Król Lew PBF
Wzgórze zabawy i przyjaźni - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Wzgórze (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=40)
+---- Wątek: Wzgórze zabawy i przyjaźni (/showthread.php?tid=156)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 12-04-2014

Dokończył ruch. Położył łapę na boku Mani, przyciągnął lwicę odrobinę bliżej siebie. Otworzył na moment zamknięte oczy i zaczął błądzić wzrokiem po sterczących z mgły gałęziach krzewów. Oddychał spokojnie, a i myśli zdawały się szybować po jego łebku w zupełnym wyciszeniu, co wobec delikatności obszarów, które penetrowały, było zaskakujące.
Na jego pyszczku zagościł prawostronny uśmiech, z płuc wydobyło się głębokie westchnięcie. Spokojny głos na krawędzi szeptu począł ubierać myśli w słowa tak, jak poddawało mu serce.
- Wiesz, że nie mam pojęcia dokąd zmierzam, ale chcę, żebyś była ze mną na tej drodze, chcę iść za tobą. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie u boku, pójdę, dokądkolwiek ty pójdziesz. Będę cię chronić. Będę się o ciebie troszczyć. Zadbam o to, żeby żadne zmartwienie cię nie dotyczyło. Twoi przyjaciele będą moimi przyjaciółmi, a jeśli ktokolwiek pomyśli o twojej krzywdzie pozna moje kły bliżej. Będę. Zawsze. Zawsze dla ciebie. Kocham cię.
Usłyszał siebie. Przez chwilę nie wiedział, co zrobić. Dotychczasowy spokój ustępował szaleństwu wątpliwości, jednak te - mimo wszystko - nie dotyczyły słuszności powziętej decyzji. Derion nie żałował wypowiedzianych słów, ba! nie wyobrażał sobie, by mógł je zachować dla siebie. Nie potrzebował samego siebie utwierdzać. Narastała w nim nieopisana pasja i żądza, myśl o Mani płonęła żywym ogniem i nie było już innego celu, nie było innego sensu.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Manuela - 13-04-2014

Trwała w zasłuchaniu, a chwila wydawała się wiecznością. Słowa płynęły jeszcze wtedy, kiedy z pyszczka Deriona nie wydobywał się już żaden dźwięk. Rozlewały się i wchłaniały. Dopiero gdy wsiąknęły już do końca, Mania lekko drgnęła. Zacisnęła powieki, straciła grunt pod nogami i byłaby spanikowała, gdyby stale nie czuła na sobie dotyku i ciepła bijącego od lwa. Mogła spadać w największą przepaść, ale nie bała się. Bo nie była sama.
On pójdzie za nią, a ona go poprowadzi. Ona pokaże mu swój świat, a on ją będzie chronił. Zawsze. Już zawsze.
To było dużo. To było wszystko. Jeszcze bardziej wszystko, niż tamto poprzednie.
Miała kogoś, dla kogo mogła robić wiele. Miała dużo takich ktosiów w całym swoim życiu. Ale teraz miało to zostać odwzajemnione. Miłością.
Dokądkolwiek pójdę, zabiorę cię ze sobą. –Szepnęła, przenosząc pyszczek na derionowy bark. Bo nie może być inaczej. Już nigdy.
A jeszcze parę dni temu nie wyobrażała sobie, że tu, na Ziemiach Czterech Stad może spotkać ją coś takiego. Że w tak krótkim czasie życie dorzuciło kogoś do jej samotnej wędrówki. Choć wtedy samotną się nie czuła. Gdyby teraz jednak chciała oderwać swoje myśli i sięgnąć pamięcią do tamtych czasów, serce krzyczałoby z tęsknoty. Teraz mogło krzyczeć jedynie ze szczęścia.
Nie szukałam cię, a znalazłam. Nie było cię, a teraz jesteś. I nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 13-04-2014

Derion odniósł wrażenie, że nieodwołalność podjętej decyzji zaszła go od tyłu i schwyciła obiema łapami za kark. Wbrew temu, czego nauczył go prowadzony dotychczas tryb życia i opanowany fach nie mógł w żaden sposób zareagować. Biernie poddał się wciskającej mu się w świadomość prawdzie. Lista końców i początków była długa; myśl o zaproszeniu kogoś innego do swojego życia nie była już tylko natrętnym pragnieniem, a faktem dokonanym.
Mania mogła poczuć, jak ciało lwa rozluźnia się. Spokój, podobnie jak kontrola nad sobą musiały być tylko pozorem i sam Derion dziwił się, czując nagły odpływ zdenerwowania. Teraz był lekki i miękki. Uśmiechnął się i patrząc bardziej w głąb siebie, niż na sylwetki drzew majaczące we mgle, przechylił głowę w stronę pyszczka Mani.
- Musisz mi teraz powiedzieć, co zrobić - szepnął.
Zmarszczył nos, z trudem powstrzymując wzbierający w nim śmiech.
- Bo ja nie wiem.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Manuela - 13-04-2014

Z zamkniętymi oczyma odczuwała owo odprężenie, pozwalając i sobie na niejaki bezwład. Wzięła głęboki wdech, po kolei rozluźniając każdą część swojego ciała wraz z wydechem, kończąc na mordce. Dobrze. Było jej bardzo dobrze. Nie było miejsca na wątpliwości. Do jej główki nawet nie zajrzały myśli typu: ‘jest zbyt pięknie, by mogło być prawdziwie’. Bo wierzyła, bezgranicznie wierzyła.
I te słowa. Co ma zrobić? W sensie… co ma zrobić teraz? Uśmiechnęła się, odchylając łebek i spoglądając mu w oczy. No… może jej coś opowiedzieć. Może ją zabrać dalej. A może nic nie zrobić. A może…
Trwało to zaledwie chwilę. Szybkie zmrużenie oczu, iskierka pomysłu, jeden błysk, zadziorny uśmieszek i już Mania wymknęła się zwinnie spod łap Deriona, migając mu przed ślepkami brązową kitką i robiąc susa przed siebie. Obróciwszy jeszcze głowę, do jego uszu doleciały pożądane instrukcje:
Złapać mnie!
I już znikła wśród rzednącej mgły.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 13-04-2014

Wymknięcie się Mani od razu postawiło Deriona na równe łapy, jednak nie sprowokowało natychmiastowego zrywu. Za to powstrzymanie się od gonitwy wzmogło ekscytację, a początkowa dezorientacja znikła na rzecz budzącego się wewnątrz Deriona lwiątka. Oj, czarnogrzywy był paskudnym lwiątkiem.
Gdy uznał chwilę wyczekiwania za wystarczającą, ruszył w stronę rozmytej sylwetki Mani. Mimo szelmowskiego uśmiechu na mordce, głowę, jak i całe ciało niósł nisko, trochę swobodniej niż na polowaniu, jednak zachowując drapieżną postawę. Od razu przeszedł do biegu, a ponieważ dzieląca ich odległość nie była zbyt duża, znalazł się tuż za lwicą stosunkowo szybko. Jeden sus i spróbowałby Manię łagodnie przewrócić, gdyby nie psotnik siedzący na dnie jego duszy. Więc tak, był sus. Ale malutki. Jednak wystarczający, by sięgnąć obiema łapami do grzbietu lwicy. Ciut mocniej, a wylądowałaby pod nim, ugiąwszy się na tylnych łapach. Póki co siła włożona w kuksańca miała tylko wybić ją z rytmu.
Na pysk wstąpił zadziorny uśmiech.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Manuela - 13-04-2014

Więc biegła. Nie sądziła, że ma jakieś nadzdolności, dzięki którym mogłaby zwiać Derionowi gdzieś bardzo daleko. Zdawała sobie przecież sprawę, że był od niej szybszy. I że dogoni ją… Już ją dogonił. Gdyby to ona była ofiarą, nie miałaby z nim szans na polowaniu, przemknęło jej przez myśl. Ale czy… nie była właśnie ofiarą…?
Zachwiała się, tracąc na moment równowagę w biegu. Lecz zanim tylne łapy wylądowały na ziemi, postanowiła to wykorzystać i zmienić kierunek. Jedna przednia bardziej wprzód i już pozostałe odbijały się od trawiastej mazi pryskając błotem. Skręt w bok. Derion mignął jej tylko kątem oka, po czym popędziła dalej przed siebie, czując wzbierającą na nowo euforię i adrenalinę, jak to się goniło, gdy się było lwiątkiem.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 13-04-2014

Z łatwością zmienił za nią kierunek. Szybki półobrót, okręcenie się na pół-stopie. Rzadko ścigał swoje ofiary, a jeśli już, pościg składał się z kilku dobrze wymierzonych skoków. Znał uniki uciekinierów na pamięć, możliwości były policzalne, a reakcje Deriona szybkie i odruchowe. I nie, to nie dotyczyło kopytnych, chociaż doświadczenie to przydawało się także w czasie mniej schematycznych polowań... jak pokazało chociażby ich ostatnie.
Ale Manuela o tym nie wiedziała.
Nie miała pojęcia, że jeszcze trzy miesiące temu Derion maczał łapy we krwi półtorarocznego bękarta - lwiczki, którą matka sprzedała mu za sześć dni pod opieką jej dobrej znajomej. Opieka była zacna. Noce długie. Mięso świeże, codziennie ciepłe. Z pyska "opiekunki" nie schodził uśmiech, korzyści były obustronne. Znała się na rzeczy. Sześć dni... mógł zażądać siedmiu. Nie byłoby różnicy, a rozstawać się nie chciało.
Ej, ona tylko musiała ukryć prawdę o skoku w bok przed swoim przywódcą. Posypałoby się, gdyby się dowiedział. Ktoś i tak by zginął. Dzieciak miał żal do matki. Gadałby. A gdyby nie Derion, zamiast jednego, sępy przełykałyby mięsiwo dwóch trupów. Minimalizacja strat. Całe życie. Minimalizacja strat.
Więc capnął ją. Nie dał uciec. Podążył za Manią niby cień, tym razem nie powściągając energii, jakie dało mu wybicie. Naskoczył na jej grzbiet i pociągnął w bok, lądując na ziemi jako pierwszy i amortyzując upadek. Uderzył bokiem, ale zatrzymał na plecach, trzymając w łapach swoją zdobycz.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Manuela - 15-04-2014

Biegła ile sił w łapach, ale Derion był wciąż za nią. Tuż za nią. To już nie był pościg. Już ją miał. Czekał tylko na odpowiedni moment.
Złudne jednak Mani nadzieje, że jeszcze trochę się pogonią. Bo tak lubiła biegać. Ale czarnogrzywy nie dał jej owej przyjemności już dłużej doznawać. Przez tą chwilę poczuła się zupełnie inaczej. Krótkotrwały lęk, zrodzony wydawałoby się wyłącznie na ten jeden moment, ścisnął przełyk i oblekł otworzone szeroko żółte ślepka. Trzymał mocno. W pierwszym odruchu zareagowała gwałtownie próbą wyrwania się, potem opuściła bezwiednie łapy i dała się porwać zdobywcy.
Dopiero gdy wylądowali na ziemi odetchnęła głęboko, kontynuując szybkimi płytkimi oddechami z półotwartym pyszczkiem. Próbowała się jakoś obrócić, może jeszcze jakoś wydostać, w tym celu powymachiwała trochę łapami i trzepnęła parę razy ogonem o ziemię, śmiejąc się przy tym na tyle, na ile jej płuca pozwoliły. Ale zakleszczone łapy lwa nie puszczały.
No to mnie masz.-przyznała w końcu z rezygnacją, odchylając śmiejący się pyszczek całkiem do tyłu i kładąc go na czarnej grzywie.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 15-04-2014

- Mam cię - potwierdził usłyszane słowa, zaciskając zęby, mrużąc oczy i marszcząc nos, który błyskawicznie przyłożył do szyi swojego roześmianego łupu.
Chwilę potem rozluźnił szczękę i otworzył pysk w chęci złapania tchu, co - zważywszy na ciężar spoczywający na jego piersi - wymagało nieco wysiłku. Lecz zamiast powodować dyskomfort, odrobina niewygody połączona z bliskością Mani działała na Deriona odurzająco.
- A ty dasz radę mnie złapać? - zapytał poważnie, leniwie otwierając oczy.
Dwie białe plamki nad szafirowymi ślepiami wędrowały powoli w górę, w tym samym czasie, w którym Derion delikatnie przekręcał się na bok i wypuszczał lwicę z zakleszczenia. Z powstrzymywanym uśmiechem pozwalał chwili niepewności odrobinę się przedłużyć. A gdy uznał moment za dobry, zerwał się na równe łapy. Nie przeszedł do biegu, lecz patrząc za siebie z wyszczerzonymi zębiskami oddalał się rytmicznym truchtem.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Manuela - 16-04-2014

Zwróciła oczy ku z pozoru poważnemu wyrazowi mordki lwa, zaśmiała się i uśmiechnęła z politowaniem. Ona? Jego? Pf.
Gdy uścisk rozluźniał się, przekręciła łebek w stronę Deriona i spojrzała nań z niedowierzaniem. Ale tak poważniee?. Wtedy on zerwał się i odbiegł parę kroków. Poważnie. Leżała na brzuchu mrużąc ślepka, a uśmiech ze sceptycznego przeradzał się w psotny uśmieszek. Trzepnęła parę razy ogonem o ziemię. No dobrze. To się jeszcze pogońmy.
W jednej chwili podniosła się z ziemi i jednym susem przeszła do biegu.To uciekaj.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 16-04-2014

W momencie, gdy Mania poderwała się z ziemi, Derion zwrócił pysk przed siebie i ruszył biegiem. Pro forma. Chciał podroczyć się z nią unikami, dlatego dystans między nimi zmniejszał się dość szybko. I gdy Mania była już tuż-tuż, na odległość dwóch susów, nie więcej, opierając się na przednich łapach czarnogrzywy zrobił w miarę zgrabny półobrót. Uchylił się, gotowy na uskoczenie w bok, gdyby rozpędzona lwica nie zorientowała się w porę i niesiona rozpędem zamierzała na niego wpaść. A w przypadku, gdyby miała na tyle refleksu, by nie dać się zwieść Derionowi-matadorowi jak mało bystry byczek, lew musiał okazać się po prostu szybszy. Jedno skoczy w lewo, drugie w prawo... lub zderzą się ze sobą, jeśli szafirowooki się pomyli.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Manuela - 16-04-2014

Zaskoczenie wymalowane na mlecznej mordce otworzyło Mani szeroko oczy i wywołało natychmiastową potrzebę zmienienia kierunku biegu. Choć sytuacja ta mogła być idealną do złapania cwanego lwiska, pierwszy odruch wziął górę nad rozumem. Nawet błyskawiczna myśl nie miała czasu błysnąć w główce lwicy, gdy ta już zapierając się tylnymi łapami robiła unik na prawo. W ostatniej chwili, tuż przed zderzeniem, jedynie lekko potrącając Deriona. Stanęła zaraz powrotem na cztery łapy, rąbiąc szybki obrót w nadziei na pochwycenie niezbiegłego jeszcze właściciela czarnej grzywy, ale ten był już zapewne daleko.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 16-04-2014

Czy był już daleko? Nie, zdecydowanie nie. W pościg bawić się nie chciał, dlatego uskoczył na bok, rozbawiony prawie doskonałym unikiem Mani. Zdawał sobie sprawę z różnic między stosowaną przez obojga techniką polowania; ona, jako lwica, w głównej mierze nastawiona na grupowy pościg, na dłuższą metę okazałaby się dużo wytrwalsza w gonitwie niż on, samotnik, zdany na łaskę okoliczności i pomysłowości w danym momencie. Dlatego postarał się znaleźć za plecami Mani i utrzymywać w tym miejscu jak najdłużej, uniemożliwiając w ten sposób jakikolwiek atak. Oczywiście okraszając swoje podchody wesołymi parsknięciami. I nie biorąc pod uwagę faktu, że Mania mogła okazać się od niego dużo bardziej zwrotna i zręczna.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Manuela - 18-04-2014

Czarna grzywa mignęła jej kątem oka, dezorientując Manię, która roztargniona zaczęła się rozglądać za obiektem swych aktualnie jakże łowczych nastrojów. Nie musiała długo szukać. Po dwóch czy trzech obrotach zorientowała się, w co Derion z nią gra. W końcu zatrzymała się, wybuchając śmiechem i łapiąc dech. Obróciła głowę w jego stronę uśmiechając się pobłażliwie i starając nawiązać kontakt wzrokowy. Gdy przez moment jej się to udało, naraz obróciła się wyginając jak łuk i skacząc płasko z wyciągniętymi przed siebie łapami ku swojej zdobyczy. Już- już sięgała grzbietu.


RE: Wzgórze zabawy i przyjaźni - Derion - 18-04-2014

Złapał haczyk Mani. Przynęta w postaci jej śmiechu i spojrzenia była zbyt kusząca, by przejść obok niej obojętnie. Dezorientacja. Chwila nieuwagi. Ciach. Mimo szybkiego zrywu do natychmiastowej ucieczki zabrakło Derionowi tamtej chwili, w której rozproszył swoją uwagę. Koniec końców poczuł na grzbiecie czyjeś bardzo delikatne łapki, odwrócił łepetynę w stronę kończącej skok lwicy i pozwolił się przewalić na bok.