Król Lew PBF
Akacja nad rzeką - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Akacja nad rzeką (/showthread.php?tid=144)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45


RE: Akacja nad rzeką - Akira - 19-03-2014

- Nie wiem. - wrócił spojrzeniem do Tobo. - Zadajesz za dużo pytań - stwierdził niezadowolony. Jeszcze jakiś czas temu sam Akira był równie ciekawy świata. Ostatnio jednak jakoś... był na to wszystko coraz bardziej obojętny. Zignorowałby Tobo. Zignorował, gdyby kiedyś nie był w podobnej sytuacji. Ruszył przed siebie zamierzając znaleźć jakiekolwiek miejsce, gdzie mogliby się ukryć przed deszczem. Machnął ogonem, który pacnął w bok Tobo, mając na celu pogonienie go.
[zt]


RE: Akacja nad rzeką - Koho - 20-03-2014

Położył uszy po sobie słysząc naganę Akiry. Tobo na prawdę zaczynał lubić młodego lwa, ale ten najwyraźniej nie był zainteresowany ani jego uwagą ani jego sympatią. Wyglądało mu to na to, że Akira chciał po prostu pozbyć się biednego malca. Ach...!
Widząc, że Akira odchodzi podniósł się momentalnie na wszystkie łapki obserwując go z otwartym pyszczkiem, aż wreszcie dostał znak od starszego. Zrozumiał wówczas, że ma iść za nim.

zt.


RE: Akacja nad rzeką - Manuela - 21-06-2014

Szli przez chwilę obok siebie, ale widać było, że Manię nadzwyczajnie roznosiła energia. W końcu, widocznie nie mogąc już dłużej powstrzymywać natłoku emocji, ocierając się o pyszczek szafirowookiego, wyprzedziła go i zagadnęła wesoło;
Chodź, teraz ja ci coś pokażę.
I z migoczącymi oczkami, rzucając Derionowi figlarne, zaczepne i rozradowane spojrzenie, wystrzeliła jak z procy, biegnąc przed siebie wzdłuż Słonecznej Rzeki.

Postrzępiony cień wspaniałego drzewa, wyróżniającego się na spokojnym, niezmąconym obrazie nadrzecza, rzucany przez chylące się ku zachodowi Słońce, było widać już z daleka. Dwie czworonożne istoty zmierzające ku miejscu wzajemnej, upragnionej wyłączności, zaczęły zwalniać kroku, ciągnąc za sobą swoje czarne, zniekształcone sobowtóry. Piaskowa lwica zatrzymała się pod wygiętym wymyślnie konarem, zataczając łebkiem łuk mający na celu ogarnięcie wzrokiem całej wspaniałości wzniosłej akacji, a kończąc na ukochanych szafirkach. Jakaś para skrzydlatych zmąciła nagle szemrzącą ciszę, wyfruwając z rozłożystej korony. I pozostał tylko szmer wody. I głębokie po szybkim biegu oddechy. I spojrzenia wydające się wołać.
A poza tym było cicho.
Czyż tu nie jest cudownie?- Zapytała ledwo słyszalnie mleczna mordka, tak ledwo, że pytanie to zdawało się tonąć w szmerze płynącej leniwie wody. Potem znalazła się bliziutko oszramionego pyszczka, następnie zanurzając się w gęstwinie czarnej grzywy i zamykając oczy. Była już w innym świecie.


RE: Akacja nad rzeką - Derion - 21-06-2014

Szelest gniecionej przez opuszki trawy był ledwie słyszalny. Tylko ciężki, spłycony wysiłkiem oddech zdradzał Mani, że Derion idzie tuż obok. Zmęczenie dawało mu się we znaki, dlatego szafirowooki z ulgą zwolnił kroku, by chwilę potem zatrzymać się dokładnie w momencie, kiedy para skrzydlatych wystrzeliła w niebo z alarmującym okrzykiem. Stojąc w drżącym półkroku z przymkniętymi oczami i lekko otwartym pyskiem, łapał powietrze i delektował się przejmującą ciszą. Zamglony obraz drżał delikatnie, zacierając rozrzucone po sawannie sylwetki drzew. Słowa Mani nie dotarły do położonych na płask, próbujących wychwycić z szumu rzeki melodię, uszu. Dopiero dotyk jej łebka przeszył Deriona wybudzającym piorunem; rozwarł ślepia, ugiął tylne łapy, spiął mięśnie podbrzusza i skręcił ogon w spiralkę.
Przekręcił ostrożnie głowę, chcąc odwzajemnić czułość, zastygł w bezruchu (była to jedyna alternatywa dla zbicia Manueli z łapek) i patrząc w dół, na pyszczek lwicy, zdobył się na poprzedzone lekkim uśmiechem pytanie:
- Byłaś tu już wcześniej?
Zduszone pożądaniem gardło nie było w stanie skleić w słowa ani grama więcej zgłosek. Lekko uniesiona przednia prawa łapa, podobnie jak i cały Derion, oczekiwała w bezruchu na gest-odpowiedź Mani. W tańcu zakochanych słowa grały drugoplanową rolę.


RE: Akacja nad rzeką - Manuela - 23-06-2014

I Manueli tym razem słowa nie pchały się same do pyszczka, a wręcz przeciwnie; zanikały, zanim jeszcze ich znaczenie zostało przez nią całkowicie zrozumiałe. Skinęła tylko łebkiem, spoglądając na Deriona spod przymkniętych powiek. Kiedyś mu może opowie. Przecież musiała coś robić w czasie, kiedy go nie było. Nie znalazła Laji, ale za to zwiedziła parę nowych miejsc. I on, tak, on też jej będzie musiał opowiedzieć… ale nie, nie teraz…
Zdawało jej się, że odgłos jej bijącego mocno serca, zagłusza wszelkie delikatnie sugerujące o istnieniu natury dźwięki.
Nie przypuszczała, że można czuć tyle naraz. Coś, czego nawet nie da się opisać. Coś, co trzeba przeżyć. Jednocześnie strach i błogość, zimno i ciepło, nieśmiałość i pragnienie…
Tylko wtuliła się mocniej w ukochane futerko, niepewna, co się teraz wydarzy. Miała w zanadrzu przecież tylko swoje szczere uczucia. Nic z siły. Nic z opanowania i mądrych słów. Ale to wszystko, w czym pokładała nadzieje od zawsze. Wszystko, co pochodziło od serca, któremu postanowiła zaufać.

Chciałeś wrócić?- spytała znienacka, kiedy wydawało się, że na ten czas już umilkła. Cicho, lekko drżącym głosem. Nie musiała usłyszeć odpowiedzi. Samo zamierzenie postawionego pytania wydało jej się niezrozumiałe, a jednak było to coś, co tkwiło w jej wnętrzu. Być może kiedyś, dawno temu, wątpliwość opadła na dno serca, nie znajdując nigdzie odpowiedzi. I teraz, kiedy wreszcie mogła ją uzyskać, uleciała na wolność.


RE: Akacja nad rzeką - Derion - 24-06-2014

Zapatrzywszy się przed siebie, w bardzo powolnych ruchach zaczął mierzwić brodą sierść na karku Manueli. Zapadał się coraz głębiej i głębiej we własne myśli, bombardowany przez natłok emocji tracił kontakt z rzeczywistością i tylko rozedrgany, płytki oddech świadczył o tlącym się wewnątrz lwa życiu. Słowa Mani wypełniły go całego, bez reszty. Nie uronił z nich ani cząstki. Pożarł ich wszystkie znaczenia, odpowiedział bez zająknięcia:
- Jak tylko straciłem cię z oczu.
Nie był to pewny, uwodzicielski, głęboki ton, jakim każdy lew winien barwić swoje wypowiedzi w obecności lwicy. Był to ten jeden jedyny ton zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niej. Ten, w którym nie było ani grama fałszu, a bardziej niż pewność własnej odpowiedzi pobrzmiewało zapytanie o to, czy jest ona zrozumiała. Dlatego jak tylko z pyska Deriona uleciał ostatni dźwięk, lew zamrugał kilkakrotnie i łypnął spojrzeniem w dół, gdzie spodziewał się zobaczyć chociaż fragment piaskowego futerka. Uśmiechnął się, przepełniony zadowoleniem z własnych, tak bardzo prawdziwych słów. Wtedy, po raz pierwszy odkąd przylgnęła do niego Mania, zdecydował się na przyjęcie innej pozycji. Przestąpił z jednej łapy na drugą, zamknął oczy i przejechał policzkiem od delikatnej przestrzeni za uszami Mani aż do połowy długości jej grzbietu. Powiódł nosem z powrotem w górę, przy okazji przeszedł na drugą stronę lwicy. Z ogonem unoszącym się coraz wyżej i wyżej, tym razem łaskocząc wibrysami bok, a nie grzbiet Mani, powtórzył czynność. Czuł, jakby jego wnętrzności przewracały się na lewą stronę, wypełniane przez jakąś puchnącą bańkę.


RE: Akacja nad rzeką - Manuela - 25-06-2014

Sama cisza była zapewnieniem, sama obecność Deriona przy niej. Ale doszły do tego jeszcze słowa. Słowa wibrujące pod czaszką, skręcające żołądek i przyjemnie przebiegające dreszczem wzdłuż całego ciała. Nie poruszyła się, z zamkniętymi oczyma przeżywając tą chwilę, czując derionowe ciepełko i wsłuchując się w jego oddech. A potem…

Potem łapki zaczęły same się pod nią uginać, powoli buntując się wbrew woli właścicielki, która za wszelką cenę starała się jeszcze utrzymać je w pionie. Oddech sam się wstrzymywał, by po chwili móc wyrzucić z lekko otwartego pyszczka parę płytkich, nierównych wdechów i wydechów. Główka wędrowała delikatnie w bok i w tył, podążając za czułymi gestami. Czuła, jak jej mięśnie mimo wszelkich starań jakby się rozpływają, miękną, tracą powiązanie z umysłem i nerwami. Jedynie zawinięty spiralnie ogonek jakoś się trzymał.
Wystarczyło jedno, lekkie pchnięcie, a Mania bezwładnie poddałaby się naciskowi, lądując na usłanej zielonym dywanem ziemi. Jak szmaciana lalka.
W myślach szumiało. Szumiała cisza, oddechy, odległy szmer wody i powietrze niosące ze sobą zapach. Podążając za tym zapachem napotkała nosem grzbiet. Ledwo ruszając się z miejsca na galaretowatych łapciach, na powrót wtuliła się w obiekt uczuć, ukazując szparki roziskrzonych ślepek, prawie na całej długości przylegając swoją drobną sylwetką do tułowia szafirowookiego. Z niemałym trudem w podejmowaniu jakichkolwiek ruchów, przejechała łebkiem w dół wśród gęstej grzywy, kończąc z głową pod tą szyją obrośniętą pokaźnym włosiem.
W tym wszystkim zdawało jej się, że otacza ich jakaś magiczna aura, która odcina od zewnętrznego świata i skupia wszystkie panujące wewnątrz uczucia, nie pozwalając im przeniknąć poza niewidzialną powłokę. Bo dla Mani nie istniał już teraz żaden zewnętrzny świat.


RE: Akacja nad rzeką - Derion - 26-06-2014

Gdy po raz kolejny Mania wtuliła się w Deriona jego reakcja niczym nie różniła się od poprzedniej. Podobnie jak chwilę temu, tak i teraz, pochłonięcie całym sobą bijącego od lwicy ciepła przyprawiło go o chwilowy bezdech i zamknięcie oczu, lecz tym razem uśmiech, w który ułożyły się rysy jego pyszczka miał w sobie więcej rozmarzenia niż satysfakcji. Gdyby lew potrafił mruczeć, zapewne mruczałby od kilku minut bardzo donośnie. Rodzący się w jego piersi dźwięk panicznie szukał właściwego środka ekspresji, koniec końców wydobywając się z derionowych płuc w formie zdławionego warkotu. Trwał krótko. Okraszony najszczerszym z uśmiechów nie sugerował złych zamiarów, ba! zmusił Deriona do ponownego zamknięcia oczu i ruszenia z miejsca. Szafirowooki schylił łeb, ugiął łapy. Wślizgnął się pod spuszczoną nisko główkę i obszedł Manię dookoła; bardzo bardzo powoli, bardzo dokładnie, przez cały czas napierając na ciało lwicy i wypróbowując siłę nacisku, z jaką może przylegać do ukochanej by nie zbić jej z łapek. Czując, jak ich boki mocno falują w niezsynchronizowanych oddechach, gdy już zbliżał się do wyjściowej pozycji, kiedy jeden krok dzielił go od ustawienia swojego pyska przy pyszczku Mani, zamiast oczekiwanego ponownego wślizgnięcia się pod brodę lwicy, ciągle dotykając jej, jak gdyby byli dwoma zwartymi ze sobą magnesami, uniósł łeb i oparł jego bok na delikatnym, piaskowym karku. Podniósł się minimalnie na samych tylnych łapach by dosięgnąć czułym liźnięciem do potylicy Mani i krótkim liźnięciem zmierzwić delikatne futerko. Zamykając paszczę i opadając, przeczesał je kłami i nie dał rady powstrzymać się przed wypuszczeniem z płuc jednego malutkiego haustu zduszonego przez zapowietrzenie śmiechu. Szybko zacisnął ślepia, zmieszany własnym stanem, nad którym kompletnie nie panował. Gdy otworzył oczy ponownie, jego nozdrza pracowały szybko; grzały ciepłe wieczorne powietrze głośnymi wydechami, skronie pulsowały. Pół kroku w tył. Przechylił łeb i wyprostował maksymalnie przednie łapy, ponownie napierając na Manię lekko z góry.


RE: Akacja nad rzeką - Manuela - 27-06-2014

Mania stała nieruchomo w obawie o to, że gdy spróbuje zrobić choć jeden krok, zamiast tego wyląduje na ziemi. Oddychała głęboko, z zamkniętymi oczyma śledząc przez dotyk ruchy Deriona. Nie była pewna, czy ciepło bijące od jego ciała, cały czas przylegającego do jej, bardziej ją uspokaja czy wręcz przeciwnie. Chwila ciągnęła się w nieskończoność, a upływ czasu przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.
Kolejny dreszcz przebiegł wzdłuż grzbietu, rozpoczynając się w miejscu zmierzwionym przez szafirowookiego językiem, a kończąc na ogonie. Łapki zadrżały. Ciche, nieśmiałe, rozmarzone westchnienie wydobyło się z otwartego nieznacznie pyszczka. Mleczna mordka przesunęła się lekko w bok, a złote ślepka wyjrzały zza powiek, chcąc zlokalizować sprawcę odgłosu. Nic innego nie zwracało uwagi w ich zasięg wzroku, istniała tylko lwia sylwetka, czarna grzywa i lśniące szafirki.
Zimno i gorąco. Mania wstrzymała oddech, jakby jej to miało w czymś pomóc. Ale nie pomogło. Łapki zadrżały ponownie, ostatecznie zaprzestając dalszych wysiłków i bezwiednie ugięły się pod bezsilną wobec miękkich kończyn lwicą. Opadła bokiem na ziemię, na bujnie rosnącą u nadrzecza trawę. Już nie była w stanie nic zrobić. Ukazując biały brzuszek w geście bezbronności, drżąc delikatnie z nadmiaru emocji, z rozpalonymi ognikami w oczach wpatrywała się w lwa, w którym była zakochana, który wprowadził do jej serca plik nowych uczuć, które to z kolei całkowicie zamieszały w jej względnie poznanym wnętrzu. A teraz miały zamieszać jeszcze bardziej.


RE: Akacja nad rzeką - Derion - 28-06-2014

Stanął okrakiem nad Manuelą i ze zmrużonymi oczami przyłożył swój nos do jej noska. Nie słyszał niczego poza dudnieniem własnego serca, a jedynym, co poza tym docierało do niego był ciepły oddech lwicy owiewający jego łeb jakimś niewidzialnym szalem. Przestrzeń, która ich teraz dzieliła urastała do niewiarygodnych rozmiarów i zdawała się być nie do przeforsowania. Zmniejszenie jej wiązało się z przekroczeniem granicy, której nigdy wcześniej nie przekraczali. Głuche uderzenia zaczęły roznosić się po derionowym ciele z większą intensywnością, oddech przyspieszył. Lew ugiął nieznacznie przednie łapy i przyłożył nos do bielutkiego futerka pod brodą Mani, zsunął go i trącił lwicę lekko w bok szyi, trącił drugi raz, zamarł w bezruchu. Przeniósł ciężar ciała na prawą stronę i uniósł lewą łapę ponad pierś lwicy, umożliwiając jej w ten sposób przeturlanie się na brzuch. Ślepia, które pozostały na wysokości oczu Mani wpatrywały się teraz w nią wyczekująco.


RE: Akacja nad rzeką - Manuela - 17-07-2014

Oczy Mani szeroko otwarte żarzyły się adekwatnie do tego, co ona sama teraz odczuwała. W jednej chwili zalała ją fala gorąca, a serce zaczęło bić także pod czaszką i już sama nie wiedziała, co się dzieje. Nie mogąc opanować drżenia, wpatrywała się uporczywie w migoczące szafirki, które wirowały coraz bardziej i bardziej… Trudno właściwie określić, jakie emocje buszowały w jej jakże rozjuszonym obecnie wnętrzu, bo były one nieznane nawet samej właścicielce. Nie była to jednak chwila rozeznawania i odkrywania nowych uczuć, bowiem świadomość wzięła w łeb i lwica nie zdając sobie do końca sprawy z tego, co robi i z tego, co się zaraz wydarzy, niczym jak posłuszna owieczka przewróciła się na brzuch, podpierając się lekko tylnymi łapami, a pazury przednich mocno wbijając w ziemię. Sierść wyczulona teraz na jakikolwiek dotyk reagowała silnie mrowiącym dreszczem.
Chwila, która zawisła w powietrzu.


RE: Akacja nad rzeką - Mino Eive - 18-07-2014

Jaką to bezuczuciową, tudzież samolubną duszę trzeba było mieć, aby przerywać zarówno emocjonalne jak i cielesne zbliżenie dwojga zauroczonych sobą osób? Bynajmniej nie była to sprawa, która mogła zwlekać, tak samo jak i bordowa nie byłaby sobą, gdyby pozwoliła komuś kazać sobie czekać.
Od dosłownie paru chwil czaiła się w pobliżu, trzymając w pysku- mniej, lub bardziej dosłownie- powód, dla którego w ogóle zawracała sobie głowę by odnaleźć Deriona. I udało jej się to tak samo łatwo, jak zajść w niechcianą ciążę.
Ivy była już na tyle duża, że nie potrzebowała matki. Dzięki jej spartańskiemu wychowaniu potrafiła w miarę o siebie zadbać, nie być do nikogo i niczego emocjonalnie przywiązaną i najważniejsze- unikać kłopotów, nie dać się zabić. Może Derion nie zrobi z niej miękkiej kluchy, jak podejrzewała.
Westchnęła na samą myśl, jednak tak samo jak i mniejsza wersja Darkned nie czuła z nią tej więzi. Albo po prostu nie chciała poczuć. Dokładnie tak, jak nie chciała dłużej czekać.
Ruszyła więc w ich stronę, winszując, że on był z kimś. Z kimś, z kim wydawał się być na prawdę blisko. To dobrze, Eive była wielką fanką afer, a zwłaszcza tych, w których była główną prowodyrką.
- Schodzisz do coraz młodszych widzę- stwierdziła chłodno, stojąc bezczelnie nad tą dwójką.
Oczywiście nim zdecydowała się odezwać, postawiła Ivy na ziemi, między swoimi łapami, krótkim spojrzeniem nakazując jej bezruch- Jestem ciekawa czy ona również za jakiś czas będzie miała ochotę wyrwać ci jaja i wepchnąć w gardło- dodała, wlepiając na koniec swojej wypowiedzi pseudo sympatyczny uśmiech, jakim zwykła już go kiedyś obdarzać.
Zazwyczaj następowało to po jakiejś nieszkodliwej uwadze, a nie po groźbie utraty męskości, ale cóż- stare nawyki nie są jej uzależnieniem, parę nowinek w jej gadanym i tak nie zmieni tego, że jest zwykłą suką.


RE: Akacja nad rzeką - Derion - 18-07-2014

Zaabsorbowany wijącą się pod nim pięknością, szelest trawy ugniatanej przez łapy zbliżającej się Mino Eive uznał za mało istotny. Otworzył paszczę i musnął kłami manuelowe ucho, postąpił przednimi łapami kilka malutkich kroczków w tył, nie powstrzymał krótkiego warknięcia, uśmiechnął się i na moment uniósł spojrzał zmąconym pożądaniem wzrokiem przed siebie, spodziewając się uspokoić szalejące pod żebrami serce przelotnym spojrzeniem na bezkresne morze złocistych traw.

Dwa czerwone rubinki. Skąd. Z których głębi nie potrafił umknąć. Ona. Razem z wielkimi borówkowymi uszami zwieńczonymi pędzelkami. Się. Wypełniły całe, nabierające ostrości pole widzenia. Tu. I wrzynały się w świadomość prawdą. Wzięła. Która zatrzymała w jego płucach dech.

Nie zamykając paszczy, nadludzkim wysiłkiem odkleił zapatrzone w dwa paciorki spojrzenie, wyrwał z rubinowej przestrzeni i powiódł wielkimi oczyma po bordowych łapach, piersi, szyi, podgardlu, aż koniec końców jego wzrok spoczął na triumfalnie uśmiechniętym pysku Mino Eive. Kilka sekund bez ruchu, w czasie których umysł Deriona był bombardowany iskrzącymi prawdami, z których żadna nie potrafiła nakreślić mu zaistniałej sytuacji w bardziej zrozumiałym świetle, zdawało się trwać wiecznie. Ciążący w suchej paszczy język zdrętwiał, serce waliło gdzieś wysoko w piersi, w gardle, we łbie szumiało. I finalnie udało się Derionowi obrócić szok w gniew. W gniew, jakiego lwisko najprawdopodobniej nie wykrzesało z siebie dotychczas nigdy w życiu.
- Mino Eive, naprawdę uważasz, że to odpowiedni moment na rozmowę? - dobył się z jego pyska niski, rozedrgany, zachrypnięty warkot. Następne słowo byłoby skokiem do gardła.


RE: Akacja nad rzeką - Ivy - 18-07-2014

Obserwowała to wszystko przez wrota bordowych łap, jakoby przebywając w jakiejś świątyni, która oddzielała ją od rzeczywistej sytuacji, dając jedynie wgląd na jej przebieg.
Uważne szkarłaty analizowały sylwetki dwóch nowych cosiów, którzy byli w sumie podobni do niej i do mamy, ale inni zarazem.
Głos rodzicielki przyjemnie rozpływał się w łapczywych małżowinach małej, nawet jeśli ton jej głosu był oziębły, a ona sama nie wiedziała do końca co właściwie znaczą jej słowa. Serenadę chłodu nieoczekiwanie przerwał warkot, bardzo nieprzyjemny, drażniący ciemne uszy aż od nasady po ich pędzelki.
Ciałko Ivy przeszył silny dreszcz, a ona sama zatrząsła się momentalnie. Nie wycofała się bynajmniej. Łebek małej wyciągnął się na drobnej szyi do przodu, a pełne szoku i zdziwienia szkarłaty rozwarły się w zdumieniu, świdrując spojrzeniem dziwaka, złowrogo błyskającego kłami.


RE: Akacja nad rzeką - Mino Eive - 20-07-2014

Cała jej postawa, była jedną wielką kpiną. Cynizm jaki od niej bił w tym momencie był nieporównywalny do niczego na tym pustym świecie, wliczając do tego fakt, jak bardzo rozbawiło ją warczenie Deriona. Nim w ogóle miała zamiar przejść do konkretów postanowiła go nieco sprowokować, ciekawa, jak cierpliwego będzie w stanie udawać, by tylko zaimponować tej suce. Na nią Mino nawet nie miała zamiaru patrzeć. Wystarczająco dużą ilością pogardy obdarzyła tą jasnolicą przelotnym spojrzeniem. Nie miała zamiaru się odezwać, kiedy "miłość jej życia" ktoś w tak bezczelny sposób obrażał? Dobrze, lepiej dla niej.
- Warczysz na mnie, czy po prostu aż tak się podniecasz swoją nową zabawką?- zapytała, wyginając wargi w taki sposób, jakby chciała pokazać, że jej pytanie wcale nie było przesiąknięte jadem, a zadane zupełnie przez przypadek, można by nawet rzec, że z pewną troską.
Chociaż i to nie trwało długo, bo chwile po tym zaśmiała się, jakby rozbawiona swoim własnym poczuciem humoru.
- A jeżeli twoje pytanie nie było retoryczne- a w sumie powinno, bo kiedy stwierdzam, że jest czas na rozmowę to zawsze jest odpowiedni- to owszem, a nawet powiem Ci więcej- porozmawiać powinniśmy jakiś miesiąc temu- rzuciła, znów wracając do swojego nadnaturalnie szorstkiego i zimnego tonu- Tylko, że wtedy już najpewniej leżałbyś gdzieś w trawie na wpół gnijący, uduszony przez własną męskość- dodała, już bardziej entuzjastycznie, spoglądając "przypadkiem" w stronę Derionowego brzuszka, albo raczej trochę niżej.
Oczywiście potrwało to chwilę, bo jej wzrok szybko powędrował z powrotem na jego lico. Rubiny zalśniły, a jej pysk przybrał delikatny uśmiech, jedna brew uniosła wyzywająco, a ogon zatańczył do melodi, którą właśnie grała.