Król Lew PBF
Sawanna - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Sawanna (/showthread.php?tid=166)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Sawanna - Alastair - 29-08-2012

Nie słuchał nawet ich dyskusji. Zrobią jak chcą, on się zwija.
- To ja znikam. Do zobaczenia...? Cholera wie, z resztą.
Pokręcił łbem. Znowu zaczyna myśleć na głos. Pora znaleźć sobie towarzystwo na parę dni, bo odwykł od kontaktu z innymi i teraz zachowuje się jak wariat.
Obrócił się i odszedł, kto wie dokąd.

z/t


RE: Sawanna - Suri - 29-08-2012

Biala pozegnala srarszego przedstawiciela swojego gatunku.
-Do widzenia Noir- po czym zwrocila sie do towarzyszki..
-Hasiro chcialam Ci przez caly czas powiedziec ze znam pewna lygrysicę, ktora moze cos wiedziec na temat twojej rodziny.. A moze to nawet Twoja krewna- Wstala z murawy by podrapac sie za uchem.- Ma na imie Shiqid, poznalam ja na Zlotej Skale.


RE: Sawanna - Hasira - 29-08-2012

Odpowiedź Suri polepszyła tygrysicy humor, ale tylko odrobinę. Nie leczyła bowiem stłuczonej łapy ani nie suszyła futra, jeszcze trochę cuchnącego wodą.
- To chodźmy. Ale pamiętaj, że będziesz idiotycznie wyglądać, skacząc na jednej tylnej łapie.
Burknęła, nadal wściekła na wszystko i wszystkich, po czym ruszyła przed siebie. Cóż, wyjaśniło się przynajmniej, skąd się wzięło jej imię...

z/t


RE: Sawanna - Suri - 29-08-2012

Lwiczka zaczela podazac za nia choc troche wolnie.. W koncu oddalily sie na tyle od miejsca,ze nie bylo ich widac..
Z/t


RE: Sawanna - Roza - 02-10-2012

Heh, dobrze jest w końcu znaleźć się w jakimś zacisznym, odludnym miejscu. Niesamowite jak Roz pragnęła być teraz w samotności... Albo nie, wróć. Sama, z jednym wyjątkiem - z obecnym, zwisającym jeszcze w jej pyska małym lwiątkiem.
Lawendowa pozwoliła sobie na długie, w miarę głośne westchnięcie, które świadczyło o wysokim poziomie relaksu. Jeszcze jak się ułoży pod jakimś drzewkiem, to już w ogóle będzie naprawdę przyjemnie. Przynajmniej ze strony spraw cielesnych i po części psychicznych.
No i znalazła jakieś samotne drzewko. Legła plecami do niego i ułożyła delikatnie Eenu między łapami. Przyjemnie było myśleć o czym innym niż o sprawach, które miały miejsce jakąś chwilę temu. No ale niestety... Od tego się nie ucieknie.
Z ciągłą świadomością o szczerej rozmowie z orzechowo-okim, samotniczka westchnęła raz jeszcze i poczęła czyścić futerko małego. Może większość zanieczyszczeń została usunięta podczas pielęgnacji wykonywanych przez Vei i Suri, ale samica o długiej, trochę chaotycznie ułożonej grzywce po prostu czuła potrzebę wykonywania takich małych gestów. Chciała bardzo to zrobić już tam w Grocie Medyka. I teraz skoro jeszcze ma okazję, będzie z niej korzystać.
Tak, najpierw dobro samczyka, potem jej. Powinna wyczyścić się sama. Nie robiła tego od czasu szalonej wędrówki w Wąwozie. A w Grocie "jaka ładna", "jaka urodziwa", "musi przyznać..." i "nic dziwnego że Mako to i tamto". A przecież ona tak ładnie nie wyglądała. Nie tylko chodzi tu o brudne, zakurzone futro i rozczochraną, równie brudną grzywkę. Była chuda. Niezadbana... A to dlatego, że podczas długich dni w samotności w dżungli nie odżywiała się prawidłowo. No halo? Lwica z fioletowym futrem! Takiej polowania nie będą często się powodzić...
Po długiej, krępującej ciszy, fioletowa przymknęła na chwilę ślepia, by zaraz nachylić się nad Eenu i powiedzieć melodyjnym, spokojnym głosem...
- Jak się czujesz...?
Śmiejcie się lub nie, ale jakoś wyobrażam sobie jej głos który podkłada osoba Tygrysicy z Kung Fu Pandy. Heh.


RE: Sawanna - Eenu - 07-10-2012

Kiedy tylko gęste rzęsy młodego uniosły się, po czym zamrugały gwałtownie, szklista toń orzechowych ślepi zdawała się być nieobecna. Najwidoczniej maluch tym razem usnął samoistnie, czule pielęgnowany w grocie Medyka Lwiej Ziemi, co było znacznie lepszym rozwiązaniem niżeli utrata przytomności z wycieńczenia bądź odwodnienia. Powoli dochodził do siebie, poruszywszy w dalszym ciągu usztywnioną łapką, wymrukując pod nosem urywki swych sennych wędrówek, dopóty nie zorientował się, że znalazł się raptem w ramionach przybranej matki. Fioletowe umaszczenie obudziło wówczas wiele podejrzeń, jednak chwilowo zostały niepamiętnie zamazane, co do jednego. Chłodny cień rzucany przez rozłożystą akację lada moment dał piaskowemu samczykowi uczucie orzeźwienia - a kojący nerwy krajobraz niekończącej się, pustej sawanny o złotych, szumiących pieszczotliwie trawach natychmiast wyeliminował wcześniejsze zmartwienia, jednakowoż niemały uraz w psychice nieprędko dozna zagojenia.
Ziewnął przeciągle i jeszcze bardziej wtulił się w Rozę, jaka również wiele przeszła minionego dnia. Oszczędził sobie pytań dotyczących tego, jakim cudem i kiedy znaleźli się w zupełnie nowym miejscu, jednak młodzieńczy móżdżek już trawiła setka kolejnych wątpliwości.
- D-Dobrze... - odparł nieśmiało, kładąc na grzbiecie, by tymi maślanymi oczyma odzianymi w rdzawe łatki spoglądać raz po raz na oblicze lawendowej - A Ty, mamo, jak się czujesz? - spytał, po czym podnosząc się delikatnie wzwyż obdarował liliowy polik lwicy czułym, krótkim liźnięciem - on może i wyzbył się całego kurzu, krwi i brudu, jednak zdrajczyni nadal miała na sobie liczne ślady wędrówki i stresu, a kosmyki jej długiej krzywy dziwacznie sterczały na wszystkie strony.
- Gdzie... Gdzie jest ten miły pa... To znaczy Mako. Gdzie ci źli zabrali Mako? Na tamtej sawannie, ta duża, brzydka i kudłata lwica i kilka innych... - jęknął cichutko, czując, jak na samo wspomnienie źrenice rozszerzają mu się z łzawym akcentem - I dlaczego znów uciekliśmy? Mamo... Nie martw się, może teraz będzie dobrze...
Słońce z wolna rozpoczynało swą podróż ku zachodowi - i mimo, że Samotniczkę poznał ledwo w południe, wziąwszy za najbliższą rodzinę, następne kilka godzin spędził niezbyt radośnie w jej towarzystwie, czuł do niej coś głębokiego... więź, jaka ich połączyła, podobna była do tej matczynej. Teraz, w świetle nadciągającego wieczora, nawet do głowy mu nie przyszło, że to nie ta jedyna, ukochana Nanizu, a ktoś zupełnie obcy. Zmrużył ślepia, wpatrując się w każdy ruch jej mordki jak świętą ikonę, nie przegapiając żadnej, zabłąkanej emocji malującej się na jej licu, ciskającej z blasku ocząt czy zginającej wargi w danym grymasie. Jego serduszko biło głośno, na nowo mogąc śpiewać tą gorącą pieśń życia - wyrwaną cudem z sępich szpon śmierci za sprawą gorącego, palącego słońca Afryki, w samotności. Kto wie, może właśnie te dźwięczne uderzenia były także melodią dla uszu samicy, może pokochała Eenu jak swe własne dziecko, gdy wszyscy w okół twierdzą podobnie?


RE: Sawanna - Suri - 12-10-2012

Biała jednak zrezygnowała z pomysłu pójścia do groty. Gdy byla tam ostatnim razem był straszny tłok, a ona przeciez potrzebowała teraz spokoju.. Doszła na rozległą sawannę. Nie była wprawdzie tutaj sama, ale przynajmniej to nie była ciasna grota w której prawie nie ma miejsca.. Z dosc daleka dało się dojrzeć lawendową lewicę i chyba jej młode. Dobrze, że trawa jest na tyle wysoka, by nie bylo nic widać.
Suri zrobiła na szybko nie staranne lodowisko, w którym to miała powić swoje młode. To może być dla niej ciężki dzień, jest to jej pierwszy poród w życiu.. Jednak, gdy będzie się słuchała instynktu napewno da sobie radę.


RE: Sawanna - Sharma - 12-10-2012

//Począć to spłodzić, nie urodzić ;)

Tymczasem po skurczach, jakich doświadczała Suri, przyszedł czas na mocne parcie. Cóż, młode już chciały wydostać się na ten okrutny świat, w którym nawet Bogu ducha winne lwice są obarczane bólem gwałtu i rodzeniem niechcianych bękartów.
Jedyna samiczka w pierwszym miocie Lwioziemki zaczęła mocno napierać swoim małym ciałkiem na ujście jej dróg rodnych. Szybko, mamusiu, braciszek nie może mnie wyprzedzić!


RE: Sawanna - Suri - 12-10-2012

Teraz Suri mrukneła z bólu, przymkneła oczy i jednym, silnym parciem wyrzuciła z siebie pierwsze maleństwo.. Miała chwilę czasu do następnych skurczy. Zajęła się więc szybkim wylizywaniem malca do suchości.


RE: Sawanna - Dyana - 12-10-2012

Ale niestety kolejny kociak pchał się na świat. Suri długo nie nacieszyła się chwilowym spokojem w bólach.
To zabawne, że kocięta najpierw pchają się naraz na świat, a potem są niezadowolone z takiego obrotu spraw.
Czarny samczyk był wybitnie zawiedziony zimnem, które nagle go objęło, a powietrze sprawiło taki ból przy pierwszym oddechu.
Oczywiście urządził głośny pokaz siły swojego małego gardziołka, dając popis wokalny jakiego te ziemie chyba jeszcze nigdy nie słyszały.


RE: Sawanna - Suri - 12-10-2012

Po kolejnym silnym skurczu, młoda matka urodziła kolejne młode, szybko zabrała się za wylizywanie kolejnego malucha.Teraz juz czyściła dwa. Byl i trzeci skurcz, lecz o wiele lżejszy niż poprzednie, wyrzuciła z siebie łożysko ktore to szybko zjadła, aby zapachem nie przyciągnęło drapieżników..
Kocięta były przepiękne, nie interesowało ją, jak zostały poczęte. To były jej dzieci, ktore kochała nad życie.
Delikatnie przesunęła obydwa małe do skutków, by te mogły zacząć ssać..
- Kocham was- szepneła cichutko, a łzy szczęścia kapały sobie jedna za drugą.


RE: Sawanna - Sharma - 12-10-2012

A do owego przecudownego występu dołączyła siostra. Połączone siły dwóch cienkich głosików zapewne nieźle dawałyby Suri do wiwatu, gdyby ta nie kochałaby ich swoją matczyną miłością. W końcu jednak mała się przymknęła, kiedy jej pyszczek natknął się na jedno z "poideł". Mleko szybko zapełniało głodny brzuszek krzyżówki. Dawało jej nie tylko ciepło, ale także siłę dalsze darcie mordy. Ale nie, to nie teraz. Na razie nadal ssała sutek matki, mocno wtulając się w jej rozgrzane ciało.


RE: Sawanna - Dyana - 12-10-2012

No, to była dobra strategia. Nawet Czarny uciszył się nieco, zapychając pyszczek mlekiem matki. Ale ciągle, w przerwach między kolejnymi łykami popiskiwał, chociaż już ciszej.
Ależ to było męczące. Cały ten poród nieźle dawał w kość zarówno matce jak i dzieciom, a do tego małe urządzały sobie jeszcze reczitale. To pewnie dlatego w końcu jeszcze bezimienny samczyk zamknął się na dobre, przysypiając.
Teraz miał tylko to do roboty. Spać, ile wlezie. Wtulony w siostrę i matkę jednocześnie, wciąż podświadomie ssał, leniwie i trochę niezdarnie.


RE: Sawanna - Suri - 12-10-2012

Słodko to wszystko wyglądało, ale matka nie mogła tu dłużej zostać.. Leżała w trawie, a zapach porodu i krwi mógł przyciągnąć drapieżniki.. Musiała znaleźć bezpieczniejsze schronienie, na otwartej przestrzeni nie mogą zostać, ale jąk ona się zabierze z maluchami? Przeciez ma tylko jedną paszczę..
- Hofu gdzie jesteś - westchnęła biała, teraz musi poczekać aż ją odnajdzie, może to długo potrwać..
Spojrzała na swoje małżeństwa, urodziła samczyka i samiczkę. Umaszczenie samca, było czarne, z białą pręgą na grzbiecie i końcówką ogonka.
- Dyana- Wyszeptała, tym samym nadając mu imię.
Samiczka zaś była łudząco podobna do jaguara. Żółte umaszczenie, z ciemnymi cętkami.
- Ciebie nazwę Sharma.- Wtulila łeb swoje młode, by przysnąć chwilkę..


RE: Sawanna - Hofu - 13-10-2012

Hofu miał jakieś dziwne przeczucie, że jego biała partnerka potrzebuje go i to jak najszybciej. Dlatego biegł ile miał tylko sił w łapach i mknął trawiastą sawanną w stronę zapachu Suri. Nie miał pojęcia, że samica dostała się do Lwioziemców ani, że urodziła dwa zdrowe kocięta. W końcu z odległości kilkunastu metrów przyuważył białe futro, należące do poszukiwanej. Nastolatek zatrzymał się dopiero tuż przed nią.
-Jestem. Szukałem cię. Tyle zdołał wydyszeć, a jego oczom ukazały się dwie prześliczne krzyżówki. Spojrzał na nie z radością, mimo że wcale nie były jego prawdziwymi dziećmi. Pomarańczowy przejechał po ich ciałkach swoim ciepłym, różowym jęzorem.