Król Lew PBF
Sawanna - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Sawanna (/showthread.php?tid=166)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Sawanna - Hasira - 31-10-2012

Mogu pospieszył się trochę, nie czekając na Hasirę. Tygrysica, która niby szła za Hofu, ale gdzieś tam zamarudziła i teraz dołączyła do grupki, znów miała nastroszoną sierść, obniżony łeb i napięte struny głosowe w nieustającym, głośnym warkocie, godnym bardziej wilków niż wielkich kotów. Nie obchodziło ją, czy przeszkodzi mu w panoszeniu się albo czy któreś z jego przydupasów zechce sprawdzić, ile waży gruba pasiasta łapa, stawiająca pewnie kolejne kroki, ale gotowa się oderwać od ziemi w ciosie; szła przed siebie, by zatrzymać się wreszcie między Mogu a kociętami.
- Nie jest twoje, jak sam sprytnie zauważyłeś. Nie zabierzesz nikogo. Spierdalaj.
To, co usłyszała od Hofu, wystarczyło jej do naszkicowania sobie wydarzeń, których bohaterką była Suri. Szczerze mówiąc nie miała pewności, że Mogu nie jest ojcem tych tutaj - ale gdyby był, chyba zachowywałby się inaczej, tak przynajmniej założyła. A skoro Suri nie ma z młodymi, to albo jest pod opieką medyka, niezdolna do ruchu, albo...
Albo gorzej.

Hasira stała twardo i pewnie, uszy kierując na Ericka i Destiny, a zielony wzrok wlepiając w Mogu. Zbić tygrysa z nóg jest cholernie ciężko, musieliby próbować wszyscy naraz. A to da Hofu czas, żeby zabrał stąd bachory.

W sumie od dawna brakowało jej pretekstu, by rozładować kumulującą się agresję.


RE: Sawanna - Mogrim - 31-10-2012

Gdy tygrysica stanęła na przeciwko niego i lwiątek, chroniąc skórę Hofu nie mogłem zrobić nic innego jak się zaśmiać. To była komedia. Baba broni chłopa...aż nie dziwi fakt postępującej feminizacji na świecie. - Jakie ładne słówka. - Skwitowałem jej przekleństwo. - Aż dziwi mnie fakt, że jesteś samicą ...a może bliżej ci do niższych form życia, które nie dysponują rozwiniętym aparatem mowy? Zresztą, z tego co zauważyłem, umiejętność mówienia to nie jest twoja mocna strona. Stwórca dał ci łapki ale zapomniał o języku w gębie. - Lekko też ziewnąłem, jak w przypadku tyrady samczyka. Nie zamierzałem się spinać ani robić nic innego, wszak nie na tym rzecz polega. Brak finezji dowodzi głupoty i poniża samego autora. Ja zaś nie siliłem się na takie głupoty. Wstałem i lekko się przeciągnąłem, jednocześnie zmierzając w kierunku Des i Ercka, by stanąć obok nich. - Nie zamierzam się tutaj z nikim tłuc. Przynajmniej sam nie zacznę rozróby. Życie jest długie, w końcu i tak dostanę to po co przyszedłem. Tymczasem - spojrzałem na towarzyszy wymownym spojrzeniem, dając im znać by nie ośmieszali się, wdając w dyskusje z tygrysicą. Nie trudno odnieść pyrrusowe zwycięstwo zwłaszcza w stosunku 3 do 1, jednak po co się trudzić. Nadarzą się jeszcze okazje, ale na pewno nie teraz.

Mogrim szykował się wszak do wyprawy, a do tego przyda mu się dobra kondycja zdrowotna, nie zamierzał jej teraz osłabiać z byle powodu.

- ... może powiesz nam dlaczego tak bardzo ci na nich zależy ? Nie czuję wszak od ciebie smrodu lwioziemców. Chyba, że mówić nie potrafisz ... co było by dość PRZYKRE. - Nacisk na ostatnie słówko był dość sarkastyczny, ale też stawiał na kartę oznakowaną jako ,,nie gadasz, idziemy ...gadasz, to wchodzisz do gry''.

[W razie komplikacji akcję będzie oceniać obiektywny MG - Myiuki]


RE: Sawanna - Hofu - 31-10-2012

Pomarańczowy obrócił się, żeby stać bokiem do jaguara i dwójki jego popleczników, tym samym swoim zadem osłonił małe kocięta. Nie posiadał zbyt dużo siły fizycznej, ale intelekt podpowiadał mu co ma w tej chwili robić. Czekał tylko na odpowiedni moment, żeby wycofać się ale jak na razie go nie było. Hofu nie odpowiadał na zaczepki Mogrima.


RE: Sawanna - Erick - 31-10-2012

Erick siadł sobie na dupsku i czekał. Może w końcu akcja się jakoś rozwinie. Miał ochotę na coś ciekawego, ale na razie tylko jakieś głupie rozmowy. Po co on z nim w ogóle rozmawia? Świt jak czegoś chce, to to dostaje..a nie.
Ale nie ma co komentować. Jak nie rozmową to siłą..


RE: Sawanna - Hasira - 01-11-2012

Miała ochotę, och, jak bardzo miała ochotę wbić kły w to czarne ścierwo, beznadziejnie zaśmiecające jej dzień i widok... Ale jeszcze panowała nad emocjami. Jaguar ewidentnie nie był tu sam - starczyło spojrzeć na towarzyszące mu lwy. A skoro tak, mógł ich mieć więcej. I co z tego, że rozszarpałaby te tutaj, skoro miałaby potem na łbie następne i następne?
Nie, załatwi go inaczej. Kiedyś, bez świadków, gdy nikt nie będzie mógł im przeszkodzić.

Słowa Mogrima trafiały do Hasiry - widać to było po modulacji nieustannego warkotu, który produkowała ciągłą serią, by zajmować krtań. Uszy już bardziej nie mogła położyć, a ta sierść, która do tej pory nie stała na sztorc, teraz utrzymywała pionową pozycję. Mięśnie grały, czekając, aż mur postawiony przez rozum pęknie pod naporem zwierzęcej wściekłości.
Ale nie odezwała się, nie odpowiedziała mu, o nie. Nie da mu tej satysfakcji, nie wejdzie z nim w dyskusję. Nie będzie narzucał jej warunków.
- Odejdź stąd. To ostatnie ostrzeżenie.
Liczyła na to, że jaguarowi rzeczywiście nie zależy na starciu. Dlaczego ten kretyn Hofu nie zabrał jeszcze lwiątek w zęby i nie uciekł? Dawno powinien to zrobić. Gdyby go już nie było, nie pilnowałaby się tak bardzo, jednak sama naprzeciwko trzech kotów mogła nie dać rady upilnować tego, by któreś nie porwało kocięcia i nie przetrąciło mu karku. A to młodych broniła. Nie samca.


RE: Sawanna - Mogrim - 01-11-2012

Kontem oka widziałem co maluje się na twarzy towarzyszącego mi lwa, dlatego też szepnąłem mu do ucha, tak by nikt nie słyszał. - Wiesz ...są bardziej finezyjne sposoby osiągania celu niż poniżanie się w walce z mutantem i wyleniałym do pięt nam niedorosłym lewkiem. Stać nas na coś więcej, dlatego nie rób głupstw. - Miałem na dzieję, że to go trochę ostudzi. Za dużo spraw krążyło nad moją głową, by teraz walczyć z pasiastym tworem i brudzić sobie sierść. W swoim czasie skończy ona swój żywot, w ten czy inny sposób. Widząc za to jak Hofu zakrywa zadem te małe cosie tylko zamruczałem. Boże, jaki on był tępy. Dawno temu powinien stąd uciekać, bo gdyby nie interwencja niemowy, leżał by z poderżniętym gardłem. Z Cieniem wchodzić w dysputy, to po prostu skazywanie siebie na przegraną. Cóż ...widać inteligencja często szwankuje na Lwich Ziemiach. Gdy chodząca szafa grająca wydobyła z siebie jakieś lekkie nuty oprawione w dudnienie źle wyregulowanego subbufera poczułem, że to kolejny rozdział jakiegoś kabaretu. Nawet nie drgnąłem, czy się nie zjeżyłem. To byłaby po prostu zbytnia strata energii z mojej strony. W końcu też przestało mi się podobać tkwienie w matni ...albo walka, albo przełożenie starcia. Z dwojga złego wolałem wybrać drugą opcję, przynajmniej teraz, kiedy mam za dużo planów.
- Hofu ...skarbie - powiedziałem lekkim tonem, jakby troskliwej osoby - do zobaczenia wkrótce. - Po tym wstałem i chwyciłem ucho Des, dając jej tym znać, że wychodzimy, szepcząc przy tym - Przydałoby się abyś poszukała sprzymierzeńców, bo coś mi się wydaje, że szykuje się w przyszłości obława. - i tu już nagłos powiedziałem. - Bękarcie królowej ...zbieramy się. - Kiedy to było już dokończone po prostu oddaliłem się stamtąd, zostawiając towarzystwo samym sobie. Miałem tylko nadzieję, że Des i Erick wykażą się rozumem i oddalą się wraz ze mną i poszukają wsparcia. Wydaje mi się, że potem szykuje się dokończenie tego epizodu, bo co jak co ale Cień nie należy do tych co puszczają niektóre rzeczy mimo uszu.

[Z.T]


RE: Sawanna - Sharma - 02-11-2012

Sharma przez cały ten czas stała wtulona w łapę przybranego ojca. Nie bardzo rozumiała, co się tutaj działo, ale czuła ogarniający ją strach o własne życie. Dlaczego ten wielki, czarny pan tak mocno uwziął się na jej kochanego braciszka? Dlaczego chciał go wziąć? Wiele innych pytań nasuwało się młodej jaglionce na myśl, lecz zostawiła je na później.
Ucieszyła się wyraźnie, kiedy zgraja Szkarłatnych bandytów w końcu zostawiła ich w spokoju. Mogli odetchnąć z ulgą... przynajmniej do jakiegoś czasu. Obiecali bowiem, że powrócą, a to nie byłoby zbyt korzystne dla Lwioziemców i pręgowanej kocicy, która się za nimi wstawiła. Kiedy więc tamci odeszli, w podskokach dobiegła do Hasiry i wtuliła się w jedną z jej przednich kończyn.
- Dziękuję - wymruczała, owijając tępo zakończony ogonek wokół łapy tygrysicy. - Gdyby nie pani, oni by nas zjedli!


RE: Sawanna - Destiny - 02-11-2012

Stała w miejscu cały czas przyglądając się uważnie tygrysicy. Jedną z jej brwi podniosła delikatnie do góry, nieco z politowaniem. Obróciła się delikatnie przyglądając się chwilę Erickowi, w sumie nie wiedząc czemu. Nie należysz do najsilniejszych, coo? Zapytała w myślach Hasirę. Uznała, że słowa są zbędne, a i tak jej mina mówiła wszystko. Spojrzała na małego Hofu, który wydawał się być niezbyt inteligentnym kociakiem, nie mówiąc już w tym momencie o zielonookiej. Na wypowiedź samca odpowiedziała jedynie skinieniem łba. Eee... żeby ona jeszcze kogoś nadającego się znała. Pomyślała nad tym przez chwilę i spojrzała na Mogrima. Okej, coś się wymyśli. Gdy ruszyła za samcem, uśmiechnęła się tylko łobuziersko do Sharmy.
-Miłego dnia.

[zt z Erickiem, chyba, że coś jeszcze napisze.]


RE: Sawanna - Hofu - 02-11-2012

Może i Hofu nie zachował się inteligencją, ale z drugiej strony nie chciał pokazać tym paskudom, że się ich boi. Z resztą co mu było po ucieczce, gdyby ta trójka Świtezian chciała to dobiegłaby do niego i kociąt w mgnieniu oka, a sam pomarańczowy by pewnie tego nie zauważył. Kiedy "Święta Trójca" zniknęła nastolatek odsłonił młode hybrydy i zwrócił się do Hasiry.
-Ja również dziękuję, gdyby nie ty to pewnie tamta zgraja zabrałaby dzieciaki. Dobrze wiedział, że paskowana samica wcale nie broniła jego i liczył się z tym. Jego życie nie było warte tyle co Sharmy i Dyany.


RE: Sawanna - Hasira - 02-11-2012

To jedno łączyło Mogrima z Hasirą, że oboje z chęcią dopuściliby do starcia, Gdyby Nie To, Że. Różniły się tylko ich powody, oczywiście. Ale zarazem dawało to solidną nadzieję na przyszłe ostateczne rozwiązanie tego sporu.
Była dziwnie pewna, że świat z maleńkimi wyjątkami podziękuje jej za uwolnienie od czarnej szkarady.
Nie czas na to. Poszli. Tygrysica otrząsnęła się, uspokajając swoje ciało, i wyprostowała wreszcie kark. Warkot skończył się, co przypłaciła kilkukrotnym odchrząknięciem. No i nie wolno straszyć małych - Sharma, kierowana młodym damskim instynktem, przytuliła się akurat do tej łapy, którą zamierzała trzasnąć Hofu, by sobie popamiętał. Ryzykować życiem własnych dzieci, na litość wszystkich bogów! Później zrobi mu awanturę, choć właściwie nie wiedziała, czemu odsuwa ją w czasie; instynkt opiekuńczy był u niej słabo rozbudowany i nie za dobrze uświadomiony. Hasira nie zwykła sobie niczego "uświadamiać".
Zamiast tego schyliła się do Sharmy, by ciemnoróżowym jęzorem przejechać po jej łbie i zaślinić pół grzywki. Albo i więcej.
- Nie ma za co, mała. Kiedyś sama nauczysz się sobie radzić.
Zerknęła jeszcze na milczącego i apatycznego Dyanę, czy z nim wszystko w porządku, i dopiero, czując, że nad sobą panuje, popatrzyła na Hofu. Wtedy zrobiło się jej nawet trochę głupio, że stawia mu wymagania jak dorosłemu samcowi, który swoje już w życiu przeszedł. Przecież on nawet nie osiągnął dojrzałości, sam był lwiątkiem, to skąd miał wiedzieć, jak się odstrasza inne drapieżniki... Pewnie zawsze ktoś robił to za niego, tak jak teraz tygrysica za małe hybrydki.
Odchrząknęła jeszcze raz, tym razem po to, by zagłuszyć myśli własnego sumienia. Jak zwykle skutecznie.
- Właściwie tylko młodego, małej nie chcieli. Powiesz mi teraz, skoro mamy spokój, co właściwie się stało? I kim oni byli?


RE: Sawanna - Hofu - 02-11-2012

Złotogrzywy już trochę się uspokoił i przysiadł na zadzie. Życie rodzica było bardzo męczące i mógł się o tym przekonać właśnie w tej chwili. Spojrzał jeszcze raz na swoje pociechy. Nie miał pojęcia co teraz odczuwały, ale pewnie gdzieś tam w środku czuły strach przed trzema kotowatymi, które w dość niedawno odeszły.
Z chwilowego otępienia wyrwał go głos tygrysicy.
-Nie znam ich. Tam w wąwozie widziałem ich pierwszy raz i sama widziałaś całą akcję. A jeśli chodzi o Suri to... Słowa nie chciały przejść mu przez gardło, a niebieskie spojrzenie zadomowiło się gdzieś w grudce ziemi pod łapami Lwioziemca.
-Została zgwałcona, potem po urodzeniu młodych zaatakowali ją ci ze Świtu i... Nie chciał przypominać sobie tego co kilka godzin temu powiedziała mu jego przybrana matka.
-...odeszła do tamtego świata. Właściwie dowiedziałem się o tym jeszcze dzisiaj. Ta rana jest taka świeża. Łzy smutku stanęły w oczach samcowi. Był jeszcze słaby, a w głębi serca winił sam siebie za śmierć strzałki.


RE: Sawanna - Hasira - 02-11-2012

Hasira położyła uszy po sobie, gdy Hofu opuścił wzrok. Już wiedziała, co usłyszy, jednak do samego końca miała nadzieję, że to nieprawda. Że tym razem instynkt ją zawiedzie...
Nie zawiódł.

Podsunęła się bliżej samca, delikatna jak nigdy, i oparła ciężki łeb o kark młodego lwa. Nie odzywała się, uznając słowa za zbędne w tej chwili, gdy wyraźnie potrzebował milczeć i poradzić sobie z emocjami, a nie prowadzić rozmowę z kimkolwiek.
Zastanawiała się przy tym, jaka jest jej rola w obecnej sytuacji. Znała Suri i wiedziała, że biała lwiczka uważała ją za przyjaciółkę, sama jednak nie postrzegała strzałki jako tak bliskiej. Pamiętała swoje rozmowy z nią, udzieloną jej pomoc przy zakażeniu łapy, pamiętała obgadywanie Hofu i tego, co Suri powinna zrobić; to, jak dzięki zabiegom Hasiry spotkała go znowu i stała się szczęśliwa, to, jak opuściła ją w przekonaniu, że teraz już Suri będzie spokojna.
Nie było jej to dane. Białej przyszło osierocić dwoje maleńkich dzieci, zostawiając ich pod opieką kochającego, ale niezbornego partnera. Pochodziły z gwałtu, co wyjaśniało, dlaczego nie wyglądały na dzieci Hofu - a mimo tego zaakceptował je i dbał o ich dobro; były same, nie mając rodziny ani krewnych, a zarazem otaczały ich łapy Lwioziemców, niezostawiające nikogo w potrzebie. Zwłaszcza takiej drobnicy.
Czy była im coś jeszcze winna? Czy powinna wtrącać się dalej do ich życia i stanowić oparcie, czy rozstać się z nimi i zadbać o własne cele?

Tygrysica milczała, wciąż opierając łeb na plecach Hofu.


RE: Sawanna - Hofu - 02-11-2012

Pomarańczowy od czasu przekazania złych wiadomości nie odezwał się jak na razie ani słowem. W jego wnętrzu trwała walka emocji. Jedna strona chciała, żeby nareszcie stał się silny, ale druga nie chciała za nic zapomnieć o białej Lwioziemce. Samiec w żaden sposób nie zareagował na dotyk tygrysicy, podniósł jedynie lekko łeb ku górze, a ostatnia z łez przetoczyła się przez jego pomarańczową sierść. Nie chciał płakać.


RE: Sawanna - Eenu - 02-11-2012

Świat raptem zawirował i nawet głosy, które rozbrzmiewały echem z innej części Sawanny nie były w stanie przerwać głośnego, wystraszonego bicia małego serduszka Eenu, które uległo bolesnemu pęknięciu, niczym zamarznięta tafla kałuży pod naciskiem potężnych łap. Każdy promień popołudniowego słońca zdawał się warzyć i naciskać na lwiątko, przygwożdżać drobną sylwetkę ku pożółkłym źdźbłom, jednak lepszy efekt dawały słowa Rozy - sprytnie dobierane, ostrożne... lecz raniące.
Wyrwał się z objęć lawendowych, by dając kilka kroków w tył coraz to bardziej szklistymi, orzechowymi oczyma spoglądać na jej równie przygnębiony pyszczek:
- A-a-ale... Ale jak to!? To niemożliwe! Przecież... Nanizu... Mamo... - jego wargi poczęły drgać, koszmar wracał i wracał. Kiedy liczył na odzyskanie odpowiedzi, kolejne pytania tworzyły się w niewinnym, nieświadomym umyśle malca. Do tego ten koszmary ból i świadomość bycia okłamanym.
Aczkolwiek Eenu nie należał do tego typu samczyków, którzy płoną nienawiścią do kogokolwiek. Szczerze pokochał zdrajczynie i mimo ochoty krzyku - gdyż jak mogła wkręcać go w bajkę o tym, że "wszystko będzie (bądź jest) dobrze"? Zwyczajnie skulił się, zaciskając kiełki, byleby nie wybuchnąć szlochem - dnia dzisiejszego wypłakał się za wszystkie te szczęśliwe, opływające słodkim miodem i miłością dni.
Nastała grobowa, napięta cisza. Powstrzymując drgawki, po kilku głębszych wdechach, piaskowy z trudem wydobył ze ściśniętego boleśnie gardła kolejne, niemal niesłyszalne szepty:
- Gdzie oni w takim razie są...? Mój brat mówił prawdę. Oni... moi rodzice... tata i mama... patrzą już na mnie z góry, prawda? - symbolicznie jego źrenice uniosły się ku obłokom płynącym leniwie po rozległym błękicie, a jedna słona łza zalśniła na jego poliku - I... I co my teraz zrobimy?! - w jednym susie na nowo znalazł się w objęciu łap PRZYSZYWANEJ rodzicielki. Nie gniewał się, zapewne gdy podrośnie zrozumie, iż każde działanie dawnej Lwioziemki było wyłącznie dla korzyści biednej sieroty. Wówczas oboje byli bezradni, a rany rozdrapane. A jednak wtuliwszy się w jej lawendowe futro czuł coś niezwykłego - bezpieczeństwo. Przepływającą przez nich więź, której nie przerwie nawet tego typu, czyste oszustwo.
- Ale... dalej będziesz dla mnie jak mama, tak?


RE: Sawanna - Sharma - 03-11-2012

Dopiero teraz Sharma pojęła tragizm swojego przyjścia na świat. Nadal nie rozumiała, co stało się jej mamie, ale sądząc po zachowaniu Hofu to nie mogło być nic dobrego. I z tego, co usłyszała, młody Lwioziemiec wcale nie był jej tatą. Ale to fajnie, że się zajął i nazywał ją córeczką, prawda? Widząc smutek na pysku tatusia, jaglionka podeszła do niego i obdarowała go delikatnym, niewinnym, dziecięcym uśmiechem. Chwilę później wtuliła się mocno w futro na jego łapie. Ach, jaka szkoda, że nie jest jeszcze taka duża, by wtulić się w jego puszystą grzywę!