Król Lew PBF
Wzgórze zabawy i przyjaźni - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Wzgórze (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=40)
+---- Wątek: Wzgórze zabawy i przyjaźni (/showthread.php?tid=156)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Haineko - 01-09-2015

Haineko przypatrywała się tej całej scenie z pełną ekscytacją i mało by brakowało, a zaczęłaby skakać i wrzeszczeć ,,dalej Felija, bierz go!''. Gdy było już po wszystkim i Cavum (o dziwo(!)), otarł się o nią (co oczywiście odwzajemniła), wciąż była podekscytowana.
- To było świetne! Czy ja też będę mogła coś upolować?! - zwróciła się do towarzystwa, a konkretniej to do Feliji i Cavuma, którego nawet uważała za spoko osobnika. No może taki trochę melancholik, ale jest spoko.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Felija - 08-09-2015

// Żyjmy! //

- Oczywiście, Haineko. Możesz spróbować upolować mysz. Albo małą surykatkę. Albo ptaka, tylko że one są trudniejsze, bo latają - zabłysnęła Felka.
Pojadła jeszcze trochę, a kiedy wszyscy zdążyli już napełnić żołądki (a przynajmniej tak jej się wydawało, że przez ten czas już powinni), oblizała zakrwawiony pysk i spojrzała po obecnych.
- Dobra, kompania, to może teraz pójdziemy nad rzekę? Mamy ładną rzekę, a mnie chce się pić - oznajmiła, uśmiechając się do Haineko i Cavuma, a na moment nawet zerknęła na Ayo.
Nie wiedziała, czy zechce z nimi iść, ale jeśli tak, to nie wypadało mu tego odmawiać. Zresztą nie miała nic przeciwko jego towarzystwu, zwłaszcza że jej malutka gepardzica najwyraźniej go polubiła.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Cavum - 08-09-2015

Zdążył się najeść, i po odpowiednim wyczyszczeniu resztek krwi, westchnął głęboko.
Nadal niepewny tego wszystkiego ( choć bardziej zadowolony, ze względu na polowanie) jeno kiwnął łebkiem na propozycje wyruszenia nad rzekę.
Ogółem było mu wszystko jedno, byle tylko znowu nie być sam na sam z pustką wszechświata...

Nagle się zamyślił, i doszedł do wniosku że nie może sobie pozwolić na zbytnie emanowanie swym bólem i smutkiem. Nie chciał by inni też osowieli.
Na pysk przyjął grymas który miał udawać uśmiech, po czym odwrócił się do Feliji.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Haineko - 11-09-2015

Haineko, aż podskoczyła z radości.
- Hurra! - pisnęła aż chmara ptaków wzleciała w powietrze, po czym zabrała się do jedzenia. Do polowania zabierze się później, za bardzo była głodna.
Jedząc tak co chwila wpatrywała się na Cavuma, który zdobył się w końcu na uśmiech, chociaż widać że był wymuszony.
- W końcu żeś się uśmiechnął - stwierdziła, po czym wróciła zaś do konsumpcji, niemalże włażąc padlinie do środka i zajadając wnętrzności.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Cavum - 11-09-2015

Stwierdzenie Haineko tylko przyprawiło lwa o jeszcze mniej przypominający uśmiech grymas.
"Co? Ja się nie uśmie... zaraz...eee... no tak, właśnie próbuje... ech, ten uśmiech to bezsensowne nadużycie mimiki mego pyska..."- pomyślał. W sumie to wolał gadać do siebie niż do innych. Siebie rozumiał, nie wstydził się. No i nie musiał się wysilać na zabawę swym pyskiem by inni czuli się lepiej. Z drugiej zaś strony był zadowolony jeśli Haineko się spodobał jego uśmiech.

Jej łapczywe jedzenie wydało mu się jednak ... no... jakieś takie niekulturalne wręcz. Sam jadł spokojnie i dokładnie przeżuwał.W tej swojej nieśmiałości skrywał lekką, ledwo widoczną wyniosłość. Choć nie w takim dosłownym sensie. Nie był wyniosły względem innych, lecz bardziej względem siebie. Starał się zachowywać nie jak jakiś pospolity lew, lecz jako... cóż. Jako on. Jako Cavum.
I tak zerkając z lekkim niesmakiem na małą gepardzicę, przemusił się do stwierdzenia: - No... chodźmy nad tę rzekę.
Podszedł bliżej Felki, lekko podnosząc ogon and ziemią, jednak nadal nisko go trzymając.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Felija - 14-09-2015

- To lecimy - odparła, kiwnąwszy łbem całemu towarzystwu.
Zaraz potem raz jeszcze oblizała krew z pyska, postawiła uszy i bez zbędnych ceregieli ruszyła w stronę obiecanej Rzeki, obierając trochę pagórkowatą, ale za to najkrótszą możliwą trasę. Jakoś nie miała ochoty na długie spacery, teraz chciała tylko zaspokoić pragnienie.

Z/t


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Haineko - 15-09-2015

Gdy tylko Haineko skończyła jeść i usłyszała komunikat Felki, natychmiast wyszła z martwego zwierzęcia i pognała natychmiast za swoją opiekunką. Miała nadzieję, że Cavum pójdzie z nimi.

/z.t./


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Cavum - 15-09-2015

Ruszył, z początku powoli, aż do rozpędzenia się w leniwym biegu.
" No nic, zobaczymy co będzie..."
Był tuż za nimi...
z/t


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Ayo - 22-09-2015

Kiedy wszyscy się zmywali, postanowiłem, ze również ruszę się. W końcu jakieś dobre drzewo trzeba poszukać, a i jakiś patrol odstawić. W końcu jako członek stada murze to robić. Nie czułem ku temu jakiegoś przymusu. Zostałem zaakceptowany i to ważne. Jako, że są tutaj młode to tez muszę pilnować aby im nic się nie stało. W końcu to przyszłość stada.
z.t


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Sargon - 22-09-2015

Nie miał zielonego pojecia że wkracza na czyjeś ziemie. Po prostu szukał jedzenia. A głodny był ze HO HO.
I tka, upatrzył sobie jedną mysz, powoli i spokojnie pełzał w stronę swej ofiary.
"Nareszcie ty mała gnido..." - myślał, marząc o smaku zdobyczy.
Wiatr wiał mocno, ale to na górze, skryty wśród traw żmij nie myslał teraz o nim, ani też o tym jaka jest pogoda. Ani o tym gdzie się znajduje. Teraz liczył się tylko jego obiad...

Albo uciekająca zwierzyna, czego wolał jednak uniknąć. Ale cóż, bywa że ze względów losowych mała mysz potrafi zwiać. Oby nie tym razem...
---
Jednak nic mu nie przeszkodziło, i zaraz mógł cieszyć się posiłkiem. Zadowolony ruszył dalej, w poszukiwaniu swego ojca...
z/t


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Felija - 22-03-2016

Tak jak zostało to zakomunikowane Haienko, Felija wraz z pewnym sympatycznym samcem udali się na miejsce zwane wzgórzem - zapewne dlatego, że nim właśnie było. Lwica bez słowa zasiadła w trawie i wbiła wzrok w niebo, które powoli nabierało odcienia shelothowej grzywy.
Lwica nie wiedziała, co w nią wstąpiło. Tak łatwo dała się sprowokować... Ale może to i lepiej, może ktoś w końcu musiał to powiedzieć? Tylko dlaczego to musiała być akurat ona? I dlaczego... Dlaczego nie było przy tym Mako? Nigdy nie ma go wtedy, gdy byłby najbardziej potrzebny! On na pewno by się za nią wstawił! A... A może nie? Po ostatniej rozmowie...
Spuściła łeb. Milczała, wziąć pogrążona w niespokojnych myślach. Czasem tylko zerkała na samca, jakby mniej lub bardziej świadomie oczekując, że to on rozpocznie rozmowę.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Sheloth - 22-03-2016

Po ich przybyciu, Sheloth postanowił początkowo nic nie mówić. Ułożył się brzuchem do góry w trawie obok lwicy. Fel wpatrywała się w niebo, on też. Czasem zdarzało mu się przy tym zerknąć na nią, liczył jednak, że tego nie dostrzegła. Od czasu do czasu wyrywało mu się też mniej lub bardziej słyszalne westchnięcie. W myślach manewrował między kilkoma tematami. Po pierwsze, ich wcześniejszym nieporozumieniem i tym, czy w ogóle należy do tego w najbliższym czasie wracać. Po drugie, czy łączyć tamtą sytuację z późniejszym atakiem na Vei i tamtego lwa spoza stada. Po trzecie, co właściwie napadło tamtą, by tak nawrzucać królowej. I po czwarte, poniekąd najważniejsze, czym oni się stali. Czym była ta relacja, zaledwie po jednym, niewątpliwie pełnym wrażeń, dniu? Nie umiał jej określić, nie wiedział na czym stoi - ani tym bardziej co będzie dalej.
Ale z jakiegoś powodu ani trochę mu to nie przeszkadzało. Pewnie, był ciekaw odpowiedzi jakiej udzieliłaby mu Fel, gdyby zdobył się na odwagę i prosto z mostu o to zapytał. Ale w cokolwiek przerodziła się ta relacja, na pewno było to zmianą na dobre.
Lew uśmiechnął się, widząc coraz wyraźniejszy kształt księżyca na ciemniejącym niebie. Nie ma co dłużej odwlekać, dał jej już chyba dość czasu na oswojenie się z własnymi myślami. Odwrócił łeb w stronę towarzyszki, zastanawiając się, co właściwie chce jej powiedzieć. Ale pośród wielu słów których chciał użyć było też jedno, którego użyć zwyczajnie powinien.
- Wiesz... - zaczął, trochę się przy tym zacinając. - Nie tylko stadu jestem winien przeprosiny. Przede wszystkim należą się tobie.
Wina za ich nastoletnie wybryki leżała po obu stronach, ale to na samcu spoczywała odpowiedzialność za wieczne zniknięcia. Kto wie, może gdyby nie te głupie wędrówki, nic by się nie stało. Byłby przy niej. Może nawet do teraz.
Skupił wzrok na jej zwróconych ku niebu ślepiach, mając nadzieję, że lada moment na niego spojrzy. Sam zaś spoważniał na moment, wypowiadając zaległe...
- ...Przepraszam.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Felija - 25-03-2016

Postawiła uszy. Odwracał się w jej stronę, czyli widać chciał rozmawiać albo zwyczajnie uznał, że tak trzeba. Lwica niepewnie przeniosła nań wzrok. Owszem, jak najbardziej liczyła na to, że to on odezwie się jako pierwszy, ale teraz, kiedy wreszcie to następowało, to odczuła irracjonalny strach przed nieznanym, bała się, że lew powie coś, co dobitnie jej uświadomi, że to już nie jest ten dawny Sheloth, tak jak i ona różni się od Felki sprzed lat...
Wlepiała w samca trochę spłoszone spojrzenie, lecz gdy on wreszcie przekazał to, co miał do powiedzenia, na jej pysku wykwitł nieśmiały uśmiech.
- Nie, nie, to ja cię przepraszam. Za to, co dzisiaj i za to, co kiedyś... Ale nie rozmawiajmy o tym, dobrze? Wróciłeś, będziesz tu żyć, z nami wszystkimi.
Głos zaczynał jej drżeć. Oby tylko jej zmiana tematu okazała się udana. Lwioziemka naprawdę nie miała ochoty na rozprawianie o przeszłości ani o kwestii Vasanti i jej niekrólewskiego trybu życia.
- Jeśli... Jeśli chciałbyś czasem spędzać ze mną czas... No, to wiesz, ja nie jestem bardzo lubiana. Vei zawsze była na mnie cięta, a teraz to już w ogóle... No i pokłóciłam się z Mako, dawno nie widziałam Inn... Myślałam, żeby stąd odejść, jak już Haineko będzie sobie radzić całkiem sama, ale nagle ty wróciłeś i ja już nic nie wiem... - Zawiesiła głos, po czym odwróciła wzrok.
Nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Sheloth wrócił na Lwią Ziemię, a nie do różnookiej, ale, z drugiej strony, to przecież ją spotkał jako pierwszą, więc musiał mieć świadomość, że skoro zostaje, to będzie miał z nią do czynienia.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Sheloth - 25-03-2016

Uśmiechnął się z wdzięcznością. Sam wolał raczej o tym wszystkim zapomnieć, domknąć to jakoś i zacząć na nowo. Zapewnienie, że nie jest w tym sam jakoś podniosło go na duchu.
Znów wpatrzył się w niebo, w niebieskich oczach odbijał mu się coraz wyraźniejszy księżyc. Gdzieś z tyłu łba pojawiła mu się myśl, że nie powinni zostawiać małej Haineko samej na noc, więc prędzej czy później (możliwe, że prędzej) będą musieli zawrócić. Postanowił jednak póki co to zignorować.
I cieszyć się tym, że po raz pierwszy od lat są gdzieś sami we dwójkę i na siebie nie krzyczą.
Zastrzygł uchem, po czym skupił się na jej słowach. Niezbyt lubiana? Kłótnia z Mako? ...Odejście z Lwiej Ziemi? W całkiem niewielu słowach zamkniętych było naprawdę sporo informacji. Lew dał sobie chwilę na przemyślenie ich. Sam był ciekaw, jak bardzo Lwia i Lwioziemcy się zmienili. Miał w planach wybrać się na rozmowę z Mako, przejść się po wszystkich terenach, wypytać członków stada o to, co go ominęło... Przymknął ślepia, kręcąc lekko łbem.
Znowu złapał się na byciu idiotą. Ona mu opowiada, że nie wie co ze sobą zrobić, gdzie się podziać, w ogóle nic nie wie, widać że potrzebuje wsparcia, chociaż otwarcie o nie nie prosi. A ten debil skupia się na planach na najbliższy tydzień.
Westchnął głęboko.
- Fel, mnie tu już prawie nikt nie pamięta. Uwierz mi, jestem znacznie niżej w hierarchii niż ty - może parę osób cię nie lubi, ale przynajmniej wiedzą kim jesteś i jak masz na imię - wyszczerzył się w jej stronę, po czym znów zagapił w niebo. - Przykro mi, że tak ci popsułem plany swoim powrotem. Ale właściwie to dobrze trafiłem. Jeszcze parę miesięcy łażenia bez celu i mogliśmy się minąć.
Trącił ją lekko łapą, jakby usiłując wybić ją z tego dziwacznego nastroju.
- Cieszę się, że tak się nie stało. I jeśli tylko chcesz, chętnie będę z tobą spędzał czas. Ale ostrzegam, będę musiał go dzielić między ciebie a bycie szamanem - uśmiechnął się ciepło. - Zakładając, oczywiście, że jeszcze pamiętam jak to się robi.
Jakoś sobie poradzą. Może i mają za sobą trochę nieszczęśliwych historii, są nieco starsi i może nawet odrobinę dojrzalsi, ale dalej są przecież Feliją i Shelothem.
Wszystko się jakoś ułoży.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Felija - 16-04-2016

Mogli się minąć... Dlaczego więc tak się nie stało? Cóż to za dziwne zrządzenie losu sprawiło, że ta dwójka spotkała się raz jeszcze, znów tu, na Lwiej Ziemi? Czy tak miało być? Jeśli tak, to... Chyba coś powinno z tego wyniknąć?
Lwica siedziała zgarbiona, ze spuszczonym łbem. Uniosła go nieco na słowa samca, a nawet spróbowała się uśmiechnąć, ale nie do końca jej to wyszło. Zbyt wiele spraw naraz trapiło jej zmęczony umysł.
- Wiesz, Sheloth... Nigdy o tym nikomu nie mówiłam, ale ja... - Tu wzięła głęboko wdech. - Pochodzę z rodziny królewskiej.
Na moment złapała jego spojrzenie, by przekonać się, jak zareaguje na tę nieoczekiwaną wieść.
- Moi przodkowie byli władcami Lwiej Ziemi, tylko że moja babcia opuściła stado i dołączyła do Złoziemców... A Inn jest moją kuzynką, tylko nawet o tym nie wie.
Nerwowo poruszyła uchem. Nie chciała dłużej patrzeć w te czyste, błękitne oczy, tak różne od jej ślepi, pełnych fałszu. Wszak nie powiedziała lwu tego, co było najważniejsze, a skupiła się swoich dywagacjach, z którymi on niewiele miał wspólnego. Problem w tym, że mało ją obchodziło, czy on chce jej słuchać: teraz nie miała nikogo innego.
- Dołączyłam do Lwioziemców ze względu na Mako, ale od początku ciągnęło mnie tu też coś innego. Wiedziałam, że tu jest moje miejsce. Ale wiesz co? Teraz widzę, że żadna ze mnie Lwioziemka. Mako nie ma żadnych korzeni, a został królem i jest stokroć bardziej lwioziemski ode mnie.
Teraz wzniosła niewyraźny wzrok ku niebu.
- Dzieciom się mówi, że Lwia Ziemia taka wielka, że tradycja... Gówno prawda. Kto niby kontynuuje tę tradycję? Ja, Inn? No już to widzę. Ci wszyscy przodkowie, to, co nam opowiadano, to zwykłe pierdoły. Bo ci, którzy wywodzą się od tamtych legendarnych, tak naprawdę nie znaczą nic, a osoby znikąd stają na piedestale i stają się przykładem dla wielu. Jesteśmy jak każde inne stado, nie ma w nas niczego wyjątkowego. A ja jestem najbardziej szara ze wszystkich, bo choć płynie we mnie krew Mufasy, to nie dokonałam w życiu niczego, co by mogło na to wskazać. Jestem przyczyną końca tego wszystkiego, bo powinno mi zależeć, żeby podtrzymywać to, na czym Lwia Ziemia opierała się przez pokolenia, a ja... Ja nawet się do tego nie przyznaję, bo to niby nie mój problem... Ale ja czuję, no czuję, że te duchy przodków, które są tam wysoko, w górze, że oni są na mnie źli...
Po policzku różnookiej spłynęła samotna łza, a zaraz po niej kolejna. Niewiele myśląc, drżąca ze smutku Felija przysunęła się do beżowego, oparła oń i delikatnie przytuliła łeb do ciemnej grzywy. Znajomy zapach, ciepło i miękkość nieco ją uspokoiły.