Król Lew PBF
Z prochów - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Z prochów (/showthread.php?tid=1647)



Z prochów - Arto - 07-02-2016

kilka dni drogi na wschód od Kilimandżaro

Powieka kota drgnęła, drażniona promieniami słońca, przebijającymi się przez drobne listowie rachitycznej akacji. Południową porą, cień samotnego drzewka, choć marny, stanowił jedyną osłonę przed żarem sawanny, od późnego poranka nie złagodzonym choćby najlżejszym powiewem. Susza. Lwisko, przytulone do szorstkiego pnia, zmarszczyło pysk, niechętnie godząc się na przerwanie drzemki. Błękitne oko leniwie zmierzyło burą równinę, na której dzisiejszej nocy jego towarzyszki urządziły łowy, nie dostrzegając nic poza drgającym powietrzem. Kompletna nuda. Samiec mlasnął parę razy i zmienił pozycję, na nowo chroniąc łeb w cieniu, by po chwili znów cicho pochrapywać. Susza.


RE: Z prochów - Anubis - 08-02-2016

Wracał na tereny Lwich Ziem po długiej podróży niewzruszony słońcem palącym go w kark. No przynajmniej do pewnego momentu, bowiem od dawna nie maszerował już w takim słońcu. po ziemi która parzyła jego poduszki.
Wyłapał jednak to osamotnione drzewko chcąc usiąść w jego cieniu choć na chwilę. Zbliżając się jednak coraz bardziej widoczna była sylwetka jakiegoś samca. Miał jednak nadzieję, że nie będzie musiał z nim walczyć o ten skrawek cienia. Bowiem już od dłuższego czasu jego grzywę nie musnął nawet najmniejszy powiew wiatru, co w końcu i płonącemu musiało zacząć przeszkadzać.
W momencie kiedy był na tyle blisko by widzieć dokładnie daną osobę dostrzegł coś co go nieco zaniepokoiło. Znamię na łapie tamtego, znamię złoziemców. Mimo to nie zrezygnował z tego by podejść.
- Anudora – przywitał się specjalnie tymi słowami, choć mogły być nieco drażniącym zwrotem wszystkich złoziemców.
- Anudora, Arto – poprawił się widząc, że ma przed sobą jednookiego. Jednak nie wyglądało na to by Anubis obrał agresywną postawę, raczej coś na kształt obojętności .


RE: Z prochów - Arto - 10-02-2016

Kroki obcego, pewnie przemierzającego trawy sawanny, zdążyły wybudzić musztardowego na tyle, by przybycie obcego samca nie wyrywało go ze snu. Na powitanie Anubisa odpowiedziało jedynie podniesione ucho, wyłapujące głos tamtego. Dawny Złoziemiec nawet nie uchylił powieki, ograniczając się do pociągnięcia nosem. I przez dłuższą chwilę nie przerywał ciszy, którą wcześniej zmącił drugi lew.
-Dzisiaj nie zbieram trybutu. -mruknął niewyraźnie, wciąż nie fatygując się, zeby nawet odwrócić łeb bezpośrednio ku kotu.
-Możesz iść dalej.


RE: Z prochów - Anubis - 12-02-2016

Teraz był jeszcze pewniejszy, że miał przed sobą tego lwa, którego pamiętał.
- To bardzo dobrze bo nie mam nic dla ciebie - odpowiedział i zatrzymując się obok trzepnął go w zad swoim ogonem, może przynajmniej to go wybudzi z tego jakże głębokiego snu.
- Wstawaj bo o ile słowa mego pradziada były prawdą to mam do ciebie sprawę. A nie lubię rozmawiać z kłodami - dodał po smagnięciu go swym ogonem, który to teraz zawinął się dookoła jego łap, a on sam siedział na gorącej ziemi.


RE: Z prochów - Arto - 20-02-2016

Pod wpływem uderzenia ogona tamtego, samiec zmarszczył zmarszczył pysk, wydając z siebie niski pomruk. Ba, Anubisowi udało się nawet osiągnąć to, że powieka musztardowego jako tako odsłoniła zdrowe oko, jednakże na tym zakończyła się fala sukcesów lwa. Zimny błękit przez chwilę skupiał się na gorejącej aurze, górującej nad przesuszonymi trawami, szybko odpychając wszelką chęć dosadnej reakcji na tę zniewagę. Susza zwykle stanowiła łaskobójczynię, ale w końcu koty chodzą własnymi ścieżkami. Zwłaszcza te dzierżące władzę.
Samiec przeciągnął się i w końcu, po raz pierwszy, zaszczycił obcego swoim spojrzeniem.
-Synu sawanny, wstąpiłeś na grząski grunt, zastanów się nad swoim kolejnym krokiem. -widać równina była wyrodną matką, skoro pozwoliła na to, żeby słońce przegrzało łeb intruza. Pradziad? Powierzchowne spojrzenie mówiło mu, że nowoprzybyły był w kwiecie wieku, nawet w miarę zdrowo wyglądał. Jakie sprawy mieliby mieć pradziadowie, pamiętający co najmniej czasy Levisa, przyssanego do matczynego cycka i czy często miał okazję otworzyć do takich pysk w celu innym, niż zatopienie w nich kłów? Masywna łapa przetarła oko, a lwisko, otworzywszy pysk, chcąc kontynuować, ziewnęło przeciągle, mrużąc przy tym powieki.
-Zmieniam zdanie, nie ma przejścia, jest za gorąco. Wróć jak ochłoniesz, to może się zastanowię. Teraz możesz odejść, może pod którymś większym głazem znajdziesz trochę cienia dla siebie. Zmykaj, synu sawanny. -kończąc, zwilżył ozorem nos i niuchnął kilkukrotnie, na nowo smakując zapachu tamtego. Pojedynczy mięsień na obliczu musztardowego drgnął, jednak zaraz potem lew przymknął powiekę, nie dzieląc się spostrzeżeniami.


RE: Z prochów - Anubis - 20-02-2016

Zastanawiał się, czy jeszcze raz trzepnąć tamtego ogonem, tym razem po łbie. Zrezygnował jednak z tego pomysłu. Miał mu pomóc zdobyć artefakt, więc nie mógł mu tutaj za bardzo zaleźć za skórę. Jego postawa mu się bardzo nie podobała przez co westchnął ciężko czekając cierpliwie.
- Zbudź się Arto, nie mam wieczności - mruknął chcąc go jakoś pośpieszyć. Przez niego musiał sobie parzyć tyłek na tej ziemi będąc zmuszonym do położenia go na rozgrzanej glebie.
- Chodziłem po wiele bardziej grząskich terenach - odparł uśmiechając się kpiąco. Czym bowiem jest spotkanie z Arto po latach w porównaniu z możliwością spotkania z bagiennym aligatorem kiedy to się jest zaledwie podrostkiem?
Zaśmiał się cicho widząc jego zachowanie i słysząc ostatnie słowa.
- Widzę, że masz problemy z rozpoznaniem z kim rozmawiasz. Ojj biedny, drugie oko ci wysiada? Albo może sam musisz poszukać większego drzewa bo to chyba nie dość dobrze chroni twoją główkę przed słonkiem. - Odpowiedział mu i ruszył siadając tam gdzie było trochę cienia, więc i Arto mógł spojrzeć na niego już normalnie nie będąc zmuszanym patrzeć pod światło.


RE: Z prochów - Arto - 27-02-2016

-Ciężko jest choćby drzemać, kiedy siedzisz tu przede mną i kłapiesz pyskiem. -odmruknął niewyraźnie, kładąc łeb na łapach i odwracając go ociemniałą stroną ku lwu. Nawet przez chwilę liczył na to, że swoją biernością zniechęci samca, który zmącił jego spokój. Jednak gdy tamten na nowo począł mącić ciszę, musztardowy stracił cierpliwość. Westchnął cierpiętniczo i podniósł mordę, której pierwotną obojętność zasnuł cień wrogości. Wargi dawnego Złoziemca nieznacznie się wygięły, kiedy ten mierzył obcego pełnym niechęci spojrzeniem.
-Ile ty masz lat, kocie? Wyglądasz na dojrzałego, a zachowujesz się co najmniej, jakbyś otworzył oczy księżyc czy dwa temu. -wypowiedź zakończył niskim pomrukiem. Czerwonooki, krok po kroku burząc spokój i swego rodzaju ambiwalentny stosunek Arto do siebie, coraz bardziej zbliżał się do granicy, którą mało kto o zdrowych zmysłach chciałby przekroczyć. Jakby na potwierdzenie tego stanu, ogon tutejszego gospodarza trzepnął o ziemię, wzniecając drobny obłoczek kurzu.
-Oczywiście, że wiem, do kogo otwieram pysk. Do obcego. I tylko to się liczy. Teraz zastanawiam się, czy ty zdajesz sobie sprawę, z kim rozmawiasz. Stoisz na granicy mojej ziemi, odrzucasz moją gościnę i nadwyrężasz moją cierpliwość. I zamiast wypluć z siebie, o co chodzi, jęczysz, żebym na ciebie popatrzył. -choć dookoła panował żar suszy, pod akacją wszystko wskazywało na to, że wkrótce zbiorą się pod nią ciężkie chmury. Niegdysiejszy czempion Lwiej Krainy prychnął i wysunął pazury u łap, jak miało się okazać tylko po to, by podrapać się w bark.
-No, śmiało, patrzę. I widzę obcy pysk. -cała uwaga Arto byłą w tej chwili skupiona na dawnym Płonącym. Tylko czy warto było dążyć do niej taką drogą?


RE: Z prochów - Anubis - 29-02-2016

- Więc im szybciej załatwimy to co mamy tym prędzej znów zaznasz spokoju - westchnął ciężko i przez to, że zaczynało go już to męczyć sam ziewnął i mlasnął.
Zaczął pomału już tracić nadzieję na to, że ten się jeszcze podniesie, ale ku jego zdziwieniu postanowił jakoś zareagować.
- No popatrz, więc już wiem kto dostał te moje wszystkie lata. Bo ty Arto natomiast zachowujesz się jak zrzędzący staruch który to już ułożył się by zdechnąć ze starości - odpowiedział i wygiął czarne wargi w złośliwym uśmieszku.
- Gorzej niż Vader - rzucił wpierw kiedy tamten domagał się konkretów. - Nawet mój pradziad w swoich ostatnich chwilach zdawał się bardziej żywy niż ty leniu. - Dodał już znacznie spokojniejszym tonem. Rozejrzał się mimowolnie dookoła szukając jeszcze jakiejś żywej duszy, ale byli tutaj jedynie sami. Dwaj samcy i opustoszałe królestwo, wcale by się nie zdziwił jeśli musztardowy przespałby to jak jego stado go opuściło.
- Na pewno nie dostrzeżesz w nim skrytobójcy, bo inaczej bym już dawno Cię uśmiercił i przejął te jakże urodzajne ziemie. To jednak jest beznadziejny sposób na to by przejmować czyjeś tereny. Bo wtedy pierwszy lepszy włóczęga, nędzny szczur może zdobyć coś co nigdy w uczciwej walce by nie osiągnął. - Rzekł choć nie wiadomo nawet po co, przecież to nie była odpowiedź jaką tamten chciał usłyszeć. No i może dlatego to usłyszał? Wrodzona złośliwość Anubisa.
- My Płonącoziemcy zawsze posiadaliśmy dumę i honor. Nieraz wielce zgubną, ale tak zostaliśmy wychowani, czego się nigdy nie wstydziłem. - Rzekł już bardziej na temat mając nadzieję, że chociaż jego umysł nie jest aż tak zmącony by nie pamiętać jego stada.
- Po śmierci Sherkhana rozmawiałem z jego duchem. Wspomniał twe imię Arto, powiedział mi, że to Ty posiadasz naszą maskę, maskę która należała do naszego pierwszego władcy Scorpiusa i chciałbym ją odzyskać - rzekł spokojnie na końcu wydając jakiś cichy pomruk niezadowolenia.


RE: Z prochów - Arto - 29-02-2016

Wraz z kolejnymi słowami samca, brew musztardowego coraz bardziej wędrowała ku górze. W obliczu fali nonsensu, zalewającej jego uszy, zaczynał żałować, że w ogóle pozwolił tamtemu otworzyć pysk.W kim nie dostrzeże skrytobójcy, jakiego skrytobójcy? W trakcie, gdy tamten kłapał paszczą, gospodarz powoli rozchylił pysk i wsadził doń łapę, zamykając oko i zaciskając zęby. Lecz ból wskazał na to, że kuriozalna sytuacja bynajmniej nie była snem. Sapnął ciężko, w duchu złorzecząc Suszy.
-Synu sawanny, ty chyba naprawdę nie wiesz, na czyjej ziemi siedzisz. Nie mogłeś pić z zatrutej sadzawki, bo ta wyschła, a na spragnionego w sumie nie wyglądasz. -przerwał, zwilżając ozorem nos.
-Przestań kłapać pyskiem i pozwól działać nosowi i wyczuciu, zanim nawet susza nie pomoże ci po wyczerpaniu mojej cierpliwości. -burknął, przekrzywiając przy tym łeb, łamiąc zniekształconą perspektywę. Następne słowa obcego przyjął milczeniem; Anubis mógł dostrzec delikatną zmianę na pysku Arto. Dawny Złoziemiec nie patrzył już bezpośrednio na niego, a gdzieś w nieokreślonym kierunku, smakując słów vaderowego wnuka.
-Zabiłem Płonącą wiele susz temu... Jeszcze za Złej Ziemi. -mruknął bardziej do siebie niż do siedzącego naprzeciwko kota. Wtem prychnął i zarechotał, przenosząc spojrzenie z powrotem na czerwonookiego.
-Nie wiem skąd żeś to wyciągnął, to odległa przeszłość Lwiej Krainy, ale to nawet zabawne, w sumie płomyki podobnie gadały... -przerwał, nagle marszcząc brwi.
-No chyba, że rzeczywiście jesteś częścią tych czasów, ale nie spodziewałem się, że pchła, którą wygryzłem, kiedy jaja mi jeszcze nie opadły, będzie łypała na mój zad po tylu suszach. -burknął nieznacznie wykrzywiając pysk. Następna wypowiedź Anubisa wyraźnie zbiła gospodarza tych ziem z tropu. Arto patrzył na niego wzrokiem bez konkretnego wyrazu, by rozejrzeć się na boki, przez chwilę skupić się na swoich łapach, a potem odwrócić oblicze ku pniu akacji, jakby szukał odpowiedzi na oświadczenie dawnego Płonącego. W końcu, zakłopotany zwrócił pysk ku przybyszowi.
-Co to jest maska?


RE: Z prochów - Anubis - 07-03-2016

Siedział w miejscu które ledwo co było zasłonięte przez drzewo, byleby nie poparzyć sobie pośladków, owinął swój długi ogon wokół swojego cielska i mruknął niezadowolony.
- Mój zapach teraz może ci niewiele pomóc. Bardzo się zmienił od czasu kiedy to mogłeś mnie pamiętać. Przez to, że zniszczyliście mój dom musiałem się tułać po tym świecie, więc nie odnajdziesz już raczej tej jednej konkretnej woni - rzekł z lekkim wyrzutem w głosie. Gdziekolwiek by się nie udał, do jakiego stada przyłączył, to już nie był jego dom. Ziemia którą umiłował jak widać po wsze czasy.
Wysłuchał już ze spokojem jego kolejne słowa na koniec unosząc czarne wargi.
- Więc połącz te dwie rzeczy i co ci wyjdzie Arto? Nas nie da się wytępić, jesteśmy ludem przeklętym, muszącym żyć, pamiętać stare dzieje, choć te są dla nas bolesne, kolcem poduszce łapy. Po to mi jest potrzebna maska mojego praprzodka, to rzecz cenna dla nas, a dla ciebie pewnie bezwartościowa. - Odpowiedział musztardowemu. Nie chciał się rozwodzić nad jej historią, jak widać ta nie ciekawiła jednookiego, a historia jego stada była bardzo długa. W dodatku i tak uważał, że powiedział mu rzeczy o wiele za cenne. W końcu ten mógł z samej złośliwości mu nie powiedzieć, ze względu na stare dzieje, choć te nie wydawały się wywoływać w nim jakiś negatywnych odczuć co do rozmówcy. Chyba oboje mieli już do siebie taki sam stosunek. Była to bardzo odległa przeszłość, jednak to ona bez wątpienia łączyła ich losy.
- Jestem Anubis, syn Płonącej Ziemi, spadkobierca tamtych terenów i prawowity właściciel o co się jeszcze upomnę. Więc jakby nie patrzeć to twój sąsiad - Rzekł uznając, że powinien się mu przedstawić z imienia. Płonących było bowiem kilku, a jego imię musiało mu być lepiej znane, w końcu to on z Windu rozrabiali na Lwiej Krainie. I zdaje się, że to oni byli powodem przez który wojna się rozpoczęła.
- Maska jest przedmiotem z kamienia, dziełem nieznanego rzemieślnika, zakrywająca pysk mojego praprzodka. Został w walce strasznie oszpecony dlatego nosił tę maskę. I chciałbym aby znów trafiła tam gdzie jej miejsce niż leżała zakopana gdzieś w ziemi. To piękny przedmiot i nie chcę by tak skończył się jej los. - Wytłumaczył chyba najdokładniej jak tylko potrafił, zahaczając odrobinkę o historię płonącoziemców.