifo - 01-12-2013

Kifo szeroko otwartymi oczami oglądał rozgrywającą się przed nim scenę. Przybyła tu dwójka lwów z pomponami na głowach, jedna lwica i najdziwniejsza osoba, jaką było malcowi dane oglądać w jego dość krótkim życiu. On chodzi na tylnich łapach! I kręci się na jednej! Jednej! I lądował na ziemi, i robił takie śmieszne cusie. Owszem, było też lwiątko tuż obok, ale tam był ten… Bogin. Kifo spojrzał między swoimi łapami na ogon. Wyciągnął się, próbując go dosięgnąć i zrobił fikołka. – Ta dam. – rozległ się jego dziecięcy głosik. Kifo wyciągnął łapki, próbując złapać ogon. Po chwili przewrócił się na brzuch, szukając wzrokiem czegoś, czym można by się było pobawić. Ewentualnie kogoś z ogonem, co w zasadzie na jedno wychodzi.


RE: Rzeka - Bogin - 01-12-2013

Sprawy niespodziewanie obrały zły obrót. Mandryl stał teraz pośrodku zgromadzenia, które łypało na niego spod byka i najwyraźniej było nie tyle co zażenowane, a mocno poirytowane jego zachowaniem. W tej sytuacji Bogin postanowił szybko interweniować.
- Ehem... Cóż, wydaje mi się, iż moje intencje zostały opacznie odebrane, jednakowoż mam nadzieję, że nie wpłynie to negatywne na Waszą ocenę mojej osoby.
Mandryl wykonał iście dworski ukłon z dwoma przydechami w stronę Króla Mako i zaczął perorować.
- Zwą mnie Bogin. Przybyłem do tejże ziemi, Lwiej Ziemi wraz ze swoimi towarzyszami - wskazał finezyjnym ruchem dłoni w kierunku znajomych lwów - Luk'iem oraz panienką Feliją. Pragnę ponad wszelką miarę dołączyć do Twojego stada, ekscelencjo, aby zakończyć żywot wiecznego tułacza. Aczkolwiek pozostaje pytanie... czy zgodzisz się na to i przyjmiesz mnie, strudzonego wędrowca pod swoją opiekę.