Król Lew PBF
Wzgórze zabawy i przyjaźni - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Wzgórze (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=40)
+---- Wątek: Wzgórze zabawy i przyjaźni (/showthread.php?tid=156)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


Wzgórze zabawy i przyjaźni - Vasanti Vei - 25-06-2012

Miejsce zabaw lwiątek, jeden z nielicznych terenów Lwioziemców, na którym odpoczynek to nie taka prosta sprawa. No, chyba że ktoś lubuje się w słuchaniu radosnych dziecięcych pisków. Albo po prostu ma szczęście i zastaje wzgórze puste. W każdym razie pełno tu wysokich traw nadających jako kryjówka przy zabawie w chowanego, różnych nor, drzew, kwiatków, motylków i tak dalej.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Aigéan - 27-09-2012

Nie musiała długo wędrować, by zobaczyć puste Wzgórze. Widok ucieszył ją mocno i szczerze - ano ładnie, każdy chyba wolał leżeć wśród wysokich traw, w ciepełku i ciszy niż w otoczeniu gadających lwów czy też ogromu wody jakim był ocean. Taak, zdecydowanie to miejsce spodobało się Idril najbardziej. Szara lwica z westchnieniem padła na miękką trawę, ciesząc się wonią kwiatów. Nie żeby je jakoś specjalnie lubiła, ale nie wadziły jej a pachnieć pachniały ładnie. Lwiątek nie było, ich rodziców też nie. Żyć nie umierać, cały piękny teren dla niej. Poleniuchuje sobie tutaj przed polowaniem, o.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Saika - 28-09-2012

Nadchodząc od południa czuć było porywiste podmuchy wiatru. Mijając pobliskie lasy miało się dziwne wrażenie iż zaraz wszystko to, co nad głowami runie i w mgnieniu oka pozbawi cię chociażby tylnych kończyn, a to, notabene, jest równoznaczne z utratą życia. Nie mniej jednak nie zabawiajmy się w gdybanie, bo kwestia którą wypadałoby omówić nadal stoi nienaruszona.
Będąc swoistym lwim Odyseuszem, co za tym idzie - prowadząc własną - niestety, nie tak wspaniałą jak oryginał - Odyseję, Pazuzu wcale nie myślał o dość licznych wadach takiego stanu rzeczy. Bo czym ma się martwić ktoś, kto żyje teraźniejszością? Przed nim tylko gęsto zadrzewiony odcinek kolejnej trasy którą musi przebyć przed zachodem. Co może pójść nie tak? A nawet jeśli pójdzie, to czy znajdzie się ktoś, kto będzie się tym zamartwiać? Trudno jest żyć nawet nie chcąc być świadomym tego, że nikt, ale to absolutnie nikt nie będzie zwracać uwagi na to, czy twoja zabłąkana dusza kontynuuje swoją marną egzystencję o wschodzie słońca czy też wcześniej zostanie rozczłonkowana i pożarta przez chociażby hieny. Samotny lew to lew przeczący naturze - zaś natura boleśnie kara wszelkie wynaturzenia. Wszelkie, aczkolwiek nie wszystkie. A teraz, wreszcie odchodząc od świata lotnych myśli, pragnę oznajmić iż nasz bohater szedł. Chociaż ''szedł'' to tak dumnie powiedziane - poniekąd trafniejszym określeniem byłoby wlókł się. Nie potrzebował do tego nawet udeptanej ścieżki. Utarte szlaki uznawał za godne jedynie arystokracji, a nie kogoś, kto może uchodzić nawet za banitę. Na litość wszystkich stworzonych przez człeka bóstw, powinnam wreszcie przejść do samej sytuacji, a nie snuć enigmatyczny opis jego przeszłości.
Po kilku godzinach wreszcie wyszedł z lasu na otwartą przestrzeń, a dokładniej - wzgórze. Wiatr słabł z każdą chwilą. Potargana grzywa opadła niedbale na łeb i barki, zaś strudzone już łapy powoli wspięły się na wzniesienie. Wnet zbystrzał. W zasadzie sam krajobraz wprowadzał element swoistej melancholii i zapomnienia, ale zapach nie był równie sprzyjający tym doznaniom. Wiadomo, kot, wyczulony na wonie. W szczególności te zwierzęce. Zastrzygł uchem. Nie trudno było znaleźć źródło zapachu - obiekt ten sam w sobie był dość niecodziennego koloru. W każdym razie nie pasujący do otoczenia. Pazuzu zastygł w bezruchu manipulując wprawnie uszami ażeby w miarę wcześnie dosłyszeć ewentualnych kompanów, jak się okazało, burej lwicy. Lwy często poruszają się w grupach.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Aigéan - 29-09-2012

Nie w tych czasach, mój drogi! Teraz jakoś instynkt stadny osłabł a może i młode pokolenie zgłupiało. Włóczą się samotnie, młodziki które od matek pouciekały bądź matki same je wygoniły. A czasami nawet matki mordowano! Straszne, nie? I dziwaczne, bo większość lwów wolała zabić młode i zrobić nowe, swoje. Zabijanie samic jest bez sensu, o! Co innego zabijanie rywali, tak na przykład. Toto jest sensowne, nie? Bura sierść...wypraszam sobie! Szara, ślepaku, szara. Bury miała jedynie kawałek pyska i podbrzusze. Pomijając kropki na barku, jakże malownicze i tak dalej. Na terenach po których poruszały się Migoczące Iskry, dawne stado Idril, były to kolory normalne. Szaro tam było, buro. Z pożywieniem przez to też średnio na jeża, ale nie narzekali. Ba, samce nie narzekały, skoro to lwice głównie polowały, jak to zresztą jest i będzie. A że trafiła się pannica która stwierdziła że dość ma swej rodzinki i polowania dla ojca i brata, który pożerali "lwią" część każdej zwierzyny...
Zabrała swoją osobę na te tereny, na których granicy podobnoż się urodziła. Przechodzili koło nich, to czemu nie? O wiele bardziej od terenów Nowej Północy wolała jednak Lwią Ziemię. Chociaż tu lwy wolały interesować się białymi lwicami o różnych oczach. Ubodło to Idril - nieważne, że się nie udzielała w konwersacji! - bo jak to? Potraktować jak powietrze drugą osobę? Była przyzwyczajona do tego, że ktoś na nią uwagę zwraca. Choćby dlatego, że z mięsem wróciła. Wracając do rzeczywistości. Wąchała sobie beztrosko kwiatki, napawała się pięknym zapachem...lwa? Zmarszczyła nos, zmrużyła ślepia. Jak to? Mimowolnie uniosła łeb, bez problemu zauważając nieznajomego. Trochę się spłoszyła, toteż wstała pośpiesznie i usiadła na zgniecionej trawie. Również uszami strzygła, zaniepokojona. Ten tu się wcale nie uśmiechał, jak inni lwioziemcy. Wiekowo chyba byli podobni, prawie dorośli. Ha ha...Uch, jej do dorosłości brakowało.
- Eeee... - wydukała, patrząc na Pazuzu. Potrząsnęła łbem, chcąc przybrać jakąś sensowną minę ale na szarym obliczu było widać zakłopotanie i niepewność. Nawet nie potrafiła z siebie wydusić niczego porządnego. Bo co, ma "cześć" powiedzieć i się przedstawić? Po co, może ten tu wcale rozmawiać nie chce?


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Saika - 29-09-2012

Zmrużył oczy zastanawiając się co poczynić. W normalnym wypadku z pewnością napotkałby jakieś stado i na tą sytuację miał zaplanowany już wcześniej scenariusz. Ale pojedyncza jednostka, w dodatku samica? Przeto znajdował się w o wiele ciekawszym położeniu niźli ona. Sam na sam z obcym samcem, to naprawdę nie wróży nic dobrego. A kto wie, kim on mógł być. Różni się szlajają. Nie zawsze ci sami, niekiedy gorsi, a licho nie śpi. Nie ma to jak postawić wszystko na jedną kartę, ale... kogo to obchodzi? Pewnie zbliżył się do samicy o kilka kroków po czym przystanął. Uważnie obserwował każdy jej ruch.
- Chyba nie jesteś upośledzona? - odparł ironicznie, po czym jego uśmiech stał się bardziej nonszalancki zaś w oczach lwa pojawiła się niejaka pewność. Rzadko kiedy zdarzało się że to Pazuzu był tą dominującą osobą, a kiedy już nadarzyła się taka okazja aż szkoda było jej nie wykorzystać. Wbrew pozorom nie był jakimś szczególnym chamem, po prostu według niego samice powinny zostać już dawno zepchnięte do roli ''tych gorszych''. Mimo wszystko nie afiszował się ze swoimi poglądami. Samotny lew krzyczący, że dziewki powinny trzymać się wychowywania bachorów i karmienia stada to lew rozczłonkowany przez żeńskie kły i pazury. Perspektywa takiego końca nie wydawała się... ciekawa.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Aigéan - 03-10-2012

Ironia? Tego nie lubiła. Nie, nie, nie. Chyba że jej się zdarzyło ironizować, wtedy oczywiście, w porządku! Ale ktoś, kpiący z niej? Aż zatchnęła się z oburzenia. Jaki bezczelny chłystek! Prawdę mówiąc, brązowooki mógł dojść do wniosku że naprawdę jest upośledzona, tak długo się nie odzywała, co chwilę słysząc w uszaj jego słowa. Odwykła od towarzystwa - to i od kpin, naturalnie. A że bestyja obrażalska, to nic dziwnego że aż się zacięla. Ale fakt - faktem, długo zajęło jej ponownie uruchomienie mózgu. Wojowniczko machnęła ogonem, unosząc wargi i obnażając białe szpilki.
- Jak śmiesz! - warknęła, unosząc łapę do piersi i pocierając nią o szare futro, jakby grzywiasty ją tam uderzył. Uch, te machinalne zachowania...
- Ja upośledzona! Ty bezczelny... - od dawna nikt jej tak nie zdenerwował. Nie miał jak, skoro wędrowała samotnie. Przywykła już do samouwielbienia. Jak ktoś śmiał ją tak znieważyć...
Stop! Idril, ocknij się. Heej, jest w tym burym cielsku Idril, Migocząca Iskra? Huh, chwilowo chyba wybyła. To chyba widok oceanu a potem te wszystkie lwy ją oszołomiły. Można się tylko domyślać. Ale rozsądek wrócił - ee, chyba zadarła z samcem. Doświadczenie podpowiadało jej że to niezbyt rozsądne, więc rzuciła mu tylko mściwe spojrze, plunąwszy pod jasne łapy. I odwróciła się, by zejść ze wzgórza. Tyle ją widzieli!

z/t


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Saika - 07-10-2012

[Pomimo że zmieniłam już staty i ava warto wyjść z tematu. ^^]

Pazio z niesmakiem odsunął się z miejsca gdzie splunęła lwica. W zasadzie jego zachowanie nie było aż tak nietaktowne - przecież ona dała mu ku temu powód. I owszem, możliwe że gdyby została lew wyraziłby swoją dezaprobatę, nie zgodziłby się na takie traktowanie. W końcu mu, samcowi należy się szacunek. Nie on jest tu przedstawicielem płci słabszej. Nawet nie zdążył zripostować a ta prysła niczym mydlana bańka. Uhm, może to nawet lepiej? I on ruszył w swoją stronę. Czas kontynuować wędrówkę, przygoda czeka.
[zt]


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Inn - 02-11-2012

Przyszła na wzgórze, rozglądając się po nim uważnie. Nie było tutaj żywej duszy. W sumie to się z tego ucieszyła, bo chciała odpocząć. Ciekawe, jeszcze nigdy tutaj nie była.
Tak więc zgodnie ze swoimi postanowieniami wybrała odpowiednie miejsce dla siebie, po czym legła na ziemi, kładąc łeb na łapach.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Ashley - 02-11-2012

Przychodzi po chwili Ashley, na Wzgórze zabawy i przyjaźni. Wyczuwa Inn i zapach małych dzieci. Uśmiecha się tak matczynie, jakby pragnęła potomka i z zaskoczenia skrada się do Inn i siadając obok niej mówi -Co tam -szczerząc zęby.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Inn - 03-11-2012

Kiedy weszła tutaj Ashley, Inn podniosła łeb, spoglądając na nią. Niby chciała odpocząć, ale stwierdziła po chwili, że to nudne i jednak wolałaby coś porobić. Tak więc cieszyła się, że lwica tutaj przyszła.
- Ech, nudno strasznie. Chętnie bym coś porobiła ciekawego, tylko nie wiem co. Może ty masz jakiś pomysł? - zapytała niewidomej. Może ona ma jakiś pomysł?


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Ashley - 20-11-2012

Mam pomysł może poćwiczymy ataki i uniki albo łaskotki na dzień dobry -z uśmiechem do Inn. Lubi żartować mimo straciła wzrok w walce ale nie żałuje że nie widzi. Nawet i dobrze. Po chwili powiedziała-Jesteś głodna może upoluję coś, wyśmienity mam słuch i węch i wyczuwam po drżeniach ziemi- zamilkła kierując głowę w stronę Inn.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Nathaniel - 22-11-2012

Ashley mogła zapomnieć o łaskotkach, czy innych głupotach. Teraz na horyzoncie pojawił się on. 
Maszerował szybkim krokiem, co chwile oglądając się za siebie czy aby przypadkiem nie stracił Złotej Skały z pola widzenia.
Stracił. Ale nic, szedł dalej, skupiając wzrok nie na złotej, a na Lwiej Skale, która od razu informowała samca na czyich terenach obecnie się znajduje. 
Ziewnął przeciągle, nieco schodząc z narzuconego tempa, a wzrokiem znowu powędrował kawałek dalej. Teraz fiołkowe ślepia obejmowały wzrokiem samotne samice, znajdujące się zaledwie parenaście metrów od niego.
- no proszę, czy mnie oczy mylą, czy panienka tak sama tutaj przesiaduje?- zwrócił się do Inn, będąc już  jedynie 2-3 metry od zielonookiej.
Oderwał wzrok od rozmówczyni, niechętnie przerzucając go na drugą lwicę.
- hmpf. Nie zauważyłem tej tu.- mruknął, ponownie spoglądając na Inn. 
Posadził zad na ziemic, owijając ogon wokół tylnich łap.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Ashley - 24-11-2012

Ashley uśmiechnęła się do niego przymilne. -Bo jestem ślepa, ale wyczułam ciebie po drżeniu ziemi i specyficznym zapachu - powiedziała cicho do niego. Po chwili -Nie mam pojęcia jak wyglądasz ale z pewnością jesteś przystojnym lwem -uśmiechnęła się czerwieniąc jak burak. Po co mówiła ze jest ślepa?, chyba z głupoty, bądź może z odwagi. Po chwili skierowała pysk do /Inn i rzekła -A może coś upolujemy wspólnie -.skierowała to do Inn i kolegi który przybył.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Hasira - 19-12-2012

Kij wie, co przywiodło tutaj Hasirę po spotkaniu z Ragnarem. Mówiła mu przecież, że szuka miejsca do ochłody - czy nie lepiej byłoby jej nad wodopojem lub w mglistym lesie? Ba, najlepiej na śnieżnych terenach Nowej Północy, którą widziała raz, a potem słuch o niej zaginął? Może w kompleksie mrocznych jaskiń? A nawet pod głupim drzewkiem, nie zaś na szczycie wzgórza, na którym feeria barw aż dawała po oczach. To znaczy - była to zdecydowanie miła odmiana po szarej ziemi Świtu, który tylko w Oazie nie wyglądał jak jedno wielkie zdechlactwo, niemniej po dłuższym czasie będzie się odczuwać przesadę w drugą stronę.

Pomarańczowo-brązowe ubarwienie Hasiry nie stanowiło w tym miejscu niczego niezwykłego. I może właśnie dlatego wspięła się na wzgórze, szurając łapami.
Powietrze ciężko wydostało się spomiędzy jasnoróżowych nozdrzy.
Nareszcie cisza...


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Sharma - 20-12-2012

Zawiedziona po spotkaniu z niezbyt sympatyczną nieznajomą, skierowała swe kroki na sawannę. O ile wcześniej samotności potrzebowała, to teraz miała ochotę pobyć wśród swoich. Wystarczająco długo się izolowała i leczyła rany. Musiała zapomnieć o tym wszystkim i wrócić do świata żywych.
Niestety, kiedy zobaczyła znajomą sobie tygrysicę, wspomnienia uderzyły w nią niczym piorun. Pamiętała, że właściwie zawdzięcza jej życie. Gdyby nie ona, razem z bratem trafiłaby w łapy tego paskudnego czarnucha. Sharmie może udałoby się ostać na Lwiej Ziemi, ale pewnie rozdzielono by ją z Dyaną. W końcu na ich drodze stanęła potężniejsza siła, która wyrwała małego jagliona, ale to nie było teraz ważne. Przypominała sobie, że tamta pręgowana chciała dla niej dobra. Tata jej ufał. Może i ona powinna? Wolnym krokiem, ze spuszczonym w dół łebkiem, sunęła w stronę Hasiry, by w końcu zatrzymać się na parę skoków przed nią. Nie chciała podchodzić zbyt blisko - mogła sobie nie życzyć jej obecności i zareagować jak lwica nad rzeką, od której przybywała jaglionka. A wtedy już całkowicie straciłaby poczucie własnej wartości. Straciła wszystko - matkę, której nie było jej dane poznać i ukochanego brata, a tak bardzo uwielbiana przez nią babka, dzięki której przeżyła pierwsze tygodnie życia, odeszła gdzieś daleko, pozostawiając ją na pastwę losu. A Hofu? Starał się, ale ona nadal czuła się opuszczona. Może wymagała zbyt dużo...?