Król Lew PBF
Akacja nad rzeką - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Akacja nad rzeką (/showthread.php?tid=144)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45


RE: Akacja nad rzeką - Jeanette - 30-11-2016

Jean wstała, przeciąnęła się i zmierzyła czarnogrzywego Lwoziemca chłodnym spojrzeniem. Lwy mogły niezdarnie wspinać się na drzewa ale to ona była w tym mistrzem. Wychowała się wśród gałęzi i liści, koron bagiennych drzew. Bez większego zastanowienia szybkim susem znalazła się wyżej, potem jeszcze wyżej i jeszcze wyżej, dopóki nie stała na gałązkach tak cienkich, że uginały się pod jej niewielkim ciężarem. Głupia nie była i nie właziła tam gdzie gałęzie załamały się pod naciskiem niewielkich łap. Lwy jednak nie miały teraz szans by dostać się na jej wysokość. Cienkie konary nie utrzymałyby ich tłustych cielsk. Gdyby tylko, który spróbował to zapewne boleśnie spadłby w wysokości lub wyrwał sobie łapy ze stawów, próbując rozpaczliwie złapać się innej gałęzi podczas spadania.


RE: Akacja nad rzeką - Venety - 30-11-2016

Za wiele się tutaj działo, by mogła na każdym skupić swoją uwagę. Ograniczała ją do Maru, Sotha... Właściwie do tej dwójki. Resztę całego zbiegowiska słyszała jakby stali na drugim brzegu rzeki, w dodatku w oddaleniu od niej. Naprawdę nie obchodziło jej teraz, co takiego robią, bynajmniej nie z czystej przekory czy złośliwości, a zwyczajnie nie miała zbyt podzielnej uwagi. Wystarczyło, by zaczął mówić Tirune w sposób, jaki zupełnie jej się nie spodobał. Miał rację, ale gdyby to ujął inaczej... Teraz w odpowiedzi otrzymał jedynie krótkie spojrzenie i złowrogie, karcące warknięcie. Na więcej nie miała czasu, bo kątem oka spojrzała na Maru i zamarła na chwilę. Miała wrażenie, że coś w jego postawie się zmieniło, jakby... Poruszyli źle zabliźnioną, starą ranę, która boli przy dotyku. Przygryzła wargę, analizując słowa lwa. A więc to dlatego... Co prawda, nie miała żadnej pewności, że tamta hiena mogła mówić prawdę. Zwyczajnie, mogła to być podpucha, która... Ale nie. Jakoś... Może nie zabrzmi to racjonalnie, ale zwyczajnie wierzyła partnerowi.
Dostrzegła lekki przebłysk smutku w oczach, wydawało jej się, że nawet oczy Maru zaszkliły się niebezpiecznie. Odwróciła szybko wzrok, po to, by przyjrzeć się Sothowi. Tak naprawdę, zwyczajnie nie mogła patrzeć, jak coś pęka w brązowogrzywym. Kiedy zostaną sami... Będą musieli o tym porozmawiać. Ale teraz... Cóż, musiała być silna. I myśleć racjonalnie. Wyprostowała się delikatnie, jakby w ten sposób próbując upewnić się, że wszystko w porządku i panuje nad sobą. Na szczęście Haki odezwał się, odwracając jej uwagę. Nie znała go, ale mówił mądrze. Uśmiechnęła się delikatnie do zielonookiego, na znak, że podoba jej się jego tok rozumowania. Na pierwsze słowa Sotha nie zareagowała, jedynie delikatne drżenie ogona mogło świadczyć o tym, że nie do końca polubiła sposób wysławiania się pasiastego. Słowa siostry zbyła milczeniem. Lecz nie to było cegiełką do przedłużającego się milczenia samicy. Wystarczyło, że Soth, no cóż... Zaproponował dołączenie do stada.
Przekrzywiła łeb, spoglądając na pasiastego. Widać było, że dźwigał na sobie ślady niejednej walki. Kto wie, może część rzeczywiście była niezawiniona. Może autentycznie żałował swoich błędów. Może naprawdę chciał lepszego życia. Niemniej... Był jeden problem. To nie Lwiej Ziemi zawinił. Nie z nimi musiał się rozliczać. Propozycja samca na tyle zszokowała towarzystwo, że błyskawicznie podniosła się wrzawa. Wszyscy byli przeciwni, zaczęli przekrzykiwać się nawzajem, co tylko zirytowało lwicę. Po raz pierwszy od kiedy tu przyszła, odwróciła łeb, by spojrzeć przez dłuższą chwilę na siostrę. Vei będzie wiedziała, o co chodzi.
Nie. Nie wchodzę w twoje kompetencje. Ale mam swoje zdanie i będę mówić.
- Oh, uspokójcie się wszyscy! - warknęła głośno, posyłając całemu towarzystwu spojrzenie, które nie znosiło sprzeciwu - Pamiętajcie, że każdy w Lwiej Ziemi ma drugą szansę. Bez względu na to, co zrobił. Czy Wy nie straciliście kiedyś rodzin? Czy żadne nie było wojownikiem, które musiało zabijać, aby samemu przeżyć? Czy całe wasze życie nigdy nie zmusiło Was do tego, by zrobić coś złego, czego później żałowaliście? Jesteście na tyle nieskazitelni, by móc go osądzać? Czym on się od Was różni? - spojrzenie wodziło po każdym z osobna wraz z kolejnymi słowami, które wypowiadała Venety, by na samym końcu spocząć na Sothu. Delikatny uśmiech zagościł na jej licu, by po chwili zgasnąć i ustąpić miejsca powadze, tak nienaturalnej dla tej samicy - Ale... Jest jedno ale. Czystą kartę dostaje się za wyjaśnione przewinienia. Oskarżają cię o zabicie lwiątka. Pozbawienie bezbronnego dziecka życia jest bardzo ciężkim wykroczeniem. Nieważne, czy Lwioziemca, Zachodniego, Srebrnego, samotnika, nieważne, czy jesteś lwem, czy kimkolwiek jesteś. Nikt, powiadam ci, NIKT nie ma prawa, aby zabijać dziecko. Maleństwo, które nie jest w stanie obronić się przed silnym, dorosłym samcem, a jego jedynym ratunkiem jest ucieczka, i tak wątpliwa. To poniżej godności jakiegokolwiek żywego stworzenia. To niepisane prawo, które dotyczy wszystkich - stała wyprostowana, wypowiadając słowa pewnie, głęboko wierząc w ich słuszność. Nie wiedziała, skąd w niej ta cała pewność, niemniej... Wiedziała, że tak musi być. Być może to jej matka podpowiadała jej, którą drogę obrać. Vitani wiedziała bardzo wiele o przebaczeniu. Kiedyś jako pierwsza przebaczyła Simbie - Zielonooki towarzysz ma rację. Powinniśmy udać się na zachód, by rozstrzygnąć tę sprawę. A przede wszystkim powinieneś to zrobić Ty. Jeśli rzeczywiście jesteś niewinny, a królowa wyrazi zgodę... Ja nie mam nic więcej do powiedzenia. Jeśli jednak jesteś winny, i chcesz dołączyć do stada, nie rozstrzygając tamtego... Druga szansa tak nie działa. Tamto dziecko nie miało drugiej szansy. Nie miało żadnej szansy w starciu z dorosłym lwem.
Fiołkowe spojrzenie spoczęło na rudej, jak wszystkie inne. Pomimo całego chłodu pomiędzy nimi, respektowała zdanie siostry i pozwoliła jej osądzić.


RE: Akacja nad rzeką - Haki - 01-12-2016

Mimo, że towarzystwo nieco ochłonęło, Haki przez cały czas bacznie przygladał się hybrydzie. Trwał w pełnym skupieniu, do momentu kiedy to pasiasty przemówił. Z początku zielonooki odebrał jego słowa jako żart. Taki dowcip mający na celu nieco rozluźnić napiętą atmosferę. Nawet się uśmiechnął, no w końcu wypadlo docenić tak miły gest. Lew szczerzył się jak idiota do momentu aż jego świadomości dotarło, że to wcalne nie był żart. Cóż , reakcje Maru i Tirune zdawały się to potwierdzać.
-Coś tu nie gra. Najpierw zwraca się do nas jakbyśmy byli jakimiś podlwami a teraz chce być częścią naszego stada, naszej rodziny?
Haki dostrzegł uśmiech nowoprzybyłej lwicy i natychmiast go odwzajemnił. Jej dalsze słowa z jednej strony spowodowały, że lew poczuł się dumny z faktu, że jest lwioziemcem.
Jednak przyjmowanie do stada tak bezczelnego i potencjalnie niebeziecznego osobnika? Przyominało trochę zabawę ogniem  na sawannie. Chwila nieuwagi i do widzenia.
Znudzony widokiem hybrydy powędrował wzrokiem na pobliską akacjię. Czyżby nowy gość,albo szpieg... – dodał słysząc polecenie królowej. Zaintrygowała go ta sprawa, jednak nim zaoferuje swoją pomoc, musi jeszcze  coś załatwić.
Przeleciał wzrokiem po zebranych i na moment zatrzymał się na Venety.
To że lwica odniosła się z arobatą do jego pomysłu poprawiło mu humor, przynajmniej z początku, bo  z wysłaniem hybrydy na zachód wiązała się kwestia przydzielenia strażników, którzy dopilnowaliby by intruz nie wymigał się od swojego obowiązku, a wiadomo, kto jest posłańcem...
Nie no, królowa nie wyśle mnie samego z tym stworem, chyba...- Haki szybko odegnał nieprzjemne przeczucie. Dobra to teraz czas coś powiedzieć.
-Mów wyraźnie, nie śpiesz się i postaraj się nikogo nie obrazić- pouczył się w myślach po czym skierował spojrzenie wprost na pysk hybrydy.
- Powiedz mi paskowany przyjcielu, jak to jest, że od początku mówisz do nas, jakbyśmy byli niegodnym twojej uwagi robactwem a tu nagle okazuje się, że chcesz dołączyć do naszego stada i razem z, jak to ująłeś:” nabzdyczonymi pachołkami” tworzyć jedną rodzinę?- pod koniec usmiechnął się niezncznie. Tak, to było co najmniej dziwne.  Haki był bardzo ciekaw odpowiedzi jakiej udzieli intruz, choć równie dobrze może usłyszeć coś w stylu:”odwal się , to nie twój interes.” Był już do tego przyzwyczajony.


RE: Akacja nad rzeką - Soth - 01-12-2016

Nie miał zamiaru rozmawiać już z brązowogrzywym lwem. Ten był zbyt uprzedzony do chyba wszystkich, którzy nie byli tak samo głupi jak on. Jeśli będzie musiał się komuś tłumaczyć, to na pewno nie jemu. Zresztą, nie był najważniejszy w stadzie, więc Sotha guzik interesowało jego istnienie. Ale za to następny, jak się odezwał, to aż w nim się coś zagotowało.
- Bo co, bo nie wyglądam jak wy? Bo taki się urodziłem? Na jakiej podstawie twierdzisz, że nie mam prawa mieć stada, chociaż w połowie też jestem lwem?
Soth aż ze złości wysunął pazury i mięśnie napiął. I chociaż nie ruszył się o centymetr, to widać było, że gdyby ktoś mu tak powiedział jeden na jednego to zaraz rozpoczęłaby się walka. Na samą myśl o ojcu, matce i tym, na jaki los go skazali wydajać go na świat robiło mu się niewyobrażalnie smutno i przykro, bo z tym musiał się borykać na każdym kroku. I jak tu nie być agresywnym, skoro wszyscy wokół mówią ci, że nie powinieneś się urodzić? Hybryda zamknęła oko na moment tylko po to by wraz z głębokim oddechem uspokoić się, chociaż niewiele to dało. Przynajmniej, kiedy otworzył powiekę ponownie, nie było widać jak mu się oko zaszkliło.
Lwica... mówiła z sensem. Takim, że nawet w jakiś sposób docierały do niego jej słowa. Ale było parę ale. Raz, że nie mógł się tam pojawić, bo na pewno się na niego rzucą. Już raz naraził się matce, próbował pozbyć się dowodów i... wyszło jak wyszło. Przeczucie mu mówiło, że nie mogło być inaczej. A nawet jeśli jakiś lwioziemiec z nim pójdzie, to i tak w chwili konfrontacji zostawią go na pastwę losu i łaskę tamtych. Uch, trzeba było to jakoś inaczej rozegrać. Nie miał zamiaru odpuścić, ale z kolei własna śmierć nie wchodziła w rachubę, a jeśli będą lwioziemcy chcieli mu ją zapewnić, to niestety...
Musiał szybko kombinować. Chrzanić własne odczucia. Chłodna kalkulacja.
Co prawda, było z tym ciężko. Mało co potrafi go tak wkurwić jak kwestia jego pochodzenia, jego rasy, która rasą nie była, a jakąś zwykłą, genetyczną pomyłką.
- Oni... mnie zabiją. Życie za życie. Nie będzie nawet istotne co jest prawdą, kiedy emocje wezmą górę. A martwy się nikomu nie przydam.
Odpowiedział wciąż łapiąc oddechy. No. Przynajmniej pazury schował, to już było w jego przypadku coś. Fakt, że tutaj zaraz zostałby spacyfikowany, skutecznie studził jakąkolwiek emocję. I dobrze. Po co być słabym.
- Nie muszę każdego kochać, by się na coś światu przydać. A wy jakoś nie potraktowaliście mnie z miłością i zrozumieniem, więc skąd pomysł, że będę mieć ochotę rozmawiać z kimś takim?


RE: Akacja nad rzeką - Sigrun - 02-12-2016

Uśmiech Vari sprawił, że złość Sigrun nieco stopniała, rozluźniła ucisk szczeki i cofnęła się dwa kroki zmieszana. Usłyszała również reprymendę Vei, choć nie patrzyła w jej stronę by ujrzeć w jej oczach płomyk rozbawienia. Dla szarej to było jakby ktoś dorzucił na jej grzbiet kolejny ciężki kamień do dźwigania. Tych kamieni przybywało coraz więcej. Kolejny raz musi słuchać co przystoi a co nie przystoi księżniczce. Z chęcią oddałaby ten tytuł by być zwykłym lwiątkiem bez znajomości etykiety, izolacji od reszty. W trakcie tego całego zamieszania, wycofała się z położonymi uszami. Zanim ktokolwiek się spostrzeże jej już nie będzie.
z/t


RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 02-12-2016

- Niech siedzi na tym drzewie. Później się nią zajmiemy - odpowiedziała czarnogrzywemu.
W tej chwili najbardziej istotne było załatwienie sprawy Sotha; któż by teraz przejmował się żenetą? Albo własnymi dziećmi, które ulatniały się nie wiadomo kiedy...?
Słowa Vari puściła mimo uszu. Innym razem się z nią rozmówi, o ile ruda będzie miała na to ochotę.
Znów utkwiła wzrok w tyglewie, by, zgodnie z zapowiedzią, wysłuchać jego słów. Należy przyznać, że tamten ją zaskoczył. Milczała, próbując z jego spojrzenia wyczytać, co tak naprawdę kryje się za jego wypowiedzią. Pasiasty zdawał się dorównywać jej poziomem zdolności aktorskich, a przewyższać zuchwałością. Niebezpieczna mieszanka.
Nie reagowała, gdy Lwioziemcy zaczęli odzywać się przed nią. Niech mówią. Niech tkwią w przekonaniu, że ich zdanie jest coś warte.
Jedynie gdy siostra złapała jej wzrok, przez oblicze Vasanti przemknął cień wahania. Może akurat Venety chce przekazać coś ważnego? Ale nie, znów tylko granie na emocjach i puste frazesy, które z rzeczywistością mają tyle wspólnego, co Vei z życzliwością. Choć... A nuż pomoże jej to w uargumentowaniu decyzji, którą podjęła ze zgoła innych powodów.
Przywódczyni zmrużyła ślepia i przystąpiła krok naprzód, by oczy zebranych spoczęły na jej chudej, acz dosyć postawnej jak na lwicę sylwetce. Jej mina nie wróżyła niczego dobrego.
- Dosyć tej farsy - oświadczyła, wlepiając chłodne spojrzenie w jednookiego. - Rozumiem, że potrzebujesz azylu, ale... Słyszałeś moją siostrę. Bez wyjaśnienia sprawy nie mogę ci w niczym pomóc. - W tym momencie jej ton stracił resztki udawanego żalu. - Naprawdę myślisz, że którykolwiek władca będzie narażać swoje stado dla twojej ochrony? Szukaj głupich, powodzenia. Tu możesz znaleźć tylko to. - Lwica wskazała łbem trzech rozeźlonych samców, którzy wyraźnie nie pałali miłością do hybrydy. - I śmierć, jeśli twoja łapa znów postanie na Lwiej Ziemi. A teraz idź, skąd przyszedłeś, zanim stracę cierpliwość.


RE: Akacja nad rzeką - Soth - 02-12-2016

/ Nie chce mi się pisać nic długiego, wybaczcie :v

Soth się zaśmiał, słysząc słowa królowej. A więc tak się teraz sprawy mają? Nie potrafi upilnować swoich pachołków więc będzie się mścić na biednym lygrysie? On tu niczemu nie zawinił. I znów, trafił na przeszkodę, znów spotkał się z odrzuceniem biednego, zagubionego kotka. I nie mówcie potem, że jego agresja wzięła się znikąd.
- Nie potrzebuję azylu. Potrzebuję towarzystwa. Stada. Ale skoro i Ty jesteś na tyle ograniczona, by nie rozumieć powagi mojej prośby, to nie będę się kłócił.
Hybryda oblizała wargi, które zdążyły wyschnąć. Rozejrzał się po okolicy. Zdążył tylko zarejestrować zniknięcie lwiątka, które najwyraźniej dla królowej było ważne. Świetnie. Musiał tylko znaleźć dzieciaka, a następnie wysłać prezent stadu. Co prawda, teraz miał pod górkę, ale nie przejmował się tym aż nadto. Nim minie jedna pora roku, lwia ziemia zdąży się dowiedzieć dlaczego błędem było odrzucenie Sotha ze stada.
- Skoro postanowiłaś jednak zagrozić mi śmiercią, to pozwól, że ja dam Ci powód, dla którego nie powinnaś tego robić.
Tutaj skinął głową w kierunku, którym myślał, że szare młode uciekło. A potem tylko zaśmiał się, posyłając królowej ostatnie, pełne nienawiści spojrzenie.
A potem zwyczajnie sobie poszedł, wzdłuż rzeki, tak jak tutaj przyszedł.

zt.


RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 02-12-2016

Z każdym jego słowem ruda pałała do niego coraz większą niechęcią. On chyba nie pojmował, że obrażanie i grożenie królowej Lwiej Ziemi nie popłaca, zwłaszcza gdy stoi za nią całe stado.
Nietrudno było zrozumieć jego aluzję. Gdy Vei uprzednio spoglądała na Lwioziemców, dostrzegła brak córki, ale pomyślała, że tamta jedynie usunęła się w tył... Tyglew musiał zoobserwować więcej. I przy okazji dał do zrozumienia, że niepotrzebnie go broniła.
Jeśli myśli, że wyjdzie z tego cało, to grubo się myli.
Potężny, wściekły ryk wyrwał się z gardzieli królowej.
- Zadarłeś nie z tymi, co trzeba, morderco! Nawet jej nie dotkniesz! - warknęła, gwałtownie przecinając powietrze ogonem. - LWIOZIEMCY, DO ATAKU!
Pobiegła za samcem w zamiarze rzucenia się na niego, gdy tylko znajdzie się dostatecznie blisko.

Z/t i przenosimy się tam, gdzie wejdzie Soth


RE: Akacja nad rzeką - Vari - 02-12-2016

Lwica natomiast kończąc wylew swoich mądrości w stronę królowej na chwilę przystanęła u jej boku i zerknęła w miejsce, gdzie zupełnie chwilę temu stała mała księżniczka. Nie było jej tam. Brązowa uznała, że panienka postanowiła schować się za matką lub wycofać. Zielonooka nie spodziewała się wcale iż szara opuści zebranie tak spontanicznie bez wcześniejszego uprzedzenia.
Wtedy jej ślepia spoczęły na intruzie i Venety. Sprawa wydawała się z każdą sekundą komplikować i wręcz pogarszać. Pewnym krokiem brązowa wyminęła Vasanti Vei i stanęła w pobliżu jej siostry i Maru. Co chwilę zerkała również na Hakiego. Wiedziała, że młodzieniec zapewne przechodzi przez taką awanturę po raz pierwszy w życiu. Cały jednak czas wydawał się mówić mądrze, nazbyt mądrze jak na swój wiek.
Vari słysząc groźbę hybrydy skierowaną do przewodniczki zdesperowana postanowiła jak najszybciej wyskoczyć przed Vei i w razie ataku paskowanego obronić królową własnym ciałem. Jednak zamiast tego owy samiec zniknął w trawie krzycząc i grożąc śmiercią dzieciom przywódczyni. Co jak co, ale zdecydowanie przegiął. Groził samym następcą tronu, a takiego zachowania płazem puścić nie można.
- Tak jest! -odpowiedziała kuzynce rzucając się w pościg za uciekinierem. Wybiła się mocno, aby dodatkowo zyskać na prędkości i jak najszybciej dopaść dziwnego półlwa.


z/t


RE: Akacja nad rzeką - Haki - 03-12-2016

Cóż, hybryda najwyraźniej źle znosiła krytykę ale…
No właśnie, jeżeli za każdym razem był traktowany w taki sposób, to ciężko go winić za jego zachowanie. Haki był nieco zdumiony gdy zdał sobie sprawę, że gdzieś w głębi duszy współczuje temu osobnikowi. W sumie to nie jego wina, że takim się urodził. Jego zachowanie, chociaż ciągle wzbudzało w zielonookim niechęć, można było bardzo łatwo wytłumaczyć: Ktoś kto na każdym kroku traktowany jest jak potwór, w końcu się nim stanie.
Jednak nie należało od razu przyjmować go do stada. Wpierw trzeba by wyjaśnić tę sprawę z morderstwem.
Wymiana zdań jaka nastąpiła pomiędzy królową a hybrydą, momentalnie pozbawiła Hakiego nadziei na szczęśliwy finał tej historii. Ostatnie słowa paskowanego były zdaniem lwa, objawem bezgranicznej pewności siebie lub głupoty. Cholera mógł to zachować dla siebie, a tak…
Nie musiał długo czekać na reakcję Vei, która była bardzo łatwa do przewidzenia.
Czyli jednak będzie bitka- powiedział w myślach po czym zobaczył jak królowa razem z Vari ruszają w stronę intruza, który zaledwie chwilę wcześniej postanowił się ulotnić.
-Cholera, chyba trzeba ruszyć za nimi, w końcu nie wypada lekceważyć rozkazu królowej- dodał sobie otuchy i ruszył za lwicami jednocześnie układając w głowie wstępny plan. Chciał nakłonić pozostałych, by nie zabijali intruza a co najwyżej go uwięzili. Chociaż wydawało się to mało prawdopodobne, hybryda mogła nie być poszukiwanym mordercą lwiątek. Jeżeli jednak było inaczej, no cóż, taki więzień byłby całkiem miłym podarunkiem dla mglistych.

z/t


RE: Akacja nad rzeką - Tirune - 03-12-2016

Gdy paskowany lew zaczął mówić swoją smutną historyjkę, Tirune tylko wywrócił oczyma. Soth był niezwykle dwulicowy, bo najpierw obrażał lwioziemców, potem mówił że chce do ich dołączyć, a gdy Vasanti odmówiła, ten zaczął jej grozić, a to było bardzo głupim posunięciem z jego strony, tym bardziej że widocznie zmierzał w stronę gdzie wcześniej zniknęła córka królowej. Nie trzeba było długo czekać na reakcję Vei, wydała rozkaz pogodni za paskowanym, a Tirune nie pozostał temu dłużny i od razu ruszył wraz z królową, Hakim i Vari. Sam również rozumiał jak to jest żyć samemu przez dłuższy czas, ale mimo wszystko, on gdy starał się o dołączenie do stada musiał zmienić swoje nastawienie, a paskowany wyraźnie nie był w stanie, a w dodatku planował zrobić krzywdę lwiątku, co jeszcze bardziej rozeźliło czarnogrzywego. Rozumiał walkę z innymi dorosłymi lwami, ale podniesienie łapy na bezbronne lwiątko było dla niego niewybaczalne. Wydał z siebie cichy groźny ryk i pobiegł dalej. gdy tylko ujrzy Sotha niezależnie od tego czy rzeczywiście zrobi coś lwiątku, czy po prostu będzie gdzieś siedział, Tirune był gotów aby od razu rzucić mu się do gardła za ogólne wypowiedzenie groźby względem królowej i lwiątka.

z.t.


RE: Akacja nad rzeką - Maru - 03-12-2016

"No i co, ruda idiotko? Kto miał rację, ty mądralo?" - tak myślał sobie złoty lew po ostatnich słowach paskowanego. Kolejne głupie docinki i grożenie lwiatku. Ale za to najlepsza była reakcja królowej. Do ataku? Teraz to do ataku? Bo co? Bo zagroził córeczce? A wcześniej sama odgradzała wszystkich od walki. Maru parsknął tylko na jej rozkaz. Spojrzał na Venety. W tym spojrzeniu widać było wręcz odrazę dla królowej. Jak to punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia. Tak, ruszył za paskowanym, ale... jakoś wcale mu się już nie spieszyło. Podgonił całą goniącą grupę, jednak cały ten czas był jakby w drugim szeregu. Hybryda i tak pewnie zginie z łap Lwioziemców, albo powinienem napisać "pachołków królowej, która dba tylko o własną dupę".

/zt


RE: Akacja nad rzeką - Sören - 05-12-2016

Lewek pokiwał jedynie łebkiem, kiedy mama tłumaczyła mu sytuację tutaj. Widział jednak, że działo się tutaj nieco więcej, niż Vasanti powiedziała. Kiedy zaś zobaczył zachowanie siostry, sierść na karku aż mu się zjeżyła w obawie, że Vari zaatakuje jego siostrę. Ku jego uldze wcale się tak jednak nie stało.
Później jedynie obserwował rozgrywającą się tu sytuację. Szczególnie uważniej zaczął przyglądać się Sothowi, kiedy dowiedział się, że być może jest mordercą lwiątek. Miał jednak nadzieję, że nie było to prawdą, że to była jedynie plotka, nie chciał żadnych problemów ani dla stada, ani dla tego tyglewa.
Wtedy też dostrzegł żenetę, kiedy ta się ujawniła, jednak Soren szybko stracił nią zainteresowanie, nie wydawała mu się groźna. Za to zauważył zniknięcie Furahy, co go bardzo zdziwiło, bo myślał, że brat potwierdzi albo zaprzeczy słowom Maru.
Nie podobało mu się za to, że stał się świadkiem sprzeczki między jedną z lwic a mamą. Nie rozumiał tego, mama zawsze była taka spokojna i rozważna.
Największym zaskoczeniem dla niego było jednak dowiedzenie się, że ma ciotkę. Znaczy, wiedział, że jego mama miała dwie siostry, ale nigdy żadnej z nich nie spotkał, nie wiedział, że nastąpi to w tak... nieprzyjemnych okolicznościach.
Serce waliło mu w piersi, kiedy obserwował zachowanie tyglewa, tak bardzo pragnął, żeby przystał na ich warunki i poszedł na zachód wyjaśnić sprawę. I żeby to wszystko okazało się głupią plotką. Nie miał pojęcia, dlaczego tak przejmował się życiem nieznajomego, i do tego nie-lwa, ale widział, że tamten był otoczony i atakowany ze wszystkich stron. Nie chciał dla niego źle.
Wtedy jednak to się stało. Kiedy zobaczył oddalającego się Sotha i to spojrzenie w oczach mamy, aż sparaliżowało go ze strachu.
- Sig. - wyszeptał, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Natychmiast pobiegł za mamą i kilkoma innymi Lwioziemcami, co sił w łapach.

zt


RE: Akacja nad rzeką - Venety - 06-12-2016

Cała sytuacja potoczyła się zbyt szybko, by mogła cokolwiek bardziej zrozumieć. Dopiero co Soth błagał o przyjęcie do stada, a teraz ma na głowie pół stada. Niewiele myśląc, pognała za lwami.

/zt


RE: Akacja nad rzeką - Jeanette - 10-12-2016

Całe to przedstawienie było jedną wielką farsą. Żeneta jedynie przyglądała się temu, z każdym kolejnym niepotrzebnym i bezsensownym słowem, załamując się nad poziomem inteligencji, zarówno Lwoziemców, jak i "przerażającej" hybrydy. Co za banda kretynów. Najpierw ryczą tak, że na starych bagnach cętkowana mogłaby ich usłyszeć, potem odstawiają jakieś marne przedstawienie z dołączaniem do stada, a na sama końcówka tego teatrzyku była iście przezabawna, gdyby tylko błękitnooka dama miała jakiekolwiek poczucie humoru. Soth zachował się jak ostatni bezmózg, jednoznacznie zdradzając swoje zamiary przed tak liczną grupą potencjalnych przeciwników. Co jednak bardziej załamało Jean, to postawa Lwoziemców. Czy oni naprawdę byli tak tępi, że nie rozważyli w tych swoich pustych łbach sytuacji, która właśnie zaszła? No cóż, ich problem. Jean śledziła tę gonitwę wzrokiem, dopóki każdy osobnik nie zniknął jej z widoku. Dopiero wtedy zeszła z akacji na ziemię, lecz nie skierowała się za wielkimi kotami. Chociaż ciekawiło ją jak ta sytuacja się skończy, a i zapewne byłaby to wartościowa informacja dla stada, to przecież cętkowane małe zwierzątko, gdyby chociaż zbliżyło się do tej kotłowaniny zostałaby z całą pewnością zgnieciona lub rozszarpana na strzępy. Żeneta nie była głupia i nie zamierzała się w to wtrącać. Poza tym miała swój cel do osiągnięcia. Informacje o zwycięstwie lub ucieczce hybrydy, a także zwycięstwie albo przegranej Lwioziemców dało się zdobyć inaczej. Tym czasem cętkowana zniknęła, kierując się w stronę Ognistego Lasu. Musiała w końcu zajść do tego przeklętego miejsca i sprawdzić, jak się miewa jej głupi brat.

//z.t