Król Lew PBF
Sala obrad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Nora (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=72)
+--- Wątek: Sala obrad (/showthread.php?tid=1511)

Strony: 1 2 3


Sala obrad - Ghalib - 29-11-2015

Jest to miejsce, które Ghalib znalazł całkiem niedawno. Wejście do niego jest dosyć wąskie, ale sala sama w sobie jest duża i okrągła. Z sufitu prześwitują za dnia delikatne smugi światła. Wewnątrz, na samym środku znajduje się płytki dół. Izba ta wyściełana jest zewsząd miękkim mchem.

UWAGA!!
Norę zamieszkują szczury wraz z mambą czarną, która ma je wytępić, ale niewykluczone jest że gad będzie kąśliwy dla przybyszy, także z stada, do którego teren należy~
-Kami

Ghalib sądził, że Belial idzie oczywiście za nim. Droga do Okrągłej Sali była nawet całkiem długa, prowadził do niej korytarz szerszy niż do legowiska, ale dłuższy. Jednak samiec nie sądził, że Belial zgubi się po drodze.  
Gdy znalazł się u wejścia do skalnej izby, wszedł do środka i zatoczył koło w okół płytkiego dołu na środku sali. Następnie usiadł naprzeciw wejścia do skalnej izby. Słoneczne smugi padały prosto na dół. Czekał tak na młodego.


RE: Sala obrad - Belial - 30-11-2015

Zawitał do nowego miejsca po chwili i gdy wszedł rozejrzał się dookoła po czym usiadł na przeciw Ghaliba tak by między nimi był owy dół. Znów rzucił pod łapy herszta swoją zdobycz. Belialowi nie było to potrzebne i był to dla niego śmieć.
- czego tu szukamy? - zapytał beznamietnie


RE: Sala obrad - Ghalib - 01-12-2015

Spojrzał na to co przyniósł Belial po raz kolejny. Chwycił kły guźca i wrzucił je do dołka pomiędzy nim a Belialem. Spojrzał na swojego podopiecznego uważnie po czym, gdy tylko usłyszał pytanie rozejrzał się po jaskini z nikłym uśmieszkiem.
- To miejsce. Cóż uznałem, że jest lepsze do stadnych narad niż nasze legowisko. Uznałem, że miejsce spoczynku nie powinno być tym samym, w którym chcemy omawiać ważne dla stada spawy - odpowiedział, miał nadzieję, że wyczerpująco na wątpliwość młodszego samca.
Odchrząknął znacząco. Skoro Belial tu już był to zamierzał mu powiedzieć o swoich planach.
- Jest sprawa, którą chciałbym omówić dziś ze stadem. Być może domyślasz się, że chodzi o nowe tereny. Potrzebujemy tak samo żyzne jak ziemie okalające Fuego, jednak w razie czego musi to być miejsce, które nie jest zagrożone wylewem z rzeki w czasie pory deszczowej. - Przyglądał się uważnie młodemu dorosłemu. Był ciekaw jego reakcji, zwłaszcza, że wydawał się być beznamiętnym żołnierzem.
- Poza tym... przyglądałeś się kiedyś Zachodnim Ziemiom?


RE: Sala obrad - Brandy - 01-12-2015

Zamyślony nie patrzył co robił. Brandy mocno zastanawiał się co ma zrobić ze swoim życiem i czego tak naprawdę szuka. Po chwili uświadomił sobie, że jest w jakimś wąskim przejściu. Nie miał pojęcia gdzie jest. Było bardzo ciemno, tak samo jak teraz w jego umyśle. Podążał małymi krokami i oddychał najciszej jak się da. Rozglądając się dookoła zastanawiał się co za chwilę go spotka. Nieszczęście? Nie wiedział co się stanie. Tyle czasu włóczęgi, więc teraz miał zamiar zrobić wszystko, żeby znów mieć rodzinę i przyjacielskie stado... za które mógłby oddać życie, bo byłoby w nim tak wspaniale. Nagle na końcu korytarza zaświtało światełko. Truchtem do niego podbiegł i... wszedł do dużego pomieszczenia, gdzie znajdowały się dwa lwy. Obydwa ciemne i zamyślone rozmawiały. Jednak ich rozmowę przerwał właśnie Brandy. Lwy popatrzyły się na niego zaniepokojonym wzrokiem.
-Przepraszam za najście.- Powiedział. - Nazywam się Brandy i przyszedłem w pokoju... Po prostu szukam stada i niechcący natknąłem się na to miejsce.- I delikatnie się ukłonił, ale tak, żeby ukłon ten był ledwo zauważalny.


RE: Sala obrad - Belial - 02-12-2015

Belial uśmiechnął się na ułamek sekundy po czym znów beznamietnie odparł
- nigdy tam nie byłem, Zachodnie Ziemie są mi obce i nie wiem czego mogę się tam spodziewać. Zamilkł na chwilę po czym z nutką entuzjazmu dodał
- mogę się tam wybrać jeśli sobie tego życzysz, jednak wolałbym nie iść sam... - przerwał nagle widząc intruza. W mgnieniu oka doskoczyl ku niemu. Stał przyglądając mu się z bliska jak wariat, stał z boku nieznajomego aby nie zasłaniać Ghalibowi... Nic nie mówił jednak jego postawa była wystarczająco wymowna, by intruz zrozumiał że jedno słowo herszta a Belial rzuci mu się do gardła.


RE: Sala obrad - Brandy - 02-12-2015

Widząc postawę owego lwa, cętkowany lew powiedział:
- Nie musicie mieć obaw... Dużo o was słyszałem.- Brandy popatrzył się kątem oka na lwa, który stał tuż koło niego. Wyglądał na dosyć młodego. Błysk w jego oku mówił, że jest to odważny lew. Takie właśnie było Cieniowisko. Lwy te były wyjątkowe. Wszystkie ciemnie, jednak każdy inny. Praca zespołowa to chyba ich najlepsza strona. Takie stado może osiągnąć wiele.
- Kilka miesięcy chodzę tu i tam. Nie ma dla mnie nigdzie miejsca. Chciałabym odnaleźć stado o mocnym charakterze, które wspierałoby mnie w najgorszych chwilach. - Stwierdził. Spojrzał na ciemnego lwa z blizną na pysku.
- Znacie takie stado? - Zapytał się Brandy


RE: Sala obrad - Ghalib - 02-12-2015

Na samym wstępie muszę poprosić Cię, Brandy, żebyś nie kierował cudzą postacią w narracji jak na przykład tu "Lwy popatrzyły się na niego zaniepokojonym wzrokiem. " charakter naszych postaci (Beliala i Ghaliba) zresztą i tak przeczą "zaniepokojonemu spojrzeniu" w sytuacji, w której ktoś wchodzi na nasze tereny
po drugie na temat Cieniowiska inne lwy słyszały jedynie plotki, więc nikt nic konkretnego o nas nie wie, nawet to, że nazywamy się Cieniowiskiem niewiele postaci wie :P

_
- Nie masz, jak słyszę, żadnych obiekcji względem nowych terenów. Rozumiem więc, że zgadzamy się z tym jakich terenów szukamy - powiedział głosem, który zdradzał, że klamka po prostu zapadła.
Rozumiał trochę zapał Beliala. Sam czasem pozwalał sobie na wyjście poza Cieniowisko i obserwowanie Zachodnich Ziem. Miał tylko nadzieję, że jego podopieczny był tak samo ostrożny.
- Obserwowałem je czasem i kiedyś byłem tam na sawannie - zaczął. - Musisz wiedzieć, że to ziemie strasznie suche, o tej porze roku zapewne nieurodzajne a ich stary przywódca to nudny nerwowy dziad, który naraził mi się kiedyś trochę - wyjaśnił spoglądając chytrze na swoje pazury i ocierając je kolejno o futro na własnej piersi.
- Chciałbym wiedzieć jak wygląda ich obecna sytuacja - dodał za chwilę licząc, że taka informacja zadowoli Beliala. W końcu wyraził gotowość zwiadów. - Jednak mnie znają, dlatego wolałbym tam pojawić się już politycznie. Pokazując, że to my mamy siłę.
I chciał kontynuować kiedy dostrzegł jak ktoś wchodzi do sali. Zmarszczył gniewnie brwi warcząc głośno za każdym razem coraz głośniej gdy nieznajomy nie czekając na ich reakcje, zalewał ich coraz bardziej własnym słowem.
- Musisz mieć zadziwiający światopogląd skoro sądzisz, że dwóch dorosłych samców mogłoby się obawiać samotnego, młodego samca - odezwał się Ghalib.
Spojrzał na szarego, młodego samca, któremu skinął delikatnie, żeby w miał cały czas na obcego oko.
- Skoro już o nas coś słyszałeś, to tak sądzę, że to ty powinieneś mieć obawy stawiając choćby opuszkę łapy za naszą granicą. Bo zabijamy każdego, kto tu włazi bez wyraźnego, sensownego powodu - zaśmiał się niskim głosem pod nosem.
Ghalib podniósł się na wszystkie cztery łapy, błyskając w smugach światła słonecznego lodowatym spojrzeniem. Podszedł bliżej obcego przyglądając się uważnie.
- Słyszałeś o nas. Chcę wiedzieć skąd - dodał - no i skoro o nas słyszałeś, to twoje ostatnie pytanie nie wydaje się zbyt rozsądnym w świetle tego, że - i tu podniósł głos - WLAZŁEŚ W SAM ŚRODEK NASZEGO TERYTORIUM! - Ryknął tak, że musiało ponieść się po całej Norze.
- Ciemna skóra to nie wszystko, chłopcze. - Warczał pod nosem. - Możemy się stać tym kogo potrzebujesz, ale możemy też być twoimi katami tu i teraz.
Przyjrzał mu się. Zdrowy, młody ale już dojrzały samiec. To dodatkowa siła, wyglądał na takiego, który mógłby wzmocnić szeregi stada. Ale wygląd to nie wszystko.
- Dlaczego mam cię przyjąć, zamiast rozerwać ci gardło? - Zapytał spokojnym już tonem. I wierz mi, grzywa nie ochroni twojego życia - dodał w myślach.


RE: Sala obrad - Belial - 03-12-2015

Belial uznał że obecna sytuacja zmusza ich do zmiany tematu. Przybysz był zdrowym lwem, jednak Belial nie odczuwał respektu ani strachu.
- właśnie... - przytaknal Ghalibowi, ciągle gapiąc się na intruza. Psychodeliczne spojrzenie miało na celu sprawić by ten nie czuł się bezpiecznie ani pewnie.
- znam stado, które świetnie sobie poradzi z rozszarpaniem gardła... - powiedział chrypliwym głosem, by później zamilknac by herszt mógł prowadzić rozmowę. Teraz mógł tylko czekać na rozkazy i pytania.


RE: Sala obrad - Brandy - 03-12-2015

Brandy doskonale rozumiał, że jest na terytorium silnego stada.
- Oczywiście, że możecie z łatwością mnie zabić, jednak... - I tu się zatrzymał. Podjął ostateczną decyzję. Zamierzał zrobić wszystko, żeby dołączyć do lwów z Cieniowiska. Oczywiście nie wiadomo było czy się uda czy nie. Ważne jest to, żeby mieć dobrą nadzieję, bo cóż innego zostaje?
-Jednak może nie trzeba mnie zabijać. Chciałbym bronić twoje stado i zostać jego członkiem. Rozumiem, że sierść to nie wszystko... Charakter może być inny niż ta ciemna grzywa, prawda?- Zapytał się pełen rozwagi. Mięśnie jego rozbrzmiewały, a serce biło jak szalone. Wstrzymał oddech i popatrzył się na samce.


RE: Sala obrad - Ghalib - 03-12-2015

- Może trzeba, może nie trzeba - wzruszył ramionami.
Pokręcił głową. Chciał być dobrze zrozumiany, tymczasem czuł się jakby Brandy zupełnie zignorował wszystko to co się do niego mówiło. Ghalib warczał gniewnie, bo nie cierpiał mało rozgarniętych osób.
- Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Ja się pytam o KONKRETNY powód, dla którego miałbym cię nie zabijać, a nie o kolor twojej grzywy. Chęć bronienia MOJEGO stada to jeszcze żaden powód.
W głosie herszta wyczuwalna była już nuta zniecierpliwienia. Więc tylko głupiec próbowałby to ciągnąć dalej mając w perspektywie bycie rozerwanym na strzępy. Ghalib już w głowie wyobrażał sobie jak miękkie musiałoby być posłanie z takiej grzywy jaką posiadał Brandy.
- Ostatnia szansa - zasądził smolisty, krótkogrzywy samiec. - Podaj mi jeden, godny uwagi powód, żebym cię przyjął. W przeciwnym razie zrobimy sobie z ciebie posłanie.


RE: Sala obrad - Belial - 04-12-2015

Belialowi wpadł do łba pomysł, nie wiadomo czy spodoba się hersztowi, ale warto spróbować...
- podaj dobry powód, w przeciwnym razie... - tu przerwał z uśmiechem i spojrzał na władcę.
- Ghalibie... Jeśli on nie ma nic ciekawego do zaoferowania, to może warto dać mu szansę aby się wykazał. Zawsze to jakieś mięso, które można wykorzystać. - Przybysz był dorosłym, zdrowym lwem więc zawsze szkoda takiego zabijać. Tak zawsze uważał młody Belial.
- nie można mu ufać, ale może iść zemna na zachodnie ziemie, wraz z Duchem... Myślę że w tak doborowym towarzystwie nie zrobi nic głupiego. - zmierzył lwa spojrzeniem, które jasno mówiło aby ten miał się na baczności.
- chyba że ma coś do zaoferowania...


RE: Sala obrad - Brandy - 04-12-2015

-Dlaczego? Ponieważ chciałbym dobrze dla twojego stada, więc po co mnie zabijać? Chciałbym umrzeć na polu walki wśród twojego stada niż tu i teraz... - Powiedział Brandy. Teraz jego dusza, była smutna.
-\ Jeśli jednak chcecie i tak nic z tego raczej mieć nie będziecie, no chyba, że kocyk z mojej grzywy, ale myślę, że nie po to tu przyszedłem i mogę więcej dla was zrobić. Nie jestem chorą kaleką, po tylu czasu włóczęgi wiem jak to żyć samemu i umiem przetrwać. Było dużo walk o mięso. I chciałbym, żebyś uwierzył, że... Mogę oddać życie za rodzinę. Jeśli bym dołączył to wy staliście, by się moją rodziną. - Rzekł do niebieskookiego samca.
- Jeśli to nie wystarczy - Popatrzył się na młodszego samca. - Pójdę z wami. Możecie na mnie liczyć. - Było to wszystko dla niego trudne, ale musiał wytrwać i walczyć o nowe życie. Nie mógł zgnić w tym samym rozdziale życia. Czarny lew był zniecierpliwiony, a Brandy starał się wszystko robić dobrze. Każde słowo lwa analizował w głowie, ale lew miał duże wymagania. To ostatnia szansa...


RE: Sala obrad - Ghalib - 04-12-2015

Ghalib spoglądał na samca z irytacją po czym pokręcił głową i przeniósł zniecierpliwione spojrzenie na Beliala.
- Poza zdolnością nadmiernego strzępienia ozora nie dostrzegam w nim nic nadzwyczajnego - fuknął w końcu mierząc przybysza lodowatym, tnącym spojrzeniem.
Jednak musiał przyznać, że choć Brandy rozumem nie grzeszy to przynajmniej jest górą mięśni, którą można wykorzystać. Zamierzał więc przystać na propozycje swojego podopiecznego.
- Niech będzie - wycharczał. - Zabierz go ze sobą zanim stracę cierpliwość i rozszarpię go za gadulstwo. Jeśli się spisze przyjmę go, jeśli nie - będziecie mogli wziąć sobie jego skórę na legowisko. A teraz niech wyjdzie.
Wskazał Brandyemu łapą korytarz prowadzący na zewnątrz.
- Póki co oficjalne sprawy stada go nie dotyczą - orzekł. - Ty tu zostań, Belialu.
Poczekał wówczas aż Brandy opuści salę by za chwilę wydać z siebie ryk, który poniósł się po całej Norze, ryk, który wzywał członków stada na spotkanie.


RE: Sala obrad - Brandy - 04-12-2015

Brandy ukłonił się i z pokorą wyszedł z okrągłej sali. Rzeczywiście Brandy był rozgadanym lwem i dosyć przyjaznym, optymistycznym dlatego przywódca złościł się. Musi się wykazać. Był zły na siebie, że nie mógł wyrobić dobrego wrażeni, tak mu zależało. Przecież był sobą, ech może tylko przywódca taki jest. Ciekawe jak ma na imię, bo z ich rozmowy słyszałem, że ten młodszy to Belial. Wyszedł na otwarte powietrze i znalazł powalone drzewo niedaleko nory. Podszedł do niego i wszedł do dziury, która znajdował się w pniu. Tam rozmyślał i obserwował norę.


RE: Sala obrad - Belial - 05-12-2015

Belial odprowadził przybysza szalonym spojrzeniem, podobało mu się że w końcu zaczyna się coś dziać... Gdy tamten był dostatecznie daleko, spojrzał na władcę i odparł...
- Czego ode mnie oczekujesz Ghalibie? Czego mam szukać na Zachodnich Ziemiach? Mam być posłańcem, to jakiś poczet? Czy chodzi o coś innego? - Był ciekaw tego wszystkiego co też było po nim widać. Bał się tego czego może tam spotkać, mogło być tam niebezpiecznie... Ale to właśnie bardzo dobrze, młody uważał że to okazja by zwyciężać swoje lęki i słabości. Przebierał wręcz nogami od ilości myśli i całego tego podniecenia...
- Powiedz... Czego też oczekujesz od tego typa? - skinął łbem w stronę miejsca gdzie zniknął Brandy.