Król Lew PBF
Wodopój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Wodopój (/showthread.php?tid=1695)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49


RE: Wodopój - Tosa - 14-07-2014

To że zanurkowała, nie wprawiło go w najmniejsze zdumienie. No bo czemu? Jednak im dłużej niebieskooka tkwiła pod powierzchnią wody, tym bardziej się denerwował. Może ją coś wciągnęło, a on czekał jak ten głupek? Może powinien ją ratować? Kilkoma mocnymi pociągnięciami łap opłynął miejsce w którym zniknęła. Całe szczęście w końcu wynurzyła się za jego plecami. I jeszcze się śmiała, żartownisia jedna! Przynajmniej on miał ubaw obserwując ją jak pływa w kółko. No cóż, jego kolej sobie zażartować. Tym razem to on dał nura i wpłynął pod lwicę. Po chwili już znajdowała na jego grzbiecie, a on równym tempem skierował się na brzeg. Zatrzymał się dopiero, gdy pod łapą miał trawę, odwrócił do niej roześmiany pysk.
- I jak?


RE: Wodopój - Cherry - 14-07-2014

Nieświadomie płynęła sobie kółko, aż coś ją podniosło. Z początku nie wiedziała do końca co się dzieje, ale po jakimś czasie uświadomiła sobie. To był Tosa! Spokojnie zeszła, gdy znalazła się już nad twardym gruntem. Można rzec, że się lekko zarumieniła, ale próbowała to ukryć, jak to ona. Otrząsnęła się z wody i po raz kolejny otworzyły się błękitne oczy.
-Świetnie! Uśmiech nie znikał z okapującej twarzyczki.
-Już dawno się tak nie bawiłam... I tu nagle przeleciał szlak wspomnień. Wspomnień bardzo dawnych, które już nie powrócą w stu procentach. Zamknęła oczy i z uśmiechem oddała się krainie marzeń i pamięci przez jedną chwilę. Tak, tylko przez chwilę. Tajemniczy odpływ od świata traźniejszego zniknął szybko. Lwica po przebudzeniu momentalnie spoważniała, ale uśmiech wrócił jakby nigdy nic, jakby próbowała uciec od przeszłości cieszyć się tym, co dzieje się teraz.


RE: Wodopój - Tosa - 14-07-2014

Skinął łbem z uśmiechem. I on się bawił jak za czasów, gdy jeszcze nie wpadł po uszy w obowiązki. Teraz powoli docierało do niego, że nie jest już ambasadorem. Jest wolnym lwem, który robi, mówi i myśli jak chce. Że nikt nie może mu nakazać co może i nie może robić. Tego właśnie mu brakowało. Słysząc słowa lwicy ze wzmożoną uwagą przekręcił łeb. Zauważył jej próbę uśmiechu. Miękki jęzor przesunął po jej jeszcze mokrym karku, a zmartwione ślepia wlepił w oczęta Cherry.
-Hej, coś nie tak?


RE: Wodopój - Cherry - 14-07-2014

Niezbyt chciała wypowiadać się innym na temat przeszłości. Czy wyznać, co w jej myślach głęboko próbowało zasiać złe ziarno? Czy jeżeli będzie uciekać, te ziarno nie zakiełkuje? Lwica wstała z delikatnie opuszczonym łbem wpatrzonym w ziemię.
-Orion... Łapa jej wylądowała na pysku, jakby próbowała zasłonić wyraz twarzy. Po jakimś czasie nastąpiła kolejna gwałtowna pobudka i kolejny wymuszony uśmiech.
-Nie, nie, wszystko dobrze. To.. To tylko... Piasek wpadł mi do oczu. Może ta wymówka nie była zbyt błyskotliwa ani wiarygodna, w końcu nie było wokół zbyt dużo suchego piachu, ale ciężko wymyślić dobre usprawiedliwienie w maksymalnie 3 sekundy. Chociaż w tej wypowiedzi była garstka sensu, ponieważ czasami dalekie piaski pustyni przemieszczają się wraz z silniejszym wiatrem tam, gdzie nie jest tak piaszczyście.


RE: Wodopój - Tosa - 14-07-2014

Teraz już naprawdę zmartwiony patrzył na lwicę. Teraz był pewien, że coś było nie tak.
- Wiesz, że uciekanie od problemu w niczym nie pomoże? Będzie cię gryzło bardzo długo.
Jasnymi palcami chwycił pysk młodej i łagodnie skierował go w górę, by spojrzała w jego srebrne oczy.
- Zwłaszcza dla lwicy tak młodej tłamszenie w sobie problemów jest złym pomysłem. Wiem co mówię.


RE: Wodopój - Cherry - 22-07-2014

Ledwo Tosa wypowiedział ostatnią literę, a końcówka jej nosa znów zawisła naprzeciwko gleby. Uważała zawsze, że nie ma sensu mówić o przeszłości, bo dla niej to co było jest dużo słabsze i mniej ważne niż to co będzie. Dlatego też odmawiała składania "zeznań" światu, przez co tłumiła w sobie emocje. Emocje zawsze muszą się jakoś ujawnić, ale tym negatywnym Cherry wolała dawać upust dopiero, gdy nikt nie będzie tego widział. Nie lubiła zbytnio gdy ktoś się nad nią użalał, bądź pocieszał. Wolała cieszyć się radosnymi chwilami. Mimowolnie powiedziała pare słówek, ale postanowiła postarać się zmienić temat.
To... To był mój brat..., ale... To już przeszłość.


RE: Wodopój - Tosa - 23-07-2014

Choć ciekawy był co dokładnie się stało, zdecydował się nie drążył tematu. Westchnął tylko cicho i odsunął cię od młodej. Rozejrzał się dookoła. W zasadzie dawno nie jadł... Uśmiechnął się lekko. Polowanie może poprawić nastrój.
- Hej, co powiesz na polowanie?
Nie będzie zaskoczony, jeśli nie miała okazji polować tak naprawdę. Bądź też będzie się trochę bała. No cóż, wtedy zapoluje sam.
Byle jej nie smucić.


RE: Wodopój - Cherry - 24-07-2014

Młoda lwica ucieszyła się faktem, iż lew zmienił temat. Czasami czuła, że ktoś może uznać za przesadę to, że podczas wspominania dostaje takiego przypływu negatywnych emocji. Może to jeden z powodów, że nie chce nikomu mówić o swojej przeszłości?...
Powoli zaczęła się rozchmurzać. Na pytanie o polowaniu chwilkę się zastanawiała. Uczestniczyła przecież dotychczas tylko w jednym polowaniu! Z jednej strony byłoby to ciekawe przeżycie, a z drugiej nie miała o tym zielonego pojęcia. I co teraz? Mimo że umiała dobrze i przekonująco kłamać, to w jej serduszku było zbyt dużo sumienia więc rzadko używała tą umiejętność. Nie wiedziała jak zareaguje na prawdę Tosa, ale cóż, w końcu raz kozie śmierć.

-Chciałabym, ale... W życiu polowałam na prawdziwe jedzenie tylko raz, i to z innymi lwicami. Potem to jedynie jakieś surykatki lub inne takie. Nie wiem, czy potrafię...


RE: Wodopój - Tosa - 24-07-2014

Wzruszył tylko ramionami. Spodziewał się takiej opcji.
- Jak chcesz, możemy się przekonać. Zobaczymy, co znajdziemy. Jeśli uznam, że można spróbować razem, to razem zapolujemy. A jak nie, to sam zapoluję, a ty poczekasz.
Uśmiechnął się lekko i wskazał łbem kierunek.
-Chodź!
I szybkim truchtem ruszył przed siebie.
zt.


RE: Wodopój - Cherry - 24-07-2014

Czym prędzej poleciała za lwem. Zgadzała się z jego wypowiedzią. W razie czegoś małego może i się przyłączy. Ale gdy to będzie coś większego, ona zostanie na uboczu i będzie obserwować. Gdyby miała pomóc Tosie w jakimś większym kopytnym lub podobnym, z pewnością jedynie by zawalała. Nie warto marnować jedzenia tylko po to, aby sprawdzić, czy młoda lwica, która sama nigdy w życiu nie polowała, coś potrafi. To zupełnie jak walenie głową w mur. A nawet jakby spotkali coś większego, mogłaby patrzeć na polowanie Tosy, ucząc się obserwując.
//zt


RE: Wodopój - Vantre - 12-08-2014

Vantre biegła przed siebie, jak zwykle zostawiając resztę watahy w tyle. Patykowate łapy raz po raz z dzikim sprintem uderzały o ziemię, a grzywiasty łeb odwracał się co chwila, kontrolując czy aby ktoś nie zamierza z nią konkurować o pierwsze miejsce w wyścigu, który sama zaczęła.
W końcu jednak ostatki energii opuściły jej ciało, a ona niezgrabnie zahamowała, ryjąc łapami w ziemi i finalnie padając na grzbiet, łapami do góry.
Pysk zwieńczony ciemnym kinolem rozwarł się, gorączkowo łapiąc zbyt duże hausty powietrza, z trudem mieszczące się w jej płucach.
-Ha-aha! Wyg... uh.. WYGRAŁAM!-szczeknęła, widząc, że kawałek dalej znajduje się wodopój, który w gruncie rzeczy dopiero teraz uznała za metę wyścigu.
-Nhh, niech mnie ktoś poniesieeee.-jęknęła po chwili, z utęsknieniem patrząc na zbiornik wodny. Teraz wydawał się być znacznie dalej niż moment wcześniej.
Rezerwa siły na jakikolwiek ruch została już zagospodarowana, a hiena dalej z trudem łapała oddech. Leżała więc bezradnie, w chwale, którą niechybnie przyniosła jej wygrana.


RE: Wodopój - Kamyk - 12-08-2014

Nic i nikt nie przerwał jednak ciszy, która zapadła po słowach samicy, jakby cały świat ukłonił się przed nią z podziwem, dając jej czas, aby nacieszyła się glorią i chwałą. Bursztynowe ślepka samicy zostały wynagrodzone pięknym, niebieskim niebem, przebijającym się między leniwie sunącymi po niebie chmurami. Okno na nieboskłonie przyniosło sawannie wędrującą wraz z obłokami plamę ciepłego światła, która teraz akurat znalazła się nad Vantre. Pierwsze miejsce! Dostała od świata czas, żeby nacieszyć się swoim zwycięstwem, wpatrzona w chmury, mogła podziękować każdej z łap z osobna, złapać oddech, uspokoić się, a potem śmiać się do rozpuku z niepohamowanej radości. Białe chmury cieszyły się jakby razem z nią.
W końcu jednak zawisł nad nią wielki cień, ledwie rozpoznawalny na tle chmur. Dostrzegła nad sobą wielkiego samca, Kamyka, przyglądającego się jej z góry z powagą, kiwającego łbem z uwagą.
- Myślę, że z pewną dozą prawdopodobieństwa można uznać, iż faktycznie uzyskałaś pierwsze miejsce w tym wyścigu. Przyjmij proszę moje najserdeczniejsze i najszczersze gratulacje. Jestem pełen podziwu twej sprawności. - Powiedział, kładąc łapę na piersi i kłaniając się przed nią z szacunkiem.

A teraz wysłuchajcie, co zdarzyło się naprawdę.
- Hehe - cieszył się do niej z góry gigantyczny pysk Kamyka, wiszącego nad nią z wywalonym jęzorem - Vantre się wywaliła!
Przeskoczył jednym susem leżącą na ziemi zwyciężczynię, byle znaleźć się bliżej wodopoju.
- Teraz Kamyk jest dalej od Vantre! - Aż przymknął ślepia z dumy. Jakby pieszczotliwie podmuch wiatru zmierzwił nieco zalepione kosmki grzywy na jego łbie. Szybko jednak mina Kamykowi zrzedła, kiedy nachylił się znów nad Vantre, tym razem z drugiej strony: tak, że widziała go do góry nogami. - Nic się nie stało Vantre? - Zasmucił się olbrzym.
W tym wyścigu biegł razem ze zmęczoną samicą - nie był jednak w stanie rozwinąć takiej prędkości, jak ona, o, nie. Był jednak w stanie utrzymać bez trudu stałą prędkość, i to pomimo niemożebnego gorąca. I wcale nie przybył tak daleko po Vantre, a już na pewno nie tak bardzo, jak można było się spodziewać. Oboje zostawili więc watahę w tyle, ale nimi Kamyk się nie przejmował. Byłby pewnie szczęśliwy z właśnie wywalczonego prowadzenia, gdyby tylko nie było wywalczone kosztem leżącej na ziemi Vantre, której teraz przyglądał się ze smutną miną.


RE: Wodopój - Vantre - 13-08-2014

-Unf, wcale się nie wywaliłam, to było mistrzowskie hamowanie. Nie znasz się.-szczeknęła żywo, powoli uspokajając oddech i starając się ukryć prawdę, którą dostrzegło niezbyt bystre spojrzenie olbrzyma.
-Ejno, nie ma takich!-obruszyła się, z szokiem obserwując, jak Kamyk próbuje rościć sobie jej prawo do tytułu zwycięzcy.
Zamrugała kilkukrotnie, gdy błękit nieba przysłonił jej wielki pysk Kamyka, dopiero po chwili wyróżniając w ciemnej plamie krzywizny hieniego łba.
-Umm chyba nie, dzięki.-bąknęła, z trwogą obserwując, jak struga Kamykowej śliny ścieka z jego pyska i poczyna znajdować się niebezpiecznie blisko jej.
-Remis, co? Oboje wygraliśmy.-spytała, stwierdzając ostatecznie, że wyjątkowo mogłaby podzielić się podium z pręgowanym monstrum.


RE: Wodopój - Eris - 13-08-2014

Eris również biegła za nimi, ale widząc jej aktualny stan, który wiązał się z wystającymi żebrami, nic dziwnego że była metry za nimi. Jednakże pędząc jak tylko mogła zareagowała na ich hamowanie zbyt późno, i sama próbując się zatrzymać poczęła ślizgać się po wilgotnej trawie, że mało co nie wpadła na te dwójkę przed nią. Na ich szczęście pokierowała jakoś tak łapami że udało się jej zatrzymać, lecz ta radość trawa nie więcej jak pół sekundy, ponieważ równając ciężar hieny, oraz to, jaki rozpęd nabrała podczas poślizgu i gwałtowne zatrzymanie... Zrobiła w ten sposób nad nimi ładne salto w powietrzu i nie mogąc przeciwstawić się prawom grawitacji walnęła boleśnie o ziemię. Chociaż nie miała po tym żadnych większych uszkodzeń, plecy nawalały ją jakby miała paść. Lecz... Co to? Hiena wydała z siebie mały pisk, po czym nagle zaczęła się śmiać z tego jak opętana. Ta, to był ten typowy diabelski śmiech hieny cętkowanej.
-Ja chcę jeszcze raz! Wypowiedziała jednocześnie rżąc, kładąc łapę na czole i odgarniając grzywkę do tyłu.


RE: Wodopój - Kamyk - 13-08-2014

Zanim Vantre zdążyła się podzielić podium z Kamykiem - i zdać sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie ciężko będzie się jej zmieścić obok niego - na miejscu pojawiła się kolejna zawodniczka. Nieważne, jak majestatycznie nie wyglądała w swoim locie, grawitacja w końcu upomniała się o swoje. Kamyk ledwie zdążył wysłuchać Vantre, uśmiechnąć się na jej słowa, już się zabierał za przytakiwanie - a tymczasem nad głową przefrunęła mu rozpędzona Eris. Obserwował jej lot ze zdziwieniem, ale nie mniej widowiskowy upadek faktycznie go przestraszył.
- Nic nie jest Eris? - Przekrzywił łeb, który tym razem znalazł się nad drugą z hien.
Vantre wiele zawdzięczała nagłemu pojawieniu się Eris: między innymi to, że wydostała się spoza zasięgu rażenia glutów samca. Nie zostało po nich nawet śladu, kiedy Kamyk odsuwał się od Eris, upewniwszy się, że nic jej nie jest. Śmiech samicy zdezorientował go jednak kompletnie.
Powoli obrócił pysk w kierunku Vantre, przygryzając ze zmieszaniem wargi.
- Samice są dziwne. - Przyznał z zażenowaniem. - Kamyk nie rozumie.
I tymi słowami powrócił do rozmyślania nad dziwacznym widowiskiem, którego był świadkiem. I nie wychodziło mu to za dobrze. Zwykle jego czoło było nieskażone nawet zmarszczką rozumu, a jednak teraz naburmuszył je bardzo wyraźnie, poważnymi i smutnymi ślepiskami wpatrując się raz w Vantre, raz w Eris. Śmiech drugiej z hien zupełnie mu nie pomagał.
- Kamyk może nauczyć Vantre i Eris, jak się nie wywracać. - Wyznał po chwili z niepohamowanej potrzeby serca. - Wtedy Vantre i Eris nie będzie się wywracać.
Trzeba było przyznać, musiał być tego doskonałym nauczycielem. Gdyby jemu zdarzyło się tak wywrócić, Vantre miałaby prawdopodobnie na sumieniu nowy krater, jeśli nie wąwóz.