Król Lew PBF
Pech - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Pech (/showthread.php?tid=1591)

Strony: 1 2 3


RE: Pech - Busara - 02-01-2016

Z trudem skryła grymas żalu, który miał wielką ochotę pojawić się na jej pysku. Och, gdyby tylko wiedział... nie mógł się dowiedzieć. Niech wykorzystają ten czas najlepiej, jak tylko mogą. Gdyby sama miała wybór... nie chciałaby wiedzieć. Bo jak spojrzeć wtedy w jej oczy i cieszyć się razem spędzonym czasem, skoro tylko wyczekuje się najgorszego? Nie tego potrzebowała Deyne. Potrzebowała spokoju i rodziny u swego boku.
Dlatego tkwiła jak ta skała, z ciągle przylepionym lekkim uśmiechem na pysku, czekając aż złotooki odezwie się.
Jej humor pogorszył się jeszcze po rewelacjach Nuru na temat medyczki. Nie chciała tego przed sobą przyznać, ale dawno jej nie odwiedzała, mimo swojej obietnicy. Treningi, szkolenie, problemy... przez to wszystko sylwetka Laji rozmyła się. Czuła się winna...
Nic z tego co słyszała, nie brzmiało przyjemnie.
Wyraz zaskoczenia pojawił się na jej pysku, gdy Nuru wspomniał dwa znane jej imiona z przeszłości.
- Derion... był kiedyś przyjacielem taty, a Ivy to jego córka - odpowiedziała cicho.
Rude uszy lwicy przyklapły niżej.
- Tata kiedyś spotkał Laję, rozpoznał jej amulet. Ona wszystko mu opowiedziała. Jak Derion uratował ją od śmierci w wąwozie, zajął się nią... w końcu wybrał się na polowanie... zginął przebity rogami. Jego córeczka zginęła z głodu i pragnienia. Wujek kazał jej się schować, gdy szedł na polowanie... Laja nie zdążyła jej znaleźć.
Potrzebowała chwili przerwy. To działo się już dawno... nie chciała wprowadzić Nuru w błąd. Chciała sobie wszystko przypomnieć.
- Jest medykiem, a wtedy w naszym stadzie nie było żadnego. Potrzebowaliśmy jej... a ona nas.


RE: Pech - Nuru - 03-01-2016

Nuru uważnie wysłuchał wyjaśnień Busary. Chociaż dowiedział się z nich wiele, czuł, że to nie są wszystkie elementy układanki. Brakowało ich jednak tylko kilku - dostrzegał już teraz, kim tak naprawdę była Laja. I było mu jej żal.
Teraz dopiero czuł, że jej delikatny dotyk, ciepły uśmiech, czy życzliwe spojrzenie to nie było dla niego. To było dla niej. Cieszyła się, że była potrzebna, czyż nie? Chciała być w tym najlepsza.
A potem znikała w mrocznych czeluściach, osaczona przez samotność i własne myśli.
Tej nocy, jeśli to się powtórzy, zareaguje.
- Nie wydaje mi się, by znalazła u nas to, czego potrzebuje. - Mruknął bez przekonania lewek.


RE: Pech - Busara - 03-01-2016

Lwica tylko zamruczała przeciągle i zakryła łapą pysk w zamyśleniu.
- Nie wiem, czy gdziekolwiek by znalazła.
Musiała to też obgadać z ojcem i matką... wiedziała dobrze, że zielonooka mistrzyni niespecjalnie przepadała za Lają, a takie informacje tylko wzmogłyby te uczucia. Nie to było im w tej chwili potrzebne...
- Ciekawe, z kim rozmawia. Z tego co mówisz, nie jest to ktoś... miły.


RE: Pech - Nuru - 03-01-2016

- Kogokolwiek nie widzi, nazywa go swoim panem. - Odpowiedział ponuro.
Nigdy by nie powiedział, że ta uśmiechnięta, życzliwa lwica będzie mieć za sobą tak mroczną przeszłość. A to nie było wszystko. Nuru ściągnął usta, podejmując pewną decyzję. Z trudem przewrócił się na brzuch, podpierając się zdrowymi łapami. Zacisnął szczęki, powoli podnosząc się z ziemi, a kiedy już siedział z podkurczoną łapą, niemal wypluł wstrzymywane powietrze. Należało trochę rozprostować łapy, ale nie spodziewał się tak silnego bólu.
Bolało jak jasny s...
- To nie wszystko. Chodź, pokażę ci. - Po tych słowach odwrócił się powoli w miejscu i niewiele szybciej pokuśtykał na trzech łapach wgłąb jaskini.
Brzydka rana mściła się na nim za każdy krok, który musiał postawić na chorej łapie. Czuł niemalże każdy ruch kości w miejscu, w którym kamień przebił ją na wylot. Powróciło nieprzyjemne uczucie zimna. Laja wspominała coś o krążeniu, gdy ją o to zapytał, ale - szczerze mówiąc - nie zrozumiał do końca jej wytłumaczenia.
Zatrzymał się w końcu przy jednej ze ścian.
- Spójrz na to. - Skinieniem łba wskazał ją Busarze.
Dopiero w świetle słońca, które przebiło jakoś półmrok jaskini było widać dziwne, kolorowe kreski na kamieniu. Wyglądały tak, jak jakieś ślady, które można było zostawić w piasku, z tym, że znajdowały się na ścianie i miały dziwnie oleisty połysk.
Było ich mnóstwo.
- Wydaje mi się, że to podobizny lwów z naszego stada.
A potem, tłumacząc jej każdy z rozpoznanych przezeń kształtów, pokazał jej Kahawiana i Kalani, ją samą, Nyotę, Damaję, jego samego, Maoni, Runę, Myra, Saixa, Gizę oraz ich dzieciaki, a także kilka innych postaci, których nie kojarzył.
- Tych nie potrafię rozpoznać. - Wskazał jej nosem. - A tamtych dwóch to już na pewno.
Pokazał jej jeszcze dwie podobizny. Jedna z nich była jedynie obrysem, kształtem przypominającym pozostałe. Druga zaś była znacznie większa od pozostałych. Była cała czarna, jedynie w miejscach jakby przymkniętych oczek miała czerwone, błyszczące kropki. Miała też znacznie dłuższy ogon od pozostałych.
A tuż pod nią, malutka, koślawa i zwrócona w przeciwną stronę od wszystkich pozostałych podobizn, była ona, z podkulonym ogonem i zwieszoną głową.
Laja.
- Nigdy nie widziałem czegoś takiego. - Mruknął ponuro, lecz zarazem z zafascynowaniem.


RE: Pech - Busara - 03-01-2016

Tym razem skrzywiła się wyraźnie. Musiała coś w tej sprawie... po prostu musiała. Może to wynik tego, że Laja tyle czasu spędzała sama...? Powinna mieszkać razem z nimi, w termitierze.
Z zaciekawieniem zerknęła na Nuru. Co on tutaj mógł ciekawego wygrzebać? To jaskinia medyka, mógł znaleźć co najwyżej jakieś zielska, a to chyba było coś, co zainteresowałoby Damaję, nie ją...

Jednak czegoś takiego się nie spodziewała. Z zachwytem wymalowanym na pysku, przyglądała się każdemu malunkowi. Przysunęła się nawet bliżej, dokładnie przyglądając się każdej sylwetce, którą wskazywał Nuru.
- Chyba masz rację. A nawet na pewno...
Musiała je robić w ukryciu przed nimi? Zapewne to one zajmowały jej czas, gdy siedziała w samotności. Robiło to wrażenie...
- Gdzieś powinna być Frigg i Ragnar. Tak mi się przynajmniej wydaje...
W końcu należeli do stada. Laja znała Frigg... ale czy Szarego? Ech. Jej uwaga teraz skupiła się na trzech odmiennych sylwetkach. Niepokojących.
Ze zmarszczonym pyskiem przyjrzała się najpierw Laji, potem stojącemu nad niej samcowi.
- Może to do niego mówi...?
Zerknęła pytająco na Nuru. Tak jej podpowiadała intuicja... ale dopóki z nią nie porozmawiają, będą mogli się tylko domyślać.
Zamazana sylwetka. Czyżby niedokończona...?
- Ja też nie.


RE: Pech - Nuru - 03-01-2016

Nuru miał bardzo czujne oko oraz chłodny, trzeźwy umysł. Z łatwością odczytywał przeróżne znaki, które Laja pozostawiała po sobie - z czasem po samym ułożeniu malowideł, umiejscowieniu drobnych szczegółów zgadywał kogo przedstawiał dany obrazek. Nie był jednak w stanie odnaleźć ani Frigg, ani tego całego Ragnara. Nie było ich narysowanych w stadzie. Ragnar zniknął, a Frigg?
Frigg to Frigg. Laja musiała ją dobrze znać, że nie umieściła jej na tym malowidle.
Tylko co nękało tę biedną lwicę? Wpatrzył się w złowrogi symbol czarnego lwa, łypiący ze ściany czerwienią ślepi. Pod nim ona - skruszona, oddalona od pozostałych. Sama.
- Zobaczę, czego uda mi się dowiedzieć. - Postanowił sobie Nuru, po czym odwrócił się do Busary. - Będę iść nad rzekę. - Oznajmił, licząc na to, że lwiczka domyśli się treści ukrytego pytania, które zaszyło się w tych słowach.


RE: Pech - Busara - 03-01-2016

W wolnej chwili będzie musiała dłużej przyjrzeć się jaskini. Była przekonana, że dwie postaci o których wspomniała po prostu MUSIAŁY tutaj być. Jeden z nich był przecież przywódcą stada, samica natomiast jego córką i Deyne Nyoty. Choćby z tego wydawało jej się prawdopodobne, że powinna tu być. Z tego zamyślenia wyrwał ją głos Nuru. Nad rzekę...? Czemu nie.
-No to ruszajmy.
Nie było innej opcji, nie puści go samego.

Oczywiście zaproponowała swoją pomoc, nawet kilkukrotnie widząc grymasy bólu i rozdrażnione syknięcia złotookiego. Za każdą odmową przewracała oczami i zaciskała coraz silniej szczęki. Drażniło ją to poczucie... dumy? Nie wiedziała, czemu był taki uparty. Cierpiał przez to i narażał łapę, a przebycie tego kawałka drogi zajęło im znacznie dłużej niż zwykle. Nie to, żeby się gdzieś spieszyła... ale po prostu denerwowało ją to, że nie chciał pomocy. Gdy w końcu dotarli na miejsce, walnęła się na pierwszej nagrzanej skale i obserwowała rzekę.
- Chyba zwierzyna zaczyna powoli wracać...


RE: Pech - Nuru - 03-01-2016

Podczas, gdy Busara kładła się na wygodnym kamieniu, Nuru rozglądał się za w miarę osiągalną dla niego drogą nad wodę. Dziwnie się czuł z tym, że do przejścia miał raptem dwa metry, a w jego oczach jawiły się one zionącą przepaścią. Mało tego, sapał, walcząc o oddech, po przebyciu dystansu, który normalnie pokonałby w mniej niż minutę. Przez długą chwilę był w kropce, a spostrzeżenie Busary zawisło w powietrzu, nie doczekawszy się odpowiedzi.
Nuru w końcu znalazł sposób. Powoli człapał w kierunku wody, położył się na boku, trzymając chorą łapę w bezpiecznej odległości od tafli, a potem wyciągnął szyję, zanurzając grzywę i część pyska w rzece. W ten sposób pił, chłeptał jakoś tę wodę - a po dłuższej chwili, kiedy już zaspokoił pragnienie, zdał sobie sprawę z następnego problemu.
Jak miał teraz niby wstać?
Przekręcając się pokracznie na brzuch zaparł się zadnimi łapami, podciągając się ku górze - a potem, podpierając się bokiem o kamień, na którym ułożyła się Busara wstał niezgrabnie. Zapomniał zupełnie o spostrzeżeniu, którym się z nim podzieliła, a już na pewno nie myślał o tym, gdy kładł się na ziemi, tym razem w starannie wybranym miejscu, aby było mu łatwiej wstać.
- Wspomniałaś wcześniej o twoim tacie. - Zagaił w końcu Nuru, nieświadom tego, że niezręczna cisza zapadła głównie z jego przyczyny. - Podejrzewam, że nie był zachwycony. - Zerknął w jej stronę obolały lew.


RE: Pech - Busara - 03-01-2016

Fuknęła częściowo rozbawiona, częściowo nadal rozzłoszczona.
- Jak się zapewne domyślasz, w zupełności. Nie dlatego, że nie będziesz mógł ćwiczyć. Częściowo przez to, że zdecydowałeś się działać sam i też przez to, że musi teraz oszukiwać Dey. Nie znosi tego robić.
I praktycznie nigdy tego nie robił... chyba, że w związku z Frigg. Starał się jakkolwiek kontrolować jej kroki, jednak nie mógł jej pilnować zawsze i wszędzie. Zwłaszcza wtedy, gdy wymykała się poza granicę ziem Zachodu. Teraz już od dłuższego czasu pozostawała poza zasięgiem jego i Busary...
- Prawdopodobnie gdy Ny zostanie z Mayą lub Kahawą, przyjdzie do ciebie.


RE: Pech - Nuru - 04-01-2016

Nuru w odpowiedzi na te słowa wyraźnie spochmurniał. Uciekł przed nią spojrzeniem, ze świstem wypuścił powietrze z płuc. Wiedział, że schrzanił. Miał co prawda drobne pocieszenie w postaci antylopy, którą upolował dla Nyoty. Chciałby powiedzieć, że to przeważało szalę, że faktycznie było warto - a choć sam co do tego wątpliwości nie miał najmniejszych, czuł, że nie zgodzi się z nim nikt. To było jednak jedyne, co by poróżniło go z resztą stada - świadomość konsekwencji wisiała nad nim jak sęp. Przybijała go do ziemi swoimi szponami, nie pozwalała mu się ruszyć, karmiła się jego czarnymi myślami.

* * *

Także następnego dnia nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Leżał w tym samym miejscu, co poprzednio z Busarą - był jednak zupełnie sam. Laja zmieniła mu opatrunek na świeży i raz jeszcze opatrzyła jego rany. Nakarmiła go również jakąś potworną breją, której smak był w stanie porównać jedynie z błotem, a po której bardzo chciało mu się spać. Jego smutne myśli pozbawiały go jednak odpoczynku - tak samo jak świadomość tego, jak bardzo przyparty był do muru. Ból nie zelżał, wręcz przeciwnie - po zmianie opatrunku powrócił ze zdwojoną siłą, zgodnie z ostrzeżeniem Lai. Domyślał się, że mama pewnie zaczynała się już martwić, czemu już drugi dzień z rzędu nie widziała syna, który odwiedzał ją dzień w dzień.
Słysząc czyjeś kroki, wiedział od samego początku, do kogo należały. Dostał tym samym potwierdzenie swoich domysłów. Podniósł łeb, spojrzał ponad własnym ciałem za siebie, znajdując tam Kahawiana.
Przywitał go zmęczonymi ślepiami, ociężale dźwigając się z ziemi i siadając przed nim, podpierając się zdrową łapą, bokiem zaś opierając się o pobliski pień.
Było mu strasznie niewygodnie, obciążana zdrowa łapa zaczynała go pomału boleć w łokciu, a łeb ponownie pękał. Mimo to skłonił się przed Kahawianem na powitanie, nie podnosząc spojrzenia z ziemi.


RE: Pech - Kahawian - 04-01-2016

Był zmęczony. Nie udało mu się przespać tej nocy - sprawa Deyne nie dawała mu nawet chwili spokoju. Najpierw przyszła Busara i poinformowała o stanie Nuru, potem czekał jeszcze na powrót Kawy i Mayi. Wydawało mu się, że było już nieco lepiej... w każdym razie Łagodna tak mówiła, ale spokojna drzemka w którą zapadła jakiś czas później tylko to potwierdziła. Zostawił ją pod opieką Mayi.
Sam spędził noc poza termitierą, na Skale Skazy. Chciał to wszystko przemyśleć, jakkolwiek zapanować nad burzą myśli, która toczyła się w jego głowie. Nie mógł powiedzieć Nyocie o tym, co stało się jej synowi, a Nuru nie mógł powiedzieć, jak kiepski był stan jego matki. Był między młotem a kowadłem.
Żadne z nich nie mogło wiedzieć o stanie drugiego...
Jak on nie lubił takiego obrotu spraw.
W końcu zdecydował się iść do złotookiego, wydawało mu się, że o tej porze nie powinien już spać. Znalazł go nad rzeką... po sztywności jego ruchów wnosił, że nie leżał tu krótko.
- Witaj, Nuru.
Kąciki pyska uniosły się delikatnie.
- Dasz radę dojść do groty? Powinieneś odpocząć.
Leżenie w pełnym słońcu o tej porze nie wiązało się z niczym dobrym. Z resztą, czekała ich dłuższa rozmowa, więc musiało mu być wygodnie.


RE: Pech - Nuru - 04-01-2016

Nuru dobrze wiedział, co kryło się pod ładnym sformułowaniem "powinieneś odpocząć". Serce zabiło mu mocniej w piersi, jakby ostrzegawczo - a on przyznał mu rację. Było to jednak nie do uniknięcia, dlatego podniósł się z ziemi już całkiem.
- Tak. - Mruknął, a potem poczłapał w kierunku jaskini.

Trwało to długą chwilę, podczas której kulejący młodzieniec z każdym krokiem coraz bardziej pragnął zapaść się pod ziemię. Fizyczny ból, świadomość tego, jak głęboko zawiodło się zarówno Kahawiana, jak i - co gorsza - własną matkę nie dawała mu spokoju. Najbardziej wtedy, gdy zatrzymał się w końcu przy pustej znów jaskini, z trudem kładąc się w cieniu.
Potem milczał, oczekując na to, co Kahawian miał mu do powiedzenia.

A uszy, jakby przeczuwając, co usłyszą, delikatnie, ledwie zauważalnie cofnęły się do tyłu.


RE: Pech - Kahawian - 04-01-2016

Towarzyszył mu cierpliwie podczas tej wyczerpującej dla młodzika trasy, przy okazji dokładnie przyglądając się jego ranom. Będzie musiał też porozmawiać z Lają, zapytać, ile czasu zajmie mu względny powrót do zdrowia... na jego oko szykowała się dłuższa przerwa.
Poczekał, aż tamten położy się wygodnie, po czym położył się naprzeciw niego. Przez pewną chwilę wpatrywał się w młodzika badawczo. Widział jego niepokój, ból i poczucie, że ich zawiódł.
- Jestem z ciebie dumny.
Odpowiedział cicho.
I taka była prawda. Nie spodziewał się, że dzieciak poczuje się do aż takiej odpowiedzialności. Wiedział, że zajmuje się Dey, spędza z nią czas... ale to jednak przekraczało to, czego od niego oczekiwał. Kąciki rudego pyska uniosły się lekko, nadając mu cieplejszy wyraz. Na chwilę.
- Nie ukrywam też, że z drugiej strony wystraszyłeś mnie i postawiłeś w niewygodnej sytuacji. Co by się stało, gdybyś to ty zginął zamiast tej gazeli? Co miałbym zrobić i powiedzieć twojej matce? Wiem, że chciałeś dobrze, chwali ci się. Ale na przyszłość... uważaj bardziej.
Westchnął ciężko, a rudy ogon śmignął nerwowo w powietrzu. Wolał nawet nie myśleć co by zrobiła Dey. Milczał dłuższą chwilę, nim znów się odezwał.
- Myślałeś nad tym, co jej powiedzieć? Nie możesz się wiecznie ukrywać.


RE: Pech - Nuru - 04-01-2016

Nuru cierpliwie milczał, smakując gorzkich słów przywódcy. Pochwałę świadomie, lecz niepewnie zignorował - słysząc jednak wydźwięk jego dalszych słów, nie bez bólu przyznał przed samym sobą, że nie żałował tego wyboru. Kahawian nie miał powodu, by za cokolwiek go chwalić - on sam wiedział, że nie zasługiwał na pochwałę w najmniejszym stopniu. Nawet, jeśli wciąż miał wątpliwości co do tego, czy faktycznie dokonał niesłusznego wyboru. Może przesadził, ale nie tego czuł się winny.
Nie oznaczało to jednak, że był nieprzygotowany na słowa krytyki z ust Kahawiana. Wiedział, że krótkie słowa pochwały, wplecione między wiersze miały tylko jedną funkcję: miały go oszczędzić przed zasadniczym sensem jego słów. Ten jednak był dla Nuru jasny. Widział jego przebłyski.
Odezwał się dopiero, gdy został wprost przezeń zapytany.
- Tak. - Odpowiedział. - Pójdę do niej. Jutro.
Może będzie w stanie wtedy nieco lepiej chodzić. Nie było sensu niczego przed nią ukrywać - zamiast tego jedynym sensownym wyjściem było zrobienie dobrej miny do złej gry. Nadepnął na coś ostrego podczas biegu, przewrócił się i poobijał. Tyle. Mniejszych ran nie było nawet już widać na jego ciele, jedynie w okolicach żeber miał wciąż kilka widocznych szram. Na łapie będzie mieć opatrunek.
To był jedyny rozsądny wybór. Nawet, jeżeli mama się zmartwi.


RE: Pech - Kahawian - 05-01-2016

Z zadowoleniem skinął łbem.
- Dobra decyzja.
Lepiej, żeby miał z nią ciągły kontakt i pozwolił jej na chwilę niepokoju, niż żeby przez dłuższy czas coraz bardziej stresowała się nieobecnością syna. Z resztą... Deyne zawsze mu ufała, zaufa jego kłamstewku znacznie szybciej, niż oszustwu kogoś innego ze stada.
Przez dłuższą chwilę milczał, zanurzony w własnych przemyśleniach. Była jeszcze jedna kwestia, którą warto było poruszyć...
- Nuru, mam małą prośbę... poobserwuj Laję. Busara zdążyła mi w skrócie powiedzieć co i jak, ale chciałbym wiedzieć ile tylko się da. Gdybyś zauważył jeszcze coś nowego, daj mi znać, dobrze?