Król Lew PBF
Sawanna - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Sawanna (/showthread.php?tid=166)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Sawanna - Cherry - 17-08-2014

-Z chęcią!
Popędziła więc za Tosą, starając się nie tyle co dotrzymać mu kroku, co go wyprzedzić. Czy to jej się uda? To się w praniu okaże, ale jak na razie nie było tego żadnych oznak.

//zt


RE: Sawanna - Mino Eive - 19-08-2014

Byłaby nierozsądną, gdyby kazała pchać mu się na coś dużego. On zaś, wykazałby się tą samą haniebną cechą, jeżeli by jej usłuchał. Na szczęście taka możliwość została wykluczona, przez chwilowy brak jakiejkolwiek potencjalnej ofiary w odległości paruset metrów. Mniej, lub więcej.
Mimo to, bordowa samica usiadła, spojrzała się na młodego i uniosła wysoko brwi, co w tej sytuacji nie oznaczało bynajmniej zaskoczenia z jej strony. Suche słowa nic nie znaczyły. Jeżeli powiedziałaby, że na szczycie Kilimandżaro jest śnieżnie i zimno, dodatkowo zaszczyciłaby swojego słuchacza o informację, że trudno jest tam wejść od razu oznaczałoby to, że tam była? Skąd. Przez chwilę trawiła jego słowa, częstując go porządną dawką niczym niezmąconej ciszy. Już wiedziała, czego od niego oczekiwała.
- Pokaż.- Odezwała się nagle, nie odrywając odeń wzroku.
W tym momencie wystarczyły jej jedynie ślepia i suche analizowanie wszystkiego, krok po kroku. Dokładnie zapamiętała kolejność, w jakiej Ganror wymienił następujące etapy polowania. Nie zaprzeczała również, że to co powiedział było złe. Sama zresztą w ten sposób polowała, a jej milczenie mógł uznać za potwierdzenie słuszności swoich słów. Cóż, mógł również zinterpretować to odwrotnie.
W kontaktach z młodymi zazwyczaj nie używała słów, wolała, kiedy przy użyciu dziecięcej dedukcji bąble domyślały się, o co jej chodzi.


RE: Sawanna - Ganror - 22-08-2014

Speszył się, słysząc jej polecenie. Wpatrywał się w nią chwilę, jakby jeszcze w niepewności, czy aby na pewno ma to robić, by zaraz utwierdzić się w jej wyraźnie wyczekującej postawie.
Brązowy przełknął nerwowo ślinę, biorąc głębszy oddech, po czym zamknął oczy, uspokajając się na chwilę.
Zaczerpnął zaraz powietrza, pozwalając, by to rozeszło się w jego nozdrzach i dotarło zaraz do płuc. Coś ewidentnie podrażniło jego nos, bo szare ślepka rozwarły się szeroko, podobnie, jak ich źrenice.
Rzucił ukradkowe spojrzenie nauczycielce, po chwili truchtając cicho przed siebie, z radarami i wibrysami, postawionymi na sztorc. Przedarł się przez ścianę traw, by po chwili zatrzymać się z mieszanką bliżej nieokreślonych emocji.
Jego oczom ukazała się całkiem pokaźna-nie gazela-a jej kupa.
Młodzik położył po sobie uszy, rozczarowany swoim znaleziskiem. Prędko zawrócił, na powrót znajdując się u łap Mino.
-Niczego nie znalazłem.-mruknął nieco zdenerwowany, spoglądając na tamtą nieśmiało.
Gdyby tylko wiedziała, że owe "nic" bynajmniej nie było dosłowne.


RE: Sawanna - Mino Eive - 23-08-2014

Mino nawet nie drgnęła, pozwalając szaremu w pełni skupić się na swoim zadaniu. Zignorowała jego niepewność, co w rezultacie się sprawdziło, bo bez zbędnych rozmów Ganror zabrał się za robotę. Zerknęła również na posępne i zachmurzone niebo, by zaraz przenieść wzrok na martwy horyzont, a dokładniej stronę, w którą zmierzał młody samiec. Pogoda nie była im przyjazna, powoli zmierzchało, więc jeżeli coś mieli dzisiaj ugrać, trzeba było się pośpieszyć. Za długo spali- była tego pewna. Jednak nie zamierzała kwestionować faktu, że obydwoje potrzebowali snu. A zwłaszcza on. Jakoś wyjątkowo Eive nie martwiła się o siebie. I jakby tak głębiej się nad tym zastanowić, było to posunięcie bardzo egoistyczne w stosunku do samej siebie.
Szelest trawy, przez którą przedzierał się Ganror wytrącił wszelakie myśli z jej głowy, a ona zaczęła obserwować uginające się źdźbła, przez które tamten szedł taranem. Dalej jednak milczała, aż do momentu jego powrotu.
- Najwyraźniej źle szukałeś.- Odparła chłodno.- Spróbujesz znowu, tylko tym razem nie chcę cię słyszeć.
Położyła się, jednocześnie równając się wzrostem ze swoim kursantem.
- Wróć tam, skąd przyszedłeś i zapoluj na mnie.- Powiedziała, znacznie przyjemniejszym dla ucha tonem, po czym zamknęła oczy, postawiła uszy i została w tej pozycji, oczekując spełnienia swoich słów. Bez gadania, zbędnych pytań.
- Idź.


RE: Sawanna - Ganror - 23-08-2014

Młody kiwnął żywo główką na słowa bordowej, by wrócić zaraz we wskazane miejsce. Wziął głęboki oddech, po czym westchnął cicho, rozglądając się dookoła. Zamrugał kilkukrotnie, a jego pyszczek wyraźnie zmarkotniał.
-A.. Ale tutaj wszędzie są te trawy, nie da się przejść cicho.-miauknął z pretensją, omiatając bezradnym spojrzeniem ściany zieleni otaczające jego zewsząd.
Zwiesił łebek, wbijając szare ślepia w ziemię.
Trwał tak chwilę, by w końcu ruszyć w przeciwną do Mino stronę, przemierzając kolejne kępy traw, co bordowa łatwo mogła dostrzec widząc, jak kolejne łodygi łamią się, jedna po drugiej.
Gdy młody przemierzył już-ja mu się zdawało-niezmierzoną połać traw, jego oczom ukazał się skrawek niezarośniętego terenu, z kilkoma akacjami. W cieniu jednej z nich zdawał się odpoczywać sekretarz.
Pyszczek lwiątka rozwarł się w podziwie dla ogromu i majestatu ptaka. Minęła dłuższa chwila, zanim Ganror uświadomił sobie, że jest on niczym innym, jak potencjalną ofiarą.
-Minooo.-szepnął głośniej, z trudem próbując wystawić makówkę ponad trawy.


RE: Sawanna - Manuela - 26-08-2014

Mania biegła i biegła, starając się zgubić wszystkie myśli w pędzie, zatracić w wietrze, zatrzymać się dopiero, gdy wszystko z niej wywietrzeje. Skupiając się tylko na trasie, którą miała przed sobą, przebierała łapami ile tchu. Nie myślała, dokąd biegnie. Nie miała żadnego celu. Chciała tylko uciec. Uciec od siebie. Choć na chwilę. Przestać. Myśleć.
Czuła się zagubiona. Zagubiona w sobie, w swoich uczuciach, ale też tutaj, na tych ziemiach. Nie znała tu prawie nikogo. Nikogo, do kogo mogłaby przyjść i wypłakać się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła się naprawdę samotna.

To była chwila. Lwica odskoczyła wystraszona śmiertelnie, gdy sekretarz, zapewne równie przestraszony, poderwał się do lotu z łopotem skrzydeł. Potem, o mało co nie wpadłszy na młode lwie kocię, zauważywszy je krzyknęła krótko zaskoczona. Wszystko wokół zakręciło się i trzeba było Mani stanąć na ziemi. Na chwilę zapomniała o tym, o czym tak bardzo chciała zapomnieć. Jednak, jak za chwilę się miało okazać, kosztem czegoś o wiele gorszego.
Może zdążyła tylko miauknąć: przepraszam!, spojrzeć przelotnie na brązowe futerko i uśmiechnąć się lekko na widok mordki jego właściciela. A może nawet już zdążyła zacząć myśleć, czy jest tu sam, a jak tak to dlaczego i czy się nie zgubił. I może już chciała, już zaczęła o to wszystko pytać, ale być może ktoś, kto był w pobliżu, przerwał tok myśli daleko już biegnących, każąc im się zatrzymać i zamrzeć.
Póki nie istniała w jej domysłach możliwość pobliskiej obecności bordowej lwicy, póty jej myśli były skutecznie zajęte troską o lwiątko.


RE: Sawanna - Mino Eive - 29-08-2014

I nie mogła jej dostrzec. Schowana za solidnie wykonanym murem z wysokiej i gęstej trawy ani myślała, żeby się podnieść. Jej instrukcje były jasne i klarowne, nic nie było ważniejsze od jej słów, dlatego też szepty młodzika wpuszczała jednym uchem, a wypuszczała drugim i czekała na prawdę cierpliwie, aż uzmysłowi sobie, że nie ruszy się z miejsca, dopóki nie uczyni tego, co powiedziała. W końcu jak by to wyglądało, gdyby to ona podporządkowywała się pod własnego ucznia? Jakim wtedy byłaby nauczycielem? Marnym. To słowo było plugawe, dlatego nawet nie myślała o możliwości, by w ten sposób nazwać samą siebie i zasługiwałaby na to określenie, gdyby pozwoliła mu na brak pokory.
Czekała, z zamkniętymi ślepiami.
Słyszała, jakby miała cztery pary uszu.
Nawet bieg Mani doszedł do niej bardzo szybko, a mimo to postanowiła go zignorować, dopóki dźwięk uderzających o ziemię poduszek łap nie robił się coraz głośniejszy, aż w końcu mogła stwierdzić, że obcy jest już naprawdę blisko. Do działania, czyli otworzenia oczu i ataku, który w tym momencie robił bardziej za ubezpieczenie, jako, iż była w pełni odpowiedzialna za Ganrora dopiero namówiły ją odgłosy odlatującego ptaka. Mino wstała, zwróciła się w stronę, z której dobiegały te wszystkie dźwięki i bez namysłu poczyniła parę kroków biegiem, by przy miejscu, w którym przerzedzała się trawa wybić się w powietrze prosto na niczego nieświadomą jasnolicą lwicę. Może i się myliła, jednak wiedziała, że na pewno nie myślała o niej.
Skok w jej wykonaniu był na tyle udany, że przy lądowaniu powaliła Manię i od razu unieruchomiła, coby tamta nawet nie próbowała się wyślizgnąć. Szkarłatno-malinowe ślepia jarzyły się od złości, a białe zęby zacisnęły- z gardła wydobył się warkot.
I wtedy ją dostrzegła. Przypomniało jej się, z kim ma do czynienia i dłuższą chwilę zastanawiała się, gdzie jest ten, który ją tak niesamowicie bronił przed jej słowami. Gdzie jest ten, który miał pod opieką jej córkę i dlaczego jej nie ma z nimi. Zapomniała na moment o obserwującym całe zajście Ganrorze, będąc ślepo zapatrzona w leżącą pod nią Manuelę, która swoją drogą, mogła poczuć, jak stopniowo bordowa samica rozluźnia uścisk, by w końcu całkowicie ją puścić. Cofnęła się o parę kroków, rejestrując przy okazji szarego młodzika, który właśnie spotkał się z jej zdenerwowaną miną. Trwało to jednak zaledwie parę sekund, bo jej wzrok utwierdził się w samicy. Czekała aż wstanie. Czekała na jej ruch, będąc niemalże pewna, że w jej uroczym łebku zrodził się obraz rychłego zgonu, prosto z jej łap. Jednak to nie nastąpiło i nie nastąpi. W umyśle Mino była jedynie poboczną postacią, która akurat trafiła w nieodpowiednie miejsce o nieodpowiednim czasie. Nie była też obiektem, na którym skupiała się jej złość, jednak przez bliskie kontakty z wcześniej wspomnianym udało jej się trafić na czarną listę.
Dziwne więc, że nagle cała złość ustąpiła. Ganrorowi nic nie było, a ona przybrała swoją jakże dobrze znaną maskę, która sprawiała, że mimo krwistych ślepi, z jej oczu bił niewyobrażalny chłód.


RE: Sawanna - Manuela - 30-08-2014

Posłyszała dźwięki jednoznacznie świadczące o rychłym przybyciu jakiegoś żywego stworzenia, lecz zanim zdążyła dojść do czegoś więcej, już leżała na ziemi, nie zdążywszy nawet zrobić uniku czy się przestraszyć. Przestraszyła się już po fakcie, wytrzeszczyła szeroko złote ślepia, aż ją całą sparaliżowało tak, że niezdolna była nawet do wysunięcia pazurów. Oj Mania nie umiała się dobrze bronić. A co dopiero z zaskoczenia. Teraz mogło się z nią stać wszystko, była zdana na łaskę drapieżnika, nawet nie chciała myśleć o tym, co się zaraz wydarzy, choć tysiące myśli cisnęło jej się do łebka. Były wśród nich też takie, że to już koniec, że już nigdy więcej nie ujrzy blasku dnia. Ale co ona komu zrobiła, była tylko niczemu winną, bezbronną lwicą, która nikomu źle nie życzyła. Już zaczynała się zastanawiać w tych być może ostatnich chwilach życia, czemu stała się obiektem ataku, czy ma jakieś szanse i czy ktoś ją kiedyś w ogóle odnajdzie, gdy niewidzące z przerażenia ślepia w końcu spoczęły na bordowej mordce. Mania zastygła jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Trwała nieruchomo, aż Mino całkowicie zwolniła uścisk i cofnęła się. Dopiero wtedy, z natłokiem mnóstwa sprzecznych i wcale przyjemnych myśli, podniosła się z ziemi. Kątem oka dostrzegła lwiątko, ale jej wzrok ostatecznie utkwił w lodowatym spojrzeniu bordowej. Wzrok wyrażający zbyt wiele emocji naraz, jakby miodowa lwica nie umiała się zdecydować czy bardziej ma się dziwić, płakać czy może też bać. Ale stała z napiętymi mięśniami, skulonymi uszyma i ogonem przy ziemi. Nie, jej się absolutnie nie spodziewała spotkać… I wcale nie miała na to ochoty. Nie teraz. Nie nigdy.
Bordowa nie mieściła się w jej kanonie. Miała wszystkie te cechy, które nie istniały w pryzmatowym świecie Mani. Teraz jednak miała przed sobą całą prawdę, a żadne kryształy nie powlekały jej powiek. Ale ta prawda była bardzo niezrozumiała, obca i ciężka do przyjęcia. Żółtooka nie umiała jej udźwignąć. Ani nie mogła od niej uciec, choć tak się łudziła. Teraz wszystko to spadło na nią z podwójną siłą.
Absurdalnym by było, gdyby w tym właśnie momencie upadła z powrotem na ziemię i zaczęła płakać. A to właśnie miała ochotę zrobić. Nie miała siły walczyć z brutalną rzeczywistością. Nie wiedziała już nic.
Odejść. Uciekać dalej. Biec i nigdy się nie zatrzymać. Chciała zniknąć. Ale powstrzymując łzy stała jeszcze na granicy wytrwałości.
Całkiem sama.

Nie był to dobry czas na rozmowę. Nie był to dobry czas na nic. Ale uległa natura Mani, tykająca w samym ośrodku serca niezłomna wiara w dobro i pragnienie życia w przyjaźni ze wszystkimi, nie dopuszczała do wykiełkowania nasion gniewu. Choć świat był tak naprawdę zupełnie inny, to w jej sercu wciąż najważniejsze pozostały te same wartości i te same pragnienia. Opierała się na tym, co znała, a więc na tym fundamencie głęboko w jej wnętrzu, które nie zawierało się w pryzmacie, roztrzaskanym teraz na drobne kawałeczki.
-Dlaczego ją zostawiłaś…- Najcichszy dźwięk, jaki była w stanie z siebie wydobyć, zabrzmiał w i tak dla niej zbyt głośnych słowach. Spojrzała prosto w rubinowe ślepia. Chciała wiedzieć. Chciała od czegoś zacząć. Chciała stanąć choć jedną łapą na równym gruncie. A ta kwestia była jedną z tych najbardziej męczących, które wybiegały daleko poza manuelowy system wartości.


RE: Sawanna - Ganror - 30-08-2014

Ganror wpatrując się w miejsce, gdzie w domyśle, za osłoną traw miała się znajdować Mino, ni zauważył nawet, kiedy zjawiła się tu złotooka. Dopiero spłoszony ptak sprawił, że brązowa makówka gwałtownie obróciła się, a szare ślepka w szoku i jednoczesnym rozczarowaniu odprowadziły swą zbiegłą ofiarę. Nie rozumiejąc tego, co zaszło, rzucił pełne zapytania spojrzenie Manueli, która niewątpliwie była tą, która zakończyła jego lekcję niepowodzeniem.
Zamrugał kilkukrotnie, jakby niedowierzając jej obecności, pojawienia się tutaj zupełnie znikąd, po czym westchnął cicho, zwieszając łeb.
-Nic nie szkodzi, proszę pani.-odparł smutno, spoglądając jeszcze w punkt, w którym ostatni raz widział sekretarza.
Zanim jednak zdążył odezwać się ponownie, bordowe ciało zgrabnym posunięciem przygwoździło Manuelę do ziemi, a młodzik dosłownie zamarł.
Wpatrywał się we lwicę z mieszanką podziwu i strachu w ślepiach, nie odzywając się ni jednym, króciuteńkim słowem-czuł, że to nie był dobry pomysł, by im przerywać.
Z zaciśniętymi wargami obserwował całe zajście, co jakiś czas przełykając ze zdenerwowaniem ślinę.
-T-to ja już może sobie pójdę..?-miauknął cicho, utwierdzony w przekonaniu, iż w zaistniałej sytuacji nici z jego nauki.


RE: Sawanna - Mino Eive - 01-09-2014

Gdyby potrafiła odczytać wszystkie myśli które obecnie przewijały się w Manuelowej głowie zapewne zyskałaby taki stopień politowania, że odprowadziłaby ją prosto do Deriona, lub- w zależności od wkładu własnego- zamknęłaby ją w jakiejś grocie z kimś, kto pokazałby jej, jak wyglądają realia. Na jakim świecie żyje. Eive nawet nie miała wobec niej takich podejrzeń. W jej oczach lew zawsze pozostanie lwem- drapieżnikiem, który potrafi zadawać ból i wie jak to robić, czy też po prostu nie żyje w wyimaginowanej krainie gdzie wszystko i wszyscy są dobrzy i każdy próbuje sobie wzajemnie pomagać i mówić "cześć" za każdym razem, kiedy kogoś mija. Jedno słowo. Jedna myśl, którą jasnolica by przed nią odkryła i Mino bez zastanowienia streściłaby lub zwyczajnie pokazała, jak to wszystko wygląda. Nie zastanawiałaby się nawet przez sekundę, jaką krzywdę mogłaby zrobić komuś nieprzystosowanemu w ten sposób do życia. Nieprzystosowanemu jak Manuela.
Biedna, słodka Mania.
Teraz, kiedy już wpadła w sidła pająka niewiele mogła zrobić. Uciec, kiedy lepkie włókna będące metaforą gorzkiej prawdy oplatały jej kończyny? Poddać się i czekać na paraliżujący jad? To była sieć bordowej, tylko ona mogła bez strachu się po niej poruszać wiedząc, że się nie przyklei.
Manuela zrobiła pierwszy podstawowy błąd, jeżeli chodzi o kontakty z Mino. Ivy była jej czułym punktem od kiedy się urodziła, a sama treść wypowiedzi jasnolicej podsyciła gniew w Eive na tyle, że aż była gotowa rozszarpać ją na strzępy. I zapewne by to uczyniła, gdyby nie obecność Ganrora, który hamował ją przed całą agresją, jaką w sobie właśnie skupiała. Manuela powinna całować nieświadomego swojej kluczowej roli samczyka po łapach, bo dopóki on tu był, Mino na nikogo nie podniesie łapy.
Dlatego machnęła mu przecząco głową, coby nawet nie próbował się oddalać. Jej celem nie było przestraszenie go, dlatego jej pysk złagodniał na ten jeden moment, kiedy uzyskali kontakt wzrokowy. Jeden jedyny moment, bo kiedy odwróciła go z powrotem w stronę Manueli iskry poszły, rozpalając ogień. Z gardła wydobył się ostrzegawczy warkot, a sama Eive pokonała dystans je dzielący tak, że wystarczyłoby parę centymetrów, a zetknęłyby się nosami. Cofniesz się?
- Nie waż się więcej wspominać o MOJEJ córce.- Jej słowa ledwo przechodziły jej przez gardło i całkiem szczelną barierę, zbudowaną z zaciśniętych zębów.- Albo nawet Derion nie będzie w stanie ci pomóc, rozumiesz?
Mimo, że cholernie drżał jej głos pozostawała opanowana. Łapy trzęsły jej się z nerwów, a przez głowę przechodziły jej różne myśli, które odchodziły tak samo szybko, jak się pojawiały. Oprócz jednej.
Czemu aż tak cię nienawidzę?


RE: Sawanna - Manuela - 03-09-2014

Mania nie wiedziała, że stoi na aż tak cienkiej granicy. Nie zdawała sobie sprawy, że idzie prosto w ogień. Wydaje się niemożliwym, że aż do tej pory, będąc taką, jaką była, zawsze wychodziła ze wszystkiego cało i nigdy się nie zwiodła. Nie zawiodła na sobie samej i własnych, tak bardzo błędnych wyobrażeniach. Ale w tej chwili wrażenie to zostało wykopane daleko poza jej odczucia.
Teraz patrząc w przesycone nienawiścią ślepia naprawdę czuła się jak ofiara zaplątana w pajęczą sieć. Sam warkot wystarczył, żeby pod żółtooką ugięły się łapy, po to, by już po chwili zrobić parę płochych kroków w tył. Gdzie była jej drapieżność? Gdzie była wrogość i nienawiść? Nigdy nie przekonała się, co znaczy „czuć” te słowa. I bardzo trzeba by pokruszyć i zniekształcić manuelowe serce, by uczucia te mogły się w nim pojawić.
Co ona takiego powiedziała? Czy rzeczywiście uderzyła w najsłabszy, najwrażliwszy punkt bordowej? Zaskoczona po raz drugi, nie spodziewająca się tak gwałtownej relacji, przerażona i jeszcze bardziej zdezorientowana, mała Mania.
Tak bardzo mała w tym wielkim i złym świecie.
Tak bardzo wrażliwa
nie mogła już powstrzymać łez.
Nieposłusznie zasłoniły jej oczy i zaczęły wylewać się na zewnątrz wraz z wszelką goryczą, niezrozumieniem i zawodem. Nie było nikogo, kto wyciągnąłby do niej pomocną łapę. Nie tylko wyciągnął, ale i chwycił i uratował przed zatonięciem. Mania tonęła. W bólu sprzecznego z rzeczywistością serca. Spojrzała w rubinowe oczy zamazanym, niewidzącym wzrokiem. Drżała. Nie oczekiwała litości, ale przebudzenia. Przebudzenia z tego jednego, wielkiego, straszliwego koszmaru.
Ale mogła tylko zasnąć, obudzić się z wciąż żywymi wspomnieniami i mieć złudną nadzieję, że to był tylko sen.


RE: Sawanna - Ganror - 03-09-2014

Młody przełknął ślinę, posłusznie zostając w miejscu, tak, jak poleciła mu lwica.
To, co zostało wystawione na pełne obaw spojrzenie szarych ślepi, jednak znacznie przekroczyło granicę ich akceptowalności. Wściekłość, agresja buzująca w żyłach Mino przerosła go, nigdy wcześniej nie był świadkiem tak potężnego gniewu. Przerażenie w oczach Mani w zestawieniu z jednoczesną furią bordowej, przelały szalę goryczy w poważnie zaniepokojonym tą sytuacją serduszku.
Patykowate łapy czym prędzej poszły w ruch, a brązowe ciałko stanęło między Eive a Manią, osłaniając tę drugą.
-M-Mino, proszę przestań. Nie rób jej krzywdy.-miauknął żałośnie. Z trudem utrzymywał się na własnych, dygoczących łapach, nie mówiąc o opanowywaniu drżeniu w głosie i mimowolnie szklących się ślepiach, przepełnione teraz nadzieją.
-Chodźmy stąd, możemy polować gdzieś indziej.-dodał z przejęciem, chcąc jak najszybciej odejść od tej lwicy, przy której Mino zrobiła się taka zła i straszna.


RE: Sawanna - Mino Eive - 08-09-2014

Mino z zewnątrz zmagała się jedynie z dwoma emocjami- gniewem i jeszcze większym gniewem, skupionym oczywiście na bogu ducha winnej istotce. Cóż, w zależności od tego, jak się na to patrzyło. Dla Eive Manuela mimo, że była winna nieznacznej części jej ostatnich nieszczęść nadawała się jedynie do wrzucenia jej do kosza z tymi samymi ścierwami, z jakimi spotkała się przez całe swoje życie, lokując się i tak daleko od miejsca, które trzymała dla matki. Dlatego też nie dziwne, że na poważnie zastanawiała się nad usunięciem źródła problemów, jakie stanowiła jasnolica. Nie ważne, jak dużo, ważne, że w ogóle. Nawet wtedy, kiedy uległa.
Piekła nie ma, wszystkie diabły są tu. Z jednym z nich dzieli cię zaledwie kilka kroków.
Podłość i nienawiść zarówno do świata, jak i istot na nim żyjących musiała być dziedziczna. Jak inaczej wytłumaczyć pochodzenie całego gniewu i niewymownego szczęścia, kiedy komuś działa się krzywda? Kiedy było się wyżej od kogoś i kiedy cudze łzy działały jak dolanie pełnego baku najdroższego paliwa na rynku? Znasz to uczucie? I to ją zdominowało, to jej wystarczyło. Bo ja znam. Drgnęłaby, zrobiła krok i zapewne spotkałaby się z jeszcze większą falą płaczu, niż teraz. Mogłaby się odegrać na Derionie, krzywdząc najbliższą mu osobę. Mogłaby ją zmiażdżyć łapą jak robaka, zostawić tutaj, jako posiłek dla sępów. Wiedziała, że nie byłaby w stanie się obronić, ale czy to by cokolwiek dało? Satysfakcję? Na pewno. Jednak ta minęła by po paru dniach, a niedosyt by został, a to już się nie kalkulowało. Większy pożytek jest z niej żywej, zniszczonej od wewnątrz. Bezpowrotnie? Może, kwestia czasu i paru odwiedzin ze strony bordowej. Wieczne zaś zmagania z oszalałą od poznania rzeczywistości osobą nękaną i prześladowaną napędzałoby ją cały czas, zwłaszcza, kiedy byłaby obserwatorem. Znałaby smak zemsty od poranka aż do zmroku, każdego dnia, bez przerwy. Derion by jej nie odrzucił, nie mógłby.
Słodkie, słodkie myśli. Tak brutalnie przerwane, przez cichy głosik, który i tak dosadnie uderzył jej do głowy. Mino zwróciła pysk w stronę dźwięku, którym okazał się ten, o którym zapomniała. Powieka jej drgnęła, a pysk złagodniał, co i tak było nieadekwatne do wypowiedzianych przez nią słów.
- Już zrobiłam.- Uśmiechnęła się, delikatnie. Ogień jaki miała teraz w oczach zapłonął jaśniej, co zwiastowało tylko tyle, że ten uśmiech, jak i to zdanie nie były kierowane bezpośrednio do Ganrora, mimo, że takie było odczucie.
Już nie wróciła wzrokiem na Manuelę. I tak miała tą świadomość, że wystarczająco zapadła w jej pamięć.
Ruszyła, powoli, skinięciem łba nakazując szaremu, by szedł przed nią. Nie widział teraz wyrazu jej pyska, który mimo uśmiechu, zwiastował gorsze rzeczy, niż zmarszczony nos i kły na wierzchu.


RE: Sawanna - Ganror - 09-09-2014

Kamień spadł mu z serca, gdy Mino zdecydowała się na odwrót. Odetchnął głęboko, czując jednak, że serce mało nie wyskoczyło mu z jasnej piersi.
Odwrócił się szybko do skulonej Mani, nachylając się do niej nieśmiało.
-Niech pani nie płacze. Ona już nie będzie i..-zawahał się, pozostając chwilę z otwartym w bezradności pyszczkiem.-..wszystko będzie dobrze.-dodał, po czym czule liznął jasne czoło małym jęzorkiem i potruchtał za Mino, odwracając się jeszcze kilka razy.

ztx2


RE: Sawanna - Derion - 13-09-2014

Dreptał przez sawannę nieregularnym truchtem, z rosnącym niepokojem przeczesując kolejne jej kawałki w poszukiwaniu Manueli. Zgubił ją. Poszedł tylko nad rzekę, tylko się napić, umyć mordę, zebrać myśli... zgubił ją, cholera, zgubił tak bardzo!
Więc gdy tylko jego wzrok padł na jej filigranowy kształt kładący się cieniem na szczebioczącej w porywach wiatru trawie, nie wahał się ani chwili; z nagle wykwitłym na pyszczku uśmiechem przyspieszył i skierował prosto w jej stronę. Dopiero skróciwszy między nimi odległość od długości jednego susu i położywszy Ivy ostrożnie na ziemi zauważył, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak.
Czy spomiędzy ech rozpaczy dojrzała go zawczasu, czy nie, nie miało to teraz absolutnie żadnego znaczenia. Poczuć mogła na swoim grzbiecie delikatny dotyk jego ciepłej łapy, zagarniającej jej ciało w kierunku falującej w rytm szybkich oddechów piersi oraz miękkie, gorące podgardle znajdujące wygodne miejsce w przestrzeni za jej uszkami.
- Cii... już jestem, jestem, nic ci nie grozi... przepraszam... - szeptał szybko, przerażony stanem w jakim zastał Manię. - Cii... - syczał cichutko, zamykając ślepia, intensywnie ocierając się własnym pyskiem o jej mordkę i nie próbując uspokoić tłukącego się niemiłosiernie pod żebrami serca.