Król Lew PBF
Wodopój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Wodopój (/showthread.php?tid=1695)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49


RE: Wodopój - Vantre - 15-09-2014

-Noooooo.-przeciągnęła komicznie, w odpowiedzi na pytanie Kuru.
Co ma się włóczyć sama, jeszcze dorwie ją jakiś kot z przerośniętym ego i będą ją mieli na sumieniu. Zresztą, nawet, jeśli tworzyli coś na kształt watahy, nie zmieniało to faktu, że była ich zaledwie garstka. Jeśli nadarzała się okazja pomocy podobnym sobie wyrzutkom, którzy mogliby wzmocnić ich grupę, odpowiedź zdawała się być dosyć oczywista.
-Wiesz, jest jeszcze kilku innych, których tu nie ma. Rozdzieliliśmy się niedawno, ale nie mogą być daleko.-zaczęła, zastanawiając się, co tamci właściwie robią, zwłaszcza, że był tam Feliks i Kayra. To nie wróżyło niczego dobrego, a przynajmniej bursztynowookiej nie za bardzo się podobało.
-Jest Feliks i wiesz, on jest szary.-mruknęła z pewną dozą fascynacji, bo w istocie takie umaszczenie było raczej ewenementem.
-Jest Feni. Ona nie ma ogona ale ten.. no nie wspominaj o tym przy niej, nie?-upomniała, uznając, że coś podobnego byłoby zdecydowanie nietaktowne.-I jeszcze Kayra i jej brat, Mealow. Mealow wygląda trochę jak ja.-dodała, nie kwapiąc się jednak o to, żeby dodać cokolwiek o Kayrze
-A ty trochę jak Kamyk. Oboje macie takie.. paski czy coś.-zauważyła spoglądając na olbrzyma i wracając spojrzeniem do Kuru.


RE: Wodopój - Kicheko - 22-09-2014

// Why. ;-; //

Wyszczerzył kły w uśmiechu do Kuru, po czym szczeknął radośnie.
-Pewnie! Im nas więcej, tym lepiej.
Po długiej chwili ciszy zaczęło mu się najzwyczajniej w świecie nudzić. Wyścig był, poznanie nowego też... czas ruszyć dalej!
Pisnął zniecierpliwiony i kilka razy przytupnął w miejscu.
-To co, idziemy gdzieś? Przydałoby się znaleźć tamtych...


RE: Wodopój - Kuru - 22-09-2014

//szkoda ;_;//

Nie musiała nic mówić, widać było, że Kuru jest zadowolona z takiego obrotu spraw. Mogła stać się częścią ich społeczności - i bardzo dobrze, może dadzą popalić lwom, któregoś pięknego dnia. Niemniej na razie powinni ogarnąć jakieś terytorium własne, czy coś takiego.
- Dobry pomysł, chętnie ich poznam - powiedziała w końcu. Machnęła parę razy ogonem zadowolona. Liczyła, że reszta hien ją zaprowadzi, bo ona nie znała nawet ich zapachów.
- A myśleliście nad miejscem, gdzie moglibyśmy sobie mieszkać?


RE: Wodopój - Vantre - 23-09-2014

-Eh, no nie. Mówiłam już, że idziemy ciągle przed siebie. W sumie to nigdzie nie było wystarczająco spoko, żeby zostać tam na stałe, a tak jest przynajmniej ciekawie, nie?-mruknęła po prawdzie nieco znudzona, grzebiąc leniwie łapą w ziemi przed sobą.
-A ty? Skoro znasz te ziemie, to co myślisz? Warto tu zostać? W sumie i tak wolę przekonać się na własnej skórze, ale co mi tam szkodzi zapytać.-wzruszyła barkami, uśmiechając się pod nosem i przekrzywiając łeb w geście zaciekawienia.

/po odpisie Kuru wywalamy stąd
została nas jakoś trójka piszących, ale poradzimy sobie jakoś


RE: Wodopój - Kuru - 23-09-2014

- Hmm... - zastanowiła się dłużej, jednak nie mogła wymyślić niczego wielce nowego i błyskotliwego. - Też nie znam żadnego spoko miejsca. Raz byłam na takich ponurych, co to są same kości i chyba do nikogo nie należą i tam w zasadzie nic nie ma, no ale zawsze coś, nie?
Na kolejne pytanie Vantre Kuru potrzebowała nieco mniej czasu na zastanowienie, ogólnie uważała, że tutaj może być przecież niebezpiecznie.
- No nie wiem, jak nie przeszkadza ci obecność sporego stada lwów? Tylko wiesz, oni raczej będą nas pewnie przeganiać. Ale w sumie nie znam żadnego stąd osobiście - stwierdziła rzucając różnokolorowe spojrzenie w bursztynowe oczy Vantre.


RE: Wodopój - Kamyk - 24-09-2014

Kamyk zaś nie odzywał się dalej, tylko słuchając. Z tą różnicą, że po ich słowach jakby częściej rozglądał się na boki. Spojrzeniem nie dotrzymywał im towarzystwa ze względu na to, że ostatnim, czego teraz potrzebowali było pojawienie się tutaj lwów. Nawet on był w stanie to rozpoznać, a teraz, kiedy w watasze pojawiła się nowa morda, wolał mieć wszystko w dalszym ciągu pod kontrolą. Oczywiście, na ile tylko to było pod jego kontrolą - nie ujmujmy jednak Kamykowi nic z poważnej roli, którą sam narzucił na swoje potężne barki. W końcu jednak jego spojrzenie powróciło na moment do Vantre i Kuru, choć w swojej powadze milczał w dalszym ciągu.


RE: Wodopój - Kicheko - 26-09-2014

Podskoczył radośnie, a powietrze przeszyło szczeknięcie psowatego.
-Zawsze to lepsze niż łażenie cały czas. Szczerze, to już mi się to trochę znudziło.
Kłapnął szczękami, po czym poczłapał kilka kroków, oddalając się od nich i siadając.
Ile w końcu można chodzić, spać gdzie popadnie, nie mając najmniejszego pojęcia o ziemi, na której się znajduje?
W końcu... łatwiej uchronić swój ogon, jeśli się wie co i jak. Łatwiej znaleźć jedzenie. A tak... albo miał szczęście i praktycznie właził w coś łapami, albo reszta zespołu coś znajdowała.
Świadomość tego faktu jakoś popsuła mu nastrój.


RE: Wodopój - Feliks - 26-09-2014

Wtem, może dość niespodziewanie z racji, iż ta część grupy właśnie miała ruszyć swe zapchlone pupska i zacząć szukać tej drugiej, pojawił się owy szary będący ewenementem.
Rzeźbione niegdyś cielsko wojaka, sprawnie przesuwało kończyny w tym pół truchcie, pół biegu, gdy nie mógł już znieść jak wolno to się można przemieszczać z miejsca na miejsce, powodowany dziwnym rozdrażnieniem. Ba! Gniewem poniekąd... choć ciężko było czasem rozróżnić zwykły stan Felka od czasu gdy byle spojrzenie powodowało nim do rozrywania denerwujących go gardeł.
Dość ostro wyhamował przed zgrupowaniem pobratymców, wzbijając nieco kurzu w powietrze. Kątem oka jedynie "przywitał" wielkiego przygłupa, kłapnął paszczą na Kicha, torując sobie tak drogę, by zawinąć i stanąć poniekąd obok Vantre, zamierając w pół ruchu i w pół chęci bąknięcia czego w ramach "cześć", wwiercając brązowe ślepia w nieznaną mu samicę.
Ah, jednak był wściekły. Czemuż to? Czyżby kie lwy go wygoniły ze swych ziem? Czyżby Kayra jednak była aż tak nie do zniesienia ku radości hienki z piórkiem? Czy może dręczyło go akurat pragnienie, a nie może nachłeptać się wody, będącej sobie o tu kurka, tuż tuż, ponieważ i nie wypada i cóż to ma być. Kuźwa któż to i dlaczego?
Nowa, nowa, po co im nowi, doprawdy tacy potrzebni? Ponadto, jeśli to kolejne babsko zechce się do niego przystawiać, to chyba wygryzie sobie żyły i da spokój z tym światem.


RE: Wodopój - Vantre - 01-10-2014

/nie bądźmy już tacy zasadniczy co? To nie jest walka na śmierć i życie, że trzeba się tak kolejki trzymać unf. Nie wmówicie mi, że blokuję akcję.

-Znudziło?-obruszyła się na stwierdzenie kolegi, cofając łeb w niemym osłupieniu. Ubodło ją to, zwłaszcza dlatego, że to był jej pomysł.
-Jak może ci się znudzić coś, co się ciągle zmienia, ciągle jest nowe i ciągle dzieje się coś innego?-teatralnie akcentowała, przeciągając słowa tak, jakby w tej formie miały dobitniej wyryć swą słuszność w małżowinach Kicheko.-Brednie!-szczeknęła żywo, zwieńczywszy swój osąd nad tamtym, zakładając, że jakiekolwiek słowa wytłumaczenia były tu już zupełnie zbędne.
-Oooo no i to jest to!-uśmiechnęła się, mrużąc ślepia w zadowoleniu, już na samą myśl cmentarzyska, o którym napomknęła Kuru. Wizja nagich kości mimowolnie podrażniła jej grzbiet dreszczykiem ekscytacji.
-Walić lwy!-warknęła, po prawdzie bagatelizując problem, jaki owe mogłyby stwarzać.-Dawajcie, idziemy tam, prowadź Kuru!-szczeknęła rozemocjonowana, niemal wpadając na Feliksa przy trochę zbyt gwałtownym obrocie.
Bursztynowe ślepka błysnęły żywo na widok bladego pyska, podczas gdy serce hieny zabiło jakby szybciej, onieśmielone nieco pojawieniem się samca.
Zamilkła na moment, zupełnie jakby język ugrzązł jej w gardle, a ona nie była w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Zamrugała kilkukrotnie, przełykając nerwowo ślinę i siląc się uśmiech, coby zamaskować chwilową niedyspozycję.
-Hej Feluś.-mruknęła, zdrabniając zdrobnienie, jak miała to w zwyczaju i jak on miał w zwyczaju tego nie znosić.
-To jest Kuru. Ona jest spoko i idzie z nami.-oświadczyła tak, jakby on nie miał tu już niczego do powiedzenia.
-Właśnie mieliśmy iść na cmentarzysko, z kośćmi i takimi tam, czaisz.-wtajemniczyła szarego, czując jak wraca do niej płomyczek podniecenia tym faktem.-Dawaj z nami. Chodź, chodź, chodź!-szczekała raz, po razie, jakby za każdym prawdopodobieństwo zgody tamtego na wycieczkę miało urastać w swojej sile.


/to mój ostatni post tutaj, w miarę możliwości niech Kuru zamknie wątek i weźmie wszystkich zt i da posteła na cmentarzysku, to wbijemy za nią


RE: Wodopój - Kuru - 01-10-2014

// kolejka? nie, średnio z czasem, ot co. btw, hieny nie są psowatymi.


-Ja to nie wiem - oświadczyła. - Dawno tak sobie nie wędruję z grupą, to nie mam doświadczenia.
Ale inna sprawa, że taka ciągła wędrówka wydała się Kuru strasznie męcząca. No ale jakby taka a nie inna decyzja została podjęta przez większość tu zebranych, to oczywiście nie powiedziałaby niczego.
Różnokolorowe ślepia spoczęły na sylwetce leciwego hieniska, które właśnie zaszczyciło resztę swoją obecnością. Kuru machnęła do niego łapą na przywitanie i musiała przyznać, że samiec robił duże wrażenie, ale to wciąż tylko hiena brunatna. Kuru uważała, że jej potencjalny partner, powinien być jej gatunku.
- Dobra, to choćta za mną - powiedziała ochoczo ruszywszy się z miejsca. - To kawałek drogi stąd, ale co to dla was, nie?
Mówiła prowadząc za sobą ten hieni spęd.

zt wszystkie hieny?


RE: Wodopój - Eris - 30-12-2014

-Oczywiście, że możesz! Radośnie krzyknęła jedyna w tej watasze typowa (huh, a może nie?) cętkowana hiena. Niedługo po tym jednak przestała słuchać, ponieważ... Coś ją niefortunnie... owszem, zaswędziało. I to akurat za uchem! Podrapała się raz, dwa. W końcu jednak załapała, że to coś grubszego. Jakiś owad, a może pchła? I co teraz? Normalnie nikt nie podejmowałby się zadanie samowolnego usunięcia zaplątanej i wystraszonej w sierści mrówy, ale Eris postanowiła przyjąć wyzwanie. Walczyła tak przez moment łapą, potem skoczyła w pobliskie trawy, aż w końcu zaczęła się ocierać łbem o podłoże i przednimi łapami wywalić szkodnika. Było to jednak dość zrozumiałe, bo to małe coś miało coś w stylu szczypiec... żuwaczkę? Tak czy siak wgryzało się niemiłosiernie. Jednak po dłuższym czasie udało się jej - triumfalnie podniosła się i dała robalowi zwiać gdzie rośnie pieprz, oraz szybkim pędem ruszyła z powrotem tam, gdzie ostatnio byli przyjaciele. Odnalezienie drogi jednak trochę jej zajęło, ponieważ nie zdawała sobie sprawy jak dawno już stamtąd poszli i jak daleko nieświadomie odturlała się. Gdy wreszcie znalazła to drzewo przy wodopoju i szczątki pozostałe po zapachu wszystkich hien przeraziła się. Nikogo tam już nie było, poza może świerszczami budzącymi się zawsze blisko przed zmroku. Świerszcze chyba jednak nie były jej przyjaciółmi. A co jeśli ktoś ich PRZEMIENIŁ? Ugh, nie, nie, na szczęście nie pachniały jak oni. Miałaby tylko wątpliwości co do Kuru, ponieważ jej za dobrze nie znała, chociaż prawdopodobnie nie. Była jeszcze tu ociupinka ich woni, ale tak słaba i rozproszona, że Eris nie była już w stanie jej dokładnie zidentyfikować. A już tymabardziej za nią pójść. Wokół rozpościerał się już mrok. Samica nieco się bała... Sama, na terytorium lwów, a ponadto to była jej wina! No nie. I jak ona im teraz spojrzy w ślepia? Podkuliła ogon, i schyliwszy pokornie rozgwieżdżonemu niebu łeb poszła gdzieś na przód w poszukiwaniu. Co chwila jednak odwracała się po bokach, czy nie kroi się jakieś niebezpieczeństwo bądźże nie będzie gdzieś świeżych śladów. Obawiam się jednak, iż była zbyt zmęczona, aby coś lepszego wymyślić.
//zt//


RE: Wodopój - Sarina - 21-02-2015

Wciąż znajdowała się na sawannie. Właściwie nie wie ile czasu biegła od grupki lwów, które zdołała napotkać. Musiała trochę pobyć sama, bo nie przywykła do tak licznego towarzystwa. Oprócz tego musiała trochę pomyśleć na osobności. To jest Lwia Ziemia. Przynajmniej te tereny na których teraz jest. Hatima w swoich ostatnich dniach poprosiła ją, że jeśli coś się stanie to żeby spróbowała tu dotrzeć. Nawet dała jej odpowiednie wskazówki, które ostatecznie pomogły jej tu dotrzeć z dość daleka. Widocznie była wykończona, lecz nie tylko psychicznie. W gruncie rzeczy przeżyła tyle co niemal żadne lwiątko w jej wieku, choć jakoś wyjątkowa nie jest wiadomo. Rzecz w tym, że nie miała szansy na normalny początek swojego życia, bo w dość krótkim odstępie czasu utraciła rodziców - mama zmarła, tata gdzieś zniknął. Pech, po prostu pech. W końcu w zamyśleniu doszła do jakiegoś wodopoju. Kręciły się przy nim różne zwierzęta, jak chociażby słonie, lecz nie były przejęte jej obecnością. Zajmowały się swoimi sprawami. "Po co prosiłaś mnie bym tu dotarła?" myślała sobie mała Sarina. W gruncie rzeczy nikogo przecież tu nie ma, a przynajmniej o nikim nie wie. Nie do końca więc rozumiała decyzji matki. W międzyczasie doszła do brzegu wodopoju i zaczęła z niego pić. Przyda jej się, bo strasznie jej zaschło w pysku.


RE: Wodopój - Omara - 21-02-2015

Po chwili do wodopoju przyszła Ayumi z jak najbardziej oczywistego powodu. W końcu słonko przygrzewało i ciepło, które z niego emitowało spowodowało że lwicy naturalnie zachciało się pić. Nie zastanawiając się dłużej pochyliła się nad zbiornikiem wodnym i nabierając wody językiem, zaspokajała swoje pragnienie. Dopiero, gdy skończyła pić i podniosła głowę, spostrzegła że nie jest sama. Razem z nią była mała, brązowa lwiczka. Wszystko fajnie, tylko że...czemu ona tu jest sama? Gdzie są jej rodzice? Może się pewnie zgubiła i zmartwiona teraz ich szuka? Nie zastanawiając się dłużej, podeszła do małej.
- Cześć - zaczęła uśmiechając się miło do lwiczki i nachyliła łeb, tak, że teraz ich oczy były na podobnej wysokości.
- A co ty tu robisz sama? Gdzie są twoi rodzice? - zapytała z troską w głosie cały czas wpatrując się z ciekawością w małą samicę i oczekując jej odpowiedzi.


RE: Wodopój - Sarina - 21-02-2015

Wszystko byłoby super, ekstra, gdyby nie to, że pijąc niespecjalnie zauważyła przybycie jakieś obcej lwicy. Była zagłębiona w swoich myślach, no i także skupiona na zaspokojeniu swojego ogromnego pragnienia. Dopiero kiedy samica się do niej odezwała, lwiczka podniosła łeb w jej stronę. Przez moment kapało jej z pyska, a gdy zdała sobie z tego sprawę oblizała sobie pyszczek. Trochę też dopomogła jedną z łap.
-Cześć.- odparła niepewnie, bo była lekko wybita z rytmu. Przed momentem była zajęta swoimi sprawami, a tu nagle ktoś się do niej odezwał. Zmierzyła nieznajomą wzrokiem. Hm... nie wygląda na taką co to by ją zjadła. Niestety nieraz trafiała na takich co byli gotowi ją zjeść. Jakim cudem udało jej się uciec to nie wiadomo. Istny cud. Lwica nachyliła łeb przez co ich wzrok spotykał się mniej więcej na tej samej wysokości. Sarina dla pewności odsunęła się raptem o dwa kroki do tyłu i zatrzymała się. Nie sprawiała wrażenia złej. Wręcz przeciwnie, wydawała się miła i... zatroskana o nią. Mina samiczki momentalnie zesmutniała gdy tylko usłyszała pytanie o rodziców. No bardziej spoważniała, no. Spojrzała się gdzieś w bok, w dal. Zrozumiałe, że nie miała ochoty o tym mówić, ale chyba coś powinna powiedzieć, żeby wyjaśnić swoją obecność tu.
-Nie ma ich...- powiedziała wciąż patrząc się gdzieś w przestrzeń. Przez moment Ayumi mogła nawet zauważyć, że zaczęła... płakać? Tak, chyba tak. Przetarła sobie łapą oczy i jakby nie było po tym śladu. No swoje już zdążyła dawno wypłakać, więc na pewno teraz nie rozpłacze się jak ostatnia beksa. Nie znaczy to, że przestała tęsknić. Spojrzała się z powrotem na Ayumi i usiadła na ziemi. Jakoś nie chciało jej się stać o własnych łapach.
-Słyszałam, że to jest Lwia Ziemia, tak? Mama mi powiedziała bym spróbowała tu dotrzeć... nie wiem tylko po co.- czemu tylko w ogóle o tym mówiła? Chyba czuła, że powinna z kimś o tym pogadać. Tym bardziej, że nie miała pojęcia co dalej. W końcu jest tylko dzieckiem, nie można po niej oczekiwać, że sama podejmie jakieś ważne decyzje w tak młodym wieku.


RE: Wodopój - Omara - 21-02-2015

Gdy tylko usłyszała odpowiedź małej i to, gdzie są jej rodzice, lwica posmutniała. Wciąż jednak nie miała świadomości tego że w tej chwili Ayumi rozmawia z własną kuzynką i w dodatku cały czas myślała, że brązowa zgubiła rodziców. Gdy tylko ta dostrzegła, że lwiczka płacze, lwica czuła że musiała jej pomóc.
- No, ale nie płacz. Znajdziemy twoich rodziców. Powiedz mi tylko jak się nazywają. - odparła zmieszana, chcąc pomóc małej, której się zrobiło żal Ayumi.