Król Lew PBF
Akacja nad rzeką - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Akacja nad rzeką (/showthread.php?tid=144)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45


RE: Akacja nad rzeką - Vari - 27-11-2016

Lwica stała i wpatrywała się zielonymi ślepiami w dziwne stworzenie, nie do końca wyglądające na zwykłego lwa zamieszkującego afrykańskie sawanny. Był inny, dziwny i tajemniczy, ale przede wszystkim był intruzem, który w niewiadomy jej sposób znalazł się niemal w samym sercu terenów stada. Tylko to zmusiło ją na ryk jaki z siebie wcześniej wydała. Doskonale wiedziała, że po nieznajomym można się spodziewać niemal wszystkiego. Co prawda nie wyglądał na takiego coby się od razu chciał rzuć komuś do gardła, prawda mogła być inna.
- Będę robiła to na co mam ochotę, w porównaniu do ciebie jestem na swoim terenie i nie zamierzam słuchać rozkazów obcych kotów. -powiedziała zupełnie poważnie.
Nie zamierzała prowokować hybrydy, ale chciała pokazać, że wcale się go nie obawia. Okazując bowiem słabość wyszłaby na łatwy cel i prostego do pokonania przeciwnika. Chciała też zyskać na czasie i dać możliwość przybycia na miejsce strażnikom oraz innym osobnikom ze stada. Vari nie była głupia i wiedziała, że w razie komplikacji w grupie będzie bardziej bezpieczna. Brązowa machnęła energicznie ogonem i pewnie wlepiła ślepia w jedno oko intruza. Dostrzegła, że brak mu tego drugiego. Wnioskowało to o tym, że już musiał stoczyć nie jeden bój i ponieść nie jedną ranę, ale skoro jeszcze żył to do słabych i miękkich nie należał.
Zaraz potem pojawili się w kolejności: Maru, mała lwiczka, Tirune, Haki i sama królowa- Vasanti Vei. Brązowa nie dodawała nic do ich wypowiedzi, jedynie co to uchylała delikatnie łba witając się z członkami stada. Instynktownie nie tracąc nawet czasu na chwilę podeszła do najmłodszej panienki, wiedziała iż młode może być najmniej bezpieczne w takiej sytuacji, a jego życie było priorytetem dla Vari, która lwiątka uwielbiała. W dodatku wydawało jej się, że szara kogoś jej przypomina, nie była jedynie pewna kogo.


RE: Akacja nad rzeką - Soth - 27-11-2016

- Ale ty jesteś głupia, lwico. Każdego witasz z krzykiem?
Był zażenowany i znudzony. Co prawda, dobrze zrobiła, wołając resztę, ale na litość boską, przecież jakby miał kogoś tutaj zaatakować, to raczej nie drzemałby sobie w najlepsze. Halo, może ktoś następny? Tej pani już podziękujemy za rozmowę.
Wtedy też przybyło trochę więcej lwów, co było w pełni zrozumiałe, skoro ta się wydarła na pół sawanny. Nie sądził, że też przyjdzie tutaj lwiątko. Ale po kolei. Zadano mu serię pytań i choć wszystkie sprowadzały się do jednej odpowiedzi, to postanowił, że mimo zmęczenia, znużenia czy znudzenia, odpowie w sposób ich zadowalający.
- Pewnie. W dodatku wychowuje mnie Hekima, a na obiad wcinam termity.
Parsknął.
- Jesteście nudni. Dajcie mi dokończyć drzemkę.
Soth nie był zainteresowany dalszą konwersacją z tamtymi samcami, którym najwyraźniej testosteron uderzył do głowy. Już miał przymykać oko i z powrotem kłaść głowę na łapach, ale to znów ktoś przychodził, to znów ktoś coś mówił. Najbardziej przypadła mu do gustu mała lwica, która jeszcze nie wypowiedziała ani słowa. Przynajmniej nie drażniła jego biednych uszu, które alergicznie reagowały na głupotę, jaką prezentowały tutejsze lwy.
Mimo wszystko, coś się w nich poprawiło. Ale na pewno nie poziom inteligencji.
Przybył najważniejszy pionek w całej tej błazenadzie. Nie sądził, że aż sama królowa zechce dołączyć do tej mdłej do bólu scenki. Gdyby to był teatr, zostałby spektakl zakończony po jednym akcie.
- Racja.
Zmrużył powiekę.
- Hm, co mnie sprowadza... jak uspokoisz tych swoich nabzdyczonych pachołków, wtedy będę skłonny rozmawiać.
Poprosił w sposób kulturalny i grzeczny. Chociaż coraz bardziej chciało mu się ziewać, to siłą trzymał gębę w ryzach, czekając na odpowiedź.


RE: Akacja nad rzeką - Maru - 27-11-2016

No cóż, nie doczekał się odpowiedzi, a w każdym razie nie chodziło mu o coś takiego. Arogancja tego buca przekraczała wszystkie granice. Na dodatek dookoła zebrało się całkiem sporo lwioziemców, w tym królowa, która... jak gdyby nigdy nic zaczęła sobie plotkować z tym tworem. Tego było już za wiele. Nie bacząc na nic wyszedł przed szereg i powiedział z wyraźną złością w głosie.
- Dosyć tego, ty śmieciu! Chociaż miej odwagę przyznać, że zabijasz lwiątka, "bohaterze". Co, z kimś większym już się nie spróbujesz, trzęsidupo? Tylko ledwo odrośniętych od ziemi jesteś w stanie pobić? - nie czekał na reakcję kogokolwiek, czy też odpowiedź paskowanego. Rzucił się na niego od razu próbując wbić w niego pazury i zęby.


RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 27-11-2016

Królowa już, już miała zwrócić się do swojego stada z prośbą o wytłumaczenie, skąd ta wrzawa i co zrobił im Soth, że tak alergicznie na niego reagują, gdy nagle Maru miał czelność zachować się w sposób, który wprawił ją w osłupienie.
Otworzyła pysk, bez słowa obserwując całą scenę. W końcu wyraz zażenowania spłynął po jej obliczu.
- Ja pierdolę - rzuciła, acz niezbyt głośno, bo przecież Sigrun była w pobliżu.
W takich momentach przypominała sobie, dlaczego nigdy nie potrafiła dogadać się z Lwioziemcami. Nie sama lwioziemskość jej przeszkadzała, ale to, co się z nią stało na przestrzeni lat. Brawura zamiast odwagi, lekkomyślność zamiast rozsądku, ot, szlachetne, legendarne stado! Aż dziwnie to przyznać, ale nagle zabrakło jej Mako; on głupi nie był, poparłby ją i wtedy uspokojenie stada przyszłoby im prościej. Swoją drogą, to ciekawe, gdzie podziewa się król, gdy Lwioziemcy wołają o pomoc.
Vasanti doskoczyła do reszty zebranych i stanęła przed nimi na lekko rozstawionych łapach, jakby chciała odgrodzić im drogę do walczących. Spoglądała po każdym z osobna, może wyłączając córkę, bo jej akurat nie mogła niczego zarzucić. Jej mina nie zapowiadała niczego dobrego, jakby to ich winą było to, że brązowogrzywy bezsensownie rzucił się na Sotha.
- Stop. Co on wam zrobił? Zaatakował kogoś? Co za brednie o zabijaniu lwiątek, oświeci mnie ktoś? - Groźnie zmrużyła swe ślepia i przecięła powietrze ruchem biczowatego ogona. - Spójrzcie na moją córkę, ona się nie boi, gdy nie ma czego. A wy, dorosłe osoby, od razu musicie wpadać w panikę?
Zaczęła chodzić po linii prostej w tę i z powrotem, raz po raz "strzelając" z ogona. Zdawała się zupełnie ignorować to, co działo się za nią.
- Gdy nie podoba wam się jakiś obcy, to można go kulturalnie wyprosić, a dopiero gdy to nie zadziała, sięgnąć po brutalne środki. Co my, kurwa, zachodni, że mamy atakować wszystko, co się rusza? Naprawdę uważacie, że to NA TYM polega bycie Lwioziemcem?
W tej chwili odwróciła wzrok na Maru, jednocześnie racząc go pełnym irytacji warknięciem. Miała dosyć tej farsy, ale nie spieszyło jej się do brudzenia sobie łap; chciał walczyć, to proszę bardzo, niech teraz radzi sobie sam.


RE: Akacja nad rzeką - Tirune - 27-11-2016

Tirune był gotów do walki,  lecz widząc przybycie królowej i jej łagodny ton w odniesieniu się do obcego,  ten od razu zmienił nastawienie,  uważał że skoro królowa mu ufa, to nie ma sensu być agresywnym,  ale okazało się że Maru nie ma tak łagodnego podejścia,  podczas gdy Tirune się rozluźnił i wyprostował, Maru wrzasnął na obcego i się na niego rzucił z pazurami.  Widząc jego zachowanie względem obcego któremu królowa ufa i którego zna,  Tirune przejechał sobie łapą po pysku z zażenowaniem,  że ktoś kto nie potrafi trzymać nerwów na wodzy jest strażnikiem.Tym bardziej go to zadziwiało, bo Maru był w jego wieku, a zamiast na spokojnie zaczekać na wyjaśnienie, woli walczyć, kompletnie jak lwiątko. Sam podszedł nieco bliżej i postanowił przedstawić sytuację Królowej.
-Usłyszeliśmy ryk który wydała z siebie Vari, myśląc że stało się coś złego przybiegliśmy tu i nie wiedząc co było powodem wezwania o pomoc, woleliśmy przygotować się do ewentualnej walki.  To tyle z mojej strony,  skoro znasz tego obcego Królowo i masz do niego zaufanie,  to nie mam powodu by się gotować do walki, swoją drogą,  Vari, jaki był cel tego ryku? Z tego co widzę nic złego się nie stało,  a zaryczałaś jak gdyby poległa tu z piątka lwów.
Powiedział z lekkim uśmiechem,  nie rozumiał wyzwania o pomoc gdy po prostu widzi się obcego,  wystarczy go wyłonić lub po prostu grzecznie poprosić o opuszczenie ziem stada,  bo inaczej może mu się stać krzywda,  zero filozofii, a logiczne podejście do sprawy ułatwiało życie. Tirune nie interweniował i tylko z pewnym zażenowaniem w oku, niby nie znał Maru, ale skoro był strażnikiem, to powinien umieć się opanować i spokojnie porozmawiać. Nie zawsze pazury i kły rozwiązują problemy, szczególnie na tych ziemiach, gdzie lwioziemcy z natury nie byli lwami którzy, jak to ujęła królowa, atakują wszystko co się rusza. Oczywistym było , że gdyby paskowany okazywał jakąś agresję, to trzeba by było dać mu popalić i wygnać z terenów stada, ale ten po prostu stał spokojnie i można było z nim spokojnie porozmawiać.


RE: Akacja nad rzeką - Sigrun - 27-11-2016

Zamieszanie zrobiło się bagatela większe, a pojawienie się mamy wcale nie poprawiło sytuacji. Wyglądało jakby straciła kontrolę nie tylko nad sobą ale również tym co się tu działo. Nie podobało jej się to, a jeszcze bardziej zaniepokoiło gdy Maru rzucił się na paskowanego lwa. Mimo iż siedziała w pewnej odległości to do jej uszu dotarły jego zarzuty.
Dzieciobójca. Czy lwioziemiec miał rację? Soth jakoś nie wykazywał agresji, bardziej był znudzony całą tą sytuacją. Lecz czy mogła zaufać wyłącznie pozorom jakie sprawiał?
Zerknęła kątem oka na Vari, która dosiadła się do niej. Nie miała nic przeciwko towarzystwu lecz posłała jej spojrzenie pełne niezrozumienia, jakby licząc, że ona nieco rozjaśni jej sytuację.
Nie potrafiła też rozgryźć rodzicielki, zagrodziła innym drogę pozwalając by walczący zrobili sobie wzajemnie krzywdę. Nad wyraz okrutne zagranie, właśnie w tym momencie Vasanti straciła w jej oczach. Tym samem jakby stała się dla niej bardziej obca niż bliższa. Słowa starej Szeny znalazły żywe potwierdzenie.


RE: Akacja nad rzeką - Vari - 27-11-2016

Właściwie to nie wzięła do siebie odpowiedzi jaką w jej stronę sprecyzował tajemniczy samiec. Olała go i tyle. Nie zamierzała się zniżać do jego poziomu. Jeśli kogoś nazywasz głupim, nie znając go dokładniej jesteś zwykłym hipokrytą.
Vari zachowała się według siebie samej prawidłowo, bo po pierwsze każdego intruza powinno się przeganiać, a sama na siłach się nie czuła i na wszelki wypadek wezwała pomoc. Nigdy przecież nie można wiedzieć czego się po kimś można spodziewać. Tym bardziej jeśli się go nie zna.
Zachowanie królowej poirytowało dość mocno brązową. Ledwo co powstrzymała się przed tym, aby wygarnąć jej wszystko co o niej myśli. Dodatkowo widząc przypuszczającego atak Maru, zielonooka zechciała mu pomóc, w końcu to z jej winy wszyscy się tu zlecieli, a lwica nie wybaczyłaby sobie gdyby ktoś przez nią zginął. Ruszyła wprost na oba koty chcąc dopomóc przyjaciela. Drogę zatamowała jej władczyni. Vari zatrzymała się wbijając pazury w ziemię. Warknęła poddenerwowana w stronę Vasanti Vei.
- Wezwałam strażników, bo sama dobrze wiedziałam, że nie dam sobie rady z wyproszeniem go z ziem stadnych, w dodatku to nie moja broszka i nie mam w tym żadnego doświadczenia. Poza tym każdego intruza należy dokładnie zbadać. Twoja ufność wobec niego jest żałosna! -zbulwersowana jęknęła rudej samicy w pysk okazując niezadowolenie i frustrację. Nie mogła patrzeć jak Maru walczy z bestią sam na sam...
- Owszem królowo tak było lata temu nim ty nie przejęłaś tronu! -wyżaliła się.
Nie chciała w żaden sposób urazić dumy i godności swojej pani, lecz też nie była w stanie tolerować tego co przez nią może się stać. Liczyła się jednak z tym, że może doznać porządnej reprymendy.
Co jakiś czas zerkała na walczących.


RE: Akacja nad rzeką - Soth - 27-11-2016

Sprawy potoczyły się zaskakująco szybko, że nawet zdziwiony odebrał obelgi pod jego adresem. A on chciał być tu miły! I naprawdę był, hamował się ze swoim paskudnym charakterem i w najgorszym wypadku po prostu ich ignorował. To dowodziło jak bardzo oni są... upośledzeni. A przynajmniej część z nich, bo jednak parę osób zachowało jakiś spokój. Och, wydawało mu się, że królowa sama nie daje rady panować nad tą bandą imbecyli, pewnie przydałby się jej ktoś taki jak Soth, który przetrzepałby łby bez zastanawiania się.
Ale jemu nawet nie dano szansy odpowiedzieć na cokolwiek. A już liczył na to, że sobie spokojnie porozmawia jak już tutaj przyszedł. Najwidoczniej lwim coś się pomieszało i zamiast się bronić to atakują co popadnie. Chyba nawet Cinis było bardziej cywilizowane.
Widząc, szarżującego na niego samca, zwyczajnie ustąpił pola, wstając i odskakując na bok. Bez pazurów. Niech inni widzą lepiej, że nie miał zamiaru się bezsensownie bić. A bezsensownym było tłuc się z kimś, kto miał obstawę przynajmniej 4 osób. A dobrze wiedział, ze bijatyki ściągnęłaby dodatkowe pary oczu.
- Ty idioto! Pierwszy raz mnie widzisz i sądzisz, że jestem tym kim ci się zdaje? A zadałeś sobie trud sprawdzenia czy widzisz prawdę? Chcesz to ci przyłożę, ale pozbądź się swoich kumpli, "bohaterze".
Jasne, że zarzucał mu kłamstwo. Co by się nie działo, unikał walki. A przynajmniej starał się wyjść poza zasięg pazurów tego debila. On miał do przekroczenia rzekę, a Soth musiał wstać. Los pokaże czy hybryda zdążył na czas odskoczyć.


RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 27-11-2016

Wysłuchawszy Tirune, królowa odparła:
- Nie ufam nikomu spoza stada, ale zdarzyło mi się go spotkać i nie sprawiał problemów. Wystarczyłoby zwyczajnie go wyprosić.
Cieszyło ją, że samiec ją poparł; tak powinno być. Z kolei Vari posunęła się o krok za daleko. Ruda obnażyła kły i wydała z siebie głuche warknięcie. Przybliżyła się do lwicy, by stanąć tuż przed nią, wbijając w nią nienawistne spojrzenie.
- Trzeba było nie zostawiać stada po śmierci Raya, królewno - wysyczała złowrogo. - Już Inn wykazała się większą odpowiedzialnością niż ty; ona przynajmniej została, pomagała nam w odbudowie stada. A ty ciągle znikasz i wracasz jak gdyby nigdy nic, a teraz jeszcze masz czelność mieć do mnie pretensje? Za kogo ty się uważasz?!
Zapewne nie skończyłoby się na słowach, gdyby nie to, że spojrzenie Vei nagle padło na błękitne ślepia córki, tak podobne do tych, które pół roku wcześniej straciły swój blask. Tylko że oczy Sigrun, wciąż przywołujące bolesne wspomnienia, teraz były też pełne zawodu, co dla matki stanowiło najgorszy koszmar. Momentalnie z jej oblicza spłynęła cała złość, a zastąpił ją swoisty wstyd. Jak ona mogła tak się unieść, na oczach swojej małej Siggy...
Cofnęła się, dziwnie przypatrując się to kuzynce, to swej jedynej córce. Następnie odwróciła łeb w stronę walczących. Nie wyglądało to dobrze; mięśnie hybrydy rysowały się zdecydowanie wyraźniej niż lwa; Soth wydawał się też być bardziej wyćwiczony w walce. Ach, trzeba będzie w końcu coś zrobić z tymi Lwioziemcami.
- Nie stójmy tak. Maru może potrzebować pomocy - wyrzekła nieswoim głosem.
Teraz już całkiem odwróciła się do tamtych i zaczęła czujnie obserwować walkę, gotowa włączyć się, gdyby tyglew zaczął osiągać zbyt wyraźną przewagę.


RE: Akacja nad rzeką - Furaha - 27-11-2016

Nie biegłem i dotarcie na miejsce zajęło mi więcej czasu niż całej reszcie.
-Sig...- urwałem orientując się ile tutaj jest osób. zatrzymałem się z tyłu bardziej grupy, która wcześniej była zatrzymana przez królową. Ja sie do walki na pewno pchać nie będę. Stałem z uszami opuszczonymi nie bardzo orientując się w tym wszystkim.


RE: Akacja nad rzeką - Falaris - 28-11-2016

Przybiegł nad Rzekę za królową, chociaż dostał się tutaj nieco później. Zgromadził się tu już całkiem spory tłum, a lew od razu też zauważył Sotha, który był najwyraźniej w centrum uwagi. Do tego wyglądało na to, że miał walczyć z Maru. Falaris stanął więc z boku, obserwując jedynie sytuację. Jako, że dopiero co tu dotarł nie wiedział co dokładnie się dzieje. Mógł tylko się domyślać. Spojrzał szybko dookoła i znów skupił uwagę na Sothu, czekając w napięciu.


RE: Akacja nad rzeką - Sören - 28-11-2016

Niedługo kolejne z królewskich dzieci zjawiło się nad Rzeką.
Sören akurat ukrywał się gdzieś w Ognistym Lesie, kiedy usłyszał rozdzierający powietrze ryk. Mimo, że od razu zerwał się na równe łapy i pognał w jego kierunku, chwilę zajęło mu pojawienie się na miejscu, w końcu przebywał praktycznie na drugim końcu Lwiej Ziemi.
Zziajany, szybko rozejrzał się dokoła, natychmiast dostrzegając znajome pyski. Od razu też dotarła do niego dziwna atmosfera, panująca w powietrzu. Serce ścisnęło się w jego żołądku, kiedy zobaczył minę siostry, jak i mamy. Dostrzegł również Furahę. Wszyscy wydawali się jednak skupiać swoją uwagę na tyglwie i lwie ze stada. Nie był pewien czy go kojarzył.
Książę natychmiast udał się ku rodzicielce.
- Mamo, co się stało? - zapytał przejętym głosem. Najpierw usłyszał ten ryk, teraz widział, że coś się tu szykowało, nie tylko między dwójką, na którą wszyscy patrzyli.


RE: Akacja nad rzeką - Haki - 28-11-2016

Dobra zachowanie tego paskowatego osobnika było trochę nie na miejscu. Okej Haki był w stanie zozumieć, że hybryda została dopiero co wybudzona z drzemi ale jako gość powinien nieco staranniej dobierać słowa. Jednak bardzej od zachowania intruza zielonookiem nie spodobała się reakcja brązowogrzywego lwioziemcy. Mordowanie dzieci było poważnym zarzutem ,ale czy tamten ryzykowałaby drzemkę na ziemiach wroga? Może to zwykła plotka, bajka opowiedziana by obarczyć pasiastego odpowiedzialnością za cudze zbrodnie?
Przybycie królowej nieco uspokoiło Hakiego.Przekleństwa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. W końcu niczego nowego się nie nauczył. Na dalsze słowa Vei, zareaował szerokim uśmiechem.
Właśnie dlatego dołączył do lwioziemców, ze wzgędu na ideały i  zasady z których byli znani.Następnie wysłuchał słów Tirune.
Mimo sympati jaką darzył Vari nie był w stanie nie zgodzić się ze słowami czarnogrzywego.
Jeżeli osobnik nie był agresywny to nie było sensu od razu podnosić alarmu. Zwykła rozmowa czasami wystarczy.
Nagle nieco agresywniejszy z lwioziemców rzucił się na hybrydę. Haki odruchowo chciał ruszyć w stronę walczących, jednak królowa zastąpiła mu drogę. I co zrobić?
Ku jego zdziwieniu, pasiasty osobnik starał się unikać walki. Może po prostu zdaje sobie sprawę, że jeżeli za bardzo poharata tamtego to cała reszta rzuci się na niego? Jednak czy tak zachowuje się morderca lwiątek? Kiedy strumień pytań zalewał głowę Hakiego, królowa postanowiła zmienić zdanie. Zielonooki nie przepadał za walką, traktował ją jako ostateczność  a konflikty wolał rozwiązywać na drodze kompromisu, jednak rozkaz to rozkaz.
Skinął łbem po czym truchtem ruszył w stronę walczących. Hybryda była dość potężna i w starciu jeden na jednego Haki miałby małe szanse by ujść z życiem, jednak tutaj mógł liczyć na wsparcie. Co więcej wcale nie zamierzał nikogo atakować. Wykorzystując fakt,że tamtemu brakuje jednego oka, postanowił podejść intruza od jego prawej strony, cały czas zachowując bezpieczny dystans.
-Daj spokój kolego, stwierdzenie że tamten morduje dzieci może być zwykłą bujdą, kłamstwem celowo przez kogoś rozpowszechnianym- w dzieciństwie ojciec sporo opowiadał Hakiemu o różnych metodach manipulacji faktami. Rozsiewanie fałszywych plotek było tutaj sztandarowym przykładem.
-Myślisz, że gdyby był mordercą to tak po prostu wylegiwałby się na naszej ziemi?-ten aspekt szczególnie nie pasował Hakiemu. Intruz co prawda był chamski ale nie wyglądał na idiotę. Liczne rany wskazywały raczej na doświadczonego wojownika, kogoś kogo bez problemu można oskarżyć o morderstwo.
Haki pierwotnie zamierzał utrzymywać dystans do walczących, jednak w każdej chwili był gotowy  ruszyć na pomoc brązowogrzywemu.


RE: Akacja nad rzeką - Venety - 28-11-2016

Ryk Vari dotarł do wielu uszu na sawannie. Początkowo ruszyła powoli w kierunku, z którego dobiegało wołanie o pomoc zaintrygowana całą sytuacją. Nie spieszyło jej się - wyczuwała świeże wonie innych lwów, z pewnością ktoś zdąży tam dojść. Sytuacja się zmieniła, gdy podeszła na tyle blisko, by słyszeć różne głosy. Nie rozróżniała ich, ale słyszała wrzawę. Przyspieszyła kroku, by znaleźć się blisko zbiegowiska i móc w końcu zobaczyć, co się stało.
Maru właśnie próbował coś zrobić. Wyglądało to tak, jakby zamierzał walczyć z potężnym pasiastym lwem. Mocno wyrośniętym lwem. Ten z kolei sprawiał wrażenie, jakby nie chciał walczyć, co mocno zdziwiło lwicę. Znała swojego partnera i wiedziała, że nie atakował niewinnych... Ale tez niestety potrafił robić pewne rzeczy za szybko, wysnuwać nieodpowiednie wnioski, co miało różny skutek... Ponadto jakieś inne osoby. Większości nie rozpoznawała, jedynie Vari była znajomą duszyczką. Miała też dziwne wrażenie, że gdzieś już widziała Tirune, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie. I oczywiście jej siostra... Której obecność wcale nie pomagała. Właśnie jeden z lwów obszedł pasiastego. Nie była jednak pewna, co właściwie chce zrobić.
Nic więcej jej nie było trzeba. Nie znała zamiarów reszty zbiegowiska, prawdopodobnie nie zostawiliby Maru samego... Ale tego nie była pewna. Ale gdyby tak jednak się stało, ona nie mogła go zostawić samego. Nigdy.
Nie zastanawiając się zbytnio, w susach zbliżyła się do walczących, by stanąć obok ukochanego. Warknęła cicho, kołysząc nerwowo ogonem. Nastroszyła lekko sierść na karku i uniosła do góry pysk, mierząc pasiastego mieszanym spojrzeniem. Choć jej postawa sugerowała coś innego, wystarczyło spojrzeć w jej oczy, by zobaczyć, że lwica nie chce walki. Malowało się w nich jedno wielkie pytanie: Co zrobiłeś?


RE: Akacja nad rzeką - Tirune - 28-11-2016

Po chwili Vasanti zmieniła nieco nastawienie i zechciała aby ktoś przerwał tą jatkę. Najpierw próbował Haki, ale na dość kiepski sposób. Po chwili i Tirune chciał coś zrobić ale pojawiła się jeszcze jedna lwica, która w dodatku dołączyła do maru. Lew mruknął cicho z niezadowoleniem, ale i tak starał się wyłapać przerwę pomiędzy Maru a pasiastym. Wówczas wyskoczyłby z głośnym rykiem pomiędzy nich aby zablokować im drogę do siebie i przyciągnąć ich uwagę.
-Uspokój się do cholery Maru!
Wrzasnął na lwa, aby do niego coś dotarło.
-Skąd do cholery możesz mieć pewność że to akurat on coś zrobił, przecież skoro jest jeden pasiasty lew, to zapewne jest ich też więcej. A poza tym, czy naprawdę uważasz, że ktoś kto zabijałby lwiątka z Lwiej Ziemi, byłby na tyle głupi aby jeszcze tutaj sobie drzemać? Przejrzyj na oczy bo zachowujesz się jak lwiątko. Jak widzisz on nikomu nic nie zrobił, Królowa go zna i wie że nie sprawia kłopotów. Więc do cholery się uspokój!! Bo obecnie przynosisz hańbę lwiej ziemi za takie zachowanie.
Jeśli mimo jego słów Maru albo lwica która do nich dołączyła będą próbowali rzucić się na Sotha, Tirune i tak zagradzałby im drogę i ich odpychał. Skierowany był bokiem do obu stron walczących. Tirune był dość silny i szybki, więc raczej nie powinno sprawić mu problemów odepchnięcie któregoś z nich na bok, albo nawet celowe przytrzymanie przy ziemi.