Król Lew PBF
Wielkie Drzewo Życia - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Wzgórze (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=40)
+---- Wątek: Wielkie Drzewo Życia (/showthread.php?tid=159)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Wielkie Drzewo Życia - Hewa - 28-06-2013

W ciszy patrzyła na poczynania młodego, dopiero, gdy ten się odezwał, Piaskowa poruszyła się lekko, po czym pokiwała z pełnym przekonaniem głową. Słysząc, jego kolejne słowa, uśmiechnęła się lekko.
- To nic, że jej nie widzisz. Mimo wszystko ona wciąż jest obok Ciebie. W końcu jest Twoją mamą, nic nie może Was ze sobą rozdzielić. Sama da o sobie znać w pewnej chwili, musisz być cierpliwy. I wierzyć, że tak jest. - powiedziała, również z pełną powagą, po czym poruszyła lekko ogonem, wciąż patrząc uważnie w ślepia lamparciątka.
- Niebawem sam się przekonasz. - dodała jeszcze, po czym zamilkła. Zaczęła już się nieźle martwić o Moonlighta, on już dawno powinien tutaj dotrzeć. Nie dawała jednak znać o sobie temu zaniepokojeniu, nie chciała dodatkowo przybić Kifo.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Ashley - 29-06-2013

Do Wielkiego Drzewa Życia przywędrowała Ashley. Dzieki upadkowi odzyskała znów chodzenie. Lecz wzroku nie odzyska. Odnalazła Hewę i rzekła - Deme odzyskałam czucie. Upadłam i po długiej chwili odczułam że mam łapy. To to niesamowite - odrzekła z śmiechem. Usiadła i czuła lamparciątko. I rzekła do Hewy
- Jak się miewa te lwiątko co odnalazłam? - odrzekła poważnym tonem. Ogonem poruszyła wtakt muzyki wiatru. Nie przejmowała się kalectwem. Musi polować by żyć.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Mistrz Gry - 29-06-2013

Hewa nie na darmo była medykiem. Ashley, rzeczywiście, jakby odrobinę poruszała łapami - jednak tak nienaturalnie, że nie mogło to być dobre. Nie mogło to być ozdrowienie. Choć ślepe oczy nie pokazywały przeszklenia, kilka innych oznak wskazywało na to, że choroba zatacza coraz szersze kręgi w jej organizmie.
I rzeczywiście. Kończyny się poruszały... w miejscach, w których nie było stawów. Ashley, upadając ze skały, zgruchotała tylne łapy w stopniu, jakiego Hewa jeszcze nie widziała. A skoro paraliż dotknął ją jakiś czas temu, nawet nie czuła bólu...
Ślepa, sparaliżowana lwica, która postradała zmysły, sądząc, że wyjdzie ze swego stanu. Dlaczego w ogóle ktoś pozwalał jej na próby poruszania się? I czy stado było gotowe wziąć odpowiedzialność za tak okaleczoną osobniczkę?


- 50 HP. upadek z Lwiej to nie przelewki.



RE: Wielkie Drzewo Życia - Kifo - 29-06-2013

Kifo przymknął ślepia jakby na znak akceptacji. Fakt, że jego mama nie została w tamtym miejscu lub po prostu nie odeszła, powoli uspokoił małego lamparta i jakby dodał mu sił. W końcu inne małe kotowate nie mogą pochwalić się niewidzialną mamą, która na dodatek jest cały czas przy nim. Nie potrafił do końca jeszcze poczuć jej obecności i na razie zachowywał się, jakby mama wyszła na chwilę, zostawiając go z medyczką. Mimowolnie jej wyglądał, jakby któryś szelest wśród traw mógł być dźwiękiem jej kroków, a ona sama wyjrzy zza Hewy czy też baobabu z tym jej ciepłym uśmiechem na pysku. A skoro ma wrócić, to trzeba być grzecznym, prawda?
Kifo podniósł pyszczek do góry, słysząc szelest wysoko nad sobą, w koronie baobabu. Jego żółte oczy z uwagą śledziły ruchy szarego ptaka, który na chwilę przysiadł na gałęzi, posiedział tam chwilkę, a potem, jakby dopiero zobaczył lwicę, odleciał. A może jednak przestraszył się tej drugiej?
Kifo podskoczył i stanął przy Hewie. Ostrożnie wyglądając zza jej łapy, obserwował, jak nieznajoma się zbliża. Było w niej coś, co sprawiało, że oddech lamparciątka przyśpieszał, a małe serce biło szybciej. Z małego pyszczka wyrwał się stłumiony szloch. Nie chodziło nawet o dziwny sposób poruszania się ani fakt, że lwica nie kierowała się wzrokiem. Poznał ją. Była w Grocie. Mówiła coś dziwnego do Muna, co Kifo już nie pamiętał. Mun. Mama. Kifo zadrżał mimowolnie.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Moonlight - 29-06-2013

Moonlight w końcu przybiegł za nimi. Usiadł przy bracie i spojrzał z łzami w oczach na Hewę. Dlaczego? Dlaczego mu mama umarła? Dlaczego to go spotkało i braciszka?


RE: Wielkie Drzewo Życia - Hewa - 03-07-2013

Jej uwagę od lamparciątka odciągnęło wkroczenie znanej jej już Ashley. Hewa początkowo jedynie zerknęła w jej stronę, nie chcąc tracić z oczu Kifo.
- Deme. - przywitała się, po czym swoją uwagę poświęciła ponownie młodemu, kiedy kolejne słowa lwicy zmusiły ją do dogłębniejszej analizy jej stanu. Kiedy ponownie na nią spojrzała, zauważyła od razu. Na pysku Piaskowej pojawiło się przerażenie stanem niewidomej. To niemożliwe. Co mogło się stać?
Natychmiast doskoczyła do niej.
- Usiądź, proszę. Co się stało? - zdołała jedynie wydukać, po czym delikatnie zmusiła pomarańczową do zmiany pozycji i obejrzała dokładniej jej tylne łapy. Skrzywiła się, widząc, jak wyglądają. Pierwszy raz w życiu widziała COŚ takiego. Nie wiedziała, czy cokolwiek da się z tym zrobić, dziwne, że w ogóle lwica jeszcze żyła. Do tego zdawało jej się, że jest już zdrowa... Niedobrze. W takiej sytuacji Hewa jeszcze nigdy się nie znalazła, nie wiedziała więc niestety, co ma zrobić.
Na razie jednak postanowiła z nią tutaj pozostać i obserwować ją. Musi się dowiedzieć jak najwięcej. W razie pomysłu przeniesienia jej do groty i tak potrzebowałaby jeszcze jednej osoby, żeby stanu Ashley dodatkowo nie pogorszyć.
Kątem oka zauważyła przybycie Moonlighta, co wywołało lekki uśmiech na pysku Piaskowej. Chociaż on się odnalazł.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Kifo - 03-07-2013

Uszka położone po sobie, przestraszone spojrzenie wbite przed siebie, nos pełen zapachu Hewy... nic dziwnego, że Kifo zauważył Muna, kiedy ten był już prawie przy nim. Młody powoli się uspokajał, kiedy nagle Hewa odskoczyła od nich i zajęła się... jak jej tam było... Ashley. Kifo trochę się pogubił. Ashley powiedziała, że jest chyba zdrowa, a piaskowa zdawała się być tym nieźle zmartwiona. To normalne? Kifo przekrzywił delikatnie łebek, przypatrując się poczynaniom lwicy.
Jak woda kapnie skądś z góry na ubranie, to czasem nie od razu czuje się wilgoć. Dopiero stopniowo, kiedy ona przenika przez kolejne włókna, uświadamiamy sobie, że coś się stało. Kifo nie od razu uwierzył, że jego mama jest przy nim. Teraz jednak, jak dotyk zimnej wody na skórze, poczuł jej obecność, tuż za sobą, jakby siedziała za nim i także obserwowała Piaskową. Kifo bał się odwrócić, by czar tej chwili nie prysł jak bańka mydlana, ale pokusa zobaczenia mamy była zbyt silna. Za nim nikogo nie było, ale przez ułamek sekundy miał wrażenie, że patrzyli sobie w oczy i mama zaczęła się odsuwać, lekko jak duch lub piórko, poniesione gdzieś wiatrem. Kifo pobiegł za mamą, ignorując wszystko dookoła.
<zt>


RE: Wielkie Drzewo Życia - Hewa - 04-07-2013

Niestety przez obrażenia, których Ashley doznała poprzez upadek z tak ogromnej wysokości, a dodatkowo potęgowane to wszystko było przez stan, w jakim się znalazła po zetknięciu z antylopami podczas ostatniego polowania, lwica zaczęła tracić siły i to dosłownie na oczach Piaskowej. Przez chwilę jeszcze patrzyła w miarę świadomie na medyczkę, niedługo jednak zemdlała i mimo wysiłków tamtej, jej stan coraz bardziej się pogarszał. Niedługo już było po wszystkim i z ciężkim sercem Hewa musiała stwierdzić, że to już koniec niewidomej lwicy.

Hewa zerknęła szybko za siebie, było tam jednak tylko jedno lwiątko, brakowało za to Kifo. Piaskowa miała teraz jednak za obowiązek zająć się zmarłą lwicą. Miała nadzieję tylko, że młode natrafiło na jakiegoś Lwioziemca. Medyczka dźwignęła ciało lwicy, po czym ułożyła je nieco dalej na trawie, po czym rozpoczęła kopanie ogromnej dziury w ziemi u podnóży baobabu. Stwierdziła, że to będzie jak najbardziej dogodne miejsce na jej pochówek. Kiedy dół był wystarczająco głęboki, powoli spuściła do niego nieruchome ciało lwicy, po czym odsiedziała przysłowiową minutę w ciszy i poczęła go zakopywać. Kiedy skończyła, uklepała ziemię na nim i westchnęła ciężko. Tyle śmierci ostatnio widziała, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie były to wiekowe lwy, ale wszyscy młodsi od niej. To przypominało jej, jak niepewne jest życie.
- Chodźmy odszukać Twojego brata. - rzuciła w stronę Moonlighta, po czym odeszła powoli z tego miejsca, rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę kopca. Nie kwapiła się wynoszeniem malca z tego miejsca, nie miała na to nawet siły. Miała więc tylko nadzieję, że ten podąży za nią.

zt


RE: Wielkie Drzewo Życia - Soth - 22-11-2013

Soth poczuł dopiero, ze oddycha kiedy odpuścił tamte śmierdzące zbiorowisko i to coś, z łzawiącymi oczami i jej padliną. Westchnął ciężko. Był już tutaj kiedyś i dlatego uznał, ze to jest dobre miejsce, by sobie przesiedzieć kolejne chwile zanim postanowi dalej co ze sobą zrobić? Polowanie? Nie głupi pomysł.
*nużący opis polowania na sucho, bez pd itp.*
I wrócił dość szybko. Jedyne co dorwał, to jakieś młode antylopy. To i tak było bardzo dobrze, zważywszy an fakt, ze czuł się średnio, był trochę wygłodniały i osłabiony. Po za tym, dał radę. widocznie młode musiało być cholernie chore, bo matka, czy też stadko, nie starało się, by bronić malucha.
A wiec uczta, pomyślał, zaczynając od uda zwierzątka.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Hasira - 28-02-2014

Poniszczone drzewo o poobrywanych pasach kory, gdzieniegdzie świeżych, a gdzie indziej podeschniętych, do celów Hasiry nadawało się idealnie. Podążyła więc w jego kierunku, zwłaszcza, że nie czuła zapachów innych kotów w okolicy. Te, które pozostawili ostatni goście, dawno już zwietrzały. Czyli w dodatku miejsce nie należało do uczęszczanych... choć przeczucie podpowiedziało jej, że nie na długo. Taki jej pech.

Póki co jednak zatrzymała się przed baobabem i poszukała powierzchni pozbawionej bruzd nie tylko na jej normalnej wysokości, ale i tam, gdzie sięgała, opierając się na tylnych łapach. Olbrzymie drzewo może i było zniszczone, ale nie aż tak przecież, więc zaraz się zatrzymała przed fragmentem, który jej odpowiadał.
I zaczęła w ciszy ostrzyć pazury, przeciągając nimi z góry na dół. A wyciągnięty tygrys to duży tygrys, więc i czasu zajmowało to sporo. Nie szkodzi. Donikąd się nie spieszyła.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Eliana - 01-03-2014

Niemałą chwilę zajął jej powrót na tereny Lwiej Ziemi, jednak opłacało się iść okrężną drogą, dzięki temu Eli zdążyła się najeść jakąś pozostałością po cudzym polowaniu i przynieść w pysku dość pokaźny udziec antylopy. Wcześniej zapewne gnałaby na tereny Świtu, by oddać swoją zdobycz Aresowi, jednak teraz miała to wszystko gdzieś, gdyby chciał, pewnie by o sobie przypomniał. Tak więc szybkim, rytmicznym krokiem przemierzała kolejne tereny Lwiej Ziemi, szukając kogoś, kto z chęcią przyjmie od niej jej zdobycz. W tym momencie Eliana nie rozumiała sensu samodzielnego polowania, skoro i tak i tak ktoś jak coś złapie to nie jest w stanie dojeść sam, a to tylko marnotrawstwo i bezsensowne zabijanie. Wystarczy poszukać tego, czego nie dojadł ktoś inny i wtedy ma się to poczucie, że ofiara nie poszła na darmo. Eli miała dobre serduszko, więc tego typu kwestie były dla niej dosyć istotne. Z zamyśleń jednak wyrwał ją widok dość masywnej sylwetki na swojej drodze, która z każdym krokiem nabierała wyraźnych kształtów i miodowa mogła w końcu poznać z kim ma do czynienia. Nieważne, że nie wiedziała co to za dziwny, paskowany lew, ważne, że ją skądś kojarzyła. Wniosek- jest z Lwiej Ziemi. Wniosek numer dwa, można się z nią podzielić!
- Deme!- powiedziała z uśmiechem, wypuszczając przy tym spory kawałek mięsa, o którym to notabene właśnie sobie przypomniała.- Jesteś może głodna?


RE: Wielkie Drzewo Życia - Hasira - 01-03-2014

Hasira zdziwiła się, prawdę powiedziawszy, słysząc - a zaraz i widząc - Elianę. Chyba kazali jej się opiekować lwiątkami... Vasanti coś mówiła na ten temat, sto lat temu, gdy Sharma jeszcze żyła i przynależność stadna tygrysicy miała jakiś sens. Dziś była wspomnieniem - marazmem, w którym Hasira wciąż trwała z braku lepszego pomysłu. Powrót do stanu samotniczego oznaczałby jawne cofnięcie, wolała już stać w miejscu i oszukiwać się, że przynajmniej reszta świata też stoi.
A tu... mała sama przyszła. I jeszcze oferowała jej pożywienie. Samica szczerze mówiąc powitała je z wdzięcznością, bo zapach mięsa uświadomił jej, że od paru dni nie jadła.
- Owszem, dziękuję. To całe dla mnie?
Echo tego zaskoczenia słychać było w jej głosie. Zbliżyła się na miękkich łapach o dobrze schowanych pazurach, pachnąc Lwią Ziemią, potem i korą baobabu. Ale zielone wejrzenie miała bystre, takie, jakiego dawno nie udało jej się obudzić.
- Pamiętasz mnie?
Bo ja ciebie tak... Jeszcze chwila i przypomnę sobie twe imię.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Eliana - 01-03-2014

- Jasne.- stwierdziła z uśmiechem i widocznie rozpierającą dumą. Bo przecież jej wysiłek nie poszedł na marne, to po pierwsze, a po drugie wnioskując po słowach Hasiry, musiał być to dość pokaźny kawał mięcha, który s a m a znalazła. Sama. Jak to pięknie brzmiało w jej głowie! Dawała sobie radę z pożywieniem, a jedzenie- jak ogólnie wiadomo- jest podstawą przetrwania. Dodatkowo jeszcze ten fakt, że nie tylko sama się najadła, ale jeszcze ktoś nie musiał się trudzić tym całym, jakże bezsensownym polowaniem!
Chwilę musiała się zastanowić, nad pytaniem samicy. Owszem, kojarzyła ją, jednak miała podobny problem, a mianowicie- miano. Tak dużo nowych osób poznanych jednego dnia, nie sposób było spamiętać imiona ich wszystkich.
- Pamiętam, widziałam Cię parę razy. Z taką jedną, w kropki. Oh, no i twoje paski są bardzo charakterystyczne!- pierwsze zdanie wypowiedziała z przekonaniem, w momencie wypowiadania drugiego nieco się zawahała, ale pewność swoich słów odzyskała przy trzecim zdaniu.
- A Ty mnie?- zapytała po chwili, ciekawa, czy nie pozostała niezauważona, czy jakimś dziwnym trafem wtopiła się w tłum. To by było dla niej bardzo przykrą wiadomością.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Hasira - 03-03-2014

- Dziękuję, to bardzo miło z twojej strony.
Zaskoczenie przerodziło się w uśmiech, jak to u tygrysicy - krzywy i mało może przyjazny, ale z pewnością szczery. Sięgnął też zielonych oczu, których spojrzenie złagodniało, dodając pozytywnego przekazu także pasiastej mordzie. Sięgnęła po mięso, przysuwając je sobie szarpnięciem łba, odgryzła dwa kęsy i przeżuła je, odpowiedź na drugie pytanie zostawiając po tym pierwszym spróbowaniu. Nie zorientowała się jeszcze, że posiłek nie jest idealnej świeżości, prawdopodobnie właśnie z głodu. Tygrys głodny to tygrys niewybredny.
- Pewnie, że cię pamiętam. Nazywasz się Eliana.
Jak dobrze czasem coś przegryźć? Od razu główka pracuje.
- Bawiłyśmy się kiedyś w wodzie, dawno temu. Były tam dwie inne lwiczki, Asali i Ayumi. Bardzo dobrze pływacie.
Pochwaliła ją przy okazji. Pewnie sprawi małej radość, przynajmniej w ten sposób dziękując za nakarmienie. Mówiła teraz między kęsami, sprawnie a szybko brudząc futro ciemnoczerwoną juchą.
- Co się z nimi teraz dzieje, wiesz może? Z tymi dwiema.


RE: Wielkie Drzewo Życia - Eliana - 05-03-2014

Oczywiście naturalnym było, że na pysku Eliany pojawił się szeroki uśmiech, kiedy Hasira podziękowała jej za posiłek. W tym momencie poczuła pewną dumę, że mogła w jakikolwiek sposób przysłużyć się stadu i być jego czynną częścią, a nie jedynie wegetować. Poczekała chwilę, aż tygrysica połknie to co miała teraz w pysku i podeszła do niej, usadawiając się obok. Usłyszawszy swoje imię skinęła głową, by utwierdzić pasiastą w przekonaniu, iż ma absolutną rację, co również wywołało niemały uśmiech na licu młodej Lwioziemki. Teraz ona chciała przypomnieć sobie jej imię i pewnie by spasowała, gdyby mentorka nie przypomniała jej o ich bliższym spotkaniu nad wodopojem. Kompletnie wyleciało jej to z głowy i jeszcze przed chwilą dałaby sobie łapę uciąć, że widziały się jedynie na spotkaniu stadnym. Oh, no i kolejna fala uśmiechu, spowodowana komplementem tygrysicy. Miała racje myśląc, że sprawi to młodej radość.
- Dziękuję Hasiro!- mruknęła, z lekkim dygnięciem w momencie dziękowania za jej miłe słowa. Kultura przede wszystkim, tak by chciała jej mama!
- Cóż... Mojej siostry nie widziałam od bardzo, bardzo dawna... A moja kuzynka znalazła sobie przyjaciela i pewnie teraz się z nim bawi.- wyjaśniła zielonookiej pokrótce, wracając myślami do Asali. Nie było jej tak długo, że Eli bała się, iż coś mogło się stać i nigdy więcej jej nie zobaczy, a jej mama pewnie zamartwiała się jeszcze bardziej. Właśnie, Hatima... Jej matka jest chora, a ona nawet nie poszła jej odwiedzić i spytać jak się czuje. Teraz to dopiero zrobiło jej się głupio. Trochę zmizerniała, co dało się zauważyć. Uszy nawet nie te, wcześniej postawione pionowo, teraz jakby oklapłe, położone płasko.

//poprzedni post był znacznie lepszy, wiec wybacz kaj, poprawie sie ._.