Król Lew PBF
Akacja nad rzeką - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Akacja nad rzeką (/showthread.php?tid=144)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45


RE: Akacja nad rzeką - Nightingale - 23-02-2014

Na słowa czarnego lwa, zdenerwowałam się choć nadal byłam smutna. Wstałam i podszedłam do niego bliżej spoglądając swoimi małymi oczami na jego pysk.
-Wcale nie. Może Ty masz, ale ja nie. Moi rodzice byli samotnikami. Mama zachorowała, a potem tata i gdy zmarli na moich oczach zjadły ich hieny.-powiedziałam prawie płacząc. Dlaczego musiał tak niemiło powiedzieć? Dlaczego? Wróciłam na mniejse obok Vasanti i spojrzałam na nią. Była miła, nawet bardzo. Ona nawet była chętna pomóc.
-Dziękuje nawet za chęci.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Tamci z Szkarłatnego Świtu nawet nie chcieli pomóc. Było to przykre, ale teraz czułam się lepiej.


RE: Akacja nad rzeką - Mako - 24-02-2014

Słowa Ragnara znalazły do niego dojście, bowiem nie zdarzyło mu się pomyśleć od tej drugiej strony. Zawsze powtarzał sobie, że król bez poddanych jest nikim, a teraz, gdy pomyślał o tym z innej perspektywy dotarło doń, że też w pewien sposób jest dla nich istotny. Całkiem miła świadomość, pomijając kwestię odpowiedzialności.
Kolejne słowa Szarego wywołały jeszcze większe zdziwienie u odbiorcy. Jeszcze jakiś czas temu dałby upust pytaniom, które kłębiły się w jego łbie, ale wielodniowe obserwowanie poczynań Vei w końcu przyniosło coś dobrego. Obojętna jak Vasanti Vei. Chciał pozostać niewzruszony, ale brwi, które na moment poszybowały w górę w pytającym geście z pewnością ułatwiały odbiór jego skrytych myśli. Mako zmrużył swe ślepia i wbił je w królową. Robienie tutaj awantury nie było najlepszym pomysłem, niemniej dawanie jej czasu na obmyślenie sensownych odpowiedzi w kwestii „dlaczego mi nie powiedziałaś” też mu się nie uśmiechało. Zaczął już szykować pytania, którymi zaata.. wypyta Vei o zaistniałą sytuację, ale kolejne słowa lwicy sprawiły, że plany te odłożył na później.
- Dla Twojej informacji „ta druga”, jak Ją nazwałaś, ma na imię Felija. W sumie śmiem wątpić że będą chciały robić za niańki na dłuższą metę, zwłaszcza że wcześniej nie miały z tym do czynienia, ale fakt, póki co nikt bardziej kompetentny nie przychodzi mi do głowy.
Zerknął na Nightingale. Co tu z Tobą począć, mała?


RE: Akacja nad rzeką - Skanda - 25-02-2014

Pysk szarego wykrzywiło zdziwienie gdy ruda tak najzwyczajniej go zbyła. Błękitne ślepia wpatrywały się w nią, nie rozumiejąc tego, co usłyszały uszy, by po chwili wpuścić w źrenice tak typowe dla nich chłodne spojrzenie.
-No tak, spieszy Ci się.-mruknął.-Pewnie dlatego siedzisz tu na dupsku, ucinając pogawędkę z kolegą.-dodał tonem mrożącym krew w żyłach, podnosząc się gwałtownie.
Jego pysk wykrzywił się nieładnie, a ogon począł chodzić na boki z wyraźną irytacją.
-Gdyby nie moja pieprzona pomoc nawet nie miałabyś komu tego nieść, Vei.-wycedził przez zęby, czując jak gniew narasta w nim coraz bardziej.
Samiec wpatrywał się w lwicę z kamiennym wyrazem pyska, jakby czekając aż ta wytłumaczy się jakoś. Miast tego jednak rzucił krótkie spojrzenie Mako, namyślając się nad czymś. Z owego zamyślenia wyrwało go pewne imię, które od razu zadudniło w szarych uszyskach.
W samą porę.
-A właśnie.-zaczął.-Powiedzcie tej przygłupiej różnoookiej, że synowie tęsknią. Swoją drogą, to nieładnie z jej strony-tak zabawić się z musztardowym, a młode zostawić na pastwę losu.-zacmokał, uśmiechając się krzywo.
Dobrze wiedział, że ta informacja, ukrywana przez tyle czasu, może wywołać teraz spory zamęt, co oczywiście było w jego interesie.
-No i byłbym zapomniał.-mruknął, wracając do bursztynowych ślepi Vasanti.-Pozdrowienia dla Królowej Lwiej Ziemi od Świtu.-dodał z wyjątkowo parszywym wyrazem pyska, po czym bez słowa obrócił się odszedł wolnym krokiem, energicznie poruszając końcówką ogona.


RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 25-02-2014

Udawana pogoda ducha Vei prysła jak bańka mydlana w momencie, gdy Ragnar zwrócił się do niej tak ostrym tonem. Dziwne, żeby spodziewał się innej reakcji z jej strony. Lwica żadną miarą nie mogła dopuścić, by na światło dzienne wyszło zbyt wiele informacji, które stałyby się gwoźdźmi do jej trumny.
Zmrużyła ślepia, niespokojnie machając ogonem. Wpatrywała się w samca z rosnącym rozdrażnieniem. Poczucie żalu mieszało się ze złością, jednak lwica nie dawała ujścia żadnemu z tych uczuć.
Paradoksalnie, do pewnego stopnia uratowała ją wieść o osobie, o której ruda właśnie miała ochotę powiedzieć, że ma głęboko gdzieś to, jak brzmi jej imię. Słowa Świtezianina brzmiały dość jasno, a i wydawał się on być wiarygodne źródłem informacji. Vasanti nigdy nie wspominała mu o kolorowookiej, bo nie miała ku temu żadnych powodów. Musiał więc poznać ją osobiście. Szary najprawdopodobniej nie oświadczałby im o podobnej sytuacji, gdyby nie był w stu procentach pewien, że nie mija się z prawdą.
- Połamania łap - syknęła z cicha, czego on już raczej nie był w stanie usłyszeć.
Następnie wstała i stanęła naprzeciw Mako. W obliczu właśnie usłyszanych rewelacji, konfrontacja z królem już nie wydawała się jej z góry przegrana. Mierzyła go zimnym wzrokiem, bliskim temu, jakim chwilę wcześniej potraktował ją błękitnooki. Na jej pysk wstąpił parszywy uśmiech.
- Dogaduj się z kim chcesz - wycedziła powoli. - Ale miej na uwadze, że to moja znajomość uratowała stado. Zdrajcą jest ten, kto działa na jego niekorzyść... Na przykład powiększając wrogie szeregi.
Nie miał na to argumentów. Racja leżała po stronie królowej i ona miała tego pełną świadomość.
Zaraz jednak spuściła z tonu. Niestety, w tym przypadku musiała się powstrzymać od nazbyt wysokiej liczby kąśliwych uwag. Kogo jak kogo, ale czarnogrzywego nie mogła zwyczajnie lekceważyć, nieważne, jak bardzo by jej to nie odpowiadało. Przybliżyła się, unosząc łeb tak, by niespokojnie wpatrywać się w niego swymi bursztynami.
- Mako, zrozum. Ja to robię DLA STADA. Tylko i wyłącznie - oświadczyła z naciskiem, tak że lew mógł poczuć na sobie jej oddech. - Wierz mi lub nie, ale naprawdę chciałabym mieć z tobą lepszy kontakt. Mogę ci powiedzieć wszystko, czego potrzebujesz, ale...
Tu odsunęła łeb na normalną odległość.
- Nie, dopóki w naszym stadzie jest zdrajca.
Ponownie zmrużyła swe ślepia, by potem nieco złagodnieć, zerknąwszy na lwiątko. Niemal zdążyła zapomnieć, że to ciągle tu jest, tak odstawało od tej całej sytuacji.
- Nighti mogą się zająć Hewa i Hatima. Zaniesiemy im tę wodę, zdobędziemy jedzenie i powinny szybko odzyskać siły - rzuciła mimochodem.


RE: Akacja nad rzeką - Nightingale - 25-02-2014

Słuchałam wszystkiego, kodując wszystko co powiedzieli. Nie wszystko zrozumiałam, ale mnie to nie obchodziło. W końcu jednak Vei odezwała się do mnie, a Ragnar poszedł- a obie te rzeczy mnie ucieszyły. Spojrzałam na Vei pytająco.
-Kim jest Hewa i Hatima?-zapytałam się uśmiechając. Byłam tego bardzo ciekawa, no bo miały się mną opiekować, a to bardzo ważne kim są te dwie lwiczki, bo gdybym nic o nich nie wiedziała, to co to by było!
Siedziałam spoglądając na Vei aby zrozumieć, lub spróbować, co mówiła.


RE: Akacja nad rzeką - Mako - 25-02-2014

Pierwszą uwagę Ragnara puścił mimo uszu. Kolega Vei, też coś... Choć w sumie można powiedzieć, że chciał do tego dążyć, nie bezpośrednio, bowiem chodziło mu o zwykłe nawiązanie płaszczyzny zrozumienia, ale czy właśnie nie na tym polega koleżeństwo – na wzajemnym zrozumieniu?
Przekaz Przywódcy Świtu był bardzo wyraźny i nijak subtelny. Zwyczajnie nie było mowy o pomyłce. Dopowiedzenie sobie reszty z tych kilku ogólników również nie było trudne. Młody czuł, że właśnie w tym momencie jego świat zachwiał się w posadach. Co czuł? Gniew? Rozczarowanie? Wstyd? Pogardę? Nie wiedział, nawet nie chciał odgadnąć tych uczuć, ale z pewnością nie były to żadne pozytywne odczucia.
Ostatnie słowa Raga raczej poprawiłyby mu humor, bowiem wynikało z nich, że wciąż działa inko gnito, ale teraz nie miało to aż tak wielkiego znaczenia. Gdzieś w jego łbie tliła się iskierka nadziei, że mógł coś opacznie zrozumieć, że to nie mogła być Fel, ale gdy zadał sobie pytanie „kiedy”, odpowiedz wysunęła się na pierwszy plan bardzo szybko. Kiedy wracał z lochu Świtu spotkał ją, wyglądała tak biednie, a on był tak zaślepiony, że nie zrozumiał co mogło się stać, a teraz stało się to jasne... Musztardowy musiał ją zgwałcić. Hm, w takim razie nic dziwnego, że wolała to utrzymać w tajemnicy. Tak, nie było innej opcji! Ze spirali rozmyślań wyrwała go Vasanti.
- Ten argument nie poprawi Twojej sytuacji – odparł sucho. - A nie dla siebie? Chcesz mi powiedzieć, że nawet gdybyś została pozbawiona władzy to dalej tak chętnie działałabyś na rzecz stada? Śmiem wątpić – tu zamilkł, siląc się na uśmiech, który w obecnej chwili przychodził z niemałym trudem – Chciałbym to kiedyś odczuć... W takim razie „to wszystko” musi poczekać, bo ona zostaje – tu zawahał się moment, wbijając spojrzenie w ziemię – przynajmniej dopóki nie dojdę co zrobić z tym fantem. Nie myśl sobie jednak, że taka łaska dotknęła tylko Jej, bowiem Ty również nadszarpnęłaś moje zaufanie. Oczywiście w dużo mniejszym stopniu, ale z racji rangi też więcej się wymaga. Mam nadzieję, że to oczywiste, ale nie waż się komukolwiek choćby wspominać o tej rozmowie.
Brzmiał bardzo poważnie, a z jego spojrzenia szło wyczytać, że w razie złamania tego obostrzenia wyciągnie szeroko pojęte konsekwencje.
- Jest wiele rzeczy, które musimy sobie wyjaśnić, zwłaszcza teraz, ale w obecnej chwili muszę poznać odpowiedz na jedno pytanie; dlaczego mnie okłamałaś?
Na postawione przez Nightingale pytanie postanowił nie odpowiadać, dając tym samym Vei pole do popisu.


RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 27-02-2014

Ogniste ślepia zmrużyły się w wyrazie irytacji.
- Mówisz, że mnie nie znasz, a później z góry mnie oceniasz. Nie wydaje ci się to pozbawione logiki?
Jej okaleczony ogon przeciął powietrze z głuchym świstem. Lwicy zdecydowanie nie podobała się reakcja samca, czego bynajmniej nie zamierzała ukrywać.
- W którym momencie cię okłamałam? Jakich wyjaśnień ode mnie oczekujesz? - żachnęła się, szczerze zdziwiona. - Interesuje cię, dlaczego zadaję się ze Świtowcem? Może dlatego, że niekiedy przynosi to korzyści, tak jak w tym przypadku. Gdyby nie jego dobra wola, połowa Lwiej Ziemi by pozdychała.
W tym momencie zaczęła obchodzić samca dookoła. Zwykle opanowana, teraz powoli dawała upust napięciu nagromadzonemu w ostatnich chwilach.
- Poszłam na Świt w poszukiwaniu leku, a natknęłam się na dwójkę umierających lwów. Musiałam później tam wrócić, by sprawdzić, czy któryś z nich nie przeżył.
Zatrzymała się nagle.
- Ty byś nie wrócił? - zwróciła się do czarnogrzywego niemal ze złością. - Pobratymcy ich zostawili, bo bali się zarażenia. Czy ty na moim miejscu pozostawiłbyś ich, by gnili w samotności? Czy tak postępuje Lwioziemiec, nawet wobec wroga!?
Królowa wydała z siebie głuchy świt, spoglądając na niego spode łba.
- Tylko cudem zastałam Ragnara żywym. - Uniosła łeb wyżej, by oświadczyć sucho: - Nasze szczęście. Trup nie podzieliłby się lekarstwem.
Ruda nie miała nic więcej do dodania. Zdołała się uspokoić, acz nie na tyle, by teraz kończyć rozmowę z Mako i nie obrzucić go kolejnymi niezbyt przyjemnymi dla ucha stwierdzeniami. Zamiast tego, skierowała się z powrotem ku lwiątku.
- Zaraz się dowiesz - odparła zagadkowym tonem, próbując się uśmiechnąć.
Potraktowała młodą czułym liźnięciem w łebek.
- Dalej, Nighti, goń mnie! - zachęciła ją, po czym złapała w pysk prowizoryczną miskę z wodą i ruszyła truchtem ku pobliskiej grocie.

Z/t


RE: Akacja nad rzeką - Nightingale - 28-02-2014

Słuchałam uważnie co mówił Mako, choc za bardzo mnie to nie interesowało. Zasmuciło mnie, że nie odpowiedział na moje pytanie i musiałam słuchać co mówiła do niego Vasanti, co nie było do mnie skierowane. W tej sytuacji pozostawała mi jedynie wyobraźnia. Oby dwie lwice wyobraziłam sobie jako dwie dorosłe lwice, które bardzo mnie pokochają. Jedna będzie bardzo podobna do Vei, a druga biszkoptowa z czarnymi plamai tu i ówdzie. Tak je sobie wyobrażałam.
Z mojego wymyślania wyrwała mnie Vei, która tym razem skierowała słowa do mnie i liznęła mnie. Po chwili zaczęła "uciekać" z wodą, a ja za nią popędziłam, ciesząc się i śmiejąc. W pewnym momencie, odwróciłam pyszczek do Mako.
-Do widzenia!-powiedziałam i pobiegłam w podskokach do Vei, co jakiś czas się potykając, jak to miałam w zwyczaju.

[z.t]


RE: Akacja nad rzeką - Mako - 03-03-2014

Dlaczego wybrał sobie właśnie Vei do wspólnego rządzenia? Podsumowując: była fałszywą, egoistyczną manipulantką – idealny materiał na polityka – ale w przeciwieństwie do reszty wiedziała jak działać by osiągnąć zamierzone cele, pod płaszczykiem dobra ogółu. Hm, a może to była pochopna ocena Vasanti, której dokonał właśnie teraz, kiedy ta wyraźnie podniosła mu ciśnienie. Westchnął sobie, ale liczyć do dziesięciu nie będzie. Z Jej słów wynikało, że zachowywała się bardziej Lwioziemsko od niego, toż to jakiś absurd!
Może gdzieś w przelocie się uśmiechnął, gdy dotarło doń, że Vei wprost nie zaprzeczyła, że robi to dla siebie.
- Trzeba będzie jeszcze wiele rzeczy obmówić, ale najpierw powinności.
Vei udała się w kierunku groty, czyli mu pozostaje zapolować. Zazwyczaj polowanie sprawiało mu przyjemność, ale tym razem jakoś coś mu przeszkadzało.
- Na razie – rzucił jeszcze za znajdką.
Znów westchnął i bez entuzjazmu ruszył na Sawannę.

[z.t]


RE: Akacja nad rzeką - Akira - 16-03-2014

//Przepraszam za jakosc i brak polskich znakow, ale odpisuje z telefonu.

Akira prowadzil za soba Tobo, przebywajac z nim naprawde spory dystans. O ile Akire trenowala wczesniej Maya i ten nie mial problemow z wedrowka, o tyle maly Tobo mogl miec z tym wiecej problemow. Musztardowy nie byl poruszony ewentualnym narzekaniem. Trzy razy zatrzymywal sie, zeby Tobo mogl odpoczac. Sam Akira obyl by sie i bez nich. Pomimo faktu, ze dotarl tam gdzie chcial, wciaz rozgladal sie w poszukiwaniu Eliany.


RE: Akacja nad rzeką - Koho - 16-03-2014

Wytrwale szedł za Akirą, choć często potrzebował odpoczynku i co jakiś czas przystawał na chwilę. Czasem tylko marudził, że łapki już go bolą, ale tylko czasem. Był przyzwyczajony do wędrówek z rodzicami, choć i tak się męczył.
- Daleko jeszcze? - Przeciągnął spoglądając na młodego lwa. Ziewnął całą rozwartością swojego pyszczka.
Kiedy marsz się skończył, Tobo z gracją klapnął sobie na zadku by za chwilę legnąć na boku. Ziewnął znów. Czuł się zmęczony i senny.
- Po co tu przyszliśmy? - Zapytał spoglądając na Akirę. Wtedy uzmysłowił sobie, że nie zna jeszcze imienia starszego lwiaka. Zamrugał parę razy w milczeniu, aż wreszcie się odezwał.
- Właściwie to jak masz na imię?


RE: Akacja nad rzeką - Akira - 16-03-2014

- Bo ktoś musi się tobą zaopiekować - wyjaśnił. Chciał zostawić Tobo w opiece Lwiej Ziemi, jako że jednemu ze stad przestał ufać, a drugiego nie znał. W sumie jedynym argumentem wybrania tego miejsca, była właśnie Eliana i dwójka lwiątek, które poznał ostatnio. Wyglądały na zadbane. Z pewnością lepsze to, niż samotność.
Akira usiadł, postanawiając, że nie będzie więcej błąkać się po terenach cudzego stada. Ponad to nie wiadomo było, ile złotogrzywy da radę jeszcze przejść.
- Rodzice nauczyli Cię polować? - zapytał, pomimo faktu, że znał na to pytanie odpowiedź. Przyglądał się mu uważnie, przez dłuższy czas zastanawiając.
- Akira - rzucił w końcu beznamiętnie.


RE: Akacja nad rzeką - Koho - 16-03-2014

- Aha... - pokiwał głową. Za chwilę jednak zmarszczył nos i znów popatrzył z niezrozumieniem na Akirę. - A kto taki?
Cóż, szary oczywiście wierzył, że młodzieniec odpowie mu na to nurtujące go pytanie.
Tobo wydawało się, że już odpowiadał na podobne pytanie starszemu lwu. Może zapomniał? Tobo w takim razie mu przypomni oczywiście.
- Nie, nie zdążyli - odparł kręcąc głową z dezaprobatą. Co innego, ze mógłby się pobawić w polowanie. Jednak wiadomo, że co innego zabawa a co innego życie.
- Dobrze wiedzieć, zapamiętam - przeciągnął się jak długi. Miał ochotę na drzemkę. Właściwie w tym wieku to by było nawet wskazane, zwłaszcza, że nawet dorosłe lwy poświęcają dużo czasu na drzemkę. Ziewnął znów, czuł się senny.


RE: Akacja nad rzeką - Akira - 17-03-2014

Prawdopodobnie nie przywiązał wagi do poprzedniej odpowiedzi.
- Stado - wyjaśnił, ogonem szurając po ziemi. Spojrzał w niebo: lada moment miał spaść codzienny, godzinny deszcz. Nie podobało mu się to.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jak głośno się poruszasz? - zapytał wlepiając ślepia w Tobo. Zmarszczył brwi i rozejrzał się uważniej. Wlepił ślepia w rzekę, która o tej porze miała znacznie wyższy poziom i silniejszy nurt, niż w porze suchej.
- Trzeba znaleźć jakieś schronienie.


RE: Akacja nad rzeką - Koho - 17-03-2014

- Aha - powtórzył się za chwilę. - Myślisz, że mnie zechcą? A co jeśli nie zechcą?
Dla jego świętej pamięci matki odpowiedź wydawałaby się oczywista. "Któż by nie zechciał takiego słodkiego malucha?" Jednak Tobo zdawał sobie sprawę z tego, że inne lwy to nie są rodzice. Zwłaszcza po tym jak spotkał tamtego... jak on miał? Nie ważne. Nastraszył go niesamowicie! Tata nie zdążył bowiem młodemu powiedzieć, że starsze lwy niekoniecznie lubią cudze lwiątka.
- Hm... może coś w tym jest... - może to właśnie to sprawiło, że wydarzył się ten nieszczęśliwy wypadek? Tobo momentalnie posmutniał i nie zwracał w ogóle uwagi na zmieniającą się pogodę. Dopiero słowa Akiry sprawiły, iż podniósł swoje fiołkowe oczka na młodzieńca i zastrzygł uszami. Słysząc o schronieniu rozejrzał się tylko.